Magda pomaga ukochanemu Maćkowi w ucieczce ze szpitala psychiatrycznego, do którego trafił, ratując się przed więzieniem. Misternie przygotowany plan psuje niespodziewanie pojawienie się nowego pacjenta w sali Maćka. Nie mając innego wyjścia, para zakochanych złodziei postanawia zabrać ze sobą „pasażera na gapę”, zamierzając pożegnać się z nim zaraz po opuszczeniu murów szpitala. Niebawem jednak okazuje się, że nie będzie to takie proste...
Rozpoczyna się sadystyczna gra, w której dwoje młodych ludzi staje się jedynie bezwolnymi pionkami. Czy uda im się uciec przed zastawioną na nich pułapką, która może kosztować ich życie?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2019-04-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 408
Język oryginału: polski
"Pasażer na gapę" jest czwartą książką Adriana Bednarka, jaką przeczytałam. Tak, jak po trylogii o Oskarze Blajerze, czyli "Inspiracji", "Obsesji" oraz "Fascynacji", teraz również spodziewałam się wielu twistów fabularnych, interesujących wydarzeń owianych mroczną, brutalną tajemnicą i przede wszystkim wejścia w głębię postaci. Czy dostałam to, czego oczekiwałam? Dowiecie się, czytając dalej. :)
"Pasażer na gapę" opowiada historię Maćka - niegroźnego złodziejaszka, który przez zrządzenie losu wpadł w ręce policji i który skutecznie wykiwał polskie prawo. Zamiast do więzienia, trafił do szpitala psychiatrycznego, ponieważ teoretycznie stwierdzono u niego PTSD i inne zaburzenia psychiczne kwalifikujące jego nielegalny czyn jako chwilowa niepoczytalność wymagająca leczenia. Ale życie w psychiatryku nie należy do łatwych, zwłaszcza jeśli personel wykazuje dziwne skłonności do znęcania się na pacjentach. Maciek od razu postanawia nawiać z oddziału zamkniętego, w planowaniu czego pomaga mu miłość życia, Magda, która również ma swoje za uszami.
Kiedy plan opracowano już pod każdym względem, niespodziewanie do sali Maćka dostawione zostaje kolejne drugie łóżko. Nowy pacjent z tajemniczą przeszłością wpływa na wiele decyzji i nagle staje się tytułowym pasażerem na gapę, gdy udaje im się uciec ze szpitala.
Kim jest Nowy? Jaką rolę w akcji odegra prawie emerytowany detektyw Wróblewski? I najważniejsze: czy Maćkowi i Magdzie uda się uciec przed policyjnym pościgiem i żyć długo i szczęśliwie?
"Pasażer na gapę" to książka, która wciąga już od pierwszych stron. W porównaniu z czytaną wcześniej, wspomnianą we wstępie trylogią o Oskarze Blajerze, w tej książce Adrian Bednarek postawił na dynamiczną akcję i misternie rozplanowaną intrygę. Bohaterowie dostali indywidualne role, odegrane bardzo przekonująco, tak swoją drogą. Nie wchodzi się tutaj w głębię psychologiczną postaci; poznaje się za to ich ciemną stronę i skutki podjęcia złych wyborów, jakie z kolei doprowadziły ich w aktualne miejsce, czyli albo do szpitala psychiatrycznego, albo na listę gończą i wiadomości emitowane w całym kraju.
Nie mogłam się wyzbyć nieodpartego wrażenia, że początek historii mocno przypominał mi "Lot nad kukułczym gniazdem". Chodzi dokładnie o motyw niegroźnego złodzieja, który zamiast do więzienia trafił do psychiatryka. Na szczęście był to zaledwie epizod, bowiem akcja powieści toczyła się głównie w drodze, czyli po udanej ucieczce, przez co początkowe wrażenie podobieństwa szybko się ulotniło.
W historii poza podstawową fabułą czytelnik ma do czynienia z kilkoma ciekawymi wątkami pobocznymi takimi jak na przykład śledztwo oczami detektywów czy dosadne poznawanie przeszłości bohaterów. W trakcie czytania czuło się ciężki, mroczny klimat i niepewność dotyczącą tożsamości Nowego, co mnie absolutnie uwiodło.
