Marta zajmuje jedną część podmiejskiego bliźniaka. Jej sąsiad Piotr, uroczy i beztroski lekkoduch, zderza się z szokującą niespodzianką. Jego była pojawia się z dzieckiem, torbą i teczką dokumentów: To twój syn, teraz ty się nim zajmij. Nie ma czasu na szok, bo trzeba sobie i dziecku zorganizować życie.
Jak pojawienie się synka odmieni świat Piotra?
Gdzie odnajdzie się matka Piotrusia?
I jaką rolę w życiu chłopca odegra sąsiadka zza ściany?
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 2022-05-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 288
Martwimy się tym, jakie dziecko stanie się jutro, ale zapominamy, że jest kimś dzisiaj. (Stacia Tauscher)
Anna M. Brengos wprowadza w świat Marty i jej sąsiada Piotra. Ich zażyłość dotyczy sąsiedztwa, obydwoje zapracowani, zalatani, pochłonięci rzeczami ważnymi i społecznymi, pewnego dnia w drzwiach Piotra pojawia się jego EX która na progu mieszkania zostawia jego czteroletniego synka Piotrusia. Ten rwąc włosy z głowy nie wie co ma robić z tym ; kłopotem ; zachodzi do swojej sąsiadki która doradza, a z czasem nieświadomie zapuszcza w sercu malca korzenie. Kiedy wszystko zaczyna funkcjonować, powiedzmy normalnie, pojawia się wiadomość od mamusi, która wprowadza lekki zamęt, strach że oto ten mały człowiek który wyskoczył jak ; Filip z konopi ; z którym nauczyli się funkcjonować, kochać, bez którego nie potrafili przed sobą przyznać ile wniosło to małe dziecko, kim ono się dla nich stało do póki nie stanęli przed faktem że mogą je utracić bezpowrotnie. Jak pojawienie się synka wpłynie na życie Piotra? Gdzie podziewa się zatem matka Piotrusia? Jaką rolę odegra sąsiadka i sąsiedzi? Czy to prawda że z rodziną tylko najładniej wychodzi się na zdjęciu?
Opowieść lekka, śmieszna, z nutą refleksji, optymistyczna. Narratorką jest główna postać która roztacza przed czytelnikiem wachlarz emocji, pokazuje jak wpłynęło na nią osobiście fakt jak i dla osób postronnych, jak i na samego ojca dziecko które wypełniło ich życie, każdy dzień, serce, głowę, myśli, kiedy trzeba było zdezorganizować życie, codzienne obowiązki, a Piotruś pokazał im czym jest odpowiedzialność, troska i opieka nad nim, czym może stać się tak nieskładna rodzina, jaka może być fajna, pełna, wystarczy pokochać i dać się kochać a zdobywa się nie tylko jedno serce a kilka naraz. Pozytywnie mnie zaskoczyła, gdyż ma wiele cech które wskazują na patchworkowość, akceptację, tolerancję, ogólną chęć czynienia dobra, pokazuje jak zmagać się w sytuacjach zaskoczenia, będąc w szoku gdzie nie ma miejsca na zastanawianie trzeba wziąć byka za rogi i czynić to co potrafimy najlepiej czyli kochać, pokazuje zmiany jakie zachodzą w bohaterach, jak zbliżają się, jak razem tworzą całość, dopiero chwila kiedy są świadomi utraty malca doprowadza do momentu kiedy zdają sobie sprawę kim są dla siebie. Pełna miłości, ciepła, wrażliwości, magiczna opowieść o dorastaniu, dojrzewaniu , spojrzeniu w głąb siebie. Polecam tę książkę każdemu.
Marta mieszka w bliźniaku, a za ścianą ma uroczego, aczkolwiek dokuczającego jej sąsiada Piotra. Kiedy w jego domu niespodziewanie pojawia się jego była z dzieckiem, oświadczając mu, że to jego syn, którym teraz on ma się zająć jest w lekkim szoku. Oczywiście pomocy szuka u sąsiadki, która jest niezastąpiona i we wszystkim mu pomaga. Czy teraz życie Piotra się odmieni za sprawą syna? I jaką rolę w tym wszystkim odegra Marta?
