Czy bohaterki powieści dostaną od życia ostatnią szansę, by rozprawić się z demonami, które przez tyle lat je prześladowały?
Dziewięćdziesięcioletnia Zofia zapada w śpiączkę. W tym dziwnym śnie wracają do niej ważne wydarzenia i przeżycia, o których nie chciała mówić ani pamiętać: epizody z młodości w latach trzydziestych, z czasów wojny, powojennej wędrówki na Ziemie Odzyskane, a także z Wrocławia lat czterdziestych.
Choroba matki zmusza córki do refleksji nad własnym życiem i wzajemnymi relacjami. Każda z nich skrywa niespełnione marzenia, zawiedzione nadzieje, niewykorzystane możliwości i dotkliwe zawody. Wspomnienia z rodzinnego domu, gdzie mężczyźni tylko bywali lub szybko odchodzili.
To bardzo życiowa i pełna emocji książka opowiadająca o zawiłych relacjach między matką a jej córkami. Los sprawi, że będą zmuszone zmierzyć się ze swoimi demonami z przeszłości. Idealna lektura dla osób, które lubią czytać książki z historią w tle.
Beata Owczarczyk
Lubię i polecam polskich autorów
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2022-08-16
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski
Dziewięćdziesięcioletnia Zofia zapada w śpiączkę. W tym dziwnym śnie wracają ważne wydarzenia i przeżycia, o których nie chciała mówić ani pamiętać: epizody z młodości lat trzydziestych, z czasów wojny, powojennej wędrówki na Ziemie Odzyskane, a także z Wrocławia lat czterdziestych.
Choroba matki zmusza córki do refleksji nad własnym życiem i wzajemnymi relacjami. Każda z nich skrywa niespełnione marzenia, zawiedzione nadzieje, niewykorzystane możliwości. Każda doznawała dotkliwych zawodów; ich dom był domem, w którym mężczyźni tylko bywali lub szybko odchodzili.
Czy kobiety mają jeszcze szansę, by coś zmienić, rozprawić się z demonami, które przez tyle lat były nieodłącznymi towarzyszami ich życia?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, do sięgnięcia po tą książkę zachęcił mnie intrygujący opis. Język i styl jakim posługuje się Pani Małgorzata jest niezwykle lekki i przyjemny, co sprawia, że książkę czyta się naprawdę szybko i z zainteresowaniem. Bohaterowie wykreowani przez autorkę są przedstawieni w bardzo realny sposób i myślę, że śmiało możnaby było odnaleźć ich odzwierciedlenie w rzeczywistości. Historia została przedstawiona z perspektywy czterech bohaterek - Zofii, Amelii, Bogny i Cecylii, co pozwoliło mi lepiej je poznać, dowiedzieć co czują, myślą, z czym się mierzą, mieć wgląd w ich przeszłość oraz tym samym lepiej zrozumieć ich postępowanie oraz decyzję. Razem z Zofią czytając o śnie, który śni podczas śpiączki wyruszamy w podróż do wspomnień z jej dzieciństwa, okresu wojennego i powojennego, które naznaczone były wieloma skrajnymi odczuciami, muszę przyznać, że momentami byłam naprawdę wstrząśnięta niektórymi sytuacjami. Każda z córek Zofii ma inne usposobienie, jednak wszystkie doznały zawodów w swoim życiu. Wszystkie trzy kobiety czuwają przy łóżku matki wylewając przy tym żale dotyczące swojego dzieciństwa, tego, że matka była dla nich oschła, nie wspierała ich, dopiero poznając historię Zofii możemy zrozumieć dlaczego zachowywała się tak, a nie inaczej. Jedno jest pewne, historia tych czterech kobiet zmusza do przemyśleń nad własnym życiem, wyborami jakich dokonujemy oraz sprawia, że inaczej zaczynamy postrzegać relacje rodzinne. Naprawdę miło spędziłam czas z bohaterami książki i chętnie sięgnę po inne książki autorki. Moja ocena 7/10.
