Czasami prawda niszczy wszystko...
Jędrek codziennie mierzy się ze śmiercią brata. Pracując jako ratownik górski, próbuje odkupić swoje grzechy, które doprowadziły do tej tragedii. Marzy, aby w końcu o wszystkim zapomnieć i wyjść w góry bez poczucia winy, jednak ktoś ma wobec niego inne plany...
Tajemnicza wiadomość sprawia, że Jagna po latach wraca do skutej lodem tatrzańskiej wsi. Ktoś chce, aby 23 grudnia o 18.00 jeszcze raz stanęła na szczycie Rysów, gdzie zginął jej chłopak.
Co wydarzyło się dwanaście lat wcześniej?
Czy Jagna znajdzie siłę, aby poznać prawdę i wyjawić własne sekrety?
Czy Jędrek zaakceptuje to, co było przed nim ukryte przez tyle lat?
Anna Olszewska
Z wykształcenia prawniczka, z zamiłowania pisarka. Jej wcześniejsze powieści Moja irlandzka piosenka i Dziewczyna z fotografii zyskały jej liczne grono czytelników. Zachęcona tym faktem kontynuuje przygodę z pisaniem. Najlepiej odnajduje się w świecie uczuć, stąd potrzeba wymyślania historii, w których miłość gra pierwszoplanową rolę.
Wydawnictwo: Zwierciadło
Data wydania: 2022-01-26
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 272
Życie nauczyło mnie, że marzenia powinny pozostać tylko snami, na które można pozwolić sobie od czasu do czasu.
"Ruszyliśmy w dół. Śnieg sypał coraz bardziej. Nie dostrzegałam już śladów, które zostawiliśmy, wchodząc na górę. Krajobraz się zamazywał. Nie było już wydeptanej drogi. Nie było kamieni, korzeni drzew, nierówności. Wszystko zakryła lodowata biel. Nie rozumiała, dlaczego jeszcze przed południem wprawiała mnie w zachwyt. Teraz była przerażająca."
"Przełęcz snów" jest moim pierwszym spotkaniem z Anną Olszewską, miałam w planie co prawda inną jej książkę autorki ("Dziewczyna z fotografii"), lecz jest kolejka w bibliotece. Zatem wypożyczyłam tę książkę, gdyż mam część drugą tej serii "Dolina przebudzenia", którą wygrałam w konkursie.
Ta seria zachwyca okładkami, które wręcz przyciągają wzrok i aż chce się wziąć do ręki książkę i zagłębić się w klimatyczną górską atmosferę.
Od pierwszych stron książki czuć jakieś napięcie, które z rozdziału na rozdział coraz bardziej potęguje, ta że trudno odłożyć książkę.
Narracja prowadzona jest dwuosobowa oraz w dwóch ramach czasowych. Pozwala nam to na dokładniejsze poznanie bohaterów jak również tego, co wydarzyło się dwanaście lat temu a konsekwencje tamtych wydarzeń bohaterzy ponoszą w czasie teraźniejszym.
Poznajemy historię przyjaźni a potem miłości trójki przyjaciół z małej górskiej miejscowości. Jędrek jest ratownikiem górskim, ratuje ludzi próbując zapomnieć o tym, że przed laty zginął w górach jego starszy brat Staszek. Idąc na akcje ratunkową zauważa w swojej szafce dziwną wiadomość.
Jagna, która dwanaście lat temu po śmierci Staszka wyjechała za granicę i mieszka teraz w Amsterdamie, również otrzymała wiadomość. Na tych kartkach jest informacja, że mają 23 grudnia o godzinie 18-tej wejść na Rysy, tam gdzie zginął Staszek...
Ta wiadomość jest tak bulwersująca, że Jagna wraca do rodzinnego domu, chociaż nawet na pogrzeb babci, która ją wychowała, nie przyleciała.
Po dwunastu latach ponownie spotyka się z Jędrkiem w ukochanych górach.
Oboje zastanawiają się nad tym, kto i dlaczego podrzucił im te wiadomości. Decydują się na wyjście w góry, bo chcą dowiedzieć się prawdy, tym bardziej, że oboje czują się winni tej tragedii. Przyjaźń trójki bohaterów zachwiała się, bo obaj bracia kochają dziewczynę a ona również pokochała ich obu...
