NAJLEPSZA powieść Veroniki Roth, autorki światowego megahitu Niezgodna.
Ona - zabija dotykiem, on - jako jedyny jest na ten dotyk odporny.
Spętani przeznaczeniem to pełna niezwykłych wyobrażeń historia o nadziei, walce i miłości, rozgrywana w kosmicznym uniwersum.
Akos - syn podbitego narodu, jest sługą przeznaczonym księżniczce panującej nacji - Cyrze. Życiem dwojga od narodzin rządzi przeznaczenie, narzucone przez wyrocznie. Raz wypowiedziany los staje się nieodwracalny, a nad rodzącą się miłością ciąży fatum śmierci. W walczący o równowagę świat wkraczają dawne demony. Tyran - ojciec Cyry uważany za martwego - powraca z kosmicznej wędrówki, by zniszczyć życie mieszkańców planety Thuhve.
Po zekranizowanej Niezgodnej i bestsellerze Naznaczeni śmiercią nadchodzi wyczekiwany finał losów Cyry i Akosa. Czy bohaterom uda się obalić bezduszną tyranię? I czy będą w stanie odmienić to, co nieodmienialne?
,,Ta seria ma rozmach Gwiezdnych Wojen, intryg Gry o Tron oraz romansu Romea i Julii. Pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji książka Roth sprawia, że ta powieść jest obowiązkowa".
USA Today
Seria nagrodzona: New York Times bestseller, Wall Street Journal bestseller, USA Today bestseller, IndieBound bestseller.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2018-05-23
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: The fates divide
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Michał Zacharzewski
Szczęście... (...) to tylko prosty konstrukt, dzięki któremu ludzie mogą wierzyć, że kontrolują pewne aspekty swojego przeznaczenia.
Los jest jak klatka (...) Kiedy uwolnisz się z niej, możesz wybrać, co chcesz robić, dokąd iść... cokolwiek, dokądkolwiek zechcesz. Wreszcie możesz dowiedzieć się, kim naprawdę jesteś.
Ryzek i Eijeh zostali zabrani przez grupę bohaterów w charakterze zakładników. Cyra pragnie zabić swojego brata, ale Akos powstrzymuje ją tłumacząc, że tylko on może przywrócić wspomnienia jego brata. Wszystko jednak wymyka się spod kontroli. Lazmet Noavek wraca i pragnie wojny z Thuvhe. Kanclerz Isae chce zemsty i ukarania Shotet. A gdzieś pomiędzy nimi jest Ogra, na której chronią się bohaterzy i banici; buntownicy i uchodźcy. To trudny czas dla Cyry i Akosa, oboje doskonale zdają sobie sprawę ze swoich losów i to może być dla nich utrudnieniem. Dopóki nie pojawia się kolejna wyrocznia i wywraca wszystko do góry nogami. Cyra chce zabić ojca. Wszyscy szykują się na nadchodzącą wojnę. Kto wyjdzie zwycięsko?
W tej części więcej bohaterów dostało możliwość narracji, a przy tym u każdego z nich jest ona inna. I osobiście uważam, że zostały one dobrane nie dlatego, że autorce tak się zachciało, a dlatego, że ma to jakiś sens. Akos, który opowiada w narracji trzecioosobowej w czasie przeszłym jest chłopcem rozdartym, który nie wie za czym podążać i jaki jest jego cel – jak dla mnie jest również trochę głupiutki. Cyra w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego jest osobą, która pragnie się zmienić i zostawić za sobą wiele rzeczy, a jednocześnie chwyta życie garściami i to ona decyduje, gdzie podąży. Cisi, słodka, niewinna dziewczyna, dzięki darowi potrafiąca uspokoić każdego, opowiada w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, który sprawia, że jej rozdziały wydają się ta spokojne, jak ona sama. Zwróciłam na to uwagę, choć z pozoru to jest nic i myślę, że to naprawdę fajny akcent, na który aż musiałam poświęcić jeden akapit.
Możemy teraz poznać więcej bohaterów oraz obserwować ich zmiany. Ja, jako typowa romantyczka i wszędzie doszukująca się romansu, trochę pocierpiałam przez trudne chwile u zakochanych i chciało mi się płakać wraz z Cyrą. Przez wyjazd zostałam „zmuszona” przeczytać tę książkę w parę godzin, ale nie powiem, żeby to było złe, ponieważ naprawdę się wkręciłam. Spotkałam się z kilkoma negatywnymi recenzjami na jej temat i nie uważam, żeby to była zła książka. Nie jest perfekcyjna, ale utrzymuje poziom pierwszej części.