„Przystań w Sosnowej Polanie” to historia trzech sióstr oraz ich matki. Opowieść przede wszystkim o relacjach rodzinnych, żalach, pretensjach, przeplatana wspomnieniami wojennymi.
Zofia za chwilę kończy dziewięćdziesiąt lat. Jedno niefortunne zdarzenie sprawia, że zapada w śpiączkę. Przy jej łóżku czuwają na zmianę trzy siostry: Amelia, Bogna i Cecylia. Kobiety cały czas mówią do matki z nadzieją, że ta je słyszy. Rozmowa będzie swego rodzaju spowiedzią. Córki maja bowiem ogromny żal do matki, za to, jaka była dla nich oschła w dzieciństwie, nie liczyła się z ich planami i marzeniami. Zofia będąc w śpiączce śni sen. Poznamy jej historię, kiedy przyszło jej żyć w ciężkich czasach wojennych.
Fabuła książki opowiedziana jej z punktu widzenia każdej bohaterki. Dzięki temu mamy pełny obraz sytuacji.
Najnowsza książka autorki skłania czytelnika do refleksji i zmusza do przemyśleń nad relacjami jakie panują w naszej rodzinie. To książka pełna nostalgii i zadumy.
Czy bohaterki znajdą swoją drogę i wreszcie rozprawią się ze swoimi bolączkami?
Polecam.
“Tak szybko minęło jej życie. Prawie cały wiek niczym kilka mgnień lata. Nie sądziła, że będzie żyła tak długo i że to będzie tak trudne, ciężkie, mozolne. Życie, którego nie wybierała. Samo się wybrało, samo przyszło i się toczyło. I żyła tak, jak leciało, jak zdołała, jak potrafiła, jak wydawało jej się, że powinna. Nie tak, jak by chciała. Życie ją samo niosło, popychało, a ona usiłowała za nim nadążyć. Poddawała mu się, unosiła na fali, dryfowała. Starała się, przynajmniej tak uważa, i dała radę”.
Zofia ma dziewięćdziesiąt lat i ogromny bagaż życiowych doświadczeń. Urodziła i wychowała trzy córki Anielę, Bognę i Cecylię. Mimo sędziwego wieku ma doskonałą pamięć i całkiem sprawną motorykę, która pozwala jej na samodzielność. Często poddaje się przemyśleniom, obserwując uroki Sosnowej Polany, gdzie stoi jej dom z jurajskiego kamienia.
Pewnego dnia nieszczęśliwy wypadek powoduje, że Zofia zapada w śpiączkę.
Ma dziwny sen, pełen wspomnień, tych dobrych, ale i też tych, do których nie chciałaby wracać.
Córki chcąc pomóc mamie w wybudzeniu się ze śpiączki, postanawiają, że będą do niej mówić. Mają w sobie dużo skrywanego żalu, pretensji i rozgoryczenia. Wspominają swoje dzieciństwo, wartościują życie, dochodząc do różnych wniosków.
Muszę zacząć od tego, że książka jest mi ogromnie bliska. Nie ze względu na to, że któraś z historii czy to córek Zofii, czy jej samej jest podobna do mojej. Choć może trochę tak jest, ponieważ Jura Krakowsko-Częstochowska to ważny element mojego życia. Mieszkam nieopodal tego regionu geograficznego. Nie dalej, jak trzy tygodnie temu odwiedziłam po raz kolejny piękny Złoty Potok i uczestniczyłam w corocznym Święcie Pstrąga. Szlak Orlich Gniazd przywołuje w mojej głowie tysiące wspomnień z dzieciństwa, ale i też tych nieco świeższych, kiedy urządzaliśmy studenckie wycieczki, penetrując zakamarki Olsztyńskich ruin czy odkrywając jaskinie w Sokolich Górach. Częstochowa to miasto, gdzie zdobywałam edukację, pracowałam i spędzałam czas na towarzyskich spotkaniach.
Tajemnicą więc nie będzie, że czytanie o losach bohaterów, którzy w literackim świecie żyli w moich stronach to dla mnie bardzo osobista, cudowna przygoda.
Nie mniejsze emocje wywołała u mnie przedstawiona w książce historia. Trudno było się oderwać od wspomnień sennych Zofii, która śniła o swoim życiu, bardzo barwnie, wnikliwie i emocjonalnie. Od najmłodszych lat doświadczała trudów życia na prowincji, biedy, rodzinnych konfliktów, poświęceń i wewnętrznych rozterek. Niespełniona miłość, zawód, oschłość ojca, małżeństwo z rozsądku, wojna, tułaczka po Ziemiach Odzyskanych, ciężka praca i wychowywanie dzieci kształtowały kobietę, uczyły i hartowały.
Książka to nie tylko życie Zofii, ale także historie jej trzech córek. Każda z nich jest indywidualnością z innymi przeżyciami, czasem pozytywnymi, czasem dramatycznymi.
Mimo tego, że ich życia i osobowości różnią się, tak jest coś, co je łączy: czują żal do Zofii, wspominają dzieciństwo, gdzie brakowało im matczynej miłości, wsparcia i dobrego słowa.
Narrator prowadzi czytelnika po kartach książki, przeplatając perspektywy czterech kobiet.
Dostarcza to ogromnych emocji podczas lektury, ponieważ każda historia, każde wspomnienie czytelnik próbuje sobie wytłumaczyć, czasem obwinić Zofię, czasem zarzucić córkom brak zrozumienia dla matki. Nie da ukryć, że relacje dzieci z rodzicielką są zawiłe, nieprzepracowane, pełne wzajemnych pretensji. Nie sposób jednak nie zauważyć miłości, która między nimi jest. Jak jurajska biała skała — mocna i twarda, ale także jasna, pierwotna i niewinna, jak miłość matki do dzieci. Zofia nie potrafiła mówić o uczuciach, nie dała im dojść do głosu na tyle, by wyszły na zewnątrz, ale niejednokrotnie jej czyny wskazywały, że córki są dla niej najważniejsze. Aniela, Bogna i Cecylia pragnęły wsparcia, dobrego słowa, przychylności i zapewniania o miłości. Zofia ukształtowana przeszłością była zbyt nieczułą realistką, starającą się wychować córki twardą ręką, by dały sobie w życiu radę, niezależnie od tego, co je spotka. Brak rozmowy, empatii i bliskości powodował konflikty, czasem tak mocne, że pokrywały zdrowy rozsądek, resztki zrozumienia dla drugiej osoby.
Córki cechuje ogromna wrażliwość, która, tak naprawdę była też w Zofii. Widać to w jej wspomnieniach, które są pełne uniesień, wzburzeń, wszelakich impresji — po prostu emocji. Czy traumatyczna przeszłość wypleniła z osobowości Zofii tę wrażliwość, której jej brakowało, jako matce? Czy to ona sama postanowiła nie dopuszczać jej do głosu, ponieważ wiedziała nauczona doświadczeniem, że trzeba być po prostu “twardym”?
“Przystań w Sosnowej Polanie” czytałam prawie tydzień. Z perspektywy osoby, która czyta szybko i dużo to całkiem spory kawałek czasu. Nie było tak dlatego, że fabuła jest nudna i męczyłam ją kilka dni. Wręcz przeciwnie. Kiedy skończyłam pierwszy rozdział, wiedziałam, że książką należy się delektować, czytać tak, by nic nie umknęło, a podczas lektury poddawać się przemyśleniom, analizom i wzruszeniom. Historia czterech kobiet przedstawiona w powieści jest bardzo wciągająca, napisana jasnym, lekkim dla odbiorcy językiem, jednocześnie z zachowaniem mowy odpowiedniej dla regionu i czasu w dialogach, czasem opisach. Doceniam, że autorka zdecydowała się wyjaśniać w przypisach niektóre słowa i zwroty. Osobiście doskonale znam zalewajkę i pieczonki, które często mam okazję opędzlować, jednak, jak wiadomo, nie wszyscy czytelnicy mogą wiedzieć, o czym mowa.
