Mroczna książka Johna Douglasa – jednego z najwybitniejszych profilerów w dziejach FBI.
Douglas badał miejsca zbrodni dokonywanych przez najgroźniejszych psychopatów, próbował przewidzieć kolejne ruchy seryjnych morderców i stawał z nimi oko w oko. Stał się pierwowzorem postaci agenta Jacka Crawforda z filmów o Hannibalu Lecterze. Teraz dzieli się opowieściami o swoich najsłynniejszych śledztwach i ryzykownych próbach wniknięcia w najmroczniejsze zakamarki umysłów psychopatów.
Żeby złapać seryjnego mordercę, musisz spojrzeć na świat jego oczami. Musisz zacząć myśleć jak bestia.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-10-11
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 432
„Mindhunter” to autobiografia agenta FBI, profilera Johna Douglasa. Pisana w pierwszej osobie, trochę ciężko się czyta ze względu na przeskakujące wątki, które autor porusza. Trzeba się skupić nad czytaną treścią. W książce jest opisanych wiele ciekawych spraw, nad którymi pracował agent Douglas. Nie jest to thriller, i jeżeli ktoś się tego spodziewał to może się rozczarować. Opisywane przypadki są ciekawe, ale przedstawione w postaci suchych faktów. Może to lepiej, bo czasem ciężko uwierzyć, że mordercy opisani w książce rzeczywiście istnieli i popełnili tak straszne zbrodnie. Szczegółowo opisana jest hierarchia i funkcjonowanie FBI, a także proces powstania działu badań nad umysłem przestępcy i tworzenie ich profili. Książka ciekawa, dająca do myślenia. Polecam
Im więcej człowiek czyta, tym bardziej wybredny się staje. Coraz częściej dochodzi do wniosku, że wszystko już było. Kolejne fabuły wydają mu się coraz bardziej miałkie i wtórne. Z drugiej strony okazuje się, że życie wciąż potrafi go zadziwić.
Każdemu przynajmniej raz w życiu przytrafiło się coś tak dziwnego, iż opisane w książce lub pokazane w filmie spotkałoby się jedynie z niedowierzaniem i opinią, że autora czy scenarzystę tym razem za bardzo poniosła wyobraźnia. Sama przeżyłam kilka takich epizodów, chociaż nie jestem osobą o specjalnie fascynującej biografii. Cóż więc dopiero mówić o ludziach z niebanalnymi życiorysami! Do takich należy, bez dwóch zdań, John Douglas – który stał się pierwowzorem postaci Jacka Crawforda, agenta z filmów o Hannibalu Lecterze. Spisał on swoje wspomnienia w książce. Teraz, po lekturze mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że to jeden z tych przypadków, gdy życie okazuje się bardziej zaskakujące niż fikcja.
Debiutujący na polskim rynku wydawniczym „Mindhunter” nie jest pozycją nową. Liczy sobie ponad ćwierć wieku – powstał w roku 1995. Pewnie nigdy byśmy go nie poznali, gdyby nie zapowiedziany na połowę października serial Netflixa. Czekając na film, warto przeczytać książkę, bo choć nie jest wolna od wad, to z pewnością godna uwagi.
„Mindhunter” jest autobiografią. Zdanie to, choć wydaje się truizmem, w rzeczywistości bardzo dobrze określa tę pozycję, wskazując, czym ona jest, a czym nie jest. Trzeba powiedzieć jasno: to ani kryminał, ani opowieść o FBI. To historia o Johnie Douglasie. Można ewentualnie potraktować ją jako swoiste studium powstawania i rozwoju profilowania, z tym jednak zastrzeżeniem, że niekompletne i subiektywne (co bynajmniej nie znaczy, że nie jest ciekawa).
Książkę dałoby się podzielić na trzy części. To podział umowny, wymyślony przeze mnie na potrzebę tego tekstu i niemający nic wspólnego z rozdziałami wyznaczonymi przez autora. Z drugiej jednak strony – bardzo wyraźny.