Taki miłosny trójkąt nie ma przyszłości i w zasadzie nie powinien się zdarzyć, ale na miłość przecież nie ma lekarstwa.
Gdy Jagna z Jędrkiem docierają w miejsce, gdzie stracili z oczu Staszka, dziewczyna w śniegu znajduje plecionkę, którą miał na ręku w dniu zaginięcia...
"Uśmiechnęłam się szeroko, zadowolona, że zaakceptowali mój pomysł.
Trzy bransoletki przyjaźni.
Po jednej dla każdego z nas..."
Skąd się tam wzięła? Kto ją podrzucił i dlaczego? Co tak naprawdę wydarzyło się dwanaście lat wcześniej? Jagna i Jędrek nawet nie podejrzewali, że chcąc wyjaśnić sprawę sprzed wielu lat, wywołają jednocześnie lawinę niespodziewanych zdarzeń.
Autorka budując napięcie wyzwala wiele emocji, chociaż chwilami fabuła jest nieco przewidywalna, to jednak jest trochę skrywanych tajemnic, które odkrywamy stopniowo do samego końca.
Zachęcam do lektury, a ja wezmę się za część drugą tej historii, gdyż autorka zostawiła intrygujący wątek bez rozwiązania...
„nie można popełniać dwa razy
tego samego błędu”
Każdy z nas popełnia błędy, podejmuje decyzje, które mają wpływ na nasze życie. Niektóre z nich są mają pozytywne skutki, ale bywają takie wybory, które naznaczają nas bagażem trudnych doświadczeń i wspomnień, od których chcemy uciec. Tak było w przypadku Jagny Byrcyn, bohaterki książki „Przełęcz snów”, która po 12 latach nieobecności wraca do Brzegów, swej rodzinnej tatrzańskiej wioski, by w przeddzień Wigilii udać się w miejsce, gdzie zginął jej ówczesny chłopak. Obecnie mieszka w Amsterdamie od 6 lat, ale widokówka, którą znalazła w witrynie swojego sklepu skłoniła ją do przyjazdu do Polski.
Taką samą pocztówkę otrzymał Jędrek Roj, który dwanaście lat temu stracił brata, Staszka. Tak się złożyło, że Staszek był właśnie tym, z którym Jagna planowała przyszłość. On nie spodziewa się, że zadanie, wyznaczone przez kogoś na dziwnej pocztówce sprawi, że przeszłość ponownie zapuka do jego drzwi i wywoła istną lawinę zdarzeń.
Jędrek codziennie zmaga się z konsekwencjami ludzkiej nieuwagi, czasem bezmyślności i dramatami, gdyż jest ratownikiem górskim. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a pogoda nie sprzyja górskim wyprawom. Mimo to Jagna chce udać się na Rysy, by odkryć tożsamość nadawcy wiadomości. Wszystko jakby sprzysięgło się przeciw jej planom a do tego nie jest mile przyjęta przez siostry, zwłaszcza najstarszą, Martę, która odnosi się do niej oschle i nieprzyjaźnie. Jakoś trudno było i mnie polubić główną bohaterkę, gdy zaczęłam poznawać jej historię, gdyż to, co obecnie się dzieje, jest konsekwencją jej wyborów przed 12 laty. Jej postępowanie było nie raz irytujące, zarówno w sposobie myślenia, jak i zachowania. Zdziwiła mnie chociażby scena, gdy idzie (w szpilkach!) po oblodzonej ścieżce do nielubianej ciotki Jagny niosąc tort, więc nie trzeba było długo czekać na efekt. Już sam fakt przyjazdu w nieodpowiednim obuwiu w góry zimą wydaje się mało poważny, tym bardziej, że Jagna przecież pochodzi z Tatr.
Dzień przed wyznaczoną na pocztówce datą, Jędrek bierze udział w akcji ratowania chłopca, który spadł z grani. Na szczęście udaje się go uratować, ale dowiadują się, że razem z chłopcem była Laura, jego siostra, więc na drugi dzień ponownie ratownicy ruszają w góry. W pewnym momencie Jędrek dostrzega idącą szlakiem na Rysy kobiecą sylwetkę. Okazuje się, że to Jagna ruszyła na miejsce spotkania, więc postanawia do niej dołączyć. Gdy docierają na miejsce, czeka ich tam niespodzianka, która niczego nie wyjaśnia. Wręcz przeciwnie, staje się początkiem szukania odpowiedzi i nieoczekiwanych zwrotów akcji.