"Pasażera na gapę" Adriana Bednarka, oczywiście, polecam, bo oprócz interesującej fabuły i tony akcji znajdzie się tutaj też nietuzinkowe spojrzenia na niektóre tematy, plot twisty czy ciekawie skomponowanych bohaterów z nietypowym podejściem do życia. Będzie mniej brutalnie niż z Oskarem Blajerem, ale równie emocjonalnie. I jeszcze taka przyjacielska rada na zakończenie: jeśli próbujecie nawiać z psychiatryka, nigdy nie zabierajcie ze sobą pasażera na gapę. :)
Maciek aby uchronić się od więzienia udaje chorego psychicznie i trafia do szpitala psychiatrycznego jednak nie ma zamiaru grzecznie odsiedzieć swojego wyroku, wraz z dziewczyną Magdą przygotowuje plan ucieczki. Wszystko idzie gładko do momentu kiedy w celi Maćka pojawia się współlokator, Konrad. Plan trzeba szybko zmodyfikować i dopisać do niego kolegę z pokoju, szybka ucieczka i szybkie pożegnanie Nowego. Okazuje się że nic nie jest tak proste jak początkowo para zakochanych założyła, Konrad prowadzi swoją własną chorą grę w której para zakochanych zostaje pionkami ..Co zaplanował dla nich Konrad? Czy uda im się wybrnąć z tej chorej przygody?
To moje pierwsze spotkanie z panem Bednarkiem i już wiem czemu wszyscy mnie tak namawiali na czytanie jego książek. Nie można się nudzić! ciągle napięcie, niewiadome, powolne odkrywanie tajemnic bohaterów, ich planów i motywacji jest fascynujące i wzbudza dreszczyk emocji.
Bardzo mi się podobało, że każdemu z bohaterów został poświęcony czas, mogłam poznać każdego z nich, poświęcić im chwile i lepiej zrozumieć. Oczywiście najbardziej fascynująca była dla mnie postać Konrada, autor doskonale otoczył go aurą tajemniczości więc z niepokojem wyglądałam jego ,,historii choroby`` , niezły świr.
Akcja toczyła się niezwykle dynamicznie, dostarczyła mi wielu emocji i ciarek przebiegających po kręgosłupie, wciągnęłam się do tego stopnia iż książkę skończyłam w jeden dzień! Jestem pewna, że jeszcze nie raz sięgnę po twórczość pana Bednarka a jeśli ktoś nie czytał bądź się wacha, uwierzcie mi warto! Gwarancja ostrej jazdy.
Mocno rozreklamowana pozycja polskiego pisarza z intrygującą okładką zamglonej postaci i mnie dopadła. Lektura zaczęła się normalnie, nie nudno, ale nie też jakoś bardzo zachęcająco. Nie na tyle, że się wie od pierwszej kartki, że to będzie coś. Trwałam w lekturze, aż wyklarowało się kim są główni bohaterowie i czym się parają. Ta ucieczka miała być czymś zaplanowanym, a czytelnik miał tylko, wraz z postaciami, odhaczać kolejne kroki w ich działaniach. Niezaplanowany towarzysz miał wprowadzić jakieś napięcie i niby się udało, ale czy jeden zabieg wplatający jakąś niespodziewaność może pociągnąć, powieść do sukcesu? Idźmy dalej. Przez cały czas autor przedstawia nam życiorysy. Najpierw Maćka, Magdy i ich paczki, a potem Konrada, tego gościa z psychiatryka. Z tego, co czytamy, wynika, że złodziejska profesja, jaką wykonuje para zakochanych, jest dla nich jak kaszka z mleczkiem. Krojenie fur, tabletów czy smartfonów to dla nich wyjście jak na zakupy, z których wracają pełni elektroniki w cudzym wozie. Jest, co prawda, rys biograficzny, który tłumaczy niejako te zachowania i umiejętności, ale czy okoliczności, w jakich przyszło im niegdyś dorastać i żyć musiały oznaczać taką drogę? Wnioskować by można, że Magda jest inteligentna, ale nie potrafi w taki właśnie sposób kierować swoim życiem. A może idzie na łatwiznę? A może to przez Maćka? Mnie ich wszechobecny spryt nie przekonał, choćby dlatego, że za bardzo im się wszystko udawało. W końcu największym cwaniakom może się noga powinąć, a im nie?