Część pierwszą pozwolę sobie nazwać roboczo celebrycką. Nie znajdziemy w niej zbyt wiele wiadomości ani o profilowaniu, ani o seryjnych mordercach. Poznamy za to młode lata autora, dowiemy się, jak kształtowała się jego osobowość, jak stał się tym, kim jest. Myślę, że są to informacje skierowane głównie do Amerykanów. Za oceanem, gdzie kult celebrytów rozrósł się do absurdalnych rozmiarów, John Douglas był swego czasu prawdziwą gwiazdą. Naszego, rodzimego czytelnika jego burzliwa młodość, perypetie rodzinne i zdrowotne mogą, ale nie muszą zaciekawić. Dużo zależy od oczekiwań. Dla zainteresowanych osobowością najsłynniejszego bodaj profilera informacje te będą bez wątpienia ciekawe, jednak fanom historii kryminalistyki mogą wydać się zbędnym balastem.
Z czasem Douglas znalazł swoją drogę zawodową, a historia jego życia nierozerwalnie splotła się z historią FBI oraz nauk behawioralnych. I tak oto płynnie przechodzimy do drugiej części, prezentującej, zgodnie z obietnicą zawartą w podtytule, „Tajemnice elitarnej jednostki FBI zajmującej się ściganiem seryjnych przestępców”. No, może „tajemnice” to za dużo powiedziane. Nie ma tutaj zbyt wielu „technicznych” sekretów ani informacji wydobytych z tajnych akt FBI. Większość (jeśli nie wszystkie) wiadomości można by z pewnością wydłubać z doniesień prasowych. Bo „Mindhunter” nie jest podręcznikiem profilowania, lecz opowieścią o powstawaniu i ewolucji behawioralnego aspektu kryminalistyki; o długiej drodze, jaką przeszli Douglas i jego koledzy: od wyśmiewanych, traktowanych z wyższością szarlatanów do pełnoprawnych, szanowanych specjalistów.
W końcu część trzecia, najbardziej kontrowersyjna, w której autor prezentuje swoje poglądy na temat działania systemu penitencjarnego, resocjalizacji i zapobiegania seryjnym przestępstwom. Są to poglądy bardzo zdecydowane i, nie ma co ukrywać, zdecydowanie tradycjonalistyczne. Gdyby nie fakt, że książka powstała wiele lat temu, napisałabym, iż wpisuje się w bardzo czytelny ostatnimi czasy nurt radykalizacji postaw konserwatywnych. Ta wyrazistość przekonań z pewnością przysporzy Douglasowi tyluż zwolenników, co wrogów.
Cały czas piszę o jednym autorze, choć książka ma ich dwóch. Drugim, nieco wstydliwie pomijanym, jest Mark Olshaker. Żywię poważne podejrzenia, graniczące z pewnością, iż Douglas opowiadał, a Olshaker nadawał jego opowieści formę literacką. Oczywiście mogę się mylić, dlatego podkreślam – jest to tylko mój domysł, nie zaś wiedza. Załóżmy jednak, że Douglas dał treść, a Olshaker nadał jej formę. Jak mu poszło?
„Mindhunter” napisany jest bardzo topornym językiem. Zauważyłam, iż to dość typowe dla anglosaskiej literatury wspomnieniowej. Kiedyś ta jej cecha mnie irytowała, ale z czasem doszłam do wniosku, że stanowi celowy zabieg, mający dodać tekstowi autentyzmu. Wszak to, że ktoś jest specjalistą w swoim fachu nie znaczy, iż musi mieć pióro giętkie niczym Jane Austen. Zrozumiałam i zaakceptowałam. Znacznie trudniej mi zaakceptować układ informacji. Do tekstu wkradł się spory chaos, sporo tu nieoczekiwanych przeskoków, urwanych nagle wątków i powtórzeń. Nieco to denerwujące.
Gdybym miała ocenić książkę Douglasa i Olshakera jednym zdaniem, napisałabym: „interesująca pod względem informacyjnym, ale szwankuje tu i ówdzie, jeśli idzie o formę”.
W UMYŚLE SZALEŃCA
Można czytać setki thrillerów, nawet tych opartych na faktach, ale nic nie zastąpi relacji z pierwszej ręki. Szczególnie, że gatunek ten nie ma już nic odkrywczego do zaoferowania, a ciągłe powielanie tych samych motywów znudzi w końcu nawet najwytrwalszych czytelników, jeżeli tylko mają jakiekolwiek wymagania od książek czy też odrobinę ambicji. Dlatego też są potrzebne pozycje takie, jak ta. Nie uderzające prawdziwością, a po prostu prawdziwe. Relacjonujące fakty, przedstawiające wspomnienia, dogłębnie wnikające w temat. I przy okazji napisane jakby były rasowym dreszczowcem.