Podczas lektury co rusz czułam się poruszona przeszłością Zofii, z ogromnym zaangażowaniem poznawałam jej historię, która z perspektywy czytelnika była ciekawa, sentymentalna, czasem trudna, pełna niepokoju. Starałam się wczuć w emocje córek, śledziłam ich tok myślenia, wnioski, jakie wyciągały, kiedy wspomnienia zalewały ich myśli.
“Przystań w Sosnowej Polanie” polecam gorąco, wszystkim tym, którzy zaczytują się w literaturze pięknej, lubią historyczne wątki i relacje te niełatwe, ale bardzo ważne.
"Przystań w Sosnowej Polanie" zachwyciła mnie grafiką na okładce. Znalazł się na niej samotnie stojący, nieduży, biały dom z zielonymi okiennicami, a na około niego łąki, krzewy, drzewa. Urokliwe miejsce na ziemi, o którym można marzyć.
"Przystań w Sosnowej Polanie" to ciekawa historia pewnej rodziny, rozpisana na cztery głosy. Nestorka rodu, pani Zofia ma dziewięćdziesiąt lat. Pewnego dnia zapada w śpiączkę. W jej głowie zaczynają pojawiać się wspomnienia, dotyczące jej dzieciństwa, młodości, miłości, małżeństwa.
Trzy córki, na zmianę, czuwają przy jej łóżku, w szpitalu. Długie godziny sprzyjają refleksji nad minionymi dniami. Aniela, Bogna i Cecylia przypominają sobie różne wydarzenia z przeszłości. Mają pretensje do matki. Uważają, że kobieta nie wspierała ich, nie chciała zrozumieć, podcinała im skrzydła, nie interesowała się ich marzeniami, pasjami, talentami. Chciała, żeby mocno stąpały po ziemi i zarabiały na siebie Siostrom brakowało w domu czułości, bliskości.
Okazuje się, że po latach wiele rzeczy traci na znaczeniu. Nasze emocje bledną, stają się odległe. Z pewnych wydarzeń potrafimy się śmiać, a inne przechowujemy w swoim sercu na zawsze.
Dzieci często obwiniają swoich rodziców za niepowodzenia w swoim życiu, za niespełnione marzenia. Prawda jest taka, że większość rodziców stara się jak może, by zapewnić swoim pociechom wszystko co najlepsze. Warto to docenić.
"Przystań w Sosnowej Polanie" to piękna, wzruszająca opowieść utkana ze słów, z historią w tle. Autorka pokazuje nam różne odcienie miłości i złożone rodzinne relacje.
Książkę czyta się jednym tchem. Świat bohaterek wciąga bez reszty. Kartka za kartką, odkrywamy dalszą część tej skomplikowanej, złożonej sagi rodowej.
Polecam serdecznie 📚
Fabuła opowiada o trudnych relacjach w rodzinie. Dziewięćdziesięcioletnia Zofia, matka trzech córek, zapada w śpiączkę i jest w szpitalu. W tym czasie przewija się jej głowie całe życie, od dzieciństwa przez dorastanie w okresie wojny, po trudne czasy powojenne. W szpitalu odwiedzająją ją córki i aby pomóc w wybudzeniu ze śpiączki, opowiadają o swoim życiu i mają żal do tego jak były traktowane. Oskarżają ją o trudne dzieciństwo, możliwości rozwoju swoich pasji.Matka "nie rozumiała pasji swoich córek, nie umiała dostrzec muzycznego talentu Cecylii ani plastycznych zdolności Bogny. Nie mobilizowała ich do rozwijania pasji, wręcz zniechęcała; nie wymagała, by dawały z siebie wszystko i chciały od życia czegoś więcej." Każda z nich miała inne pasje , Aniela miała zainteresowania literaturą, Bogna plastyczne, a Cecylia muzyczne. Cecylia: "Mam jej za złe, że pozbawiła mnie wielu szans, że ze mną nie rozmawiała, nie troszczyła się o mnie, nie poświęcała mi uwagi."
Książka zmusza do refleksji o życiu, przemijaniu i relacjach w rodzinie. "Tak szybko minęło jej życie. Prawie cały wiek niczym kilka mgnień lata. Nie sądziła, że będzie żyła tak długo i że to będzie tak trudne, ciężkie, mozolne. Życie, którego nie wybierała. Samo się wybrało, samo przyszło i się toczyło. I żyła tak, jak leciało, jak zdołała, jak potrafiła, jak wydawało jej się, że powinna. Nie tak, jak by chciała." Nieoczekiwanie pobyt w szpitalu matki, zbliża siostry do siebie, częściej się spotykają i rozmawiają ze sobą.
"Przystań w Sosnowej Polanie" to niezwykle barwna opowieść o kilku pokoleniowej rodzinie, której członkowie jednocześnie kochają się i nienawidzą, lubią, ale nie za bardzo i choć mają do siebie mnóstwo pretensji, gdy wymaga tego sytuacja, potrafią sobie pomagać. Czy ciężki stan zdrowia najstarszej z bohaterek stanie się szansą na uzdrowienie stosunków jakie panują między kobietami i odbudowanie wspólnych relacji? Fabułę poznajemy, zarówno perspektywy dziewięćdziesięcioletniej Zofii, jak i jej trzech córek, w której wspomnienia i sceny z życia bohaterek przeplatając się, tworzą obraz skomplikowanych i wyjątkowo trudnych relacji mieszkanek Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Nestorka rodu, dławiąc się kukułką, zapada w śpiączkę, która w swym śnie, niczym w wehikule czasu, przenosi czytelnika do początków historii tej rodziny, przywołując epizody z młodości lat trzydziestych, z czasów wojny, powojennej wędrówki na Ziemie Odzyskane, a także z Wrocławia lat czterdziestych. Ogromnym walorem powieści jest konstrukcja wszystkich czterech bohaterek, gdzie każda skrywa niespełnione marzenia, zawiedzione nadzieje, niewykorzystane możliwości. Zofia - to kobieta z krwi i kości, choć życie jej nie rozpieszczało, a czasy w których przyszło jej dorastać naznaczone były śmiercią i nieszczęściami, zawsze była niezależna i tego samego pragnęła dla swoich córek. Jednocześnie należała do pokolenia, które nie potrafi okazywać emocji, na czym najbardziej ucierpiały jej córki. Najstarsza z sióstr - Amelia - jest romantyczką i wielbicielką poezji, której pomimo zaawansowanego już wieku, nie brak sił i życiowej energii. Bogna - do szaleństwa wpatrzona w swoją córkę Elizę, która, przytłoczona nadopiekuńczością matki, postanowiła wyrwać się spod jej skrzydeł i zacząć życie poza granicami Polski. I trzecia - Cecylia, choć najmłodsza, najbardziej praktyczna i konkretna w swoich działaniach, wydaje się być zadowolona z życia, które wiedzie wraz z mężem i dorosłą już córką. Każda doznała dotkliwych zawodów, na co ogromny wpływ miał fakt , iż ich rodzinny dom był domem, w którym mężczyźni jedynie bywali i szybko odchodzili, pozostawiając pustkę. Przez lata skrywane urazy, niewyjaśnione pretensje i długo tłumione emocje i żal sprawiły, że w ich kontaktach dominuje chłód i nietypowy dla rodzeństwa dystans. Kolejnym ogromnym plusem książki był język, który pomimo ładunku emocjonalnego jaki za sobą niósł, był niespodziewanie