Piąta w cyklu powieść o klątwie, która wciąż ciąży nad rodziną.
Jest rok 1957. Weronika, córka Matyldy, dopiero wkracza w dorosłość, a już musi dokonywać trudnych wyborów. Odbiją się one na jej całym późniejszym życiu. Przyjdzie jej walczyć o siebie i swoją rodzinę, tak jak robiły to Wiktoria i Matylda - kobiety z ulicy Grodzkiej. Jednak w odróżnieniu od nich zmuszona jest stawić czoło komuś, kogo wcześniej bardzo pokochała.
W powojennej rzeczywistości wszystko trzeba zaczynać od nowa. Matylda straciła swoją aptekę, a Julek, były pilot RAF-u, jest teraz kimś podejrzanym dla nowej władzy w Polsce. Powracają postaci z przeszłości, a niektóre z nich odchodzą bezpowrotnie. Nie zmienia się tylko jedno, kobiety z ulicy Grodzkiej dalej potrafią sobie radzić, nie zważając na rodzinną klątwę, która wciąż jeszcze nie straciła swojej mocy.
Lucyna Olejniczak urodziła się i mieszka w Krakowie. Z zawodu laborantka medyczna, były pracownik Katedry Farmakologii UJ, jako pisarka zadebiutowała już na emeryturze. Dużo podróżuje, lubi poznawać nowych ludzi, łatwo się zaprzyjaźnia. Wielbicielka kotów.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2018-10-30
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 488
Niezmiennie cudownie czyta się sagę o kobietach, których życie związane jest z ulicą Grodzką w Krakowie. Ale tytuł ponownie mylący. Książka opowiada dalsze losy Weroniki. Emilii tu jak na lekarstwo, pojawią się kilka razy i dochodzimy do wieku sześciu lat. Niemniej losy bohaterki Weroniki opisane wymownie, dokładnie i wywołująco wiele emocji. Wątek historyczny jak zawsze dobrze dopracowany, rzeczywiście w tamtych latach tak właśnie się żyło. A autorka ma ten dar , że nawet o rzeczach trudnych czy brutalnych pisze przystępnym, miły językiem. Czyta się szybko, miło i przyjemnie. I już myślę o kolejnej części cyklu aby, jak mniemam, poznać losy Emilki.
Realia PRLu, rodzina, która trzyma się razem, pomimo problemów. Ciepła i życiowa historia.
Po czwrtym tomie myślałam, że to koniec sagi, a tu miła niespodzianka. Emilia to kolejna część Kobiet z ulicy Grodzkiej. Co prawda tytułowa bohaterka dopiero się urodziła i na zakończenie książki chodzi dopiero do przedszkola, ale ...
Zapoznałam się z dalszymi losami Weroniki. Lata 1957 - 1967 przyniosły jej małżeństwo z Marcinem (pracownik SB), dwójkę dzieci (Waldek i Emilka), pracę w laboratorium szpitalnym. Z biegiem czasu jej życie zatacza krąg i kobieta wraca na Grodzką, do rodziców, zmienia pracę i miejmy nadzieję, że przepowiednia Cyganki spotkanej na krakowskim rynku (koniec klątwy) się spełni. Czekam na kolejny tom
Piąta w cyklu powieść o klątwie, która wciąż ciąży nad rodziną.
Jest rok 1957. Matylda, choć dopiero wkracza w dorosłość musi dokonać trudnego wyboru, który odbije się na jej późniejszym życiu. W swoim czasie przyjdzie jej zawalczyć o siebie i swoją rodzinę, tak jak robiły to Wiktoria i Matylda - kobiety z ulicy Grodzkiej. Jednak w odróżnieniu od nich zmuszona jest stawić czoło komuś, kogo wcześniej bardzo pokochała.
W powojennej rzeczywistości wszystko trzeba zaczynać od nowa. Matylda straciła swoją aptekę, a Julek, były pilot RAF-u, jest teraz kimś podejrzanym dla nowej władzy w Polsce. Powracają postaci z przeszłości, a niektóre z nich odchodzą bezpowrotnie. Nie zmienia się tylko jedno, kobiety z ulicy Grodzkiej dalej potrafią sobie radzić, nie zważając na rodzinną klątwę, która wciąż jeszcze nie straciła swojej mocy.
Bardzo ciepła, rodzinna saga. Z wielką przyjemnością wracałam na ul. Grodzką w Krakowie. Aż szkoda, że to już koniec.
W 1890 roku, w piwnicy pod apteką, przychodzi na świat Wiktoria, nieślubna córka aptekarza i młodej służącej, Hanki. Już w momencie narodzin mała...
Losy potomków krakowskiego aptekarza Franciszka Bernata, a zwłaszcza silnych kobiet, które nie boją się klątwy...
Przeczytane:2018-10-30, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku - 100,
Jest! Hura! Autorka spełniła prośby czytelniczek i powstał piąty tom doskonałej sagi rodzinnej osadzonej w Krakowie - Kobiety z ulicy Grodzkiej. Z czym muszą zmierzyć się bohaterki tym razem? Czy nadal działa klątwa Franciszka Bernata? Wielokrotnie w życiu musimy zmagać się z błędami przeszłości, czy to popełnionymi przez nas samych czy też naszych przodków. Czasami wystarczy 'przepraszam', ale zdarza się że przewinienia nawarstwiają się i nie jest łatwo wybaczyć.
Historia kobiet z krakowskiej ulicy Grodzkiej toczy się kołem...
Jest rok 1957 i wzorem swojej babci Wiktorii, osiemnastoletnia Weronika jedzie wraz z siostrą swego dziadka - Ivonne - do Le Gravier, rodzinnej posiadłości swoich francuskich krewnych. To właśnie na prowincji Weronice przyjdzie zmierzyć się z przeszłością, kiedy przyjedzie tam Pascal - jej dziadek. Dziadek, który nie uznał swojej córeczki - Matyldy. Dziadek, który chciałby naprawić względem wnuczki to, co zepsuł w kontaktach z jej babcią. Gestem pojednania jest propozycja Pascala, by Weronika studiowała na Sorbonie, gdyż jest bardzo zdolna i świetnie mówi po francusku. Jednak dziewczyna nie chce przyjąć tej propozycji... Ma powody przypuszczać, że jest w ciąży a tata ją zabije, gdy dowie się kim jest ojciec dziecka... Czy słusznie?
Walka stoczona z rodzicami o zgodę na przyszłość i szczęście będzie jednak dopiero początkiem drogi, jaką będzie kroczyła Weronika. Gdyby tylko wiedziała, jak potoczy się jej życie u boku mężczyzny, którego pokochała młodziutkim sercem, to czy nie wolałaby pozostać wtedy we Francji? Czy znajdzie siłę i sposób, by wyrwać się z tego związku? Fakty i wydarzenia będą jednoznaczne, szokujące i przywołujące na myśl wiele ludzkich tragedii. Co takiego wydarzyło się w małżeństwie Weroniki? Z czym musiała się zmierzyć? Jakie piętno to na niej odciśnie?
Niespodzianka czeka w tym tomie również na Matyldę. Matka Wery zobaczy ducha przeszłości, który początkowo przypomni o przykrych wydarzeniach z życia i niekoniecznie będzie chciał wierzyć w wyjaśnienia. Ale może okoliczności sprawią, że zapanuje zawieszenie broni i choćby minimalne wybaczenie?
Piąty tom opowiadający o losach kobiet z ulicy Grodzkiej w Krakowie jest powoli - ale w żadnym nie nudno! - snującą się opowieścią o zwykłym życiu pewnego rodu. Tutaj narodziny i śluby przeplatają się z pogrzebami a wizyta Matyldy na cmentarzu i zaduma przy wspólnym grobie kobiet bliskich jej sercu, była dla mnie niezmiernie wzruszającym momentem. W fabule pojawiają się nowi bohaterowie, powracają już nam znani a zagubieni na przestrzeni różnych wydarzeń.
Lucyna Olejniczak potrafi zaintrygować, pokazać różne oblicza ludzkiej natury i uczuć - przemoc domową, miłość która nie liczy się z opcjami politycznymi, pojednanie w obliczu choroby, alkoholizm niszczący rodziny, utrata wewnętrznego blasku z powodu problemów... A wszystko to na tle wydarzeń w Polsce, kiedy I sekretarzem KC PZPR był Władysław Gomułka - wyraźnie pokazane prawa systemu, napiętnowanie Żydów, działania milicji i SB, kontrolowanie zgromadzeń czy sztuk teatralnych.
Ten sam, niezwykły klimat powieści od pierwszego tomu sprawia, że mimo niemal pięciuset stron wcale nie czuję nasycenia lekturą. Jeszcze dobrze nie odkryłam wszystkich niespodzianek i demonów, które wciąż pojawiały się w "...Emilii" a już z ogromną radością sięgałabym po kolejne tomy tej sagi. Nie potrafię ani jednym słowem, ani jednym akapitem, ani nawet jedną recenzją opisać co magicznego kryje się w tej serii. Każdy, kto ją zna, wie co mam na myśli...
Czekam na szósty tom, kiedy to Emilka dorośnie, może klątwa przestanie wreszcie działać... Tylko czy ja chcę zakończenia serii? NIE!
Podsumowując - "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Emilia" to książka o pogrzebanych marzeniach, prawdziwych uczuciach, wstydzie, upokorzeniu, pomocy i przyjaźni. O trudnych wydarzeniach z przeszłości, które nadchodzą niespodziewanie i burzą budowany latami spokój. O tym, że czasem wsparcie i bezpieczeństwo są ważniejsze od miłości i jak bardzo mogą uratować komuś życie.
recenzja pochodzi z mojego bloga: