Może (morze) wróci

Ocena: 4.8 (5 głosów)
Magiczna podróż , którą kończymy we łzach. Natura już się poddała, ludzie walczą o przetrwanie resztką sił. Nad niknącymi brzegami Aralu już tylko sól i nadzieja. Przeczytałam jednym tchem, gorąco polecam!
Paulina Młynarska

Ta książka to fascynujący opis podróży po postradzieckiej Azji Środkowej. Podróży, do rozpoczęcia której impulsem stała się jedna z największych katastrof ekologicznych na ziemi!
Adam Wajrak

Wciąż widać je na wszystkich mapach. Możemy je znaleźć w atlasach i na globusach. W rzeczywistości jednak już go nie ma, umarło. Przez czterdzieści ostatnich lat Jezioro Aralskie, zwane przez miejscową ludność Morzem, niegdyś czwarte największe jezioro świata, zostało zamienione w jałową, bezkresną pustynię. Bezpowrotnie zniszczono dziesiątki gatunków zwierząt, tysiące hektarów lasów i życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. A stało się to w imię rozumianego na sowiecki sposób postępu, napędzanego materialistyczną wizją "wszechmogącego" człowieka. Książka ta to opowieść o jednej z największych zbrodni dokonanych przez człowieka o ludzkiej arogancji, niszczycielskiej sile naszych pomysłów. To opowieść fascynująca, ale przede wszystkim przerażająca. Bartek Sabela wędruje po Uzbekistanie i odkrywa przed nami owianą tajemnicą, dramatyczną historię zanikającego jeziora oraz ludzi, którzy od wieków byli z nim związani. Zabiera czytelnika w poruszającą, wstrząsającą podróż na wyschnięte, spękane dno i każe zastanowić się nad tym, dokąd zmierzamy w swojej "nieomylności" i braku pokory.

Bartek Sabela łodzianin z urodzenia, warszawiak z wykształcenia, zakopiański ceper z wyboru. Zawodowo zajmuje się architekturą, grafiką i szeroko pojętym projektowaniem. Współprowadzi pracownię mooove grupa projektowa. W przerwach pracuje również jako trener teambuildingu. Z zamiłowania zaś jest rysownikiem, slacklinerem, snowboardzistą i przede wszystkim wspinaczem. "Nie jestem podróżnikiem. (...) Wyjazd do Uzbekistanu był moim pierwszym od wielu, wielu lat wyjazdem niezwiązanym ze wspinaniem. Do tej pory świat zwiedzałem przez zupełnie inne miejsca. Francja to było dla mnie Ceuse, Gorges du Tarn, Fontainebleau. Hiszpania to Rodellar czy El Chorro. Turcja to nie Istambuł, ale Geyikbayiri, a Tajlandia to nie Bangkok, a Ton Sai". Jesienią 2011 odbył podróż po Uzbekistanie, której celem było dotarcie do brzegów wysychającego Morza Aralskiego. Książka jest zapisem kilku tygodni spędzonych w Uzbekistanie oraz analizą niewyobrażalnego szaleństwa, jakie wydarzyło się na tym terenie.

We wrześniu 2012 pokaz W poszukiwaniu zaginionego morza autorstwa Bartka zdobył pierwszą nagrodę na Festiwalu podróżników Trzy Żywioły w konkursie "Żywioły OFF". Autor ma zamiar wrócić do Uzbekistanu, by zrealizować pełnometrażowy dokument o mieszkańcach Karakałpakstanu i o tym, jak zaadaptowali się oni do nowej, dramatycznie trudnej rzeczywistości. Podróż planowana jest na jesień 2013 roku, w czasie pathy, czyli zbiorów bawełny.

Informacje dodatkowe o Może (morze) wróci:

Wydawnictwo: Bezdroża
Data wydania: 2013-04-12
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN: 9788324667376
Liczba stron: 232

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Może (morze) wróci

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Może (morze) wróci - opinie o książce

Avatar użytkownika - kaariokaa
kaariokaa
Przeczytane:2013-07-28, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2013, Mam,