Poznajcie Johna Douglasa, jednego z najwybitniejszych profilerów w dziejach FBI. Jak na przedstawiciela swojego zawodu przystało, Douglas starał się zgłębić umysły najgorszych zwyrodnialców, jakich znała kryminalistyka. Seryjnych morderców, psychopatów, szaleńców, dla których nie liczyło się ludzkie życie. Bywał na miejscach ich zbrodni, badał to, co tam po sobie pozostawili, starają się zrozumieć ich motywy i to, w jaki sposób myślą i funkcjonują. Starając się dotrzeć do nich, pomóc ich złapać, przewidzieć ich ruchy… Czasem musiał stawać z nimi oko w oko, a nawet… współpracować. Jego losy stanowiły inspirację dla Thomasa Harrisa, kiedy tworzył postać agenta Jacka Crawforda w swoich powieściach o Hannibalu Lecterze, teraz nadszedł czas by czytelnicy dowiedzieli się prawdy, która za tym stała!
Jeśli chodzi o wykonanie „Mindhuntera” to nie jest to książka w żaden sposób niezwykła i nie ma się co oszukiwać. Wspomnienia Johna Douglasa zostały napisane w formie powieści (zresztą w spisaniu ich pomagał Mark Olshaker, specjalista od kryminałów z gatunku literatury faktu i stały współpracownika Douglasa na tym polu) i pod tym względem przypominają typowy thriller. Widać to doskonale już po samym początku, gdzie autorzy starają się przekonać czytelników w ręce jakich psycholi trafił bohater – niestety jest to przewidywalne i niczym nie zaskakuje; może jedynie powodem dolegliwości. Ale nie o to przecież chodzi.
A więc o co? O pieczołowite i prawdziwe przedstawienie pracy agentów ścigających najgorszych zbrodniarzy. Szczegóły śledztw, podobieństwa, jakie można wychwycić w zestawieniu ze wszystkim dobrze znaną beletrystyką, ciekawe przedstawienie działania służb… Można by wymieniać długo, ale to wszystko tu jest. Podane lekkim stylem (przyznam, że w tym wypadku wolałbym bardziej suche zaprezentowanie faktów, coś w stylu wydanego przed laty „Zodiaka”, ale i tak nie jest źle), łatwe w odbiorze i zachęcające do zapoznania się z serialem, który na podstawie książki stworzył David Fincher, reżyser takich filmów, jak „Siedem”, „Dzięczyna z tatuażem”, „Podziemny krąg” czy wspomniany „Zodiak”. Miłośnicy dreszczowców, jak również czytelnicy ceniący mocną literaturę faktu będą usatysfakcjonowani.
Recenzja opublikowana na moim blogu: http://ksiazkarnia.blog.pl/2017/10/02/mindhunter-tajemnice-elitarnej-jednostki-fbi-john-douglas-mark-olshaker/
Bardzo dobra pozycja dla każdego zainteresowanego profilowaniem kryminalistycznym. Na przykładzie poszczególnych przypadków pokazan historia powstawania zawodu profilera.
Żeby złapać mordercę, trzeba spojrzeć na świat jego oczami. Trzeba myśleć jak on. John E. Douglas opisuje historię swojej kariery zawodowej, o tym jak kładł podwaliny pod umiejętności profilowania, jak starał się w naukowy sposób opisać genezę zachowań osób niebezpiecznych. Znamienna wydaje mi się teza, że nikt nie rodzi się zły, a takim staje się pod wpływem czynników zewnętrznych, rodziny itp.
Książka napisana bardzo po "amerykańsku" z mnóstwem dygresji i sporej dawce opisów prywatnego życia autora. Tu kwestia gustu, bo proporcje bywają zachwiane.
Douglas, jak słusznie twierdzi w swojej książce, ma dar do opowiadania. Rewelacyjnie czyta się o jego początkach w FBI, o zakładaniu jednostki profilerów, o rozmowach z seryjnymi mordercami. Płynnie i wciągająco opowiada różne anegdotki, przedstawia sprawy kryminalne, w których został poproszony o konsultację i tłumaczy co wpłynęło na takie a nie inne sformułowanie profilu psychologicznego.