Czytanie tej książki od początku do samego końca było niezwykłą przyjemnością. Mały, rezolutny Piotruś to chłopczyk, który zawładnął moim sercem. Niezły z niego kombinator, który doskonale wiedział jak zagadać, aby coś dla siebie ugrać. Pomimo swojego wieku, to niezwykle inteligentne i mądre dziecko. Pokochał swojego ojca w mgnieniu oka, ale również i sąsiadka stała mu się niezwykle bliska.
Marta to opanowana, zawsze znajdująca na wszystko rozwiązanie kobieta. Ze swoim sąsiadem wciąż się droczą, ale jedno na drugim zawsze może polegać.
Piotr natomiast pod wpływem syna musi nagle wydorośleć i zacząć myśleć nie tylko o sobie, ale również i o nim. Chce mu zapewnić jak najlepszy byt, choć wielu rzeczy sam musi się dopiero uczyć.
Cała ta trójka bohaterów tak naprawdę tworzy niezły team, dlatego tak dobrze czytało się tę powieść i obserwowało ich życie. Mnie całkowicie kupił mały Piotruś, który momentami potrafił rozbawić mnie do łez, a innym razem znowu zaskoczyć swoją logiką. Aż chciałoby się mieć takiego chłopczyka we własnej rodzinie.
Anna M. Brengos napisała niezwykłą powieść o samym życiu, które mogłoby spotkać każdego z nas. Bo jak sami dobrze wiemy, życie potrafi zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie. Nasi bohaterowie zostają zaskoczeni, ale pomimo tego starają się poukładać jakoś życie, głównie ze względu na małego chłopca, który pojawił się z dnia na dzień. Niby osobno, ale tak po prawdzie to wciąż razem. Niby sąsiedzi, a tak jakby coś więcej. Zarówno Marta jak i Piotr mają niezwykle dobre serca i wielkie pokłady czułości w zanadrzu. Czy w końcu pozwolą sobie na to, aby w ich życiu nie dzieliła ich tylko ściana domu?
Autorka porywa nas w świat, który tak naprawdę nie różni się niczym szczególnym od naszego dotychczasowego. Pozwala nam poznać niezwykłych bohaterów, którzy zostali świetnie wykreowani. Nie są idealni, bo nie ma idealnych ludzi, uczą się na własnych błędach starając się wyciągać z nich własne wnioski. Jesteśmy tutaj również świadkami, jak bardzo dziecko potrafi zmienić bieg naszego życia i wywrócić je niemalże do góry nogami. Dzieci uczą nas, tak samo jak i my je, wzajemnie możemy czerpać korzyści z tej relacji. Kiedy w naszym beztroskim dotąd życiu pojawia się mała, młoda osóbka za którą trzeba wziąć całkowitą odpowiedzialność nic nie jest już takie jak wcześniej. Najpierw jest szok, niedowierzanie, ale z każdym kolejnym dniem zaczynamy sobie uświadamiać, że już nie wyobrażamy sobie życia bez tejże osoby.
"- A jaka jest różnica między urządzaniem przyjęć a przyjmowaniem gości?
- Na przyjęciu najważniejsze jest przyjęcie, a jak się przyjmuje gości, to najważniejsi są goście.
- Czy ty lubisz przyjmować gości?
- Lubię, bo przynoszą prezenty i można jeść ciasto.
- To ciasto jada się tylko, kiedy przychodzą goście?
- Nie, ale wtedy jest więcej niż jedno ciasto. Mogę kawałek?"
Powieść jest napisana lekkim językiem, więc czyta się niezwykle płynnie i szybko. Nie brakuje tutaj emocji, zabawnych momentów, mądrości dziecka oraz zrozumienia i uświadomienia sobie pewnych spraw. Ja jestem zauroczona tą powieścią i tak naprawdę żal było mi się rozstawać z bohaterami. Dodatkowo książka posiada większe litery, co jest dodatkowym ułatwieniem przy czytaniu.
"PIOTR(uś) w pakiecie" to interesująca historia dwóch mężczyzn oraz uroczej sąsiadki. Gwarantuję wam, że jak już zaczniecie czytać nie będziecie mogli się oderwać. Gorąco polecam!
Marta i Piotr znają się od dzieciństwa. Mieszkają obok siebie w podmiejskim bliźniaku. Dogryzają sobie, ale mogą na siebie liczyć w trudnych sytuacjach. Taka właśnie ma miejsce w życiu Piotra. Jego była podrzuca mu kilkuletniego chłopca, twierdząc, że to jego syn i przyszła jego kolej opieki nad nim. Piotr początkowo jest zagubiony, na szczęście Marta szybko dogaduje się z Piotrusiem i pomaga sąsiadowi w przeorganizowaniu życia. Wkrótce mały kradnie serce ich obojga, a przy tym uświadamiają sobie, że łączy ich coś więcej niż opieka nad Piotrkiem.