Podczas czytania autorce udało się mnie bardzo zaskoczyć obrotem wydarzeń, zdenerwować i zasmucić. Myślę, że jeśli książka wywołuje we mnie tyle emocji, odbieranych pozytywnie, to jednak jakoś do mnie dotarła i nie potrafię jej komuś odradzić. Akcja może trochę zwolniła, ale nie przypominam sobie, by w pierwszym tomie jakoś szczególnie pędziła. Ta część skupia się bardziej na bohaterach, relacjach między nimi, uczuciach. Nie jest jednak pozbawiona akcji, oczywiście, że nie. Tutaj od samego początku wiedziałam, do czego wszystko zmierza, a i tak byłam zaskoczona i usatysfakcjonowana zakończeniem.
Nie uważam tej książki za bóstwo, nie wiem też, czy jest najlepszą książką Veronici Roth, ale, jak dla mnie, jest naprawdę dobra i świetnie się bawiłam podczas jej czytania. Z pewnością będę ja przyjemnie wspominać i polecać. Nie jest to rollercoaster, ale parę chwil odprężenia i wypoczynku.
Zakończenie „Naznaczonych śmiercią” pozostawiło po sobie – w moim przypadku – lekki niedosyt wrażeń, co spowodowało, że czas oczekiwania na kolejny tom dłużył mi się niemiłosiernie. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że kiedy tylko ponownie zagłębiłam się w ten międzygalaktyczny świat, który dał mi się poznać jako brutalny, dość krwisty, gdzie ludzie robią wszystko, byle przetrwać, uświadomiłam sobie bolesną prawdę: Nie tego oczekiwałam! Nie powiem, ponownie zyskująca w moich oczach Veronica Roth zauroczyła mnie przesiąkniętą magią rzeczywistością, gdzie każdy musi pilnować swoich czterech liter, by te za szybko nie przylgnęły do wnętrza trumny, jednak uparcie czułam towarzystwo myśli, że tej historii ewidentnie czegoś brakuje. Zapewne przyczyniły się do tego liczne wędrówki, które – choć pozwalają znacznie lepiej poznać ten świat i odkryć jego zakamarki, nawet te prawie zapomniane przez ludzkość – powodowały znużenie porównywalne do tego, jakie towarzyszyło mi przy wiecznych spekulacjach związanych z przyszłymi atakami na wrogów danej strony. Miałam wtedy nieodparte wrażenie, że „Spętani przeznaczeniem” zaczynają upodabniać się do zupełnie innej książki z dorobku tej pani, a mianowicie „Zbuntowanej”, gdzie nie posiadam z nią zbyt wiele miłych wspomnień. Owszem, zdarzały się spektakularne momenty, gdzie wyniki licznych intryg, źle podjętych decyzji czy też niespodziewanych odkryć wyciskały z gardła te dwa słynne słowa, niegdyś wypowiedziane przez Abelarda Gizę w jednej z produkcji rozwiązanego już kabaretu Limo (mowa oczywiście o tej, gdzie ten pan jest odziany w odświętny, dresowy garnitur), ale to za mało. O wiele za mało, aby mnie porwać bez reszty, skoro przez większość lektury prawie nic się nie działo. To zaowocowało tym, że finał losów Cyry i Akosa okazał się dla mnie przewidywalny, prosty do bólu, a zarazem... nijaki. Autorka nie do końca wykorzystała potencjał drzemiący w tym pomyśle. Może to też wina tego, że wszędzie trąbiono o tym, że to najlepsza powieść w jej dorobku, przez co się nakręciłam. A szkoda, bo pierwszy tom wskazywał, że Veronica Roth dopiero nam pokaże, na co ją stać! Ewentualnie to ja dostałam wybrakowany egzemplarz „Spętanych przeznaczeniem”, przez co nie mogę potwierdzić słów widniejących na licznych rekomendacjach.
„Szczęście... – powiedziała Sifa – ... to tylko prosty konstrukt, dzięki któremu ludzie mogą wierzyć, że kontrolują pewne aspekty swojego przeznaczenia”.
Niewiele brakowało, aby Cyra Noavek wraz z Akosem Kereseth podzielili los Tris Prior oraz Tobiasa ukrywającego się pod imieniem „Cztery”. Dokładniej, chodzi mi tutaj o rosnącą z rozdziału na rozdział irytację na tę dwójkę, gdzie ich waśnie oraz wszelkie przemyślenia dotyczące ich związku nieraz spędzały mi sen z powiek. Na całe szczęście ta dwójka w jakimś stopniu okazała się dojrzalsza od bohaterów słynnej trylogii Niezgodna, co i tak nie zmienia faktu, że powolnymi kroczkami upodobniali się do nich względem podjętych ruchów, co nie było mi na rękę. I jak Akos jeszcze się jakoś wybronił swoim chłodnym i logicznym myśleniem, gdzie nawet odważył się przeciwstawić losowi, tak Cyra (znienawidzona przez większość społeczeństwa) działała zbyt impulsywnie, co w wielu przypadkach nie kończyło się pomyślnie, dzięki czemu jeszcze bardziej ją „kochano”. Jednak warto zwrócić uwagę na to, że oboje – pomimo młodego wieku – niejednokrotnie zostawali wystawiani na ciężkie próby, gdzie przeznaczenie nurtu naprawdę ich nie oszczędzało. Wiele przeżyli, co odcisnęło się na ich psychice, a tym samym na umiejętności radzenia sobie z zaistniałą sytuacją.
