Tulpa - równoległa osobowość, którą wyróżnia samoświadomość oraz niezależność od osoby, która wykreowała ją w swoim umyśle. Bywa określana jako ,,wymyślony przyjaciel", jednak w miarę rozwoju zaczyna podejmować własne decyzje oraz wysnuwać samodzielne wnioski.
Jacek jest początkującym literatem. Tworzy w cieniu utalentowanego brata, Mariusza Tylka - uznanego autora kryminałów, założyciela krakowskiej grupy pisarskiej, który w niewyjaśnionych okolicznościach został zamordowany we własnym domu. W drugą rocznicę śmierci Mariusza życie tracą dwie osoby. Co zastanawiające... zostają zamordowane w sposób opisany w książkach stworzonych przez członków pisarskiego stowarzyszenia. Jedną z ofiar jest partnerka Jacka, drugą znajoma jego brata. Śledztwo w sprawie śmierci poczytnego pisarza zostaje wznowione i rozszerzone o nowe wątki. Prowadzą je inspektor Biernacki i prokurator Świetlik. Panowie się nie lubią, a ich konflikt wpływa na nieskuteczny przebieg dochodzenia. Jacek na własną rękę usiłuje odkryć prawdę. Wspiera go detektyw Robert Kortz - wymyślony bohater książki Tylka, który staje się jego alter ego, a z czasem... niezależną jaźnią.
,,Z całą odpowiedzialnością i pełnym przekonaniem twierdzę, że to jedna z najlepszych powieści, jakie czytałem w ostatnim czasie. Ujął mnie ten porządnie skrojony, stylowy i nieoczywisty kryminał, napisany ze swadą, lekkim i równocześnie potoczystym, czasem ciętym językiem. Kapitalnie poprowadzona fabuła i wyraziści bohaterowie, nawet ci z dalszego planu. Autor porządnie odrobił zadanie domowe, jeśli chodzi o realia policyjno-prokuratorskie, co też nie jest bez znaczenia. Świetna robota, dobra zabawa: ta historia na tle wielu, które dane mi było poznać, jest jak złota rybka w stawie pełnym karpi. Polecam z całego serca".
Marek Stelar
Wydawnictwo: Opener
Data wydania: 2024-03-05
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 450
"Życie człowieka może zakończyć się na dwa sposoby: albo zginie z rąk innego przedstawiciela tego gatunku, albo zabije go Bóg".
Siedzę zadowolony na poddaszu, przed monitorem mojego laptopa. Popołudnie, półmrok, butelka merlota i moje dokończone dzieło. Czego od życia chcieć więcej? Zadowolony zapisuję tekst na dysku, deklamując w przestrzeń łaciński cytat:
"- Ab alio expectes, alteri quod feceris" [łac. "Od innego oczekuj tego, co robisz drugiemu"]
Znacie to uczucie cudownego spełnienia, zadowolenia z siebie podlanego i podrasowanego cudownym trunkiem? Właśnie tak się teraz czuję. Aż do momentu, w którym gruby sznur spada na moje barki. Zanim zdążę się zorientować co się dzieje, gruba pętla zaciska się na mojej szyi. Próbuje rozluźnić uścisk, łapiąc z całej siły za sznur, jednak nie jestem w stanie tego zrobić. Uścisk odcina mi dopływ powietrza a gruba lina ani drgnie a jedynie bardziej zaciska się wokół mojej tchawicy. Czuję na plecach oddech swojego oprawcy. Kim jest? Czego chce? Chce... mojej śmierci?... Czy jedynie czuć moje przerażenie? Walczę do końca jednak nie mam szans z napastnikiem i grubą liną. Jak będzie brzmiała wzmianka o tym zdarzeniu następnego dnia? "Poczytny pisarz Mariusz Tylek wisi bezwładnie w swoim gabinecie niczym kukła, kilka centymetrów nad podłogą". Już wiem, że nie chodziło o wystraszenie mnie. Ktoś przyszedł tutaj, żeby mnie zabić. I zrobił to.
