Życie to coś więcej.
Więcej niż rola do odegrania. Niż religia i konwenanse. Więcej niż mąż i dziecko. Pieniądze i sława.
Trzy kobiety. Gwiazda filmowa, mistyczka, arystokratka zafascynowana psychoanalizą.
Na pozór dzieli je wszystko.
Łączy obsesyjna myśl, że muszą porzucić swoje dotychczasowe życie i odnaleźć to, co naprawdę ważne.
Eric-Emmanuel Schmitt, zdobywca nagrody literackiej Goncourtów 2010, zabiera czytelników w niezwykłą podróż przez czas i historię, by przedstawić losy fascynujących kobiet. W swej najnowszej powieści z wrażliwością filozofa i pasją wytrawnego detektywa zgłębia tajemnice kobiecej duszy.
W tym lustrze może się przejrzeć każda z nas.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2012-02-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 464
Ta historia to metafora życia kobiety i nie bez powodu zatytułowano książkę w ten sposób. W tej powieści splatają się losy 3 bohaterek, każda z innej epoki, z pozoru nic je nie łączy, ale gdyby przyjrzeć się im bliżej dostrzeżemy pewne podobieństwa.
To kobiety indywidualistki, z odwagą porzucają dotychczasowe życie, zrywają z konwenansami, szarą rzeczywistością, chcąc wyzbyć się stereotypów i zacząć żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami.
E. Schmitt zachwycił mnie stylem i sposobem przedstawienia portretu tych trzech bohaterek, nie znajdziemy tu szalonych zwrotów akcji, ale piękną i wzruszającą, a przede wszystkim pełną mądrych sentencji opowieść nad którą warto się pochylić. Dla wszystkich tych, którzy oczekują od książki refleksji i chwili zatrzymania - z ręką na sercu polecam. Tej historii się nie czyta, przez nią się płynie!
Każda z nas odnajdzie w niej cząstkę siebie...
„Kobieta w lustrze” to moje pierwsze spotkanie z jakże znanym i cenionym autorem, jakim jest Éric-Emmanuel Schmitt. Powieść zaskoczyła jego fanów nie tylko objętością ale i tematyką. Pomimo to wielu z nich szybko ją pokochało. W powieści poznamy trzy odrębne czasowo historie. Każda z nich dotyczy innej kobiety. Trudno dostrzec tu jakiekolwiek podobieństwo a jednak z czasem ich losy zostaną sprowadzone do wspólnego mianownika. Anne to swoisty niespokojny duch. Właśnie przygotowuje się do zawarcia małżeństwa, jednak coś w jej środku nieustannie się buntuje, aż w końcu dziewczyna ucieka, by znaleźć ukojenie na łonie przyrody. Za sprawą pewnego duchownego kieruje się do Boga, któremu pragnie poświęcić życie. Jednak jej spojrzewnie na wiarę i otaczający ją świat jest na tyle nietypowe, że zaczyna być niewygodne... Hanne nie uciekła sprzed ołtarza. Wychodzi za mężczyznę, którego szczerze kocha, jednak z czasem dopada ją proza życia. Codzienność staje się coraz bardziej dotkliwa, tym bardziej że otoczenie od dawna wyczekuje jej potomka, a Hanne zajść w ciążę jakoś nie może... Z niesamowitą energią poświęca się swojej kolekcji szklanych kul, za której sprawą wkrótce zainteresuje się psychoanalizą... Anny małżeństwo może co najwyżej odgrywać na scenie. Wschodząca gwiazda kina odnosi spektakularne sukcesy, jednocześnie tracąc kontakt z rzeczywistością. Przygodny seks, alkohol i środku odurzające wypełniają jej codzienność i dopiero przykry wypadek może sprawić, że naprawdę oprzytomnieje... Trzy historie, które nieustannie się przeplatają i to najczęściej w dość ważnych momentach. Z tego też powodu regularnie nabierałam ochoty, by zignorować kolejność narzuconą przez rozdziały i czytać każdą z historii osobno. Dobrze, że tego nie zrobiłam, bo jak już wspominałam, choć początkowo nic na to nie wskazuje, historie się połączą. Nawet jeśli na to połączenie trzeba będzie poczekać naprawdę długo. Każda z historii jest na tyle różna od pozostałych, że trudno ocenić je wspólnie. Podejrzewam, że każdy czytelnik wcześniej czy później wśród kobiet wybierze sobie tą, na której losy będzie czekał najbardziej. Początkowo najmniej do gustu przypadła mi Anna. Paradoksalnie z czasem stała się najciekawsza. Niezależnie jednak od osobistych preferencji trzeba przyznać, że każda z historii jest naprawdę dobrze napisana. To co momentami w książce mi przeszkadzało to dość duża ilość rozważań filozoficznych, przy czym słowo filozoficznych zostało tu użyte nieco na wyrost. Nawet jeśli najczęściej zgadzałam się z ich przesłaniem i kilka z nich nawet sobie zaznaczyłam, momentami byłam naprawdę zmęczona ich zagęszczeniem. Tego typu wywody są charakterystyczne dla innego znanego pisarza, za którym nigdy specjalnie nie przepadałam. „Zapanowała cisza, wymowna, intensywna. W owej ciszy tkwiło pogodzenie się z losem, przekonanie, że życiem należy się delektować, póki trwa. Odgrywać swą rolę, korzystać, czerpać radość, w końcu umrzeć. Zwierzę to wie. Tylko człowiek zapomina.” „Jeśli się cofa po własnych śladach, nie wraca się do przeszłości.” Osobiście uważam, że autor za długo kazał czytelnikowi czekać na wspólny mianownik. Nawet jeśli poszczególne historie były interesujące, towarzyszyła mi drobna frustracja, bo trudno było mi pojąć, do czego zmierzam. I choć doceniam pięknie nakreślone portrety trzech kobiet, które mają poczucie, że od życia można wymagać więcej i gotowe są poświęcić naprawdę wiele, by odnaleźć to, co dla nich ważne, doceniam warsztat autora i zręczne posługiwanie się piórem, wreszcie doceniam sposób, w jaki autor prowokuje do refleksji nad własnym życiem to ... książka nie wywołała we mnie bezgranicznego zachwytu. Kto wie, może po prostu to nie był właściwy moment na jej czytanie i jeszcze kiedyś coś więcej w niej odkryję...
Erica- Emmanuela Schmitta miałam już dawno na oku. Z pełną premedytacją unikałam zachwalaną jego książkę pt. "Oskar i Pani Róża", gdyż jestem chyba zbyt wrażliwa na tą pozycję. Za to bardzo chciałam przeczytać " Intrygantki" oraz "Historię miłosne". Jednakże ostatnio wpadła mnie w ręce "Kobieta w lustrze" i postanowiłam, że moją znajomość z panem Schmittem zacznę już teraz.
Eric-Emmanuel Schmitt jest francuskim pisarzem , dramaturgiem oraz eseistą. Swoją pierwszą powieść napisał w wieku 11 lat. Uczęszczał do Ecole Normale Supérieure, jednej z przodujących francuskich uczelni humanistycznych. Zdobył tam najbardziej prestiżowy z francuskich certyfikatów nauczycielskich oraz doktorat z filozofii.Na świecie jest znany głównie jako twórca teatralny. Pierwszym krokiem do sławy była sztuka Don Juan on Trial wystawiona w 1991 i następnie wspierana przez Royal Shakespeare Company. Obecnie mieszka w Brukseli i jest najpoczytniejszym wśród francuskojęzycznych autorów na świecie.
"Kobieta w lustrze" to obszerna powieść. Pisarz w niej opowiada historię trzech kobiet: Anne, Hanna oraz Anny. Trzy kobiety, nie spokrewnione ze sobą, inne, o pogmatwanych losach.
Anne młoda dziewczyna, która przygotowuje się do ślubu . Nie jest ona zainteresowana nic a nic zamążpójściem, ale żyję ona w XVI wieku a wówczas małżeństwo i macierzyństwo było jedyną oczekiwaną czynnością , jaką oczekiwało się od dziewczynek. Jej wybranek jest niemalże jej rówieśnikiem, który poprzez pogłoski jakoby z Anne miał zamiar się pobrać doprowadził do owego stanu faktycznego. Anne ma kuzynkę Idę, która jest zawzięta, złośliwa i szczerze nienawidzi tej dobroci , która aż biję od Anne. Zazdrości również naszej bohaterce urody, a co za tym idzie sporego zainteresowania u płci przeciwnej. Ida występuję epizodycznie, ale ma ona znaczący wpływ na życie Anne. Anne ucieka sprzed ołtarza i próbuje odnaleźć siebie poprzez obcowanie z przyrodą , ze siłą natury. Postanawia ona zachować dziewictwo i poświęcić się Bogu. wstępuję do beginażu, lecz jej koniec jest okrutny....
Natomiast Hanna poznajemy na początku XX wieku. Jej losy poznajemy poprzez jej narrację. a konkretnie treści listów, które piszę do swojej przybranej siostry Gretchen. Opowiada ona Gretchen o tym , jak układa jej się w ledwo co zawartym małżeństwie z arystokratą Franzem . Opowiada w listach o tym , jak mąż uczy ją życia, tego towarzyskiego, jak i tego, które dzieje się w alkowie. Hannę boi i drażni, że jest postrzegana jako chodzący inkubator, który ma za zadanie wydać potomka na świat. Odczuwa ona ogromną presję, a co za tym idzie nie potrafi ona się cieszyć z uciech cielesności i cierpi katuszę , zatracając się w marnotrawieniu fortuny na swoje hobby - gromadzenie szklanych kul. W końcu zachodzi ona w ciąże, ale skutki tej ciąży będą dramatyczne i zadziwiająco dziwne....
Zaś Anne jest współczesną kobietą-aktorką. I jak większość artystów nie potrafi osiągnąć osobistego szczęścia, a jedynie chwilowe uniesienia. Jest ona zapitą, zaćpaną kobietą, która stacza się na samo dno i prędkością błyskawicy. Jednak wydarza się coś, co ją całkowicie zmienia....
Każda z powyższych postaci jest rozchwiana emocjonalnie , wybitne w swoim poczuciu, ale zagubione , potępiane , niezrozumiałe przez otaczających ich ludzi oraz próbujące okiełznać swoje pobudki, emocje .
Kobiety dzielą lata i choć ich drogi w czasie się nie zetkną, coś ich połączy. Ale co?
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do lektury. Ale tak naprawdę zainteresowała mnie tylko historia Hanny, który toczył się w najciekawszym okresie historycznym. Sama Hanna została ubrana w ciekawe, niebanalne cechy charakteru i często mogłam się nawet uśmiechnąć czytając jej wywody myślowe.
Natomiast Anne była taka nijaka, mdła i bez polotu. Jej naiwność, wiara w Idę, która była przesiąknięta złem do szpiku kości,( ale przynajmniej była postacią dynamiczną.) drażniły mnie.
Z kolei Anny jest typową gwiazdeczką. A jej nastawienie do życia nie wniosło nic nowego i świeżego. Nic nie było spójne, harmonijne. Szkoda wielkie, że pisarz nie postawił na pokrewieństwo kobiet, bo tak zakończenie , a właściwie ckliwy wątek był beznadziejny.
Nie odmawiam autorowi talentu , delikatnego i twórczego stylu, ale jedna ciekawa postać na trzy to dla mnie ciut za mało. Nie skreślam Schmitta. O nie. Zamierzam przeczytać pozycję wymienione w pierwszym akapicie. I wtedy ocenię , jak moja późniejsza znajomość z pisarzem się potoczy.
Każda kobieta o której dane mi było czytać początkowo odczuwały niedosyt, jakby to co osiągnęły dotąd nie było tym, czym powinno. Że życie to coś więcej. Każda z nich to postać niezwykła, wszystkie odstają od stereotypu kobiety swoich czasów, choć czasem nakładają maski, żeby podporządkować się otoczeniu w głębi duszy czują się samotne i niezrozumiałe. Każdy rozdział przynosi coś nowego. To jest pierwsza zaleta tej książki – czyta się migiem i lektura sprawia prawdziwą przyjemność. Wciągająca opowieść o trzech kobietach, trzech doświadczeniach życiowych, trzech epokach, a może tylko o jednej kobiecie- każdej z nas. Bohaterki czują się inne, ale na życzliwość otoczenia nie może liczyć żadna z nich. Poszukują swojej drogi na ślepo, wiedzione instynktem, zdane na łaskę przypadku i ludzi. To nie są wojowniczki, to kobiety, które z największym heroizmem próbują być sobą – mimo wysokiej ceny jaką przychodzi im za to zapłacić. Historie tych trzech kobiet są smutne, piękne i pełne emocji. Wraz z kolejnymi kartami książki śledzi się losy i jednocześnie dogłębnie poznaje charaktery oraz uczucia trójki bohaterek. Nigdy wcześniej nie miałam kontaktu z twórczością Szmitta, dlatego nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tej lekturze. Choć nie ma w niej zawrotnej akcji to książka jest bardzo ciekawie napisana. Każda kobieta powinna ją przeczytać i myślę, że mężczyzną tez nie zaszkodzi, możed wtedy bardziej będa mogli zrozumieć kobiety. Czytelnik nie ma najmniejszych problemów z czytaniem, a poznawanie losów trzech całkowicie różnych kobiet staje się wkrótce przyjemnym dla odbiorcy zajęciem. Styl w jakim pisze autor jest przyjemny i lekki. Kreacje bohaterek są bardzo dobrze dopracowane i świetnie razem powiązane. Powieść zastanawia, uczy, jest w pewnym sensie wskazówką. Autor doskonale przedstawia nasze słabości i skłania do myślenia.
Do tej pory unikałam prozy Erica-Emmanuela Schmitta, bo co mężczyzna może wiedzieć o uczuciach, zwłaszcza o uczuciach kobiet. Po przeczytaniu „Kobieta w lustrze” muszę się przyznać do błędu i to wielkiego błędu. Dość powiedzieć, że mam wrażenie, iż Autor lepiej rozumie kobiety i ich potrzeby niż jedna kobieta.
Trzy kobiety, które dzieli wszystko: pochodzenie, status społeczny, a nawet czas, w jakim przyszło im żyć, łączy jedno: chęć bycia szczęśliwymi, nawet wbrew konwenansom i oczekiwaniom najbliższych.
Anne mieszka w Burgi i ma wielkie szczęście, lada moment stanie na ślubnym kobiercu, a nie każda panna w jej wiosce będzie miała takie szczęście. Jednak Anne czuje, że zostanie żoną, nie jest spełnieniem jej marzeń.
Hanna jest arystokratką, dziedziczką wielkiej fortuny i nieszczęśliwą mężatką.
Anny jest hollywoodzką aktorką, uznaną w środowisku. Coraz część Anny zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej szczęście jest „chemiczne”, wywołane alkoholem i narkotykami.
Te trzy kobiety tak bardzo starały się spełnić oczekiwania innych, że zaczęły zatracać siebie. Nie dotyczy to tylko Anne, Hanny i Anny, czyż nie? Czyż nie wszyscy staramy się spełnić oczekiwania rodziny, przyjaciół, znajomych, a nawet naszych szefów? Czasami tak bardzo zaczynamy się dopasowywać do tych oczekiwań, że już sami nie pamiętamy, jacy byliśmy wcześniej. Właściwie, zamiast imion bohaterek moglibyśmy wstawić swoje.
Eric-Emmanuel Schmitta zgłębia psychikę swoich bohaterek, charakteryzując nie tylko je, ale też środowisko, w jakim przyszło im egzystować. Piękny, plastyczny i poetycki język Autora sprawia, że historia sama się czyta, dostarczając czytelnikowi wzruszeń i emocji, a także tematów do przemyślenia „na później”. Na uwagę zasługuje, że historie bohaterek są opowiadane naprzemiennie, w krótkich rozdziałach, a każdy rozdział ma swój własny styl, tempo narracji, a nawet język. Dzięki takiemu zabiegowi, Autorowi udało się jeszcze bardziej podkreślić indywidualizm każdej z bohaterek. Splecenie ich losów pokazuje, jak uniwersalną jest ta historia.
„Kobieta w lustrze” nie jest błahą lekturę, wymaga ona od czytelnika wejrzenie w głąb siebie, zmusza do refleksji. Może któraś/któryś z Was po przeczytaniu powieści powie „dość” i zmieni coś w swoim życiu tak jak tylko Anne, Hanna i Anny? Serdecznie polecam! A ja na pewno sięgnę po inne powieści Autora.
Opowieść o wierze w drugiego człowieka, która czyni cuda. Jun jest zbuntowanym nastolatkiem żyjącym na ulicach Tokio, z dala od rodziny, o której nie...
Najbardziej osobista książka Érica-Emmanuela Schmitta, autora Oskara i pani Róży Moja matka nie chciała, żebym tylko żył, chciała, żebym był szczęśliwy...