Wydawnictwo: Od deski do deski
Data wydania: 2015-10-22
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 220
Pod koniec października ukazała się trzecia pozycja wydana przez Od deski do deski w serii Na F/Aktach. Dwie poprzednie mnie zachwyciły, a moje oczekiwania rosły z każdą przeczytaną książką. Jak było tym razem?
Książka inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami z października 1991 roku, kiedy w Krakowie zazdrosny mąż postanowił pozbawić życia Andrzeja Zauchę. Niestety, przypadkiem zabił również swą niewierną żonę. Już na wolności (pierwowzór wyszedł z więzienia w 2005 roku), główny bohater wspomina przeszłość, próbując w pewien sposób odpokutować zbrodnię, której dokonał.
Wewnętrzny monolog Vina - skądinąd ciekawe zagranie, by imię głównego bohatera uczynić pewnego rodzaju kontynuacją tytułu książki - jest niezwykle chaotyczny, trudno doszukać się tu jakiejś chronologii wspomnień. Jedynie czas głównej akcji płynie w jednym kierunku; same wigilijne rozmyślania protagonisty już niekoniecznie. Mężczyzna przywołuje wydarzenia z młodości, przypomina sobie czasy studenckie oraz dzień, w którym poznał żonę, a pomiędzy tym pojawiają sie urywki historii więziennych i początki związku z Agnieszką.
Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego, jednak słyszałam na jego temat bardzo różne opinie i sama musiałam się przekonać, czy warto. "I odpuść nam nasze..." uświadomiła mi, że być może nie jest to autor dla mnie. Fakt, przyjął bardzo ciekawą formę narracji, ale coś w jego stylu nie do końca mi pasuje. Może te ciągnące się stronami dygresje, w zasadzie zupełnie niezwiązane z wątkiem głównym? Pod koniec czytania wydawały mi się bardzo nużące.
Jeżeli uznać tę książkę za studium psychologiczne, "I odpuść nam nasze..." to całkiem ciekawy tytuł. Główny bohater jako ofiara bezgranicznej, niezwykle silnej miłości, jest człowiekiem, którego jednocześnie trudno zrozumieć, ale i współczuje mu się. Sprzeczne uczucia towarzyszyły mi niemal do samego końca.
Recenzja z: www.book-loaf.blogspot.com
Kojarzysz kogoś takiego jak Andrzej Zaucha? Może bardziej jego hit ,,Byłaś serca biciem", który do tej pory można usłyszeć w radiu, bądź filmach?
W 1991 roku było głośno o śmierci artysty. Zaucha i jego kochanka zostali zabici przez zdradzanego męża. Historia wręcz jak z opery mydlanej, ale wydarzyła się naprawdę, a J. L. Wiśniewski bliżej przyjrzał się tej sprawie i w swojej książce ,,I odpuść nam nasze..." przedstawia nam obraz zdradzonego męża i mordercy.
Fabuła to tak naprawdę dość luźna opowieść mordercy, człowieka zdradzanego i więźnia. To opowieść człowieka mocno zagubionego, który nawet nie zdawał sobie sprawy, że jest w stanie zabić. Poznajemy francuza, który zafascynowany polskimi przemianami ustrojowymi przyjeżdża do Polski i chce z bliska przyglądać się jak w komunistycznym kraju radzi sobie demokracja. Tak na prawdę powieść ta to przysłowiowe ,,mydło i powidło", w którym momentami można odczuć jakoby Autor usprawiedliwiał zachowanie francuza, a nawet głaskał go po głowie.
Najmocniejszą stroną ,,I odpuść nam nasze..." jest lekki styl Autora, dzięki któremu przez powieść się płynie, a wątki dotyczące Solidarności, realiów PRL-u i życie w Polsce w latach 80/90 potrafią bardziej zaciekawić niż sama zbrodnia. Bo niestety, ale tej zbrodni prawie wcale tutaj nie ma. Autor ukazuje nam bohatera z zupełnie innej strony, gdzie łatka mordercy praktycznie zanika.
,,I odpuść nam nasze..." to książka, która skłania do refleksji, ale każdy kto zna twórczość Autora odrazu odczuje jak pozycja ta mocno odbiega od pozostałych jego książek. Miałam nadzieję, że znajdę w niej więcej informacji o samej zbrodni, więcej przemyśleń co do jej motywów, ale niestety na tym polu mocno się zawiodłam. Jednak summa summarum książka i tak potrafi zaciekawić, a czyta się ją naprawdę szybko. Czy polecam? Zależy czego dokładnie szukasz. Najlepiej sięgnij po ,,I odpuść nam nasze..." i sam/-a się przekonaj czy to książka dla Ciebie!
W latach 2015 - 2018 nakładem Wydawnictwa Od deski do deski ukazywała się seria NA F/AKTACH, w ramach której różni autorzy przyoblekali w fabułę sprawy kryminalne, które kiedyś wydarzyły się naprawdę.
Jednym spośród pisarzy, którzy podjęli się tego niełatwego zadania jest Pan Janusz L. Wiśniewski, który zbeletryzował sprawę zabójstwa bardzo znanego, zastrzelonego na początku lat 90., piosenkarza Andrzeja Zauchy.
W prozie zawartej na kartach ,,I odpuść nam nasze..." został według mnie przełamany pewien schemat, gdyż opowieść ta stanowi swego rodzaju więzienną spowiedź mordercy Yves'a Goulaisa, świetnie zapowiadającego się reżysera, który w 2005 roku opuścił zakład karny i przyjął pseudonim Ivo Kadel.
Opowieść snuta przez Yves'a jest pełna pasji, różnorodnych, często skrajnych emocji i krok po kroku pokazuje jego życiową drogę, aż do momentu, w którym odbywa karę pozbawienia wolności.
Wspomnienia mężczyzny ukazują wiele jego przemyśleń, odczuć i pobudek, jakie wpływały na jego ówczesne postępowanie. Czy przedstawiony przez niego obraz w jakiś sposób go tłumaczy? Można powiedzieć, że i tak i nie... Zwłaszcza że życie straciło dwie osoby Zaucha oraz żona Goualaisa, a ich bliscy zmuszeni zostali do dźwigania tej traumy. Czy mężczyzna szukał rozgrzeszenia dla samego siebie? Czy udało mu się je znaleźć? Czy wybaczył samemu sobie? To trudne pytania, na które każdy czytelnik może próbować znaleźć własną odpowiedź podczas lektury.
Przy okazji retrospekcji osadzonego autor bardzo plastycznie nakreślił klimat czasów PRL - u , co stanowi kolejny atut tej książki.
Na tle tamtych czasów rozsnuwa się przed odbiorcą historia młodego obcokrajowca z jego wizją świata, marzeniami, ambicjami, uczuciami i życiowym bagażem, który ostatecznie popchnął go do dokonania wyboru, który niebagatelnie zaważył na jego życiu.
Nie jest to pozycja łatwa w odbiorze, ale jeśli tego typu pozycje wpasowują się w Wasz czytelniczy gust to myślę, że dacie sobie radę. Niemniej jednak w ramach drobnej podpowiedzi polecam Wam sięgnąć raczej po wznowienie tego tytułu, które ukazało się niedawno nakładem Wydawnictwa Znak, jest on znacznie lepiej złożone, a to istotnie wpływa na komfort czytania.
Mam nadzieję, że jesteście zainteresowani, sięgniecie po tę publikację i podzielicie się własnymi refleksjami po lekturze.
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2024/05/czowiek-nigdy-nie-pozbedzie-sie-tego-o.html
Anna kocha męża, ale czułość otrzymuje od Andrzeja. Konstanty, Julia i Sarah nie mogą bez siebie żyć. Chociaż żyją w trójkącie – nie czują...
Miłość, która spada na człowieka w niewłaściwym momencie życia. I nowy początek, który pojawia się, gdy wszystko wydawało się już skończone. Sopocki...
Przeczytane:2024-06-02,
Kanwą do napisania tej powieści był tragiczny incydent - zabójstwo Andrzeja Zauchy, utalentowanego wokalisty jazzowego, muzyka i aktora.
10 października 1991 r. zdradzony i zdesperowany Yves Goulais,
reżyser francuskiego pochodzenia, na parkingu przed teatrem STU w Krakowie zastrzelił "barda" polskiej estrady, oddając kilka strzałów. W wyniku, tego zdarzenia, przypadkowo ranna została również żona reżysera i kochanka Zauchy, Zuzanna Leśniak, która zmarła kilka dni później w szpitalu. Goulais opuszczając miejsce zbrodni, nie zdawał sobie sprawy, że kula trafiła w jego żonę.
Zauchę zastrzelił z pełną świadomością, swoją żonę przez przypadek. Po wydarzeniu Goulais oddał się w ręce policji. Został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Więcej szczegółów na temat tej sprawy można znaleźć w mediach.
