Dwór Cierni i Róż (#2). Dwór mgieł i furii. Audiobook

Ocena: 5.3 (57 głosów)
Inne wydania:

Między światłem a ciemnościąJeszcze mroczniejsza i bardziej zmysłowa odsłona bestsellerowej serii Dwór cierni i róż!

Po tym, jak ocaliła Prythian, Feyrę czeka długie i szczęśliwe życie u boku ukochanego Tamlina. Do czasu, gdy o spłatę długu nie upomni się najniebezpieczniejszy z fae - Rhysand, Książę Dworu Nocy. Feyra wie, że nie powinna mu ufać, ale jego informacje wyjaśniają wiele podejrzanych zachowań Tamlina. Tymczasem nad Prythian nadciąga widmo kolejnej wojny, a Feyra znowu może okazać się jego jedyną nadzieją. O ile zawierzy właściwej osobie.

SARAH J. MASS (1986) - amerykańska autorka książek fantasy dla młodzieży. Zadebiutowała w 2012 roku powieścią Szklany tron. Zajęła 1. miejsce na liście bestsellerów ,,New York Times" za serie Szklany tron oraz Dwór cierni i róż.

Informacje dodatkowe o Dwór Cierni i Róż (#2). Dwór mgieł i furii. Audiobook:

Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
Data wydania: 2017-02-01
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN: 9788380820913
Czas trwania:24 godz. min.
Czyta: Anna Szawiel
Tytuł oryginału: A Court of Mist and Fury

więcej

Kup książkę Dwór Cierni i Róż (#2). Dwór mgieł i furii. Audiobook

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Dwór Cierni i Róż (#2). Dwór mgieł i furii. Audiobook - opinie o książce

Okładka książki tym razem dominuje w odcieniu niebieskiego. Widzimy fragment prawdopodobnie Feyry, naszej głównej bohaterki. Ma wytłuszczone i wytłoczone napisy, dodatki śliskie, a ogólnie jest w dotyku satynowa. Nie posiada skrzydełek, które miałyby ją chronić przed uszkodzeniami mechanicznymi. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Została podzielona na rozdziały. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Literówki się zdarzyły, ale nie przeszkadzały w czytaniu. Jest to pokaźny grubasek, liczący ponad siedemset pięćdziesiąt stron. 

 

 

"Są różne rodzaje ciemności(...) Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi; ciemność, która daje odpoczynek(...) Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra."

 

Moje drugie spotkanie z piórem autorki. Bardzo dużo czasu minęło od lektury pierwszego tomu... Niemniej jednak cieszę się, że zapolowałam na tę serię i zechciałam ją sobie kupić, by sprawdzić, czy tylko pierwsza część była dobra, a reszta niekoniecznie... I tak na mojej półce znalazły się cztery tomy. Pierwszy znam i czytałam, zabrałam się za drugi... I o matko...
Pióro jest niezwykle lekkie i przyjemne, bez jakichkolwiek blokad podczas czytania. Stronice znikają zbyt szybko... Od pierwszej strony zostałam wciągnięta w wydarzenia, w świat - jaki Maas stworzyła. Nie potrafiłam się oderwać - choć często musiałam, jest obszerna, a ja nie miałam zbyt wiele czasu by czytać ją ciągiem. Z przykrością się odrywałam, a jak już powracałam do lektury, to świat znikał i zostałam tylko ja i Dwór... Co to była za przygoda!
Ja i fantastyka to coś prawie nie mającego prawa bytu, a jednak! W ostatnim czasie powolutku przekonuje się do tego gatunku... Czytam coraz więcej, ale nie przesadzajmy - bo nie są to zbyt duże ilości. Mam serie z tego gatunku, które lubię i mam na półce, ale i też mam pojedyncze części, które nie są skończone, bo nie miałam ich w danym czasie przeczytać, więc do nich powracam...
Ogólnie, to jestem zachwycona kunsztem pisarki. Jest tak bogaty w słownictwo, w opisy... Ja naprawdę czytałam jak oczarowana i z trudem odrywałam się od poznawania kolejnych rozdziałów. 

 

 

"- On mnie kochał... wciąż mnie kocha, Rhysandzie.
- Problemem nie jest to, czy cię kocha, tylko jak bardzo. Za bardzo. Miłość potrafi być trucizną."

 

Feyra to dziewczyna, która jest w potrzasku. Czuje, ale też wie, czego chce od życia. Przez pewien czas zaciska zęby, ale to musi się skończyć, bo nie jest w stanie dłużej żyć w zamknięciu, niczym złotej klatce... I w końcu jej los się odmienia, jest jak wypuszczony ptaszek na obcych polach. Ma możliwość podejmowania decyzji i czynnym udziale w wydarzeniach, na które ma jakikolwiek wpływ. A w jej przypadku jest on dosyć ważny...
Podziwiałam ją jako bohaterkę pełną odwagi, determinacji... Jasna sprawa, miała słabsze momenty jak każdy z nas... Ale ciągle mówiła to, co czuje. Nie ukrywała, nie kłamała, a przynajmniej nie ciągle, bo zdarzyło się jej grać. Jej niewyparzony język i cięte odzywki powodowały niejednokrotnie uśmiech na moich ustach. Bardzo ją polubiłam i trzymałam kciuki, by cały czas znajdowała w sobie pokłady siły, bo były jej niezmiennie wciąż potrzebne...
Mamy tutaj przez kilka chwil Tamlina, który... Od samego początku irytował mnie jak mało kto. Nie mogłam znieść jego apodyktycznego zachowania, który krzywdził. Znienawidziłam go. Mimo wszystko.
A Rhys... chyba już rozumiem dziewczyny, które piszą o książkowych mężach. Rhysand jest kandydatem numer jeden. Mimo swojego blokady na innych ludzi, o specyficznym charakterze, nadal powoduje na samo wspomnienie uśmiech i błogość. Podobała mi się jego postawa, a co więcej, chciałam się dowiedzieć, jaki jest głęboko ukryty on. Co ukrywa, co przeszedł... To bardzo mnie interesowało, a jest dosyć zamkniętym facetem, więc musiałam się naczekać, kiedy poznałam przeszłość. Tak jak i Feyra - bardzo mi przypadł do gustu. Już nie mogę się doczekać, aż zapoznam się z kolejnym tomem, który z pewnością dostarczy mi wielu emocji - tego jestem pewna.
Autorka wykreowała rewelacyjnie postacie, dobre i złe charaktery. Ludzi i postacie fantastyczne, które mnie zachwycają swoimi umiejętnościami. Jestem pewna, że i Wam przypadną oni do gustu.


Co ważne, czułam wszystko to, co czuli bohaterowie i to... złamało mnie. Sprawiło, że oceniłam ją 10/10, na maksymalną liczbę, bo tak mnie emocjonalnie sponiewierała. Czułam wszystko co Feyra, co Rhys... Działo się tutaj tak wiele, a jeszcze te emocje, które były tak wyczuwalne... Oh, droga autorko - wykonałaś kawał dobrej roboty! Nie każdy pisarz potrafi przebić się przez moją skorupę, a jej się udało. Sprawiła, że bohaterowie tak mocno zapisali się w mojej głowie, że na okrągło o nich myślałam. Ba, nawet o nich śniłam, a to już zdarza się bardzo rzadko, praktycznie nigdy. Relacja, jaka łączyła tych dwoje była paletą emocji - od pozytywnych do negatywnych, niczym karuzela. Serwowała nam je wtedy, kiedy chciała i miała mnie, jako czytelnika w garści. Sprawiła, że dławiłam żal, czułam, jak smutek oplata mnie całą. Ból, nieznośny palił w każdej cząstce ciała... Poczułam również elektryzujące emocje między postaciami w książce, czułam szczerość, miłość, przywiązanie, przyjaźń... A najważniejsze jest to, że między wersami autorka uderza nas między oczy. Przechwytuje prawdziwe wartości, zakrywając je szatami fantastyki... 

 

 

"Zamarł, gdy ujęłam go za dłoń i narysowałam palcem na jej grzbiecie gwiazdę (...) Zacisnął palce na mojej dłoni, uniosłam wzrok. Uśmiechnął się do mnie. Z lśniącym pyłem na policzku wyglądał tak nieksiążęco, że również wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co zrobiłam, dopóki jego uśmiech nie zanikł i nie rozchylił lekko ust.
- Uśmiechnij się jeszcze raz - wyszeptał.
Nie uśmiechnęłam się do niego. Nigdy. Ani się w jego obecności nie roześmiałam. (...) A potem...
Ten mężczyzna przede mną...mój przyjaciel... Za wszytko, co zrobił, nigdy nie obdarzyłam go uśmiechem. Nawet kiedy właśnie... Właśnie coś namalowałam. Na nim. Dla niego.
Chciałabym... chciałabym znów coś namalować.
Zatem uśmiechnęłam się do niego szeroko i bez skrępowania.
- Jesteś niesamowita - wyszeptał."

 

Akcja była niezmiernie dynamiczna. Były momenty, gdzie opisy czy długie dialogi dominowały nad akcją, niemniej jednak nie nudziło to czytelnika, bo przynosiło to fakty, informacje, które chcieliśmy wiedzieć. Nie sposób zasnąć przy niej, nie przy takiej opowieści. Jest to historia napisana na wysokim poziomie, boję się, że trzeci tom może być słabszy? Że się rozczaruję? Oby nie... Pozaznaczałam kilka fragmentów, które mocno wryły się do mojej głowy... A jak czytacie moje recenzje to wiecie, że jak już zaznaczać fragmenty, to historia naprawdę narobiła mi bałaganu w głowie i jest przeważnie w 90% warta uwagi.
Wykreowany świat jest niebezpieczny. Podły. Bohaterowie są fałszywi i dwulicowi. Nigdy nie wiadomo, z której strony i od kogo można spodziewać się niebezpieczeństwa...
Mamy też sceny erotyczne, które moim zdaniem nie są obleśne. W moim odczuciu są po prostu dodatkiem, odbiciem emocji, pragnień bohaterów i czyta się je dość płynnie, chociaż rumieniec na naszych policzkach, jak najbardziej może się pojawić. Chociaż odnoszę wrażenie, że prędzej podczas flirtu ten rumieniec się u mnie pojawiał. ;) To było takie urocze, zabawne... ;)
Jeden ze światów - Velaris - był... idealny. Bardzo je polubiłam. Pokochałam tę książkę również za więź - to było coś unikatowego, tak ważnego, tak pięknego... 

Reasumując, chcę Wam polecić z całego serca ten tom. To jest MAJSTERSZTYK. Koniecznie zapoznajcie się z pierwszym tomem, następnie kolejnym i nie bójcie się objętości. Płynie się przez stronice bardzo szybko. Niejednokrotnie sama odkładałam ją na bok, bo nie chciałam się z nią jeszcze rozstawać... Ale to było gorsze, bo cały czas w mojej głowie przewijały się domysły... REWELACJA. Kocham tę książkę, te emocje w niej. Jest WYJĄTKOWA. Musicie przeczytać, ja polecam, całą sobą.