W przyrodzie nic nie pozostaje niezmienne. Zmieniają się poziomy wód, ukształtowanie terenu, topnieją lodowce, pustynnieją sawanny. Znaczne rozciągnięcie tych zjawisk w czasie sprawia, że są dla nas niezauważalne i tylko raz na jakiś czas w środkach masowego przekazu mądre głowy straszą konsekwencjami bezmyślnej ingerencji człowieka w środowisko. Są jednak miejsca, w których nietrudno dostrzec przerażające zmiany, jakie owa bezmyślność spowodowała. Jednym z nich jest Jezioro Aralskie, w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, czwarte pod względem wielkości jezioro świata.
O problemach z zanikającym Jeziorem Aralskim, uczyłam się na lekcjach geografii. Od tego czasu minęło wiele lat, ale wciąż pamiętam zamieszczone w podręczniku mapki. Jedna ukazywała ówczesny zarys jeziora, druga jego kształt sprzed kilku może kilkunastu lat. Różnica była spora i niepokojąca. Później nie interesowałam się już tym tematem, aż w końcu trafiłam na książkę Bartka Sabeli Może (morze) wróci. Sabela z zamiłowania jest wspinaczem. We Francji nie spotkacie go w Paryżu, lecz na wapiennej ścianie Ceuse, w Hiszpanii wybierze raczej strome ściany wąwozu w okolicach El Chorro, niż spacer ulicami Barcelony. Wszyscy pytali, czy do Uzbekistanu też jadę się wspinać. Nie, jadę zobaczyć Morze Aralskie. Jadę zobaczyć coś, w co trudno uwierzyć, gdy się o tym czyta i gdy się to ogląda na zdjęciach. Jadę zobaczyć kawałek ziemi po katastrofie wywołanej ludzką arogancją, głupotą i pychą. Jadę zobaczyć, do czego zdolni są ludzie pozbawieni wyobraźni
I pojechał. Może (morze) wróci jest relacją z tej wyprawy. Smutnym świadectwem tego, co Bartek Sabela zobaczył w Uzbekistanie, kraju Azji Środkowej, kraju autorytarnych rządów i bawełny.

Swoją podróż Sabela zaczyna w Taszkiencie, stolicy kraju, o którym już na początku pisze: w Uzbekistanie od pierwszych minut wiesz, czujesz, słyszysz, że jesteś w państwie autorytarnym. Samo miasto prezentuje się imponująco. Widać efekty kolejnych inwestycji, powstają rządowe gmachy, pomniki, świadectwa potęgi władzy. Wszystko to przestaje robić wrażenie, gdy zajrzy się za blaszane płoty, podobne do tych, które u nas odgradzają place budowy. Taszkient za takim płotem prezentuje się z goła inaczej, ujawniając stare budynki, które szczęśliwie przetrwały trzęsienie ziemi z 1966 roku. Ta część miasta nie imponuje, nie robi wrażenia. Niedługo zniknie. Władza dba o miasto. Wyburzy domy, wysiedli mieszkańców do malutkich mieszkań w blokach na obrzeżach, postawi biurowce.

Wędrując przez Uzbekistan Bartek Sabela niejednokrotnie przekona się, jak wiele w tym kraju robi się na pokaz. Turystyczne dzielnice rażą blichtrem, a władza pilnuje, by podróżni nie zapuszczali się tam, gdzie kończy się świetność, a zaczyna bieda i szara codzienność. Władzę w Uzbekistanie czuć na każdym kroku: jesteś obserwowany, wiesz o tym. W tym kraju absurdów, na przybyszy z zewnątrz co krok czekają niespodzianki. Choćby obowiązek meldunku przez przyjezdnych (ponadto z każdego miejsca noclegowego należy przechowywać kwit, który nocleg ten potwierdza) czy uzbecka waluta. W kraju nie funkcjonują banki, a karty płatnicze czy czeki są bezużyteczne. Trzeba mieć gotówkę, kilogramy gotówki, bo w najlepszym wypadku, po wymianie 100 dolarów, otrzymamy sumy uzbeckie wypłacone w 250 banknotach, po 100 sumów każdy. A co jeśli tę kwotę wypłacą nam w banknotach po 50 sumów? Po 25? Po 10? O denominacji nikt tam nie myśli, jej wprowadzenia prezydent nie ma w swych planach.
Podróżując z Taszkientu na północny zachód, Bartek Sabela zwiedza kilka urokliwych miast niegdyś leżących na trasie Szlaku Jedwabnego. Nie traci przy tym z oczu celu: chce dotrzeć do Arala, jak w skrócie nazywają Jezioro Aralskie miejscowi. Niegdyś był to akwen o powierzchni ponad 68 tys. km2, w 2009 roku zmniejszył się do zaledwie 3,5 tysiąca km2. To jedna z największych katastrof ekologicznych, świadectwo głupoty i bezmyślności ludzkiej. W pierwszej połowie ubiegłego wieku, Nikita Chruszczow pozazdrościł Amerykanom wielkich upraw bawełny. Zapragnął takich u siebie, miały one stanowić podstawę gospodarki leżących w pobliży Arala republik. Powstały plany budowy kanałów, które miały nawadniać uprawy wodą z Jeziora Aralskiego. W końcu po co taki bezużyteczny zbiornik wodny na środku pustyni? Efekt tego oderwanego od rzeczywistości pomysłu, najlepiej widać na zdjęciach satelitarnych. Powstały wymarzone pola uprawne, jednak z ogromnego jeziora nie zostało wiele, zniszczono mnóstwo gatunków zwierząt, tysiące hektarów lasów oraz życie tamtejszych społeczności. Przyroda nie ugięła się pod presją radzieckich władz, a ucierpieli jak zwykle niewinni. Jałowa pustynia, brak perspektyw, zdjęcia pustych przestrzeni, które chwytają za serce. Tyle zostało z dumnych planów władzy.
Bawełniany raj okazał się piekłem, ale w Uzbekistanie wciąż uprawia się białe złoto, do zbiorów zmuszając każdego obywatela. Dyktatura surowo karze opornych, w sezonie zbiorów kark zginają więc wszyscy: prawnicy, studenci, pracownicy biurowi, lekarze, nauczyciele. Zbierają ją ręcznie, każdy musi wyrobić określoną normę. Władza czuwa, a Uzbekistan do dziś znajduje się w czołówce eksporterów bawełny.
Cieszę się, że Bartek Sabela zszedł na chwilę z górskich zboczy, wyruszył w podróż do Uzbekistanu i postanowił podzielić się swoimi wrażeniami. Pisze bowiem tak, że książka wciąga od pierwszych stron, lekko, z humorem, ale i z dużą znajomością tematu. Plastyczne opisy działają na wyobraźnię, a całość uzupełniają zamieszczone w tekście fotografie pięknych budowli, ciekawych ludzi, przygnębiających pozostałości Arala.Sabela zagląda w różne kąty i rozmawia z miejscową ludnością, z czego wynikają niekiedy zabawne sytuacje, gdy nieznajomość języka utrudnia bezpośredni kontakt. Autor ujął mnie swoim poczuciem humoru, z dystansem podchodził do sytuacji, które tylko pozornie są śmieszne, bo podejrzewam, że mnie w podobnej sytuacji wcale do śmiechu by nie było.