„Przełęcz snów” zwróciła moja uwagę okładką, na której widać górski krajobraz, więc wiadomym było, że właśnie on będzie tłem wydarzeń w tej powieści. Na początku trochę irytowało mnie to, że autorka niezbyt jasno i klarownie wprowadza czytelnika w tę historię. Przede wszystkim brakowało informacji, co dokładnie było na kartkach pocztowych, które otrzymali bohaterowie. Wprowadzenie było z tych, których nie lubię, gdyż miałam wrażenie, że tylko autorka wie, co się za tym kryje. Na szczęście już wkrótce wszystko zaczęło się stopniowo wyjaśniać, a tym samym wciągnęła mnie ta historia całkowicie. Dałam się ponieść wydarzeniom, którym towarzyszyły różnorodne emocje.
Ciekawostką jest zmienna narracja, która w przypadku Jagny i wydarzeń z przeszłości prowadzona jest w pierwszej osobie, natomiast Jędrka w trzeciej. Wydawało mi się to niepotrzebną komplikacją, ale potem, w kontekście dalszych wydarzeń i niezwykle dynamicznego finału, okazało się dobrym zabiegiem.
Uroku całości dodają opisy zimowych klimatów tatrzańskich szlaków, użycie góralskiej gwary w przypadku niektórych osób, a do tego autorka daje poczuć góralską kulturę, zwyczaje i wierzenia. Świetnie też zostało ukazane zarówno piękno górskich krajobrazów, ale też niebezpieczeństwo czyhające na nierozważnych turystów, co wprowadza dodatkowe napięcie, gdyż mamy możliwość uczestniczyć w akcjach ratowniczych, które nie zawsze kończą się szczęśliwym zakończeniem.
Miałam już okazję przeczytać inną powieść pani Anny Olszewskiej. Było to dwa lata temu, gdy, także z propozycji Sztukatera, wybrałam książkę pt.: „Dziewczyna z fotografii”. Wówczas byłam zauroczona zarówno okładką, jak i treścią, więc z ciekawością sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki, czego nie żałuję. Znalazłam informację, że „Przełęcz snów”, miała być jednorazowym opowiadaniem osadzonym w zimowych, górskich plenerach. Z czasem historia zaczęła żyć swoim życiem i tak powstała książka, która w założeniu miała być jednotomową powieścią. Jednak zakończenie aż prosiło się o kontynuację, więc kolejne wydarzenia możemy poznać w części drugiej pt. „Dolina przebudzenia”.
Egzemplarz książki otrzymałam od portalu Sztukater
„Za górami, za lasami, za dolinami;
Pobili się dwaj górale ciupagami;
Hej górale nie bijta się;
Ma góralka dwa warkocze, podzielita się (..)”*
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny Olszewskiej i kolejne wyjście z czytelniczej strefy komfortu :)
„Przełęcz snów” to historia braci, Jędrka i Staszka oraz Jagny. To historia miłosnego trójkąta, który nie powinien zaistnieć i historia tragedii, która nie powinna się zdarzyć. Błędne decyzje, niewypowiedziane słowa, poczucie winy i skrywane tajemnice sprawiły, że Jagna wyjechała z Brzegów i zerwała kontakty z bliskimi. Jednak po 12 latach, za sprawą tajemniczej wiadomości, postanowiła wrócić w rodzinne strony i wyjaśnić przeszłość. Skonfrontować się Jędrkiem i rozwiązać sprawę zagadkowej śmierci Staszka. Czy uda się dociec, co naprawdę wydarzyło się na Rysach 12 lat temu w Wigilię? Czy braterską zdradę da się wybaczyć? Czy istnieje szansa zadośćuczynienia przeszłości? Na te i wiele innych pytań Jagna usiłuje znaleźć odpowiedź, narażając życie i bezpieczeństwo własne i innych.