Link do opinii

„Dwór mgieł i furii” zaczęłam czytać już jakiś czas temu. Przyznaję, początkowo szło mi dość opornie. Chyba nigdy nie miałam do czynienia z takim literackim klockiem. Miałam dziwne przeczucie, że będę czytać tą książkę miesiącami. Suma Summarum tak było, gdyż często przerywałam sobie lekturę II części dworów i sięgałam w międzyczasie po inną powieść. Zazwyczaj tak nie robię, ale tym razem natłok stron w jakimś stopniu mnie przerastał. Mieszane uczucia i pewnego rodzaju obawy wobec tego tomu, wywołały u mnie różne opinie na temat tej powieści. Z tego co zauważyłam, to albo się kocha tą część albo się jej nienawidzi… Już teraz śmiało mogę przyznać, że należę do tej pierwszej grupy.
Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie i szczęśliwe życie.
Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeństwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina - Rhysand, Książę Dworu Nocy. Zwabioną podstępem Feyrę raz w miesiącu okrywa mrok jego niebezpiecznego królestwa. To pewne, że władca ciemności będzie chciał wykorzystać ją do swoich celów. Chyba że... to nie Rhysand jest tym, kogo Feyra powinna się obawiać. Na Dworze Wiosny również bowiem nie jest bezpiecznie, a sam Tamlin ma przed ukochaną coraz więcej tajemnic. Czy rzeczywiście tylko po to, by ją chronić?
Gdy nad Prythian i krainę ludzi nadciąga widmo wojny tak groźnej jak żadna dotąd, Feyra musi zdecydować, komu może ufać. Stawką jest życie jej rodziny i losy całego świata. A w magicznym świecie fae przyjaciele potrafią być bardziej niebezpieczni niż wrogowie.
JAKIE TO BYŁO DOBRE.
„Dwór cierni i róż” bardzo mi się spodobał i zapewne byłabym skłonna dać I części dziesięć punktów, jednak jeden z najważniejszych wątków w historii kompletnie do mnie nie przemówił. Chodzi mi o wątek romantyczny. Kompletnie nie rozumiałam skąd nagle wzięła się ta chemia między Tamlinem a Feyrą.
Jeśli „Dwór cierni i róż” uznałam za bardzo dobrą książkę, to „Dwór mgieł i furii” mogę nazwać rewelacyjną. Jak dla mnie wszystko w tej książce było lepsze. Począwszy na ciekawszych bohaterach, bardziej intrygującej fabule, mniej irytującej Feyry, no i oczywiście dużo, DUŻO WIĘCEJ RHYSA.
Rhys to w moim odczuciu bohater na wagę złota. Takiej właśnie postaci brakowało mi w pierwszej części. W porównaniu z mdłym i nijakim Tamlinem, Książę Dworu Nocy jest charyzmatyczny, ma ciekawą osobowość. Dodatkowo, jego relacja z główną bohaterką była świetnie poprowadzona. Powoli, bez zbędnego przyspieszania. Z zapartym tchem czeka się rozwoju wydarzeń między tą dwójką.
W drugiej części widoczna jest duża przemiana Feyry. Dziewczyna musi poradzić sobie psychicznie z tym, co przeszła pod Górą. Bardzo spodobało mi się to, że autorka nie zamiotła pod dywan tego co się wydarzyło w tomie poprzednim i pokazała tą wewnętrzną walkę bohaterki.
Pozostali bohaterowie, czyli Azriel, Mor, Amrena i Kasjan nadali odpowiednich barw tej historii. Mam jednak trochę niedosyt, gdyż nie wiele dowiedziałam się np. o Amrenie. Pozostaje mieć nadzieję, że w trzeciej części dowiem się czegoś więcej. Bo ta postać z pewnością zasługuje na więcej uwagi (pozostali w sumie też).
Sam początek rozwijał się powoli, choć nie na tyle, bym była znudzona tą historią. Jednak gdzieś od połowy książki fabuła rozkręciła się na dobre. A to, co autorka przedstawiła w zakończeniu? Wow. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
Ta część jest zupełnie inna od pierwszej. Być może dlatego, że czytelnik ma wgląd do innego królestwa. Nie zmienia to jednak faktu, że obie części są ze sobą spójne. Ostatnie rozdziały „Dworu mgieł i furii” stanowiły idealną klamrę wieńczącą oba te tomy. Dostajemy w niej odpowiedzi na pytanie, które z pewnością większość z Was miała w głowie po lekturze I części. Autorka rzuca nowe światło na wydarzenia zawarte w poprzednim tomie, tworząc logiczną całość, którą mnie po prostu kupiła.
Podsumowując te moje wywody, „Dwór mgieł i furii” bije o głowę „Dwór cierni i róż”. Jestem zachwycona tym tomem i mam ogromną nadzieję, że autorka zachowała ten sam poziom w tomie trzecim. Polecam gorąco!
Moja ocena: 10/10

Link do opinii

Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian wraz ze swoim ukochanym Tamlinem powraca na Dwór Wiosny. Codzienność na dworze wypełniają jej przygotowania do wymarzonego ślubu. Podczas ceremonii pojawia się Rhysand - książę Dworu Nocy i upomina się o dopełnienie warunków umowy. W trakcie pobytu na Dworze Nocy bohaterka przekonuje się, że największe zło kryje się tam w miejscu, w którym się go nie spodziewała.

AKCJA I FABUŁA

Akcja drugiego tomu Dworów jest jeszcze bardziej dynamiczna niż w pierwszej części i zawiera także więcej nieoczekiwanych zwrotów.
Wątki w fabule są bardzo płynnie prowadzone, nie plączą się i są ciekawie rozbudowywane. Dostarczają również wielu ciekawych informacji o bohaterach i świecie przedstawionym przez Maas.


“To tylko koszmar. Jeden z wielu, które mnie prześladowały w te dni, we śnie i na jawie.”(*1)

STYL I JĘZYK

To, co już podobało mi się od pierwszej części to opisy. W tej części autorka jeszcze bardziej robi je bogatszymi i ciekawymi. Dialogi też są o niebo lepsze i nadają dużego dynamizmu książce. Mimo sporej grubości książka jest napisana lekkim językiem.

POSTACIE

Ryshard - Książę Dworu Nocy

W Dworze Mgieł i Furii bardzo dokładnie mamy okazję poznać tę postać i jego emocje. Ukazują się nam dwie strony Rysha. Poznajemy go jako postać księcia, , który dla swoich poddanych jest w stanie zrobić wszystko, dającego i bratającego się ze swoim ludem, ale także bezlitosnego władcę, który wobec konkretnych postaci potrafi pokazać silną rękę.

Pozostałe postacie

W książce pojawia się kilka nowych postaci, które dobrze się wpisują w akcję książki. Każda z tych postaci ma ciekawy, wyróżniający się charakter. Jedynie na nerwy działała mi jedna z sióstr, a właściwie jej wyniosłość i opryskliwość.


“Chyba całej wieczności nie wystarczy, aby mnie posklejać z powrotem.”(*²)

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona drugą częścią Dworów. Jest jeszcze ciekawsza od pierwszej i o wiele mocniej wciąga. Autorka wybrała również bardzo dobry kierunek pod względem fabuły, ponieważ nadal on powiewu świeżości wydarzeniom z pierwszej części, a zwrot w wątku miłosnym podsycił atmosferę.
Dwór mgieł i furii to genialna i jednocześnie zaskakująca kontynuacja pierwszej części. Widać w niej, że seria dopiero tak naprawdę się rozkręca.

Link do opinii

„Dwór mgieł i furii” Sarah J. Maas to drugi tom cyklu „Dwór cierni i róż”. Książka przedstawia dalsze losy Feyry i jej pierwsze kroki w nieśmiertelności.


W poprzedniej cześć czytelnik poznał Dwór Wiosny i jego mieszkańców. Teraz przyszedł czas, by nieco bliżej przyjrzeć się budzącemu grozę Dworowi Nocy ze złowieszczym księciem Rhyslandem na czele. Czytelnik wraz z Feyrą poznaje ten i inne wspaniale opisane dwory oraz ich niezwykle ciekawych mieszkańców. W tym tomie pojawia się wiele nieznanych wcześniej postaci. Są one barwne i tajemnicze. Wspaniale jest odkrywać ich sekrety, życiorysy. Można liczyć na starcie silnych osobowości, momenty wzruszenia, żartobliwe dialogi i ostre słowa. Miło jest obserwować jak zahukana Feyra powoli dojrzewa, a jej decyzje stają się bardziej świadome.


Autorka potrafi wciągnąć czytelnika w stworzony przez siebie świat. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, z zapartym tchem. Całkowicie „wchodzi” się w świat Prythianu. Natomiast po zakończeniu pozostaje ogromny zapał do przeczytanie kolejnego tomu.

Link do opinii

Źródło: http://damazksiazkaa.blogspot.com/2018/02/4-sarah-j-maas-dwor-mgie-i-furii.html

„ -On mnie kochał... wciąż mnie kocha, Rhysandzie.
- Problemem nie jest to, czy cię kocha, tylko jak bardzo. Za bardzo. Miłość potrafi być trucizną.”


               Taka romantyczka jak ja, nie mogła opuścić dalszych losów Feyry i jej wybranka. Jakie było moje zdziwienie, gdy potoczyły się zupełnie inaczej niż przypuszczałam. Sarah J. Maas w dalszym ciągu potrafiła wciągnąć mnie w całą historię. Żadna ze stron nie wydawała mi się nudna. Stworzyła o wiele ciekawsze uniwersum Prythianu niż w pierwszej części, głównie za sprawą nowych postaci. 


Jeśli jednak jesteś zarówno przed lekturą pierwszej części, jak i tej, radzę nie czytać recenzji, aby nie popsuć sobie radości z odkrywania tych powieści sam.

„Dwór cierni i róż” skończył się happy endem. Mogłoby się wydawać, że nic nie jest w stanie zmienić biegu historii. Człowiek uratował świat fae i sam stał się nieśmiertelny duszą i ciałem, dzięki cząstkom mocy książąt z każdego dworu. Feyra mogła w końcu być na zawsze z ukochanym Talimem. Wszystko komplikuje się z czasem. Złe wspomnienia spod Góry wracają ze zdwojoną siłą. Feyra nie radzi sobie z ciemnością zapadającą jej w sercu. Nie potrafi przespać spokojnie nocy udręczona koszmarami. Talim nie dostrzega tego, a nawet pogarsza tą sytuację zamykając lubą w Dworze Wiosny niczym w klatce. Zadaje sobie trud obrony krainy przed wrogami z Hybernii i nie ma go cały czas w domu. Przygotowywania do wesela pozostawia w rękach Feyry i kapłanki Ianthy, która staje się jej oparciem w podejmowaniu wszelkich decyzji, o których nie ma pojęcia. Wyzwolicielka jednak nie pragnie zostać księżniczką z bajki otoczoną wiecznym bogactwem. „W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować”. Między ukochanymi rodzi się coraz więcej tajemnic i niedopowiedzeń. Kiedy nastaje dzień wesela, Książę Dworu Nocy – Rhysand, ubiega się o spłacenie długu, czyli ‘wypożyczenie’ Feyry na tydzień każdego miesiąca. Dziewczyna nie ma pojęcia o prawdziwych motywach Rhysanda.

W poprzedniej części autorka pozwoliła na zapożyczenie wątku baśni „Pięknej i bestii”. Tym razem jest to Mit o Demeter i Persefonie. Początkowo dziewczyna jest uosobieniem niewinności i młodości. Hades zaś to najmroczniejszy z bogów, władca podziemi – krainy umarłych. Historia zaczyna się niewinnie. Gdy Persefona udaje się na spacer z matką Demeter, zrywa przepiękny kwiat. Upija się jego zapachem i patrzy z zachwytem. Tymczasem spod ziemi wydostaje się Hades, zakochuje się w niej i porywa najdroższą córkę Demeter do swoich zaświatów. Pani urodzajów okrywa zimie żałobą, a śmiertelnych ludzi nawiedza głów. Zeus, aby ubłagać Demeter, nakazuje bratu oddanie Persefony, który się na to zgadza. Żegnając się z nią, daje jej owoc granatu. Persefona zjada kilka ziaren, nie wiedząc, że właśnie połączyła swój los z panem podziemi. Od tej pory musi wracać tam raz w roku, na trzy miesiące, a urodzaj zamiera przynosząc zimę. Kiedy Persefona wraca – nadchodzi wiosna, czas, kiedy wszystko ponownie się rodzi. Postać Hadesa, jak i samą śmierć, można tutaj interpretować jaką cząsteczki zła, które ma każdy z nas, a raczej naszej podświadomości. Mit uczy, że można pokochać nasze ciemne strony i zrozumieć ją. Warunkiem szczęścia jest połączenie dobra i zła w odpowiedniej ilości, tak jak połączyła się Persefona z Hadesem – ich nowo narodzona miłość. Początkowo ten, który jawił się jako wróg, stał się jej światłem. Hades symbolizować może również ukrytą siłę i potencjał w kobiecie. 

Mit ten można na nowo odkryć w historii Feyry, choć nieco przeobrażony. Bohaterka zostaje zamknięta przez Tamlina, niedoceniona i samotna… Więdnie na Dworze Wiosny. Gdy zostaje uwolniona, a raczej porwana przez Rhysanda – w końcu może żyć, być sobą. Rozwija swoją wielką moc przy kimś, kto rozumie jej potrzeby i szanuje jej zdanie. Pokazuje, że ciemność również daje szczęście. Początkowo wraca do Dworu Nocy raz w miesiącu, jak robiła to Persefona raz w roku, udając się do Hadesa. Światłość miesza się z ciemnością, dobro ze złem. Wyzwolicielka popada ze skrajności w skrajność i nie chce należeć do nikogo. Feyra musi zdobyć się na co, aby wybrać, co jest jej światłem, a co cieniem. Dostrzega również w sobie pokłady ciemności, których przyczyn upatrywać można się w wydarzeniach spod Góry, kiedy zabiła z zimną krwią ludzi, aby ocalić lud fae. Jednak rozumie, że: „Są różne rodzaje ciemności(...) Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi; ciemność, która daje odpoczynek(...) Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra”. Persefona również znała dwa światy, jak Feyra. Z tym, że tej drugiej dane było wybrać własną ścieżkę samodzielnie. Sarah J. Maas inspiruje się starożytnym mitem i pokazuje nam co mogłoby się właściwie wydarzyć, gdyby dopuścić inne czynniki…

 Tę część uważam za jeszcze lepszą od poprzedniej. Poznajemy w niej inne dwory krainy Prythian i prawdziwe przeznaczenie Feyry. Autorka zapoznaje nas z nowymi postaciami, które pokochałam całym sercem. Przede wszystkim Rhysand zaczyna odgrywać tu pierwsze skrzypce. Nareszcie postać ta zostaje rozwinięta tak, jak na to zasługuje. Za tajemniczą maską skrywa się marzyciel i indywidualista. Przypomina mi ulubioną postać literacką: tajemniczego Snape’a z cyklu „Harry’ego Pottera”, którego na koniec każdy opłakuje. Może dlatego tak uwielbiam Rhysanda? Minusem powieści jest lekko przesadzona rola Tamlina, który w „Dworze cierni i róż” jawił się jako wspaniały i dobry ukochany. Tymczasem sprowadzony zostaje do tej niewdzięcznej roli czarnego charakteru. Autorka diametralnie zmienia jego postać, a tego zabiegu w książkach nie lubię. Mimo wszystko jest przecież postacią tragiczną. Niestety ten wątek został niewykorzystany. Sama Feyra ponownie irytuje egoizmem i trudno jej dostrzec od razu pewne rzeczy… Mimo wszystko wydaje mi się, że i tak ją lubię. Maas ma tendencję również do idealizowania postaci, tzn. wszyscy z Dworu Nocy nagle stają się najpotężniejsi i najpiękniejsi. Feyra obdarzona zostaje mocami, jakich nikt nie ma. Brak tutaj źdźbła realności mimo gatunku fantastyki. Autorka trochę zawiodła w tej kwestii. Na plus dodać mogę wątek miłosny. Relacje uczuciowe w tej części wypływają ponownie na pierwszy plan, a autorka raczy czytelnika o wiele szczegółowymi opisami, początkowo budując niezwykłe napięcie pomiędzy bohaterami. Samo zakończenie sprawia, że chcę się sięgnąć po więcej. Nie mogę się doczekać, aż Feyra znajdzie się we właściwych rękach…Tym, którzy zastanawiają się, czy sięgnąć po drugi tom tej wspaniałej serii powiem tylko, że jak najbardziej warto!

- Dama z książką

Link do opinii

Kto czytał moją recenzje pierwszego tomu ten wie, że bezapelacyjnie się w nim zakochałam. Obiecano mi, że drugi jest o niebo lepszy, więc siedziałam jak na szpilkach, nie mogąc się doczekać, aż po niego sięgnę. I wiecie co? Czuję się oszukana.
Po wydarzeniach pod Górą Feyra już nie jest taka sama. Jej dusza została złamana, a koszmary nie mają końca. Mogłoby się wydawać, że to już koniec, że wojna się skończyła. Ale ta prawdziwa dopiero nadchodzi. Tamlin próbuje ochronić Feyrę przed czymś, o czym nie chce jej powiedzieć, a ona sama odkrywa w sobie dary siedmiu książąt, którzy uratowali ją pod Górą. Trwają przygotowania do jej ślubu z Tamlinem, ale zdaje się, jakby wszystko obracało się przeciwko niej. W dodatku Rhysand, książę Dworu Nocy, upomina się o układ, jaki zawarł z Feyrą. Tydzień z każdego miesiąca. Tydzień, który zmieni wszystko.
Słyszeliście kiedyś o Mary Sue? Czytaliście kiedyś opowiadanie lub książkę, gdzie bohaterka była tak nieznośna, że nie dało się czytać? To teraz weźcie Feyrę i pomnóżcie to razy dziesięć(i jeszcze raz). Z ludzkiej kobiety, którą byłam w stanie tolerować, która walczyła o swoją miłość, stała się nieśmiertelną kupką użalania się nad sobą, a później silną, bezlitosną i samowystarczalną paniusią. Z początku musiała wszystkim wszem wobec pokazać, jaka to ona jest załamana, a swoje błędy zwalać na innych. Potem nagle stała się silna i bezlitosna, i w ogóle bez kija nie podchodź, bo ona jest piękna i zgniecie cię w proch. Z początku broniła i rozumiała Tamlina, potem jednak o tym zapomniała i przeszła na Rhysa. Przepraszam, ale muszę: “Tamlin zbiera daninę od ludzi, którzy nie mają pieniędzy? Hurr durr, ty potworze! Rhysand łamie innym kości, bo mnie obrazili? Ojejku, on jest taki kochany”. Chyba nie muszę pisać, że logika już dawno naszą bohaterkę opuściła? Męczyłam tę książkę miesiąc, bo przez Feyrę co chwile się zatrzymywałam i odkładałam ją na bok, jej rozmyślania były tak żałosne, że nie dało się tego czytać. Nie zliczę, ile razy uderzyłam się w czoło i wywróciłam oczami. Zanim przejdę do kolejnych minusów, musicie wiedzieć jedno - nic nie pobije Feyry. Doceniłam nawet Americe z Rywalek.
Okej, pożaliłam się na Feyrę, teraz pożalę się na akcję. A raczej jej brak. Poważnie, co tam się działo? Wielka zapowiedź równie wielkiej wojny, przygotowania, ćwiczenia, a sceny, kiedy naprawdę mogłam się wkręcić, mogę wyliczyć na palcach jednej ręki. Bo bynajmniej nie na tym skupiła się autorka. Skupiła się za to na romansie Feyry i Rhysa - nie zrozumcie mnie źle, Rhys spodobał mi się w tej części, ale jeśli jest coś, czego naprawdę mocno nie lubię w książkach, to zastępowanie jednej postaci drugą. Z Tamlina, którego pozwoliła nam pokochać w pierwszej części, zrobiła wroga, by na jego miejsce mógł wskoczyć Rhysand. Pewna dziewczyna z Instagrama uświadomiła mi, że zachowania Tamlina i Feyry podchodzą pod chorobę psychiczną i właściwie się z nią zgadzam, bo to, co zrobiła z nimi Maas, z pewnością nie jest normalne. Nie rozumiałam ani trochę ich postępowań, bo nie dało się tego wytłumaczyć logicznie.
Podczas czytania nie czułam nic, chyba że liczyć złość i zażenowanie. Ani trochę nie szło mi przyjemnie. Liczyłam na coś mocnego, na wartką akcję, na czym opadnie mi szczęka, a nie dostałam nic z tych rzeczy. Miałam wrażenie, jakbym czytała ckliwy romans zakrapiany złymi scenami erotycznymi. Ja rozumiem, że to fantastyka, ale sceny łóżkowe mogłyby choć trochę być mniej żenujące. Co chwile odwracałam okładkę i pytałam “To na pewno napisała Maas? Na pewno czytam tę samą książkę co wszyscy inni?”. Zwyczajnie mnie znudziła. Prawie 800 stron, gdzie nie dzieje się praktycznie nic, a wątek romantyczny przyćmiewa wszystko inne.
Czy mimo tego były jakieś plusy? A i owszem, jedyna rzecz, dzięki której dobrnęłam do końca - postacie drugoplanowe. Przyjaciele Rhysa, książę Tarquin; dzięki nim ta książka nabierała kolorów. Przyjemniej czytało mi się ich dialogi, niż Feyry i Rhysa. Miałam wrażenie, jakby autorka do nich lepiej się przyłożyła, ich historie i dialogi były znacznie bardziej interesujące i budziły więcej emocji. I jeszcze jedna rzecz, którą muszę jej oddać, to myślenie daleko przyszłościowe. Sytuacje, które nie zostały wyjaśnione w pierwszym tomie, nabierają sensu w drugim i okazuje się, że Maas wszystko robiła specjalnie. Choć nie podobają mi się tego wyniki, to to doceniam.
Z wielkim bólem serca i zawodem stawiam taką, a nie inną ocenę. Liczę na poprawę w trzecim tomie, choć już boję się o moje czoło.

3/10

Recenzja pochodzi z bloga: blue-spark-books.blogspot.com

Link do opinii

„Za tych, którzy spoglądają w gwiazdy i marzą, Rhys.”

 

 „Dwór mgieł i furii” po raz pierwszy przeczytałam jakoś na początku lutego, ale długo nie potrafiłam ubrać w słowa swoich emocji. Zwlekałam, ile tylko mogłam. Po części również ze strachu. Bałam się, że kiedy zacznę rozbijać ją na poszczególne czynniki to moje zdanie o niej zmieni się diametralnie (jak to w końcu często ze mną bywa). Ostatnio jednak sięgnęłam po nią ponownie. Potrzebowałam lektury na poprawę humoru i teraz już wiem, że nic nie zmieni mojego zdania co do tej książki. Jest po prostu genialna.

W sposobie pisania Maas jest coś takiego, że naprawdę ciężko oderwać się od czytania. Ta historia wciąga tak bardzo, że nim się spostrzeżemy stajemy się jednością z bohaterami. Zaczynamy się z nimi utożsamiać, znajdować cechy wspólne, żyć ich życiem i w niczym nie przeszkadza nam fakt, że są wymyśleni, a ich świat nierealny. Niesamowite. Rzadko zdarza się autorom nawiązać podobną więź z czytelnikiem, a Mass udało się to bez problemu. Jestem naprawdę pod wrażeniem.

Bohaterowie w „Dworze mgieł i furii” są naprawdę świetnie wykreowani. Każdy z nich jest wyjątkowy i wyrazisty, a co najważniejsze wszyscy budzą emocje. Bez względu na to czy są postaciami pozytywnymi czy negatywnymi. To właśnie dzięki nim w tej części nie możemy narzekać na nudę. Przez blisko 800 stron ciągle coś się dzieje, a takiego obrotu spraw jaki tu miał miejsce w ogóle się nie spodziewałam. Ta historia naprawdę zapiera dech w piersi.

„Są różne rodzaje ciemności(...) Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi; ciemność, która daje odpoczynek(...) Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra.”

 

Jeśli do tej pory wahaliście się czy sięgnąć po „Dwór mgieł i furii” to śmiało możecie przestać. Kiedy raz wejdziecie do świata dworów prędko go nie opuścicie. Pochłonie was bez reszty. Wszystkim gorąco polecam, a sama z niecierpliwością wyczekuje polskiej premiery „Dworu skrzydeł i zguby”.

 

Aleksandra

 

*Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Dwór mgieł i furii” autorstwa Sarah J. Maas.