Dostałam tę książkę z piękną dedykacją od autora. Dedykacją brzmiącą tak
"Tym razem kryminał, początek nowej serii, warto kontynuować? Dobrej lektury"
Więc już na wstępie pragnę odpowiedzieć na dedykację. Zdecydowanie warto kontynuować! A wręcz ja się tej kontynuacji domagam! Do tej pory czytałam dwie książki Wojciecha Wolnickiego, które wydane były pod pseudonimem. To chyba pierwsza książka tego autora opublikowana pod prawdziwym nazwiskiem.
Nie to jest jednak najistotniejsze. Najistotniejsze jest to, że Wojciech Wolnicki dołączył do grona polskich autorów,.po których książki sięgam 'w ciemno". A tutaj dodatkowo jeszcze powieść napisana w moim ukochanym gatunku. "Ktoś tak blisko" to pierwsza część serii Tulpa. Z tyłu książki znajdziemy wyjaśnienie czym owy termin jest. "Tulpa - równoległa osobowość, która wyróżnia świadomość oraz niezależność od osoby, która wykreowała ją w swoim umyśle. Bywa określana jako "wymyślony przyjaciel" (...)". Jak się pewnie domyślacie termin ten nie został użyty i wyjaśniony przez przypadek. Jest swoistym wprowadzeniem do fabuły i charakterów bohaterowi powieści. Świetna, lekko melancholijna i depresyjna historia, osadzona w cudownym Krakowie. Inspektor Biernacki, prokurator Świetlik i detektyw Kortz to trio świetnie wykreowanych bohaterów, którzy prowadzą dochodzenie w sprawie śmierci pisarza. Niepowtarzalny klimat, nietuzinkowi bohaterowie, nieprzewidywalna zagadka. To wszystko znajdziemy w książce "Ktoś tak blisko". Jeśli jesteście fanami kryminałów, thrillerów, Krakowa i świetnych zbrodni niemal doskonałych, to gorąco zachęcam was do zapoznania się z tą powieścią a gwarantuję, będziecie czekać na kontynuację równie niecierpliwie jak ja.
Czasem zastanawia mnie, jak bardzo pisarze zżywają się z bohaterami swoich powieści. Czy rzeczywiście „siedzą” im oni w głowach żyjąc niemal własnym życiem? Nieraz przecież w wywiadach słyszymy, że bohater popchnął fabułę w innym kierunku niż to było pierwotnie zamierzone.
„Ktoś tak blisko” Wojciecha Wolnickiego, którego wcześniejszą twórczość wydaną pod pseudonimem W. & W. Gregory mogę śmiało ocenić moim najbardziej pozytywnym zaskoczeniem ostatniego roku, wraca z równie niesztampowym kryminałem przybliżającym nam kulisy pisarskiego fachu. A że jest to pierwsza część cyklu zatytułowanego „Tulpa” co oznacza „samoświadomego wyimaginowanego przyjaciela” możecie się domyślać, że powieści daleko do klasycznego kryminału.
Autor nie byłby sobą gdyby stworzył coś przewidywalnego i tu od samego początku zaskakuje nie tyle brutalną zbrodnią popełnioną na poczytnym pisarzu, ile postacią narratora. Detektyw Robert Kortz jest bowiem bohaterem powieści początkującego pisarza Jacka Tylka, brata zamordowanego Mariusza. I gdy dwa lata później zaczyna dochodzić do kolejnych zbrodni wzorowanych na opisywanych w książkach autorów należących do krakowskiej grupy pisarskiej, to właśnie ten dziwny duet podejmie próbę dojścia do prawdy.
Przyznam się Wam, że dialogi Jacka i jego wyimaginowanego przyjaciela niejednokrotnie budziły u mnie ciarki i moja opinia o głównym bohaterze zmieniała się wraz z jego częstymi lukami w pamięci i rozwojem akcji. A tu naprawdę dzieje się sporo, aż w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, kto przeżyje tę makabryczną rozgrywkę. Różne perspektywy na coraz bardziej zawiłą sprawę stawiają czytelnika w pozycji uprzywilejowanej, co jednak nijak nie pomaga w odgadnięciu sprawcy i motywu, jakim się kieruje.
