Sylvia Day wprowadza czytelników w świat fantastyczny tak niezwykły jak i erotyczny!
Bywają takie zmysłowe przyjemności, których można zaznać tylko w nocy... Przychodzi o Zmierzchu pomiędzy snem a rzeczywistością, aby spełnić jej tajemne pragnienia. Lyssa Bates nigdy nie doświadczyła takiej ekstazy, którą przyniósł jej mężczyzna o głębokich, przenikających duszę, niebieskich oczach, w których tkwi obietnica kuszącej bliskości i dekadenckich doznań. Ale ten nieznajomy, kochanek, nieśmiertelny uwodziciel jest tylko snem - fantomem z nocnych fantazji, który pewnego dnia materializuje się w drzwiach jej mieszkania.
Kapitan Aidan Cross wypełnia misję a namiętność, która trawi ich oboje, zarówna ich ciała jak i dusze, może mieć niebezpieczne konsekwencje w świecie snów... po obudzeniu zresztą też.
Sylvia Day sprzedała 5 milionów książek w siedem miesięcy!
Sylvia Day - amerykańska pisarka japońskiego pochodzenia. Jest autorką kilkunastu powieści przetłumaczonych na prawie czterdzieści języków. Jej książki rozeszły się w kilkumilionowych nakładach.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2013-11-06
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: Pleasures of the Night
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Małgorzata Miłosz
Ilustracje:Irina Pozniok
W lutym tego roku miałam okazję przeczytać „Dotyk Crossa” Sylvii Day. Nie dawno dowiedziałam się o nowej powieści amerykańskiej autorki. Stwierdziłam: „OK. Przeczytam i sprawdzę, czy Day rozwinęła się od tamtego czasu”.
„Rozkosze nocy” to pierwszy tom (kolejnego) cyklu, który idealnie wstrzeliwuje się w aktualne trendy książkowe. Chodzi mi tutaj o erotyki, które szturmem podbijają nie tylko amerykański rynek literacki, ale także u nas jest tego coraz więcej… W księgarniach półki uginają się już od nich. Coraz więcej osób sięga po literaturę z gatunku romans/erotyk. Ja też w pewnym stopniu wciągnęłam się w te książki. I z każdą kolejną pozycją dochodzę do wniosku, że nie powinnam tego czytać…
Główną bohaterką jest Lyssa Bates – lekarka weterynarii, piękna, młoda i samotna kobieta. Bezsenność, a właściwie kłopoty ze spaniem, to jej jedyne zmartwienie w życiu. Oczywiście w tej powieści mamy też mężczyznę. Ale jakiego mężczyznę! Ideał – dobrze zbudowany, przystojny a co najważniejsze ma dużego penisa. Bóg seksu normalnie! Jego jedyny minus to, to że pochodzi z innego wymiaru i może odwiedzać Lyssę wyłącznie podczas snu… Co nie jest problemem, żeby trochę pobaraszkować. Aidan Cross, bo tak nazywa się ten przystojniaczek, to wojownik pochodzący ze świata snów, który chroni ludzkość przed koszmarami. Lyssa natomiast okazuje się być tajemniczym Kluczem, który ma doprowadzić do zagłady…
Przeczytałam „Rozkosze nocy”. Mózg mi wypaliło. Naprawdę.
Ktoś chce dowiedzieć się dlaczego? To zapraszam do dalszej lektury, ale uprzedzam: nie będą to dobre słowa na temat tej powieści.
Zacznę od najbardziej irytującej mnie sprawy z tej książki. Dlaczego główny bohater ma na nazwisko Cross?! D LA C Z E G O?! Cross? Serio? Znowu? Ja tego nie pojmuję… Czyżby Day zawsze nazywała głównego bohatera swoich powieści Cross? Niech ktoś mnie oświeci… Już na okładce zieje napis „Poznaj całkiem innego nieziemskiego Crossa”. Czyżby to był specjalny zabieg czysto marketingowy? Miało to na celu przyciągnąć większą rzeszę czytelników? Nie wiem… Brak mi po prostu pomysłów… Mój mały, ciasny mózg tego nie pojmuje. A właściwe nazwa tej książki powinna brzmieć „Rozkosze nocy z Crossem”, jeżeli już tak autorka uczepiła się tego nazwiska.
Co jeszcze zirytowało mnie w „Rozkoszach nocy”? Oczywiście spierdolenie ciekawego pomysłu na powieść. Wiem, że to erotyk… Wiem… Zapewniam, że to wiem, ale to już kolejna książka, w której Day zawodzi mnie w tej kwestii.
„[…] Koszmary były jak pasożyty, które wyniszczają organizm żywiciela, doprowadzając swoją ofiarę do śmierci. Pozostawienie śniących bez ochrony spowodowałoby zagładę ludzkości. […] Ludzie nękani niekończącymi się Koszmarami, zbyt przerażeni, żeby zasnąć, niezdolni do pracy, do funkcjonowania. Całe gatunki dziesiątkowane przez strach i zmęczenie, popadające w obłęd”.
