NIEPOHAMOWANY POCIĄG, HURAGAN ZMYSŁOWOŚCI I ROZPACZLIWE PRÓBY ODZYSKANIA ROZSĄDKU. MANWHORE + 1 TO WIĘCEJ NIŻ ZWYKŁA POWIEŚĆ EROTYCZNA
Katy Evans ponownie zniewala historią seksownego Malcolma Sainta. Manwhore + 1 to już drugi tom kultowej serii, która podbiła serca milionów czytelniczek na całym świecie. W tej książce znajdziesz ogrom zmysłowości. Do tego dodaj + jedno seksowne spojrzenie spod przymrużonych powiek... + jeden pocałunek, który sprawia, że miękną ci nogi... + 1 obłędny szczyt rozkoszy, który wyraża się niepohamowanym krzykiem ekstazy...
Ponownie zakochasz się w historii wpływowego i bogatego playboya bez skrupułów, który zdecydowanie jest przepełniony grzechem, a jego nazwisko Saint (tł. święty) nie jest ani trochę adekwatne. Jeszcze raz zobaczysz, że bezwzględność i silny charakter w interesach przekłada się na brak kompromisów w łóżku i nieustępliwość w dążeniu do spełnienia w erotycznej strefie.
A co u naszej ,,niewinnej" Rachel? Cóż, Malcolm Saint miał być wyłącznie zadaniem. Misją dziennikarską. Interesem. Artykułem. Chociaż próbowała odkryć jego karty, to on odkrył jej delikatne wnętrze i instynktowne potrzeby. Serce wygrało z rozumem i nic już nie może powstrzymać Rachel w dążeniu do spełnienia nowej misji. Misji przeistoczenia się ze zwykłej dziennikarki w panią + 1 Malcolma Sainta.
Czy poprzednie uwikłanie w intrygę i knucie nie odbiją się przykrym echem na drodze zdobycia zaufania najseksowniejszego biznesmena w mieście?
BESTSELLEROWA KATY EVANS PONOWNIE ZACHWYCA SZCZEGÓŁOWYM OPISEM NIESKRĘPOWANYCH EMOCJI
_______
Pełna pasji, namiętności oraz gorących emocji. - Sylvia Day, autorka Dotyku Crossa
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2017-02-17
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 384
ksiazki-wiktorii2.blogspot.com
Po przeczytaniu pierwszego tomu tej historii byłam zachwycona i niesamowicie ciekawa kontynuacji. Musiałam czekać długo na premierę i to chyba głównie przez to moje oczekiwania względem tej części rosły, jak drożdże na ciasto. Pierwsza część rozkochała mnie w sobie, bohaterowie zachwycili, a końcówka zaskoczyła i wywołała huragan w mojej głowie. Siadając do drugiego tomu byłam pewna, jeszcze przed otworzeniem go, że będzie to walka pomiędzy myślami, a tym czyni. Będzie to walka z której, każdy z dwójki bohaterów, będzie chciał wyjść z uniesioną głową. Jednak jak to się powiada, żeby wygrać, ktoś musi przegrać. A żeby przegrać, ktoś musi wygrać.
"Miłość jest równie zmienna, jak niebo czy ocean: nie znika, ale nie zawsze jest słoneczna, czysta czy spokojna."
Malcolm Saint to najbogatszy i najgorętszy mężczyzna w Chicago. Bezwzględny, głodny nowości i nie bojący się wyzwań. Marzenie każdej kobiety i przekleństwo każdego mężczyzny. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwej. Rachel za to jest delikatną, nikomu nie znaną dziennikarką, która marzy, aby w przyszłości zostać jedną z najlepszych. Właśnie dlatego kiedy otrzymuje zadanie, aby napisać artykuł o Malcolmie nie waha się ani sekundy. Przecież to może być jej klucz do sukcesu. Kiedy jednak jej artykuł zostaje opublikowany, zaczyna rozumieć, że jej kariera poszła do góry jednak jej serce pękło na pół. Rachel postanawia walczyć o Sainta, jednak może się to okazać cięższe niż na początku sądziła. Mężczyzna ceni sobie najbardziej na świecie zaufanie, które ona w jego oczach straciła, ale czy bezpowrotnie?
"Chcę być tym mężczyzną, którego nie potrafisz wybić sobie z głowy, Rachel. Tym, na którego czekałaś. Chcę, abyś patrzyła tylko na mnie i uśmiechała się tylko dla mnie, i mówiła tonem głosu przeznaczonym tylko dla mnie."
Czekając na ten tom historii o moich bohaterach miałam naprawdę wysokie oczekiwania. I muszę to przyznać, ta część jest słabsza od pierwszego tomu. Autorka postawiła tutaj na walke i na subtelność. Przez pierwszą połowę książki czytamy o zmaganiach naszych bohaterów, a kolejną połowę o rozwijających się relacjach między nimi. Tak jak w pierwszym tomie i tu nie zabrakło delikatnych, zabawnych i poruszających scen. Nie zabrakło z mojej strony łez jak i głośnych wybuchów śmiechu. Nie zabrakło niesamowitch dialogów, oraz realnych cech bohaterów. Mimo to niektóre momenty w tej części, mnie nudziły, miałam ochotę przeskoczyć dwie strony i znowu zacząć czytać. Było mało takich scen, jednak sam fakt, że wystąpiły jest przykry, ponieważ pierwsza część goniła do przodu, bez takich potknięć. Mimo to ta części jest obowiazkową częścią dla czytelników, którzy poznali pierwszą część tej serii. Jest to obowiązkowa część dla osób, które pokochały Malcolma tak samo jak ja i Rachel. Druga część jest połączona z częścią pierwszą, dlatego zaczynając od niej połowy spraw można nie rozumieć, dlatego polecam zacząć od początku, wtedy zrozumie się wszystko, od początku do końca. Polecam każdemu pierwszą, jak i drugą część tej niesamowitej historii.
Nadal nie mogę uwierzyć, że ta 'historia' i seria Real to dzieło jednej autorki. Aż musiałam sprawdzić, czy przez przypadek seria Manwhore nie była debiutem Katy Evans i może dopiero później nauczyła się pisać i stworzyła Real, ale nie.....
Strasznie mnie przerażają te wszystkie peany na cześć tego cyklu... Bo zastanawiam się teraz czy to ze mną jest coś nie tak, czy z całą tą resztą ludzi, którym się ta seria NAPRAWDĘ aż tak bardzo podobała?!
Jasne, zdarzało mi się czytać już o wiele gorsze książki, ale niesmak jaki czuję przy tym cyklu jest wręcz nieprawdopodobny! Chciałam sobie darować "Manwhore +1" i "Ms. Manwhore" i od razu przeskoczyć do "Ladies Man", ale po przeczytaniu krótkiego fragmentu zauważyłam, że coś się musi wydarzyć w tych 2 tomach i jeżeli ich nie przeczytam to po prostu nie będę w temacie.
Po cichu łudziłam się, że może w tej części Rachel trochę się opamięta i zauważy, że to co się z nią dzieje nie jest normalne. To nie jest miłość, tylko jakaś chorobliwa obsesja... Ale oczywiście dalej dostajemy zwierzenia napalonej desperatki... Nie zliczę ile razy miałam ochotę walnąć głową w ścianę, w reakcji na jej głupotę! (a ile razy FAKTYCZNIE to zrobiłam...). Tyle się zarzuca Greyowi, ale co jak co, tam Ana umiała się przynajmniej w jakiś sposób postawić, pozostawała sobą - nie twierdziła, że "chciałaby zostać tym winem, które on właśnie trzyma w swoich zmysłowych ustach". NO LUDZIE!
Sądzę, że ta książka mogłaby minimalnie zyskać, gdyby rozdziały były pisane z perspektywy zarówno desperatki Rachel jak i Malcolma. (Chociaż nie wiem, czy słusznie zakładam, że on byłby bardziej ogarnięty?).
Jeden jedyny plus w tej książce stanowi fakt, że tym razem nie mamy tu na siłę sztucznie wepchniętego jakiegoś wielkiego dramatu. Ale ma to też drugą stronę - fabuła jest nudna, nijaka i jednostojna... Tu się NIC nie dzieje.
Naprawdę, gdyby nie to, że zaciekawił mnie opis ksiażki "Ladies Man", która jest poniekąd czwartym tomem serii Manwhore, nie zmuszałabym się do czytania tego czegoś.
" I dociera do mnie, że miłość jest równie zmienna, jak niebo czy ocean: nie znika, ale nie zawsze jest słoneczna, czysta czy spokojna. "
Wszystko rozsypało się przez jeden błąd.
Piękna miłość przepadła.
Ale zawsze jest szansa na naprawienie przeszłości.
Niesamowicie przystojny, uroczy i zabójczo seksowny Pan Saint zaimponował mi w pierwszym tomie. Wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Malcolm zdecydowanie ma w sobie urok. I oczywiście Sin do grzecznych nie należy. Zdecydowanie i kategorycznie nie.
Facet zmienił się i to bardzo. W jego głowie nie panowała tylko chęć zabawienia się z "gorącymi laskami". Teraz pod jego czaszką znajdowała się jedna myśl - zabawa z Rachel, żal do niej oraz chęć odzyskania jej. Malcolm znalazł się w kropce i sam nie wie co ma robić. Z jednej strony pragnie jej, a z drugiej czuje żal, który pozostał po jednym, fatalnym artykule.
I cóż, Sin zyskał moją sympatię. Bardzo polubiłam go za jego wnętrze. Ma naprawdę niesamowity charakter, chociaż wydaje się z pozoru całkowicie inny. I chociaż nie wie co ma robić, bo miłość na niego działa i czasami głupio zachowuje się, to i tak jest naprawdę sympatycznym gościem. Ogromnie spodobało mi się, że nie dał Rachel drugiej szansy od razu i to ona musiała za nim biegać, a nie on za nią. W końcu jakiś wyjątek od reguły. Ale przy tym bieganiu jest pewien minus. O nim za chwilę.
Rachel zrozumiała, że kocha Sainta. Nie może o nim zapomnieć i pragnie go odzyskać. Ale jest jeden problem. On tego nie chce, a raczej chce, tylko nie okazuje tego i skrywa w sobie swoje uczucia. "Zdradziła" go w najgorszy sposób. Za późno zrozumiała swoje uczucia. Jest idealnym przykładem człowieka mądrego po szkodzie.
I cóż, nie lubię jej. Irytowała mnie niesamowicie. Ciągle użalała się nad sobą, że straciła Malcolma, że chce go odzyskać i latała za nim jak pies za kotem. Owszem, podobało mi się, że to w końcu dziewczyna stara się po szkodzie, a nie facet oraz że to nie facet był winny. Ale autorka trochę przesadziła i zrobiła z niej taką laskę mającą obsesję na punkcie faceta. Niesmaczne.
" Gwałtownie odrywa usta od moich i sunie nimi ponownie w dół szyi, ssąc, skubiąc, smakując i podgryzając. "
I cóż, Katy Evans niestety tak już ma. Zawsze drugi tom jej trylogii jest najgorszy. Tak było z książką "Mine" i tak jest teraz. Oczywiście nie twierdzę, że książka nie podobała się mi. Spodobała, ale wyszedł z niej taki trochę płaski erotyk, który dość opornie czytałam. Pierwszy tom bardzo szybko pochłonęłam, a tutaj niestety zawiodłam się trochę.
Po przeczytaniu pierwszego tomu cieszyłam się, że autorka nie stworzyła irytujących i głupich bohaterów. Teraz jednak muszę odwołać to, bo Rachel jest naprawdę do bani.
A fabuła już nie jest taka wyjątkowa, jak wcześniej. Była strasznie przeciętna. Druga część strasznie odstaje od pierwszego. Ta różnica jest ogromna.
Byłam naprawdę pozytywnie nastawiona na "Manwhore +1", nie mogłam doczekać się aż wyjdzie, a ja dostanę ją w sobie łapki, niestety spotkała mnie taka przykra niespodzianka.
Brakowało mi akcji, ciągle działo się to samo. Malcolm i Rachel próbowali naprawić swój wiązek, ona wywodziła się nad jego wspaniałością, bla, bla, bla, aż do znudzenia. Naprawdę po pewnym czasie znudziło mi się to, a ona stała się taką głupkowatą dziewczyną, która utraciła swój charakter.
Od "Manwhore +1" oczekiwałam większego pazura, ale niestety zawiodłam się. Historia do przeczytania i zapomnienia.
" Malcolm we mnie, Malcom patrzący na mnie zielonymi oczami, Malcolm zaciskający szczękę i kochający się ze mną, Malcolm, który zdobył moje serce. "
Podobnie jak w Greyu, pierwsza część kończy się w taki sposób, że musimy sięgnąć po drugą. Na szczęście kupiłam obie części w jednym czasie (polecam!), więc mogłam poskromić ciekawość.
Tym razem także się nie zawiodłam. Katy Evans ma bardzo przyjemny styl pisania, dialogi są naturalne, spokojnie mogłyby być żywcem wzięte do scenariusza filmowego. Bohaterzy nie zawodzą, ich kreacja z pierwszej części jest kontynuowana, więc dla fanek jest to dodatkowy plus. Zawsze podczas czytania znajduję bohatera, które ubóstwiam i takiego, którego bym się pozbyła. I tak jest z koleżankami Rachel. Gina, zraniona przez poprzednich bohaterów jest nieznośna i ocenia wszystkich mężczyzn i przez pryzmat swoich doświadczeń ich ocenia. Nie zostawia suchej nitki – ma bardzo szowinistyczne poglądy i wszystko wie najlepiej. Denerwuje mnie jakich rad udziela, bo wsparcie w niej znikome.
Autorka w tej części także bardziej skupia się na historii, którą tworzy niż na scenach erotycznych. W sumie powstaje fajny romans, a nie słabej jakości erotyk.
Fajna opcja to playlista, którą podaje nam autorka na samym wstępie – możemy słuchać muzyki i wczuwać się w role bohaterów (jednak lubię czytać w ciszy).
Przeczytałam głównie dlatego, że nie lubię przerywać serii w połowie. Niemniej tak jak i pierwszy tom - historia, bohaterowie i całokształt lepszy niż u innych przedstawicielek tego gatunku
Seria, na punkcie której oszalały czytelniczki na całym świecie. „REAL” rozgrzewało, „MINE” ekscytowało, „REMY”...
Nigdy nie zaczynaj gry, jeśli nie jesteś gotowa na zwycięstwo. Wygląda na to, że Wynn zostanie ostatnią panną w gronie przyjaciółek. Trudno, w...