I wreszcie ten trzeci. Pasażer. Przyczepa. Zwał jak zwał, choć najadekwatniejszym zdałby się wyraz wariat. Można by się pokusić też o sformułowanie typu psychol, idiota lub zwyrol. A jeśli ktoś dotrwa do końca lektury, to stwierdzi, że Konrad utożsamia wszystkie powyższe i mnóstwo innych niewymienionych przymiotów. Bez sensu byłoby, gdybym napisała, dlaczego tak jest. Tego akurat można się dowiedzieć ze stopniowo dawkowanych wstawek odnośnie do tej postaci. Z tych trojga to chyba on jest najciekawiej przedstawiony. Jego można sobie zobrazować, bo Magdę czy Maćka już mniej.
Chociaż dowiadujemy się o ich działaniach, przemyśleniach, obawach, nadziejach, tych straconych i tych na przyszłość, to nie łatwo jest sobie ich wyobrazić tak z krwi i kości, mimo iż opisów fizyczności nie brakuje. Może tak być, iż nie zapadają one łatwo w pamięć.
Krótko o języku: nowoczesny, prosty i wulgarny. Co do pierwszego to pada kilka marek samochodów i nomenklatura związana z ich kradzieżą. Względem drugiego, to przystępnie napisana opowieść, którą dobrze i w miarę szybko się czyta. Dobrze, jeśli nie przeszkadza nam to trzecie. A względem ostatniej cechy, to faktycznie sporo jest wulgaryzmów i do tego powtarzających. Jeśli ich ilość miała umocnić pozycję tego kryminału lub zintensyfikować go to uważam, że nie w taki sposób należało to zrobić, bo nie sztuką jest wrzucać co chwila kilka 4-wordów, ale raczej szafować nimi umiejętniej i lakoniczniej a całą psychologię i akcję opisywać za pomocą słów, które nie będą raziły w oczy, ale wprowadzą bardziej wyszukany dreszczyk. To, rzecz jasna, subiektywne odczucie, choć nie należę do fanatycznych estetów.
Pozycja z całą pewnością nie jest dla miłośników wyłącznie klimatów psychiatrycznych, jakby można się spodziewać po okładkowej zachęcie, gdyż ten motyw to jedynie początek, dość obszerny swoją drogą, grubszej sprawy, w jaką są Magda z Maćkiem wplątani. Tutaj to jedynie miejsce kilku zdarzeń i przemyśleń, a nie rzut oka na działanie takiej instytucji.
Co do samej budowy tego nie aż tak strasznie krwawego kryminału to akcja faktycznie jest wartka. Nie wtedy, rzecz jasna, kiedy bohaterowie na chwilę odpływają we wspomnieniach. Dzieje się sporo i nie można narzekać na zastój. W pewnym momencie, jak przystało na ten gatunek, pojawia się śledztwo, policja, detektyw więc ramy gatunkowe ładnie są zarysowane.
Moim zdaniem na plus zasługuje zakończenie, które uważam za przewrotne. Będąc w trakcie czytanie lub bliżej końca domyślamy się finału, ale moje domysły w tym przypadku poszły zupełnie innymi torami. Końcówka sprawiła, że zastanowienie, które się od razu pojawiło, trwa już kilka dni od momentu, gdy przeczytałam ostatnie zdania książki.
Szpital psychiatryczny kojarzy się z ludźmi, którzy ze względu na swoją chorobę są dla nas jak z innego świata. Trudno jest zrozumieć ich zachowanie, które w żaden logiczny sposób nie można wytłumaczyć. Jednak co z ludźmi, którzy popełnili okrutne zbrodnie i są umieszczani w szpitalu, dostając etykietkę niepoczytalny? Co siedzi w głowach takich osób, które czerpią dziką przyjemność z zadawania bólu i napawania się czyimś cierpieniem? Czy na pewno są chorzy? Czy nie jest to dla mordercy furka umożliwiająca ucieczkę przed więzieniem? Z pewnością na te pytania znajdziecie odpowiedź w książce.
