Ta skrząca się czarnym humorem książka w pasjonujący sposób opisuje najdziwniejsze i najbardziej przerażające koncepcje medyczne od starożytności do XIX wieku. Wspominano w niej o lekarzach, uczonych i myślicielach, którzy nieświadomie przyczynili się do zacofania w zakresie wiedzy i praktyki medycznej, zwalczając schorzenia wraz z… pacjentami, z niemal komicznym zapałem i łatwymi do przewidzenia rezultatami.
Przeraża fakt, że wszyscy „specjaliści”, o których mowa w książce, w swoich czasach należeli do autorytetów w dziedzinie medycyny. Po lekturze tej książki przychylniej spojrzymy na naszą służbę zdrowia...
Wydawnictwo: RM
Data wydania: 2021-05-05
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 224
Tłumaczenie: Grzegorz Siwek
Medycyna niestety miała przez całe wieki swoje mroczne oblicze. Jeszcze w XIX wieku wierzono, że ból jest karą za grzech pierworodny i nie należy go uśmierzać. Nieszczęśni pacjenci byli więc operowani bez żadnego znieczulenia. Umierali z powodu krwotoku, zakażenia, ale często też wstrząsu wywołanego bólem. Poza tym powszechna wśród lekarzy była wiara w różne bzdury. Niektóre wzbudzają tylko śmiech. Pewna pacjentka podobno połknęła trzy żaby. Lekarz "przepisał chorej dziegieć, ale ona zamiast tego wypiła okowitę i skacowane żaby z radością pozostały tam, gdzie były". Rewelacyjna jest też metoda pozbycia się tasiemca. Pacjent miał pościć cały tydzień, by pasożyt poczuł się głodny. Potem przez usta wsuwano mu pułapkę z kawałkiem sera. Gdy wygłodniały tasiemiec rzucał się na ser, pułapka się zatrzaskiwała. Inne bzdury budzą obrzydzenie. Do sporządzania leków służyły między innymi: mocz niewinnego chłopca, mech porastający czaszkę umarłego, tłuszcz ludzki/zwierzęcy... Bywały też składniki jeszcze bardziej osobliwe:
"Na ból zębów historyk Pliniusz Starszy zalecał nacieranie ust lewym zębem hipopotama i zjadanie popiołu ze spalonego wilczego łba. "Nieczystości spod owczego ogona" wykorzystywano do wzmacniania zębów, a za wykałaczki służyły ostre kosteczki z mysiego łebka i przednie kostki jaszczurki złapanej w czasie pełni".
Czasem ogarnia nas nie tylko obrzydzenie, ale i prawdziwa groza. Leczenie dolegliwości przez przystawianie pijawek do odbytu, jąder lub pochwy. Dokonywanie lobotomii przez wbijanie w mózg szpikulca do lodu. To tylko wybrane przykłady.
Lektura dla osób o mocnych nerwach i żołądkach. Przerażająca i w sumie smutna. Tak wiele szkody wyrządzili ci, którzy mieli ratować pacjentów...
dr Kalina Beluch
Jeśli interesuje was rozwój medycyny na przestrzeni wieków, a właściwie rozmaite metody leczenia (czy może raczej szkodzenia) pacjentom, koniecznie sięgnijcie po książkę Nathana Belofsky'ego Jak dawniej leczono. Poznacie zadziwiające metody leczenia - od picia moczu - koniecznie niewinnego chłopca (metoda Gallena), aż po wbijanie prętów w oczy. Będzie to lektura, która wielokrotnie wywoła na waszym ciele ciarki z przerażenia, niejeden raz sprawi, że śmiać będziecie się do łez.
Primum non nocere - to zasada, która nie dotyczy medyków opisanych przez Belofsky'ego. I choć są to wielokrotnie nazwiska wielkich lekarzy, to wiele z ich metod w dzisiejszych czasach wpakowałoby ich na długie lata do kryminału lub do szpitala dla obłąkanych. Gwarantuję, że po przeczytaniu tej publikacji przez długi czas przestaniecie narzekać na polską służbę zdrowia, dziękując nawet najgorszemu lekarzowi za jego medyczną wiedzę...
Dowiecie się wielu ciekawych rzeczy. Bo Jak dawniej leczono... to skarbnica ciekawostek na tematy skupione wokół metod leczenia i ówczesnej (nie)wiedzy medycznej. Wyczytacie tu np. że do XVII wieku najlepsi lekarze wywodzili się spośród katów. Dlaczego? To tajemnica, którą poznacie sięgając po książkę Belofsky'ego.
Nie wiem, czy jest to książka bardziej przerażająca, czy raczej bardzo śmieszna. Tyle, że z pewnością nie byłoby mi do śmiechu siedząc ,,w fotelu" u opisywanych przez autora lekarzy. Drastyczne anegdoty przytoczone w książce potrafią odebrać mowę i apetyt, a bezpośredni i bardzo obrazowy język jakiego używa autor potęguje tylko uczucie przerażenia, wymieszanego z histerycznym nieraz śmiechem. Można śmiało rzecz, że Belofsky opisał w swojej dość krótkiej książce najbardziej niekonwencjonalną medycynę, jaka tylko istnieje. W zestawieniu współczesnych hochsztaplerów z praktykami czynionymi przez lekarzy uznanych w czasach starożytności, czy średniowiecza, ci pierwsi to prawdziwi znawcy tematu i wręcz cudotwórcy. Nie ma się jednak czemu dziwić. Wszak rozwój medycyny i wiedzy na temat chorób wszelakich czyni prawdziwą przepaść między tym co było, a co mamy obecnie.
Wszystko to sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem. Zaciekawia i fascynuje, jak rozdrapywanie strupa i obserwowanie, czy popłynie krew. Jest niczym wkładanie jęzora do zepsutego zęba i oczekiwanie w napięciu kiedy zakłuje lub bardzo zaboli. To ten rodzaj literatury, który wywołuje nieco niezdrową ciekawość. I chwała jej za to.
Polecam. Fascynująca pozycja!
Nie jest to książka typowo dokumentalna, traktowałabym ją raczej jako ciekawostkę. Jest zbiorem bardzo dużej ilości faktów, które opisywane są w bardzo pobieżny sposób.
Na ból zębów historyk Pliniusz Starszy zalecał nacieranie ust lewym zębem hipopotama i jadanie popiołu ze spalonego wilczego łba. Jan z Gaddesden, doktor...