To jednak powieść dużo bardziej złożona ukazująca nie tylko kulisy śledztwa prowadzonego przez wykreowanych z olbrzymim autentyzmem policjanta Biernackiego i prokuratora Świetlika oraz znakomity zespół indywiduów parających się pisarstwem z lepszym lub gorszym efektem. To przede wszystkim studium relacji międzyludzkich na różnych poziomach i eksploracja zawiłości ludzkiej psychiki, w której czasem trudno odróżnić jawę od snu, a prawdę od imaginacji.
I to również możliwość zagłębienia się w te relacje buduje wyjątkowość i klimat tej powieści, a Autor poprzednimi swoimi książkami udowodnił, że do tego tematu podchodzi z olbrzymią wnikliwością, spostrzegawczością, ale też empatią. Tu sięga w mroczne zakamarki ludzkiej duszy, niepokoi niewiadomą, jaką może okazać się umysł człowieka nawet dla niego samego.
Zaskakujące zakończenie pozostawia z wrażeniem, że to dopiero początek większej historii sugerując, że bohaterowie mają wiele do odkrycia i jeszcze więcej przed nami skrywają. Zafascynowana i zaintrygowana czekam na kontynuację, pragnąc poznać więcej tajemnic skrywanych przez Jacka i detektywa Kortza.
Jeśli chcecie doświadczyć i poczuć więcej, jeśli nie obawiacie się wciągnięcia w fantasmagoryczny, ale i do bólu prawdziwy świat naszych bohaterów, to sięgnijcie po ten nieoczywisty i świeży kryminał wyłamujący się zdecydowanie z ram swojego gatunku. Ja po raz kolejny pozostaję z zachwytem również nad sugestywną interpretacją Macieja Więckowskiego, bo powieści wysłuchałam w formie audiobooka.
„Pióro” Wojciecha Wolnickiego poznałam dzięki jego wcześniejszym publikacjom, które wydane zostały pod pseudonimem W&W Gregory. Nie ukrywam, że od pierwszej jego powieści wiedziałam, że ma on duże szanse zostać dobrym i znanym pisarzem. I chyba nie pomyliłam się.
Autor nie boi się eksperymentować z gatunkami i muszę przyznać, że w każdym przypadku wychodzi mu to całkiem dobrze. Była już tetralogia sf, był thriller, była powieść psychologiczna, a teraz mamy kryminał. Czy czymś jeszcze nas Autor zaskoczy?
Ta powieść nie jest typowym kryminałem, mamy w niej bowiem również wątek mocno psychologiczny, który sprawił, że książka dla mnie okazała się sporym zaskoczeniem i dzięki niej poznałam znaczenie słowa TULPA. Może ktoś się zdziwić, ale ja nie znałam tego określenia.
Fabuła trochę skojarzyła mi się z powieściami Agaty Christie, jest określona grupa osób i co jakiś czas ktoś z tej grupy zostaje zamordowany. Czytelnik prawie do samego końca nie jest w stanie odgadnąć, czy morderca jest z wewnątrz grupy, czy spoza jej kręgu.
Ciekawie wykreowane osobowości bohaterów z pewnością dodają fabule swoistego smaczku i tak do końca nie wiadomo kto jest tą postacią pozytywną, a kto negatywną. Myślę, że niektóre osoby, a właściwie ich zachowania zaskoczą niejednego czytelnika.
Intryga kryminalna wciąga od samego początku, a zaskakujące zwroty akcji nie pozwalają na nudę.
Ciekawym i dość intrygującym jest osobowość jednego z głównych bohaterów, Jacka Tylka, który funkcjonuje cały czas w towarzystwie kogoś będącego jego alter ego. Nie panuje nad swoim umysłem żyjąc dwuosobowo do tego stopnia, że nie dość, że często głośno rozmawia z wymyślonym przez siebie człowiekiem, to potrafi również zadawać mu ból w czasie bijatyki, a właściwie można określić samo-bijatyki. Schizofreniczne podejście tego mężczyzny do życia jest z jednej strony ciekawe pod względem psychologicznym, ale z drugiej trudno wyobrażalne dla przeciętnego człowieka.
Autor mocno rozbudował wątek kryminalny począwszy od następujących w fabule morderstw po (moim zdaniem) świetnie poprowadzone zarówno policyjne śledztwo jak i prywatne dochodzenie jednego z bohaterów.