Wchodzimy do pokoju. Kobieta niemal z dumą, pokazuje mi mój dwupokojowy apartament. Tak, dwupokojowy. Sypialnia oraz salon. W sypialni mam krzesło. Nie byle jakie, bo... elektryczne. Stare metalowe krzesło, podłączone do gniazdka i przerobione na grzejnik. Aha, czyli jest prąd przynajmniej. - A woda jest?
- Da! - kobieta pokazuje wiaderko stojące obok krzesła. Zdejmuje pokrywkę: faktycznie wody całe wiaderko. Tylko raczej nie będę pierwszym, który będzie jej używał.
Łóżko wielkie, małżeńskie, king size co najmniej. Już kombinuję w głowie, jak by tu zrobić, żeby się wyspać i jednocześnie go nie dotknąć. Stoję z plecakiem na plecach, drugim w ręku, chyba boję się położyć bagaże na podłodze. Ale okej, może w salonie będzie lepiej. Są dwa fotele i stolik - pięknie, nawet można kogoś na herbatę zaprosić. Zwłaszcza że herbata jest na stole w szklankach. Ktoś musiał ją tu zostawić jakieś parę lat temu...
Może (morze) wróci to ciekawy reportaż z wyprawy przez Uzbekistan, który łączy w sobie spostrzeżenia turysty i refleksje podróżnika. Bartek Sabela pokazuje nie tylko to co piękne, reprezentacyjne (niekoniecznie reprezentatywne), ale i to, czym bez wątpienia ten kraj pochwalić się nie może. Autor ma lekkie pióro, potrafi przykuć uwagę, zmusić do wyciągnięcia własnych wniosków, ale także rozbawić, żartem słownym, sytuacyjnym, sprawnie opowiedzianą anegdotą. Nie spodziewałam się, że wyprawa nad Jezioro Aralskie okaże się tak fascynująca. Mam nadzieję, że od czasu do czasu autor zejdzie na chwilę z górskich ścian i przełęczy, by podzielić się wrażeniami z kolejnych podróży.
Książka zaczyna się zabawnie, kończy smutnymi refleksjami i fotografiami kutrów stojących pośrodku niczego. Kiedyś to nic było olbrzymim jeziorem pełnym ryb. Nazywano je morzem. Morzem, które wbrew dającemu nadzieję tytułowi książki, już nie wróci...

