Poruszająca powieść o tym, że Bóg spełnia nasze marzenia, choć często inaczej, niż planowaliśmy.
Ania tęskni za prawdziwą miłością, Marcin za świętym spokojem. Pozornie przypadkowe spotkanie wywraca ich życie do góry nogami. Podczas gdy dziewczyna widzi w tym rękę Boga, chłopak wzdryga się na samą myśl o Kościele. Zaskakujący kalejdoskop fatalnych zbiegów okoliczności, które stają się udziałem dwojga młodych ludzi, wystawia ich uczucie na prawdziwą próbę. Czy wyjdą z niej zwycięsko? Czy Ania nie straci wiary, gdy straciła już prawie wszystko? Czy Marcin odnajdzie Boga w najtrudniejszym momencie swojego życia?
Małgorzata Lis stworzyła portret miłości tak głębokiej, że zdolna jest przetrwać największe życiowe burze, i wiary tak prawdziwej, że można zaryzykować dla niej wszystko. To opowieść o dojrzewaniu w uczuciu do drugiego człowieka i do Boga, a także o tym, czego nie wiemy o sobie nawzajem i o sobie samych, dopóki nie przyjdzie nam walczyć o szczęście mimo wszystko.
Małgorzata Lis – mieszka pod Warszawą z mężem i siedmiorgiem dzieci, z zawodu jest nauczycielką historii, ale od 5 lat nie pracuje zawodowo, tylko edukuje dzieci w domu. W wolnym czasie czyta książki. "Kocham cię mimo wszystko" to jej debiutancka powieść.
Książka ukazała się w serii 'Opowieści z Wiary".
Wydawnictwo: eSPe
Data wydania: 2019-11-20
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 416
Pani Małgorzata Lis podarowała czytelnikom swoją pierwszą powieść o wymownym tytule "Kocham cię mimo wszystko". I rzeczywiście jest to opowieść o głębokim uczuciu, o miłości, która nie istnieje bez wiary i nadziei, o miłości, która jest w stanie przezwyciężyć każdą przeszkodę, o miłości pełnej sprzeczności i wreszcie o miłości, dla której warto żyć.
Rozpoczynając lekturę tej powieści wkraczamy w dorosły świat czwórki młodych ludzi. Ania i Patrycja - serdeczne przyjaciółki z czasów studiów oraz Marcin i Mikołaj - dwaj bliscy kumple z akademika zawsze mogą na siebie liczyć. Patrycja spotyka się z Mikołajem, którego poznała w duszpasterstwie, a Ania wciąż marzy o chłopaku, dla którego, podobnie jak dla niej, wiara jest istotą życia. A tymczasem los, czy raczej Opatrzność stawia na jej drodze Marcina - ciężko doświadczonego chłopaka z domu dziecka, któremu nie po drodze z Panem Bogiem. Ich burzliwa znajomość obfitująca w wiele wzlotów i upadków oraz rodzące się głębokie uczucie, które od początku wystawiane jest na wiele prób, stanowią istotę tej opowieści.
Przyznaję, że powieść "Kocham cię mimo wszystko" to zupełnie udany debiut literacki z gatunku opowieści okraszonej wiarą. Wzruszająca historia Ani i Marcina, którym kibicują przyjaciele wzbudzała we mnie przeróżne emocje i nie pozwoliła pozostać obojętną. Wydarzenia są intrygujące i ciekawe, a jest ich tyle, że ciągle jesteśmy zaskakiwani nowymi posunięciami i zwrotami akcji.
Jeśli chodzi o wykreowanych bohaterów, to na pewno wzbudzają emocje. Niestety Ania zupełnie nie przypadła mi do gustu. Irytowało mnie jej zachowanie, ciągła niekonsekwencja, niedojrzałość życiowa, która jakoś mi nie pasuje do 24-latki. O ile nie przeszkadzały mi momentami może nawet nazbyt liczne nawiązania do wiary i religii, a styl życia ludzi mocno wierzących i praktykujących został dobrze nakreślony to jednak ciągłe mieszanie do wszystkiego Pana Boga, nawracanie na siłę kogoś, kto deklaruje, że nie wierzy w moim odczuciu było przesadzone. Podobał mi się Marcin - pogubiony chłopak, który z racji trudnego dzieciństwa tak bardzo chciał uwierzyć w dobro. Jednak im bardziej pragnął, tym boleśniej się to dla niego kończyło. Kibicowałam mu od początku do samego końca i to jemu oddałam prawie całą swoją sympatię.
Historia opowiedziana przez panią Małgorzatę jest niestety mało wiarygodna jeśli weźmiemy pod uwagę mnóstwo nazbyt szczęśliwych zbiegów okoliczności, które spotykają bohaterów. Rozumiem, że czasem mamy do czynienia z "Palcem Bożym", czy "Ręką Opatrzności" - tym bardziej w środowisku ludzi wierzących, wiem, że cuda naprawdę się zdarzają, ale to, co autorka zaplanowała dla swoich postaci zupełnie mnie nie przekonało. Z tego właśnie powodu historia bardzo traci w ogólnym odbiorze i staje się wydumaną bajeczką, której daleko do realizmu.
Zaciekawiła mnie mocno historia księdza Adama. Szkoda, że po krótkiej wzmiance nie doczekaliśmy się rozwinięcia wątku, opowiadającego o tym, co spowodowało, że wstąpił do seminarium. Myślę, że mogłoby to być intrygującym dopełnieniem opowieści.
Warto zauważyć, że powieść bardzo dobrze i szybko się czyta. Bałam się trochę patosu i takiej wymuszonej powagi, które czasem występują w powieściach, gdzie sporo miejsca poświęcono wierze, Bogu i Kościołowi. Na szczęście w tej historii tego nie znalazłam.
Jeśli tylko lubicie opowieści romantyczno - obyczajowe, w których wiara i religia towarzyszą bohaterom w ich codzienności, albo chcecie poznać plan Boży na życie czwórki młodych, sympatycznych bohaterów to powieść Małgorzaty Lis będzie dobrym wyborem. Polecam.
Dziękuję serdecznie autorce za umożliwienie przeczytania tej interesującej opowieści.
"Kocham Cię mimo wszystko" to książka, która łączy w sobie najgorsze gatunkowe cechy harlequinów i religijnej czytanki rodem z "Gościa Niedzielnego". Już banalne, łzawe napisy na okładce wywołały we mnie wrażenie, że Autorka niejednokrotnie będzie uciekać się do taniego szantażu emocjonalnego, co bardzo mnie odrzuciło. Na prośbę i z polecenia znajomych postanowiłam się jednak zapoznać z tą pozycją. Miałam jeszcze złudzenia, że może nie będzie tak źle - zdarza się przecież, że to wydawca narzuca autorowi pewne marketingowe elementy, które niekoniecznie do końca mu odpowiadają.
Niestety, muszę napisać uczciwie - pozytywnego zaskoczenia nie było. Fabuła jest straszliwie sztampowa. Główne postacie są chodzącymi stereotypami. Ania to religijna dziewczyna realizująca się w duszpasterstwie, "z zasadami" (co oznacza oczywiście głównie czekanie z inicjacją seksualną do ślubu); Marcin to ateista nie stroniący od alkoholu i kobiet. Głównych bohaterów połączy miłość - zanim jednak ich wspólne życie będzie możliwe, Ania będzie musiała znieść wiele trudności, wynikających przede wszystkim z bezbożnego stylu życia ukochanego.
Jak rozumiem, Małgorzata Lis stawia sobie za cel nie tylko dostarczenie czytelniczkom (książka jest adresowana głównie do kobiet) prostej rozrywki, pragnie również nieść "przesłanie". Jednocześnie jednak konstrukcja postaci, którą stworzyła (połączenie ateizmu z najgorszymi cechami, takimi jak rozwiązłość i przedstawienie go jako postawy wynikającej raczej z nieszczęśliwego dzieciństwa niż wyboru dojrzałego człowieka na podstawie własnych przemyśleń) sprawia, że jakakolwiek próba zrozumienia osób o odmiennym światopoglądzie jest w zasadzie niemożliwa. To pozycja dla "już przekonanych", która raczej nie skłoni nikogo do refleksji - jest zbyt grubymi nićmi szyta.
Jednocześnie można mieć wrażenie, że Autorka - bazując na tym samym schemacie co chociażby E. L. James w "50 twarzach Greya"- stworzyła tak naprawdę obraz toksycznej relacji, w której kobieta musi poświęcać się i znosić wszystkie upokorzenia, licząc, że jej trwanie zostanie kiedyś nagrodzone, a miarą jej miłości jest to, ile potrafi wytrzymać. To bardzo niebezpieczne rozumowanie. Zaznaczę jednak, że w książce pojawiają się fragmenty zawierające dojrzalsze refleksje: na przykład podkreślenie, że nie można nikogo zmuszać do zmiany na siłę, wbrew jego woli.
Książka napisana jest raczej prostym, niewyszukanym językiem. Dla pewnego grona czytelników, którzy od lektury oczekują przede wszystkim przystępności, może być to zaleta. Niestety, korekcie zdarzało się także przepuszczać liczne wpadki językowe, co już trudno usprawiedliwić.
Przeczytałam informację o „romansie chrześcijańskim” i pokręciłam nosem. Tak, nie bardzo łączą mi się te dwa słowa. Gdy jednak przeczytałam od wydawcy cały opis książki, pomyślałam: może czeka mnie fajna powieść na końcówce adwentu? Ależ to było spotkanie światów! Książka "Kocham cię mimo wszystko" okazała się być dla mnie czymś niezwykle cennym i wyjątkowym!
Ania i Marcin to dwoje pokręconych bohaterów. Oboje w jakiś sposób poranieni. Ona znajduje ukojenie w Bogu, on wręcz przeciwnie. Marzą o prawdziwej miłości, a przypadkowe spotkanie w windzie okazuje się być początkiem czegoś zupełnie nowego.
Autorka świetnie pokazała nie tylko losy i historię bohaterów, ale stworzyła też bardzo żywą akcję, sploty zaskakujących wydarzeń i co dla mnie było najmocniejsze – pozwoliła zajrzeć nam w myśli i serca bohaterów. Pokazała ich wątpliwości (Anna całe życie marzyła o wierzącym mężu), cały wewnętrzny świat.
Spotykają się pozornie dwa różne światy, które łączy pragnienie miłości. Czy da się pogodzić oazę z niechęcią do Boga? Co z wartościami, zasadami, rodziną?
Gdy bohaterowie zostają parą, walczą nie tyle o czystość (choć ten wątek pokazany jest tu pięknie i mocno!), ale również o swoje przekonania, wartości, o samych siebie. Otwierając się nawzajem przed sobą, widzą jak wiele ich łączy, mimo różnic. I choć akcja toczy się tak, że w pewnym momencie dochodzi do rozstania, zdarza się pewna tragedia, która być może okaże się kolejnym zwrotem w historii…
Więcej wam nie zdradzę, by nie zabierać radości z lektury. Dla mnie była to niesamowita przygoda. Sposób narracji autorki sprawiał, że czułam się częścią świata, który wykreowała.
To opis zmagań, wiary i jej braku. Dla mnie jest to książka na wskroś katolicka, pokazująca zmagania dwojga zagubionych ludzi. Czyta się lekko, ale zostawia w sercu poczucie niedosytu. Miałam wrażenie, że dotknęłam jakiejś formy sacrum, która uciekła wraz z zakończeniem lektury. Mam więc nadzieję, że nie jest to ostatnia książka Małgorzaty Lis, bo w moim sercu zostało wielkie pragnienie by czytać…dalej!
Pozycja, którą warto się zainteresować. Piękna i mądra opowieść.
ardzo chciałam przeczytać tę powieść odkąd tylko przewinęła mi się na stronie internetowej księgarni. Zainteresowała mnie przez zupełnie niebanalną fabułę. Była to pierwsza obyczajowa historia, w której odnalazłam tak wiele Pana Boga. Myślę, że ma szansę spodobać się każdej kobiecie otwartej na nowe doświadczenia czytelnicze.
Ania to poukładana dziewczyna z dobrego domu. Bardzo wierząca i marząca o tym, że mąż będzie dzielił z nią wiarę, ochoczo uczestniczył we Mszach świętych, rekolekcjach oraz spotkaniach w duszpasterstwie. Kiedy na jej drodze staje Marcin, od razu dostrzega w nim to coś i nie może przestać myśleć o mężczyźnie. Emocje jednak studzi trochę poznany później fakt, że nowo poznany odrzuca wiarę w Boga a jego dotychczasowe życie całkowicie różni się od tego, jakie prowadzi dziewczyna. Relacja, jaką udaje im się nawiązać nie należy do łatwych. Żadne nie chce pójść na kompromis a z drugiej strony coś ich do siebie ciągnie. Marcin nie ma ochoty być przy Ani w czasie Mszy, a ona ani myśli zrezygnować z religijnych praktyk. Widząc, że ten związek nie ma większych szans na powodzenie, do „akcji” Ktoś wkracza i ustawia wszystko w taki a nie inny sposób. Gwarantowane jest, że człowiekowi trudno byłoby w tą stronę poprowadzić ludzki los. Tylko Bóg mógł wymyślić taką drogę...
Dzięki takiemu zakończeniu, treść daje nadzieję, że nie musimy radzić sobie sami, że kiedy brakuje sił lub pomysłu, jest Ktoś, Kto czeka, aż przygotujemy mu przestrzeń na działanie. To trudne, ale i zbawienne.
Debiut Małgorzaty Lis – bardzo udany. Powieść o tym, że wszystko jest możliwe, a żadnego człowieka nie można skreślić. Oto co jako pierwsze przychodzi mi na myśl o niniejszej powieści.
Chociaż po lekturze poczułam się trochę przytłoczona trudnymi zdarzeniami w życiu bohaterów, teraz, z perspektywy czasu mogę śmiało stwierdzić, że „Kocham cię mimo wszystko” jest taka, jaka powinna być. Pełna emocji i wzruszeń. Z mojego punktu widzenia historia tutaj opisana mogłaby się wydarzyć w rzeczywistości.
Anię można odebrać jako dziewczynę, którą omijają w życiu problemy. Jej czas skupia się na pracy i pogłębianiu relacji z Panem Bogiem. Czy tak rzeczywiście jest? Jak poradzi sobie z wyboistą drogą, która rozpościera się przed nią.
Marcin może jawić się jako chłopak twardy, niezłomny w swoich założeniach... jak widzimy na jego przykładzie, choćbyśmy nie wiadomo jak stabilnie tkwili na ziemi i byli pewni, że tak będzie zawsze, bo przecież nic nie ma prawa mi się stać... w jednej sekundzie wszystko może się zmienić.
Jeśli macie ochotę poczytać o miłości naprawdę mimo wszystko, ta książka jest dla Was.
Jak zapewne już wiecie zdarza się tak, że w moich literackich wyborach daję szansę również debiutującym autorom i ich twórczości. Tak właśnie się stało w przypadku pozycji „Kocham cię mimo wszystko” autorstwa Małgorzaty Lis. Książka ta jest kolejną propozycją wydaną w ramach projektu Opowieści z Wiary.
Główną bohaterką jest Anna, młoda kobieta z mocno ugruntowaną wiarą i klarownymi, wypływającymi z niej poglądami na życie i oczekiwaniami wobec swojej przyszłości. Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy pewnego dnia w biurowej windzie jej droga zupełnie niespodziewanie krzyżuje się z przystojnym i dosyć tajemniczym Marcinem.
Jeśli zaś chodzi o samego Marcina to uważa się on za ateistę, ma za sobą spory bagaż różnych (raczej mało pozytywnych) doświadczeń, nie stroni również od używek, zakrapianych imprez i przygodnych znajomości.
Jak widzicie autorka w swojej opowieści zderza ze sobą dwa totalnie różne, wręcz skrajne światy. Ustawia naprzeciw siebie dwoje bohaterów, na których uczucie spada niczym przysłowiowy grom z jasnego nieba, (chociaż żadne z nich nie chce się do tego przyznać nawet przed sobą samym), ale czy przy tak odmiennym spojrzeniu na życie i świat mają oni szansę na bycie razem? Tego na pewno dowiecie się z kart książki.
Jest to opowieść nie tylko o poszukiwaniu miłość, lecz również o tęsknocie, przyjaźni, nadziei wobec różnych niekiedy bardzo dramatycznych zdarzeń w obliczu, których stają Ania, Marcin i inne postacie z tej historii. Tematem, który został w niej poruszony jest nie tylko wiara katolicka, ale także proces godzenia się z przeszłością, której nie można przecież zmienić, samym sobą oraz nową i zupełnie nieprzewidzianą codziennością, która staje się udziałem bohaterów.
Nakreślone postacie przeżywają mnóstwo wielorakich rozterek, muszą oni zadać sobie sporo trudnych pytań i udzielić jeszcze trudniejszych odpowiedzi, a dokonane przez nich wybory często nie są ani łatwe, ani przynajmniej początkowo rozumiane i akceptowane przez otoczenie.
Jeśli chcecie przeczytać książkę mocno emocjonalną, a zarazem refleksyjną i poruszająca wiele różnych tematów, pośród których na pewno znajdziecie takie, które każdy czytelnik będzie mógł odnieść do swojego życia, rzecz jasna w oparciu o indywidualne doświadczenia to myślę, że książka ta okaże się dla Was dobrym wyborem.
Powieść ta pokazuje człowieka wierzącego i niewierzącego w obliczu różnorodnych życiowych zmagań na rozmaitych polach. Autorka ukazała w niej proces wewnętrznego dojrzewania, ale także stopniowo ewoluującą umiejętność pójścia na pewne ustępstwa nie sprzeniewierzając się jednocześnie swoim przekonaniom.
Jeżeli macie ochotę zapoznać się z burzliwą, lecz jednocześnie ciepłą i pozytywną w swoim przekazie historią i perypetiami Ani, Marcina i wszystkich, którzy na różne sposoby im towarzyszą to zapraszam Was do lektury „Kocham cię mimo wszystko”.
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
http://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2020/05/znow-chcesz-uozyc-koniec-zaplanowac.html
Z początku mnie denerwowała, ale potem wciągnęłam się. Czasami złosciła mnie Ania innym razem Marcin, ale generalnie dobrze sie czytało. Nie jest schematyczna i chociaż miała kilka literówek narzekać się na nią nie da. No i końówka. Piękna, wzruszajaca. Popłąkałam się. Oby wiecej było takich książek, które do mnie przemawiają.
Dwie odległe epoki, dwie różne kobiety i jedno, wciąż to samo pragnienie, by kochać i być kochaną Co można ukryć w niepozornym, ręcznie malowanym pojemniku...
Czy pamiętacie Anię i Marcina z "Kocham cię mimo wszystko"? Po burzliwym roku walki o szczęście w końcu mogą się cieszyć z wymarzonego małżeństwa. Gdy...
Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020,
Ania pracuje jako młodsza księgowa, niedawno skończyła studia i powoli przyzwyczaja się do nowego życiowego rytmu. Doskwiera jej samotność, marzy, by spotkać kogoś z kim stworzy szczęśliwą rodzinę. Dziewczyna angażuje się w życie religijne, zaś wiara nadaje sens jej życiu, dlatego pragnie poznać chłopaka, który będzie patrzył na świat tak jak ona.
Marcin, utalentowany informatyk z doktoratem, wychował się w domu dziecka. Jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy miał sześć lat. Nie chodzi do kościoła, nie uznaje świąt, uważa, że wiara nie jest mu potrzebna. Nie można pogodzić się z tym, że doświadczył tak wielu nieszczęść.
Pewnego razu Ania i Marcin, przez przypadek spotykają się w windzie. Tak zaczyna się ich znajomość, która z biegiem czasu przekształca się w coś więcej. Jednak tak wiele ich różni, spojrzenie na świat i wyznawane wartości są powodem wielu napięć i nieporozumień. Uczucie, które ich połączyło zostaje poddane ogromnej próbie, po kolejnej kłótni, w wyniku splotu nieszczęśliwych okoliczności, oboje trafiają do szpitala. Chłopak jest ponadto oskarżony o próbę gwałtu na ukochanej. Jak potoczą się ich dalsze losy? Czy miłość, rzeczywiście potrafi przetrwać wszystkie trudności?
Bardzo udany debiut pani Małgorzaty Lis, książkę czyta się z zapartym tchem, w napięciu oczekując jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Poruszająca i chwytająca za serce opowieść, która pozostaje w pamięci i skłania do głębszych przemyśleń i jest dowodem na to, że mimo wszytko to miłość nadaje sens naszemu życiu i dodaje sił, nawet w obliczu największych nieszczęść.