Bardzo autentycznie brzmiące dialogi i styl jakim autor pisze, a przy tym elastyczna, trzymająca w napięciu fabuła, to z pewnością atuty dobrej powieści kryminalnej.
Naturalnie opisane zdarzenia, chociaż czasami dość drastyczne, świadczą nie tyle o szerokiej wyobraźni autora, ale o tym, że nic nie zostało przekoloryzowane, chociaż może inni czytelnicy dopatrzą się w fabule tej koloryzacji, zwłaszcza jeśli chodzi o opisy zbrodni jak i obrazy znalezionych na ich miejscu zwłok.
Myślę, że nie bez znaczenia dla odbioru powieści jest również to, że autor świetnie się do przedstawionego w książce śledztwa przygotował, zrobił to wchodząc głęboko w realia policyjne i prokuratorskie, ale również zapoznając się z psychologicznym podejściem w umysł człowieka.
Momentami jest mrocznie, momentami tajemniczo i intrygująco, ale autor wplótł w tę historię kryminalną również odrobinę humoru, może trochę ironicznego, ale kilka razy uśmiechnęłam się podczas czytania.
Od pierwszej strony czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń i chociaż muszę przyznać, że jeden z głównych bohaterów mocno mnie irytował, to z zapartym tchem śledziłam jego poczynania.
Myślałam, że Wojciech Wolnicki już niczym mnie nie zaskoczy, a jednak się pomyliłam. Jest to jednak zaskoczenie pozytywne. Czy to jest jego ostatnia niespodzianka dla czytelników?
Przyznam szczerze, że książkę dosłownie pochłonęłam w kilka dni, pewnie, gdyby nie mały minus, który sprawił mi pewnego rodzaju dyskomfort podczas czytania, to przeczytałabym ją o wiele szybciej. Niestety z racji wieku i zbyt wielu lat spędzonych przed ekranem komputera moje oczy bardzo męczą się podczas czytania tekstu wydrukowanego małymi literami, a w tym przypadku tak właśnie było.
Ale żeby nie było tak słodko i pięknie to muszę to z siebie wyrzucić. Bardzo przeszkadzała mi narracja w trzeciej osobie czasu teraźniejszego, której ja osobiście nie lubię. Brzmi ona dla mnie jak słowa lektora opisującego niemy film.
No cóż, musiałam w tej powieści znaleźć małe minusy, ale myślę, że dla każdego czytelnika najważniejsza jest fabuła, bo gdy ona jest nudna, to nie pomogą ani duże, wyraźne litery, ani ulubiona narracja.
Polecam tę książkę zarówno czytelnikom preferującym powieści psychologiczne jak i dobre kryminały. Gwarantuję, że nie będziecie narzekać na nudę.
,,(...) nasza głowa jest jednym wielkim polem bitwy, z wybuchami, strzelaniną i okrzykami dodającymi otuchy".
Jacek jest początkującym literatem - outsiderem. Piesze ,,czerwone od krwi powieści" i cały czas liczy na szybki rozwój swojej kariery. Ciągle jednak nie może się uwolnić od wiszącego nad nim cienia brata, Mariusza Tylka - rozpoznawalnego autora kryminałów, założyciela prywatnej krakowskiej grupy pisarskiej, który w niewyjaśnionych okolicznościach został zamordowany.
W drugą rocznicę śmierci pisarza zostają zamordowane dwie osoby z jego bliskiego otoczenia - znajoma Mariusza i życiowa partnerka Jacka. Grozę budzi fakt, że morderca odwzorował sposób dokonanych zbrodni opisany w książkach napisanych przez członków pisarskiego stowarzyszenia.
Rozpoczyna się wielowątkowe śledztwo przypominające zabawę w chowanego, ale w dość upiornej wersji.. Jedno jest pewne - winnym jest ,,ktoś tak blisko".
Jednym z podejrzanych staje się również sam Jacek, który przez dziury w pamięci, sam też tak czasami o sobie myśli. Rzeczywistość pomaga lub utrudnia mu ogarnąć jego równoległa osobowość, ,,wymyślony przyjaciel", jego alter ego, a z czasem... niezależna jaźń.