Link do opinii

Czytając pierwszy tom byłam zachwycona. Sądziłam, że już nic tego nie pobije. O matko w jakim ja byłam błędzie! Drugi tom roztrzaskał moje serce na milion kawałków. Jest jeszcze lepszy od pierwszego! Nie wiem jak to możliwe, ale jest. To jest ten typ książki, którą czytam z zapartym tchem,  a po jej skończeniu cały czas o niej myślę. Dosłownie CAŁY CZAS.  Ostrzegam, że w tej opinii mogą pojawić się małe spojlery, więc czytacie na własną odpowiedzialność. 

 

Czy muszę opowiadać, o czym jest pierwszy tom? Nie, chyba nie muszę. Skoro kliknęliście w tę opinię, to znaczy, że macie go już za sobą. W tej części pewnie spodziewacie się bajkowego związku Feyry i Tamlina. No niestety od bajkowego trochę on odstaje. Już wam wszystko tłumaczę. 

 

Po wydarzeniach pod Górą życie tej dwójki kręci się wokół planowania ślubu, łóżkowych przygód i innych przesłodzonych rzeczach.  Wydawać by się mogło, że to życie jak ze snu, ale realia jednak są trochę inne. Tamlin tłamsi Feyre. Nie rozmawia z nią o tym co przeżyła. Nie widzi tego, że ona się zmieniła i może zadbać sama o siebie. Ogranicza jej swobodę, twierdząc, że to wszystko dla jej bezpieczeństwa. Dziewczyna wytrzymuje to, bo w końcu czego nie zrobi się w imię miłości. W dzień, który miał przypieczętować jej związek z księciem Dworu Wiosny wydarzyło się coś czego nikt się nie spodziewał. Rhysand domaga się wypełnienia przez Feyre jej części umowy. No prawdziwy cham! Wbijać się i niszczyć jeden z najważniejszych dni w jej życiu to już przesada, co nie? A może jednak jest inaczej? Może pojawił się tam, bo wiedział, że ona go potrzebuje? Ale po co, by miała go potrzebować, skoro obok niej stoi jej życiowa miłość? Bo to jest jej miłość, prawda? No cóż, o tym przekonacie się sami czytając. Tak jak myślicie, Feyra związana umową trafia na Dwór Nocy, który okazuje się całkiem inny niż się spodziewała. 

 

Okej, postarałam się opowiedzieć to pokrótce, ale nie wiem, czy w pełni dałam radę. Uwierzcie mi, że w tej książce dzieje się o wiele, wiele więcej niż tylko zwykły romans. Choć przyznaję, że właśnie za ten romans ją pokochałam. Chyba już każdy wie, że Feyra będzie z Rhysem, co nie? Ja wiedziałam zanim zabrałam się za dwory. No cóż, ludzie w internecie nie szczędzą spojlerów. Ale wracając do rzeczy- ich związek to cudo! Po pierwszej części lubiłam Tamlina i nie wyobrażałam sobie, że ona zostawi go dla innego. Nie rozumiałam, dlaczego porzuci taką cudowną miłość na rzecz związku z jakimś tam księciem Dworu Nocy. Po przeczytaniu drugiej części, zrozumiałam, że to wcale nie była miłość. Sama Feyra powiedziała, że pokochała pierwszego mężczyznę, który okazał jej trochę uczucia. Prawdziwa miłość spotkała ją dopiero na Dworze Nocy. Tam miała swobodą, Rhys liczył się z jej zdaniem i był w stosunku co do niej wyrozumiały. Nawet nie wiecie, jaką przyjemność sprawiało mi obserwowanie jak ta dwójka powoli zbliża się do siebie. Nie było to tak, że w jednym rozdziale kochała Tamlina, a w drugim już kochała kogoś innego. Nie, nie. To toczyło się powoli. Na ich wspólny moment trochę się naczekałam. 

 

Pamiętacie w jaki sposób Feyra stała się Fae? Oj jestem pewna, że tak. A wiecie, ze właśnie za sprawą tego sposobu zyskała ona też kilka mocy? Nie powiem wam jakich, bo nie chcę odbierać wam całej radości z czytania. Ale tak, zyskała ona moce i to całkiem potężne. W sumie tak trochę do przewidzenia było to, że nie będzie ona zwykłą Fae. Nie muszę chyba pisać, kto pomoże jej je rozwinąć. Domyślcie się. Jestem pewna, że także pamiętacie króla Hyberii, co nie? W tej części pojawi się on znowu i bardzo namiesza. Niestety nie tak łatwo pokonać księcia Nocy i jego przyjaciół. Tak, przyjaciół. Nie świtę, nie żołnierzy, ale przyjaciół. W porównaniu do Tamlina, Rhys potrafi być kimś  innym niż tylko księciem.  O tym także z chęcią opowiedziałabym więcej, no ale niestety nie mogę, a raczej nie chcę. 

 

Teraz napisze kilka słów o końcówce, która roztrzaskała moje serce. Kto w taki sposób kończy książkę?! No kto?! Nie spodziewałam się tego kompletnie. Dzięki wcześniejszym spojerom wiedziałam, że coś takiego ma się wydarzyć, ale nie wiedziałam, że dojdzie do tego w takim momencie. Spodziewałam się, całej sceny poświęconej temu, ale nie. Nie było opisu jak potoczyło się to wydarzenie. Po prostu informacja o tym, że już do tego doszło została rzucona na sam koniec. Wiem, że pewnie czytając to, nie macie zielonego pojęcia o czym piszę, więc za to bardzo przepraszam. Muszę gdzieś wylać wszystkie swoje gorzkie żale. Bardzo, ale to bardzo korci mnie, żeby wstawić wam mój ulubiony, końcowy cytat, ale no kochani musicie sami się ruszyć, przeczytać i zobaczyć o co mi chodzi. 

 

Powiem wam tak- czytajcie Dwory! Jeśli zniechęciliście się po pierwszej części, a wiem, że było kilka takich osób, to i tak sięgnijcie po "Dwór Mgieł i Furii". Na prawdę warto. Kocham Dwory, kocham Maas, kocham Rhysa i kocham Cassiana.  Ha! Pewnie teraz zastanawiacie się, kim jest ten cały Cassian, co nie? Macie pecha, bo wam nie powiem. Czytajcie!!!!!!

Ps. Już niedługo premiera trzeciej części, którą zacznę czytać od razu, gdy tylko ją dorwę. 

Link do opinii

Po więcej recenzji, zapraszam na mojego bloga http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/ :)

 

Kontynuacja serii podobała mi się dużo bardziej niż "Dwór cierni i róż" :) Dwór wiosny był piękny, ale Dwór nocy (snów) kompletnie skradł mi serce i świat przedstawiony przez autorkę jest jednym z moich ulubionych elementów jej książek. Podobało mi się, jak Feyra rozwinęła się jako główna bohaterka i poznając jego historię, bardziej polubiłam też Rhysa, jednak największą niespodzianką byli dla mnie nowi bohaterowie, krąg wewnętrzny Dworu snów (chyba nawet polubiłam ich bardziej niż główne postaci).

Jedynym minusem były tu dla mnie wątki romantyczne i nieco zbyt graficzne sceny miłosne. To w jakim kierunku potoczył się romans mnie nie zdziwił, ale odniosłam wrażenie, że Sarah J. Maas dawała na niego zbyt duży nacisk i przez dużą część książki to wokół tego wszystko się kręciło. Do tego bardzo szczegółowe sceny miłosne niewiele wnosiły do fabuły. Ale nawet mimo tego, tempo fabuły było o wiele lepsze, a sama historia wciągająca na tyle, że na pewno sięgnę po ostatnią książkę w trylogii.