Prawda, że ciekawie to brzmi?
Śnimy. Miewamy dobre sny, po których ciężko wrócić do normalnego życia. Ale śnią się też nam koszmary mrożące krew w żyłach… Dlatego pomysł Day wydał mi się interesujący.
„[My Strażnicy] stanowimy jedyną barierę pomiędzy nimi [Koszmarami] i śmiertelnikami. Skoro popełniliśmy błąd […], musimy walczyć, aż znajdziemy sposób, aby je powstrzymać”.
Po tych dwóch powyższych fragmentach liczyłam na naprawdę porywającą powieść erotyczną, ale dostałam ckliwą i przewidywalną historię niespełnionej miłości.
Co tyczy się kreacji samych bohaterów to nie spodziewajmy się tutaj przeciętnych ludzi a raczej same ideały. Ona – atrakcyjna, młoda, koniecznie samotna, wiedząca czego chce, bogata, duży biust, z makijażem czy bez – zawsze przepiękna. On – typ macho, przystojny, umięśniony, kaloryfer, opalony i oczywiście koniecznie musi mieć ogromnego penisa, żeby nie mógł zmieścić się do jej ciasnej cipki. I oczywiście oboje muszą uwielbiać ostry seks. Chyba w żadnej powieści z tego gatunku nie uświadczymy kobiety z lekką nadwagą albo małym biustem czy też mężczyzny z małym penisem, bo taki który „ma małego” już nie zaspokoi żadnej kobiety.
Prawdziwe życie nie wygląda tak jak w „Rozkoszach nocy”… Ale to chyba wie każdy.
Przy „Dotyku Crossa” pisałam, że narracja trzecioosobowa daje szersze pole do popisu. W „Rozkoszach nocy” autorka pokusiła się o tę narrację, co było dobrym krokiem, bo nie wiem, czy chciałabym powtórki z „Dotyku Crossa”. Choć zmiana wyszła na dobre, to i tak opisy seksu stały się monotonne za którymś razem, bo ile razy można przeczytać na przykład: „- Och tak – zachrypiał. – Daj mi tę cipkę” czy „- O boże… tak cudownie jest czuć cię w środku” albo cała reszta, czyli jakaś połowa książki.
„Rozkosze nocy” to kolejny erotyk, gdzie najważniejsze są opisy ostrego seksu, gdzie najczęściej dominującymi słowami są cipka i kutas. Nawet mnie, która przeklina nałogowo, razi już powoli tak wulgarne słownictwo.
Bardzo denerwuje mnie, że całe tło w tej książce jest zepchnięte na drugi plan, a Day skupiła się głównie na dzikich żądzach Lyssy i Aidena. Nie rozumiem też tego, że główni bohaterowie pieprzą się a tak naprawdę się nie znają. Wiedzą o sobie tak mało, ale mimo wszystko wyznają sobie miłość i mówią jacy to są piękni… Zero realizmu w tym… Jak pisałam dzikie żądze zdecydowanie opanowały całą powieść Day, ale ją samą chyba też, tyle że na punkcie kasy.
Czy ja za dużo wymagam? Przecież w erotykach chodzi wyłącznie o opisy seksu! Przeciętna kobieta w Polsce, ba! na całym świecie, może wyłącznie pomarzyć o takim seksie. Może o nim poczytać tylko… Chyba dlatego Day pisze. Znalazła idealną niszę dla siebie, w której zapotrzebowanie na erotyki ciągle rośnie, gdyż każdy, a raczej każda, marzy o ostrym, perwersyjnym seksie.
Czy dostrzegam coś wartościowego w tej powieść? Nie. Chyba jedynie sama książka jest ładnie wykonana i tyle – okładka, papier, itd. Według mnie strata czasu. A jak ktoś by mnie zapytał, dlaczego to czytam, to odpowiadam, że wyłącznie z ciekawości. Liczę wciąż na to, że znajdę jakąś perełkę wśród morza gniotów wśród tego gatunku.
Podsumowując. Dla kogo jest ta pozycja? Fani tego gatunku na pewno będą zachwyceni „Rozkoszami nocy”. Bardziej wymagających czytelników przestrzegam przed tą powieścią.
A jeżeli kogoś to zainteresuje, to w styczniu 2014 ma ukazać się kolejny tom pod tytułem „Strażnicy snów”.
Tak pikantne, że z podnieceniem będziesz pochłaniać kolejne strony. ,,Glamour" Romans erotyczny, którego nie można pominąć. ,,Romance Novel News" Gorące...
Gideon Cross. Pochłonął mnie całkowicie i nieodwracalnie. Poślubienie go było spełnieniem moich marzeń. Nie podejrzewałam jednak, że wytrwanie w małżeństwie...
Przeczytane:2017-10-08, Ocena: 6, Przeczytałem, 12 książek - 2017,