To, że Wojciech Wolnicki to niezwykle utalentowany pisarz, wiadomo nie od dziś. Jego książki, czy to literatura piękna, thriller czy kryminał, chcąc czy nie chcąc - angażują, zaskakują, magnetyzują i na długo nie pozwalają o sobie zapomnieć. Tym razem dostajemy nietuzinkowy, klimatyczny, trzymający w napięciu, zaskakujący zręcznie poprowadzoną fabułą i charakternymi postaciami - rasowy kryminał w świetnym stylu.
Ja bawiłam się świetnie. Polecam.
Dwa lata wcześniej w niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach został zamordowany straszy brat Jacka, Mariusz. Kiedy po co miesięcznym spotkaniu giną kolejne osoby, śledztwo zostaje wznowione i nikt z grupy przyjaciół nie czuje się bezpieczny, a podejrzanym staje się każdy.
Kryminał gdzie w dużej części narratorem jest wymyślony przez Jacka bohater jego powieści - jeszcze nie wydanej - detektyw Robert Kortz. Siedzi sobie w jego głowie i często wie więcej niż sam Jacek - w sumie fajnie mieć takiego kogoś, co prawda gadanie do siebie może zostać odebrane przez otoczenie conajmniej źle ale przyjemniej jest z kim porozmawiać ?.
Bardzo dobrze wykreowane postacie, nie tylko te główne równie dobra fabuła kryminalna z mocno rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Dodatkowo jako czytelnicy mamy wgląda w działania prowadzone przez śledczych. Realnie przedstawione dialogi, które są naturalne, nie ma tam ani deka sztuczności i jest ich wiele.
Co prawda mordercę wytypowałam dosyć szybko, ale nie odgadłam powodów takiego postępowania. Mam nadzieję,że autor stworzy kolejną równie dobrą część tej serii, bo czytanie takich powieści to czysta przyjemność.
W drugą rocznicę śmierci poczytnego pisarza Mariusza Tylka życie tracą kolejne dwie osoby związane ze stowarzyszeniem literatów. Co zastanawiające giną one w sposób opisany przez członków tej grupy. Jedną z ofiar jest partnerka Jacka - brata uśmierconego wcześniej autora. Gdy śledztwo prowadzone przez inspektora Biernackiego oraz prokuratora Świetlika nie przynosi efektów, mężczyzna postanawia poprowadzić dochodzenie na własną rękę... Wspierać go będzie detektyw Robert Kortz - wymyślony bohater książki młodszego z rodzeństwa Tylków...
O Matko jakie to było dobre! Niczym najsmaczniejsze danie serwowane przez najlepszego szefa kuchni. Chapeau ba!
Narracja została poprowadzona naprzemiennie, co pozwala nie tylko poznać wszystkie tajniki prowadzonej przez policjantów sprawy, ale także wniknąć w najgłębsze zakamarki nieco pokręconego umysłu głównego bohatera. Natomiast zastosowane w fabule retrospekcje dają szerszy obraz całości, przyczyniając się do dokładniejszego zapoznania się z wszelkimi niuansami przedstawionej historii. Język pisarza okazał się lekki, a zarazem cięty i nie pozbawiony ironicznego humoru. Intryga, która powstała na potrzeby tej książki to prawdziwy majsterszczyk! Znajdziemy w niej suspens, tajemnice, oblepiający niczym najmocniejsza taśma mrok, porywające jak sztorm zwroty akcji oraz zaskakujące zakończenie. Autor znakomicie myli tropy, kręci odbiorcą w taki sposób, że ten praktycznie do samego finału nie może domyślić się rozwiązania tej arcy ciekawej zagadki. Słowa uznania nie należą się wyłącznie za część kryminalną, również warstwy obyczajowa czy psychologiczna to klasa sama w sobie. Natomiast postaci stanowią niesamowitą mieszankę nietuzinkowych osób, z których dosłownie każda ma istotne znaczenie dla całokształtu powieści.
Głównym powodem, dla którego wybrałam tę lekturę było fascynujące zagadnienie tulpy. Miałam już wcześniej okazję się z nim zetknąć, więc niezmiernie intrygowało mnie to, w jaki sposób Wojciech Wolnicki zaprezentuje ten temat. Tym, którym nie udało się jeszcze zetknąć z tą kwestią, spieszę z krótkim wyjaśnieniem.