lekki, wręcz malowniczy. Dialogi i opisy nacechowane słowami odpowiednimi dla regionu i czasu, w których żyły bohaterki , stanowiły ogromną wartość dodaną dla całej powieści, tym bardziej, że autorka nie zapomniała o przypisach, wyjaśniając znaczenie nieużywanych już dziś słów. Nie mniej jednak wymaga dopracowania, szczególnie w dialogach, które momentami brzmiały zbyt infantylnie. Tym czego znacząco mi brakowało są wspomnienia z czasów wojny, które z pewnością miały niebagatelny wpływ na to , jaką osobą, matką i żoną była Zofia, a także na to jakie zachowania, emocje i obawy przelewała na swoje córki. Pomimo niezwykle przyjemnej, wręcz idyllicznej aury, odwiedziny w Sosnowej Polanie będą trudną, lecz jednocześnie wyjątkowo cenną lekcją nie tylko dla bohaterek powieści, ale przede wszystkim dla samego czytelnika. Poznając skomplikowane losy tych czterech kobiet, doświadczysz wszystkich możliwych emocji - od gniewu i złości, poprzez smutek, żal i rozgoryczenie, po szczęście, radość i zaufanie. To historia, która zmusza do refleksji, chwili zadumy, przeanalizowania dotychczasowego życia i zastanowienia się nad wprowadzeniem ewentualnych zmian , zanim będzie już na nie za późno.
Zofia to kobieta w podeszłym wieku mająca trzy córki, Amelię, Bognę i Cecylię. Między czteroma paniami są raczej chłodne stosunki.
Pewnego dnia babcia zadławiła się kukułką, w wyniku czego leży w śpiące. Podczas pobytu w szpitalu odwiedzały ją córki. Ale nie przychodziły tylko po to, by posiedzieć z chorą, ale również by wyżalić się. Każda z nich miała o coś żal do matki i opowiadał jej o tym w szpitalnej sali.
Książka jest po części sentymentalną podróżą w przeszłość. Podczas snu kobieta przywołuje wspomnienia z czasów jej młodości, wojny, czasów powojennych a także z lat spędzonych we Wrocławiu. Nie wszystkie te wspomnienia były miłe. Chciała o nich zapomnieć i nikomu nie mówić. Czy starsza pani obudziła się i czy siostrą udała w końcu pogodzić się? Czy już nie wracały nigdy do tego co było? Przekonajcie się sami.
Zofia to bardzo ciekawa postać. Urodziła się w przeddzień odzyskania niepodległości. Życie nie rozpieszczało jej. Ani czasy przedwojenne, ani te po wojnie nie były łatwe. Zawsze pragnęła być niezależna. Chciała móc zarabiać by nie być jak jej matka, która miała jakieś pieniądze tylko wtedy gdy dał jej mąż. I tego samego pragnęła dla córek.
Książka dostarcza wielu emocji. Ja uwielbiam takie sentymentalne historie, ale nie zawsze miły podróże do własnej przeszłości. Czytając było mi żal Zofii i jej córek, które nie potrafiły zapomnieć o własnych żalach i niespełnionych marzeniach.
Książkę czyta się bardzo szybko. Wciąga od pierwszych stron i nie daje się odłożyć nawet na chwilę. Jej plusem jest na pewno opis teraźniejszości i przeszłości z punktu widzenia różnych bohaterek.
Jeśli lubicie historie o postaciach, którzy muszą rozprawić się z własnymi demonami z przeszłości oraz lektury z historią w tle to ta książka jest właśnie dla Was.
