Marlena Opierska, znana i zamożna pisarka, postanawia spędzić Boże Narodzenie w luksusowym ośrodku wypoczynkowym. Zabiera ze sobą najbliższych - męża, siostrę oraz współpracowników. Nie jest im jednak dane zakosztować magicznej świątecznej atmosfery. W wigilijną noc ekscentryczna kobieta zostaje odnaleziona martwa u stóp... to znaczy kopyt plastikowego renifera. Zakrwawiony nóż porzucony w saniach Mikołaja nie pozostawia wątpliwości, że było to morderstwo.
Kto zabił? Pracownicy pisarki, którzy nie dostali wolnego nawet w Boże Narodzenie? Niewierny mąż? Zazdrosna siostra? Miejscowy oszust matrymonialny? A może w zbrodni maczały palce siły nadprzyrodzone? W końcu w święta może się wydarzyć wszystko...
Wydawnictwo: DRAGON
Data wydania: 2021-10-13
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Język oryginału: polski
Niektórzy ludzie lubią sobie utrudniać życie, zapominając, że i bez tego łatwe nie jest.
"Królowa śniegu nie żyje", to chyba pierwsza świąteczna i zimowa książka, którą przeczytałam tej zimy. Wybrałam ją równocześnie jako grudniowe wyzwanie LC "Przeczytam książkę z motywem śniegu", zwłaszcza, że lubię komedie kryminalne a komedie Iwony Banach zawsze mnie wprowadzały w dobry humor. Ostatnio mam bardzo trudny czas związany z chorobami, więc odrobina rozrywki z książką bardzo mi się przydała, tym bardziej, że mam duże zaległości w czytaniu przez to ciągłe chorowanie. Czas goni, Święta tuż, tuż, koniec roku blisko...
"Święta zawsze mają wiele twarzy. Inne są dla rodziny, inne dla znajomych. Inne na Facebooku, a jeszcze inne dla wrogów."
Książka o tematyce świątecznej niby powinna być ciepła, z magiczną aurą najpiękniejszych świąt, z klimatem zimowym, pełnym białego puchu śnieżnego - taki obrazek widnieje na okładce. Śliczna kula śnieżna, malownicze domki w niej, lecz z góry, zamiast płatków śniegu leci czerwona... krew.
Fabuła zaczyna się wręcz w bajkowym, zasypanym białym puchem i pięknie ozdobionym ośrodku wypoczynkowym w Zmorzynie, do którego znana i dosyć zamożna pisarka Marlena Opierska, niemal siłą zaprosiła swoich współpracowników. Jest ona typem kobiety, która nie znosi krytyki i wszystkie osoby z nią współpracujące są jej bardzo uległe i nie sprzeciwiają się jej różnym pomysłom. Na wyjazd, do ośrodka Marlena wystroiła się w długie, rozkloszowane futro i wyglądała w nim jak Królowa Śniegu, zresztą nawet jej podły i wręcz zimny charakter całkowicie pasował do bajkowej postaci. Jednak zaproszeni przez nią jej goście, nie byli tak zachwyceni pobytem w ośrodku jak ona.
"Było wszystko: choinki, mikołaje, sanie i renifery oraz śnieg i świąteczna muzyczka. Teraz wszystkim już to wychodziło bokiem."
Byłoby jednak pewnie zbyt nudno, gdyby ta opowieść była tylko o grupce znajomych spędzających święta w luksusowym ośrodku wypoczynkowym.
Do ośrodka przyjeżdża Zuzanna ze swoim przyjacielem (Dominik chciałby być kimś więcej) aby znaleźć w okolicy oszusta matrymonialnego, który naciąga jej ciotkę..., na dodatek trafiają tu również babcie nastolatków, które uciekły z luksusowego domu opieki aby pomóc wnukom w szukaniu rzekomego naciągacza, i którym po prostu znudziły się luksusy. Babciom towarzyszy starszy pan zakochany w jednej z nich.
"Luksusy to całkiem fajna rzecz, ale - jak wszystko - w nadmiarze otumaniają."
Taka różnorodność bohaterów musiała spowodować, że akcja nagle przyspiesza, pojawiają się jeszcze inni bohaterowie, no i oczywiście jest trup, który już sam tytuł książki zapowiada. Pojawia się nawet główna atrakcja Zmorzyna, czyli zmor, to męski odpowiednik zmory..., no i jeszcze jedna postać bardzo dla mnie wyjątkowa, czyli babka biegająca po wsi z siekierą oraz bimbrem i kiełbasą czosnkową i szukająca chętnych do picia...
Zwariowana i zagmatwana komedia, niemal do samego końca nie wiadomo kto jest mordercą a kto oszustem matrymonialnym.
Polecam, bo można się śmiać czasem do rozpuku a przecież śmiech to zdrowie, więc czytajcie na zdrowie.
"Były zwłoki i była Wigilia - połączenie tych dwóch faktów nie jest łatwe, może w wymiarze prywatnym da się to jakoś pogodzić, ale w takim ośrodku? Kolacje trzeba podać, wszystko musi lśnić. Zwłoki nie mają szans przebić się przez Lasy Christmas, a wszystko aż się kotłuje, bo co można zrobić? Dać wieczerzę wigilijną na wynos? No nie, trzeba udawać, że jest jak trzeba."
"Królowa śniegu nie żyje" to komedia kryminalna autorstwa pani Iwony Banach. Narracja trzecioosobowa pozwala poznać różnych bohaterów i etapy w życiu, w których aktualnie się znajdują. Jednak na czas świąt Bożego Narodzenia wszyscy trafiają do luksusowego ośrodka wypoczynkowego w Zmorzynie. Z różnych powodów. Bańka świątecznej atmosfery pęka, gdy znajdują martwą autorkę, jednego z gości ośrodka. Podejrzanych osób jest kilka, w zasadzie wszyscy tam obecni, ale czy w zamieszaniu, które zapanowało na terenie ośrodka i wśród wszystkich gości, uda się złapać mordercę?
Książka, w której dużo się dzieje. Bardzo dużo. Przyznam, że długo układałam sobie w głowie co tu się wydarzyło. Oszustwa matrymonialne, do tego śledztwo dwójki młodych ludzi, ucieczka trojga staruszków z domu spokojnej starości i chęć swatania wnuków, szefowa, u której mobbing jest na porządku dziennym, siły nadprzyrodzone i morderstwo. I jak już zdążyłam się przekonać, w komediach kryminalnych najbardziej rozbawiają mnie starsi ludzie - tutaj uciekający z domu spokojnej starości, ponieważ wieje tam nudą, a oni oczekują z życia jeszcze trochę funu. Nawet nie wiedzą, ile emocji ich czeka. Nie mogę nie wspomnieć o jeszcze jednej starszej kobiecie, która biegała po Zmorzynie z siekierą i alkoholem schowanym pod ubraniem. Rozbroiła mnie.
Jednak, żeby nie było tak za słodko, nadmiar wydarzeń mnie trochę przytłoczył. Dużo się działo, co powinno mieć pozytywny wydźwięk, jednak u mnie poszło to w drugą stronę. Nie twierdzę, że książka jest zła, bo ma swój urok i znajdzie ona swoich odbiorców, którzy będą zachwyceni całością. Jednak na tę chwilę było dla mnie za dużo wątków, za dużo chaosu, ale zaznaczam, to tylko moje odczucia.
Zaskoczeniem jest brak rozdziałów, ale nie wpływa to negatywnie na odbiór całej historii. Sprawnie przeskakuje się między bohaterami i sytuacjami. Dodatkowo ciężko wytypować sprawcę całego zamieszania, czyli zabójcę autorki. Wiele osób jej nie lubiło, więc podejrzanym może być każda osoba będąca na miejscu zdarzenia. Ten zabieg na pewno pomógł utrzymać napięcie do samego końca.
Piękna zimowa okładka, lekkie pióro autorki, przeróżni bohaterowie sprawią, że jesienno - zimowy wieczór może być przyjemnie spędzony z książką. Natomiast to, czy Wam się spodoba, trzeba sprawdzić najlepiej samemu.
"Królowa śniegu nie żyje" to moja pierwsza przeczytana w tym roku książka z motywem świątecznym w tle. Znalazłam w niej pełno emocji, pozytywnych wrażeń, zabawnych tekstów oraz sytuacji.
Akcja powieści dzieje się w luksusowym ośrodku wypoczynkowym w Zmorzynie. Zbliża się Boże Narodzenie, a na miejscu zjawia się coraz więcej gości. Jest zimowo, magicznie, nawet śnieg w tym roku popadał. Jednak nie wszyscy są tu do końca z własnej woli. Znana pisarka ze swoimi pracownikami Zuzanną i Dominikiem, szukają pewnego tajemniczego mężczyzny. Ich babcie oraz ich starszy znajomy zamierzają spędzić święta w Zmorzynie. Każdy z nich ma swoje powody. Niestety w wieczór wigilijny, ginie znana pisarka.
Kto i dlaczego ją zabił? Czy policja znajdzie odpowiedź na te pytania?
"Święta mają wiele twarzy. Inne są dla rodziny, inne dla znajomych. Inne na Facebooku, a jeszcze inne dla wrogów".
Goście ośrodka w Zmorzynie pewnie inaczej wyobrażali sobie świąteczny czas. Jednak ktoś dokonał zbrodni i powstał niezły galimatias. Trzeba znaleźć sprawcę. Nie jest to łatwe, bo trochę przeszkadza w tym "zmor", a trochę wypity alkohol, który uderza niektórym do głowy. A po zmarłej nikt specjalnie nie płacze i za nią nie tęskni.
"Królowa śniegu nie żyje" to świetnie napisana komedia kryminalna, od której nie można się oderwać. Jest pełno zwrotów akcji i nie sposób się nudzić. To moja kolejna książka Iwony Banach i jej styl pisania jest nie do podrobienia. Autorka wciąga czytelnika w świat zbrodni. Jednak robi to z przymrużeniem oka, bo zabawnych sytuacji w książce znajdziemy pełno. Zawsze łapię się za głowę, jak można wymyślić tak pogmatwaną fabułę. Kolejny raz chylę czoła przed autorką.
Tym razem moimi ulubionymi bohaterami, zostały żywiołowe, pełne sił witalnych babcie i ich starszy towarzysz. Ich przygody śmieszyły mnie do łez.
"Królowa śniegu nie żyje" to powieść, którą parę osób z mojej rodziny, dostanie w prezencie pod choinkę. To idealna książka na prezent, dla tych, którzy nie biorą wszystkiego na serio.
Polecam serdecznie 📚📚.
Idealna lektura na jesienno zimowy wieczór. Boże Narodzenie , pisarka , babka z siekierą , amerykański generał , policja i nawiedzony młyn .A to wszystko w cieniu morderstwa , dekoracji świątecznych i karpia .
Książka ta utwierdziła mnie w przekonaniu, że komedie kryminalne nie są dla mnie. Próbowałam wielokrotnie (Alek Rogoziński, Olga Rudnicka, Aleksandra Rumin i inni, których nazwisk teraz nie pamiętam) i stwierdzam, że nie bawią mnie takie książki, a wręcz wywołują irytację. Najwidoczniej mam kompletnie inne poczucie humoru niż autorzy komedii kryminalnych.
"Królowa śniegu nie żyje" to taki przeciętniak, który mi się strasznie dłużył, o absurdalnej fabule (to, co wyprawiała trójka seniorów przeczyło jakiemukolwiek zdrowemu rozsądkowi), z koszmarnym wątkiem miłosnym, aczkolwiek zaśmiałam się kilka razy. Jednak negatywnych emocji związanych z tą książką było więcej niż pozytywnych. Mi się nie podobało i raczej nie sięgnę już po nic tej autorki.
Sięgnęłam po to książkę czytając dobre opinie o niej. Komedia kryminalna nie należy jednak do moich ulubionych gatunków literackich. Pomieszanie gatunków nie przemawia do mnie. Akcja książki dzieje się w luksusowym ośrodku wczasowym. Poznajemy róznych bohaterów: staruszków z domu opieki, policjantów prowadzących dochodzenie, młode osoby szukające miłości itp. Dużo śmiesznych sytuacji.
Kiedy w opisie książki czytam, że jedną z bohaterek jest jakaś przebojowa babcia, to wiem, że przy takiej lekturze nudzić się nie będę. A tu mamy nie tylko jedną taką bohaterkę, ale kilkoro seniorów, którym znudziło się przebywanie w luksusowym domu opieki i zatęsknili za ryzykiem normalnego życia. Gwarantuję, że polubicie tych żywotnych staruszków.
Książka ma jakby dwie fabuły, a właściwie jedną, trochę rozszczepioną na dwa wątki, ale część bohaterów zaangażowana jest i w jednym i w drugim.
Niby coś tam jest przewidywalne, niby coś tam jest nazbyt infantylne, niby jest nieco groźnie, ale z całą pewnością jest bardzo zabawnie. Mnie przynajmniej w trakcie czytania uśmiech nie schodził z twarzy.
Ciekawi i dość nietuzinkowi bohaterowie, których autorka ,,zaangażowała" do swojej fabuły, są z całą pewnością mocnym dodatkiem do całości, a właściwie to głównym dodatkiem, bo bez nich zapewne byłoby nieciekawie i z całą pewnością bardziej poważnie.
Rozplanowałam sobie czytanie tej książki na cztery dni, zamierzając czytać około 90 stron dziennie. Niestety moje plany poszły w zapomnienie, gdy na drugi dzień zorientowałam się, że właśnie kończę czytać. To chyba wielki plus dla tej powieści.
I chociaż mamy tutaj poważne morderstwo (tak wiem, morderstwo zawsze jest poważne) i bardzo poważny problem dotyczący oszusta matrymonialnego, to lektury tej do poważnych zaliczyć nie można, ponieważ wszystko zostało opisane z dużą dawką humoru, ironii i niesamowitych zdarzeń, że mogę z czystym sumieniem określić tę książkę jako cudowną psychoterapię i lek na najgorszą chandrę.
Wiem, że książka, w której spodziewamy się ciepłej, wręcz magicznej atmosfery najpiękniejszych świąt, bo wszystko dzieje się w uroczym ośrodku wypoczynkowym, w którym zarówno w przytulnych domkach jak i wokół nich jest wprost bajkowo, powinna nas nastroić nieco nostalgicznie. Ale tak nie jest. Cały czas coś się dzieje, nagłe zwroty akcji, albo może nagłe rozwoje akcji powodują, że cały czas jesteśmy w pewnego rodzaju biegu. Szybko, nieprzewidywalnie, może momentami sitcomowo (nie wiem czy takie określenie istnieje, ale każdy zapewne wie, co mam na myśli).
Jeśli chodzi o mnie, to ubawiłam się do łez. A zakończenie tak bardzo przykuło moją uwagę, że dosłownie nie mogłam się od książki oderwać (do godziny drugiej w nocy). Na drugi dzień poniosłam tego konsekwencje, ale warto było ,,zarwać" noc.
I chociaż wszystko zostało ,,ubrane" w parodię życia i zachowania ludzi w różnych sytuacjach, to przyznam szczerze, że kibicowałam bohaterom zarówno w śledztwie mającym na celu odnalezienie mordercy znanej (wyjątkowo wrednej) pisarki, jak i w misji odnalezienia pseudo amanta czy też oszusta matrymonialnego.
Polecam całym sercem, bo śmiech jeszcze nikomu nie zaszkodził, a wielu z pewnością pomoże w pokonaniu jesienno-zimowej chandry.
Dzieją się straszne rzeczy. Główny problem to nie znalezienie mordercy, lecz jak eksmitować zmora. Autorka na tapet wzięła oszustów matrymonialnych i naciągaczy z Internetu, ekspertów i światowej sławy specjalistów, niezadowolonych pracowników, pisarzy, starszych ludzi z domu starości, plotkarzy, singli, mężów, dorosłych wierzących w duchy, zmora. Dostało się topowym produktom instagramowym, przydrożnym barom, policyjnym pseudoakcjom, towarzystwom, lokalnym portalom. Każdemu podług zasług. Nie zabrakło teorii spiskowych, wróżenia, rytuałów i seansu. Całość to kolorowa makatka upleciona z bohaterów, zbiegów i okoliczności okraszona absurdalnym humorem, zanurzona w sosie własnym - plotkach, zabobonach i ludowych wierzeniach. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Przy niektórych scenach śmiałam się w głos, wyobrażając sobie perypetie gości i zmorzyniaków. Policjant miał co robić. Ciągle się coś działo. Czasu na spanie brakowało, a jeszcze z psem trzeba było wyjść i renifera złapać. Śledztwo prowadzone dwutorowo zbaczało na pomniejsze sprawy, które trzeba było wyjaśnić. Ale nie ma tego złego... Autorka daje nadzieję nie tylko na znalezienie oszusta w Internecie. Pokazuje osobom starszym, jak może wyglądać jesień życia, czym jest dobry wzdychulec, w jakich okolicznościach przydaje się matematyka i na czym się trzepie kasę.
To wszystko to tylko pretekst, przyczynek do pokazania naszych polskich przywar, trendów, umiejętności, zalet (?), czyli typowo polskie zachowania w makabrycznej wersji z romantyzmem w tle. Do tego zabawa słowami, przekomarzanki, stylizacja babsko-wiejska. Co ja się uśmiałam, to moje!
Autorka swoim bohaterom zgotowała cudowne Boże Narodzenie. Ośrodek pod lasem, zapach igliwia, prawdziwy renifer, bożonarodzeniowe ozdoby na zewnątrz, duża choinka, apetyczne potrawy. Klimat iście świąteczny. Pięknie było. Tak swojsko, rodzinnie, zimowo z odrobiną wysoko procentowego romantyzmu.
,,Królowa Śniegu nie żyje" to barwna i absurdalna komedia kryminalna z wartką akcją i nietuzinkowymi bohaterami z tego i nie z tego świata, która dotyka nas samych, naszych przywar i realnych problemów. W sam raz pod choinkę i do konsumpcji w wigilijny wieczór w atmosferze ,,przyjemnego niepokoju". Jak niezapomniane święta, to tylko w Zmorzynie! Ośrodek oferuje wszelkie atrakcje.
Guśka, Ptyś i Leonek zostają w domu ciotki Marty - do końca wakacji jest jeszcze trochę czasu, a oni nie dowiedzieli się najważniejszego: jak w piwnicy...
Na terenie utworzonego przez pewną pasjonatkę kryminałów Prywatnego Parku Zbrodni, dochodzi do morderstwa. Tymczasem nieopodal odbywa się zlot blogerek...
Było wszystko: choinki, mikołaje, sanie i renifery oraz śnieg i świąteczna muzyczka. Teraz wszystkim już to wychodziło bokiem.
Więcej