Link do opinii
Avatar użytkownika - karrun
karrun
Przeczytane:2014-03-05, Ocena: 4, Przeczytałam, 26 książek 2014,
Ciekawy temat: znikające Morze Aralskie w Azji. Autor, młody chłopak zaciekawiony tym faktem, jedzie do Uzbekistanu, żeby poznać przyczynę. Napisana ze sporym poczuciem humoru, ciekawie, prostym językiem książka ta jest nie tylko wyjaśnieniem zagadki aralskiej, ale i relacją z odkrywania mało znanego Uzbekistanu - jego mieszkańców, historii, kultury, architektury. Sabela, który jest architektem z wykształcenia, nie ukrywa swoich zachwytów nad jedynymi w swoim rodzaju budowlami, które często przypominają mu baśnie z 1000 i jednej nocy. Dobrze się czyta. A prawda o znikającym Morzu Aralskim zmusza do zastanowienia nad efektami ludzkiej ingerencji w naturę.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Dorota_Dega
Dorota_Dega
Przeczytane:2013-07-27, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Wstrząsająca historia ekologicznej tragedii, która została wywołana przez głupotę i chciwość człowieka. Bartosz Sabela w swojej książce bardzo dosadnie opisuje oraz obnaża idiotyzm władz, które doprowadziły do wyschnięcia jednego z większych zbiorników wodnych na ziemi- Jeziora Aralskiego, zwanego przez miejscową ludność- Morzem Aralskim. Przez chęć posiadania największej na świecie plantacji bawełny doprowadzono do zachwiania ekologicznej równowagi. Swoisty efekt domina- stopniowe wysychanie morza, wyginięcie 40 gatunków ryb i zwierząt, które żyły dzięki życiodajnej wodzie. Ludzie stracili prace i pożywienie- umarli bądź wyemigrowali. Obecnie w ,,mieście" nad samym morzem żyją cztery osoby. Jednym z nich jest rybak Sailau, który codziennie nad ranem wychodzi nad ,,brzeg morza" i czeka aż ,,Nasz Aral" wróci. Książka Bartka Sabeli nie jest jedynie historią w aspekcie ekologicznym. Wyschnięcie Morza Aralskiego to historia ludzi, dla których był on wszystkim . Stracili go a wraz z nim nadzieje na lepsze jutro i godne życie. Sama mieszkam nad ,,naszym Morzem Bałtyckim", więc bardzo emocjonalnie podchodziłam do tej historii. Niezwykłe wrażenie potęgują zdjęcia ukazujące tą tragedię, która gdyby nie chciwość człowieka- nie miałaby miejsca. Polecam.
Link do opinii
Przepiękna książka. Opowieść jednocześnie o kraju dalekim bardzo różnym od naszego,o innej kulturze, zwyczajach i ludziach... jednak bliskim, bo i tam po sowieckiej dyktaturze pozostał ślad. U nas stoi Pałac Kultury i Nauki, a tam takich monumentalnych obrzydliwości jest dużo więcej. Bieda, człowieczeństwo, serdeczność do przyjezdnych, szczególnie do Polaków i wielka tragedia tysięcy ludzi. To nie tylko katastrofa ekologiczna, nie tylko umierające jezioro, to rozpacz, klęska wielu wielu ludzi, którym przyszło patrzeć jak ich ukochana woda znika....jak ich codzienne życie, codzienny chleb zamienia sie w proch... Bardzo wstrząsający dokument. Pięknie prowadzona narracja.Będę tę książkę pamiętać już zawsze
Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2013-06-25, Mam,
Szkoda , że opowieść Sabeli jest taka krótka. Odliczając zdjęcia i rysunki ma zaledwie ok. 150 stron. Warto jednak dać się porwać autorowi na podróż po stepowym, ale jakże kolorowym Uzbekistanie. Ja dzięki tej książce uświadomiłem sobie jak mało w gruncie rzeczy wiem o ogromnym obszarze świata. I jak niewiele widziałem. Aż ma się ochotę zacząć pakować plecak.
Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2013-06-05, 52 książki 2013, Mam,
Świetnie napisana książka podróżnicza. Wciągający opis podróży po Uzbekistanie aż do tytułowego Morza Aralskiego. Oprócz reportażu z przeżyć autora oraz jego odczuć dostajemy także krótką historię obszaru odwiedzanego przez Bartka Sabelę. Gorąco polecam. Od książki nie można się wprost oderwać, a wspaniałe zdjęcia dodatkowo przybliżają nam panującą atmosferę w opisywanych miejscach.
Link do opinii
Avatar użytkownika - karin
karin
Przeczytane:2013-08-05, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Inne książki autora
Wszystkie ziarna piasku
Bartek Sabela0
Okładka ksiązki - Wszystkie ziarna piasku

Sahara Zachodnia, ostatnia afrykańska kolonia i – jak mawiają sami Saharyjczycy – największe więzienie świata. Szesnaście lat wojny między...

Afronauci. Z Zambii na Księżyc
Bartek Sabela0
Okładka ksiązki - Afronauci. Z Zambii na Księżyc

,,Spójrz na to drzewo. Ponieważ je widzę, mogę do niego dojść. Tak samo jest z Księżycem" - zwykł mawiać Edward Mukuka Nkoloso. Ponoć wieczorami można...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy