Wszystko da się wyjaśnić. Zapisać w liczbach i równaniach. Życiem rządzą prawdopodobieństwo, logika i udowadnialne twierdzenia. Przynajmniej jemu, naukowcowi, tak się wydawało, dopóki nie spędził wielu miesięcy w klinice w Amsterdamie i nie otarł się o śmierć, co całkowicie zburzyło konstrukcję jego świata.
Były przy nim w chwili największej tragedii, mimo że je zawiódł, skrzywdził, zdradzał, upokorzył. Dlaczego? Wszystkie jego kobiety.
Milena, niesforna, uderzająco piękna i wyuzdana femme fatale. Daria, jego była studentka, „kruche, naiwne dziewczę w wieku jego córki”, o oczach jak niezapominajki. Tajemnicza Ludmiła, z którą rzekomo łączył go tylko seks. Natalia, fascynująca, bezpruderyjna artystka, niezastąpiona partnerka do filozoficznych dysput. Justyna – miała być jedynie lekiem na jego depresję po rozstaniu z żoną. Ewa, tak samo charyzmatyczna, jak eteryczna, zachwycająco mądra nauczycielka, która na nowo buduje jego świat...
Kim był dla nich? Kim one były dla niego? Której był coś winien, której kiedyś podarował za mało, a która była mu wdzięczna?
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-10-23
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 576
Głównym bohaterem książki jest mężczyzna, który po 6 miesiącach budzi się ze śpiączki. Nic nie pamięta z minionego pół roku, a dwa razy był w stanie śmierci klinicznej. Lekarze badając jego stan są zdziwieni sprawnością jego mózgu, po wylewie nie został nawet ślad, a on po prostu wybudził się z długiego snu.
On to człowiek czynu, matematyk z licznymi tytułami, naukowiec. Podróżował po świecie w celach naukowych, nawet jednego dnia nie spędził bezczynnie. Z niedowierzaniem odkrywa w jakim stanie się znajdował przez ostatni czas. Kolejne zdziwienie budzi w nim informacja o kobietach, które odwiedzały go w czasie śpiączki.
On jest rozwodnikiem, ma córkę Cecylkę, która mimo dzielącej ich odległości dzięki połączeniom Internetowym codziennie go "odwiedzała". On ma na koncie wiele przygód miłosnych, romans ze studentką, seksualne spotkania z pracownicą swojego instytutu, znajomość z wyuzdaną famme fatal, a także związek, w którym pokłada spore nadzieje.
On wspomina wszystkie swoje kobiety, niezwykle szczegółowo opisuje te relacje. Myśli bohatera to swego rodzaju spowiedź z całego życia. Mężczyzna zauważa błędy, które popełnił wchodząc w relacje z tymi kobietami. Rzadko wpuszczał je do swojego życia, prawie nigdy nie opowiadał o przeszłości, a gdy uznawał że potrzebuje wolności po prostu wyrzucał je ze swojego świata.
Musze przyznać, że okładka zwróciła moja uwagę. Widzimy odwróconą do nas tyłem, prawdopodobnie kobietę. Splecione dłonie, oparte na prawym ramieniu mogą wyrażać naprawdę wiele. Jako, że tak jakby moją obsesją są dłonie - zawsze zwracam na nie szczególną uwagę. Skąd? Dlaczego akurat dłonie? Nie wiem. Tak sobie ubzdurałam i tak zostało i trwa od dawna.
Matowa oprawa, wytłoczone nazwisko pisarza sprawia, że okładka jest świetnie dopracowana i jakoś to ze sobą odpowiednio gra. Posiada skrzydełka, które są na wagę złota, ponieważ pełnią one rolę dodatkowej ochrony dla powieści. Na jednym z nich przeczytamy kilka słów o autorze, a na drugim dwie inne książki autora.
Co do wydania, muszę przyznać, że moje czujne oko nie dojrzało najmniejszego błędu, literówki. Wszystko idealnie wydane po dobrej korekcie. Plusem jest też dość duża czcionka, która ułatwia czytanie tego grubaska, a marginesy i odstępy między wierszami również pozwalają nam na lepsze i wygodniejsze czytanie. Wydanie i szatę graficzną oceniam na piątkę z plusem.
Dominika, jedna z blogerek wyszła do nas z inicjatywa zrecenzowania tej książki. Trzeba było tylko napisać dlaczego chcemy poznać jej treść. Jak brzmiała moja odpowiedź? Otóż przez tak długi czas, odkąd zaczęłam czytać, moje drogi z piórem Wiśniewskiego się nie skrzyżowały. Owszem, fragmenty "Samotności w sieci" spotkałam na języku polskim, nawet nie dawno, bo przed maturą były one idealnym argumentem i przykładem do gramatycznych zadań. A więc stwierdziłam, że jak o kobietach, to może nie będzie tak tragicznie i po jakimś czasie przyszła do mnie pocztą ta książka.
Więc?
Czekałam i czekałam. W końcu, zmęczona po dyżurze dwunastogodzinnym wróciłam do domu. Wchodzę do domu, a mama mnie informuje, że było dwóch kurierów. Wyobraźcie sobie zwolnione tempo, szok na mojej twarzy, torebka w powietrzu i biegiem ruszam do miejsca, gdzie z reguły kładzie mi przesyłki. - No dobrze, żartuję. :D Nie było tak. Po prostu odpakowałam te dwie paczki i nie mogłam się nacieszyć. W końcu się zabrałam za "Wszystkie moje kobiety".
Moje pierwsze spotkanie z autorem muszę przyznać, było udane. Co więcej już czuję, że będzie mi brakować tego specyficznego pióra i od czasu do czasu będę sięgać po powieści Pana Janusza. Specyficzny styl - nie boi się używać słów, dlatego jeżeli nie lubicie wulgaryzmów w książce, drażnią Was, to lepiej się za nią po prostu nie bierzcie - szkoda nerwów. Nie tylko wulgaryzmy, ale też sceny +18 się pojawiają, więc jeżeli nie czujesz się na siłach czytać o przygodach erotycznych - to tez się za lekturę nie zabieraj.
Pełne ironii pióro pozostawia po sobie ślad w naszej pamięci. Łatwo jest się przyzwyczaić do lekkiego stylu, niekoniecznie zawsze piszącym o przyjemnych sprawach. Widzimy dystans samego autora do siebie, widzimy jego myśli z przed laty i z teraz. Powiem Wam, że nie tylko on tak się zmienił. Bo zmieniamy się wszyscy, ale często tego nie zauważamy, albo też po prostu nie od razu.
Cieszę się, że zaryzykowałam i zdecydowałam się przeczytanie powieści tegoż autora. Było to dla mnie dość ważne spotkanie. Już tutaj chciałabym Wam polecić najnowszą powieść Pana Wiśniewskiego. Sam styl, jakim się posługuje jest warty Waszej uwagi.
Przechodząc z kolei do bohaterów, jakich tutaj mamy... No cóż. Jest ich pełna paleta. Każdy jest inny, czym innym się charakteryzuje. Gdzieś znajdują się elementy, które łączą wszystkich ze sobą. Jest coś, co jest spoiwem. Ale tego Wam nie zdradzę, o nie. ;)
Nasz główny bohater, naukowiec i rozwodnik w jednym - budzi się po sześciu miesiącach bycia w śpiączce. Jest w ciężkim szoku, że minęło mu tyle czasu, a jeszcze bardziej dziwi go fakt, że było u niego wiele kobiet. Że każda chociaż przez chwilę czuwała przy nim podczas tych sześciu miesięcy. Sama nie wiem, jak ja bym zareagowała na wieść, że przespałam pół roku. Nie wyobrażam sobie tego po prostu. A on został postawiony przed faktem dokonanym. Stracił cenne sześć miesięcy życia... Uważam, że jest to bohater o kilku twarzach. Najważniejsze jest, że był w stanie zauważyć swoje postępowanie, wyciągnąć z niego wnioski i co najważniejsze potrafił zwymyślać samego siebie za swoje postępki. Dlatego też napisałam wyżej, że potrafi posługiwać się wulgaryzmami, nie boi się ich, tak samo ma do siebie dystans. Jednak mimo jego przeszłości, za która po prostu ja bym go skrzyczała i to dość porządnie - polubiłam go. Napisane jest, że to najbardziej osobista książka Wiśniewskiego, dlatego też wyraziłam się o niej jako "spowiedź". Uważam, że każdy ma prawo do popełniania pomyłek, ale tylko pod warunkiem, że w końcu się kiedyś obudzi i postara nie robić tego ponownie.
Z jego opowiadań, a raczej wspomnień poznajemy wiele kobiet. Patrycję, Cecylię, Ewę, Justynę, Darię, Milenę, Ludmiłę, Natalię... Każda z nich jest połączona z naszym głównym bohaterem na pewien sposób. Każda ma swoje zalety, wady, charakteryzuje się czymś innym. Mimo wszystko niemal każdej było mi szkoda. Nie przywiązałam się do żadnej z nich, jedynie do pielęgniarki, Laurencji, która towarzyszyła naszemu pacjentowi niemal od samego początku do końca w tej historii.
Uważam, że autor wykonał kawał dobrej roboty kreując takie postacie, niewątpliwie mogą one odzwierciedlać prawdziwych ludzi z jego otoczenia. Mimo wszystko postarał się, by były one żywe, prawdziwe i za to wielkie oklaski, ponieważ przy takiej palecie osobowości można by było się po prostu pogubić.
Co powinno być dla mnie minusem, a tym razem mi nie przeszkadzało? Fakt, że nie ma rozdziałów. Dzieli się tak jakby na trzy części: Afazja, Przebudzenia i Sześć miesięcy później. Z reguły zawsze takie lektury bez rozdziałów mnie męczyły, bo ciężko było dobrnąć do wyraźnego rozdzielenia tekstu, momentami było tak, że nie było widać końca. W tym przypadku tylko na początku, przez chwilę mi to przeszkadzało, bo nie mogłam się przestawić. Z reguły czytam książki, które maja ten podział więc było mi ciężko się przestawić. Ale udało mi się i już po kilkunastu stronach spokojnie mogłam chłonąć powieść.
Właśnie, chłonąć. Tę książkę się dosłownie połyka. Mimo dość sporej objętości, czyta się i czyta... I czytać mogłoby jeszcze bardzo długo. Owszem, jest sporo opisów, monologów, które też z reguły zawsze mnie drażniły. Uświadomiłam sobie, że one mnie nie drażnią. Tylko dana osoba czy osoba robiąca korektę nie potrafi sklecić tekstu tak, by mnie nie nudził. A to zasadnicza różnica. Tutaj po prostu łykałam każde kolejne zdanie. Chciałam poznać kolejną historię i niestety byłam zbyt ciekawa tego, jak to się skończy. Nie, nie zajrzałam na ostatnie strony, dzielnie doczytałam po kolei do ostatniej strony, jestem z siebie dumna. :)
Uważam, że młodsze grono czytelników, może nie odnaleźć się w tej książce. Może nie do końca ją zrozumieć, zinterpretować. Głównie skupia się na stosunkach damsko-męskich. Sama nie mam jakiegoś dużego doświadczenia w tym temacie, ale każdy z nas doświadczył przyjaźni, przy nawet zwykłej znajomości z płcią przeciwną. W zależności od wieku i człowieka jest to naprawdę różne, więc uważam, im człowiek starszy, ma więcej doświadczenia, więcej refleksji na ten temat. :) Mimo moich dwudziestu wiosen potrafiłam odnaleźć się w tej książce. Potrafiłam spojrzeć oczami tych kobiet, ale i głównego bohatera. Chłonęłam jak już wiecie każde słowo napisane przez autora, a co za tym szło, nasuwały mi się refleksje. Chwilami musiałam robić sobie przerwę, by móc odpocząć od nawału informacji, myśli, które wciąż się pojawiały, czasami nie dając spokojnie przeczytać lektury. Oczywiście związane z egzemplarzem przedpremierowym, jakże by inaczej. Czułam te skrawki emocji, ból, złość, żal oraz wszystkie pozostałe uczucia, jakie pojawiły się na kartach tego tomiska.
Uprzedzam Was, że to nie będzie lekka i przyjemna wędrówka przez życie naszego głównego bohatera. Momentami będzie przykra - ale prawdziwa.
Janusz Leon Wiśniewski nie boi się ukazywać nagiej prawdy o owych relacjach międzyludzkich. O myślach, jakie mogą towarzyszyć w przeróżnych momentach naszego życia. Warto przypomnieć sobie, że czasami warto jest się zatrzymać. Przestać biec za pieniędzmi, sławą, nauką i innymi dobrami, które tak naprawdę są z nami tylko na chwilę. Warto poświęcić czas na drobne gesty, na małe rzeczy, które cieszą najbardziej. Obecność drugiego człowieka - możecie powiedzieć, że w każdej chwili możecie liczyć na dana osobę... A co jeśli ta osoba będzie miała dość czekania na Waszą uwagę? Tego nie da się przewidzieć. Zawsze można przystopować z czymś, co można zdobyć, bo niestety chwile nam nie powrócą, ludzie ponownie mogą nie zaufać, a my stracimy ich bezpowrotnie. Zdarza się tak, nie ukrywajmy tego.
Reasumując chciałabym podziękować Dominice, dzięki której mogłam poznać pióro autora i w efekcie tego stać się nabywca tej wspaniałej powieści. Powieści o życiu, trudnych wyborach, o konsekwencjach naszych wyborów nie zawsze podejmowanych dobrze... Jest to słodko-gorzka historia o życiu, stosunkach międzyludzkich, które były, są i będą zawsze. Na które trzeba zwracać uwagę, które trzeba szanować. Pozycja ta ma ponad pięćset stron, ale warto jest poświęcić chwile naszego czasu na tę właśnie lekturę. Na pewno podrzuci Wam wiele spraw do przemyślenia, zrobi Wam burze mózgu i zmusi wręcz do potwierdzenia, że tak jest naprawdę. Autor nie zmyśla i pisze nagą prawdę o ludziach dwudziestego pierwszego wieku. Mam nadzieję, że znajdzie się większe grono osób, którym się ta historia spodoba i tak jak mi, nasunie Wam się wiele refleksji. Nie żałuję i z całą pewnością jeszcze sięgnę po inne lektury tego autora bo jest wart czasu, jaki na niego poświęcę.
Bohaterem jest naukowiec, matematyk, który budzi się w amsterdamskiej klinice po sześciu miesiącach śpiączki. Od personelu medycznego dowiaduje się co się w tym czasie działo, kto go odwiedzał, interesował się nim i dlaczego. Ta sytuacja nastraja pacjenta na wspomnienia. Wraca myślami do przeszłości, do kobiet, które stanęły na jego drodze. Była żona, córka, kochanki, partnerki.
Powieść refleksyjna, którą gorąco polecam.
Podobno niekiedy trzeba otrzeć się o śmierć, by zrozumieć co w życiu jest naprawdę ważne. Tak brutalna i wstrząsająca sytuacja skłania nie tylko do głębokich przemyśleń, ale przede wszystkim do zrobienia starannego rachunku sumienia. Tak właśnie było w przypadku naszego głównego bohatera, który niespodziewanie budzi się w klinice a w Amsterdamie oraz dowiaduje się, iż przez pól roku leżał w śpiączce.
Dla zapracowanego, cenionego matematyka sześć miesięcy bezczynności jest czymś niewyobrażalnym, a wygląda na to, że jeszcze sporo czasu będzie przywiązany do łóżka. To jednak dopiero początek szokujących wiadomości. Okazuje się, że gdy leżał w szpitalu, oderwany od rzeczywistości, odwiedzały go różne kobiety, z którymi był związany w przeszłości. Przyjechały do niego nie bacząc na odległość czy krzywdy, jakie dawniej im wyczynił. Bez względu na wszystko pragnęły go jeszcze raz zobaczyć, czuwały przy jego łóżku, modliły się za niego, poświęciły mu swój czas.
"Każdej z nich wyrządził krzywdę, każdą z pewnością rozczarował, na swój sposób poniżył, każdej mniej lub bardziej poharatał życie i sprawił wiele bólu, każda miała powód, aby czuć do niego żal i chcieć go wymazać ze swojej pamięci. A jednak tego nie uczyniły. Inaczej przecież nie byłoby ich tutaj."
Okazuje się, że mężczyzna miał naprawdę bogate życie miłosne i nie zawsze postępował słusznie. Poznajemy wszystkie wspomnienia dotyczące jego dawnych sympatii, dowiadujemy się, jak je poznał, co w nich kochał, jaki był wobec nich, a także jak potem wyglądały rozstania oraz co było ich przyczyną.
Dopiero teraz, po wielu latach dostrzega, jakim był egoistą i jak bardzo je skrzywdził. Wiele do myślenia daje mu również zachowanie personelu szpitala, w którym przebywa. Wszyscy są jak wielka rodzina, pełni ciepła i dobroci. Bezinteresownie dbają o niego, pomagają znacznie więcej, niż wymagają tego ustalone odgórnie obowiązki. Ta cała sytuacja jest zupełnym przeciwieństwem jego dotychczasowego zachowania, przez co pozwala mu zupełnie inaczej spojrzeć na własne życie. Troska tych ludzi, a także pamięć i dobro okazane przez byłe kochanki, uświadamiają mu, jak podłym był człowiekiem. Dociera do niego również to, iż praca czy wolność nie są największą wartością.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego, ale jestem bardzo mile zaskoczona. Bezsprzecznie styl autora jest bogaty, wyjątkowy i niezwykle barwny. Dodatkowym atutem są liczne ciekawostki z zakresu psychologii czy seksuologii, które zostały subtelnie wplecione w fabułę. Nadaje to powieści niepowtarzalny klimat, a także skłania czytelnika do refleksji, praktycznie po każdej kolejnej przeczytanej stronie. Nie jest to banalna, lekka historia na jeden wieczór. Książka wręcz poraża swoją głębią i mądrością oraz sprawia, że chcemy się nią rozkoszować jak najdłużej, w spokoju i pełnym skupieniu.
Niewątpliwie na plus zasługują liczne, doskonale wykreowane postacie. Są one różnorodne i bardzo interesujące, każda nas czegoś uczy, każda wnosi coś nowego do naszego życia. Bohaterów jest naprawdę sporo, tak więc mamy możliwość ujrzenia zarówno męskiego, jak i damskiego punktu widzenia. Przede wszystkim poznajemy jednak dawne sympatie pacjenta obudzonego ze śpiączki. Genialne ukazane zostały różne oblicza miłości, a także skomplikowane, niepowtarzalne stosunki damsko-męskie.
„Z każdą z nich był przez dłuższy lub krótszy czas szczęśliwy. I każda była dla niego ważna. Każdej darował swoją uwagę, czułość, każdą otaczał opieką. Chciał, aby i one były z nim szczęśliwe. Ale tylko wtedy, kiedy znajdowali się blisko siebie.”
Autor w wspaniały, ale autentyczny sposób udowadnia nam również, iż nic nie dzieje się bez przyczyny, a każdą osobę w naszym życiu spotykamy w jakimś ważnym celu. Ludzka egzystencja jest pozbawiona zbiegów okoliczności.
"Przypadkowe spotkania nie są wcale przypadkowe. Ale to się wie dopiero po latach..."
Powieść "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" uświadamia, iż życie w ciągłym biegu i całkowite poświęcenie się karierze zawodowej, nie tylko nie zapewni nam szczęścia, ale również skrzywdzi naszych bliskich. Te zaniedbanie możemy dostrzec dopiero po latach, niestety już będzie za późno. Intensywnie przeżywamy cierpienie bohatera, gdy uzmysławia sobie, że nie był idealnym ojcem. Moim zdaniem, powinniśmy wyciągnąć wnioski z jego postępowania i zatrzymać się choć na chwilę, zacząć w pełni żyć, a nie tylko podążać za zawodowymi sukcesami.
Jeśli natomiast chodzi o temat przewodni, czyli romanse, to ukazane niektóre egoistyczne relacje z kobietami, raczej nie spodobają się czytelniczkom, ale nie jest on człowiekiem, którego można znienawidzić. Jego spowiedź rozczula, porusza do łez oraz upewnia nas w fakcie, iż nie jest do końca złą osobą.
Najbardziej chyba z tej książki zapamiętam jednak fantastyczna klinikę, a dokładniej przecudowny personel, który zajmował się naszym bohaterem. Ciężko opisać, jak wiele ciepła, dobroduszności i bezinteresownej pomocy otrzymał od tych wspaniałych ludzi. W tę nostalgiczną fabułę wnieśli tak wiele humoru i optymizmu, że całkowicie skradli moje serce. Mam nadzieję, iż w szpitalach naprawdę można spotkać tak pozytywnych i serdecznych pracowników.
Podsumowując "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" jest słodko-gorzką historią o prawdziwym życiu, pełnym trudnych wyborów, których każdy z nas stale musi doświadczać. To opowieść nie tylko o miłości, ale również o samotności, której początkowo możemy nawet nie być do końca świadomi. Zdecydowanie przypadnie do gustu dojrzałym czytelnikom, gdyż przez młodszych może nie zostać w pełni zrozumiana. To książka, która poraża swą autentycznością i skłania do głębokich przemyśleń na temat własnego życia. Nie można pozostać wobec niej obojętnym. Gwarantuję, iż ta wyborna uczta literacka zafunduje wam kilka niezwykłych wieczorów, przepełnionych silnymi emocjami i własnymi wspomnieniami, przez co na długo pozostanie w waszym sercu. Gorąco polecam!
"Samotność wcale nie zaczyna się od tego, że nagle nikt nie czeka na ciebie w domu. Samotność zaczyna się wówczas, kiedy pierwszy raz odczujesz pragnienie, aby czekał tam na ciebie ktoś zupełnie inny..."
Anna kocha męża, ale czułość otrzymuje od Andrzeja. Konstanty, Julia i Sarah nie mogą bez siebie żyć. Chociaż żyją w trójkącie – nie czują...
Miłość, która spada na człowieka w niewłaściwym momencie życia. I nowy początek, który pojawia się, gdy wszystko wydawało się już skończone. Sopocki...
Przeczytane:2017-09-20, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki na 2017,