Tulpa to nic innego jak odrębna świadomość, zakotwiczona w ciele swojego twórcy oraz sterowana przez jego podświadomość. Ten byt posiada własną osobowość, działa poza wolą tego, który go wykreował. Ma własne niezależne uczucia bądź zachcianki. Zachowuje się jak zwykła osoba, jednak z tą różnicą, iż widzi ją wyłącznie jej posiadacz, gdyż stanowi ona wytwór jego umysłu. "Właściciel" tulpy nie tylko ją widzi, ale także słyszy, a ona sama towarzyszy mu praktycznie przez cały czas, mimo że stwórca potrafi ją przywoływać lub odwoływać. Powody jej powstania mogą być naprawdę różne. Zazwyczaj wynikają one z problemów życiowych bądź słabej kondycji psychicznej danej jednostki. Tego aspektu nie należy jednak mylić z osobowością mnogą, a już w ogóle porównywać jej do schizofrenii.
Równie interesujący okazał się podział ludzi, którego dokonał literat za pośrednictwem inspektora Biernackiego. Nie rozróżnia ich w kategoriach dobry czy zły, ale w systemie zero-jedynkowym. Zera to osoby, które przed śmiercią za wszelką cenę dążą do "spieprzenia" innym życia. Natomiast ci drudzy też to robią, jednak w sposób zupełnie nieświadomy. Tylko w dniu narodzin człowiek przyczynia się do radości... potem opada kurtyna i staje się on wybrakowanym gatunkiem, wręcz karykaturą, przysparzającą samych zmartwień. Autor w pewnym stopniu przyczynia się też do upadku ideału. Dzieje się tak wtedy, gdy wychodzą na światło dzienne wszystkie grzeszki gloryfikowanego przez wielu Mariusza.
Oczywiście to nie wszystkie motywy, jakie zostały użyte w tej pozycji, aczkolwiek nie będę wam psuła zabawy przytaczając je. Z pewnością sprawi wam niemałą przyjemność samodzielne ich odkrywanie.
To lektura z oryginalnym pomysłem na fabułę, genialnie wykreowanymi bohaterami, rewelacyjnym tłem psychologicznym i poprowadzona świetnym piórem pisarskim. Dla mnie okazała się istną perełką wśród tak wielu propozycji wydawniczych. Już nie mogę się doczekać kontynuacji, a Wam ją polecam z całego czytelniczego serducha i absolutnie czystym sumieniem. Jestem pewna, że tak jak ja przepadniecie w tej historii oraz docenicie literacki kunszt pana Wojciecha.
"Jesteśmy połączeni ze sobą nierozerwalną nicią...".
Życie w cieniu sukcesów brata nie jest proste i trudno przebić się przez narzucone oczekiwania, czy nieustanne porównywanie. Tym bardziej, że Jacek postanawia również spróbować swoich sił w literackim świecie, pisząc swoją pierwszą powieść. Wciąż wraca wspomnieniami do dnia, gdy dowiedział się o śmierci Mariusza, który w niewyjaśnionych okolicznościach został zamordowany we własnym domu. Ceniony autor kryminałów, a także założyciel krakowskiej grupy pisarskiej, nawet teraz wzbudza zainteresowanie i szacunek kolegów po fachu. Mimo, iż od tragedii upłynęły 2 lata, spotkania grupy literackiej, nadal odbywają się regularnie i stają się małą tradycją. Tym razem jednak po spotkaniu życie tracą dwie osoby. Co zastanawiające... zostają zamordowane w sposób opisany w książkach stworzonych przez członków pisarskiego stowarzyszenia... Co wykaże śledztwo? Jakie sekrety wyjdą na jaw?
Początkowe strony wywołały we mnie pewną dezorientację i nawet wróciłam do pierwszego rozdziału, myśląc, że coś pominęłam. Ale nie. Autor od samego wstępu wykazał się pomysłowością, serwując nam coś innego, nieszablonowego i jakże zaskakującego. Gdy tylko zrozumiałam, czym jest Tulpa, czyli równoległa osobowość, którą wyróżnia samoświadomość oraz niezależność od osoby, która wykreowała ją w swoim umyśle, wiedziałam, że nie dam rady odłożyć książki, dopóki nie skończę i nie rozszyfruję tożsamości mordercy. A ofiar nie brakowało. Analizowałam i gubiłam się w domysłach w równym stopniu, co Jacek szukający odpowiedzi na ostatnie wydarzenia. Chociaż on mógł liczyć na wsparcie swego Alter ego, czyli wymyślonego przez Tylka bohatera książki detektywa Kortza. Ale czy na pewno? Czy można zaufać komuś, kto z czasem odbiera kontrolę? Kreacja postaci, jak i stopniowanie napięcia na najwyższym poziomie.
To pierwsza odsłona serii Tulpa, która imponuje kreatywnością, zachwyca stylem i wymyka sztywnym ramom gatunku. Twórczość autora znacie pewnie pod pseudonimem W. & W. Gregory, w którym pokazał się czytelnikowi z innych stron, wydając kapitalną, fantastyczną serię Dwuświat oraz dwie powieści psychologiczne: Pętla i Uznanie, które oceniam bardzo wysoko.
Jestem pod wrażeniem i już teraz nie mogę doczekać się kontynuacji i odkrycia, czym jeszcze Wojciech Wolnicki mnie zaskoczy. Bo, mimo iż wątek kryminalny został domknięty, to czuję, że poznani bohaterowie mają jeszcze wiele do przekazania.
Szczerze polecam.
Jak już ostatnio pisałam, Wojciech Wolnicki jest moim odkryciem poprzedniego roku! Jest przykładem tego, że o niektórych autorach jest zdecydowanie zbyt cicho. Książki, które wyszły spod jego pióra nie są tylko sposobem na fajne spędzenie wolnego czasu, lecz mają w sobie drugie dno, które skłania nas do przemyśleń.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać twórczości Pana Wojtka to bardzo Was zachęcam do zmiany :)
,,Ktoś tak blisko" to historia, która liczy sobie prawie 450 stron. Jest to również powieść, którą autor pierwszy raz podpisał swoim imieniem i nazwiskiem, ponieważ dotąd używał pseudonimu.
Ten tytuł rozpoczyna kryminalną serię TULPA. Jak wiecie - kocham kryminały. Sięgając po tę książkę wiedziałam, że to będzie coś niesamowitego, biorąc pod uwagę poprzednie pozycje autora. No i cóż... nie pomyliłam się nawet odrobinę.
Zacznę od bohaterów. Zostali oni wykreowani po prostu świetnie i przede wszystkim bardzo autentycznie! Każda z tych osób jest znacząca dla całej historii, choć z pozoru tego nie widać. Z początku bardzo denerwował mnie Tylka, jednak z czasem obdarzyłam go ogromną sympatią. Za co? Przede wszystkim za jego ,,inność".
Akcja dzieje się w świecie, który powiązany jest z pisarstwem. W fabule mamy nawiązania do @wydawnictwoopener i ogólnie cała otoczka jest taką książkowa. Nie muszę chyba mówić, że dla mola książkowego jest to po prostu miód na serce? Cała historia jest zagmatwana i pokręcona, chwilami idzie się w niej zaplątać. Zbrodnie, jakich dopuszcza się sprawca są brutalne i wiarygodnie opisane, wiele tajemnic wychodzi na powierzchnię. Czy może być coś lepszego dla fana tego gatunku?!
@wojciechwolnicki miał niesamowity pomysł na fabułę. Biorąc pod uwagę jego poprzednie książki, nie przypuszczałam nawet, że będzie w stanie zaskoczyć mnie AŻ TAK BARDZO. Zakończenie tej historii wbija w fotel i mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać na kolejny tom tej serii.
Z czystym sumieniem polecam Wam tę nieprzewidywalną historię! Jest to jeden z lepszych kryminałów tego roku, jaki miałam okazję czytać! ?
W życiu czterdziestoletniego Piotra są trzy wartości najcenniejsze i niezbywalne: głęboka wiara w Boga, miłość do partnerki oraz wieloletnia i szczera...
Wojna pomiędzy ateistycznym Inco i religijnym Floris powoli przybiera na sile, ale na tym etapie nie ma wyraźnego zwycięzcy. Samozwańcza władczyni Inco...