Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia.
Mówią, że zimna mgła żyje. Inni uważają, że to oddech bogów albo brama zaświatów. Była zawsze i zawsze będzie
Midgaard. Planeta, gdzie nas, ludzi, postrzega się jako istoty o rybich oczach. Gdzie trwa wojna bogów, a samozwańczy demiurgowie hodują okrucieństwo kwitnące w mroku zła. Gdzie więdną najnowsze ziemskie technologie, a człowiek stawić musi czoła swoim koszmarom. I zostaje zupełnie sam...
"To irytujące, kiedy coś odrywa Cię od lektury dobrej książki, prawda? Zawsze, kiedy musiałem przerywać lekturę PLO, byłem wściekły. To świetna powieść."
Tomasz Kołodziejczak, autor "Dominium Solarnego"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2012-05-11
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 638
Język oryginału: Polski
(...) do ognia należy dokładać, a nie rozpaczać, że gaśnie.
Pierwszy tom Pana Lodowego Ogrodu pozostawił mnie w takim niedosycie, że od razu po jego przeczytaniu sięgnęłam po jego kontynuację. Ta część zaczyna się dokładnie w tym momencie, w którym autor nas zostawił w poprzednim tomie. Dlatego już od pierwszych stron byłam zainteresowana tym jak będzie się toczyć fabuła. Ciekawiło mnie to jak Vuko wybrnie z beznadziejnej sytuacji, w której się znalazł; i jak potoczą się losy młodego cesarza, który również znalazł się w tragicznej sytuacji.
Mam wrażenie, że powyższa część jest nieco bardziej dynamiczna od pierwszej dzięki czemu trudniej było mi ją odłożyć. Dlatego też tę książkę targałam ze sobą w każde możliwe miejsce - niezależnie od tego czy szłam na badania czy do pracy to miałam ją w torebce i wykorzystywałam każdą wolną chwilę na czytanie.
Pan Lodowego Ogrodu to przede wszystkim dobra rozrywka będąca fuzją science fiction i fantazy. Jednakże to również historia o determinacji, odwadze, przywiązaniu i lojalności. Jednakże w tej serii znajdziemy także wątki wskazujące na to jak łatwo zatracić się we władzy, która kusi tym bardziej, że w świecie Midgaardu łatwo po nią sięgnąć przybyszom z Ziemi. Wszystko to jest podane w bardzo lekki i przystępny sposób dzięki czemu chętnie wracałam do tej powieści w momentach, w których miałam chociaż trochę czasu.
Mimo tego, że zarówno ten i poprzedni tom bardzo mi się podobał, to widzę pewne mankamenty tejże serii. Otóż mam wrażenie, że autor bardzo inspirował się popularnymi seriami fantasy i pewne skojarzenia z książkami, które znam były dla mnie zbyt oczywiste, a przez to banalne. Jednak mimo to świetnie bawiłam się podczas lektury tej książki i przypuszczam, że po kolejny tom również sięgnę stosunkowo szybko.
Niedawno, bo na początku lipca, miałam przyjemność poznać początek najsławniejszej tetralogii Jarosława Grzędowicza, czyli pierwszą księgę "Pana Lodowego Ogrodu". I co tu mówić? Byłam nią totalnie oczarowana, dlatego sięgnięcie po kontynuację było zaledwie kwestią czasu. Jeśli jesteście ciekawi, czy mój zachwyt wzrósł, zmalał albo pozostał w identycznym miejscu, zapraszam do dalszej recenzji. :)
Księga druga zaczyna się idealnie tam, gdzie pierwsza kończy - Vuko jest drzewem. Zdaję sobie sprawę, jak komicznie to brzmi, zwłaszcza dla osób, które nie miały jeszcze przyjemności poznać serii, ale to prawda. Główny bohater został zamieniony w drzewo magicznym zaklęciem czy raczej za pomocą pieśni bogów, a wykaraskanie się z tych opałów graniczy z niemożliwym. Potrzeba wiele samozaparcia i woli walki, by na powrót stać się człowiekiem. Pytanie brzmi, czy Drakkainenowi się uda i czy będzie mógł dalej mierzyć się z postawionym odgórnie zadaniem, czyli z uratowaniem wysłanej niegdyś do Midgaardu ekspedycji naukowej? Choć w aktualnej sytuacji chodzi raczej o zabicie jednego z nich, a nie przywiezienie go na powrót na Ziemię...
W międzyczasie Grzędowicz uraczył czytelników odrębną historią tohimona, Filara, syna Oszczepnika, którą rozpoczął w poprzedniej części. Syn obalonego i zamordowanego cesarza Kirenenów oraz Amitrajów włóczy się po świecie wraz z przybocznym Brusem, synem Piołunnika. Ze wszystkich sił próbuje spełnić ostatnią wolę ojca, docierając we wskazane miejsce. Sęk w tym, że po drodze czeka ich tuzin niebezpiecznych przygód, szczególnie jeśli się wejdzie w środek gniazda Węży - zarówno w przenośni, jak i dosłownie.
Magia, Pieśniarze, Czyniący, potwory, smoki czy odkrywanie nieznanych, groźnych lądów to zaledwie garstka problemów czekających na głównych bohaterów drugiego tomu "Pana Lodowego Ogrodu". Autor skutecznie wzbogacił całą powieść w wydarzenia z kilkoma zwrotami akcji oraz przepełnione najróżniejszymi emocjami. Czytelnik wędruje po Midgaardzie razem z Vuko i Filarem, doznając krzywd, walcząc, śmiejąc się i płacząc, dzięki czemu lektura wydaje się wyjątkowa i sprawia ogromną przyjemność.
Nie ma co ukrywać, że historia całkowicie porywa. Mimo ponad sześciuset stron książkę pochłonęłam niemal na raz (no, może na trzy), ani razu się nie nudząc. Owszem, zdarzyło się kilka leniwych fragmentów, ale przydały się, bo pozwoliły odetchnąć po tych dynamicznych i mocnych. Akcja więc była idealnie wyważona, a pojawiające się co jakiś czas nowe wątki czy trafne bądź mylne spostrzeżenia bohaterów jedynie wzmagały zainteresowanie, testując cierpliwość czytelnika.
Księga II "Pana Lodowego Ogrodu" to doskonale przemyślana fabuła z ciekawymi, realistycznymi bohaterami. O kreacji Vuko wspominałam przy recenzji poprzedniego tomu, dlatego nie zamierzam się powtarzać i znów pisać o jego niezwykłym poczuciu humoru, o woli walki, a przede wszystkim o doskonale wyważonym charakterze, dzięki któremu Drakkainen był po prostu ludzki. :)
Zakończenie znów powaliło na kolana, więc z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji. W tym tomie przeskakiwanie między narracją trzecio-, a pierwszoosobową aż tak nie rzuciło mi się w oczy, ale to pewnie dlatego, że zdążyłam się przyzwyczaić. Muszę jednak dodać, że mimo powyższych ochów i achów, w ostatecznym rozrachunku księga II podobała mi się odrobinę mniej od I. Dlaczego? Głównie przez wzgląd na ilość i jakość wydarzeń. W tym tomie momentami bywało za spokojnie, a przygody Vuko wydawały się nieco zbyt... zwyczajne. Jest to wyłącznie moje osobiste wrażenie wywołane najprawdopodobniej postawieniem za wysokich oczekiwań.
Podsumowując, oba tomy "Pana Lodowego Ogrodu" Jarosława Grzędowicza polecam z czystym sercem. To interesująca, wciągająca, pełna magicznych przygód oraz nietuzinkowych wątków książka, która znajdzie wielu zwolenników. Bohaterów wykreowano z najwyższą starannością, a fabułę dopięto na ostatni guzik, przez co cała historia jest dosłownie wyjątkowa.
Niespełna miesiąc - tylko tyle przyszło nam czekać na premierę drugiej odsłony znakomitej serii Jarosława Grzędowicza "Pan Lodowego Ogrodu", która ukazuje się właśnie w nowej, niezwykle efektownej szacie. I można powiedzieć w tym miejscu tylko te słowa - dzięki ci droga Fabryko Słów! A po tej oficjalnej formule przychodzi już czas na to, co wszyscy kochamy najbardziej - lekturę powieści i podzielenie się z wrażeniami i emocjami z niej płynącymi. Zapraszam do poznania recenzji książki "Pan Lodowego Ogrodu - księga II"!
Fabuła powieści przenosi nas kolejny raz na niezwykłą planetę mrocznego i pogrążonego w zimnej mgle świata Midgaardu. Vuko Drakkainen - wysłannik Ziemi na ów świat celem odnalezienia zaginionych członków ekspedycji, stara się kontynuować swoją misję, choć z uwagi na jego specyficzne położenie nie będzie to sprawą prostą. Oto bowiem po klęsce w konfrontacji z Pierem van Dykenem został on zamieniony... w drzewo. Tymczasem Filar - syn Oszczepnika, kontynuuje swoją wędrówkę wraz z wiernym Brusem po tym, gdy oto jego ojciec został podstępnie obalony i zamordowany, powierzając jednak przedtem synowi pewne niezwykłe zadanie...
Druga odsłona niniejszego cyklu nie zwalnia tempa, kontynuując relację o dalszych losach najważniejszych postaci - Drakkainena, van Dykena, czy też wspominanego powyżej Filara. I jest to niezwykle barwna, być może nieco mniej dynamiczna względem pierwszej księgi, ale za to w mej ocenie o wiele bardziej poruszająca i emocjonalna historia, która odsłania wiele sekretów tego świata, udziela ważnych odpowiedzi, ale też i zachowuje wciąż liczne tajemnice na dalszą część tej serii, co nas czytelników i miłośników talentu Jarosława Grzędowicza, może tylko i wyłącznie cieszyć.
Fabułę książki możemy podzielić na dwa główne wątki, z których to pierwszy skupia się na kolejnych losach Vuko, jego staraniach powrotu do żywych, jak i wreszcie kontynuacji poszukiwań pozostałych członków ekspedycji. Druga oś wydarzeń wiążę się z osobą Filara i jego wędrówką u boku Brusa, która także przybiera niezwykle widowiskową postać. I mamy tu walkę, spotkania z najprawdziwszym potworami, konflikt technologii z magią oraz odwiedzanie nieznanych krain i miejsc, które potrafią nas sobą bardzo zaskoczyć. To akcja, przygoda, piękne emocje i szczypta czarnego humoru w tle, czyli dokładnie wszystko to, czego tylko moglibyśmy oczekiwać!
Z wielką przyjemnością poznajemy w coraz większym stopniu najważniejszych bohaterów książki - poczciwego, jednocześnie w jakiejś mierze cynicznego i odważnego Vuko, podstępnego i pogrążającego się w szaleństwie van Dykena, czy też chyba najbardziej tajemniczego, ale przy tym i budzącego naszą wielką sympatię, Filara. To barwne, dobrze skonstruowane i mające sobą wiele do zaoferowania, postacie. Podobnie ma się rzecz z Midgaardem - światem tyleż fascynującym, pięknym, przywołującym skojarzenia z baśnią, co i jednak niezwykle mrocznym, gdzie to nic nie jest do końca oczywistym, a już z pewnością nie zawsze sprawiedliwym. Co by nie powiedzieć, to porywający obraz...
Nie można nie docenić też pisarskiego warsztatu autora, który nie tylko buduje w perfekcyjny sposób atmosferę napięcia swej relacji, ale też i nadaje jej niezwykłego charakteru karczmianej gawędy, która od pierwszych chwil nas sobą porywa, oczarowuje i zaciekawia. Do tego warto wspomnieć o doskonałej konstrukcji tej relacji, przekonujących dialogach oraz idealnie zachowanych proporcjach pomiędzy wartką akcją, a klimatyczną oraz niespieszną narracją. Co jakość, to jakość, chciałoby sie rzec.
Spotkanie z tą powieścią upływa nam w niezwykle szybkim tempie i z wielką przyjemnością, gdy oto zagłębiamy się w tę historię, barwne losy bohaterów oraz wyprawę po świecie Midgaardu. Oczywiście wskazana jest znajomość pierwszego tomu cyklu, gdyż tylko wtedy będziemy mogli cieszyć się pełnią fabularnej oferty tego tytułu i wszelkimi smaczkami w niej zawartymi. A tych jest tu przeogromna liczba, dzięki czemu każda strona stanowi dla nas wielką niewiadomą.
"Pan Lodowego Ogrodu - księga II", to znakomita powieść science fiction i fantasy w jednym, której po prostu nie można nie pokochać. To wartka akcja, wielka przygoda, barwni bohaterowie i emocje, które pozostają na długo w naszej pamięci. I wypada się tylko cieszyć z faktu, że oto możemy podziwiać nową i jakże piękną odsłonę tego cyklu, który zasługuje na największe słowa uznania. Polecam - naprawdę warto!
Pewnie dużo książkoholików ma tak jak i ja dużo różnych planów czytelniczych. Jednym z takich planów było przeczytanie wszystkich książek Jarosława Grzędowicza. Nie jest to zbyt płodny pisarz i nie wydał zbyt dużo książek, więc myślałam, że szybko zrealizuję ten plan. Jednak jak to z planami bywa, tak i ten został odłożony na przyszłość. Fabryka Słów niedawno postanowiła wznowić książki pana Grzędowicza. To właśnie dzięki nowym wydaniom postanowiłam wrócić do swojego planu. Ostatnio, sięgnęłam po swoją trzecią książkę tego autora, czyli „Pan Lodowego Ogrodu 2”.
Pierwsza część serii „Pana Lodowego Ogrodu” zakończyła się w takim momencie, że od razu chciało się sięgnąć po kolejną część. Na szczęście nie musiałam długo czekać i po krótkim czasie zaczęłam czytać kontynuację. Druga część okazała się równie dobra co jej poprzedniczka. Od pierwszych stron zostałam wciągnięta przez historię i byłam ogromnie ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Nadal nie mam swojego ulubionego bohatera, gdyż obu głównych bohaterów spotykają ciekawe przygody przez co im bardzo kibicuję.
„Pan Lodowego Ogrodu 2” to genialna kontynuacja swojej poprzedniczki. Trzyma wysoki poziom i ciężko się od niej oderwać. Książka mnie tak pochłonęła, że przeczytałam ją w jeden dzień. Teraz czeka mnie trochę dłuższe czekanie na wznowienie trzeciej części, ale coś czuję, że będzie warta tego czekania.
"Pan Lodowego Ogrodu" odsłona nr 2 ;)
Część cyklu... dosyć chyba nierówna. Może nawet słabsza od części pierwszej... jeśli brać tom 2 "na tapetę" jako oderwaną od reszty całość. Szczerze? Nie lubię tak na to patrzeć. Wolę patrzeć na tę część jak na element większej całości. Poza tym... wciąż jest przecież ciekawie, prawda? ;)
Powracają nasze dwa główne wątki z tomu nr 1, a więc Vuko i - równolegle do niego - Filar, następca Tygrysiego Tronu. Vuko, po pewnych problemach, znów jest w formie ;) , choć jakby... nieco mniej sarkastyczny. I, być może, zdziwienie u czytelnika może budzić fakt, iż tak łatwo przeszedł do porządku dziennego nad faktem istnienia magii jako takiej... Do Vuko z pierwszego tomu ta łatwość troszeczkę nie pasuje. No ale cóż - to już tom 2 ;) ... Co u Filara? Zmężniał ;) ... Kroczy wciąż swoją drogą pokonując kolejne trudności, a na drodze tej sporo się uczy. Hm... ciężko powiedzieć, który z tych dwóch wątków jest ciekawszy. Po namyśle... stawiałbym na Vuko ;) ... Jednak obydwa wątki są szalenie istotne, pamiętajmy o tym :)
Jest coś takiego w tym cyklu, że po zakończeniu każdej kolejnej części ma się ochotę natychmiast sięgać po następną. Tak więc sięgać ładnie proszę ;) ... Będzie bowiem tylko lepiej, mocniej i ciekawiej...
... i o to chodzi ;) :)
Polecam!
Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.
Recenzja znajduje się także na moim blogu:
http://cosnapolce.blogspot.com/2018/02/pan-lodowego-ogrodu-tom-2-jarosaw.html
CIĄG DALSZY WĘDRÓWKI PRZEZ LODOWY OGRÓD
Przy okazji recenzowania pierwszego tomu „Pana Lodowego Ogrodu” pisałem, że warto sięgnąć zarówno po ten tytuł, jak i całą tę kolekcję głównie z trzech powodów: bo dobrze, bo solidnie i bo tanio. Przed samą historią bowiem nie padłem na kolana – ale tak już mam, że we współczesnej fantastyce, szczególnie rodzimej, prawie nic nie potrafi mnie naprawdę zadowolić. Jednak teraz, po drugim tomie muszę powiedzieć, że zaczynam rozumieć fenomen tej powieści. I wyrządziłbym jej krzywdę, gdybym nie powiedział, że to jedna z najlepszych polskich serii Science Fantasy i Fantasy jakie miałem okazję czytać, a trochę tego było.
Długo zastanawiałem się co właściwie napisać w kwestii fabuły. Bo z „Panem Lodowego Ogrodu” nie jest jak z większością powieści kontynuujących jakiś cykl – poszczególne tomy nie mają więc jakiegoś wyraźnego motywu przewodniego. To jedna, wielka opowieść podzielona na części i tyle. Opowieść dziejąca się na Midgaardzie, planecie, gdzie wszelka technologia przestaje działać. Trwa tu wojna bogów, świat stoi na krawędzi, jeśli już nie zaczął płonąć, zło się panoszy, śmierć i okrucieństwo jest wszędzie. Gdzieś w tym wszystkim są ludzie, dwaj główni bohaterowie wydarzeń, które rozgrywają się na kartach książki – i to właściwie tyle, co musicie wiedzieć.
Całość recenzji na moim blogu: http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2018/02/pan-lodowego-ogrodu-t-2-jarosaw.html
Naprawdę wciągnęły mnie perypetie Drakkainena. A długo nie mogłam się przemóc by sięgnąć po ten cykl. Drugi tom trzyma poziom poprzedniego chociaż początek jest trochę rozwleczony. W sumie nie ma nic w tym dziwnego, bo Vuko musi się jednak pozbierać po dotychczasowych przejściach i nauczyć się czynić by móc ponownie zmierzyć się z van Dykenem. W międzyczasie śledzimy losy Filara, dziedzica Tygrysiego Tronu. On też nie ma lekko.
Gdy Drakkainen dociera w końcu do Ludzi Ognia, akcja w końcu nabiera tempa i trzyma w napięciu do samego końca. Podobało się mi.
Rozwinięcie historii z pierwszej części, jeszcze więcej, jeszcze lepiej.
Czytając ten tom, na początku czułem, że jest gorzej, potem, że lepiej, niż w pierwszym tomie a na sam koniec mam mieszane uczucia. W książce miejscami można zauważyć pewnego rodzaju brak konsekwencji i nawet małe błędy, co jest trochę rażące. Witać też brak odpowiedniego wyskalowania umiejętności nadanych bohaterom i konsekwencji ich stosowania, ale całość nie czyta się źle a czytelnik ma możliwość wyrobienia sobie opinii i wytworzenia pewnego rodzaju relacji z postaciami.
Drugi tom Pana Lodowego Ogrodu trzyma poziom poprzedniego, choć jest trochę inny. Tym razem główni bohaterowie przez większa część powieści podróżują, dzięki czemu możemy lepiej poznać ten niesamowity świat. Po zaskakującym zakończeniu Księgi I nie byłam pewna jak dalej potoczą się losy Vuko, choć domyślałam się, że jakoś wybrnie ze swojego hm... problematycznego położenia.
Kibicowałam mu przez cały czas i bardzo chciałam, by udało mu się zrealizować przynajmniej jakąś cześć swojej misji.
Drugi z bohaterów - Tendżaruk - ucieka z kraju opanowanego przez fanatyków Podziemnej Matki. Ten wątek jest znacznie poważniejszy - można zobaczyć do czego doprowadzają nieprzemyślane zakazy i nakazy religijnej przywódczyni.
Na szczęście humor w wątku Vuko dodawał lekkości i był świetnym przerywnikiem tej przygnębiającej wizji. I choć surrealistyczne wymysły nowego boga, który zawładnął Ludźmi Wężami były dla mnie zbyt groteskowe, to jednak ten wątek bardziej przypadł mi do gustu.
Na plus jest też nowe wcielenie Cyfrala - przyznam, że nie spodziewałam się czegoś takiego :)
Trochę jednak zawiodło mnie zakończenie tego tomu... Myślałam, że będzie bardziej spektakularne. Liczę jednak na to, że kolejne tomy będą zawierały więcej akcji i może Vuko zbliży się do ukończenia swojej misji, a młody syn cesarza dowie się czegoś więcej o swoim losie.
Ciąg dalszy przybysza z Ziemii na odległą niezwykłą planetę. Science fiction pomieszany z fantasy.
Wyobraź sobie, że jest pierwiastek, który stanowi niewyczerpane źródło energii. Dwa tiry tego surowca starczą, by zapewnić energię elektryczną...
Koncentrat grozy i mroku. Przekonujących, bo przyczajonych na wyciągnięcie ręki, w naszych głowach. Recenzenci podkreślają, że "Księga" zdaje się nie mieć...
Myślenie o wielu rzeczach jest dobre, kiedy znajdziesz się w bezpiecznym miejscu i siedzisz przy ogniu z czarką naparu.
Więcej