Anglia, XIX w. Trzy splecione ze sobą, humorystyczne historie z niespodziewanym zakończeniem!
Co robi stateczny hrabia, któremu pod opiekę powierzono młodziutką złośnicę?
Jak reaguje dżentelmen, gdy dama atakuje go świecznikiem?
Co czuje dojrzały mężczyzna, gdy kobieta jego życia od lat widzi w nim wroga?
To wszystko w świątecznym klimacie przyprószonego śniegiem zamku, w którym… straszy!
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2021-12-02
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 265
Okładka przedstawia kobietę w pięknej sukni, która czyta książkę, dosyć starą, co widać po brązowych stronach. Za ramiona trzyma ją mężczyzna. Przynajmniej tak świadczą o tym dłonie. Są to postacie związane z treścią, jaką znajdziecie w środku. Nie posiada skrzydełek, więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Z tyłu przeczytacie opis ten sam, co u mnie, kilka słów o autorce oraz patronów. Stronice mamy kremowe, czcionkę dużą, wystarczającą dla naszego oka. Literówek brak, jedynie w kilku miejscach zabrakło spacji, ale nie było wiele takich sytuacji, więc w niczym to nie przeszkadzało. Dostałam piękną dedykację, za którą dziękuję autorce.
Moje kolejne spotkanie z Melisą przebiegło świetnie. Uwielbiam jej pióro, tak świetnie lawiruje słowami, że od pierwszych stron się przepada do świata bohaterów. Czyta się jak zaczarowani. Z trudem idzie się oderwać, ja w zasadzie tylko krótka przerwa na zrobienie herbaty, toaleta i znów do czytania. Lekka i przyjemna opowieść okraszona humorem i czasami, które chyba nie wrócą. Sam dziewiętnasty wiek robi robotę, nie tylko sposób wysławiania, ale ich czyny... Fajnie jest poczytać o czymś innym niż zazwyczaj w książkach. Dodatkowo pisarka pokusiła się nie tylko o intrygę, ale i zagadkę! Duchy! Straszy, a to, co się okaże... Nikt się tego nie spodziewał. ;) Cieszę się, że mogłam po raz kolejny miło spędzić czas z autorką i wydaje mi się, że już się stała dla mnie taką osobą, po której powieści mogę sięgać w ciemno. Do nadrobienia mam w sumie trzy pozycje, a najnowszą muszę dopiero zakupić. Jestem pewna, że nie będę żałować dalszych przygód, bo tak wprawnym piórem nie może zawieźć.
Mamy tutaj tak jakby trzy pary bohaterów, łącznie sześć osób, to by wydawało się sporo, prawda? Niemniej jednak nie odczuwa się tego, wręcz przeciwnie z zaciekawieniem śledzi się ich losy, które nie są namieszane, a dopracowane w każdym szczególe i tak rozmieszczone, że nikt nikomu w buciory nie wchodzi. Każdego z nich polubiłam, mimo, iż miał swoje humorki i charaktery. Każdy z nich jest unikatowy i wzbudza nasze zaufanie i sympatię. Nie ma sensu rozwodzić się nad każdym z nich, wyszłaby z tej recenzji niezła litania, a nie o to mi chodzi. :) Chcę, byście sami zapragnęli sięgnąć po lekturę, by poznać tych bohaterów! Są z krwi i kości, a charakterowo na pewno znacie takie osoby w swoim życiu. Także polecam!
Może nie jest zbyt skomplikowana, niemniej jednak przyjemna i bardzo wciągająca. Dzieje się sporo i to na każdym kroku, co dodaje tempa tej książce. Czyta się ją bardzo szybko i pod koniec aż nie chce się jej kończyć. Dostajemy tutaj raczej same pozytywne emocje, kiełkująca miłość, zauroczenie, obserwujemy miłość z przeszłości, która nie wygasła... Ogólnie mamy miłość, która również występuje w naszym życiu. Co ważne, każdy z bohaterów niemal dźwiga jakiś tam swój bagaż doświadczeń, szczególnie dwie panny... Było mi przykro, gdy o nich czytałam, ale cały czas trzymałam kciuki, by ich życie jakoś się ułożyło. A scena, która była niewidoczna dla naszych bohaterów, co tu dużo mówić - wzruszyła mnie. Ogólnie czułam rozczulenie, wzruszenie, czułam te emocje razem z bohaterami, co jest niewątpliwym plusem, dużym zresztą. Jeśli czuję emocje wraz z postaciami, to książka naprawdę jest warta uwagi. I ta, mimo iż nie jest jakaś wybitna to robi wrażenie.
Reasumując uważam, że początkiem grudnia nie mogłam wybrać sobie lepszej lektury. Bawiłam się świetnie, czułam emocje, polubiłam bohaterów. Działo się, nudy nie było, był romans, akcja osadzona w historycznych czasach, była zagadka - podobało mi się. Polecam z całego serca. :)
Historia zamku Stanford jest skryta mrokiem. Tym bardziej, że w nim straszy. Co roku o tej samej porze dzieją się dziwne rzeczy. Mieszkańcy nie mają łatwo w okresie przedświątecznym.
Lady Margaret jest wdową. Samotną kobietą, którą nawet synowie nie odwiedzają. Jedynym pocieszycielem jest jej dama do towarzystwa, Teodora Spencer. To właśnie ona postanawia ściągnąć do zamku młodszego z synów swojej pani, Vincenta. A sama matka posyła starszego syna, lorda Olivera, po podopieczną, która jest nieokiełznana niczym dzika kotka.
Czy Oliver i Iliana dojdą do porozumienia? Czy Vincent uwierzy Teodorze i pomoże jej w prowadzeniu śledztwa odnośnie zamku? Czy lady Margaret pogodzi się z sąsiadem, którego od lat traktuje jak wroga? Czy w te święta w końcu wszyscy zasiądą do jednego stołu? Czy tajemnica nawiedzonego zamku zostanie odkryta?
Jak ja uwielbiam romanse historyczne. Ten klimat. Ten urok tamtych lat, kiedy ludzie obowiązywała etykieta. Czytam wszystko z tamtych lat, co tylko wpadnie mi w ręce. Dżentelmena nie mogłam pominąć - wszystkiemu winna seria "Niepokorni", po której chcę więcej i więcej.
Tutaj mamy trzy odrębne historie ale ze sobą powiązane. Matka i dwóch synów oraz towarzysze. Nietypowe, prawda?
Ale historia okazała się być naprawdę zjawiskowa. Nieprzewidywalna i mocno tajemnicza. Trzymała w napięciu a im bliżej końca, tym przewrotnie i zapierająco dech w piersiach. Aż drżałam z kumulujących się we mnie emocji w oczekiwaniu na ciąg dalszy wydarzeń. Wydarzeń, które nie pozwoliły mi się oderwać choć na chwilę od czytanej lektury.
Każda z trzech głównych bohaterek miała świetny charakter. Przebiegłe, odważne, inteligentne i sprytne. Każda na swój sposób ale jakże trafne.
To samo tyczy się naszych lordów. No niewzruszeni niczym głaz. Podziwiam ich opanowanie mimo grzesznych myśli i pragnień.
Każda z historii miłosnych przeplata się z pozostałymi. Uzupełniające się doskonale.
Najpierw się uśmiałam, potem zatrwożyłam, w międzyczasie zezłościłam a na końcu wzruszyłam. Oczywiście nie mogę zapomnieć o tym, że wszędzie przed sobą zapalałam światło. Opisy działają na wyobraźnię. Nie powiem.
Tylko mam jedno małe, malutkie, tyciusieńkie zastrzeżenie: dlaczego tak mało tej historii?!? Chciałabym dłużej potowarzyszyć każdej parze i poznać ich lepiej. Ogromnie smutno mi się z nimi żegnać. Tak świetnie spędziłam z nimi czas. Ale jest nadzieja na kontynuację i to trzyma mnie w nadziei.
Dla fanów romansów historycznych nie lada gratka. Tym bardziej, jeśli jesteście fanami autorki. Zachęcam do czytania. Nie będziecie żałować.
Polecam.
Współpraca: Wydawnictwo Melisa Bel
Sięgacie czasem po powieści z fabułą osadzoną w XIX wieku? Jeśli nie to koniecznie to zmieńcie!
"Dżentelmen od święta" to pełna humoru powieść, której akcja toczy się w 1884 roku.
Głównymi bohaterami są dwaj bracia oraz ich matka. Niestety obaj zaniedbują relację ze swoją rodzicielką. Wszystko zmienia Boże Narodzenie spędzone w rodzinnej posiadłości, którą zimą nawiedzają duchy przeszłości.
Podczas czytania nie raz się uśmiałam, ale łezka również zakręciła mi się w oku.
"Dżentelmen od święta" pokazuje, że w każdym wieku można odnaleźć miłość, zwłaszcza kiedy człowiek się jej nie spodziewa.
Jeśli szukacie romansu osadzonego w XIX wieku naprawdę warto zainteresować się powieściami autorstwa Melisy Bel.
Dzisiaj zabieram Was wraz z autorką @melisa.bel.autorka w podróż po XIX wiecznej Anglii. Moja dzisiejsza propozycja czytelnicza to "Dżentelmen od święta", autorstwa @melisa.bel.autorka.
W książce mamy ukazane 3 historie, które są ze sobą powiązane z niespodzianką w zakończeniu... Nie chcę za dużo pisać, bo tę książkę warto przeczytać 😉.
Co kryje dziennik znaleziony przez rodzinę Baltimore, który został napisany przez Ann Millis w 1484? Czyją potomkinią okaże się Teodora? Czy dramatyczna historia z dziennika powtórzy się? Czy Lord Vincent zdoła ocalić ukochaną Teodorę? A wreszcie odpowiedź na najważniejsze pytanie, czy w zamku rzeczywiście straszą duchy, czy może coś innego? Odpowiedzi zawarte są w lekturze 😉.
Książka jest utrzymana w klimacie staroangielskim, jest pisana językiem innym niż nasz obecny. Bohaterowie są dobrze wykreowani. Cała fabuła lektury jest oparta na humorze, więc czyta się ją przyjemnie i szybko, osobiście z książką spędziłam miłe chwile, a autorce @melisa.bel.autorka gratuluję pomysłu za stworzenie tak klimatycznej, świątecznej książki, idealnej także na zimowe wieczory. Polecam wszystkim gorąco 😉.
"Dżentelmen od święta" to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki.
Przenosimy się do XIX - wiecznej Anglii gdzie poznajemy rodzinę Baltimore.
Dostajemy trzy historie dotyczące członków rodziny.
W pierwszej poznajemy hrabiego Oliviera, który nienawidzi świąt, lecz w tym roku będą one inne za sprawą młodziutkiej dziewczyny, którą przyjdzie mu się opiekować.
W drugiej poznajemy "kogoś" zaatakowanego swiecznikiem przez damę do towarzystwa hrabiny.
W trzeciej dojrzałego lorda zakochanego w matce Oliviera i Vincenta. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że dla ich matki był on od zawsze wrogiem.
Czy coś łączy te osoby oprócz więzów rodzinnych?
Może nawiedzony zamek, który przed świętami wypuszcza tajemne moce?
Autorka stworzyła świetny romans historyczny. Czytajac mamy wrażenie, że jesteśmy w tamtym miejscu i czasie. Cudowny klimat i piękny język to atuty tej książki. Bohaterowie, których nie da się nie lubić, dowcipne dialogi dopełniają całość.
Humorystyczne historie z nutką erotyzmu to świetne, gustowne połączenie.
Do tego tajemnica zamku, w którym straszy. No czego chcieć wiecej.
Widać, że autorka uwielbia te klimaty i świetnie się w nich odnajduje.
Dla mnie było to udane pierwsze spotkanie i chętnie spotkałabym się ponownie z rodziną Baltimore.
Lubicie romanse historyczne? Powieści, z kart których wieje historiami o lordach, damach do towarzystwa, konwenansach czy starych zamkach? Mam nadzieję, że odpowiedzieliście twierdząco, ponieważ mam dla Was niebanalnego "Dżentelmena od święta" z duchem w tle!
Anglia, XIX wiek
Lord Oliver Baltimore nie ma zupełnie ochoty spełnić - jako najstarszy syn - woli swojej matki Margaret i wrócić do ich rodzinnego zamku Stanford. Już od piętnastu lat jest jednym z najlepszych śledczych w Londynie, bo niewątpliwie woli rozwiązywać zagadki niż przeciągi w starych murach.
Teraz przed nim nieco niebezpieczna misja... o czym oczywiście przekona się dopiero z czasem. Ze szkółki dla dziewcząt ma odebrać Ilianę Scott, której prawny opiekun zmarł i dziewczyna przechodzi pod opiekę lady Margaret. Jednak to właśnie Oliver ma ją dostarczyć do XV-wiecznego zamku Stanford. Szokiem dla hrabiego jest fakt, że to nie zagubiona kilkulatka a zadziorna, niedożywiona i kiepsko ubrana dziewiętnastolatka!
Jak będzie wyglądała ich podróż? Co odkryje lord, że poczuje się wzburzony? W jakich nastrojach dotrą do zamku? W zgodzie czy może okropnie skłóceni?
Tymczasem do zamku przybywa młodszy z synów wdowy - Vincent, który zostaje dość specyficznie przywitany przez damę do towarzystwa swojej matki - Teodorę. W jaki sposób młoda kobieta sprawiła, że lord przybył do Stanford po sześciu latach nieobecności? Czy mężczyzna uwierzy w jej historię o poszukiwaniu ducha? Czy pomogą potwierdzenia służby, że co roku na początku grudnia w zamku dzieją się dziwne rzeczy? Dla niedowiarków duchy dadzą popis w magazynie a bohaterowie znajdą tam coś niespodziewanego!
Kiedy do zamku powraca lady Margaret - na dodatek po przygodach i nie sama! - synowie oraz Teodora opowiadają jej o wydarzeniach, jakie miały miejsce w ostatnich dniach. Jakie wnioski popłyną z rodzinnej narady? Co seniorka rody wywnioskuje z przedmiotów znalezionych w magazynie? Jak wyjaśni się sprawa ducha?
Ależ to fajna opowieść! Autorka już mnie przyzwyczaiła, że jej romanse historyczne to historie lekkie, przyjemne, choć nie brakuje w nich emocji i napięcia. Zupełnie nie odczuwa się długich rozdziałów, ponieważ z przyjemnością pochłania się kolejne wydarzenia - zbulwersowanych sytuacjami z damami lordów, słowne przepychanki między parami bohaterów, rodzące się uczucia okryte pelerynami nieśmiałości lub wieku.
Młodość kontra dojrzałość.
Stabilna i dostatnia przeszłość kontra bieda i samotność.
Nieśmiałość kontra pewność siebie.
Bardzo ciekawie obserwuje się trzy pary damsko-męskie, które z uwagi na dość zróżnicowane przedziały wiekowe dostarczają czytelnikowi różnych rozrywek. Niektóre relacje zaskakują samych zainteresowanych a nad nimi wszystkimi "czuwa" duch! Kim jest i czego chce?
Świetna, intrygująca a zarazem lekka, sprawiająca przyjemność i przedstawiająca zagadkę sprzed lat - czego chcieć więcej?!
Podsumowując - "Dżentelmen od święta" to historia zmierzająca do Wigilii w starym zamczysku, której bohaterowie dostarczają licznych emocji - jest gniew, niepokój, współczucie, poczucie bycia potrzebnym czy kary cielesne. Mamy delikatne kobiety oraz niezależnych mężczyzn; rodzące się uczucia, zagadki, dzienniki sprzed czterystu lat oraz zapowiedź ciągu dalszego w finale - mam taką nadzieję, ponieważ to niezmiernie odprężająca lektura. Polecam!
Prawdziwa miłość może pojawić się tylko wtedy, jeśli na zawsze dwoje kochających się ludzi będzie myśleć o sobie bez ustanku, nie będą bez siebie mogli żyć. W obecnych czasach jest to dość rzadko spotykane, by dwoje ludzi tak bezgranicznie darzyło się uczuciem. Osobiście znam takie przypadki, że pary odchodziły z tego świata jednego dnia lub w krótkim odstępie czasowym, bo gdy zabrakło jednego, drugie nie miało już sensu życia (nie mówię tu o przypadkach, gdy z miłości ktoś odebrał sobie życie, tylko o momentalnym zgaśnięciu takiej osoby).
Zarys fabuły
W książce akcja rozgrywa się w roku 1884, gdzie lord Oliver Baltimore dostał zadanie od swej owdowiałej matki lady Margaret przywiezienia na święta podopiecznej ich zmarłego niedawno kuzyna znajdującej się w szkółce dla dziewcząt. Oliver myślał, że chodzi o jakieś dziecko, tymczasem była to już dorosła piękna panna, kilkanaście lat młodsza od niego o imieniu Iliana. Dziewczyna okazała się dość charakterna i przysporzyła mu wiele różnych niespodzianek od chwili poznania się z nią. Spotykamy również Vincenta, który jest młodszym bratem Olivera. Owy lord został ściągnięty na święta przez podstępny list towarzyszki jego matki, panny Teodory Spencer, która zaczęła odgrywać znaczącą rolę w jego życiu. Nawiązuje się też bliska relacją między lady Margaret, a lordem Munro odwiecznym jej wrogiem i sąsiadem, który od początku kochał się w niej. Wszystko otoczone jest tajemniczą legendą dotyczącą zjawy pojawiającej się przed świętami w zamku. Jakie relacje połączą trzech lordów z towarzyszącymi im kobietami? Co czterysta lat wcześniej wydarzyło się w zamku? Kim jest panna Spencer? Jakie losy czekają bohaterów? O tym w książce „Dżentelmen od Święta” autorstwa Melisy Bel.
Uczucie
Dzięki autorce dowiadujemy się, ze nie powinniśmy zatajać swoich uczuć względem kogoś, bo być może właśnie mamy jedyną szansę na znalezienie szczęścia w życiu. Wszelkie niedopowiedzenia czasem wiążą się z niezrozumieniem drugiej osoby, co niszczy wszelkie szanse na możliwy związek. Innym ważnym przesłaniem jest to, że czasem warto dłużej poczekać na odpowiednią partnerkę/partnera i być potem szczęśliwym, niż łapać pierwszą kandydatkę/kandydata z brzegu, a potem użalać się nad swoim okrutnym życiem. Te i inne wartości zawarte w książce świadczą nam o tym, że aby rozkwitła między ludźmi miłość, trzeba między nimi wzajemnych uczuć opartych na tym co czują w sercach, a nie na chwilowych emocjach wywołanych jakimiś wydarzeniami.
Wrażenia
Autorka po raz kolejny przeniosła mnie w odległy świat rządzony innymi konwenansami, niż te które możemy spotkać obecnie. Sięgając po książkę byłem pewien, że i tym razem będę zachwycony treścią w niej zawartą. Tak też się stało, jak zwykle idealnie odwzorowane obyczaje, budynki i postacie tamtych lat otoczone ciekawą historią dotyczącą prawdziwej miłości. Każdy kto sięga po ową pozycję musi być przygotowany na śmieszne sytuacje, zwłaszcza dotyczące lady Margaret. Natomiast pod koniec książki zrobi się niezwykle smutno, przerażająco, a w pewnym momencie urośnie w nas napięcie, które ewidentnie podnosi jakość książki. Wszystkie te wydarzenia otoczone miłością i niekiedy pożądaniem mężczyzn do kobiet z wzajemnością otoczone są nadchodzącymi świętami, które przybliżą do siebie bohaterów.
Podsumowanie
Książkę czyta się jednym tchem dzięki niezwykłemu klimatowi w niej zawartemu, który dość rzadko gości na naszym rynku wydawniczym. Moim zdaniem jest to fenomenalne połączenie romansu, powieści historycznej, a nawet w pewnym sensie horroru, ale proszę się nie bać, chodzi mi tylko o zjawy słyszane przez mieszkańców zamku. Okładka idealnie pasuje do omawianej tematyki, a czerwona suknia kobiety wspaniale komponuje się z urokiem świąt. Książkę polecam wszystkim fanom romansów, bo przy tej autorce nigdy nie będą się nudzić, a wszyscy Ci, którzy jeszcze nie czytali jej pozycji zobaczą, że dawniejsze historie wcale nie są takie złe pod warunkiem, że pisarka/pisarz potrafi wciągnąć czytelnika w omawianą historię taj jak Melisa Bel.
"Dżentelmen od święta" Melisa Bel to powieść romantyczna jednak pisana z humorem. A przynajmniej próbą. Mnie osobiście niewiele bawiła. Chociaż były fragmenty mające potencjał. Bardziej rzucało się w oczy nieznajomość obyczajów xix-wiecznej Anglii co mnie niezmiernie raziło.
Jednak powieść ma swoje zalety. Nadaje się na zimowy wieczór. Zawiera w sobie trzy powiązane ze sobą historie.
Jeśli chodzi o styl pisania to zostawia wiele do życzenia. Były dobre fragmenty, ale przeważały te gorsze przez co ciężko się czytało.
Jeżeli autorka poprawiłaby swoją znajomość xix wiecznych obyczajów i styl pisania to byłaby to naprawdę dobra powieść. Zdecydowanie autorka miała dobry pomysł i to powieść mająca potencjał.
Jeżeli komuś nie przeszkadza to co wymieniłam w minusach to polecam.
Jesteście znużeni domową monotonią? Zapraszam w podróż do dziewiętnastowiecznej Anglii, gdzie będziecie mogli spędzić święta w nieziemskim towarzystwie!
MelisaBel wychodząc naprzeciw oczekiwaniom swoich czytelniczek, stworzyła istnie szatańską historię, w której losy bohaterów przeplatają się wzajemnie, aby na koniec móc się połączyć.
Wyniosły hrabia zostaje poproszony o przywiezienie na zamek dziewczyny, która swym charakterem onieśmiela większość mężczyzn. Jest pyskata, przebiegła i temperamentna. Wszystko byłoby do zniesienia, gdyby jej uroda nie wpływała tak mocno na zmysły Lorda Oliviera. Trasa ze szkoły dla dziewcząt do posiadłości matki,miała być jedynie przeprawą w mroźnym akompaniamencie. Mężczyzna nie spodziewał się, jak barwna może okazać się ta podróż.Czy uda mu się poskromić nieokiełznany charakter rudzielca?
Ponure mury zamczyska miały swoją historię. Każdy o niej słyszał i każdy znał piosenkę, która na myśl przywodziła wyłącznie nadnaturalne stworzenia. Duchy, zjawy i inne istoty, miały nie opuszczać posiadłości i notorycznie straszyć jej domowników, gdy zbliżał się okres świąteczny. Kiedy większość osób przechodziły ciarki na myśl o przestąpieniu progu zamku Stanford, todzielna Teodora Spencer, dama do towarzystwa matki Vincenta, postanowiła rozwiązać zagadkę i sprowadzić młodszego z synów do domu. W tym celu użyła podstępu, a rychłe pojawienie się panicza w posiadłości, odbyło się z wielkim hukiem. Czy mężczyzna uwierzy służce i pomoże jej w śledztwie?
Starość rządzi się własnymi prawami, jednak pozostawiona pustka po zmarłym mężu i dwóch synach, którzy po wyprowadzceprzestali ją odwiedzać, tworzy w sercu Lady Margaret coraz większą ranę. Wracając z wycieczki, kobieta wpada w tarapaty, z których wyciąga ją odwieczny wróg. Znienawidzony sąsiad otacza ją opieką, chcąc w zamian lekcji etykiety. Czy mężczyźnie uda się pokazać sąsiadce swoją prawdziwą twarz?
To mój drugi raz, kiedy sięgnęłam po powieść historyczną. Pochłonęła mnie do tego stopnia, że z ogromną chęcią przeczytam kolejne. Choć w książce tej poznajemy trzy odrębne historie, które finalnie splatają się, to ani razu nie pogubiłam się w faktach. Spójność opowieści sprawiła, że starałam się odgadnąć kolejne wydarzenia. Nutka grozy, jaką zasiały siły nieczyste, mocno ożywiła całość, w rezultacie nie pozwalając nam złapaćtchunawet na moment.
W każdej z historii mamy powtarzający się motyw, gdzie jeden z bohaterów jest pyskaty, a drugi stateczny. Czy to wprowadza nam mdłą rutynę? Skądże! Każda z postaci została obdarzona innym statusem oraz celem do zrealizowania. Autorka w bardzo barwny sposób opisała wszystkie sceny, umiejętnie potrafiąc wpłynąć na emocje czytelnika. Choć w powieści możemy znaleźć typowe dla dziewiętnastowiecznego slangu słownictwo, to zostało one podane w tai sposób, że nie potrzebujemy dodatkowych słowników, aby sprawdzić ich znaczenie.
Bardzo spodobała mi się okładka, która mimo pełnej gracji, posiada w sobie pazur zadziorności. Nie jest wulgarna i idealnie oddaje nastrój panujący w książce.
W ,,Dżentelmenie od święta" możemy poznać życie wyższych sfer od bardziej ludzkiej strony. Choć wciąż czająca się dostojność i etykieta starają się wyjść na przód, to trójka bohaterów usilnie ogranicza im tę możliwość.
Czytając nie raz pojawił mi się na ustach uśmiech. Były momenty, w których odczuwałam żal i smutek, a także takie, które przyprawiły mnie o ciarki. Jest to doskonała pozycja dla osób, które kochają romanse historyczne, ale również dla tych, którzy szukają lekkiej lektury, którą będą mogli pochłonąć jednym tchem.
Wierzycie w duchy? Co byście powiedzieli na święta, spędzone na starym zamczysku, w otoczeniu mrożących krew w żyłach, niewyjaśnionych okolicznościach??
Nie brzmi zachęcająco, wiem. A gdyby towarzyszyli Wam, drogie Panie, przystojni dżentelmeni? ?I to niekoniecznie Dżentelmeni od święta. Ja zdecydowanie bym się pokusiła na coś takiego.?
Książkę autorstwa Melisy Bel miałam okazję przeczytać podczas #booktour , organizowanego przez cudowną @ksiazka_do_towarzystwa i już poważnie się zastanawiam nad rezygnacją z pozostałych #bt , w których uczestniczę. Dlaczego?
Nie macie pojęcia, jak ciężko jest się rozstać z tą pozycją.
Pełną ciepła, miłości i nadziei. Z nutką cierpienia i niewyjaśnionych zdarzeń. Trudno mi było odejść od historii rodziny Baltimore oraz towarzyszy ich serc.
Tak, towarzyszy, ponieważ nie tylko najstarszy Oliver musi się użerać z uroczą panną Scott, a młodszy Vincent został przywitany w domu w bardzo oryginalny sposób przez pannę Spencer, ale też Lady Margaret, pomimo ,,swojego wieku" (Oh, litości!?) potrafi zaskoczyć i to nie tylko czytelnika, ale też samego Lorda Munro (biedny Markiz...?)
Nie zaznaczyłam w książce żadnego fragmentu, nie dokleiłam nawet małej karteczki, nie napisałam komentarza na marginesie. Dlaczego? Bo szkoda mi było ruszyć cztery literki po ołówek. O, tak mnie wciągnęła!?
Czytając blurb Dżentelmena, od razu wiedziałam, że przypadnie mi do gustu i się nie myliłam. Z ciekawości weszłam na lubimyczytać i aż niedowierzam, widząc jej ocenę, ale mam nadzieję, że dzięki bt się podniesie. I wiem jedno, ta książka nadaje się nie tylko na grudniowe wieczory.
Śmiałam się, jak nigdy i tylko czekałam na kolejne, słowne potyczki bohaterów. Czułam smutek, poznając historię Ann Mills. A na koniec uroniłam łzę, gdy wyjaśniło się, dlaczego zagubione i stęsknione dusze, rok w rok błąkają się po ogromnym zamczysku.
Czy polecam? TAK. Czy jest to książka dla każdego? Żadna z nich nie jest dla każdego, bo każdy z nas ma inny gust, ale ta historia jest warta poznania.
,,Dżentelmen od święta" to powieść, którą trudno mi było odłożyć, więc przeczytałam ją bardzo szybko, gdyż styl pani Melisy Bel jest bardzo plastyczny, działający na wyobraźnię i wzbudzający zainteresowanie losami bohaterów. Są one opowiedziane ekspresyjnie, z odpowiednim klimatem, umiejętnie pokazującym narodziny uczucia, które z początkowej niechęci przeradza się w płomienną, gorącą miłość na całe życie. Ich losy świadczą o tym, że miłość rządzi się swoimi prawami. Jeżeli dwoje ludzi są sobie przeznaczeni, to nic nie jest w stanie ich rozłączyć, nawet śmierć.
To moje drugie spotkanie z powieścią tej autorki, która mnie nie zawiodła, gdyż doskonale potrafi ona zbudować spójną całość i wciągającą fabułę. Nie ma tu przeładowanych, drobiazgowych opisów, czy szczegółów sztucznie zapełniających kolejne strony. Wszystko jest doskonale przemyślane i wypełnione konkretną treścią i wydarzeniami, wywołującymi różne emocje. Jest tu wprawdzie do przewidzenia finał przedstawionych sytuacji, ale i tak zakończenie mnie zaskoczyło, a do tego wzbudziło nadzieję na kontynuację. Wprawdzie historie poszczególnych par otrzymały odpowiednie zwieńczenie, ale jednocześnie pani Melisa Bell pozostawiła otwarte nowe wątki, będące zapowiedzą kolejnej, fascynującej powieści.
Książkę przeczytałam, dzięki serwisowi sztukater
Ca;
,,Moralność człowieka nie leży w jego tytułach."
Święta Bożego Narodzenia wprawdzie już dawno za nami, ale czas na czytanie powieści w zimowo-świątecznych klimatach trwa przez cały rok, tym bardziej, gdy są one autorstwa Melisy Bel. Do tej pory miałam okazję poznać jej styl, dzięki książce ,,W paszczy lwa", więc z chęcią sięgnęłam po najnowszą książkę tej autorki pt.: ,,Dżentelmen od święta"
źr. zdjęcia:
melisa-bel.pl
Melisa Bel to dyplomowana wiolonczelistka i uznana autorka powieści obyczajowych, które zawsze są wypełnione emocjami i szczyptą erotyki, ale bazujące bardziej na odczuciach, niż dosłownym przedstawianiu scen intymnych. Pisarka mówi o sobie, że jest miłośniczką wszystkich dziesięciu muz oraz kobietą ogromnie ciekawą świata i ludzi. Nie wyobraża sobie życia bez sztuki. Ujęła serca czytelniczek romantycznymi opowieściami zawartymi w powieściach takich jak: ,,Diabelski hrabia" i ,,W paszczy lwa", a ostatnio ,,Bezczelna" i ,,Ekscentryczka"
Tym razem pani Melisa Bel zabiera nas do dziewiętnastowiecznej Anglii wraz z historią, w której mieszają się wydarzenia z pogranicza świata realnego i ponadzmysłowego. Dzięki takiemu połączeniu powstała nietuzinkowa opowieść otoczona eteryczną lekkością magii, jaka kojarzy się z okresem świątecznym.
Fabuła składa się z trzech wątków, które zostały przedstawione w osobnych częściach i połączone w ostatnim rozdziale, w którym wszystko się wyjaśnia. Do tego dochodzą świetne, podszyte humorem dialogi, charakterystyczne postacie, tajemnice starego zamku i burzliwe, ekspresyjne relacje damsko-męskie, a to wszystko w otoczeniu mrocznej posiadłości z niewyjaśnionymi zdarzeniami.
Lord Oliver Baltimore nie lubi świąt i całej związanej z nimi otoczki. Pewnego dnia jego matka, Lady Margatret, pragnie, by przyjechał na Boże Narodzenie do rodzinnego, piętnastowiecznego zamku Stanford. Nie za bardzo mu się to podoba, gdyż od 15 lat mieszka w Londynie, gdzie prowadzi niezależne życie kawalera oraz jest jednym z najlepszych śledczych. Zanim jednak dotrze do zamku, musi pojechać do pewnego przytułku dla sierot i zabrać stamtąd, też na prośbę matki, Ilianę Scott, córkę zmarłego kuzyna. Jadąc tam, spodziewa się małej dziewczynki z misiem w ręku, a tymczasem okazuje się, że Iliana to urocza, młoda kobieta z zadziorną, wojowniczą i niepokorną duszą mocno skrzywdzona przez los.
Brat Oliviera, Victor, także rzadko odwiedza rodzinne strony, ale teraz, za sprawą pewnego listu, zostaje postawiony przed koniecznością przyjazdu do rodowej posiadłości. Tam poznaje niezwykle odważną i tajemniczą osóbkę Teodorę Spencer, damę do towarzystwa lady Baltimore. Wkrótce okazuje się, że ta skromnie i surowo wyglądająca kobieta prowadzi śledztwo mające na celu wyjaśnienie dziwnych zjawisk, które nasilają się zawsze wraz z pierwszymi dniami grudnia i trwają aż do świąt. Notuje, więc wszystkie zdarzenia, które ją zaniepokoiły i sprawiały wrażenie pochodzących nie z tego świata. Vincent nie wierzy w nadprzyrodzone zjawiska, próbując wytłumaczyć ich pojawianie się w sposób rozsądny i racjonalny. Jednak postać Teodory zaczyna go intrygować coraz bardziej, więc daje się wciągnąć w tropienie bytności zamkowych duchów.
Zamek Stanford otoczony jest aurą tajemnicy, związaną z dramatycznymi wydarzeniami sprzed wieków. Ciągle słychać w nim jakieś chrobotania, płacz, trzaski zamykanych drzwi czy można poczuć nagły chłód nawet wówczas, gdy wszystkie okna są pozamykane. Wśród mieszkańców okolicznych wiosek położonych wokół niego, krążą niesamowite opowieści, które wzbudzają niepokój.
Z powodu tych dziwnych wydarzeń, lady Margaret zawsze, gdy zbliża się grudzień, opuszcza swoją posiadłość, by wrócić do niej dopiero w czasie Wigilii, gdyż wówczas wszelkie dziwne zdarzenia ustają. Wracając do zamku rozpętuje się śnieżyca i jej powóz ulega uszkodzeniu, a ona lady Baltimore traci przytomność. Budzi się w posiadłości przystojnego lorda Geralda Munro, który jest jej sąsiadem i wrogiem od wielu lat. Przynajmniej ona tak uważa.
,,Dżentelmen od święta" to powieść, którą trudno mi było odłożyć, więc przeczytałam ją bardzo szybko, gdyż styl pani Melisy Bel jest bardzo plastyczny, działający na wyobraźnię i wzbudzający zainteresowanie losami bohaterów. Są one opowiedziane ekspresyjnie, z odpowiednim klimatem, umiejętnie pokazującym narodziny uczucia, które z początkowej niechęci przeradza się w płomienną, gorącą miłość na całe życie. Ich losy świadczą o tym, że miłość rządzi się swoimi prawami. Jeżeli dwoje ludzi są sobie przeznaczeni, to nic nie jest w stanie ich rozłączyć, nawet śmierć.
To moje drugie spotkanie z powieścią tej autorki, która mnie nie zawiodła, gdyż doskonale potrafi ona zbudować spójną całość i wciągającą fabułę. Nie ma tu przeładowanych, drobiazgowych opisów, czy szczegółów sztucznie zapełniających kolejne strony. Wszystko jest doskonale przemyślane i wypełnione konkretną treścią i wydarzeniami, wywołującymi różne emocje. Jest tu wprawdzie do przewidzenia finał przedstawionych sytuacji, ale i tak zakończenie mnie zaskoczyło, a do tego wzbudziło nadzieję na kontynuację. Wprawdzie historie poszczególnych par otrzymały odpowiednie zwieńczenie, ale jednocześnie pani Melisa Bell pozostawiła otwarte nowe wątki, będące zapowiedzą kolejnej, fascynującej powieści.
Książkę przeczytałam, dzięki serwisowi Sztukater
Cała recenzja na blogu Oaza Recenzji https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2022/01/992-dzentelmen-od-swieta.html
Anglia, XIX w. Trzy splecione ze sobą, humorystyczne historie z niespodziewanym zakończeniem!
Co robi stateczny hrabia, któremu pod opiekę powierzono młodziutką złośnicę?
Jak reaguje dżentelmen, gdy dama atakuje go świecznikiem?
Co czuje dojrzały mężczyzna, gdy kobieta jego życia od lat widzi w nim wroga?
To wszystko w świątecznym klimacie przyprószonego śniegiem zamku, w którym... straszy!
Melisa Bel nie przestaje nas zaskakiwać, zarówno jeśli chodzi o gatunki, w jakich tworzy swoje historie, jak i formę ich podania. Tym razem otrzymamy romans historyczny, ale świąteczny. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek czytała coś takiego. XIX-wieczna Anglia (którą uwielbiam w książkach), świąteczny klimat - to naprawdę świetny pomysł, jak i jego realizacja.
"Nie poinformowano go o wieku podopiecznej. Spodziewał się raczej kilkuletniej, nieśmiałej dziewczynki z misiem w objęciach, a nie oszałamiającej diablicy..."
Poznajemy trzy historie miłosne. Każdy rozdział poświęcony został innej parze, jednak finalnie wszystko łączy się w zgrabną całość. Bohaterowie posiadają mocne charaktery. Każdy z nich czymś się wyróżnia. Różni ich wiek, status społeczny, podejście do życia - zdecydowanie dają się lubić, i co najważniejsze, nie irytują. Bawiły mnie ich potyczki słowne. Te kreacje są tak wspaniałe, iż momentami łapałam się na tym, że raczej trudno w dzisiejszych czasach o takich dżentelmenów i kobiety. Można by uczyć się od nich szacunku do człowieka oraz zasad kultury i obycia.
"- I co? Ugrzęzło się pani?
- Ani słowa - warknęła.
- Nie łatwiej było przyjąć moją pomoc? Balansowała chwilę na kolanach i zaraz upadła, do reszty się zaplątując w koszulę, pościel i burzę loków.
- No, no... - Zagwizdał. - Teraz wygląda pani jak królik złapany w sidła. Akurat idą święta i przydałby się taki na pasztet..."
Autorka nie ma sobie równych, jeśli chodzi o romans historyczny. Porusza się w tym gatunku jakby sama żyła w tamtych czasach. Zadbała o należyte ukazanie panujących wówczas konwenansów, zasad, zachowań, przez sposób wypowiedzi postaci, po stroje.
"Lord Baltimore znalazł się teraz sam na sam z nieprzytomną dziewczyną na rękach. Spojrzał na jej bladą twarz, wiedząc, że nigdy nie wybaczy mu tego, co zamierzał teraz zrobić..."
Jakby tego było mało, mamy jeszcze stare zamczysko osławione licznymi legendami oraz tajemnicami do odkrycia. Nie mogło więc zabraknąć odpowiedniej nuty grozy, która doskonale równoważy inne elementy fabuły.
"Dżentelmen od święta" to pełna magii, tajemnic, humoru i odrobiny grozy powieść udowadniająca, że miłość zawsze zwycięży. Polecam fanom romansu historycznego, duchów oraz tym, którzy poszukują w literaturze czegoś świeżego.
,,Dżentelmen od święta" autorstwa Melisy Bel miał swoją premierę 2.12.2021.
Fabuła książki dzieje się w Anglii w XIX wieku. Przeniosłam się w raz bohaterami do świata pięknych sukien. Trzy historie, sześć osób, których ścieżki spotykają się podczas świąt w zamku okrytym legendą.
Lord Oliwier jedzie do szkółki dla dziewcząt na prośbę matki po dziewczynkę, którą osierocił krewny. No i tu niespodzianka zamiast dziewczynki jest młoda kobieta z charakterkiem bardziej płomiennym niż kolor jej włosów.
Drugi z braci Vincent, otrzymuje list od Panny Teodory, z którego wynika, że jego matka jest bardzo chora. Ich pierwsze spotkanie nie przebiega spokojnie, gdyż mężczyzna obrywa świecznikiem w głowę.
Lady Margaret, matka obu mężczyzn, wraca z podróży i ma wypadek. Z opresji ratuje ją odwieczny wróg markiz Munro.
Pierwszy raz miałam okazje czytać powieść Melisy Bel, ale zapewne nie ostatni. Bardzo lubię powieści historyczne z wątkiem romansu i nutą humoru. Świetnie wykreowane postacie, którym kibicowałam. Mamy tu trzech dżentelmenów, o różnym usposobieniu, a każdemu z nich towarzyszy dama, o mocnym charakterze. Najbardziej spodobała mi się historia Oliviera i Iliany. Świetny pomysł na fabułę opartej na rodowej historii, a do tego legenda z nawiedzonym zamkiem. Z wypiekami na policzkach śledziłam jak bohaterowie starają się odkryć losy swoich przodków.
Jak dla mnie minusem jest to, że książka jest za krótka, gdyż tak się dobrze przy niej bawiłam, że nie wiem kiedy dotarłam do końca. Zawiodłam się trochę na zakończeniu książki, spodziewałam się chyba czegoś innego.
Jeśli szukasz cieplej, klimatycznej powieści to ta książka jest właśnie dla Ciebie.
Zupełnie nowa odsłona erotyki; zmysłowa, psychologiczna, niebanalna... Bo seks zaczyna się w głowie... Po uwolnieniu się spod skrzydeł rygorystycznej...
Jocelyn zna hrabiego Winstona od dziecka. Nie wie, że ten mroczny mężczyzna był w niej niegdyś zakochany. Kiedy wychodzi za mąż za jego kuzyna, Edwarda...
Przeczytane:2023-03-10, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Literatura obyczajowa , 52 książki 2023, Romans,
Wybierając lektury do czytania czasem opieram się tylko i wyłącznie na okładce. Z niektórymi książkami mam tak, że muszę je przeczytać. No tak mnie okładka zaintryguje, że nie ma zmiłuj, robię wszystko, żeby ją kupić lub chociaż przeczytać. W taki sposób już kupiłam kilka książek. Praktycznie w żadnej się nie pomyliłam, wszystkie są piękne i świetne.
Tak też było z ,,Dżentelmenem od święta". Okładka mnie zaczarowała. Z resztą jak widziałam inne książki Melisy to one wszystkie wyglądają zjawiskowo. A o czym jest ta piękna książka? Tak po prostu o miłości.
Poznajmy hrabinę Margaret Baltimore i jej dwóch synów lordów Olivera i Vincenta Baltimore. Obaj mężczyźni są kawalerami, ich los bardzo leżał na sercu ich matki. Jej największym marzeniem po śmierci męża, było spędzić święta ze swoimi synami. Dlatego lady Margaret przygotowała na starszego Olivera pułapkę, w która wpadł sam nawet nie wiedział kiedy. Hrabina Baltimore została opiekunem pewnej młodej damy, Iliany. Żeby ściągnąć dziewczynę do siebie musiała wysłać po nią swojego pierworodnego syna. Iliana okazała się młodą i piękną diablicą o ognistych włosach, ale za to z takim charakterkiem, że opadały ręce. Oliver musiał przewieść dziewczynę całą i zdrową do matki, a po drodze dochodziło do ostrych starć między młodymi. Czy Iliana dojedzie cała i zdrowa do domu swej nowej opiekunki?
Młodszy, Vincent, też padł ofiarą intrygi, tyle że nie matki a jej ochmistrzyni. Żeby nikogo Amor nie ominął, to i sama Margaret wpadła w jego sidła. Wszystko to działo się w grudniu tuż przed świętami w otoczeniu duchów, które co roku krążą po posiadłości Baltimorów.
Była to przyjemna książka, taka odskocznia od wszystkiego. Autorka przedstawia nam trzy historie, matki i jej synów. Z pozoru zupełnie różne, ale łączy je jedno, miłość. Cała trójka przeżywa też cudowny moment zakochania czy zauroczenia się drugą połówką. Wszystkie te trzy historie w pewnym momencie spotykają się w zamku Baltimorów, gdzie straszy. Wszystko to przedstawione jest w przyjemnej i lekkiej formie z humorem. W niektórych momentach to nie dało się utrzymać powagi, uśmiech sam pchał się na usta.
To przyjemna lektura na jeden wieczór, którą Wam oczywiście polecam.