Historia inspirowana życiem Helene Hannemann, matki, która poświęciła wszystko dla rodziny i dzieci, które miała nadzieję uratować
Helene Hannemann, rodowita Niemka, mieszka z mężem romskiego pochodzenia, z którym ma piątkę dzieci. Pewnego poranka 1943 roku do ich życia wkracza niemiecka policja nasłana przez SS. Najbliżsi Helene mają opuścić mieszkanie i zostać zesłani do obozu Auschwitz-Birkenau. Kobieta nie wyobraża sobie życia bez rodziny i dobrowolnie decyduje się na zesłanie do obozowego piekła.
Gdy doktor Mengele zleca założenie przedszkola, wyznacza Helene do opieki nad obozowymi dziećmi. Mają zająć baraki obok jego laboratorium. Kobieta nie ma złudzeń co do jego okrutnych intencji. Wspólnie z innymi więźniarkami zaczyna rozpaczliwą walkę o obozowe dzieci. Każdego dnia próbuje złagodzić ich cierpienia, chociaż wie, że los jej podopiecznych jest z góry przesądzony.
,,Kołysanka z Auschwitz" to poruszająca opowieść o wytrwałości, nadziei i sile w jednym z najbardziej przerażających okresów w historii świata
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2019-03-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Czyta: Paulina Holz
Tytuł oryginału: Canción de cuna de Auschwitz
"...być matką to coś znacznie więcej, niż wychowywać dzieci; to naginać duszę, aż własne ja na zawsze połączy się z ich pięknymi niewinnymi twarzami."
"...Prowadzicie wojny w imię wielkich idei, fanatycznie bronicie swojej wolności, kraju i rasy, ale matki mają tylko jedną ojczyznę, jedną rasę: rodzinę..."
Ta książka przedstawia interesujący zwrot historii o przeżyciu w Auschwitz. Autorka opowiada nam o czystej Niemce o imieniu Helena, która jest żoną Johanna Roma i ma z nią pięcioro dzieci. Niezwykły związek, biorąc pod uwagę czas i nieufność między Niemcami a Romami, a ten związek czeka jeszcze wiele prób. Jest rok 1943, a Helena nie ma złudzeń, jaki los na nich czeka. Podczas gdy ona jako Niemką jest wolna od ścigania, lecz zarówno jej mąż, jak i dzieci podlegają ściganiu przez nazistów. I tak pewnego dnia w 1943 roku pukanie dochodzi do drzwi, a polityka przybywa, by deportować rodzinę. Helena może zdecydować się na pozostanie, ale jest zdecydowana chronić swoją rodzinę i swoje dzieci tak bardzo, jak to tylko możliwe, więc robi to nie do pomyślenia — ona dołącza do transportu do Auschwitz.
Przyjeżdżając do obozu po kilkudniowej podróży, zostają powitani przez chaos. Jej mąż zostaje natychmiast rozdzielony, więc to Helena musi chronić swoje dzieci i zapewnić im szansę na przeżycie. Helena to nie tylko Niemiecka, ale także wyszkolona pielęgniarka, umiejętność bardzo przydatna w obozie, który szerzy epidemie chorób. Autor opisuje szczegółowo nie tylko przerażającej codziennej rutyny w obozie, ale także prób Helena, by stworzyć coś w rodzaju normalności dla swoich dzieci i innych dzieci w obozie.
Nie poddając się nazistom, Helena podejmuje codzienne próby ochrony dzieci, nie tylko przed horrorami Auschwitz, ale także koszmarami wojny, dając im wyobrażenie o tym, jak wyglądałoby normalne dzieciństwo poza KZ i wojną. Jest to bardzo poruszająca książka, która pokazuje, że nadzieja może przezwyciężyć wiele przeszkód. Polecam przeczytać.
" Kołysanka z Auschwitz " to opowieść inspirowana prawdziwą historią Helene Hannemann. Jest maj 1943 roku, Niemcy. Helene to czystej krwi Niemka, jej mąż Johann jest Romem. Małżeństwo ma pięcioro dzieci, są kochającą się rodziną. Helene jest pielęgniarką. Johann to utalentowany muzyk, gra na skrzypcach, niedawno stracił pracę i niestety nie może znaleźć nowej ze względu na swoje romskie pochodzenie. Pewnego majowego dnia Helene jak zawsze wstaje pierwsza, następnie budzi dzieci do szkoły. Rodzina rozpoczyna swój normalny, typowy dzień. Spokojny poranek przerywa pojawienie się policji, która z rozkazu Heinricha Himmlera zabiera do obozów Romów. Rozkaz dotyczy Johanna i dzieci, ponieważ w ich żyłach płynie romska krew. Helene jako czystej krwi Niemka może zostać w domu. Kobieta ponad wszystko kocha swoją rodzinę i nie wyobraża sobie aby miała pozwolić na rozdzielenie jej z najbliższymi. Dlatego decyduje się dobrowolnie opuścić dom. Cała rodzina trafia do nazistowskiego obozu Auschwitz. Zaraz po przyjeździe do obozu Johann zostaje oddzielony od reszty rodziny. Od tej chwili Helene nie ma żadnych informacji na temat męża. Nie wie czy żyje i w której części obozu się znajduje. Po kilku miesiącach kobiecie udaje się uzyskać informacje o mężu i wybłagać przepustkę, wtedy po raz ostatni ma szansę zobczyć ukochanego męża. Niebawem po tym jak rodzina Helene trafiła do obozu, do Auschwitz przyjeżdza doktor Mengele. Helene jako wyszkolona pielęgniarka i czystej krwi Niemka, zostaje wyznaczona przez doktora Mengele do prowadzenia obozowego przedszkola. Choć kobieta wie, że los jej podopiecznych jest z góry przesądzony, rozpoczyna heroiczną walkę o życie dzieci i robi wszystko by złagodzić ich cierpienie i strach. Stara się chronić te dzieci i dać im odrobinę normalości, mimo tego w jakim piekle się znalazły. Dla doktora Mengele przedszkole jest miejscem, z którego może sobie wybierać dzieci do swoich chorych medycznych eksperymentów. " Kołysanka z Auschwitz " nie jest lekturą, którą się czyta aby się zrelaksować. Jest to wstrząsająca opowieść, która na długo pozostanie w pamięci. Książka opisuje przerażającą rzeczywistość w jakiej przyszło żyć ludziom, którzy trafiali do obozów. Opisuje niewyobrażalne cierpienie na jakie skazano tysiące niewinnych ludzi. Ja bez względu na to ile książek o tematyce obozowej bym nie przeczytała , za każdym razem jestem tak samo wstrząśnięta, poruszona, przerażona tym co się wtedy wydarzyło. Nie potrafię zrozumieć jak ludzie ludziom mogli stworzyć takie piekło w myśl jakiejś chorej ideologi. Uważam, że takie książki są bardzo potrzebne abyśmy nigdy nie zapomnieli o tamtych przerażających wydarzeniach. Polecam serdecznie " Kołysankę z Auschwitz " wszystkim. Jest to historia tragiczna, poruszająca, ale też opowiadająca o wytrwałości, nadziei, sile i ogromnej odwadze w jednym z najbardziej przerażających miejsc na ziemi.
Jest to opowieść inspirowania historią Helene Hannemann, Niemki , która poślubiła mężczyznę romskiego podchodzenia. Ze względu na narodowość męża, kobieta wraz z nim i piątką ich dzieci trafia do obozu koncentracyjnego. Helene, jest z wykształcenia pielęgniarką, dostaje odgórne polecenie od doktora Mengele, by podjęła się założenia w obozie przedszkola i objęła tam funkcję dyrektorki. Placówka, która powinna być miejscem rozwoju i zabawy, była tak naprawdę przechowalnią dzieci, które Mengele wykorzystywał potem do swoich makabrycznych eksperymentów. Mam mieszane uczucia po lekturze tej książki, czytałam o niej różne opinie. Wiele jest teraz książek o tematyce obozowej, stąd zastanawiam się, czy to przekłada się na ich jakość i rzetelność. Nie mnie to oceniać. Kto poczuje taką potrzebę będzie szukał źródeł, może dzięki tej historii ktoś zapragnie dowiedzieć się więcej i sięgnie po książki, zawierające tylko fakty, gdyż "Kołysanka z Auschwitz" jest inspirowana prawdziwą historią,a jak było w rzeczywistości? Trzeba szukać odpowiedzi...
Wojenne historie związane z obozem w Oświęcimiu - Brzezince są od pewnego już czasu popularnym tematem wśród pisarzy nie tylko polskich, ale i zagranicznych. Jedną z takich powieści jest "Kołysanka z Auschwitz" hiszpańskiego autora Mario Escobara wydana nakładem Wydawnictwa Kobiecego. Z ogromnym zainteresowaniem wysłuchałam prawdziwej historii Helene Hannemann - pielęgniarki, Niemki, która dobrowolnie zdecydowała się na zesłanie do Auschwitz. Kobieta nie mogła opuścić pieciorga swoich dzieci i ukochanego męża Johana - mężczyzny cygańskiego pochodzenia i w maju 1943 roku razem z rodziną trafiła do transportu.
Jednak to był dopiero początek wojennej gehenny, przed którą kobieta miała nadzieję ochronić siebie i swoją rodzinę. Niestety jej aryjskie pochodzenie nie wystarczyło, a droga do cygańskiego obozu Auschwitz II - Birkenau i pobyt za murami Zigeunerlager zmusił Helene do trwania w obozowej rzeczywistości na przekór wszystkiemu i pomimo wszystko. Heroiczna walka o przeżycie każdego kolejnego dnia wymagała nadludzkiej siły, determinacji i poświęcenia. Z drugiej strony zmuszała do wykazania maksimum sprytu, przebiegłości i rozwagi oraz ponadprzeciętnej inteligencji. Tylko takie cechy charakteru dawały jakąkolwiek szansę na przetrwanie. Niemiecka pielęgniarka została zauważona w Auschwitz. Dzięki temu sytuacja Helene i jej dzieci mogła być odrobinę lepsza niż pozostałych więźniów. Stworzenie obozowego przedszkola Kindergarten dawało możliwość względnego, jak na tamte warunki, zadbania o najmłodszych, których sytuacja była najtrudniejsza. Dziewczynki i chłopcy w różnym wieku umierali w wyniku głodu, zimna i chorób. Spora część dzieci, szczególnie bliźnięta, stały się obiektem zbrodniczych eksperymentów medycznych obozowego lekarza SS Josefa Mengele.
Z czasem jak Niemcy zaczęli ponosić klęski na froncie wschodnim sytuacja w obozie jeszcze bardziej zaczęła się pogarszać...
Pierwsza próba likwidacji Zigeunerlager w maju 1944 roku nie powiodła się na skutek oporu Romów. Po tym wydarzeniu nastąpiły liczne wywózki więźniów do innych obozów. Trzy miesiące później 2 sierpnia 1944 roku ludność cygańska przebywająca w obozie w liczbie 2897 - w znacznej mierze osoby starsze, kobiety i dzieci - została zgładzona w komorze gazowej. Ich ciała spłonęły w dołach obok krematorium. Helene Hannemann była świadkiem i uczestnikiem tych okrutnych wydarzeń.
"Kołysanka z Auschwitz" to wstrząsające świadectwo bezgranicznej miłości, odwagi i poświęcenia. To opowieść o kobiecie, która w swoim osobistym pamiętniku dzieli się własnymi przeżyciami, wspomnieniami i uchyla nam bramę do obozowej rzeczywistości Birkenau. To dzięki zapiskom Helene mamy możliwość zmierzyć się z tragedią wielu tysięcy Cyganów, którzy od lutego 1943 roku w kolejnych transportach przybywali do tego odizolowanego od świata miejsca kaźni. Historia frau Hannemann - Niemki, kobiety niezłomnej, kochającej żony i matki, która z największym oddaniem próbuje ocalić swoją rodzinę od obozowej zagłady jest godna przekazywania, rozgłaśniania i zapamiętania. Opowieść wywołuje całe morze trudnych do opanowania emocji, wnika w najgłębsze zakamarki ludzkiego serca, rozdziera duszę. Jest bolesnym dowodem nieludzkiej egzystencji, w której kobieta - matka próbuje odnaleźć coś, co jest niemożliwe - namiastkę normalności.
Tematyka wojenna i obozowa mimo, że tak często podejmowana przez różnych autorów, pozostaje nadal nieodkryta, boleśnie zdumiewająca i arcyciekawa. Paradoksalnie im więcej się mówi o tamtych wydarzeniach, im dokładniej się je poznaje, tym więcej chce się wiedzieć. Każda wojenna opowieść jest przejmującym świadectwem tamtego okropnego czasu i co najważniejsze, każda ma w sobie bezcenną wartość z uwagi na niezaprzeczalny autentyzm. To jest nasza historia, którą po prostu trzeba znać.
Byłam bardzo ciekawa jak poradzi sobie z tym tematem hiszpański pisarz. Muszę przyznać, że opowieść jest ciekawie napisana, sugestywnym językiem i obrazowym stylem. Mogłam sobie bez trudu wyobrazić tamtą rzeczywistość wsłuchując się w słowa lektorki. "Kołysanka z Auschwitz" to pierwsza opowieść a postaci audiobooka, którą wysłuchałam od pierwszego do ostatniego zdania. Wcześniej tylko raz próbowałam zmierzyć się z tą formą przekazu, ale zirytowana monotonnym, smętnym czytaniem lektorki zarzuciłam słuchanie już po pierwszych dwóch rozdziałach. Tym razem opowieść pochłonęła mnie bez reszty, a odpowiednia intonacja i natężenie głosu Pauliny Holtz w mgnieniu oka przeniosły mnie na rampę kolejową, gdzie więźniów witało złudne hasło - "Praca czyni wolnym". Nie wiem czy gdybym sama oddała się lekturze tej książki, moje emocje byłyby jeszcze większe, ale pani Palina sprawiła, że opowieść o Helene Hannemann na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Polecam bardzo gorąco "Kołysankę z Auschwitz" osobom, które lubią zgłębiać wojenną tematykę oraz czytelnikom, którzy gustują w opowieściach opartych na prawdziwych wydarzeniach. Ta przejmująca, wartościowa opowieść na pewno trafi głęboko do serca, ale zaznaczam, że nie jest to łatwa lektura.
Mogłoby się wydawać, że o Auschwitz wiemy już wszystko. Powstało tak wiele książek, dokumentów i filmów. Mimo to od czasu do czasu pojawia się ktoś, kto pozwala nam odkryć kolejny, nieznany kawałek historii tego tragicznego miejsca. Tym razem stało się to za sprawą pisarza Mario Escobara. Dzięki niemu mamy szansę poznać przejmujące losy Heleny Hannemann, rodowitej Niemki i Aryjki, którą do obozu przywiodła miłość do najbliższych. Choć trudno w to uwierzyć, ta kobieta zdołała wlać w serca wielu obozowiczów odrobinę nadziei i wiary w dobro ukryte w każdym człowieku. I jest to postać jak najbardziej autentyczna.
Jest rok 1943. Helene Hannemann, jak każdego innego dnia, budzi dzieci, by wyszykować je do szkoły. Tym razem jednak tam nie dotrą. W drzwiach pojawiają się mundurowi, wysłani przez SS. Mąż Helene, Johann, ze względu na swoje romskie pochodzenie, ma zostać odesłany do Auschwitz. Podobnie ma się rzecz z całą piątką jego dzieci. I choć Helene jako rodowita Niemka nie musi obawiać się zesłania, nie zastanawia się ani chwili. Postanawia pozostać z rodziną, cokolwiek miałoby się wydarzyć. Na miejscu Johann zostaje oddzielony od rodziny, tylko Helene może pozostać z dziećmi, a jako wyszkolona pielęgniarka ma szansę na odrobinę lepsze życie niż pozostali osadzeni. Kobieta szybko zwraca na siebie uwagę doktora Mengele, który z czasem wyznacza ją do prowadzenia obozowego przedszkola. I choć szybko staje się jasne, że dla doktora to swego rodzaju przechowalnia dla dzieci, wykorzystywanych w wielu makabrycznych eksperymentach, Helene robi wszystko, by "jej" przedszkole pozwoliło dzieciom zachować choć odrobinę beztroskiego dzieciństwa. Jej determinacja w dążeniu do poprawienia bytu najmłodszych, niezależnie od ich pochodzenia, zrobiło ogromne wrażenie na wielu osadzonych i pozwoliło im wierzyć, że jeszcze coś dobrego ich w życiu czeka...
Po przeczytaniu powieści "Kołysanka z Auschwitz" aż trudno uwierzyć, że tak niesamowita opowieść musiała czekać tak długo, by wreszcie zobaczyć światło dzienne. Heroiczna postawa matki imponuje już od pierwszych stron książki i tak bardzo chciałoby się, by historia napisała dla niej inne zakończenie, by jej walka zakończona była sukcesem. Niestety, tak się nie stało, cała rodzina została zgładzona, zanim to jednak się stało, Helene uczyniła naprawdę wiele dobra, niejednokrotnie narażając własne życie. Jej historia jest tak poruszająca, że ciężko oceniać jakiekolwiek literackie walory powieści. Takie książki po prostu czyta się z zapartym tchem i zapamiętuje na bardzo długo. Prosty, mało wyrafinowany język doskonale do niej pasuje. Tu nie chodzi bowiem o to, by zachwycać się sprawnością pióra autora, a by poznać losy osób okrutnie skrzywdzonych przez los. Jak niemal zawsze w przypadku takich książek przeraża ogrom niegodziwości, jakie spadają na niewinnych ludzi. Trudno zrozumieć, co musi dziać się w głowach oprawców, którzy nie tylko dopuszczają się strasznych czynów, ale również uważają się za bohaterów, którzy dbają o czystość rasy.
Dobrze, że wciąż powstają takie książki jak "Kołysanka z Auschwitz". Dzięki nim tragedia wielu niewinnych osób pozostaje żywa w naszych sercach, a straceni w Auschwitz ludzie przestają być sprowadzani wyłącznie do anonimowego numerka. Powieść Mario Escobar jest przejmująca i poruszająca. Takie książki powinien przeczytać każdy. Zachęcam.
Kołysanka z Auschwitz. Mario Escobar. Książka której akcja rozgrywa się w roku 1943 w Niemczech, gdzie Helene i Johann Hanneman żyli i wychowywali piątkę swoich ukochanych dzieci. Ze względu na Romskie pochodzenie, Johann utracił pracę, a głównym żywicielem rodziny była jego żona. Dzień jakich było już wiele, jednak przerwały go głośne kroki mężczyzn idących kaltką schodową do mieszkania głównych bohaterów podczas kiedy Helene szła do pracy i odprowadzała starsze dzieci do placówki kształcącej. Tego dnia koszmar się rozpoczął, po zapakowaniu całego dobytku w krótkim czasie, zabrano całą rodzinę do pociągu, w którym droga do miejsca docelowego była koszmarem, ale i początkiem jeszcze gorszego koszmaru jaki czekał na nich wszystkich w obozie Auschwitz. Helene mogła uniknąć tego miejsca jako rodowita Niemka, jednak podążyła za mężem i ich dziećmi. To co działo się w obozie, sprawiło, że rozdarło mi się serce, tak straszne rzeczy, jakie ciężko jest przyswoić do wiadomości, a dla tych wszystkich biednych ludzi co była codzienność. Warunki higieniczne, na myśl których włosy jeżą mi się na głowie, warunki bytowe gorsze niż najgorsze z możliwych, racje jedzeniowe głodowe. Światełkiem w tunelu tego obozu było prowadzone przez Helene i kilka kobiet przedszkole, przynajmniej dzieci mogły zaznać odrobinę lepszych warunków przez kilka godzin kiedy mogły być w tym miejscu. Dramaty rozgrywające się na każdej stronie, sprawiły, że brnęłam przez tę książkę długo i opornie, bynajmniej nie przez trudny język czy cokolwiek tego typu, ogrom uczuć jakie wzbudzały we mnie te wydarzenia sprawiał, że to była jedna z najtrudniejszych książek jakie czytałam. Zdecydowanie moje matczyne serce pękało wielokroć, serce szczęśliwej żony ściskało się na myśl, jak trudno było małżeństwom rozdzielonym w potworny sposób jak Joannowi i Helene. Mimo tragicznych losów głównych bohaterów, polecam "Kołysankę z Auschwitz" każdemu, myślę, że już nastolatki powinny ją przeczytać, by docenić otaczający ich świat i to jak dobrze jest nam we współczesnym świecie, dorosłym również przyda się ta lektura, by spojrzeć na to co mamy w innym nieco świetle. Poruszająca książka warta każdej minuty jej czytania.
"To kiepski pomysł, by kochać kogoś w tym miejscu. Każdy do kogo próbujemy się przywiązać w tym obozie, znika”.
„Jedno jest pewne: wszyscy umrzemy. Ale jeśli możemy kogoś uratować, warto codziennie podejmować walkę” Mario Escobar- Kołysanka z Auschwitz. www.czytampierwszy.pl
Uczucia matki bywają różne, jednak najczęściej jest to miłość niezwykle mocna, która jest w stanie pokonać wszystkie przeszkody. Kobieta potrafi bardzo wiele poświęcić dla swoich dzieci, włącznie z największym poświęceniem, własnym życiem. Historia Helen Hannemann, choć niezbyt obszerna, pokazuje kobietę, która za dziećmi podążyła do Auschwitz, a tam robiła wszystko, żeby cierpiały one jak najmniej i starała się, żeby przeżyły to piekło na ziemi.
Spokojne, choć pełne strachu życie rodziny kończy się pewnego poranka 1943 roku, kiedy do mieszkania Helen wkracza policja. Mąż kobiety oraz piątka dzieci zostają zmuszeni do opuszczenia domu, jako Romowie trafią do obozu Auschwitz. Kobieta nie zamierza porzucić rodziny, choć jako przedstawicielka rasy aryjskiej ma do tego prawo. W ten sposób cała rodzina trafia do obozu zagłady. Helen ma możliwość prowadzenia przedszkola dla romskich dzieci, ewenementu na skalę Auschwitz, ale doskonale wie, że to tylko chwila przerwy, a piekło do którego trafiła wszystkich zabije. Stara się jednak, aby jej podopieczni cierpieli jak najmniej i żeby udało się im przeżyć.
