Dworek pod lasem, obok kamienica. Towarzystwo mieszane – ponętna sekretarka, matka i syn alkoholicy, lubieżny przedsiębiorca, dystyngowana nauczycielka, nieokrzesana młoda dziewczyna z dwoma garbami, wygadany pięciolatek. Któregoś dnia jeden z mieszkańców kamienicy, Henryk Pająkowski, emerytowany oficer milicji, zostaje znaleziony w lesie – martwy, z nożem w plecach i z plastikową zabawką w kształcie diabelskich rogów na głowie. Komisarz Dyna nie ma łatwego zadania – motyw mieli wszyscy sąsiedzi ofiary. Pająkowski z żoną, także byłą milicjantką, bez przerwy pisali donosy i domagali się interwencji. Przeszkadzało im wszystko – psy bez kagańców, wózek inwalidzki na klatce schodowej, rzekome tupanie kotów, wieczorne rozmowy, picie piwa na podwórku... Po co w przeddzień śmierci Pająk odwiedził dworek? Kto okradł zwłoki i co zabrał? Czy denat miał romans z którąś z sąsiadek, czy to tylko plotki? Walczący z nadwagą komisarz ma się z czym zmagać. Co gorsza, żona ofiary zarzuca mu nieudolność i – a jakże – pisze na niego skargę.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2007 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 280
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Są takie dni, kiedy słońce świeci za mocno, deszcz pada zbyt głośno, kot spogląda zbyt intensywnie, muzyka irytuje każdą swą nutą i najchętniej w ogóle nie opuszczałoby się ciepłego i przyjaznego łóżka. Nawet książki cieszą jakby mniej. Thrillery i horrory nie straszą, powieści obyczajowe są wyjątkowo nudne, a literatura faktu zbyt nadwyręża i tak niemrawo działający umysł. I to jest właśnie ten moment, kiedy rozglądam się dookoła w poszukiwaniu czegoś lekkiego i zabawnego. Ostatnio mój wybór padł na Nie zabijać pająków kryminał Ireny Matuszkiewicz.
W pewnej kamienicy mieszkają państwo Pająkowscy. Nie dane nam jest jednak poznanie męskiej części duetu, gdyż akcja książki zaczyna się w momencie, gdy Władysław Pająkowski zostaje znaleziony martwy w lesie. Śledztwo rozpoczyna komisarz Dyna (ze względu na posturę śledczego, warzywnicze skojarzenia są jak najbardziej na miejscu). Szybko wychodzi na jaw, że mieszkańcy kamienicy nie bardzo przepadali za denatem i jego żoną. Państwo Pająkowscy mieli bowiem nietypowe hobby. Jako miłośnicy porządku i przepisów karnych, co rusz donosili na policję o każdym naruszeniu nawet najmniej istotnego paragrafu. Kto z mieszkańców budynku choć raz dostał mandat za zbyt głośne rozmowy, przesiadywanie na barierkach okalających trawnik, wypuszczanie psa bez kagańca czy bałagan na korytarzu, szybko tracił złudzenia co do nawiązania przyjacielskich stosunków z fanatykami porządku i praworządności. Bo jak tu przyjaźnić się z kimś, kto w kilku makach-samosiejkach widzi zaczątek narkotykowego biznesu?
Pająkowscy mieli wielkie szczęście, że trafili na takich spokojnych ludzi, co płacili mandaty, chodzili na przesłuchania i nie robili im nic złego, poza obsikaniem wycieraczki. Jakby on mieszkał w innej dzielnicy, to albo jeździłby już na wózku inwalidzkim, albo od kilku lat oglądał świat zza chmurki - stwierdza Latok, jeden z mieszkańców kamienicy. Jednak najwyraźniej ktoś w końcu miał dość uciążliwego sąsiada lub Władkowi zwyczajnie skończyło się to szczęście, bo nie ma wątpliwości, że Pająka zabrakło wśród żywych. Wszak to urodzony ponurak, a tymczasem znaleziono go z rogami na głowie, migającą dziecięcą zabawką. Ozdoba na pająkowej głowie oznaczała tylko jedno, mężczyzna musiał być definitywnie martwy.
Śledztwo trwa. Mieszkańcy kamienicy prześcigają się w domysłach, Dyna staje na uszach, by rozwiązać zagadkę, a przy okazji wychodzą na jaw małe sekrety lokatorów.
Przyznaję, że bardziej niż na intrydze skupiłam się na mieszkańcach budynku. Barwnych postaci tu nie brak, zabawnych dialogów i sytuacji też. Moją sympatię z miejsca zdobył Mieszko, kilkuletni chłopiec, syn Ady mieszkającej w pobliskim dworku. Ten pełny energii, bystry i wygadany chłopiec niezmiennie rozśmieszał mnie swoimi przemyśleniami. To jest strasznie drapieżny tyranożarł. Z wyglądu podobny do wesołego smoka, ale taki wesoły nie był, może dlatego, że musiał chodzić na dwu nogach. Szybciej się ucieka na czterech. Ten styrakożarł ma cztery nogi, ale sam jest bardzo gruby, więc chyba też nie uciekał za szybko. Podobny troszkę do nosorożca białego... (...) Mamusiu, czy styrakożarł był mięsożerny? - nawijał Mieszko, a gdy nie doczekał się odpowiedzi oburzony rzucił do Ady i jej znajomej Jesteście... jesteście takie nieożywione! I jak go nie kochać?
Nie zabijać pająków Ireny Matuszkiewicz to lekka, zabawna komedia kryminalna pełna błyskotliwych dialogów. Czyta się szybko i choć sama intryga mnie nie wciągnęła, a za miesiąc pewnie już nie będę pamiętała kto i dlaczego zamordował Pająka, to podczas lektury bawiłam się bardzo dobrze. I tego właśnie potrzebowałam tego dnia, gdy deszcz padał zbyt głośno.
Książka kilka latek już ma. To moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Matuszkiewicz. I nawet polubiłam komisarza Dynę, ale fabuła nie zwaliła mnie z nóg.
Rok 2014. Ewa Parelska, archiwistka i entuzjastka historii, postanawia urządzić zjazd swoich krewnych, tych z bliska i tych z daleka. A zbierze się ich...
Kiedy Felicja Lipecka zaczyna niedomagać, przeprowadza się do córki i zamieszkuje wraz z jej rodziną. Chce zająć się domem, ogrodem, robić przetwory...
Przeczytane:2014-06-30, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2014,