Genialna powieść Bolesława Prusa
Epicka opowieść o kobietach poszukujących swojej tożsamości w czasach narodzin emancypacji. Prus przestawia bardzo zróżnicowaną galerię postaci kobiecych, z których każda inaczej postrzega swoją rolę w świecie.
Mamy więc główną bohaterkę – Magdalenę Brzeską, naiwną, zagubioną altruistkę, którą przytłacza świat obłudy. Nie pomogą jej mądre rady profesora Dębickiego, alter ego pisarza. Madzia pracuje na pensji pani Latter – kobiety samodzielnie walczącej o swój byt, a jednocześnie będącej w tyranii własnych dzieci, w tym pięknej Helenki.
Poznajemy też damy klasowe, ciężko pracujące na swe utrzymanie, którym jednak świat zabrania wszelkiej swobody. Oraz wielkie i mniej wielkie damy przysyłające na pensję swoje córki.
Prus po mistrzowsku odmalowuje wszelkie radości i cienie bycia kobietą. Bystry obserwator, jeden z najlepszych polskich pisarzy, nie narzuca swych ocen, ale maluje tak przejmujące historie, że czytając zapominamy o bożym świecie.
Dorota Grupińska
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2014-10-08
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 912
"Emancypantki" to jedna z powieści autorstwa Bolesława Prusa. Pierwotnie drukowana była w odcinkach w "Kurierze codziennym" w latach 1890-93. W formie książki ukazała się w 1894 roku. Pisarz nakreślił tu realia XIX-wiecznej Warszawy i prowincji. Opowiada tu o emancypacji kobiet w Polsce w dużej mierze w formie filozoficznych przemyśleń. Odwiedzamy wraz z pisarzem prywatną żeńską szkołę, szpital, pałace magnatów...
Pierwsza tercja powieści jest dość zajmująca dzięki osobie pani Latter, choć niestety nie jest to główna bohaterka "Emancypantek". A szkoda. Gdy znika ze sceny lektura nie jest już tak ciekawa. Na jej miejsce pisarz wyznacza Madzię. Dziewczyna łączy w sobie cechy tragicznej bohaterki wiktoriańskiej epoki i emancypacji. Problem polega na tym, że po poznaniu jej przemyśleń można poczuć się jednocześnie zaniepokojonym i zainspirowanym. Magdalena jest spokojna, posłuszna, nieśmiała i bardzo naiwna. Ta jej ostatnia cecha bardzo mnie irytowała.
Jednym z najmocniejszych punktów tej książki jest, według mnie, ukazanie ruchu emancypacji z perspektywy kobiet. Nie łatwe to zadanie dla mężczyzny. Prus bada tu co wpływało wtedy na podejmowane przez kobiety wybory. Spotykamy ich tu wiele. Pięknych, walczących. Można nawet powiedzieć, że Warszawa to ul kobiet pracujących. Pragnących zrealizować swoje marzenia na własnych warunkach. Jednak wśród nich spotykamy także takie przedstawicielki płci pięknej, które żyją w zgodzie ze "starym porządkiem". W cieniu trudnych problemów. Nie wychylają się. Widzimy obraz epoki cierpienia, pragnień i niepowodzeń. Historia ukazuje także wyraźnie różnice w stylu życia pomiędzy miastem a prowincją, w ograniczeniach dostępu do szkolnictwa.
Prus nie odnosi się tu w ogóle do sytuacji politycznej. Ledwo zauważa przedstawicieli innych wyznań. Kilka razy krótko wspomina o Żydach w kontekście ludzi, od których można coś kupić lub pożyczyć pieniądze. Wzmianki te nie są nacechowane jednak ani pozytywnie ani negatywnie. Można tu jednak odnaleźć dyskusję na temat wiary w Boga czy w życie pozagrobowe. Zaznaczam, że niektóre przydługie fragmenty na tematy odbiegające od głównego mogą niektórych znużyć. Natomiast rzekoma historia miłosna z niejednoznacznym zakończeniem nie dodaje tu pikanterii. W pewnym momencie można zauważyć, że historia mówi coraz mniej o emancypacji kobiet a częściej o poszukiwaniu sensu życia. Kończąc książkę Prus ujawnia swój stosunek do emancypacji poprzez nagłą zmianę punktu widzenia jednej z bohaterek. Finał "Emancypantek" jest dwuznaczny. Otwarte zakończenie jednych ucieszy innych zezłości...
To taka powieść, którą się bardzo dobrze czyta, a zdecydowanie traci na wartości po jej zakończeniu. Jedyną prawdziwą, z jakąkolwiek głębią psychologiczną napisana jest postać Pani Latter. Wszystkie inne są albo jednowymiarowe (Madzia anielica dobroci z naiwnością siedmiolatki) lub przykładami stereotypowego myślenia (Klara Howard jako przerysowana i nielubiana przez autora feministka). To, że większość bohaterów jest po prostu kliszowa świadczą nawet ich nazwiska wskazujące na jakąś jedną dominującą cechę. Pewnie był taki zamiar, żeby ośmieszyć niektóre postawy, ale mnie to nie przekonuje, bo ociera się o banalizowanie problemu.
Ostatnia część, gdy jak królik z kapelusza pojawia się brat Madzi i cała ta egzystancjalno-religijna dyskusja odebrała mi całą sympatię do tej powieści. Nie dosyć, że było to nużące, przypominało pseudointelektualny bełkot, to na dodatek kompletnie niezgodne z moim ateistycznym światopoglądem.
No i poglądy samego Prusa. Może i dostrzega problemy kobiet, ale jest zdecydowanym przeciwnikiem emancypacji. Bo oczywiście, jak to pod koniec wybrzmiewa, kwintesencją i sensem życia kobiety jest oczywiście macierzyństwo. Dziwne to, bo jakakolwiek ciąża by się nie pojawiła na kartach tej książki, to raczej nie jako błogosławieństwo i powód do szacunku ze spełniania przez kobietę swojej życiowej misji, a powód do pogardy.
A już zakończenie powieści poniżej wszelkiej krytyki. Albo ślub, albo klasztor. Koszmar.
"Pojednani " to humoreska napisana przez Bolesława Prusa podczas jego współpracy z satyrycznymi pismami "Mucha" oraz "Kolce". Bolesław Prus - polski...
Anioł Gabriel... -- powtarza Gębarzewski, przewracając księgi -- Takiego nazwiska u nas nie ma... Jest tylko Cherubin, ale Mordko..." W Noc Sylwestrową...