Autor nakreślił bardzo wyrazistych bohaterów, ukazał ich wady i zalety. Przedstawił ich środowiska, w których żyli zanim wkroczyli na ścieżkę przestępstwa. I w tym momencie pojawia się pytanie czy dom rodzinny determinuje, kim będziemy w przyszłości? Czy wzorce zachowań wyniesione z domu są dla nas wskazówką na przyszłość? Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że nie zawsze jest idealnie w rodzinie, nie każda z rodzin może zabiegać o nominację do otrzymania miana "rodziny, która wychowała dzieci na praworządnych obywateli". Często wpływ środowiska, w którym się obracamy oraz okoliczności, których doświadczamy determinują nasze zachowania.
Każdy z bohaterów miał swoje pięć minut, aby opowiedzieć o swojej przeszłości i co go skłoniło, że zdecydował się wejść na ścieżkę przestępstwa. Dzięki temu zabiegowi, możemy lepiej zrozumieć postępowanie bohaterów. Jednak nie jest to jednoznaczne z akceptacją ich czynów.
Z pewnością do zbrodni popycha miłość i zazdrość, która potrafi z człowieka wyciągnąć bestię, która jest zaślepiona żądzą zemsty, idącą po trupach do celu. Nie nie jest w stanie jej powstrzymać, za wyjątkiem jej własnej śmierci.
Czy warto wziąć ze sobą pasażera na gapę? W dzisiejszych czasach niebezpieczne. A zarazem pełne zaskakujących i nieplanowych sytuacji i zdarzeń. Bohaterowie najnowszej powieści Adriana Bednarka Pasażer na gapę mogli doświadczyć tych wrażeń na własnej skórze …
Maciek ucieka ucieka z zakładu psychiatrycznego. Ale nie sam, z pasażerem na gapę. Nie udało mu się ukryć swoich zamiarów przed kolegą z celi. Aby wydostać się za mury, musiał wziąć go ze sobą. I tak rozpoczyna się mocna jazda bez trzymanki. Maciek nie ma pojęcia za co został osadzony w szpitalu Konrad, nigdy się tym nie chwalił. Ale gdy prawda wyjdzie na jaw, już będzie za późno na jego pozbycie się. Gdyby Maciek wiedział, z kim ma do czynienia, być może nigdy nie zaryzykowałby próby ucieczki …
Pasażer na gapę wbija w fotel od pierwszych stron. Jestem już po lekturze innej powieści Adriana Bednarka, więc wiedziałam, na co go stać i czego mogę oczekiwać. Ale przeliczyłam się, moje wyobrażenie było pestką wobec tego, co autor mi zaserwował. Przeszedł sam siebie. Dawka emocji, którymi obdarzył mnie autor, nie ma skali, więc nie jestem w stanie ich określić. A może jednak spróbuję: w skali od jeden do dziesięciu, daję skromne jedenaście.
Groza, przerażenie i tajemniczy mrok wyciągają do nas swoją krwiożerczą dłoń. Chwytają nas, oplatają jak utkana nić pajęcza, z której nie możemy się wydostać. Trzymają nas swoimi mackami i szepczą „nie uciekajcie, z każdą sekundą będzie tylko ciekawiej”. A nas ogrania przerażenie, ciało sztywniej jak sparaliżowane, odnosi się wrażenie, jakby się było tym kolejnym uczestnikiem chwil grozy. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Ale jak się otrząśniemy, to cieszymy się, że jednak nas tam nie było, dzięki temu być może przeżyliśmy.
Autor stworzył świetne kreacje bohaterów, na szczególną uwagę zasługuje psychopata Konrad. Jego postać utkana została misternie, z detalami i pełną precyzją. Jego zmagania wewnętrzne i rozterki dodają pikanterii tej lekturze. Jakim trzeba być potworem, aby ludziom gotować taki los. Niewyobrażalne i nie do ogarnięcia.
W tej powieści nie ma żadnego zbędnego słowa, sytuacji czy chwili. Wszystko jest dokładnie i misternie zaplanowane i przedstawione czytelnikowi. A przez to tę powieść się chłonie i nie można się od niej oderwać, ona wpija się w ciało jak pijawka i nie puści dopóki się nie skończy. To ona decyduje, czy i kiedy możemy ją odłożyć, słowem ma nad nami od początku przewagę, my nie mamy nic do powiedzenia.
Ale trzeba dodać, że ta powieść nie gardzi brutalnością i dramatyzmem. Dużo krwi, chwil grozy i trudnych do wyobrażenia aktów przemocy. Język naszpikowany wulgaryzmami, ale inaczej się nie dało. Aby wczuć się w sytuację i towarzystwo kryminalistów, trzeba poznać ich slang, być blisko nich.
Historia opisana w powieści jest nam przedstawiana z trzech ujęć: ze strony Maćka, Magdy i Konrada. Jak się okazuje, każdy z nich ma swój pogląd na daną sytuację i inaczej ją przeżywa. A przez to nasz odbiór jest niezmiernie wzbogacony, ukazany z kilku perspektyw. Niesamowicie kreatywny zamysł autora. Pełne uznanie.
Polecam, mroczna i tajemnicza, pełna zaskakujących zwrotów akcji. Dynamiczna i niespokojna, wstrząsająca nami i wywołująca dreszczyk emocji. Długo nie można się po niej otrząsnąć. I właśnie o to chodzi w mrożących krew w żyłach thrillerach.
Klasyczna powieść sensacyjna/kryminał. Rzadko sięgam po ten gatunek, ale dla resetu od innych, warto sięgnąć po tę książkę. Trzyma w napięciu od początku do końca. Jak dla mnie niektóre sceny są dość drastyczne, jednak może tego wymaga ten gatunek.
Głównymi bohaterami są Boney i Clyde (mam nadzieję, że napisałam to bez błędu), którzy od wieku nastoletniego nie mogą żyć bez pieniędzy z kradzieży i bez adrenaliny, którą to im daje i bez siebie. Podczas ucieczki Maćka z domu wariatów, przyczepia się do nich współpacjent, o którym właściwie nic nie wiedzą. I tak się zaczyna ta przygoda.
Polecam.
Akcja powieści "Pasażera na gapę" kręci się wokół ucieczki z psychiatryka. Dopracowany i przemyślany plan stworzył Maciek, młody chłopak, który został skazany za napad. Pomaga mu w tym jego dziewczyna, Magda. Niestety plan komplikuje się kiedy na dzień przed ucieczką Maciek dostaje nowego współlokatora – Konrada. Nie pozostaje mu nic innego jak wciągnąć Nowego w ucieczkę. Czy jednak była to rozsądna decyzja? W końcu o Konradzie nic nie wiadomo... Za co został skazany? Czy przypadkiem Maćkowi i Magdzie nie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo?
Wartka akcja, dziwnie mocno wciągająca historia i fakt, że książkę czyta się zadziwiająco szybko, to na pewno duże plusy też książki. Na minus muszę zaliczyć język powieści, który dla mnie był trochę za potoczny. Pomimo tego jednak książka dziwnie mi się podobała, muszę ją chyba podciągnąć pod lektury z kategorii „grzeszna przyjemność”. Dobra rozrywka, oderwanie od rzeczywistości na kilka wieczorów.
"Pasażer na gapę" to fenomenalne dzieło autorstwa Adriana Bednarka. Thriller wciąga czytelnika już od pierwszej strony. Krótkie rozdziały idealnie łączą się z szybko postępującą akcją. Fabuła jest pozbawiona przesadnych opisów i niepotrzebnych wątków. Bohaterowie zostali stworzeni bardzo realistycznie - odzwierciedlenie każdego z nich możemy znaleźć w realnym życiu.