Obecnie Goulais jest wolnym człowiekiem, ale trauma tamtego zdarzenia tkwi w nim do dziś.
Miłość i zdrada. Zazdrość i zemsta. Zbrodnia i kara. To motywy, które przewijają się w tej historii.
"I odpuść nam nasze..." Janusza Leona Wiśniewskiego to nie jest historia na faktach, choć inspirują ją prawdziwe wydarzenia.
Janusz Leon Wiśniewski pisze emocjami, to
"znawca najdelikatniejszych zakamarków ludzkiej duszy". W tej historii też wnika
w duszę człowieka, człowieka, który zabił, zrobił to z pełną świadomością, nie przewidział jednak, że jego czyn stanie się jego koszmarem, nawiedzającym go zarówno w snach, jak i na jawie.
Okazuje się, że zbrodnia nie zawsze na oblicze psychopatycznego, bezwzględnego mordercy. Bohaterem powieści jest Vincent, człowiek o wysokiej kulturze, inteligentny, wykształcony, życzliwy i pomocny, lecz obciążony jednym strasznym czynem. Ta paskudna rysa, brudzi jego życiorys. Co w niego wstąpiło, że zabił, że nie zapanował nad swoimi emocjami,?
Przyznam, że z zainteresowaniem śledziłam zwierzenia bohatera i nawet nie zauważyłam, kiedy przerzuciłam ostatnią kartkę. Nie ma siły, nad tą historią trzeba się pochylić, autor prowadzi czytelnika przez rozważania bohatera, zmuszając do refleksji i własnych przemyśleń.
Poznając bohatera w pewnym momencie przestajemy w nim widzieć tylko zdradzonego męża, pałającego nienawiścią , który popełnił zbrodnię.
Widzimy w nim człowieka, którego kara nie kończy się wraz z opuszczeniem więziennych murów. Jest więźniem, swoich myśli, snów, swojego sumienia, które nie pozwala zapomnieć o zbrodni, którą popełnił. Choć i tak jest szczęściarzem, bo dostał swoją drugą szansę, a nie jest ona dana każdemu. Przede wszystkim dostał szansę, by znów kochać i być kochanym.
Podobno, każdy jest zdolny do zbrodni, wystarczy, że okoliczności będą sprzyjające. Bohater był wrażliwym i empatycznym człowiekiem, jednak wyciągnął broń i z pełną świadomością pozbawił życia drugiego człowieka.
Ta nieludzka zbrodnia, ma bardzo ludzką twarz. Autor ją dostrzegł w Goulaisie, z którym się spotkał, a to spotkanie zaowocowało napisaniem tej powieści.
"I odpuść nam nasze..." to historia patchworkowa, złożona z myśli i doświadczeń, które trzeba poskładać, by zobaczyć ją w całości. A jak się to wszystko poskłada i ułoży, okazuje się, że nic nie jest skrajne, nic nie jest czarno - białe. I w zabójcy, możesz ujrzeć człowieka.
Dużo tu dygresyjek, takich z więziennego życia, z lat 80. i 90., z życia po karze, rozważań o zbrodni i karze przez pryzmat wiary i oczami ateisty, oczami Francuza, który wybrał Polskę na swój dom.
I fajne to, bo nadaje specyficznego klimatu i charakteru tej opowieści.
Przygotowania do Wigilii stanowią klamrę spinającą wydarzenia - ta uroczystość tak szczególnie obchodzona w Polsce ma moc pojednania i wybaczenia. Czuć, że ten wyjątkowy moment w roku, ma ogromnie znaczenie i dla bohatera tej powieści i dla samego autora.
Mam poczucie, że poprzednie wydanie książki nie oddało jej pełni, przypisując ją do serii kryminalnej "Na F/aktach". Faktem jest to, że autor inspirował się prawdziwymi wydarzeniami, ale jest to literatura piękna i pod takim kątem powinno się ją czytać i odbierać.
Wydawnictwo Znak naprawia ten błąd, dając powieści nową, piękną oprawę.
Jest szansa, że książka trafi w ręce nie tylko tych, co szukają kryminalnej historii, ale też psychologicznej głębi, którą skrywa istota, zwana człowiekiem, do czego ja serdecznie namawiam.
Jeśli książka pozostawia czytelnika z refleksją, ma w sobie wartość, która zasługuje na uwagę.