Jako zakochana w kryminałach czytelniczka, powiem, że zwsze miło poczytać o seryjnych mordercach i różnego rodzaju zbrodniach. Dodatkowo wiele z wypowiedzi, czy przedstawianych morderstw można znaleźć (oczywiście w trochę przerobionej formie) np. w Criminal Minds (Zabójcze Umysły) - serialu o profilerach z FBI.
Książka, do której niejednokrotnie się powraca. Ciekawie, ale i treściwie opisane sprawy, z zaznaczeniem cech przestępców i psychopatii.
Nie wiem, kim ona będzie, ale jestem gotów zabić. Natychmiast. Jeden z najwybitniejszych profilerów w dziejach FBI i autor bestsellerowego...
John E. Douglas przez dwadzieścia pięć lat pracował jako agent specjalny FBI, profiler behawioralny i analityk śledczy. W tym czasie nauczył się bezbłędnie...
Przeczytane:2017-12-17, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2017,
Uwielbiam thrillery, kryminały czy książki psychologiczne. Te oparte na faktach chyba najbardziej. Ale tym, które tylko się na nich opierają na prawdę dużo brak do tych typowo dokumentalnych. Jeśli dodamy do tego fakt, że możemy dostać relację z pierwszej ręki co już w ogóle jest (przynajmniej dla mnie) rarytasem to chyba nie wielu miłośników gatunku zawaha się przed jej przeczytaniem.
John Douglas to jeden z najwybitniejszych profilerów w dziejach FBI. Jak przystało na ten zawód przez lata pracy zgłębiał umysły wielu morderców i to tych najgorszych. Psychopaci, seryjni mordercy, zwyrodnialcy. Wszyscy Ci, którzy nie liczyli się z drugim człowiekiem. Chciało by się powiedzieć, że oni też ludźmi nie byli. A jednak byli. Nawet jeśli tylko jako zewnętrzna powłoka. John bywał na miejscach zbrodni, szukał tego co mogli zostawić, a potem badał. Starał się zrozumieć ich działanie i motywy. Przewidzieć kolejne ruchy. Sam przyznał, że żeby być w tym dobrym niejednokrotnie trzeba swój umysł wymienić na ich. Nie zrozumiesz szaleńca nie wpuszczając szaleństwa do swego umysłu. Nie poznasz motywu mordercy jeśli nie pomyślisz jak on. To jest straszne. Ale gdyby nie ta technika prawdopodobnie nikłe były by sukcesy w tym zawodzie.
Agent Douglas stał się również inspiracją dla znanego miłośnikom gatunku Thomasa Harrisa i jego powieści o Hannibalu. To on stał się pierwowzorem dla agenta Crawforda. Jeśli zdecydujecie się na przeczytanie to zrozumiecie co za tym stało.
Sama książka "Mindhunter" to nie do końca to czego się spodziewałam. Dlaczego? Bo książka została jednak troszkę podrasowana i z pomocą Marka Olshakera - przerobiona na powieść bardzo bliską rasowemu thrillerowi. A jednak obaj panowie zrobili to tak, że pozycja zbytnio na tym nie ucierpiała, a to na czym zależało autorom zostało ukazane.
A więc co to miało by być? Prawdziwa praca agentów, którzy ścigają zwyrodnialców jakich my możemy sobie wyobrazić. Są szczegóły, które po części znamy z powieści. Ukazanie działań jakich podejmują się agenci. Jest tego dużo i jeszcze więcej. Mnie mimo wszystko mało rzeczy zaskoczyło, bo zdecydowanie jest to tematyka, którą zgłębiam w każdym wolnym momencie. Mój świat chociaż stricte teoretyczny. Bardzo szybko książka skojarzyła mi się z "Zodiakiem" Roberta Graysmitha choć się różniły. "Mindhunter" napisany lekkim stylem powoduje, że choć tematy poruszane w nim są ciężkie łatwo przez nie przejść choć może nie laikom. "Zodiak" to już książka pełna suchych faktów, która wielu osobom może się nie podobać lub być zbyt trudna w czytaniu. Dla mnie obie są genialne i choć nowości tu dla mnie nie wiele to wiem, że każdą kolejną tego typu książkę przeczytam bez wahania. A teraz jedyna na co mam ochotę to obejrzeć serial, który na podstawie "Mindhuntera" nakręcił sam David Fincher. Znany miłośnikom kina z takich filmów jak: "Siedem" czy właśnie "Zodiak". Oby było równie ciekawie jak w książce. Polecam!
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com