Fabuła banalna i przewidywalna, bez zaskoczeń i nagłych zwrotów akcji. Ciepła i przyjemna książka, ale czytana bez większych emocji.
Świetna książka o dwójce sąsiadów dziewczynie i chłopaku którzy z początku nie znosili się za bardzo.
Gdy w życiu Piotra pojawia się dziecko które okazuje się jego synem też piotrusiem nagle sąsiedztwo z koleżanką staje się lepsze.
Czy dzięki synowi Piotr zmieni swoje życie z sąsiadką?
,,Pióro" Anny M. Brengos lubię, chociaż nie przeczytałam wielu jej książek, ale te które poznałam, utwierdziły mnie w tym, że sięgnę, po każdą kolejną, która się ukaże na rynku wydawniczym.
Ta książka to lektura lekka, łatwa i przyjemna, taka w sam raz na jeden, dwa wieczory. I chociaż temat będący głównym wątkiem fabuły, a odnoszący się do oddania przez matkę kilkuletniego syna ojcu, który nawet nie miał pojęcia o istnieniu syna, z pewnością nie należy do przyjemnych.
Jednak moim zdaniem, autorka pięknie ,,ubrała" tę historię pozbawiając ją dramatyzmu, a przekazując jako pełną ciepła i empatii.
Początkowa niezręczność świeżo upieczonego tatusia, żyjącego do tej pory na całkowitym luzie korzystając z beztroski singla, powoli przemienia się w odpowiedzialność, której nie jest łatwo się nauczyć. Na szczęście w pobliżu znajduje się sąsiadka będąca podporą w dzień i w nocy, myśląca logicznie i mająca zawsze przydatne rady.
Jak to mogło być możliwe, że mieszkający drzwi w drzwi młodzi ludzie, wspierający się na każdym kroku i mający do siebie bezgraniczne zaufanie nie zostali dotąd parą? Brak tej przysłowiowej ,,chemii", czy po prostu dominacja przyjacielstwa nad czymś poważniejszym?
Czasami ludzie zastanawiają się nad tym czy może istnieć czysta przyjaźń między kobietą a mężczyzną, taka bez uniesień emocjonalnych, bez wysyłanych w swoje strony fluidów, czy seksualnych podtekstów. Wydaje mi się, że może, tylko czy będzie trwała zawsze?
Pojawienie się syna Piotra reorganizuje życie zarówno ojca jak i jego sąsiadki, która jest na każde zawołanie obu Piotrów. Przyznam szczerze, że chociaż przednio się przy tej lekturze bawiłam, to zachowanie Marty momentami nieźle mnie wkurzało. Czasami miałam ochotę krzyknąć: hej! Marta, gdzie się podziała Twoja asertywność?!
A duży Piotr, moim zdaniem zbyt często przeginał zrzucając odpowiedzialność za opiekę nad synem na inne osoby.
Ale i tak uważam, że ,,Piotr(uś) w pakiecie" jest całkiem miłą lekturą, w której znajdziecie wiele ciepła, humoru, a czasami nawet momenty wzruszenia.
Styl jakim pisze autorka jest ładny i przyjemny w czytaniu, tak że brnie się w fabułę bez uczucia znudzenia.
Mały Piotruś zapewne skradnie serce niejednej czytelniczce, chociaż ja dość często zastanawiałam się nad tym jaką osobą była jego mama, że chłopiec za nią nie płakał i nie tęsknił. Bo to, że prawie od pierwszego dnia pokochał sąsiadkę ojca i jego tymczasową opiekunkę to wcale mnie nie dziwiło, ponieważ kobieta wyjątkowo potrafiła zająć się dzieckiem. Takiego daru jaki miała Marta niestety nie posiadają wszystkie kobiety.
Ciekawa jestem ilu panów poradziłoby sobie w sytuacji, w której znalazł się Piotr.
Myślę, że ta książka, chociaż napisana z lekkim przymrużeniem oka jest świetną lekcją dla tych, którzy muszą zmierzyć się z takim problemem. Jest bowiem wiele związków, w których łączą się ludzie mający doświadczenie w wychowaniu dzieci z tymi, którym nie było to dane.