Mimo że trochę nie wstrzeliłam się w klimat, bo na zewnątrz panuje iście tropikalna aura, a akcja książki rozgrywa się w zimie, w skutej lodem i śniegiem małej miejscowości w Tatrach, to całość historii bardzo przypadła mi do gustu. Przepiękne, górskie plenery, ośnieżone Tatry, akcje ratownicze TOPR, a pośród tego tragedia mrożąca krew w żyłach i gorące uczucie zdolne stopić każdy lód. Amatorzy emocji znajdą w tej książce wszystkie możliwe: od młodzieńczych ekscytacji i zabijającego poczucia winy, przez żal, smutek, wątpliwości, poczucie przegranej, a także moc namiętności i miłości, które nigdy nie umierają. Autorka napisała tę powieść z pasją i zachwycającą lekkością pióra, szczególnie pięknie oddała powagę i potęgę Tatr, akcje ratownicze i wspinaczkowe wydawały się wiarygodne, chociaż nie do końca rozumiałam niektóre skróty myślowe, z których wynikało, że wejście na Rysy w ziemie to piece of cake i wystarczą na to 2 godziny, a za 3 kolejne można być już na dole. Moją uwagę zwrócił jeszcze nieco niedorzeczny fakt, gdzie doświadczony ratownik górski, który powinien znać zachowania zwierzyny żyjącej w górach, zastanawia się, czy przypadkiem niedźwiedź nie podszedł do domu w poszukiwaniu jedzenia… Naprawdę? Niedźwiedź w grudniu, w środku mroźnej zimy? Czy przypadkiem misie nie przesypiają zimowego czasu?
Pomysł na fabułę uważam za niesztampowy, a historię za niebanalną. Autorka za pomocą wielu pojedynczych, niedopowiedzianych zdań utrzymała odpowiednie napięcie i ciekawość czytelnika. Mam nadzieję, że powstanie jakaś część druga, ponieważ zakończenie jakie Anna Olszewska zaserwowała czytelnikowi niczego nie wyjaśnia, a wręcz przeciwnie – stawia kolejne pytania. Jest tutaj jeszcze wiele do powiedzenia, a ja bardzo chciałabym poznać ostateczny finał tej historii…
Na koniec zacytuję moją koleżankę, która niemal o każdej przeczytanej książce mówi to samo: dobrze się czytało :)))
* pieśń ludowa.
Jędrek pracuje jako ratownik górski, jest to sposób na odkupienie win, ponieważ mężczyzna od dwunastu lat każdego dnia mierzy się ze śmiercią brata - Staszka.
Jagna po latach przyjeżdża do Tatrzańskiej wsi, a wszystko za sprawą tajemniczej wiadomości. Co wydarzyło się dwanaście lat temu na Rysach? Jakie tajemnice skrywa Jagna?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i bardzo żałuję, że do tej pory nie miałam okazji czytać innej powieści Pani Ani. Jestem po prostu zachwycona tą historią - bije z niej realność, ma świetną i niezwykle wciągająca fabułę oraz prawdziwych, pełnokrwistych bohaterów, którzy nie są idealni, a takich właśnie lubię najbardziej!
Myślę, że każdy z Nas znajdzie chociaz cząstkę siebie w Jędrku, Jagnie bądź drugoplanowych bohaterach, których tutaj nie brakuje, a którzy mają znaczący wpływ na tą historię.
Autorka w genialny sposób przelała na kartki swojej powieści niepowtarzalny górski klimat, ukazała jak góry potrafią być piękne, ale również bardzo niebezpieczne.
Jędrek i Jagna otrzymują tajemniczą wiadomość i kiedy spotykają się w wyznaczonym miejscu, znajdują coś co diametralnie może zmienić ich życie. Wspólnie pragną rozwikłać zagadkę, jednak na ich drodze stanie naprawdę wiele nieoczekiwanych przeciwności losu, a gdy na jak wyjdą tajemnice z przeszłości już nic nie będzie takie oczywiste.
Emocje aż wylewają się z kart tej powieści, a ja przeżywałam wszystko z Jagną oraz Jędrkiem, bardzo im kibicowałam.
Autorka udowadnia, że brak szczerej rozmowy, zawiść oraz zazdrość mogą odmienić życie człowieka oraz doprowadzić do tragedii.