Zapewne większość czytelników skupiała swoją uwagę, zaraz po tej parze, na „ukaraną” swym darem Cisi, próbującą okiełznać pogrążoną w rozpaczy po utracie bardzo bliskiej osoby panią kanclerz, Isae, czy też na tej wysoko postawionej damie, ale jak dla mnie Veronica Roth powinna poświęcić więcej czasu Eijehowi, bo to właśnie on wydawał mi się najciekawszy. Wycofany, milczący jak najęty, skrywający mroczny sekret chłopak wręcz zasługiwał na taką szansę. Przypuszczam jednak, że autorka zrobiła to specjalnie, aby nie przyćmił innych bohaterów. A szkoda, bo może dzięki temu więcej by się działo! Ale i tak został łagodniej potraktowany od Lazmeta Noavek, tyrana, a zarazem ojca Cyry, który wypadł dość... blado. Jak na antagonistę, to nie wydaje mi się, aby wyróżniał się czymś szczególnym. Takich jak on było wielu i – mówiąc szczerze – już mi się przejedli. Ma ktoś może tabletki zwalczające zgagę?
Gdyby nie wyrobione przez lata pisania lekkie pióro Veroniki Roth, jej głowa pełna wyczesanych w kosmos pomysłów czy moje drobne przywiązanie do tej autorki (Co jest naprawdę szokujące, patrząc na to, że parę lat wstecz dość często wyklinałam na jej twórczość.), to zapewne ponownie mogłabym ją znienawidzić. Jak już wcześniej mówiłam, ta historia miała przed sobą świetlaną przyszłość, torowaną licznymi pochwałami, jednak ponownie powtórzę – nie wykorzystano do końca drzemiącego w niej potencjału. Całość ratowały niektóre aspekty, ale również to, że tej książki się nie czytało – przez nią się płynęło. Nawet w najnudniejszych chwilach dawałam się ponieść słowom wypowiedzianym przez Roth. Dosłownie nie wiedziałam, kiedy pochłonęłam połowę książki, chociaż dopiero co ją zaczęłam czytać. Także godne uwagi jest wplecenie wątku homoseksualnego, który nie narzuca się swoją „potęgą”. Został ukazany w subtelny sposób, dzięki czemu nie miałam wrażenia, jakby został upchnięty tutaj na siłę, jakby pani Roth kierowała się wszechobecną modą na tego typu relacje miłosne między istotnymi bohaterami. Aczkolwiek, nadal jestem zła na autorkę, bo przecież przy takim „arsenale” mogła wspiąć się wysoko, a nie pozostać w połowie drogi na szczyt.
Podsumowując, nie mogę uznać „Spętanych przeznaczeniem” za kompletny niewypał, ponieważ znalazłam tutaj wiele pozytywnych akcentów, które dawały mi nadzieję na to, że może kolejny rozdział odczaruje złą passę rutyny, jednakże polemizowałabym z tym, że jest to najlepsza książka z dorobku Veroniki Roth. Zapewne fani autorki będą nią zachwyceni, lecz ja, pomimo lekkiego pióra, niebanalnych opisów czy dozy poczucia humoru uważam, że „Naznaczeni śmiercią” wypadają na tle tej książki znacznie lepiej. Tak czy inaczej, nie odradzam lektury, chociaż proszę, byście nie popłynęli nurtem za rekomendacjami, bo możecie się srogo rozczarować. Wiem, co mówię!
W kwietniu na portalu lubimyczytac.pl pojawiła się informacja dotycząca możliwości przedpremierowej recenzji najnowszej książki Veroniki Roth. Nie mogłam przegapić takiej okazji szczególnie, że pierwszy tom zrecenzowałam Wam w zeszłym roku, choć może nie był na mojej liście top 10. Doszłam do wniosku, że szkoda porzucić cykl nie znając jego zakończenia, więc wysłałam zgłoszenie. Udało się otrzymałam egzemplarz recenzencki i zabrałam się do czytania. Weronica Roth w Spętanych przeznaczeniem w dość obrazowy sposób przedstawia nam dalsze losy dwójki głównych bohaterów Akosa i Cyry. Tym razem muszą oni stawić czoła Lazmetowi Noavekowi, który uchodził za zmarłego, jednak wraz ze swoimi sprzymierzeńcami decyduje się na wojnę przeciwko innym narodom.
Nie będę wdawać się w zakamarki fabuły, by przez przypadek nie zdradzić fanom autorki dalszych losów bohaterów. Powiem Wam jednak co ja sądzę na temat tej książki.
Już w Naznaczonych śmiercią autorka mocno skupiła się na przedstawieniu nam całej galaktyki i planet-narodów. Myślałam, że pierwsza część obfitująca w opisy jest tylko wstępem do lepszego zrozumienia wykreowanej fabuły i tym razem autorka skupi się bardziej na bohaterach niż na otaczającym uniwersum. Odniosłam wrażenie, że sam świat delikatnie zgubił Veronikę Roth. Podczas czytania zastanawiałam się często, po co poznajemy nieistotne (według mnie) okoliczności, zamiast skupiać się na danym wątku czy bohaterach. Akcja wydaje mi się rozwleczona, przez co miałam wrażenie, że nie robę postępów w poznawaniu fabuły, bądź po prostu jej nie rozumiem. Wizje wyroczni były dla mnie wręcz męczące. Cyra z wyraźnej i charakternej dziewczyny z tomu pierwszego przeistoczyła się w irytującą pannę.
Powiem szczerze, że liczyłam na znacznie lepszą lekturę. Niestety otrzymałam zagmatwaną, niezbyt wciągającą historię, z przeciętnym zakończeniem.
Duży plus oczywiście należy się Wydawnictwu Jaguar za fantastyczny marketing i okładkę, która przyciąga czytelnika.
Ocena 4/10
"Ten, kto poszukuje bólu... Zawsze go znajduje."
Cyra i Akos opuszczają Shotet zostawiając je bez władcy. Wszystko uległo zmianie, a los, który ich połączył, i skazał na siebie, nie jest już tylko losem. Uczucie pomiędzy tymi dwojga aż huczy, ale czy będzie miało jakiś sens, w obliczu zbliżającej się wojny? Na domiar złego pojawiają się wątpliwości na temat ojca Cyry - Lazmeta. Czy tyran jednak żyje i będzie dążył do przejęcia władzy? Niełatwe wybory czekają też nową kanclerz Thuvhe. Czy ulegnie ona naciskom z góry i emocjom ?
"Chowamy się tak głęboko, jak tylko możemy, w tej niewielkiej kieszonce pełnej szczęścia."
Zdradzę Wam po cichu, że nie przepadam za pisaniem recenzji kolejnych części serii. A to dlatego, że boje się, że wyjawię Wam zbyt wiele i wpłynie to na Wasz odbiór pierwszej części. Wybaczcie więc mój opis potraktowany po łebkach.
Już podczas czytania pierwszego tomu, wiedziałam, że mogę liczyć na elementy zaskoczenia. No kurczę nie spodziewałam się, że aż takie ! To, co Roth wyprawia w tej części to jakiś obłęd. Obraca losy o sto osiemdziesiąt stopni, wywołując u czytelnika tyle emocji, że głowa mała. No ja się tych wszystkich rzeczy po prostu nie spodziewałam i czytając takie fragmenty, gadałam sama do siebie, bo nie dowierzałam. Ode mnie ogromny plus za zwodzenie czytelnika za nos i bawienie się nim.
Jeśli chodzi o bohaterów oprócz głównej dwójki sławnej z poprzedniej części tym razem mamy i rozbudowane śledzenie historii Pani Kanclerz oraz siostry Akosa i jego brata. Podobało mi się to rozszerzenie narracji o ich perspektywy. Pozwalało to szerszym okiem spojrzeć na zdarzenia i zastanowić się nad nimi na podstawie zupełnie innych wniosków.
Roth pozwoliła nam, poznać tym razem bardziej szczegółowo kolejne planety i kurcze, jak ja strasznie polubiłam jej opisy. Nie były one skąpe, tworzyły w mojej wyobraźni wizję czegoś nowego. Kolejny plusik.
Warto też wspomnieć o wątkach miłosnych, które nam się tutaj rozbudowują. Są one delikatne i subtelne, ale zarazem zdarzają się kłótnie, które łamią czytelnikowi serce. Jak ja się modliłam, żeby te głupie waśnie kończyły się jak najszybciej.
I w sumie to wychodzi na to, że nie mam się do czego przyczepić. Język jest jasny i czytelny. Wszystko jest zrozumiałe, a na końcu jest słowniczek. Ja miałam egzemplarz recenzyjny, przed korektą, przez co trafiały mi się nie raz jakieś piękne babole, ale tak mogło być. Nie wiem, jak to jest w finalnej wersji, słyszałam, że wielu osobom jednak w normalnych egzemplarzach takie błędy przeszkadzały w odbiorze tekstu. Ja się jednak nie wypowiem.
