DWA PRZECIWIEŃSTWA STAJĄ SIĘ SOJUSZNIKAMI, BY OSZUKAĆ SWOICH SWATAJĄCYCH PRZYJACIÓŁ W OSZAŁAMIAJĄCEJ HISTORII INSPIROWANEJ KOMEDIĄ SZEKSPIRA WIELE HAŁASU O NIC.
Jamie Westenberg i Bea Wilmots nie mają ze sobą nic wspólnego poza katastrofalnym spotkaniem i zrozumieniem, że nie mogliby być dla siebie bardziej nieodpowiedni. Ale gdy ich przyjaciele bawią się w Kupidyna i podstępem organizują im randkę, Jamie i Bea dochodzą do wniosku, że łączy ich coś jeszcze - pragnienie zemsty. Szybko obmyślają plan - będą randkować na niby i przekonają kombinatorów, że są w sobie szaleńczo zakochani. Po wszystkim zerwą i zniszczą ich nadzieje, co raz na zawsze zakończy próby swatania. By przekonać wszystkich, że się w sobie zakochali, Jamie i Bea będą musieli bezbłędnie wcielić się w swoje nowe role. Lecz gdy zbliża się ostatni akt, a odgrywanie zakochanych nigdy nie było łatwiejsze, zaczynają się zastanawiać... A może strzała Kupidyna wcale nie chybiła? Może przeciwieństwa naprawdę się przyciągają?
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2024-02-21
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 448
Tytuł oryginału: Two Wrongs Make a Right
Tę książkę otrzymałam już jakiś czas temu. Jednak tyle mam ostatnio czytania, że wzięłam się za nią dopiero dwa dni temu i mogę stwierdzić, że to jest fantastyczna pozycja. Choćby dlatego, że autorka ukazała dziewczynę w spectrum autyzmu, której w życiu prywatnym wcale to nie przeszkadzało.
W życiu jest tak, że ludzi coś do siebie przyciąga. Czasami jest to pasja, czasami wspólny pogląd na świat, albo chęć... No właśnie chęć czego? Co przyciągnęło do siebie Beę i Jamiego?
,,Przeciwieństwa się przyciągają" Chloe Liese to pozycja, która czyta się przyjemnie i bardzo szybko. Cała intryga uknuta przez bohaterów zarówno wywołuje uśmiech na twarzy, jak i w pewnych momentach niedowierzanie. Relacja tych bohaterów zmienia się diametralnie. Co z początku miało być tylko pewnym zakładem i celem, na końcu okazuje się czymś przyjemniejszym i bardziej ekscytującym.
Autorka potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika. Dość lekki przekaz treści plusuje w momencie, kiedy potrzebujemy czegoś delikatnego do poczytania. Idealna na odprężenie. Może mnie nie zaskoczyła, może nie było jakiegoś wielkiego wow, ale była naprawdę przyjemna i ciekawa. Nie każda książka musi być mega emocjonująca. Czasami potrzebne są takie jak ta.
Okładka urocza i barwna, chyba zgodzicie się ze mną?
Czytaliście? Macie w planach?
Są przeciwieństwami.
On kocha zasady i regulaminy. Ona ma artystyczną duszę i nie lubi porządku.
On uwielbia herbatę. Ona kocha kawę.
On lubi rutynę. Ona sieje chaos.
Ani trochę do siebie nie pasują, jednak ich przyjaciele postanowili ich zeswatać.
"Nigdy nie sądziłem, że mógłbym pokochać kogoś, kto się tak ode mnie różni. Że dwie tak inne osoby mogą się ze sobą dobrze czuć, że to będzie takie właściwe"
Ich pierwsze spotkanie nie było najlepsze. Oboje nie pokazali się od najlepszej strony.
Jamie i Bea to totalne przeciwieństwa. Jedno ma artystyczną duszę, drugie kocha porządek. Jednak było wiele rzeczy, które ich łączyły. Oboje uwielbiali szachy i związane z tym żarty (ten element książki bardzo mi się spodobał). Oboje byli leworęczni. Oboje nie lubili tłumów i źle się czuli wśród obcych. Lubią razem pomoczyć, a cisza nie jest dla nich kłopotem.
Jednak zawsze pojawiało się pytanie: a co jeśli...? Oboje mieli wiele obaw. Bea ciągle myślała i tym, że w pewnym momencie jej problemy mogą okazać się kłopotliwe, a Jamie będzie miał tego po prostu dość. Z kolei on stale miał poczucie bycia niewystarczającym.
"-Czy wiesz, że Raki i Koziorożce to idealne dopasowanie?
-Tak. Przez to, że są znakami przeciwstawnymi, mają uzupełniające się przyciągnie."
Początkowo pomysł zeswatania ich odebrali jako coś złego. Coś, co sprawiło im przykrość, dało im również wiele radości. W efekcie przyniosło pozytywny skutek. Szczerze mówiąc ich relacja była prosta i nieskomplikowana, ale przy tym urocza. Miało w sobie to coś, dzięki czemu tak mi się podobała.
Autorka na początku książki napisała, że jest to autentyczna i przyziemna historia. I faktycznie takie odniosłam wrażenie. Mimo że zostały tutaj poruszone tematy autyzmu, przemocy psychicznej czy stanów lękowych, całość została przedstawiona w bardzo lekki sposób. Zostało to wpasowane w fabułę, tak by nie przytłoczyć czytelnika. Jednocześnie nie zostało spłycone czy potraktowane powierzchownie.
Czy polecam? Tak, jest to lektura na jedno czy dwa popołudnia, ale miło spędziłam z nią czas?
"Przeciwieństwa się przyciągają" to romans inspirowany dziełem Szekspira "Wiele hałasu o nic".
Książka porusza różne trudne tematy. Przeczytamy tutaj o toksycznych relacjach, problemach rodzinnych, autyzmie. Była to ciekawa lektura. Chwilami nie mogłam się od niej oderwać, a czasami musiałam ją odłożyć bo miałam dość.
Początkowo ten tytuł nie za bardzo przypał mi do gustu. Bohaterowie byli sztuczni, nie było między nimi chemii, byli sztywni i niepotrzebnie chamscy - tylko po to aby wytłumaczyć początkową niechęć. Totalnie nie rozumiałam tego zachowania. Było po prostu nużące.
Na szczęście jakoś od połowy historia stała się naprawdę fajna i wciągająca. Bohaterowie zyskali głębi, zostały rozwinięte różne problemy. To się naprawdę dobrze czytało. Dzięki temu książka zachęcała również do przemyślenia sobie kilku tematów.
Niestety zakończenie było rozczarowujące. Zostało według mnie źle poprowadzone. Normalna reakcja Jamiego została zbagatelizowana i potem został poświęcony, że to on musiał zrozumieć rozterki Bei, chociaż to ona źle postąpiła. Byłam w szoku, choć muszę przyznać, że ta postać kobieca od początku nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Potem, rzeczywiście było z nią lepiej, myślałam, że nawet ją polubię. Ale wyszło jak wyszło. Ona twierdziła, że mówi co myśli, ale ona czasami po prostu obrażała innych bez żadnego powodu. Zakończenie też było przesadzone. W skrócie, mimo wszystko, nie polubiłyśmy się.
Sama książka jest przez większość czasu ciekawą lekturą. Doceniam kwestie poruszone przez autorkę. Dobrze, że zostały poruszone. Niestety Bea szkodzi tej historii, jest główną bohaterką, więc ma na nią duży wpływ.
Mimo głównej bohaterki, muszę przyznać, że ten tytuł podobał mi się. Nie jest idealny, ale uważam, że jest warty lektury. Jeśli lubicie romanse, myślę, że i ten wam się spodoba!
Przed wami pierwszy tom serii ,,Bracia Bergman" - przezabawny romans frenemies to lovers o gwieździe piłki nożnej i jej gburowatym koledze, pełen młodzieńczych...
Przeczytane:2024-06-30, Ocena: 6, Przeczytałam,
Ta historia jest potwierdzeniem tezy, że przeciwieństwa się przyciągają. To prawda, gdyż ja z mężem to dwa totalne odmieńce, gdzie różni nas cokolwiek, a scalają jedynie dzieci:-) On musi mieć wszystko zaplanowane, ja idę na żywioł. On interesuje się sprawami innych, a mnie w ogóle nie interesują. On kocha jazdę, a ja mam chorobę lokomocyjną. On kocha wszystko, co słodkie, a ja uwielbiam sól, a na słodkie mam uczulenie, bo po nim puchnę:-) On chodziłby całe życie w tym samym, a ja lubię kupować dużo, ale tanio. On kocha oglądać filmy, a ja czytać książki, on śpi na życzenie, a ja muszę mieć do tego ciemne miejsce i ciszę:-) Jednak oboje bardzo kochamy swoje dzieci, a ja się nimi zajmuję:-)
Historia w książce pokazuje, że nie trzeba być idealnym, by ktoś nas zauważył. Czasami wystarczy spojrzenie, jakiś gest i to on sprawia, że o tej drugiej osobie wciąż się myśli. Potwierdziła również, że można być bliźniaczkami, a różnymi jak ogień i woda. Wiem, że taki nie był zamysł autorki, ale idealnie ukazała tutaj działanie wszechświata opartego na manifestacji. Otóż wyobraźcie sobie czwórkę ludzi, gdzie dwoje z nich będąc ze sobą w parze chce zeswatać pozostała dwójkę przekonując ich do tego, że są sobie przeznaczeni. Ich początkowe spotkanie jest mocno niefortunne, każde z pozostałej dwójki ukazuje jak bardzo jest niezdarne i jak ta druga strona nie musi poświęcać jej uwagi. Wychodzą z założenia, że nigdy nie będą razem, lecz by się zemścić na pierwszej parze, udają, że ich ,,miłość" rozkwita, mając w palnie późniejsze dramatyczne zerwanie. Jednak dla wszechświata im bardziej pokazywali, że są razem, tym coraz bardziej ich drogi zaczął splatać, aż kiedy doszli do momentu, gdzie mieli ze sobą zerwać, nagle nie potrafili się na to zdobyć. Próbując przekonać innych o gorącym uczuciu, sami wpadli we własne sidła. Ale czy to oznacza, że ich historia zakończy się szczęśliwie?
Bardzo mnie ta historia wkręciła. Była taka prawdziwa i romantyczna jednocześnie, kiedy on starał się nauczyć ją jednego rytmu tańca. Te słowa, które do niej szeptał były jakby ktoś przejechał mi po twarzy płatkiem róży pozostawiając delikatność motyla, która nie odchodziła nawet po skończeniu książki. Powinna nosić tytuł ,,Rozkochaj mnie w sobie" i byłaby hasłem dla czytelnika, że wszystko się da, tylko trzeba pozwolić, aby mogło się wydarzyć:-)