"Przystań w Sosnowej Polanie" to książka z pewnością nietuzinkowa, skierowana do osób szukających w literaturze obyczajowej zadumy oraz nieoczywistych na pierwszy rzut oka spostrzeżeń. To przede wszystkim opowieść o życiu Zofii- niełatwym, w którym dużą rolę grali rodzice, wojna, a potem mąż. Narracja jej losów przeplata się z obserwacjami jej córek, ich retrospekcjami ale także ukazywaniem czytelnikowi ich obecnych przemyśleń. Kobiety w tej powieści ukazana są jako silne, niezależne jednostki, które na swój sposób borykały się z problemami dotyczącymi własnego rozwoju czy związków. Nie do końca potrafią się wyzbyć żalu za przeszłość- za dzieciństwo, za odebrane szanse, za niesprawiedliwość, którą napotykały na swojej drodze w ich mniemaniu nazbyt często. Zwłaszcza w córkach Zofii wciąż tkwi wiele pretensji, głównie do matki i nieokiełznane poczucie braku miłości, takiej, jaką w ich ocenie powinny w życiu otrzymać. W swoich prywatnych światach grały różne role- opiekunek, idealnych pociech, wielkich rozczarowań, rodzicielek, kobiet szukających spełnienia i akceptacji, tęskniących za czymś, czego nie potrafiły określić. Niespełnione marzenia, utracone miłości, zduszone aspiracje- to wszystko nadal je w jakiś sposób prześladuje. Tylko czy warto pielęgnować w sobie te bolesne i nie dające się zmienić wspomnienia, zamiast cieszyć się tym, co dane im obecnie? To jedna z takich książek, która niepozornie wdziera się w umysł czytelnika i zachęca do przemyśleń na wiele, bardzo życiowych tematów, w których możemy odnaleźć cząstkę własnych wątpliwości i z całą pewnością przypadnie do gustu miłośnikom takich powieści.
Lubię książki, w których teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Gdy wracamy do minionych lat by lepiej poznać bohaterów, ich życie, troski, nadzieje.
I taka też jest "Przystań w Sosnowej Polanie".
To opowieść o więzach rodzinnych, tych łączących matkę i córki. To trudne relacje, naznaczone pretensjami, żalami, urazami.
Gdy bohaterki patrzą na siebie i swoich bliskich z perspektywy czasu, próbują dociec co tak naprawdę sprawiło, że więź matki z córkami była daleka od ideału. Czują, że nie łączyła je miłość, że ich stosunki były ledwie letnie, nie takie jakie powinny łączyć tak bliskie osoby.
Siostry są rozgoryczone, pełne żalu i niespełnionych ambicji. Uważają, że nie otrzymały w rodzinnym domu wsparcia a matka wręcz uniemożliwiła im spełnienie marzeń.
Rodzina to czasem nasze wielkie rozczarowanie, gdy nie czujemy się kochani, gdy nasze potrzeby są lekceważone a plany i marzenia wyśmiewanej. Czujemy wtedy zawód. Bo gdzie jak nie w rodzinie powinniśmy dostać pomoc, kto jak nie najbliżsi są od tego, by wyciągnąć pomocna dłoń.
Gdy w sercu mamy żal trudno nam utrzymywać dobre stosunki z najbliższymi.
Autorka stworzyła niezwykle emocjonujacą opowieść, taką która wciąga od pierwszych stron i nie pozwala się od niej oderwać.
Przyznam, że szczególnie podobało mi się używanie przez autorkę gwarowych wyrażeń. Wiele z nich pamiętam ze swojego dzieciństwa. A oprócz tego czytając poczułam wręcz smak jednej z zup z przeszłości....ja też zajadałam się zalewajką, gdy babcia mi ją przygotowywała. Dziękuję za ten kulinarny wehikuł czasu.
Opowieść o chłopcu i jego rasowym kocie Leonie w formie kilkunastu historyjek o wspólnych przygodach w domu, w czterech ścianach, i podczas wielu podróży...
Łucja, historyk sztuki z Warszawy, po wielu latach postanawia ponownie pojechać do Bułgarii. Kiedyś przeżyła tam wielką miłość, która trwała kilka lat...
Życie jest tragiczne wcale nie dlatego, że bywa straszne i podłe, ale że jest również wspaniałe i przyjemne, chociaż nie dla wszystkich.
Więcej