Mario Escobar napisał historię bardzo mocno inspirowaną losami Helen Hannemann, choć nie jest ona całkowicie oparta na faktach. Powieść opisuje chwile Helen od momentu, kiedy usłyszała ciężkie kroki na schodach i zobaczyła policyjne mundury. To był ostatni dzień "normalności" podczas wojny. Mieszkanka Berlina kilka lat wcześniej wyszła za Roma, niezwykle utalentowanego wirtuoza skrzypiec, co niestety nie miało znaczenia, kiedy Hitler doszedł do władzy. Wraz z mężem i dziećmi kobieta starała się przetrwać wojnę, żyjąc normalnie, na ile było to możliwe. Tamtego feralnego dnia wszystko się jednak skończyło.
Mąż Helen, a także jej dzieci zostali zabrani i wywiezieni, ona jako aryjka mogła spokojnie żyć dalej, ale czy matka porzuci swoje dzieci na śmierć? Historia opisana przez autora przedstawia okres życia w obozie. Od pierwszych dni, niezwykle ciężkich, kiedy wszyscy trafili do piekła na ziemi. Walka Helen o odrobinę normalności dla dzieci, o jedzenie, miejsce do spania, podstawowe rzeczy potrzebne do życia, to historia niezwykle trudna.
Pewnego dnia do obozu przyjeżdża doktor Mengle, a Helen dostaje propozycję otwarcia przedszkola dla romskich dzieci. Przedszkola! W obozie zagłady! Niesamowita propozycja, która staje się promykiem nadziei na odrobinę lepsze życie dla dzieci. Okazuje się jednak, że propozycja Mengle'a tylko z pozoru była wspaniałomyślna, a badania których się podejmował każą zastanowić się, czy miał jakiekolwiek uczucia.
"Kołysanka z Auschwitz" to historia pokazująca bezmiar poświęcenia, niesamowitą miłość i ogromny hart ducha. Helen robiła wszystko, żeby ocalić nie tylko swoje dzieci, ale również te, które trafiły pod jej opiekę w przedszkolu. I choć na początku wszystko wydawało się iść dobrą drogą, to wraz z upływem czasu warunki coraz bardziej się pogarszały. Przeżycie w tym świecie najczęściej bywało przypadkiem.
Niezwykła historia, która na długo zostaje w głowie. Obrazy, które wyłaniają się z kart powieści są przerażające, momentami nie do pomyślenia, może dlatego, że w dużej mierze dotyczą dzieci. Brak jedzenia, brak podstawowych życiowych przedmiotów, chwila nieuwagi, która mogła kosztować życie. I eksperymenty medyczne, które były wręcz nieludzkie. Do dziś widzę przed oczami przerażające sceny, choć książkę skończyłam już jakiś czas temu.
Ostateczne zamknięcie romskiego obozu, czystka z której nikt nie wyszedł obronną ręką. I ponowna propozycja - "możesz odejść, ale zostaw dzieci", czy matka jest w stanie poświęcić najbliższe istoty dla własnego życia?
"Kołysanka z Auschwitz" to historia pokazująca obóz koncentracyjny z zupełnie nowej perspektywy. Historia kobiety, która poświęciła wszystko, żeby być ze swoimi dziećmi i móc je uratować. Niezbyt obszerna, a jednak zostająca w pamięci na długo.
Główna bohaterka Helene jako młoda dziewczyna zakochuje się w Cyganie. Wszyscy krzywo patrzą na ich związek. W tamtych czasach nie było pochwalane mieszanie ras (ona Niemka on Cygan).
Jednak mimo przeciwnościom ludzi wzięli ślub. Następnie ona urodziła 5 dzieci. Jej mąż pracował jako skrzypek w orkiestrze niemieckiej. Jednak przed wojną wyrzucono wszystkich którzy nie byli Niemcami. I tak o to Helene została żywicielką rodziny a pracowała jako pielęgniarka w szpitalu.
Gdy nadeszła wojna, zaczęły się wywózki cyganów jednak rodzina głównej bohaterki ciagle miała nadzieje, że ich to nie będzie dotyczyło gdyż ona jest Niemką. Jednak pewnego dnia gdy wyszykowała już dzieci do szkoły i wychodzili z mieszkania, na klatce schodowej spotkali funkcjonariuszy SS, którzy kazali zawrócić im do mieszkania. Jak się okazało przyszli oni po jej męża oraz po dzieci gdyż one również były uważane za Cygnów. Jednak główna bohaterka powiedziała, że jeśli zabierają dzieci to ją też. Funkcjonariusze tłumaczyli, że ze względu na jej pochodzenie zabierają całą rodzine po za nią, natomiast ona uparła się i podjęła decyzje, że nie opuści swoich dzieci. Tak wiec zabrali wszystkich i zawieźli na dworzec. Tam kazano im wsiadać do wagonów bydlęcych, upychano w nim ludzi jak tylko się da. Po kilku dniach dojechali na miejsce do Auschwitz. Tam podzielono ich na mężczyzn i kobiety z dziećmi. Jedni poszli do pierwszego obozu drudzy do drugiego.
Helene wraz z dziećmi trafiła do baraku Rosjanek. Jak się okazało był to najgorszy barak w obozie cygańskim. Dach przeciekał, nie było gdzie spać, okradano główna bohaterkę, poniżano a nawet bito. Jednak pewnego dnia Helene usłyszał w innym baraku jak ktoś mówił po niemiecku. Poszła tam i kobiety stamtąd poprosiły swojej „opiekunki” aby napisała pismo z prośbą o przeniesienie Helene do ich baraku. Następnego dnia prośba została zaakceptowana tak wiec główna bohaterka wraz z dziećmi poszła do baraku nr 14. Jako że Helene pracowała wcześniej jako pielęgniarka w obozie również podjęła prace w szpitalu. Po kilku dniach od głównego lekarza otrzymała propozycje by została dyrektora przedszkola, które miałaby otworzyć. Po dniu namysłu zgodziła się co dało jej ale również innym nadzieje, że może jeszcze wyjdą kiedyś z tego obozu cali.
Książka jest rewelacyjna. Napisana w formie pamiętnika co daje możliwość zobaczenia tego wszystkiego oczami Helene. Czyta się bardzo szybko. Lektura nie pozwala na odłożenie, gdyż chce się czytać dalej i dalej, by dowiedzieć się jak to „piekło” się zakończy. Historia bardzo poruszająca i wzbudzająca masę emocji. Ja tak jak kiedyś już wspominałam nigdy nie przepadałam za historią, jednak po takich książkach mam ogromną ochotę by sięgnąć po więcej i dowiedzieć się jak to kiedyś było. Książka naprawdę godna polecenia i śmiało mogłaby być lektura w szkole (za taką lekturę z chęcią bym sięgnęła).
Książkę odebrałam za punkty w portalu CzytamPierwszy.pl
Na książkę zwróciłam uwagę dzięki okładce. Później, kiedy zapoznałam się z opisem, wiedziałam, że nie przejdę obojętnie obok tej historii.
Główną bohaterką książki jest Helen Hannemann, której życie w ciągu jednego dnia ulega diametralnie zmianie. Jej mąż wraz z pięciorgiem dzieci ze względu na romskie pochodzenie mają zostać wywiezieni do obozu koncentracyjnego. Helen jako rodowita Niemka ma możliwość pozostania w domu. Serce matki jednak nie pozwala postąpić inaczej i kobieta decyduje się na wyjazd.
Helen dzięki pielęgniarskiemu wykształceniu zostaje wybrana przez doktora Mengele do stworzenia i prowadzenia przedszkola. Mimo iż z boku wygląda to tak, że dzieci otaczane są tam szczególną troską, wygląda to jednak trochę inaczej. Opieka medyczna, większe racje żywnościowe służą jedynie temu, by przeprowadzać na dzieciach eksperymenty medyczne. Helen każdego dnia musi staczać walkę o życie dzieci zachowując pozory normalności o które tak trudno w obozowym świecie...
,,Czasem musimy stracić wszystko, aby zrozumieć, co jest najważniejsze",
,,Przestajemy istnieć, jeżeli nie ma na tym świecie nikogo, kto by nas kochał".
Kilka lat temu czytając sam opis nie potrafiłabym powstrzymać się od płaczu. Zapoznałam się jednak już z tyloma historiami, które tak mocno uderzają w serducho, że ciężko jest już mnie poruszyć. Faktem jest, że po zakończeniu przygody z tą pozycją morze łez nie popłynęło, ale w środku jeszcze długo po rozstaniu drżałam. Jest to przede wszystkim zasługa prowadzenia historii. Nawet przez moment nie opuszczało mnie wrażenie, że jestem świadkiem tego wszystkiego przypatrując się wszystkiemu z boku. Szkoda tylko, że nie wyposażono mnie w taką moc sprawczą, która umożliwiłaby mi jakąkolwiek ingerencję. Nie byłabym sobą gdybym nie oceniła tej książki 10/10.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
OPOWIEŚCI Z PIEKŁA
Od razu na wstępie przyznaję się bez bicia: mam osobisty problem z książkami o zagładzie, nie będącymi historycznym opracowaniem. Nazywam go „problemem perspektywy”. O co chodzi? Ano o fakt, że o piekle przekonująco potrafią pisać tylko ci, którzy powąchali siarki. Do dzisiaj nic nie przebije opowiadań Borowskiego, „Nagich wśród wilków” Apitza czy książki Szmaglewskiej. Jedno opowiadanie z tomu „Medaliony” Nałkowskiej warte jest więcej niż cały nakład „Tatuażysty z Auschwitz” (tak, nie cierpię tej książki i do tego też się przyznaję). Gdzie ta perspektywa? Ano właśnie – ciężko się pisze o zagładzie, kiedy się jej nie widziało i nie posmakowało. Inaczej pisze się o Auschwitz, kiedy się widziało tylko schludne muzeum w Oświęcimiu; kiedy się chodziło po zagrabionych ścieżkach, nie po błocie, pod okiem luf esesmanów… Jak z „problemem perspektywy” poradził sobie Hiszpan, Mario Escobar?
Jest rok 1943. Helene Hannemann mieszka w Berlinie z piątką dzieci i mężem, skrzypkiem. Jest pielęgniarką i utrzymuje całą rodzinę, odkąd mąż został bez pracy. Ciężko w czasie wojny być muzykiem; jeszcze ciężej być muzykiem Cyganem. Jedyna ich szansa na przeżycie to fakt, że Helene jest Niemką, aryjką. Kiedy w końcu nadchodzi ten sądny dzień, Helene otrzymuje od losu szansę – jako Niemka może zostać w Berlinie, który jej rodzina musi opuścić. Kobieta tego „daru” nie przyjmuje; razem z całą rodziną wysiada z pociągu, żeby przejść przez bramę z napisem „Arbeit macht frei”. Od teraz ich domem będzie Auschwitz – Birkenau, przez polaków zwana Brzezinką. O ile domem można nazwać miejsce, które bardziej przypomina wrota do piekieł… Młoda Niemka otrzymuje jednak jeszcze jedną szansę od losu- może zostać dyrektorką przedszkola dla cygańskich dzieci. Przedszkole w Oświęcimiu? Owszem, skoro pomysł wychodzi od nowego lekarza, doktora Josefa Mengele, to czemużby nie? Po co doktorowi przedszkole, to już inna sprawa; ważne, że dzieci mogą posiedzieć w cieple i wypić szklankę mleka. Helene zrobi wszystko, żeby rozjaśnić dzieciom ciemności oświęcimskiej nocy.
Długo się zastanawiałam, czy „Kołysankę z Auschwitz” przeczytać. Jak kraj długi i szeroki większość piała z zachwytu nad „Tatuażystą z Auschwitz”, który dla mnie osobiście był książką nudną, średnią i kompletnie źle napisaną. Znowu zagłada? Znowu Oświęcim? I co, Hiszpan tym razem? Co on może wiedzieć o kominach nad Auschwitz?! W końcu się przemogłam; przeczytałam i nie żałuję. Zacznijmy od tego, że Escobar potrafi pisać. O ile emocje przy lekturze „Tatuażysty” przypominały czytanie książki telefonicznej, o tyle przy książce Escobara naprawdę można się przejąć losami rodziny Helene. Obóz cygański w jego opowieści naprawdę przypomina piekło, którym w swej istocie przecież był. Może drażnić początkowa naiwność bohaterki, ale im dalej, tym lepiej. Helene jest jasnym płomykiem rozświetlającym ciemności hitlerowskiej nocy. I chociaż przeczuwamy, że ta historia raczej się dobrze nie skończy, trzymamy naiwnie kciuki za to, żeby jej się udało przeżyć jeszcze ten jeden dzień, jeszcze miesiąc… Są w tej opowieści ziarenka, odpryski, miniaturki, które zostają z czytelnikiem na dłużej, jak choćby króciutki opis świąt Bożego Narodzenia. Dla tych ziarenek warto było „Kołysankę z Auschwitz” przeczytać…
Książka Mario Escobara ciągle jest tylko wariacją na temat tego, jak się żyło – albo raczej jak się żyć nie dało- w piekle obozu koncentracyjnego. I chociaż Helene Hannemann i jej przedszkole rzeczywiście istniały, odkładałam tę książkę bez dławienia w gardle. Jestem nieczułym głazem? A skąd! „Proszę państwa do gazu” ciągle czytam przez łzy. Nie ta perspektywa, kochani, nie ten zapach siarki, nie zło, które ktoś wytatuował na czyjejś skórze. I tylko jedno zdanie z „Kołysanki” ciągle kołacze mi się po głowie: „…dopóki dzieci śpiewają, świat wciąż ma szansę na ocalenie.”
Rok 1943. II wojna światowa trwa w najlepsze. Kolejni ludzie znikają bez śladu, inni giną w walce, a pozostali trafiają do obozów i już stamtąd nie wracają. Helene była pewna, że ona i jej rodzina są bezpieczni. Co prawda ze względu na romskie pochodzenie jej męża nie mogli liczyć na luksusy, ale ponieważ sama jest tzw. „czystej rasy”, wierzyła, że przetrwają do końca wojny bez szwanku.
Tamten poranek nie różnił się niczym od pozostałych. Helene obudziła dzieci, podała im skromne śniadanie i przygotowała starszą czwórkę do szkoły, podczas gdy najmłodsza córeczka miała zostać z mężem. Jednak ciężkie buciory policji działającej na rozkaz Himmlera zburzyły wizję względnego spokoju. Johann, mąż Helene, wraz z dziećmi zostają zesłani do Auschwitz. Ona sama dostaje wolną rękę: jest Aryjką, nie grozi jej zatem uwięzienie. Mimo to Helene decyduje się zostać przy rodzinie i razem z nimi trafia do obozu – piekła na ziemi, gdzie niespodziewanie dostanie szansę na zbudowanie małego raju.
To nie jest moja pierwsza książka poruszająca tematykę obozową, ale nie sądzę, by istniała jakakolwiek magiczna liczba historii tego typu, po której przestałabym się czuć wstrząśnięta i poruszona. Mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać po „Kołysance z Auschwitz”, dlatego mylnie założyłam, że jestem na to przygotowana. Niestety – po raz kolejny boleśnie sobie uświadomiłam, do jak bezwzględnego okrucieństwa gotowy jest człowiek i ile woli życia, woli walki może tkwić w kimś, kto powinien już dawno się poddać. I choć dziwnie to zabrzmi, opowieść przedstawiona przez Mario Escobara jest nie tylko przerażająca, ale też na swój sposób piękna.
Autor inspirował się rzeczywiście żyjącą postacią: Niemka Helene Hannemann, kobieta, która wyszła za mąż za Roma i urodziła mu piątkę dzieci, postanowiła razem z całą rodziną pojechać do Auschwitz. Tak bardzo nie chciała rozdzielać się z bliskimi, że wolała obozowe życie, niż bezpieczną wolność. Ponieważ była z zawodu pielęgniarką, mogła pomagać ludziom w barakach przeznaczonych na szpital – tam z kolei poznała doktora Josefa Mengele, zwanego po wojnie (ze względu na okrutne eksperymenty przeprowadzane na dzieciach) Aniołem Śmierci. To za jego prośbą otworzyła w Auschwitz przedszkole, by choć na kilka godzin oderwać najmłodszych od świata, w którym śmierć, głód, ból i brutalność to stałe elementy codzienności.
O Mengele, niestety, słyszałam, natomiast postać Helene Hannemann była mi zupełnie nieznana i sądzę, że nie jestem jedyna. Dlatego właśnie uważam powieść Mario Escobara za podwójnie ważną; pomijając ogólną tematykę, którą tak, nawet po tylu latach wciąż warto przywoływać i opisywać, ta książka pokazała mi jedną z najbardziej odważnych, inspirujących kobiet, jakie kiedykolwiek „poznałam”. Helene nie tylko udowodniła, że dla swojej rodziny jest w stanie zrobić wszystko – przede wszystkim pokazała, że w nawet najbardziej okrutnych, beznadziejnych warunkach, można zachować poczucie moralności, dobroć, chęć pomocy innym i miłość do drugiego człowieka. Autor nie sili się tutaj przy tym na sztuczne koloryzowanie, nie musi stawiać Helene na piedestale, by czytelnik zrozumiał, że jest świadkiem relacji o kimś, kogo charyzma, odwaga i niezłomność powinny być niedoścignionym wzorem, nawet w obecnym świecie, gdzie na pierwszy rzut oka wydajemy się wolni.
O tym, że książka robi tak duże wrażenie na odbiorcy, decyduje chyba właśnie przede wszystkim styl pisania Escobara. Jest bardzo oszczędny w słowach, nie dramatyzuje, nie stara się usilnie grać na emocjach, ponieważ jest doskonale świadomy, jak wielki ładunek emocjonalny już tkwi w tej historii, więc nie ma żadnej potrzeby dodatkowo ją ubarwiać. Często pojawiają się zatem króciutkie, niemal telegraficzne zdania, a opisy są zaś bardzo sugestywne, nawet jeżeli nie należą do wybitnie szczegółowych. Pisarz skupił się dokładnie na tych punktach, które należy rozwinąć – naturalistycznie kreśli obraz obozowej rzeczywistości, z wszystkimi jej najciemniejszymi zakamarkami, a jednocześnie fantastycznie buduje swoich bohaterów. Nawet jeśli niektóre postacie pojawiają się tylko na chwilę, łatwo je sobie zwizualizować i wpasować w świat przedstawiony. No i nie muszę chyba podkreślać, jak niezwykłe jest czytanie o przedszkolu założonym w samym sercu Auschwitz. Brzmi to absurdalnie, groteskowo, a jednak można wyczuć tę namiastkę szczęścia i nadziei, które musiały poczuć wszystkie dzieciaki, a także przedszkolanki z Helene na czele, kiedy przez jakiś czas miały dla siebie to wyjątkowe miejsce.
A początkowo, przyznaję, nie byłam jakoś szczególnie usatysfakcjonowana tą książką. Kompozycja jest dość ciekawa, bo uwaga – do opowieści o głównej bohaterce wprowadza nas sam Mengele, który podczas lotu samolotem, ponad dekadę od zakończenia wojny, przegląda notatki związane z Auschwitz. Później właściwa narracja przybiera formę pamiętnika. Forma mi się podobała, aczkolwiek początkowo odniosłam wrażenie, że autor pędzi z wydarzeniami na łeb, na szyję, jakby gdzieś mu się spieszyło i nie miał nawet chwili na zatrzymanie i szersze rozbudowanie danego kontekstu. Obawiałam się, że ta tendencja może się utrzymać, tym bardziej, że powieść nie należy do bardzo obszernych, na szczęście Escobar najwyraźniej chciał jak najszybciej przejść do konkretnej akcji, a tutaj dostajemy już porządną, niepopędzaną niczym i dobrze przedstawioną fabułę.
Zakończenie, czego się spodziewałam, zwaliło mnie z nóg i sprawiło, że potrzebowałam czasu, by nieco odetchnąć, ochłonąć i przegryźć w sobie te wszystkie uczucia, które się pojawiły podczas lektury kilkunastu ostatnich stron. Nie chcę przez to powiedzieć, że książka jest przewidywalna; jak już wspomniałam na samym początku, chyba nigdy nie stanie się tak, że powieści osadzone w okresie II wojny światowej przestaną w jakiś sposób zaskakiwać i deptać emocjonalnie, bo mimo tylu świadectw, których przecież wciąż przybywa, cierpienie ludzi żyjących w tych czasach nadal pozostaje praktycznie niewyobrażalne. Mario Escobar doskonale uchwycił wycinek tej rzeczywistości, odnosząc się do niego z należytym szacunkiem i dbałością.
„Kołysanka z Auschwitz” to dzieło pod niektórymi względami niemal minimalistyczne, za to obfite w emocje, przejmujące, wnikające pod skórę i pozostające w głowie na dłużej. Czytanie pochłania bez reszty, bo mimo tak niepokojącego tła historycznego, chcemy być blisko Helene, chcemy chociaż na chwilę stanąć w jej świetle i zaczerpnąć od niej nieco odwagi. To przez to uważam, że jest w tej powieści coś pięknego i rozczulającego. Dobrze wiedzieć, że nie ma takich okoliczności, które zwalniałyby nas z bycia dobrymi, sprawiedliwymi i empatycznymi – te wszystkie wartości powinny trwać w nas bez względu na sytuację. Nie jest to łatwe, ale jak najbardziej możliwe.
"Wtedy zrozumiałam, że być matką to coś znacznie więcej, niż wychowywać dzieci; to naginać duszę, aż własne ja na zawsze połączy się z ich pięknymi niewinnym twarzami."
Kolejna cudowna i zarazem ciężka dla serca książka, która na prawdę potrafi dać do myślenia co robimy ze swoim życiem. Jak dobrze mamy siedząc w ciepłych domach z pełną lodówką, bez zmartwień czy kolejnego dnia wywiozą nas na pewną śmierć. "Kołysanka z Auschwitz" to przede wszystkim pokazanie co znaczy być matką, która za dziećmi potrafi wskoczyć w ogień. Czytając książkę nie mógł dojść do mnie fakt, że wszystko co czytam jest oparte na faktach, a każde z niedorzecznych wydarzeń nie jest wymysłem autora. Co prawda zdarzały się także chwile, gdzie człowiekowi występował cień uśmiechu na twarzy, lecz zawsze gdzieś z tyłu głowy siedziała myśl, że nawet te małe chwile mogą być zdmuchnięte w jednym momencie.
Podejrzewam, że każdy w większym lub mniejszym stopniu miał już do czynienia z fabuła wojenną, przepełnioną brutalnością i przede wszystkim niesprawiedliwością, więc możemy się spodziewać co przeżyła Helene. Dla mnie w tym wszystkim najgorszy był fakt zabijania bezbronnych istot, które nawet dobrze nie zdążyły zobaczyć tego świata, a ich małe duszyczki już zostawały wysłane do nieba. Lecz w całym złu, zawsze pojawi się ta mała iskierka dobra, która za wszelką cenę pragnie choć trochę ująć cierpienia. Tą iskierką okazuje się Helene, kobieta, o gołębim sercu, która nie jest w stanie patrzeć na to co ją otacza i próbuje coś wskórać. Po czasie los się uśmiecha i zsyła szanse prowadzenia przedszkola, gdzie dzieci dostawałyby jedzenie czy mogły najzwyczajniej w świecie, spędzić miło czas. Tutaj zaczyna się pojawiać ta zła myśl, lecz sami już musicie stwierdzić, czy jest ona słuszna.
Według mnie fabuła jest jak najbardziej warta uwagi, zwłaszcza, że wszystko kiedyś miało miejsce. Jeśli chodzi o przebieg lektury, nie mam większych zastrzeżeń, ponieważ przemknęłam przez nią bardzo szybko i dowiedziałam się wielu rzeczy, o których nie miałam kiedyś bladego pojęcia. Bohaterowie także ukradli moje serce, zwłaszcza jeden z synów Helene, Blaz, który po kryjomu przed matką dowiadywał się wielu spraw i przekazywał rodzicielce. Chłopak mimo młodości, bardzo szybko dorósł, patrząc na fakt, że nie siedział bezczynnie i próbował znaleźć jakąkolwiek pomoc czy drogę ucieczki.
Reasumując, książka jak najbardziej jest warta przeczytania, zwłaszcza, że pokazuje jak bardzo może zmienić świat jeden nieodpowiedzialny głupiec.
"Czasami, gdy rzeczywistość dręczy duszę, lepiej jest uciec w marzenia."
Za książkę dziękuje portalowi CzytamPierwszy.
Niesamowite są dla mnie historie ludzi niezłomnych, ludzi którzy mimo upokorzeń i ciągłego igrania ze śmiercią potrafili walczyć. Walka ta miała wiele twarzy i form, zawsze jednak ci którzy ją podejmowali mieli nadzieję. Jedną z owych niezłomnych osób była postać Helene Hannemann, bohaterka powieści #Marioescobara #KołysankazAuschwitz, która stała się właśnie taką iskrą dla dzieci przebywających w obozie cygańskim. Trafia do obozu, gdzie wyznaczona zostaje przez doktora Mengele do prowadzenia obozowego przedszkola. Korzystając ze wszystkich dostępnych środków stara się dać tym najbardziej bezbronnym choć odrobinę nadziei.
Książkę czyta się szybko, jest stosunkowo krótka i napisana w sposób przystępny. O ile jednak styl i dostosowany do czytelnika język jest niezwykle ważny, o tyle książkę chłonie się głownie ze względu na ciekawą fabułę i poruszająca historię.
Autor przedstawił tę niechlubna kartę z historii świata w sposób bardzo realistyczny. Świetnie oddał klimat tego miejsca. Poznamy ze szczegółami jak działał aparat śmierci III Rzeszy. Znajdziemy się w ciasnym bydlęcym wagonie, poczujemy chroniczny głód, odczujemy przenikliwe zimno, aż wreszcie spotkamy się oko w oko ze śmiercią. Dzięki narracji pierwszoosobowej możemy dzielić z bohaterką strach, ból, smutek ale i tak cenne w obozie koncentracyjnym chwile szczęścia. Jej kołysanka, jej przedszkole pozwoliła dzieciom, które swoje krótkie życie miały zakończyć w komorach gazowych na chwile radości i spokoju. Stało się azylem dla dzieci w Auschwitz.
Przede wszystkim ta historia pokazuje że nawet w miejscu które wydaje się opuszczone przez boga zawsze jest nadzieja. O tym że miłość matki i jej bezgraniczne im oddanie jest silniejsze niż śmierć. Jest to bolesna lekcja historii, którą powinno poznać jak najwięcej osób. Powinno się ją przeczytać by w zapomnienie nie poszły poświecenie i bohaterstwo nie tylko Helene, ale i wielu innych, by nie poszło ono a marne.
Dziękuję portalowi czytam pierwszy za mozliwość przeczytania
Miałam chwile zwątpienia związane z tą książką. Najpierw, zanim ją jeszcze kupiłam i potem, kiedy już zaczęłam czytać. Zastanawiałam się, czy jestem w stanie i czy przede wszystkim chcę czytać o Auschwitz, o doświadczeniach doktora Mengele, o krzywdzonych dzieciach. Oczywiście wiem, co się tam działo, ale wiedzieć to jedno, ale czytać szczegółowe opisy to zupełnie inna sprawa. "Kołysanka z Auschwitz" nie skupia się jednak na cierpieniu a na nadziei. Na nadziei na przetrwanie i tej odrobinie normalności w trudnej obozowej rzeczywistości.
Helene była Niemką i nie musiała trafić do Auschwitz. Zdecydowała jednak nie zostawiać męża Roma i piątki dzieci. Jako czysta Aryjka i w dodatku pielęgniarka została wyznaczona przez Mengele do założenia przedszkola (był to element propagandy, poza tym Romowie byli przedmiotem jego badań). Postanowiła zawalczyć o romskie dzieci, nie tylko własne. Dzięki uporowi, wytrwałości i wielkiej odwadze zapewniła im warunki, które choć na kilka godzin pozwoliły im zapomnieć o tym, gdzie się naprawdę znajdują.
Piękna, wzruszająca opowieść.
Fikcja literacka oparta na prawdziwej historii Helene Hannemann, która była Niemką i poślubiła mężczyznę romskiego pochodzenia.
W ‘43 roku zapukano do ich drzwi, ponieważ wszyscy Romowie mieli zostać wywiezieni do Auschwitz. Kobiecie pozwolono pozostać w domu, ponieważ była ona aryjskiego pochodzenia, jednak jako matka postanowiła wyjechać z dziećmi, aby móc je chronić, jak to tylko możliwe.
Helene jako pielęgniarka była w odrobinę lepszej sytuacji niż pozostali obozowicze, ponieważ potrzebowano personelu medycznego w szpitalu obozowym. A już niedługo po uzyskaniu pracy w szpitalu kobieta została ulubienicą Josepha Mengele, który polecił jej założyć obozowe przedszkole, a na jego przygotowanie przeznaczył dwa baraki oraz dostarczył wszystkie zapotrzebowane przez Helene rzeczy. Kobieta cieszyła się, że może dać dzieciom choć trochę normalności w obozie, ponieważ w przedszkolu miały one zabawki oraz większe racje żywnościowe. Nie wiedziała jednak, dlaczego Mengele tak bardzo interesuje się bliźniętami i nie potrafiła wyjaśnić, co działo się z dziećmi, które zabierał ze szkoły. Niestety już wkrótce miała poznać i na własne oczy zobaczyć, po co w rzeczywistości zostało założone przedszkole.
***
" Słuchałam tego przerażona. Wiedziałam, że wcześniej czy później mój najstarszy syn usłyszy od kogoś, co się dzieje z ludźmi, którzy przybywają w pociągach, bałam się jednak myśleć o tym, jak ten horror wpłynie na jego rozwijający się umysł. Jedenastolatek nie jest jeszcze gotowy zmierzyć się z tym, czego Blaz musiał doświadczać w Auschwitz."
***
Głęboko poruszająca historia kobiety, która zrezygnowała z szansy na życie, aby móc trwać przy swoich dzieciach do końca. Matka, jakiej pragnąłby każdy człowiek na ziemi, ciepła i wspierająca, nie poddająca się przeciwnościom losu. Kobieta walcząca o choćby najmniejszą namiastkę normalności dla najmłodszych przebywających w obozach.
Mario Escobar przedstawił nam historię Helen w formie pierwszoosobowej, przez co czytając mamy wrażenie, że to sama kobieta opowiada nam o swoim losie. Być może dlatego jest to jeszcze bardziej poruszające, niż gdybyśmy czytali zwykły opis czyjegoś życia. Podczas czytania towarzyszy nam cały wachlarz emocji - od smutku i bólu, kiedy kobieta widziała jak jej dzieci żyją w obozie, poprzez przerażenie w chwili odkrycia prawdy o eksperymentach, do chwilowej radości - gdy Helene uświadomiła sobie, że może dać dzieciom choć trochę radości i zapomnienia w tej strasznej codzienności. Zdecydowanie jest to książka, którą czyta się jednym tchem, ponieważ jesteśmy ciekawi jak zakończy się historia Helene, ale także przerażeni ogromem jej cierpienia.
Powiedzieć o tej historii, że jest poruszająca to mało. Tego, co czuje się podczas czytania nie da się opisać słowami, ale moim zdaniem każdy powinien poznać choć trochę życie obozowe Helene Hannemann - kobiety, która wybrała macierzyństwo zamiast życia.
Za możliwość przeczytania dziękuję @CzytamPierwszy
www.czytampierwszy.pl
Ta książka jest rewelacyjna! Gdy tylko spotkałem się z fragmentami książki Zofii Nałkowskiej pt. „Medaliony” uznałem, że muszę pogłębić swoją wiedzę na temat wydarzeń z czasów wojennych. Powieść „Kołysanka z Auschwitz” jest oparta na prawdziwej historii Helene Hannemann, matki pięciorga dzieci i żony Cygana. Postanowiła dobrowolnie pójść ze swoją rodziną do obozu Auschwitz. Założyła tam przedszkole mieszczące się w barakach numer dwadzieścia siedem i dwadzieścia dziewięć. Pokazała mi, że nigdy nie można się podawać, nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że nie mamy szans. Pomimo, że wiedziałem jaki los może spotkać głównych bohaterów, mocno wierzyłem w cud.
Czytając uświadomiłem sobie jaką bezsilność, bezbronność czuli więźniowie obozu. Dzięki pierwszoosobowej narracji jeszcze lepiej mogłem wczuć się w historię Helene. Mną również targały takie emocje jak złość, bezsilność, rozpacz i zdziwienie. Nie spodziewałem się, że ludzie mogą posunąć się do tak okropnych rzeczy. Postać mówiąca również nie może w to uwierzyć: „W ciągu ostatnich kilku lat widziałam wiele, lecz ludzkie okrucieństwo ma swoje granice. Przynajmniej wtedy tak myślałam.” . Dlaczego tyle tysięcy ludzi było zsyłanych do obozów, zabijanych w komorach gazowych? Przecież Romowie czy Żydzi to także ludzie, którzy różnią się od nas tylko wyglądem i zwyczajami. Pamiętajmy o tym!
Książka nie jest przeznaczona dla osób młodszych. Pomimo tego, że jest przepełniona przemocą, śmiercią, brakiem równouprawnienia, to uważam, że każdy dojrzały człowiek powinien się z nią zapoznać. Czasami nie doceniamy tego, co mamy. Pomyślmy sobie, że ludzie w Auschwitz spali jedynie na deskach, jedli chleb z trocinami, umierali z wycieńczenia, głodu, czy nawet z powodu zwykłych chorób, które obecnie nie grożą nam śmiercią. Zatrzymajmy się, czy rozwój technologii jest aż tak dobry jak nam się wydaje? Jesteśmy cały czas śledzeni! Nie wiele brakuje i historia może się znów powtórzyć. Staniemy się tylko numerkami, dającymi się manipulować. Czy tego chcemy?
Dopiero zaczynam swoją przygodę z tego typu książkami dlatego ciężko mi jest porównać ją do jakiejkolwiek powieści. Wydaje mi się, że autor trochę złagodził fakty. Czytając „Medaliony” czułem obrzydzenie, tutaj pojawiła się tyko bezsilność i złość.
Podsumowując, książka jest warta waszej uwagi! Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że więźniowie Auschwitz aż tak bardzo cierpieli. Mario Escobar nauczył mnie doceniać każdą chwilę. Powieść zmieniła mój pogląd na świat przez co na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Książkę odebrałem za punkty w portalu czytam pierwszy
Nie da się ukryć, że na moim blogu dominują recenzje romansów, erotyków bądź powieści dla młodzieży. Nie jestem pewna, ale najprawdopodobniej będzie to pierwsza recenzja książki historycznej. Jednak to, że jak dotąd nie ukazały się recenzje książek tego gatunku, to nie znaczy, że ich nie lubię. Uwielbiam historie związane z okresem II wojny światowej, a zwłaszcza te, które koncentrują się na obozie zagłady Auschwitz Birkenau. „Kołysanka z Auschwitz” zainteresowała mnie zaraz po pojawieniu się jej w zapowiedziach Wydawnictwa Kobiecego. Dziwnym zrządzeniem losu, otrzymałam egzemplarz do recenzji, mimo iż się o niego nie ubiegałam, nie dostałam żadnej propozycji jej zrecenzowania. Ogromnie się jednak cieszę, że dane było mi poznać tą historię…
Niemcy, 1943 rok. Helene Hannemann budzi swoje dzieci, aby zaczęły szykować się do szkoły. Jej mąż Johann niedawno stracił pracę i nie ma szans na nową ze względu na swoje romskie pochodzenie. Jednak zanim rodzina Hannemann rozpocznie kolejny dzień, ich codzienność przerywają mundurowi wysłani przez SS.
Johann razem z pięciorgiem dzieci mają zostać zesłani do Auschwitz, ponieważ w ich żyłach płynie romska krew. Helene jest czystej krwi Niemką i może zostać, a mimo to dobrowolnie postanawia opuścić dom razem z najbliższymi. Wszyscy trafiają do nazistowskiego obozu koncentracyjnego.
Johann zostaje oddzielony od reszty rodziny, a Helene jako wyszkolona pielęgniarka zostaje
wyznaczona przez doktora Mengele do prowadzenia obozowego przedszkola. Nie ma złudzeń co do brutalnych zamiarów tego człowieka. Chce jednak dać tym małym niewinnym istotom choć cząstkę nadziei oraz poczucie normalności.
„Kołysanka z Auschwitz” jest niejako hołdem autora dla Helene Hannemann – Niemki, która zrezygnowała z wolności na rzecz pozostania z rodziną, nawet jeśli oznaczało to zsyłkę do Auschwitz. To pewnego rodzaju pomnik na cześć kobiety, która w pełni poświęciła się romańskim dzieciom: ucząc je, opiekując się nimi, walcząc o ich lepszy byt.
Historia została napisana w formie pamiętnika prowadzonego przez samą Helene, choć autor w wyjaśnieniach wyraźnie podkreśla, że nie posiada żadnych informacji, czy ta kobieta faktycznie prowadziła takowy dziennik. Taka forma prowadzenia tej historii znacznie uatrakcyjniła tą opowieść. Sprawiła, że nie jest to tylko „sucha” biografia, ale pełna emocji historia brutalnej rzeczywistości lat 40. XX wieku.
Książka ta dostarczyła mi kilka interesujących faktów, informacji, których jak dotąd nie byłam świadoma. Nie miałam na przykład pojęcia, że w tak bestialskim miejscu funkcjonowało przedszkole. Mario Escobar wszystko idealnie wyważył w swojej książce. W odpowiednich ilościach dostarcza czytelnikowi dramatyczne i bolesne fakty, dotyczące traktowania ludności cygańskiej w czasie wojny, ale również przelewa na papier wiele pozytywnych emocji, dzięki którym książka ta nabiera drugiego wymiaru. Bo „Kołysanka z Auschwitz” to przede wszystkim historia o NADZIEI.
Na końcu książki zawarte są wyjaśnienia autora, w których zaznacza on, które osoby, miejsca bądź wydarzenia były prawdziwe, autentyczne, a które były tylko i wyłącznie fikcją literacką. Dodatkiem jest również krótki słownik niemieckich słów, wyrażeń, wykorzystanych w tej powieści. Wydawnictwo Kobiece postanowiło wydać tą historię w twardej oprawie, co mnie bardzo cieszy, gdyż według mnie tego typu historie zasługują na jak najlepszą oprawę.
Cudowny zbieg okoliczności, zwykła pomyłka bądź zrządzenie losu – cokolwiek zesłało do mnie tą książkę, to cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać i poznać tą niezwykłą bohaterkę – Helene Hannemann.
Moja ocena: 8/10
Mario Escobar w książce „Kołysanka z Auschwitz” przytoczył opartą na faktach historię Helene Hannemann, która wstaje rano, jak każdego dnia. Niemniej jednak ten dzień okazuje się zupełnie innym od wszystkich, które przeżyła do tej pory. Odmienia jej życie nie do poznania.
Jej mąż jest romem, co oznacza w żyłach jej pięciorga dzieci również płynie romska krew. Zostają zatrzymani przez SS i przetransportowani do obozu. Helene nie musiała iść, z uwagi na swoje niemieckie pochodzenie, mogła pożegnać się z mężem i swoimi ukochanymi dziećmi i zostałaby puszczona wolno. Niemniej jednak, która matka pozwoli odebrać sobie dzieci, a sama dalej będzie cieszyła się przywilejami życia na wolności. Z pewnością nie Helene.
Nie opuściła ona swoich dzieci w tej trudnej sytuacji i poszła razem z nimi na nieprzyjemności losu, które zgotowała im wojna.
Cała rodzina trafia do obozu koncentracyjnego, gdzie warunki życia są niezwykle trudne, a kobiety i mężczyźni zostają od siebie oddzieleni. Niemniej jednak Helen z uwagi na swoje pochodzenie zostaje wybrana przez doktora Mengele do prowadzenia w obozie przedszkola dla dzieci. Jest to jedyne światełko w tunelu, które każdego kolejnego dnia w tych okropnych czasach daje jej nadzieję i nadaje jej życiu sens.
„Kołysanka z Auschwitz” to niezwykle poruszająca książka, której nie sposób przeczytać nie roniąc łez. Opowiada prawdziwą i poruszającą historię, której nie sposób odłożyć, nie poznając jej finału.
czytampierwszy.pl
Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia opisana przez Mario Escobara w książce „Kołysanka z Auschwitz” to okrutna rzeczywistość, która spotykała wielu ludzi w trudnych czasach, którymi była wojna. Życie Helene Hannemann, które z dnia na dzień zmieniło się w koszmar. Całą rodziną trafili do obozu koncentracyjnego, gdzie jedynie prowadzone przez nią przedszkole dla dzieci dawało jej nadzieję i motywowało do walki o życie. Niezwykle poruszająca historia, którą każdy powinien poznać.
czytampierwszy.pl
Wojna to najgorszy czas i chociaż teraz w Polsce jej nie ma to nadal pojawiają się nowe książki o tym okrutnym czasie. Tym razem sięgnęłam po smutną historię kobiety oraz jej rodziny.
Helene Hannemann jest czystej aryjskiej krwi a jej mąż jest Romem, znali się od dzieciństwa i połączyła ich prawdziwa miłość która przetrwała wszystkie ciężkie dni. "Wywodziliśmy się z bardzo różnych kultur. W końcu jednak miłość pokonała przeszkody i uprzedzenia otaczającego nasz świata. Naturalnie, po ślubie wiele wycierpieliśmy". Pewnego dnia w ich domu pojawia się policja z rozkazem Heinricha Himmlera, mąż Helene oraz pięcioro dzieci zostają zesłani do obozu, ona może wybrać wolność lub życie w piekle, jej wybór jest z góry wiadomy. "Poprowadzili nas przez korytarz do wyjścia. Mąż szedł pierwszy z dwiema walizkami, tuż za nami obaj młodsi rangą policjanci. Potem dwaj nasi starsi synowie, bliźniaki czepiające się mojego płaszcza i ja z Adalią na rękach". Helene oraz Johann pomimo też że sami byli głodni i spragnieni cały transport wszystko co mieli oddawali dzieciom, tak samo w obozie, kobieta przez trzy dni nie jadła żeby dzieci dostały trochę więcej jedzenia a gdy współlokatorki chciały siłą odebrać im płaszcze chciała się nawet bić żeby je ochronić. Przy życiu utrzymywało ich jedynie przedszkole, próbowali wprowadzić trochę normalności w ich okrutny los, to dzięki niemu mieli czym zająć się cały dzień i nie myśleć o tym że nie daleko nich co chwila ktoś umiera.
Chociaż każdy wiedział jaki czeka ich koniec łudzili się że może uciekną, może zostaną zesłani gdzie indziej to pomagało im nie załamać się i się nie poddać. Przez tą całą sytuacje każdy myślał tylko o sobie, nie ufał nikomu, przetrwała tylko miłość do dzieci, każda matka chciała żeby to jej dziecko się najadło, żeby miało ciepło i żeby to ono przeżyło.
To dzięki takim historiom które są oparte na faktach zaczynamy doceniać to co mamy i w jakich czasach żyjemy, nabieramy też szacunku do starszych osób które pamiętają czasy i do tej pory nie mogą o nich zapomnieć.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy
W marcu swoją premierę miała niepozorna rozmiarowo książka hiszpańskiego pisarza Mario Escobar pt.”Kołysanka z Auschwitz”. Opowiada (prawdziwą!) historię Niemki, żony Roma, matki 5 dzieci „mieszanego” pochodzenia, która podejmuje decyzję, by razem z zesłaną rodziną pojechać do obozu Auschwitz II Birkenau. Jest to opowieść głównie o matczynej miłości, instynkcie macierzyńskim, który jest najsilniejszy ze wszystkich. Jest to też opowieść o człowieczeństwie, o tym jak nie zatracić własnego ducha, mimo przeciwności, mimo nieszczęść. A także o obojętności, która jest gorsza od wszystkich innych negatywnych uczuć, jest najgorszym, czym możemy potraktować innego człowieka. Historia przypomina nam, że wszystkie chwile życia są skarbem, musimy pamiętać o tym, co mamy, o wszystkich tych małych i niepozornych momentach, które na co dzień jakoś nam uciekają, a które powinniśmy przyjmować z wdzięcznością, doceniać je i cieszyć się nimi, bo właśnie dzięki nim możemy godnie i spokojnie żyć, być człowiekiem. Bo przecież niektórym nawet to zostało odebrane.
Historia przestrzega nas także przed rasizmem, przez złym traktowaniem mniejszości narodowych – przecież każdy z nas jest człowiekiem, niezależnie od wyznania czy koloru skóry.
Lektura powieści jest ciężka, ale ważna. Mocno wzruszająca, ale warto przeczytania, jeśli nawet nie po to by pogłębić wiedzę o tamtych wydarzeniach, to po to by docenić swoje życie i człowieczeństwo. Cieszę się, że po nią sięgnęłam, chociaż nieczęsto czytam powieści o tak ciężkich tematach. Książkę oceniam na 8/10 i zapraszam do przeczytania całej recenzji na moim blogu kryminalnatalerzu.pl
Recenzja powstała na potrzeby portalu CzytamPierwszy
_________________
„Czasem musimy stracić wszystko, aby zrozumieć, co jest najważniejsze. Kiedy życie odbiera nam rzeczy, bez których – jak dotąd sądziliśmy – nie da się żyć, i zostawia nas nagich wobec rzeczywistości, prawdziwą wartość zyskuje to, co do tej pory pozostawało niewidoczne.”
Wojna nie zna ciszy. Wciąż brzmią huki pocisków spadających z lecących nad miastem samolotów. Karabiny wysyłają serie pocisków dosięgających kolejnych ciał. Ciężarówki zatrzymują się, a żołnierze karzą ludziom wchodzić do środka. Nie zwracają uwagi na krzyki i błagania. Mają rozkazy, które muszą wykonać. Wojna nie zna ciszy ani współczucia.
Helene Hannemann była zwyczajną Niemką, która miała kochającego męża, cudowne dzieci i dobrą pracę. Jej życie nie różniło się zbytnio od życia innych kobiet. Wstawało rano, budziła dzieci, przygotowywała je do szkoły, a potem razem z nimi wychodziła z domu. Tak wyglądała jej codzienność aż do dnia przybycia SS-manów.
Kołysanka z Auschwitz Maria Escobara to historia zainspirowana życiem Helene Hannemann. W tej książce przenosimy się — nie po raz pierwszy i nie ostatni — do czasów II wojny światowej, kiedy świat stanął na głowie. Wtedy właśnie na terenie okupowanej Polski powstawały niemieckie obozy koncentracyjne, do których wysyłano Żydów, Polaków, ale także ludzi innych narodowości, w tym Romów. Do tej grupy należał mąż Helene oraz jej dzieci, dlatego zostali zesłani do Auschwitz, a kobieta nie zamierzała ich zostawiać samych, więc również ruszyła w drogę do piekła na ziemi.
Helene była zwykłą kobietą, która nagle znalazła się w obozie koncentracyjnym ze swoimi dziećmi i mężem, Johannem. Mężczyzna został oddzielony od rodziny i odesłany w inne miejsce, by pracować. Później dowiemy się, że trafił do Kanady, gdzie miał szansę na przeżycie. Jednak jego osobie autor nie poświęca wiele uwagi. Skupia się raczej na postaci kobiety i jej dzieci. Najpierw musieli przetrwać podróż bydlęcymi wagonami — z historii wiemy, że nie był to żaden luksus, a wiele osób ginęło przed przybyciem do obozu. A potem trafili do baraku Rosjanek, który nie był o wiele lepszym miejscem niż pociąg. Trudno sobie wyobrazić, że ludzie mogą dojść do takiego zezwierzęcenia. Na szczęście później Helene zostanie przeniesiona do baraku Niemek, w którym poczuje się niemal jak w domu. Do tego jako wyszkolona pielęgniarka dostanie pracę u doktora Mengelego oraz stworzy przedszkole — jedyną odskocznię dla dzieci w Auschwitz.
Autor wziął na siebie trudne zadanie opisania historii z perspektywy kobiety, która musiała żyć w obozie i chronić swoje dzieci. Z książek i opowieści wiemy, jak wyglądała sytuacja w obozach koncentracyjnych. Głód, pasożyty i choroby były na porządku dziennym, a śmierć zdawała się mieszkać razem z ludźmi w barakach. Tak było i tutaj. Helene na własne oczy widziała śmierć zszytych przez okrutnego lekarza bliźniąt czy kobiety, która w rozpaczy rzuciła się na drut elektryczny. Jednak nie mówiło się o tym otwarcie. Niemieccy żołnierze wmawiali dzieciom, że krematoria to naprawdę tylko piekarnie, a unoszący się dym świadczy o pieczonym chlebie.
Warto bliżej przyjrzeć się doktorowi Mengelemu. Jest postacią historyczną tak jak wielu bohaterów występujących w książce. Rzeczywiście zlecił Helene stworzenie przedszkola, ale nie kierował się troską o dzieci. Kobieta miała dbać o jego króliki doświadczalne, czyli bliźnięta. Mengele pod maską dobroci ukrywał swoją drugą naturę. Potrafił posunąć się nawet do tego, by zszyć rodzeństwo w sztuczne bliźniaki syjamskie. A to tylko drobna dawka tego, co robił w swoim gabinecie.
Wiele faktów z książki zgadza się z rzeczywistością. W Auschwitz stworzono przedszkole, w którym dzieci dostawały nieco więcej jedzenia — przynajmniej przez pewien czas. Pojawiły się tam karuzele, plac zabaw. Podczas lektury wydawało mi się to tak nierealne, że musiałam upewnić się, czy autora zbytnio nie poniosła wyobraźnia. Helene również jest postacią realną i w sumie zgadzało się wszystko poza pisaniem przez nią pamiętnika, o czym Escobar sam pisze na koniec książki.
Jeśli chodzi o tytułową kołysankę, to pojawia się kilkakrotnie w trakcie historii. Helene nuci ją dzieciom, uspokaja je i daje pewną nadzieję, która niestety już po chwili gaśnie pod wpływem kolejnych wydarzeń.
Autor postarał się o wszystko. Zrobił słowniczek terminów, które były powszechnie używane w obozie, a które dla nas już nie byłyby tak zrozumiałe. Nie brakuje też zdjęć obozu, dzięki czemu lepiej możemy wyobrazić sobie, jak to wszystko wyglądalo
Kołysanka z Auschwitz Maria Escobara to opowieść o odwadze, nadziei, ale też cierpieniu i śmierci. Jest historią o prawdziwych wydarzeniach ubranych w ramy powieści, która czasami wydaje się wręcz nierealna. Pozycja odpowiednia dla osób, które chciałyby lepiej poznać świat obozów, a zwłaszcza tych, w których umieszczano Romów.
Za możliwość recenzji dziękuję www.czytampierwszy.pl
Niektóre książki zostają w nas na dłużej. Opowiadają historie wywołujące trudne historie i konfrontują z niełatwymi emocjami. Czy w związku z tym należy ich unikać? Nic bardziej mylnego! To właśnie je zaliczam do naprawdę wartościowej literatury.
„Kołysanka z Auschwitz” opowiada historię Heleny Hennemann, Niemki, żony Roma i matki pięciorga dzieci. To fabularyzowana biografia kobiety, która dobrowolnie zgodziła się pójść do obozu zagłady, byleby tylko nie opuścić swojej rodziny. I wreszcie to książka na cześć tej, która założyła w Auschwitz... przedszkole i wśród mordów i brutalności próbowała zapewnić najmłodszym chociaż szczątki dzieciństwa.
Wydawałoby się, że obozy zagłady to temat opowiedziany na wszystkie możliwe sposoby. Jak się okazuje... niekoniecznie. Wciąż jest wiele do wyjaśnienia, podkreślenia, czy nawet ujawnienia. Ta książka prezentuje nową perspektywę i opowiada o losach nieznanej mi do tej pory kobiety. A trzeba podkreślić, że jest co wspominać. Helena w najtrudniejszych dla niej chwilach wykazała się zarówno ogromną odwagą jak troskliwością o los najmłodszych. To historia popełniona bólem, cierpieniem, ale też miłością i oddaniem.
„Wydostaniemy się, chociaż nie jestem pewna, czy żywe. Mogą trzymać w zamknięciu tylko nasze ciała, tę mieszaninę kości i mięśni powoli obracających się w proch. Nie mogą jednak więzić naszych dusz”.
Muszę was uprzedzić, możecie się spodziewać po tej opowieści wielu trudnych emocji, momentami bardzo drastycznych opisów i wydarzeń mrożących krew w żyłach. To trudna relacja z przeszłości, które tak naprawdę nie powinna mieć miejsca. Ale jest to też wiele słów o miłości, tęsknocie, trosce i macierzyństwie. To historia trudnych wyborów oraz najlepsza opowieść o tym, co to znaczy być matką.
Przedszkole w Auschwitz. Brzmi abstrakcyjnie? Ale to prawda.
Helen Hannemann urodziła się jako Niemka o klasycznej aryjskiej urodzie. Jak to możliwe,że trafiła do Auschwitz?
Ponieważ poślubiła Roma, a zgodnie z rozporządzeniem Reichsfuhrera SS Heinricha Himmlera wszyscy Romowie mieli trafić do obozów koncentracyjnych.
,,Moje dzieci były zupełnie niewinne. Jedyna ich ,,zbrodnia" polegała na tym, że miały ojca Cygana. "
Gdy SS przyszło po jej męża i piątkę ich dzieci ona jako Niemka mogła zostać w domu. Wybrała rodzinę.
,, -Uważa pan, że matka zostawiłaby swoje dzieci w takiej sytuacji?
-Byłaby pani zszokowana, gdybym pani powiedział, co musiałem oglądać w ciągu ostatnich kilku lat - odparł. "
Helen to niesamowita kobieta, mimo wielu przeciwności losu: rozdzielenia z mężem, głodu, chłodu, upokorzenia nigdy się nie poddała. Robiła wszystko by ochronić swoje dzieci. Gdy w obozie pojawił się doktor Josef Mengele jej los trochę się poprawił. Najpierw była obozową pielęgniarką, a później została wyznaczona do prowadzenia przedszkola. Mengele pod przykrywką przedszkola dla małych Cyganów przeprowadzał eksperymenty na bliźniętach. Helen także była matką bliźniaków Emily i Ernesta i codziennie drżała o życie swoich dzieci.
Ta powieść to tak naprawdę bolesna historia matki, która robiła wszystko by jej własne oraz obce, cygańskie dzieci miały choć trochę radości w obozowej rzeczywistości.
,,Byłam starym statkiem wśród burzy - przy życiu trzymały mnie tylko moje dzieci."
Niepośrednią rolę w ,,Kołysance z Auschwitz" odegrał doktor Josef Mengele, nazywany Aniołem Śmierci, który w imię chorych idei zabił wielu ludzi i nigdy nie poniósł za to kary...
,,Wyobrażam sobie, że nie pochwala pani moich metod (...),lecz ja jedynie pozwalam działać naturalnej selekcji: słabsi muszą umrzeć, a silniejsi przeżyć."
Obok tej książki nie sposób przejść obojętnie. Na raptem 220 stronach opisane jest ogromne okrucieństwo III Rzeszy. Myślę, że każdy powinien ją przeczytać. Na mnie wywarła duże wrażenie.
Książkę odebrałam za punkty w portalu
Temat obozów koncentracyjnych nieustannie budzi wiele emocji. Na ich temat powstało wiele historii – nie zawsze prawdziwych. Ale nie należy zapominać, że obóz to nie tylko cyfry i statystyki, ale przede wszystkim ludzie. „Kołysanka z Auschwitz” Mario Escobara to opowieść inspirowana prawdziwą historią Helene Hannemann, która zrobiła coś, na co wielu ze strachu by się nie odważyło.
Nim Helene Hannemann trafiła do obozu koncentracyjnego, wiodła spokojne życie wraz ze swoim mężem, Romem, oraz piątką dzieci. Nie było im łatwo, jednak naziści zdawali się ich nie dostrzegać. Jednak wszystko się zmieniło w maju 1943 roku o poranku. Helene wraz ze swoimi dziećmi została zatrzymana i zmuszona do powrotu do mieszkania. Zmuszona została również do podjęcia pewnej decyzji. Rozpoczął się koszmar.
„Kołysanka z Auschwitz” to kolejna opowieść o obozowym życiu, jednak tym razem nieco inna, bo łagodniejsza. Na pierwszym planie jest Helene i jej dzieci, a w krótkim czasie pojawia się również przedszkole. To dość nietypowe, by to dzieci były na pierwszym planie, spychając okrutne zbrodnie na ten dalszy. W ogóle sama idea szkoły w takim miejscu brzmi co najmniej niedorzecznie. A jednak! Nie spotkałam się z czymś takim nigdy wcześniej, a czytałam już niejedną opowieść poświęconą obozom koncentracyjnym.
Jestem pod ogromnym wrażeniem autora, który na niecałych 220 stronach zdołał zawrzeć opowieść, która zdaje się mieć znacznie więcej stron! Krótka, a jednocześnie obszerna. W ogóle nie czuć, że ta niepozorna, króciutka książka opisuje wydarzenia na przestrzeni nieco ponad jednego roku! Czyta się płynnie, niemalże będąc częścią historii. Nie czuć ani znudzenia, ani zawrotów głowy. Wszystko jest wyważone.
Ważne jest również przesłanie, które powinno zapaść w pamięci na całe życie. To kolejna pozycja, która uświadamia, w jak dobrych czasach przyszło nam żyć. Mamy dach nad głową, mnóstwo jedzenia, swobodę, a i tak narzekamy, że jedzenie jest z glutenem, że musimy jechać pociągiem zamiast wygodnie samochodem… „Kołysanka w Auschwitz” to kolejna książka, która powinna nami wstrząsnąć i zmusić do potężnej refleksji, a często również przewartościowania swojego życia.
Jeśli czytaliście już cokolwiek pozostającego w tematyce obozowej, ta książka wyróżni się bliską obecnością przedszkola. Radością dzieci. Czytałam wiele książek, jednak po raz pierwszy mogłam obcować z miejscem, które nie powinno istnieć w takim miejscu jak Auschwitz. Oczywiście jej bohaterowie istnieli naprawdę, a niektóre nazwiska są prawdziwe. To dodatkowy impuls, wywołujący smutek w sercu.
Chwilami człowiek zapomina, że historie opisane na stronach książki wydarzyły się naprawdę. „Kołysanka z Auschwitz” chwyta za serce i ciężko się od niej oderwać. Ciekawość jest ogromna, a chwile napięcia mnożą się z każdą kolejną stroną. Gorąco polecam. Każde świadectwo zbrodni zasługuje na przeczytanie.
Trzymam kciuki, żeby tę książkę przeczytało jak najwięcej osób. Historia Niemki, która wraz dziećmi i mężem trafia do Auschwitz. Mimo, że ona jest "czystej" krwi, to nie chcąc opuszczać swoich dzieci i rodziny udaje się razem z nimi. Po kilkunastu stronach chciałam tę książkę odłożyć. Musiałam, to zrobić, ponieważ jest tak smutna i dramatyczna! Wszystkie książki o takiej tematyce pozostają z nami na bardzo długo i nie da się o nich zapomnieć. Z tą było tak samo. Helene w obozie dostaje polecenie od samego Josepha Mengele, aby otworzyć tam przedszkole. Aż serce mnie boli, że to wszystko było robione "pod publiczkę"! Tylko po to, żeby się pokazać i udowodnić, jak świetne warunki tam panują... Książkę ostatecznie pochłonęłam podczas jednej podróży. Jest przerażająco smutna, prawdziwa i wzruszająca. Do tego jest przepięknie wydana, w twardej oprawie. I z jednej strony żałowałam, że ma ona tylko 240 stron, a z drugiej nie wiem czy to nie lepiej, że zamyka się ona tylko w tylu. Czy dałabym radę czytać o tym dłużej? Musicie ją przeczytać!
Tematyka obozowa jest mi znana nie od dziś. To zawsze są książki, które poruszają najdelikatniejsze struny mojej duszy... Zawsze wywołują masę pytań i niezrozumienia dla ludzkiego okrucieństwa... "Kołysanka z Auschwitz" różni się od tych książek, które do tej pory czytałam. Przedszkole z placem zabaw, huśtawkami i karuzelami na terenie obozu? Nie taki obraz zawsze miałam przed oczami... Czy to możliwe? I dlaczego? Musicie przeczytać, żeby się przekonać. Kołysanka to książka, którą czyta się na raz. Myślałam, że nie dam rady... Nie tak dawno Tatuażysta zdeptał moje serce. Jednak jak już wspominałam ta historia swoim przekazem różni się trochę od pozostałych... Nie zmienia to natomiast faktu, że ładunek emocjonalny jaki nam serwuje jest ogromny. Wzmacniał go fakt, że historia opowiedziana jest z poziomu kobiety a przede wszystkim Matki. Czytając tę opowieść co chwilę miałam przed oczami siebie samą i moje dzieci - to mnie zabijało podwójnie. Wiem i nie muszę się nad tym nawet zastanawiać, że postąpiłabym tak samo jak główna bohaterka....
To prawdziwa historia Niemki Helene Hannemann, która dobrowolnie decyduje się iść do obozu zagłady za swoim mężem i pięciorgiem dzieci. Książka pokazuje bezwarunkową miłość matki do dzieci. Śledząc losy bohaterów można dowiedzieć się jak w strasznym miejscu kobieta starała się przywrócić dzieciom chociaż namiastkę normalności. Cenię książki gdzie są opisane losy zwykłych Niemców. Po prostu zwykłe życie zwykłych ludzi. Ostatnie rozdziały sprawiają, że wilgotnieją oczy. Historia dzielnej kobiety, która poświęciła swoją wolność dla rodziny.
Literaturę obozową czyta się szybko. W sumie każda książka z tego gatunku została przeze mnie pochłonięta w ciągu kilku, kilkunastu godzin. Tak też było z "Kołysanką z Auschwitz"
Książka opowiada historię Niemki, której mąż był Romem, a więc z automatu on i dzieci miały zostać wysłane do obozu. Ona natomiast, jako Niemka z krwi i kości, dostała wybór - iść z rodziną lub zostać i żyć dalej...
Wybrała rodzinę. Wybór wydaje się oczywisty. Rozumiałabym jeśli wybrałaby inaczej, serio, potrafiłabym to zrozumieć. Choć jeśli masz dzieci, to ciężko chyba postąpić inaczej niż główna bohaterka.
No i rodzina trafia do Auschwitz. Mąż jest rozdzielony z żoną i dziećmi. A nasza główna bohaterka zostaje zadanie - ma prowadzić przedszkole.
Lektura była smutna. Przez cały czas czułam taki jakby żal wobec bohaterki i innych postaci. Były też chwile radości, ale na ogół cała historia była smutna, bardzo smutna (jakże mogłoby być inaczej).
I tak, to kolejna książka fabularyzowana. Jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, ale wciąż są w niej elementy fikcyjne stworzone, by książkę można było przyjemne czytać. Pisana jest z perspektywy Helene Hannemann - coś na zasadzie pamiętnika. Ale ma kilka plusów, których brakowało mi w książkach pani Morris:
1. Wyjaśnienie historyczne, w których autor (który z wykształcenia jest historykiem) opisał fakty historyczne dotyczące Niemki i jej pobytu w Auschwitz. Postarał się napisać, które postacie były prawdziwe, gdzie coś zmienił oraz gdzie starał się opisać daną postać jak najbliżej prawdy. I tu też wyjaśnia się prawdziwy los jedynego z bohaterów historii.
2. Kalendarium cygańskiego obozu w Auschwitz, dzięki któremu mogliśmy zobaczyć jak historyczne (ogólnie) powstał obóz i jak działał do wyzwolenia przez wojska radzieckie.
3. Słowniczek - przydatny był, jeśli nie znamy stopni żołnierzy SS i stanowił miły dodatek.
Piękna opowieść o matczynej miłości
Książka krótka, dość treściwa. Fakty i szczegóły życia cygańskiego obozu w Auschwitz są tu przedstawione bardzo sucho i właściwie bez emocji. Niby człowiek wie, że czyta o okropnościach, ale nie czuje ich jakoś szczególnie. Może taki był zamysł autora, by w ten właśnie sposób pokazać nieludzkie postępowanie nazistów i nie grać na emocjach czytelników, ale moim zdaniem czegoś właśnie "ludzkiego" w tej powieści zabrakło. Tylko sama końcówka ma mocny wydźwięk.
Książka dla każdego, kto chciałby poznać lepiej tamte straszne wydarzenia; czasu poświęconego na lekturę nie żałuję.
Powieść inspirowana historią Niemki, która dobrowolnie poszła do Auschwitz. Nie wszystko w tej książce mi się podobało. W moim odczuciu w pewnych sytuacjach było zbyt "kolorowo". Jednak warto poznać historię Helenę.
Nowa powieść Maria Escobara, autora bestsellerów ,,Kołysanka z Auschwitz" i ,,Dzieci żółtej gwiazdy" Taki list mógł napisać tylko...
Żywe i niezwykle poruszające świadectwo heroizmu człowieka, który jako lekarz, pedagog i pisarz w pełni poświęcił się dzieciom. Warszawa, 1939 rok. Prowadzony...