"- Dlaczego spodziewasz się, że świat pójdzie ci na ustępstwa? - skarciła go.
- Nikt nikomu nie obiecywał, że będzie łatwo, miło i uczciwie. Pewne są tylko ból i śmierć."
Ja wiem, że ta autorka ma swoich zarówno zwolenników, jak i przeciwników. A ja zaliczam się zdecydowanie do tych pierwszych.
Podobało mi się w tej części to, że bohaterowie podejmują rozsądne decyzje, ze względu na wyciągnięte wnioski ze swojej przeszłości. Na plus powiększona ilość głównych bohaterów, a co za tym idzie możliwość śledzenia więcej niż jednego wątku równocześnie przez spojrzenie z różnych perspektyw. Na tak rozbudowane opisy świata dookoła, co pobudzało wyobraźnie i ułatwiało stworzenie obrazu z książki. Podobał mi się wątek miłosny, niespodziewane i wgniatające w ziemię zwroty akcji, jak i styl pisania autorki.
Na podsumowanie tej dylogii (Naznaczeni śmiercią i Spętani przeznaczeniem), ja powiem, że jestem zachwycona. Podobało mi się wszystko, od stworzonego świata, po bohaterów, pomysł na fabułę, dynamiczną akcję i nagłe zwroty. Żałuje jedynie tyle, że tak późno, zdecydowałam się po nią sięgnąć.
A Wam polecam, jeśli lubujecie się w takich klimatach, jeśli nie odpowiadał Wam styl Roth w poprzedniej serii, to nie sięgajcie.
Początkowo ciężko mi było się wczuć w akcję, ponieważ historia rozwija się dość wolno. Dopiero z chwilą pojawienia się Lazmeta akcja wyraźnie przyspiesza. Dodatkowo autorka stosuje bardzo bogate opisy, które choć przenoszą nas w miejsce akcji, mogą być dla niektórych czytelników nużące. Sama nie przepadam za nimi, choć akurat tu mi nie przeszkadzały, bo wprowadzały w odpowiedni klimat. Wszystko jest tu niezwykłe: rośliny, zwierzęta, postaci. Planetę Ora spowija gęsta mgła, tak gęsta, iż nie docierają do niej promienie słoneczne. Czy to nie porusza wyobraźni?
Głównym wątkiem powieści Roth czyniła odwieczną walkę dobra ze złem. Motyw stary jak świat, ale w bardzo ciekawym otoczeniu. Lazmet sprawuje rządy twardą ręką, jest gotowy posłać siły zbrojne na wojnę przeciwko innym nacjom. Młodzi bohaterowie Cyra i Akos, wraz z grupką przyjaciół postanawiają zapobiec międzygalaktycznemu konfliktowi. Tylko czy zdążą, nim świat, który znają pogrąży się w chaosie?
Jak na powieść młodzieżową przystało, mamy tu również wątek miłosny. Początkowo Cyra uważa, że Akos jest z nią z obowiązku. Jednak z czasem pojmuje, że choć właśnie przeznaczenie splątuje ich drogi, na uczucia Akosa nie ma wpływu. Miłość między mini rozkwita w zupełnie naturalny sposób, oboje poznają się lepiej, zaczynają sobie ufać i z przyjaciół stają dla siebie kimś więcej.
„Spętani przeznaczeniem” miało być dla mnie powrotem do fantastyki. Miałam wobec niej bardzo duże oczekiwania, chciałam zaskoczenia i efektu WOW! Czy zostały spełnione? Połowicznie. Trudno tu szukać mrocznego fantasy, bo to nadal bardziej powieść młodzieżowa. Jednak jest kilka zaskakujących zwrotów, książka nie jest do końca przewidywalna, no i ten niesamowity świat, który autorka stworzyła – to zdecydowany atut powieści!
Gdybym miała się nad tym zastanawiać, stwierdziłabym, że drugi tom "Naznaczonych śmiercią" jest jednocześnie nudny i porywający. Nudny, bo właściwie to tam nie za wiele się dzieje, ale z dugiej strony, czytelnik nie może wysiedzieć, zastanawiając się, czy bohaterowie ostatecznie zaprowadzą pokój w galaktyce i czy odnajdą drogę do siebie. Fakt, nie jest to "Niezgodna", ale nie należy tego oceniać w tych kategoriach, bo to coś zupełnie innego i wyjątkowego. A nie każdy autor umie całkowicie odciąć się od swoich wcześniejszych dzieł, a Veronica Roth tego dokonała. Tak więc wielkie brawa dla niej. Książka jak najbardziej jest warta przeczytania, niezależnie od tego, co mówią zagorzali fani "Niezgodnej".
"Splątani przeznaczeniem" to według mnie przyjemna, pobudzająca wyobraźnię powieść. Pomysł międzyplanetarnej miłości okazał się bardzo trafny- również jego rozwinięcie jest udane. Jednak bohaterowie, którzy tak mnie zaciekawili w części pierwszej, tutaj nieco " skapcanieli". Odważna i dumna niegdyś Cyra stroi fochy, że jej ukochany jest z nią tylko przez wyznaczony mu los; Akos jakoś stracił swoją werwę i buntowniczość-chce ocalić wszechświat, a nie umie ocalić swego związku. Ten tom ratują postacie, pozostające wcześniej w cieniu, a teraz pięknie dopełniające fabułę i kreujące świat przedstawiony (mam na myśli siostrę i brata Akosa). Rozdziały przedstawione ich oczami są ciekawsze niż te, opowiadane przez głównych bohaterów. Wątek Lazmeta - tyrana, który uznany był za zmarłego miał potencjał; warto było go rozwinąć. Tymczasem zakończył się, jak dla mnie zbyt szybko.
Lektura owszem wciągająca, jednak liczyłam na wiekie WOW, którego nie doświadczyłam. Aczkolwiek nie żałuje, że sięgnęłam po "Spętanych przeznaczeniem".
Między krainami nastaje coraz większa wojna. Okazuje się, że na drodze do pokoju staje ojciec Cyry, który przejmuje władzę nad krajem.
Drugi tom był gorszy od pierwszego. Chwilami było dużo akcji, autorka trzymała nas w zupełnym napięciu, mieliśmy bardzo dobry rozdział, a w następnych kilku już nic się nie działo. Krążenie wokół tego samego i zanudzanie szczegółami, jak wyglądy planety, które wydają mi się strasznym zapychaczem.
Bałagan. W kwestii tego, że narracja była podzielona na kilka osób i historia w ogóle się nie łączyła. Każdy z bohaterów był rozmieszczony w innych miejscach wykonując zupełnie różne misje i się w tym gubiłam. Normalnie, gdy odkładam książkę zdarza mi się wracając do niej po jakimś czasie, zapomnieć co się działo, a tutaj autorka nam jeszcze bardziej tego nie ułatwiała. Mieliśmy bardzo ważny moment, w którym wydarzyła się znacząca część dla konkretnego bohatera, więc Veronica Roth to przerywa i wracamy tam dopiero po 8 rozdziałach i 70 stronach. To już nie ma takich samych emocji. Ogólnie czułam się jakbym czytała różne książki, a łączenie wszystko nie było spójne. Tym bardziej czasowo trudno się połapać o co chodzi.
Fabuła nie powaliła mnie na kolana. Ani wątek miłosny, ani bohaterowie nie podnosili mojej oceny książki. Przede wszystkim czasem działo się tyle co nic i trudno się brnęło czytając.
Wątek miłosny to była jakaś katastrofa:
-Kocham Cię, ale zerwijmy.
-Okay. Jak chcesz.
-Bo wiesz, ty jesteś ze mną tylko ze względu na swój los.
-Ale, przecież tak nie jest.
-Zamknij się, ja wiem lepiej. Zerwijmy.
I tak przez połowę książki. A rozwiązanie okazało się tak absurdalne. Co prawda, zaskakujące, ale zagłębiając się w to, to nawet o logikę nie zahaczało. Mieszanie czytelnikowi w głowie to w porządku pomysł. Dopóki on sam już nie orientuje się kto kim jest. Bo w tej części co rozdział pojawiała się nowa osoba. Na kilka stron, a po tej setnej stronie znowu ją spotykamy i ja kompletnie nie mogę sobie przypomnieć kim ona jest. Może to moja skleroza, a może kolejny punkt ujemny za logikę.
Cyra. Lubiłam ją do tej pory. Była odważna i rzucała się w głęboką wodę, ale przy tym zachowując rozsądek. A tym bardziej Akos kierował się zdrowym myśleniem. A tutaj jak jeden idiota rzucali się myśląc, że dokonają niemożliwego. Dlaczego? Dlaczego oni zazwyczaj byli zwykłymi, inteligentnymi ludźmi, a chwilę później wyczyniali głupoty, że głowa mała.
Jedyny wart czytania wątek miłosny tej książki to Cisi i kanclerz. Szkoda, że jest tylko pobocznym, który bardzo rzadko był wysuwany na pierwszy plan, prawie wcale. Nie to co Akos i Cyra. Kiedy wali się świat, a ona już nie ma siły wytrzymać ze swoim bólem, to nakazuje, że muszą się od siebie oddalić.