Kompletnie nie spodziewałam się takiego zakończenia, jestem naprawdę pod wrażeniem! Mam jednocześnie nadzieję, że autorka pokusi się o napisanie dalszych losów bohaterów, bo pozostawiła mnie z szokiem wymalowanym na twarzy i szybciej bijącym sercem! Moja ocena to 9/10!
Wiecie zapewne, że od jakiegoś czasu uwielbiam czytać książki, których fabuła dzieje się w górach (głównie w Tatrach). Był to jeden z powodów, dla których sięgnęłam po ,,Przełęcz snów" Anny Olszewskiej. Książki zapowiadającej się dość nostalgicznie. Przede wszystkim chciałam zanurzyć się w historię, która przeniesie mnie do moich ukochanych gór. Przeniesie mnie do miejsc, które pokochałam od pierwszego wejrzenia. A jeśli przy tym fabuła okazałaby się wyjątkowo ciekawa, tym większy plus dla tej powieści. Jakie są zatem moje wrażenia po przeczytaniu tej książki?
Brat Jędrka - Staszek zginął tragicznie w górach. Chłopak codziennie mierzy się z tą stratą mając dodatkowo poczucie winy. Pracuje jako ratownik górski próbując tym samym zwalczyć wyrzuty sumienia. Liczy, że pewnego dnia wszystko się ułoży, a on będzie mój ze spokojem wyjść na szlak bez myślenia o przeszłości. Los ma jednak inne plany. Tajemnicza wiadomość sprawia, że do domu rodzinnego wraca Jagna - dawna przyjaciółka Jędrka i dziewczyna jego brata. Ktoś chce, aby Jagna stanęła w przeddzień wigilii Bożego Narodzenia na szczycie Rysów tam, gdzie zginął Staszek.
Co tak naprawdę wydarzyło się kilkanaście lat wcześniej, gdy doszło do tragedii? Czy tajemnicza wiadomość sprawi, że prawda wyjdzie na jaw?
Nie ukrywam. Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony, jak już wcześniej napisałam, moje ukochane Tatry plus fabuła okazała się intrygująca i zaskakująca. Z drugiej strony postępowanie głównej bohaterki, jej niezdecydowanie, jakieś takie użalanie się nad swoim położeniem bardzo mnie zniechęcało. Rozterki miłosne z góry skazane na porażkę. Do tego próba oszukania przeznaczenia, gdzie od zarania dziejów wiadomo, że prawda zawsze wychodzi na jaw. A im później do tego dochodzi, tym więcej owa prawda niszczy. Dodatkowo, akcja dzieje się w małej mieścinie, gdzie każdy każdego zna i każdy o każdym wie wszystko. Niestety, główna bohaterka chyba do końca (niekoniecznie chodzi tu o koniec książki) łudziła się, że wszystko jakoś się ułoży bez konsekwencji. Dość mocno mnie to irytowało.
Niemniej, na plus jest zdecydowanie sama fabuła. Pomijając w mojej ocenie wątek miłosny, bo za takimi trójkątami nie przepadam (jakkolwiek by to nie zabrzmiało). W tej historii króluje element mrocznej tajemnicy, która poniekąd się wyjaśnia na sam koniec. Żeby nie było jednak tak oczywiście, autorka wprowadziła pewien zwrot akcji, przez który po prostu nie można nie chcieć sięgnąć po kolejny tom.
,,Przełęcz snów" to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Anny Olszewskiej. I chociaż ta powieść nie do końca spełniła moje oczekiwania, z czystej ciekawości sięgnę po kolejny tom. Liczę, że Jagna nie będzie mnie już tak drażnić, jak w teraz.
Nad Zalewem Czorsztyńskim górują dwa zamki, jednak to nie one rzucają cień na taflę jeziora. Stara osada na półwyspie Stylchyn skrywa tajemnice okolicznych...
W pienińskich lasach, u podnóża Zamkowej Góry żył pustelnik. Legenda głosi, że sypiał w drewnianej trumnie, a jego kolekcja świątków przyciągała do samotni...
W jej oczach przez chwilę błysnęły łzy, ale szybko nad nimi zapanowała. Cała ona. Nawet na chwilę nie opuszczała gardy.Chyba tylko ten jeden raz na Rysach...
Więcej