Trudny i poważny temat ktoś inny mógłby przedstawić bardzo dramatycznie, tutaj został on pokazany z tej lepszej, pełnej nadziei na pozytywne zakończenie. Bo przecież z każdej sytuacji można wybrnąć w pozytywny sposób.
POLECAM tę książkę z czystym sumieniem nie tylko paniom, ale i panom. Jako ciekawostkę dodam, że mogą tę lekturę przeczytać nawet osoby mające problemy ze wzrokiem, ponieważ wydana została jako WIELKIE LITERY, a to dla mnie było ogromnym ułatwieniem czytania, ponieważ bez okularów, to ja już niczego nie przeczytam.
Jeżeli szukacie ciepłej, pełnej dobrego humoru powieści obyczajowej, to myślę, że ta będzie idealna.
Pojawienie się dziecka na świecie powoduje, że nasze życie przewartościowuje się. Zmienia się o 180 stopni i już nie jesteśmy panami własnego czasu, ale musimy go dzielić z małą istotką. Jak myślicie? Jak się czuł Piotr gdy z dnia na dzień jego była pojawia się pod drzwiami z dzieckiem i oznajmia mu, że ,, to twój syn, teraz Ty się nim zajmij".
Duży Piotr do tej lekkoduchem i beztroskim człowiekiem i nagle musi zmienić swoje przyzwyczajenia i swoje otoczenie. Jak się odnalazł w nowej rzeczywistości?
Mały Piotruś to bystre i mądre dziecko, które jest ciekawe świata. Zadaje wiele pytań i na wiele pytań zna również odpowiedź.
A co się stało z matką? Czy wróciła po syna? Jeśli chcecie dowiedzieć się kto to Tusia i jaką rolę odgrywa w życiu małego chłopca? Przekonajcie się sami.
Książkę jest lekka i przyjemna. Czyta się bardzo szybko, ponieważ nie jest gruba, a do tego posiada powiększone litery. Autorka posługuje się łatwym językiem. Jednak czegoś mi brakowało w tej historii. Nie dostarczyła mi emocji, na które czekałam po przeczytaniu pierwszych stron o tym, że nagle dorosły mężczyzna musi zmienić wiele w swoim życiu i odnaleźć się w nowym ładzie. Brakowało mi tu trochę bardziej rozwiniętego wątku Marty i opisu uczuć jakie rodziły się w młodym tatusiu. Odniosłam wrażenie, że facet za szybko przyjął do wiadomości fakt, że ma dziecko. Ale to są moje odczucia, może Wy będziecie mieć inne, bo pomimo wszystko polecam tę książkę na letnie wieczory.
Polecam wam z całego serca książkę "PIOTR(uś) w pakiecie. Jest to idealna lektura na poprawę humoru. Wypowiedzi Piotrusia rozbawią nie jednego ponuraka. Ja świetnie bawiłam się czytając o perypetiach Piotra, Piotrusia i Marty.
A sposoby radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, no pierwsza klasa. Najbardziej spodobała się mi scena z operacją misia. Kto i dlaczego operował ukochanego misia? Odpowiedź znajdziecie w książce.
Autorka w lekkiej, humorystycznej formie pokazała jak traumatycznym wydarzeniem w życiu dziecka jest jego porzucenie przez rodzica. W przypadku Piotrusia jest to tym boleśniejsze, bo zrobiła to matka. Dziecko stara się zrozumieć co się wokół niego dzieje i w tym zadaniu dzielnie pomaga mu Marta oraz jego tata. Nie raz zakręci się wam łza w oku i będziecie mieli ochotę potrząsnąć bohaterem. Którym? To zostawiam wam. Ja miałam ochotę nie tylko potrząsnąć, ale i udusić matkę Piotra, która uznała że jest za młoda na babcię i za bardzo to wnuk ją nie interesuje. Straszna kobieta, która widzi tylko własne potrzeby.
Marcelina Żurowska całe życie czuła się jak spinka przy krawacie swojego męża, sławnego adwokata. Polonistka z zawodu, malarka i żeglarka z zamiłowania...
Rodzina Nowaków, chcąc odpocząć od interesów i miejskiego gwaru, przeprowadza się do nowej willi na wieś. Miało być cicho i spokojnie. Nic...