Rozumiem, że Veronica Roth uwielbia jak w jej książkach główne bohaterki w ciągu sekundy potrafią poświęcić swoje życie. Jak to jeszcze w innych jest w miarę wytłumaczone, tak tutaj tego nie rozumiem i nawet nie zniosłabym czytania kolejnej strony tego.
Cały motyw zabijania dotykiem nadal mnie ciekawił, ale często schodził na drugi plan, przez co już nie był najważniejszym motywem.
Bardzo się zawiodłam. Nadal lubię te autorkę, ale ten świat, który z początku mi się podobał, teraz mnie zanudził. Szybko zapomniałam o tym co działo się w książce, zupełnie nie potrafię przypomnieć sobie zakończenia, co na pewno zbyt dobrze nie świadczy. Ten świat mnie niestety nie porwał, męczyłam się czytając. Jak normalnie styl Veronicii Roth mi się podoba, tak tutaj tworząc świat fantastyczny nowy, od podstaw, w pewnym momencie sama się pogubiła.
Zapamiętałam tylko jeden moment z książki, który mnie poruszył. Tylko jeden, który chciałabym zapamiętać z prawie 500 stron. Liczyłam chociaż na powalające zakończenie, a tu nawet nie było czym odpalić fajerwerk, zero ognia.
Na dodatek mamy bohatera, miałam wrażenie, że kluczowego, a on tu sobie na chwilę zniknie, tam coś porobi i nagle z głównego bohatera pierwszego tomu, w drugim staję się niepotrzebnym tłem.
Nie będę już kolejny raz wspominać jaki czuję zawód. Cytując z mojej recenzji poprzedniego tomu:"mam wrażenie, że ma w sobie niedociągnięcia, które liczę, że zostaną uzupełnione przy drugim tomie, bo tak dobrego pomysłu nie może zmarnować autorka." Miałam nadzieję, która została zdeptana i jestem bardzo zła ze względu na to, że seria „Niezgodna”, jest jedną z moich ulubionych i jestem pewna, że autorkę stać na coś więcej niżeli wydawanie gniotu patrząc pod względem tego, że się sprzedadzą, bo sławne nazwisko i blurb głoszący o „Światowym bestsellerze”.
PS Nie skreślam autorki po jednej nieudanej książce. Na pewno sięgnę po kolejne, by się przekonać czy wiele się zmieniło, tylko musiałam wylać swoją frustrację.
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/811-spetani-przeznaczeniem
Niedawno nakładem wydawnictwa Jaguar w księgarniach pojawił się ostatni (drugi) tom, opowiadający historię Akosa i Cyry. Seria Veronicy Roth to fantastyka skierowana głównie do młodzieży. Mimo, iż autorka zdobyła sławę dzięki serii Niezgodna, to nad warsztatem pisarskim musiała jeszcze popracować. Ową pracę widać w serii Carve the Mark. Jak zatem wypadł tom zatytułowany "Spętani przeznaczeniem"?
Tyran powrócił
Na planecie Thuvhe żyją dwa rywalizujące ze sobą ludy. Lud, z którego pochodzi Akos miłuje pokój, natomiast Cyry - chaos i bezwzględność. Od urodzenia tych dwoje zostało obdarzonych losem, który skrzyżował ich drogi. Wzajemne uczucie i zaufanie pomogło im przetrwać najgorsze momenty i uwolnić się od okrutnego władcy. Jednak to nie koniec ich zmagań. Okazuje się, że ojciec Cyry - Lazmet Noavek żyje i zdeterminowany powraca, aby zniszczyć życie mieszkańców planety.
Oryginalne uniwersum
W pierwszym tomie serii Veronica Roth skupiła się na wykreowanym świecie, prezentując wymyśloną przez nią galaktykę oraz prawa rządzące światem Cyry. Dlatego jeśli ktoś zdecyduje się z jakiś przyczyn sięgnąć po tom drugi, bez znajomości pierwszego, to będzie miał problem zrozumieć istniejące uniwersum. Przez każdą planetę przepływa nurt, który determinuje ruchy świata, a wybrani otrzymują los. Los sprawia, że życie Wybrańców jest z góry określone i nie mają wpływu na swoją przyszłość. Uniwersum stworzone przez Roth jest ogromną zaletą dylogii, niezwykle ciekawym, lecz nie do końca idealnie przedstawionym przez autorkę.