Postać Konrada zostaje dopracowana bardzo szczegółowo. To on jest głównym bohaterem, przywódcą w całej książce. Zagłębiając się w treść lektury, możemy poznać jego przeszłość. W ten sposób odkrywamy również opisy morderstw, których dokonał na najbliższych. Są one bardzo szczegółowe, brutalne, odciskające piętno na naszym postrzeganiu wspomnianej postaci.
Maciej i Magda są przedstawieni jako pionki w grze. Nie znają przeszłości Konrada, lecz ten nie chce się od nich odczepić. Oferuje im korzystny interes, po którym obiecuje odejść. Czy stawka jest tego warta? Co się stanie, gdy bohaterowie dowiedzą się o jego morderstwach?
Thriller "Pasażer na gapę" jest historią nieprzewidywalną, pełną różnorodnych emocji. Styl pisania autora bardzo przypadł mi do gustu, zapewniając niezwykłą przygodę. Największym zaskoczeniem okazał się dla mnie epilog, obnażający prawdę o bohaterach. Książka była dla mnie przyjemnym doświadczeniem, dzięki czemu jeszcze nie raz do niej wrócę.
Czy brać ze sobą takiego pasażera? Pewnie, że brać. Umili każdą podróż i oczekiwanie. To jedna z tych książek, których nie da się odłożyć. Chęć poznania całej historii i oczywiście zakończenia, mnie skazała na bezsenną nockę.
Poznajemy losy Maćka i Magdy, dwójki złodziei, których przestępcze działania doprowadzają chłopaka do zakładu psychiatrycznego. W końcu tylko głupcy trafiają do więzienia. Maciek nie chce jednak spędzić tam długich lat, więc przy pomocy swej pięknej towarzyszki opracowuje genialny plan ucieczki. Plan, w którym nie ma absolutnie miejsca dla współlokatora, którego niespodziewanie mu przydzielono. Konrad jednak nie da mu odejść samotnie, nie straci takiej szansy na wydostanie się na wolność.
Kim jest tajemniczy pasażer na gapę, którego chcąc nie chcąc muszą ze sobą zabrać? Czy nie zagrozi misternym planom ucieczki, a nawet ich życiu?
Książka trzyma w napięciu od pierwszych stron, a realistyczne i bardzo plastyczne opisy brutalnych zbrodni, wzbudzają silne emocje. To moja druga książka autora i mimo, że pierwszą postawił poprzeczkę wysoko, ta przeskoczyła ją z łatwością.
"Pasażer na gapę" to książka, po którą sięgałam z bardzo dużą ciekawością i ogromnymi oczekiwaniami. Liczyłam na wartką i trzymająca w napięciu akcję oraz zbrodnię, która zmrozi krew w żyłach. Miałam nadzieję na spotkanie z wyrazistymi i ciekawymi bohaterami, którzy zapadną w pamięć i pozostaną w niej na długo. To wszystko znalazłam w najnowszej książce Adriana Bednarka i zdecydowanie nie bedzie to moje ostatnie spotkanie z tym autorem. Dodatkowo akcja osadzona w szpitalu psychiatrycznym to dość ciekawy pomysł na początek dla szalonej i pełnej niespodzianek podróży z "Pasażerem na gapę". To podróż z trojgiem oryginalnych i budzących emocje bohaterów, którzy zaskakują, wkurzają i przerażają jednocześnie. Autor nie trzyma się utartych schematów, nie boi się używać wulgarnych słów oraz przedstawia brutalne opisy dokonywanej zbrodni. Ta bardzo sprytnie poprowadzona opowieść oparta na prostym pomyśle w połączeniu z obrazowo wykreowanymi postaciami skradły moje serce i sprawiły, że lekturę książki polecę każdemu. Zaskakująca, wciągająca, ukazująca mroczne strony ludzkiej natury.
Tylko wielcy potrafią realizować swoje żądze. Ja jestem największy... Witaj w moim idealnym świecie. Jestem Kuba, mam dwadzieścia dwa lata i wszystko...
Nie próbuj krzyczeć. I tak nikt cię nie usłyszy... Piątka przyjaciół wyjeżdża świętować obronę prac magisterskich do leśnego domku w Mikołajkach. Adam...