Fabuła i narracja
"Spętani przeznaczeniem" podobało mi się bardziej niż "Naznaczeni śmiercią". Autorka poszerzyła fabułę o nowe elementy wszechświata i postaci oraz przyłożyła się do ich kreacji. Powieść jest przedstawiona z perspektywy nie tylko Cyry i Akosa, ale także nowych postaci - Cisi i Eijeha. Cisi wyszła z cienia i okazała się naprawdę ciekawą bohaterką, która urozmaicała fabułę. Za to rozdziałów z perspektywy Eijeha było jak na lekarstwo, co niestety mnie rozczarowało. Sięgając po serię Roth trzeba przygotować się na eksperymentalną narrację, gdzie niektóre rozdziały pisane są narracją pierwszoosobową (Cyra), inne trzecioosobową (Akos) a jeszcze inne w liczbie mnogiej (Eijeh). Naprawdę można się w tym pogubić.
A co do samej fabuły, to początek historii zaczynał się naprawdę obiecująco, gdyż od pierwszych stron działo się wiele, ale podobnie jak to było w przypadku pierwszego tomu, po dobrym początku nadszedł czas na znacznie spokojniejsze tempo i dobrze napisaną końcówkę. Ogólnie całość wypadła nawet dobrze.
Akos i Cyra
Postacie Akosa i Cyry rozwijają się, podobnie jak ich związek. Już nie tylko poświęcają się dla siebie nawzajem, ale także mają indywidualne cele i motywacje. Uczą się zaufania i otwartości wobec siebie. Nie są to idealni bohaterowie. Nie brakuje zgrzytów, kiedy ich związek zostaje wystawiony na próbę. Cyra uważa, że nie zasługuje na szczęście, bo nie jest w stanie wymazać swoich czynów z przeszłości. Za sprawą Akosa jest w stanie uwierzyć, że przeszłość nie zawsze musi determinować to, kim jesteśmy.
Podsumowanie
"Spętani przeznaczeniem" to powieść skierowana głównie do młodzieży lubiących fantastykę.Veronica Roth pokazała, że jest w stanie stworzyć ciekawy wszechświat, który intryguje od pierwszej strony. Mimo iż historia nie jest bez wad, to spędziłam z nią przyjemnie czas. Historia oprócz wątku romantycznego pokazuje także jak trudne są relacje rodzinne, kiedy to chęć zdobycia władzy staje się priorytetem. Tym tomem Roth zakończyła dylogię opowiadającą o Akosie i Cyrze.
http://www.mowmikate.pl/2018/06/veronica-roth-spetani-przeznaczeniem.html
„Dlaczego spodziewasz się, że świat pójdzie ci na ustępstwa?(...) Nikt nikomu nie obiecywał, że będzie łatwo, miło i uczciwie. Pewne są tylko ból i śmierć.”
Jakiś czas temu dzięki uprzejmości Wydawnictwa Jaguar miałam okazję przeczytać najnowszą powieść autorki „Naznaczonych śmiercią” oraz „Niezgodnej”. Mowa tutaj o „Spętanych przeznaczeniem”, które jeszcze przed premierą zostały okrzyknięte najlepszą książką Veronici Roth. Jako, że to dopiero moje pierwsze spotkanie z twórczością tej Pani to ciężko mi stwierdzić czy faktycznie tak jest. Jeśli jednak jest to prawda to już teraz mogę śmiało powiedzieć, że ja raczej nie sięgnę po inne książki Roth, ponieważ „Spętani przeznaczeniem” nie wywarli na mnie zbyt pozytywnego wrażenia.
W zasadzie od samego początku miałam problem z tą książką. Przez zbyt dużą ilością bohaterów ciągle się gubiłam i naprawdę ciężko było mi zapamiętać kto jest kim. Zwłaszcza, że sami bohaterowie też nie zrobili na mnie dobrego wrażenia, ponieważ byli irytujący oraz zupełnie pozbawieni charakteru. Nawet określiłabym ich jako mdłych i papierowych, bo w większości dialogów spokojnie mogłabym pozamieniać imiona i ta wypowiedź w ogóle nie straciłaby sensu. Trochę słabo moim zdaniem, bo w taki sposób czytelnik nie ma żadnych szans na przywiązanie się do bohaterów, a nawet na ich polubienie.
Akcja niestety też nie powalała jakością. Była bardzo rozciągnięta i na początku zupełnie nic się nie działo. Od mniej więcej połowy książki niecierpliwie wyczekiwałam już końca.
Moim zdaniem autorka nie wykorzystała potencjału tej książki. Szkoda trochę, bo muszę przyznać, że świat przez nią wykreowany był naprawdę interesujący i starannie przemyślany. Duży plus jednak należy się Wydawnictwu za akcję promocyjną oraz magiczną okładkę, która na żywo prezentuje się jeszcze lepiej niż na zdjęciach.
Aleksandra
Szukaj mnie na:
http://tygrysica.tumblr.com/
https://www.instagram.com/tygrysicaa/
Jeden wybór może cię zmienić. Jeden wybór może cię zniszczyć. Jeden wybór pokaże, kim jesteś… Altruizm (bezinteresowność)...
Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) – to pięć frakcji,...