Link do opinii
Doskonała kontynuacja "Dworu Cierni i Róż". Feyra przeżyła piekło. Teraz próbuje z niego wyjść. U boku ukochanego Tamlina zaczyna nowe życie jako nieśmiertelna. Jednak widmo Amaranthy ciągle ją prześladuje. Coraz bardziej się w sobie zapada. Jednak przed zaniknięciem uratuje ją nie jej książę, ale władca Dworu Nocy, Rhysand. Umowa zawarta pod Górą dalej obowiązuje, ale zaczyna nabierać nowego kształtu. Nowym problemem jest król Hiberii, który planuje zniszczyć Prythian i ludzi. Czy Wyzwolicielce uda się pokonać koszmary? Czy znajdzie prawdziwą miłość? Czy u boku księcia uratuje swoj stary i nowy lud? Druga część zaczynała się nudnie. Feyra przygotwująca się do ślubu, zmuszona grać maskotkę księcia. Po przebrnięciu przez te kilka stron zaczyna się prawdziwa akcja. Tamlin więzi ukochaną, bo nie chce jej stracić. Jednak nie widzi, że to ją niszczy. Z więzienia uratuje ją książę Rhysand. Irytujący, arogancki i przystojny pan Dworu Nocy ma dla niej pewną propozycję. Książka przepełniona jest zwrotami akcji, flirtami i bohaterami o skomplikowanym chrakterze. Bardzo mi się spodobało zakończenie i liczę, że tom 3 będzie choć w połowie tak fantastyczny jak ten.
Link do opinii
Pełna recenzja: https://toreador-nottoread.blogspot.com/2017/05/rhysand-mym-bogiem-dwor-mgie-i-furii.html Akcja ACOMAFu nie zaczyna się od razu po ostatnich scenach ACOTARu, ale dostajemy małe streszczenie, co się działo pomiędzy jedną a drugą książką, na czym stoją nasi bohaterowie i ogólnie, co się aktualnie dzieje. Paradoksalnie wychodzi to nam na wielki plus, bo nie musimy patrzeć, jak Feyra adaptuje się do swojej nowej roli i nowego świata. Przeczuwam, że rozwlekły opis jej uczuć i wątpliwości byłby dość nużący. Podczas lektury towarzyszyło mi kilka pytań. O co chodzi z Rhysem? Dlaczego wszyscy tak nie cierpią Tamlina? Na to drugie odpowiedziałam sobie już w pierwszym rozdziale. Teraz oficjalnie przyznam wszystkim rację, bo im dalej w las, tym było gorzej. Tamlin to bezczelny, irytujący dupek. Co śmieszniejsze, nawet nie ma go tutaj tak dużo, a i tak działał mi na nerwy. Za to jeśli chodzi o Rhysa... Pojęcie fenomenu jego postaci zajęło mi trochę dłużej, ale efekt został osiągnięty i dołączam do #TeamRhys. Pierwsza część była zainspirowana baśnią o Pięknej i Bestii, czego się w żadnym momencie ukryć nie dało, jednak ja mało zwracałam na to uwagi. ACOMAF także dużo czerpie z tej francuskiej historii ludowej, ale w innym aspekcie. Może nadinterpretuję, ale sposób, w jaki mówi się o układzie Feyry z Rhysem zawartym w pierwszym tomie, przypomina mi trochę inny punkt widzenia na baśń. Ale na tym autorka nie poprzestała. Mitologia grecka także dorzuciła tu swoje trzy grosze, szczególnie mit o Korze i Demeter. Chociaż to też nie rzuca się za bardzo w oczy, chyba że pragnie się dostrzegać wszystkie szczegóły i z uwagą ich wypatruje na każdej stronie. Bo po jakimś czasie ja się przyzwyczaiłam i stało się to czymś normalnym. Albo po prostu o tym zapomniałam. Powieść ma dwie bardzo duże wady. Niestety, ale bardzo czuć, że została napisana przez Maas, bo utrzymana została w typowym dla niej stylu, czyli w książce mającej blisko 800 stron przez 500 dzieje się wszystko, ale w sumie to nie dzieje się nic, przez kolejne 200 zawiązują się wszystkie ważne wątki powieści, a przez ostatnie 100 autorka wszystko zakańcza w taki sposób, że czytelnik musi sięgnąć po kolejny tom. W tym wypadku podczas tej pierwszej połowy Maas postawiła na historię krainy Fae, poznanie hierarchii rządzącej tamtym światem, rozwinięcie relacji pomiędzy wszystkimi głównymi bohaterami, trochę kłamstw i intryg, czemu nie umniejszam w żaden sposób, ale jednak odnoszę wrażenie, że zostało to wszystko zbyt rozwleczone i poprzeplatane scenami, które nie mają na nic wpływu, a są zwykłymi zapchaj-dziurami. Dwór mgieł i furii jest bardzo dobrą kontynuacją serii, ale nie uznałabym go za arcydzieło, bo według mnie nie pobił pierwszej części. Maas utrzymała wszystko na jednym poziomie, także nie rozumiem wszystkich zachwytów pod tym względem, jakoby miał być lepszy. Chyba, że chodzi o Rhysa, w takim razie to ma sens, bo to Rhys gra tu główne skrzypce i bez niego to już nie byłoby to samo. Książka liczy sobie prawie 800 stron, ale gwarantuję ci, że nawet nie zauważysz, jak ją skończysz i będziesz chcieć więcej. Ja już nie mogę się doczekać kolejnej części, bo zaczynam powoli tęsknić za Rhysem. Nie spodziewałam się, że skradnie moje serce, a jednak, książkowe crushe nigdy nie wybierają, prawda?
Link do opinii
Sarah J. Maas odkryła żyłę złota - retellingi. Ludzie kochają baśnie i mity. Czytają je wielokrotnie i zastanawiają się jak wydarzenia w nich opisane mogłoby wyglądać w innych realiach. To nieskończony pokład inspiracji na książek, z którego warto korzystać. W pierwszej części serii Dworu cierni i róż autorka postawiła na baśń o Pięknej i Bestii. Jednak w kolejnej zrobiła coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Połączyła historię zakochanych z mitem o Persefonie i Hadesie. Sam pomysł na książkę jest czymś naprawdę niezwykłym. Jednak nic nie jest idealne i mam małe zażalenia co do wykonania. Opisanie o czym jest ta część bez jakiegokolwiek spoileru do poprzedniego tomu jest chyba niemożliwe, albo po prostu ja tego nie potrafię. Zdecydowałam więc, że to co mam w zwyczaju nazywać "recenzjami", już nawet w minimalnym stopniu nie będzie się odnosić do definicji tego słowa. Napiszę więc bardzo luźną opinie o tej książce, która będzie zawierać jedynie odczucia i mgliste nawiązania do fabuły. Osobom, które nie czytały jeszcze tej serii - a planują - radzę żeby unikały tekstów o Dworze mgieł i furii jak ognia. Jednak zacznijmy od początku. Chyba wszyscy znają historię Persefony? W skrócie chodzi o to, że dziewczyna zostaje porwana przez Hadesa, a jej matka rusza dziewczynie na pomoc. Udaje jej się to, jednak jest jeden warunek - jej córka nie może zjeść nic z świata podziemnego. Niestety na pożegnanie kosztuje owoc granatu. Sprawia to, że każde sześć miesięcy roku musi spędzać z Hadesem w jego królestwie. Autorka ma talent do wplatania baśni i mitów do swoich książek, jednak nie robi tego dosłownie. Mamy lekkie inspiracjd, ale tak naprawdę nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka. Kształtuje je w taki sposób, że mamy wrażenie jakby były stworzone dla tej serii. Tak jak w pierwszym tomie miałam wiele zażaleń do skonstruowanego wątku opartego na baśni, tak w tym mogę jedynie powiedzieć, że było to coś genialnego. Nie spodziewałam się, że tak to się rozwinie i z każdą stroną byłam pod jeszcze większym podziwem. Do tradycyjnej historii, o której uczymy się w szkołach, dodała fae, magię i tajemniczego, mrocznego księcia ciemności. Jeśli to was nie zachęca do tej książki, to chyba nie polubicie twórczości Maas. W tym tomie zmienia się sceneria i mamy okazję poznać inne zakamarki Prythian. Jeśli uważaliście, że Dwór Wiosny jest piękny, idealny i ogólnie najlepszy, to czeka was miła niespodzianka. Jest on jedynie namiastką świata pełnego magii, niezwykłych istot i intryg stworzonego przez Maas. Każdy kolejny zakamarek królestwa, który ukazuje się nam z kolejnymi rozdziałami, jest czymś całkowcie innym. Każdy ród Fae ma też swoje tradycje i tajemnice, którym chcemy przyjrzeć się z bliska. Myślę, że kreacja świata to jedna z największych plusów tej serii. Mam wątpliwości do niektórych scen, czy bohaterów, ale nie mam kompletnie nic negatywnego do powiedzenia na temat tła wydarzeń. Mówiąc o wątpliwościach co do bohaterów, to w tej części wydarzyło się coś czego nadal nie mogę zrozumieć. Charakter jednego z bohaterów został całkowicie zmieniony. To tak jakbyśmy w poprzedniej części mieli dobrego bliźniaka, a w drugiej nagle został on podmieniony na swojego złego sobowtóra. Rozumiem, że wydarzenia, który miały miejsce w tej historii mogły jakoś na niego wpłynąć, ale nie aż tak. W moim odczuciu wygląda to tak, że autorka potrzebowała złego charakteru i wylosowała jego, bo w sumie pasuje. Nie darzyłam tej postaci wielką miłością, ale za to jak go potraktowano mam ochotę napisać bardzo niemiłego maila do autorki. Kolejną męczącą postacią była Feyra - czyli główna bohaterka książki. Tak jak i w przypadku wielu bohaterów, ona również wiele przeżyła co sprawiło, że musiało się to odbić na jej osobowości. Jednak na początku książki była ona męcząca i irytująca. Z dzielnej kobiety, Maas stworzyła jęczące kluchy, które nie mają własnego zdania. Na szczęście dość szybko Feyra wraca do siebie, bo nigdy nie spotkałam tak źle skonstruowanej cierpiącej bohaterki. Jednak spokojnie, ta książka to nie tylko Feyra. W Dworze mgieł i furii pojawia się wiele nowych postaci. Każda z nich opowiada swoją własną historię i zostaje porządnie opisana. Nie są tylko tłem dla akcji, ale to oni ją tworzą. Do tego pojawia się wiele interesujących faktów o bohaterach, których znamy z poprzedniego tomu. Tworzy to ciekawe zestawienie. Z jednej strony widzimy jak postacie chcą być widziane, a z drugiej to co nimi kieruje i jacy są naprawdę. Do tego mamy wgląd w to jak wydarzenia, które zawładnęły krainą, ukazało ich najlepsze i najgorsze cechy. Co do samej fabuły, mogę powiedzieć wam jedno - nie będzie się nudzić. Tak jak wspomniałam, tym razem zmienia się wielokrotnie tło akcji, co samo w sobie jest niezwykle interesujące. Poznajemy lepiej cały świat i prawa nim rządzące. Jest też wyjaśnione wiele kwestii, który były rzucone mimochodem w poprzednim tomie. Może nie ma w niej wiele akcji, ale gdy już coś zaczyna się dziać to nie można oderwać się od książki. Samo zakończenie jest tak zaskakujące, że nadal nienawidzę życia za to, że muszę czekać jeszcze kilka miesięcy by poznać ciąg dalszy. Osobiście polecam tę książkę każdemu fanowi fantasy. Jeśli lubicie świetne skonstruowane światy z magicznymi istotami to jest to dla was lektura obowiązkowa. Do tego na podstawie krwawych wątków, scen erotycznych czy zachowania bohaterów stwierdzam, że nie jest to książka z gatunku literatury młodzieżowej. Mnie i wielu miłośników twórczości Sarah J. Maas czekają teraz ciężkie tygodnie wyczekiwania kolejnego tomu. Patrząc na to jak pod względem warsztatu rozwija się autorka, boję się, że po części trzeciej będę mieć jeszcze gorszego kaca ksiażkowego.
Link do opinii

"Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają."


Kiedy umierasz, pochłania cię wspaniała, słodka ciemność.
Ale kiedy nie poddasz się, spotkasz na swojej drodze wiele stworzeń.
Nie zabraknie w twoim życiu cierpienia, ale chwile szczęścia i radości wynagrodzą ci to wszystko.
Miłość, przyjaźń, poddani, to będzie liczyło się dla ciebie.
Z łani, staniesz się wilkiem i pokonasz wszelkie przeciwności losu.
Wróg stanie się przyjacielem, a przyjaciel wrogiem.

"Są różne rodzaje ciemności(...) Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi; ciemność, która daje odpoczynek(...) Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra."

Po przeczytaniu "Dworu cierni i róż" nie mogłam doczekać się, aż pojawi się kolejny tom. Pierwszy tom bowiem wywołał u mnie niesamowitego kaca książkowego, wiele emocji, a także zaintrygował swoją fabułą. Świat Prythianu zaparł mi dech, a wydarzenia, które toczyły się tam skradły moje serce. Pokochałam bohaterów, doceniłam ich charaktery, pokochałam przygody, jakie ich spotkały i nie mogłam doczekać się, aż poznam dalsze ich losy.
Sarah J. Maas ma w swoim piórze magnes, który przyciąga. Jej zakończenia sprawiają, że mam chęć walnąć głową o ścianę i obudzić się w momencie, gdy kolejny tom pojawi się na rynku. I kiedy w końcu mogłam dorwać w swoje rączki "Dwór cierni i róż", to nie potrafiłam oderwać się od niego. A gdy pozostało mi ostatnie sto stron do przeczytania, toczyłam ze sobą wewnętrzną walkę, bowiem chciałam poznać zakończenie, a także nie potrafiłam rozstać się z bohaterami. Jest to ten rodzaj lektur, które sprawiają, że kocha się je całym sercem, pomimo ich wad. I tak właśnie pokochałam pióro Maas i wykreowany przez nią świat, że nie potrafię poradzić sobie z książkowym kacem, który pozostał po przeczytaniu drugiego tomu.

"- On mnie kochał... wciąż mnie kocha, Rhysandzie.
- Problemem nie jest to, czy cię kocha, tylko jak bardzo. Za bardzo. Miłość potrafi być trucizną."

Zacznijmy jednak od bohaterów, bowiem wiem, że moja recenzja będzie dziś chaotyczna. Mam wam do przekazania tyle, że tak naprawdę ciężko zacząć mi od czegokolwiek. Ale dobra, bohaterowie.

Feyra, po wydarzeniach, które miały miejsce pod Górą, stała się całkowicie inna. Już nie jest tą dziewczynką, którą każdy mógł pomiatać. Stała się silną i piękną kobietą, którą niestety dręczą koszmary przeszłości. Jest nieszczęśliwa i nie wie, czego chce, ale w jej żyłach tętni moc, której nie spodziewała się, i która ożywa od nadmiaru emocji. Żyje ze swoim ukochanym Tamlinem, który stał się nieznośnym stwrem. Otrzymała nowe, nieśmiertelne życie, z którym nie potrafi sobie poradzić. Jednak w jej życiu jest ktoś, wróg, który okazał się przyjacielem, i który zmieni wszystko. Przyjaciel stanie się wrogiem, a wróg sprzymierzeńcem.
Hm, hm, hm... zawsze mam problem z głównymi bohaterkami, bo albo je lubię, albo nienawidzę. A Feyra jest tak pomiędzy nimi. Na początku ją lubiłam, akceptowałam jej wewnętrzne rozterki i użalanie się nad sobą. Pomyślałam "Okej, wiele przeżyła, rozumiem, jest jej ciężko". Później przyszedł moment "Mam chęć oderwać jej głowę". Jej wewnętrzne monologi i użalanie są nad swoim życiem zaczęły mnie poważnie wkurzać. Żaliła się i żaliła, a zamiast uciec od tego, co ją dręczy, od osoby, która trzymała ją w klatce, to ta płakała po nocach. Ale! Następnie Feyra zmądrzała i polubiłam ją. Stała się bestią, która miała w sobie ogień i pazur, który był w pierwszym tomie, potrafiła zawalczyć o siebie i w końcu przestała marudzić. I to mi się podobało. Stała się lepsza, mądrzejsza. I chociaż postępowała czasami lekkomyślnie, a jej obrażanie i wścibskość wkurzały mnie, to z drugiej strony fajnie było dzięki temu poznawać nowe informacje.
A więc Feyra jest tak pomiędzy dla mnie, jednak za zakończenie ma ode mnie ogromnego plusa. Uwielbiam jej złą, koszmarną stronę!

"- Jesteś wolna - powiedziała napiętym głosem. - Jesteś wolna.
Nie bezpieczna. Nie chroniona.
Wolna."

Tamlin, tak bardzo go lubiłam w pierwszym tomie! Doceniałam jego szlachetne zachowanie, dbanie o swoich poddanych. Miałam go za przecudownego, mądrego, wspaniałego mężczyznę, którego bardzo polubiłam. Podobało mi się, jak troszczył się o Feyre, jak dbał o nią, zabiegał. A jak dowiedziałam się, że to była tylko bańka, która teraz pękła, byłam w ogromnym szoku! Tamlin się zmienił, stał się osobą, która zagubiła swoje wspaniałe cechy. Chciał posiadać wszystko, uważał, że to czego pragnie, ma stać się jego własnością. Chciał zniewolić Feyre, aby ta była jego klaczą rozpłodową. Już nie było między nimi tej pięknej miłości, która kwitła w pierwszym tomie. Tamlin stał się okrutną bestią, której szczerze nienawidzę. A jego poddani... niby tak ich kocha, a jednak pokazuje coś innego. Jego Dwór, Dwór Wiosny, jest miejscem fałszu i strachu i okazało się, że pozory mylą.

Rhysand, o jak ja kocham tego fae wysokiego rodu! Od pierwszego tomu był moim ulubionym bohaterem. Pokochałam go już wtedy, za jego charakter oraz poczucie humoru, a teraz ta miłość do tego książkowego bohatera powiększyła się.
Rhys jest bardzo mądrym mężczyzną, którego w tym tomie możemy poznać bliżej i od drugiej strony, tej dobrej, wspaniałe i kochanej. I chociaż ma swoje wady, to jest dla mnie takim ideałem. Dba o swoich przyjaciół i poddanych za wszelką cenę. Nie cofa się przed niczym, aby zadbać o nich. Jest niesamowicie inteligentny, a to co robi jest godne podziwu. Spodobała się mi jego otwartość i szczerość, pogląd na świat oraz cudowny charakter. Dodatkowym jego atutem jest poczucie humoru, które jest rewelacyjne. Uwielbiałam, gdy pojawiał się i rozśmieszał wszystkich swoim stylem bycia. Ogromnie go polubiłam i mam nadzieję, że nigdy nie zmieni się.

"Wtedy pojawił się Rhysand.
Uwolnił swoją magię, ukazując, kim naprawdę był. Jego moc wypełniała salę tronową, zamek, górę. Świat. Nie miała końca ani początku.
Bez skrzydeł. Bez broni. Bez żadnego atrybuty wojownika. Elegancki i okrutny książę, za jakiego mieli go wszyscy inni. Dłonie trzymał w kieszeniach, a czarna tunika zdawała się pochłaniać światło. Na jego głowie spoczywała korona z gwiazd.
Ani śladu mężczyzny, który pił na dachu. Ani śladu upadłego księcia klęczącego na swoim łóżku. Emanująca z niego siła groziła zmieceniem mnie pod ścianę.
Oto był najpotężniejszy książę, jaki kiedykolwiek przyszedł na świat."

W tym tomie poznajemy także Kasjana, Azriela, Morrigan, Amrene, czwórkę wspaniałych stworzeń, którzy chociaż kłócą się i ogromnie różnią się między sobą, to tak naprawdę są wspaniałymi przyjaciółmi, oddanymi wobec siebie, i potrafiącymi oddać wzajemnie za siebie życie. Bardzo ich polubiłam, intrygują mnie tajemnice, jakie w sobie skrywają i pragnę poznać ich bliżej. Każdy z nich ma brutalną historię, a tajemniczość skrywa ich prawdziwe oblicze. Szczególnie mocno polubiłam Azriela i to jego myśli chcę poznać. Mam zatem ogromną nadzieję, że kolejny tom przyniesie odpowiedzi na pytania, które kłębią się w mojej głowie.

Bohaterowie są wspaniali, ale fabuła, to jest dopiero totalnie odjechana! Kocham świat, który wykreowała Maas, on jest taki wspaniały, tyle w nim tajemnic i rzeczy, których nie potrafiłabym wyśnić. To wszystko jest tak genialne, że z przyjemnością przeniosłabym się tam. Te wszystkie intrygi, wzajemna nienawiść, tajemnice, zróżnicowane stworzenia. To wszystko jest tak ciężko pojąć, Prythian jest ogromny, ale całość jest wspaniała, niesamowita i niepowtarzalna. Świat, który przedstawiła tutaj autorka jest po prostu nie do opisania. Ciężko wyrazić to wszystko, co odczuwa się podczas poznawania go. Ekscytacja, zamiłowanie, fascynacja, tego z pewnością nie brakuje.

A to wszystko napędza tak niesamowitą akcję, która zaskakuje wielokrotnie. Ciągle coś się dzieje, emocje nie opadają, a ja siedziałam podczas czytania jak na szpilkach. Błagałam wręcz, aby nie zginął żaden z moich ulubionych bohaterów, aby nie zostali ranni. No i cóż... Maas zdecydowanie zmiotła mnie z powierzchni, a ja jednocześnie kocham ją i nienawidzę za to, co ona wyprawiła ze mną, bohaterami, fabułą. Ja nie wierzę w to, co wydarzyło się pod sam koniec, chociaż i wcześniej działo się wiele. Ale ten koniec! Koniec jest po prostu... genialny, wybuchowy, fantastyczny, przecudowny, niesamowity i super wystrzałowy, tak jak cała książka! Aż brakuje mi słów na opisanie emocji, jakie towarzyszyły mi podczas czytania. Ta fabuła, niesamowity styl autorki, akcja, bohaterowie, całość jest po prostu kosmicznie genialna!
Z całego serca polecam wam obie części. Kiedy zapoznacie się z tą serią, wasze serce będzie pękało i sklejało się, a kac książkowy jest murowany. Nie zabraknie emocji, fascynacji i pragnienia poznania dalszych losów bohaterów. Zachęcam do sięgnięcia, a z pewnością nie pożałujecie! Drugi tom jest jeszcze lepszy niż pierwszy.

"Ukląkł na tych gwiazdach i górach wytatuowanych na jego kolanach. Nie ukłoniłby się przed nikim i niczym... Poza swoją towarzyszką. Kimś równym jemu."

Link do opinii
Avatar użytkownika - wkp
wkp
Przeczytane:2017-04-06, Ocena: 3, Przeczytałem,
DWÓR FANTASTYKI I MIŁOŚCI Pierwszy tom nowej serii bestsellerowej autorki, jaką jest Sarah J. Mass, nie okazał się może szczególnie odkrywczy ani wybitny, niemniej stanowił ciekawą pozycję z pogranicza baśni i fantastyki, przeznaczoną głównie dla młodzieży. Lekka, prosta, romantyczna historia przygodowa - tak w skrócie można by podsumować Dwór cierni i róż. I taki też jest Dwór mgieł i furii. Nie ambitny, ale i nie nużący, ot, przyjemna rozrywka na kilka wieczorów. Dla Feyry bajka zdawałoby się dobiegła już końca, ale to tylko złudzenie. Wprawdzie dziewczyna ocaliła Prythian, szykuje się do ślubu z ukochanym, zdobywa nieśmiertelność... Spełnienie marzeń? Nie dla niej. Feyra nie odnajduje się w otaczającym ją luksusie, status księżniczki też nie jest tym, do czego czuje się stworzona. Jakby tego było mało, jej mąż jest gotów na bardzo wiele, żeby ją chronić - nawet zniewalając swoją ukochaną, chociaż ona ma duszę wojowniczki i chce brać udział w ważnych wydarzeniach. W tym wszystkim nie zabrakło także miejsca na dręczące dziewczynę wspomnienia oraz upomnienia o spłatę długu. Rhysand, książę Dworu Nocy, chce spełnienia zobowiązań, co może być brzemienne w skutkach... Prostota - to pierwsze, co nasuwa mi się, kiedy myślę o tej historii. Prosta jest fabuła, zaskoczeń w niej nie znajdziecie, prosty jest też styl, język, jakim operuje autorka. Emocje? Nic, co by mnie poruszyło. Głębia? Brak. To jedynie lekka, niezobowiązująca, niewymagająca fantastyka służąca jako porcja rozrywki. Do przesłuchania i zapomnienia, chociaż mająca swój urok. Pierwszy tom serii przypominał nieco Piękną i bestię w bardziej dojrzałych realiach fantasy, drugi odcina się nieco od tego wizerunku, chce trochę namieszać, dodać wątków i niepewności. Fabularnie zbliża się więc do historii pokroju Sagi Zmierzch, jest nieco lepszy stylistyczne, choć chyba miałby większą rację bytu na zasadzie pastiszu czy też zabawy schematami i motywami. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to pozycja dla dojrzałych czytelników, niemniej nie pogardziłbym choćby odrobiną ambicji. Jeśli jednak ktoś lubi tego typu rzeczy - będzie zadowolony. Świetnie natomiast wypada wersja audio. Anna Szawiel tekst powieści czyta wyraźnie, niespiesznie, ale nie za wolno, a jej głos wpada w ucho. Dobre wykonanie sprawia, że Dworu mgieł i furii słucha się przyjemnie i bez zmęczenia, chociaż całość trwa ponad dobę. Na miłośników twórczości Sarah J. Mass oraz podobnych, lekkich i prostych utworów fantasy czeka więc solidna porcja dobrze podanej rozrywki. Recenzja opublikowana na stronie https://nietylkogry.pl/post/dwor-fantastyki-milosci-recenzja-audiobooka-dwor-mgiel-furii/
Link do opinii
Wiedziałam, że ta część będzie dobra, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobra. Zdecydowanie lepsza niż część pierwsza. Mimo swojej objętości żałuję, że nie była jeszcze grubsza. I jak teraz wytrzymać do maja?
Link do opinii

,,Dwór mgieł i furii" jest kontynuacją ,,Dworu Cierni i Róż" i podobno przedostatnią częścią cyklu. W poprzednim tomie poznaliśmy Feyrę, która po zabiciu fae trafia na Dwór Wiosny jako zakładniczka. Tam zakochuje się w księciu Tamlinie, o którego musi walczyć z bezwględną Amaranthą, która zamierza podbić Prythian i zniewolić fae zarówno wysokiego rodu, jak i tych pomniejszych. Ostatecznie Feyrze udaje się pokonać wroga, uzyskać nieśmiertelność i odzyskać ukochanego.

Teraz wreszcie ma szansę odbudować szczęście u boku Tamlina. Akcja rozpoczyna się na Dworze Wiosny, gdzie zakochani przygotowują się do ślubu. Jednakże Feyrę prześladują koszmary, w których główną rolę odgrywa Amarantha. Czy zło na pewno jest martwe i zostało pokonane? Może Prythian czeka kolejna wojna?

Wydaje się, że Tamlin nie widzi problemu i zamyka Feyrę w złotej klatce. Według niego, jedynym jej zmartwieniem powinno być to, by zawsze ładnie wyglądać i uśmiechać się do poddanych. Ale co z umową zawartą z Rhysandem księciem Dworu Nocy? Jeden tydzień w miesiącu, Feyra zobowiązała się spędzić w jego królestwie. Jak można się domyślić, książę nie zapomniał o tym układzie...

W tym tomie bliżej poznamy władcę Dworu Nocy. Na scenę wkroczą nowi bohaterowie, którzy zapadają w pamięć. Na Dworze Wiosny najbardziej wyrazisty jest Lucien, tutaj zaś cały wewnętrzny krąg Rhysanda jest... osobliwy: jego kuzynka Mor, przyprawiająca o dreszcze Amrena oraz Ilyryjscy bracia, których nie łączą więzy krwi Azriel, pełniący rolę naczelnego szpiega oraz Kasjan, odpowiadający za królewską armię.

Czytelnicy na pewno nie będą narzekać na nudę, ponieważ akcja jest wartka, a autorka realizuje kilka ciekawych pomysłów. Dwór Cierni i Róż bazował na opowieści o Pięknej i Bestii, teraz zaś nawiązuje do mitologii: umowy między Persefoną a Hadesem.

Sarah J. Maas powoli pokazuje czytelnikom resztę kontynentu - bowiem prócz Dworu Nocy, wraz z bohaterami wkraczamy też na Dwór Lata; poznajemy imiona pozostałych książąt oraz dowiadujemy się, jakimi mocami posługują się poszczególni władcy. Wracamy też do świata ludzi, który jest o wiele większy, niźli tylko osada, z której pochodzi Feyra.

Przyznam, iż jestem fanką pisarstwa pani Maas, jednakże widzę pewne podobieństwa pomiędzy tą serią a ,,Szklanym Tronem" - tutaj główna bohaterka również uczy się zabijać, choć początkowo Feyrę prześladują wyrzuty sumienia za odebranie życia niewinnym fae podczas konfrontacji z Amaranthą, natomiast Celaena ze Szklanego Tronu nie ma najmniejszego problemu z niesieniem śmierci nawet tym, którzy na to nie zasłużyli, (dowód mamy choćby w jednym z opowiadań poprzedzającym całą serię). Autorka ma chyba też słabość do tatuowania skóry, bowiem zarówno ciało Feyry, jak i Celaeny zdobią atramentowe zawijasy.

Nie wiem dlaczego, ale podróżując po Dworze Nocy, miałam wrażenie, jakbym już wcześniej tam była. Na myśl przyszła mi seria rodzimej autorki ,,Ja, Diablica", gdzie snuliśmy się po wspaniałym podziemnym świecie, pełnym przepychu i... humoru. Choć tam bohaterowie zostali pokazani w sposób śmieszny i niemal groteskowy, można dostrzec pewne podobieństwa między ukazaniem tych światów: choćby pomysł na czyściec, który nawiązywał do mitologii i syzyfowego wtaczania kamienia pod górę; tak tutaj mamy Dwór Koszmarów, w którym żyją degeneraci, ledwo tolerujący swojego książęcego zwierzchnika.Jeszcze jeden zabieg wydał mi się znajomy - więź godowa przypominała wilkołacze wpojenie ze ,,Zmierzchu" S. Meyer...

Jestem niezwykle rada, że mogłam poznać wycinek historii Prythianu, wydarzenia sprzed niemal pięciuset lat, z innej wojny, w której brała udział sama Amarantha; poznałam też przeszłość Rhysa oraz Tamlina, dzięki czemu łatwiej jest zrozumieć postępowanie tych postaci.

Niemniej widzę też kilka minusów całej historii: otóż nie przekonały mnie opisy seksu Feyry i Tamlina oraz Rhysanda. Nie jestem osobą pruderyjną, lecz nie przepadam za romansami erotycznymi, a szczegółowe opisy ekscesów łóżkowych Feyry uważam za zbyteczne w fabule. Poza tym uważam, że w języku polskim trudno jest oddać zmysłowość scen intymnych; choć nasz język jest niezwykle bogaty, słownictwo za pomocą którego można oddać akt seksualny jest raczej ubogie; łatwo jest też popaść w wulgaryzm.

Kilka pomysłów autorki wydało mi się nielogicznych, jak chociażby samotne ćwiczenia Feyry i Rhysanda nad mocą dziewczyny w ilyryjskim lesie. Czy naprawdę książę w razie kłopotów jest zdany wyłącznie na samego siebie? Z góry było wiadome, że postępowanie tej dwójki przyniesie kłopoty. Wydaje mi się, że Maas pośpiesznie zakończyła ten tom; wydarzenia nadchodzącej wojny, wyprawa do Hybernii i zmierzenie się z nowym-starym wrogiem, była opisana dosłownie w trzech rozdziałach. Autorkę zdecydowanie stać na więcej, więc pod tym względem zakończenie mnie rozczarowało, (choć bynajmniej nie z powodu fabuły powieści).

Teraz pozostaje mi wyczekiwanie kolejnego tomu, który ukaże się dopiero w 2018 roku z powodu choroby autorki. Możemy spekulować, kiedy wyjdzie u nas. Czas pokaże, należy więc uzbroić się w cierpliwość. Mam nadzieję, że wydawnictwo nie zawiedzie fanów, a tłumacz stanie na wysokości zadania. Na pocieszenie mogę wracać do ,,Dworu Cierni i Róż" oraz jego kontynuacji i zatapiać się w magicznym świecie fantasy i Prythianu, który znów stanie przede mną otworem.

 

Link do opinii
Gdy Feyra pokonała Aramanthę jej życie uległo zmianie. Zdjęcie klątwy z mieszkańców Prythianu sprawiło, że teraz uznawają ją za Wyzwolicielkę. Ponadto Tamlin, książę Dworu Wiosny poprosił ją o rękę i trwają wielkie przygotowania do zaślubin. Wszystko byłoby jak w bajce, gdyby nie to, że Feyra nigdy nie chciała takiego życia. Owszem, bardzo kocha swojego księcia, jednak okrutne doświadczenia go zmieniły i teraz chce ją przed wszystkim strzec. Nie pozwala jej polować, wyjeżdżać z rezydencji, a nawet oswajać się z nowymi i nieznanymi jeszcze dziewczynie mocami. Wszystko robi to z troski i obawy przed wrogami, jednak Feyra powoli zaczyna się dusić we dworze. Nie do takiej egzystencji jest przyzwyczajona, a rola salonowej lalki ani trochę jej nie odpowiada. Im bliżej ślubu, tym większy strach ją ogarnia, bo odtąd jej stałymi rozrywkami będzie planowanie przyjęć i wychowywanie dzieci. Ponadto wielki wróg Tamlina, Rhysand upomina się o swoją część umowy, którą zawarł z jego ukochaną pod Górą. Otóż książę Dworu Nocy każdego miesiąca na tydzień zabiera Feyrę do swojej posiadłości. Jednak pytanie, czy dla dziewczyny będzie to okrutna kara, czy może odpoczynek od dworskich etykiet i obowiązków? Nad świat Fae nadciąga straszna wojna, która zbierze liczne żniwo. Główna bohaterka będzie musiała wybrać, po czyjej stanąć stronie: Tamlina, który ma przed nią coraz więcej tajemnic, czy nieoczekiwanych sojuszników? "Dwór cierni i róż" kilka miesięcy temu totalnie mnie zachwycił, dlatego tak niecierpliwie wyczekiwałam kontynuacji. Z jednej strony tom pierwszy zakończył się w taki sposób, że mógłby to być satysfakcjonujący koniec baśni, lecz autorka już na samym początku pokazała, że na dworze Tamlina wcale nie jest tak kolorowo. Feyra umiera z nudów, dręczą ją koszmary związane z Aramanthą, a jej narzeczony ciągle odsuwa ją od ważnych spraw i pragnie by zajmowała się tylko ceremonią ślubną. Bohaterka chce brać udział w niesieniu pomocy mieszkańcom Prythianu i nie odpowiada jej zachowanie ukochanego. O ile wcześniej Tamlin był mi raczej obojętny, tak teraz całą swoją osobą niezmiernie mnie irytował. Traktował Feyrę przedmiotowo i nie jak równą sobie, przez co czułam do niego pogardę. Dlatego w pełni rozumiałam jej decyzję o porzuceniu Dworu Wiosny, gdyż w miejscu, do którego trafiła mogła w rozwijać swoje talenty i nie czuć się stłamszona. Moje życzenie się spełniło i ta część zdecydowanie należała do Rhysa. Książę Dworu Nocy już w pierwszym tomie skradł moje serce, a tutaj był wręcz zniewalający. Złoczyńca, kłamca, zabójca i niezwykle arogancki mężczyzna ma także inne oblicze, które tak skrzętnie ukrywał przed resztą świata. Razem ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi ma zamiar powstrzymać nadciągającą wojnę, by uchronić przed zniszczeniem to, co kocha. Jego delikatniejsza strona była równie urocza, jak bezczelne docinki. Wśród jego współpracowników są niezwykle barwne postacie, których nie sposób polubić i im kibicować. Każdy z nich jest inny, jednak razem stanowią grupę nie do pokonania, która wzajemnie się uzupełnia. W tym tomie autorka skupiła się bardziej na politycznym, niż baśniowym aspekcie. Mamy wiele intryg, brutalnych starć i przede wszystkim magii, która towarzyszy bohaterom na każdy kroku. Poznajemy także bliżej zwyczaje innych dworów i mamy porównanie, co który sobą reprezentuje. Nie brakuje także akcji i nieoczekiwanych jej zwrotów. Mimo, że powieść jest obszerna, to nie uświadczymy tu momentów nudy, ciągle pojawiają się ciekawe wątki, które porywają czytelnika. Jestem także oczarowana wątkiem miłosnym, któremu kibicowałam już od pierwszej części, łącząc tych bohaterów Sarah J Maas sprawiła, że razem są lepsi i silniejsi. Książka została napisana w sposób plastyczny, oczami wyobraźni widziałam poszczególne dwory, a także potwory, z którymi musiały mierzyć się postacie. Mogę śmiało stwierdzić, że "Dwór mgieł i furii" to najlepsza powieść, jaka wyszła spod pióra Sarah J Maas. Miałam wobec niej duże wymagania, a dostałam o wiele więcej. Każdy wątek został przemyślany i dopracowany, przez co nie ma luk, czy niedopowiedzeń. Zakończenie było fenomenalne, przez co marzę, żeby już dorwać trzeci tom. Po moich licznych zachwytach nie macie innego wyboru, jak tylko sięgnąć po tę serię i tak jak ja się w niej zakochać!
Link do opinii
Każda baśń ma szczęśliwe zakończenie. Miłość oraz dobroć wygrywają, grzebiąc w przeszłości wszystko co złe i niegodziwe. Niegodziwcy upadają, książęta oraz księżniczki stają naprzeciw wspólnej, niewątpliwie wspaniałej przyszłości. Jednak, czy ktoś się zastanawiał co dzieje się po zakończeniu tej wzniosłej oraz szczęśliwej opowieści? Co jeśli nie jest już ona tak piękna, jak nam obiecywano? Co jeśli nikczemnicy wracają? Co jeśli nie oni są tymi, których należy się obawiać? No właśnie... co jeśli? Dawno, dawno temu, żyła Feyra - śmiertelna, która oddała życie w imię miłości. Jednak dzięki darowi siedmiu książąt, na nowo mogła spojrzeć na świat, jako nieśmiertelna - jedna z istot, które niegdyś, w innym świecie darzyła nienawiścią. Bajka zakończyła się szczęśliwie, lecz dała początek nowej opowieści - prawdziwej, mrocznej oraz pełnej bólu. Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają. Feyra wraca do Dworu Wiosny odmieniona, nie tylko fizycznie, lecz przede wszystkim psychiczne. Wydarzenia z Góry odcisnęły na niej piętno, które coraz silniej na nią oddziałuje. U boku ukochanego Tamlina, wiedzie życie, którego pozazdrościłoby jej wielu - z dala od niebezpieczeństwa, otoczona światem pełnym przyjęć, pięknych sukien oraz przyjaciół. Jest jednak coś jeszcze - wiele niewypowiedzianych słów, koszmarów, pragnienie wolności oraz umowa, która w akcie desperacji została zawarta w mrocznej celi siedziby Amaranthy, z księciem Dworu Nocy. Po trzech miesiącach Rhysand żąda od Feyry, by ta wreszcie zaczęła spełniać jej warunki oraz spędzała na jego dworze wyznaczony niegdyś tydzień każdego miesiąca. Dziewczyna nie przypuszcza nawet jak wiele tajemnic odkryje, jaką istotną rolę odegra, jak brutalnie zerwie maski osłaniające prawdziwe oblicza otaczających ją ludzi... Po tym nic nie będzie takie samo. Wojna nadciąga, a wraz z nią zaskakujący sprzymierzeńcy. Jeśli Dwór cierni i róż książką niezwykłą, jakie miano powinien otrzymać Dwór mgieł i furii, który nie tyle co dorównał poprzedniej części, co przewyższył ją o głowę a nawet dwie? Pamiętam zachwyt, jaki ogarnął mnie po zapoznaniu się z pierwszą częścią najnowszej serii Sarah J. Maas - był to piękny splot znanej całemu światu baśni oraz mrocznego, fantastycznego świata, którego kreacja zachwycała. Jednak kontynuacja tej opowieści sprawiła, iż odnalazłam pytanie na dręczące mnie od lat pytanie, dotyczące ulubionej książki autorki. Jest nią Dwór mgieł i furii, bezapelacyjnie, bezsprzecznie i nieodwołalnie. Podczas lektury, razem z bohaterami przemierzamy magiczny, a zarazem przerażający owoc wyobraźni autorki. Kroczymy jej meandrami, napotykając zarówno stworzenia rodem z koszmarów, jak i istoty będące ucieleśnieniem piękna oraz powabu. Odkrywamy pełną mroku, magii, niebezpieczeństw, tajemnic oraz namiętności historię, która niczym wir wciąga nas do swojego świata, nie pozwalając go opuścić nawet po odczytaniu ostatniego zdania. Ta książka przesiąknięta jest niepowtarzalnym klimatem, którego przedsmak, dane było nam poznać podczas lektury pierwszego tomu - części, która była dopiero początkiem, wstępem do prawdziwej, wyrwanej ze szpon baśni opowieści. W Dworze mgły i furii dowiadujemy się co dzieje się, po tym jak złoczyńcy zostają pokonani, a bohaterowie stawiają czoła mrocznej przeszłości oraz konsekwencjom swoich czynów... Bohaterowie w tej części wydają się przechodzić diametralną zmianę. Nie są już tymi samymi ludźmi, którymi byli przed wydarzeniami spod Góry. Czyni, których dokonali, ceny jakie zapłacili oraz obrazy, które ujrzeli nie znikają. Otaczają ich, atakując w najmniej odpowiednich momentach. Jakaś część ich zginęła, dając początek nowym obliczom. Największą zmianę czytelnik może zauważyć w zachowaniu głównej bohaterki, która z zakochanej, młodej dziewczyny stała się pewną, dojrzałą kobietą, gotową poświęcić wszystko dla bliskich jej osób. Jej zachowanie jest naturalniejsze - mimo uzyskanej nieśmiertelności, bitwy toczące się w jej wnętrzu są typowo ludzkie. Ewolucja Feyry, jej decyzje oraz zachowania poparte są rozsądnymi przemyśleniami. Łowczyni dostrzega świat takim jakim jest naprawdę, nareszcie odrzucając zniewalające ją ograniczenia. Kiedy spędzasz tak wiele czasu uwięziony w ciemności, Lucienie, odkrywasz, że ciemność zaczyna patrzeć na ciebie. Będąc już po lekturze którejś z kolei książki Sarah J. Maas nie mogę oprzeć się wrażeniu, że bohaterzy, których tworzy są zawsze dobrze skonstruowani, zawsze intrygujący, zawsze niejednowymiarowi. Ewoluują, na nowo odkrywają samych siebie oraz otaczający ich świat. Czytelnik kocha, by następnie znienawidzić, odkrywając, że autorka przy ostatnim spotkaniu ukazała jedynie pozory, jedną z masek postaci. Nienawidzi, by następnie kochać, zdając sobie sprawę, z tego jak wiele tajemnic było ukrytych między wersami. Po lekturze Dworu mgieł i furii dane mi było spojrzeć na poprzedni tom w zupełnie inny sposób. Cała historia zyskała nowego, właściwego wymiaru, natomiast drobne, niewyjaśnione gesty znaczenia. Niezwykłe krajobrazy Pyrthianu opisane przez autorkę przenoszą do innego świata. Zapełniają wyobraźnię oraz wzniecają marzenia dotyczące możliwości istnienia takich krain. Świat, który wykreowała Sarah J. Maas zachwycał już w części pierwszej, mimo ukazania jedynie jego kawałka. W tomie drugim wędrujemy po pozostałych Dworach, zaglądamy do mrożącego krew w żyłach więzienia, spotykając Rzeźbiącego w kościach oraz między innymi schodzimy do podziemi Dworu Nocy, zachwycając się bezgranicznością wyobraźni autorki. Wytworzyła ona bowiem wiele ciekawych wątków, do których może nawiązać w kolejnych tomach. Tyle miejsc, tyle postaci, tyle wątków, tyle możliwości. Rhysand. To jest moja ulubiona postać i myślę, że to nikogo czytającego tę serię wyznanie to nie zdziwi. Cała jego kreacja, poczucie humoru, historia z nim związana to mistrzostwo. Prawda jest taka, że zjawia się książę Dworu Nocy i kolokwialnie rzecz ujmując - kradnie całe show. Mimo, iż od dłuższego czasu uważałam, że wyszłam z okresu, w którym mogłam mieć taką obsesję na punkcie serii fantastycznej, to Rhysand, Feyra, cała historia pokazały mi jak bardzo się myliłam. Z tego się nie wyrasta. I Rhysandowi niech będą za to dzięki! A tumblerowi oraz innym stronom za masę fanartów, filmików oraz innych owoców obsesji społeczeństwa książkoholików na punkcie tej serii! Czuję się zobowiązana ostrzec, iż część druga, a w efekcie cała seria nie wydają mi się odpowiednie dla młodszych czytelników. Występują w niej sceny erotyczne, różnego rodzaju wymiany zdań między bohaterami, które kwalifikują serię jako fantastykę przeznaczoną dla dojrzalszego odbiorcy. W odniesieniu jednak do całej powieści, powracając do mojej opinii - romans przybrał w tym tomie tory, które zamieniły mnie zakochanego w tym wątku czytelnika. Dawno nie czytałam tak dobrze rozpisanego wątku romantycznego. Minęły wieki odkąd mnie on w żadnej książce nie nużył, nie irytował, bądź nie przebiegał wedle mojej opinii zbyt szybko. A tu proszę!, taka niespodzianka! Akcja w tej części jest przepełniona nagłymi wydarzeniami, niespodziewanymi plot twistami, które na długo rysują na twarzy czytelnika wyraz niedowierzania. Przewracałam strony z prędkością światła, nie potrafiąc się zmusić do zwolnienia tempa, odejścia od lektury, a co za tym idzie przedłużenia sobie przyjemności poznawania dalszych losów Feyry, Tamlina oraz księcia Dworu Nocy. Mimo dość pokaźnej objętości książkę przeczytałam w jeden, niecały dzień. Gdy skończyłam byłam chyba najbardziej roztrzęsioną, rozemocjonowaną oraz usatysfakcjonowaną osobą w promieniu kilometra. Zakończenie sprawiło, że jedyne o czym mogłam myśleć to o przyśpieszeniu premiery kolejnego tomu oraz o możliwych scenariuszach dalszych wydarzeń. Koniec końców stałam się niewolnikiem historii o nieśmiertelnej Feyrze Archeron posiadającej serce śmiertelnika. Miewam dobre dni i dni trudne, nawet teraz - powiedziała. - Nie pozwól tym trudnym wygrać. Seria, której częścią jest Dwór mgieł i furii jest w moim odczuciu najlepszą dotychczas przez Sarah J. Maas wydaną. Oryginalna, subtelnie wykorzystująca znane w kulturze mity, jak np. ten o Persefonie czy też o Orfeuszu i Eurydyce oraz baśń - Piękną i Bestię. Jedna z ciekawszych fantastycznych propozycji ostatnich lat, która porywa do swojego świata, na długo nie pozwalając go opuścić. Niezwykła, magiczna, mroczna oraz pełna namiętności. To seria dla dojrzałego, wymagającego czytelnika, potrzebującego porywającej, mistrzowsko wykreowanej, pełnej zwrotów akcji historii. To jak zwykle niezawodna Sarah J. Maas.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Flusz
Flusz
Przeczytane:2017-01-19,
Moja ocena tej książki w skali od 1 do 6 to mocne 100. Pierwsza część była dla mnie mdła. Za dużo opisów, za dużo nijakości i za dużo pustego romansu. Tak jak pisałam w opinii do pierwszego tomu, tylko postać Rhysanda kusiła mnie do EWENTUALNEGO sięgnięcia po drugą część. Łudząc się, że jak w przypadku serii "Szklany tron" główna bohaterka zmieni obiekt swoich westchnień, sięgnęłam po drugi tom szybciej niż zakładałam, że to zrobię. Przez pierwszych kilka rozdziałów przedzierałam się dosłownie w piorunującym tempie, cały czas gadając do siebie w myślach "No weźże go już zostaw głupia dziewczyno! Postaw się!" Od scen w Velaris jednocześnie delektowałam się tą książką jak i czekałam na nieuchronny wstrząs, jeśli autorka zdecydowałaby się na dawkę dramatyzmu z jakiej zasłynęła właśnie w przygodach Celaeny. Każda kolejna strona, która przybliżała mnie do zakończenia była dla mnie jak dźgnięcie igłą w otwartą ranę. Przy tak dobrych książkach moją największą bolączką jest to, że taki poziom ekscytacji można odczuwać tylko raz, przy pierwszym czytaniu. Więc z jednej strony chciałam dowiedzieć się jak się to zakończy, a z drugiej chciałam jak najbardziej odwlec ten moment - chyba, każdy wie co mam na myśli. Naprawdę bałam się tego, co Maas może zaserwować na koniec tej książki, bo wiedziałam, że nie mam co liczyć na łzawe szczęśliwe zakończenie. Ale na całe szczęście mile się zaskoczyłam, bo mogło być o wiele, wieeeeele gorzej. Bałam się, że po przeczytaniu tego tomu będę musiała zbierać się emocjonalnie do kupy przez miesiąc, jak nie dłużej (co do tej pory zdarzyło mi się 2 razy i nie było to fajne uczucie). Ale po takim zakończeniu będę czekać z ekscytacją na kolejną część, gdzie jak podejrzewam, krew i flaki będą się lały strumieniami ;)
Link do opinii

Pamiętacie bajkę o Pięknej i Bestii? Zwykła, niewinna dziewczyna za długi ojca została zabrana do zamku potwora. Przerażona musiała stawić czoło nieokrzesanemu monstrum, które z czasem ukazało swoją prawdziwą twarz - księcia skrzywdzonego przez zło. Dziewczyna musiała podjąć walkę i uwolnić zapomniane królestwo oraz mężczyznę, z którym połączyła ją więź. Zakochani żyli razem długo szczęśliwe. Piękna opowieść, prawda? A co, jeśli to nie koniec? Jeśli dziewczynę czekają nowe wyzwania? Nie wszystko kończy się dobrze. Kiedy książę i księżniczka myślą, że to koniec baśni w ich życiu pojawia się przerażający mężczyzna, który domaga się wywiązania z umowy, którą zawarł z dziewczyną i nakazuje jej spędzić tydzień raz w miesiącu w swoim królestwie. Brzmi znajomo? Kto z was zna mit o Persefonie? Pewnego dnia młoda dziewczyna, zbierając kwiaty na łące, dotknęła zakazanej rośliny i została wciągnięta do hadesu. Jej matka strasznie rozpaczała i po wielu miesiącach odzyskała swoją córkę. Hades musiał oddać Persefonę Demeter. Zakochał się w niej i podstępem skłonić do posmakowania owocu granatu. Tym sposobem przywiązał ją do siebie na wieczność. Tak więc ta młoda dziewczyna trzy miesiące w roku musi spędzać w podziemiu. Zastanawiacie się, czemu o tym wam mówię? ,,Dwór Cierni i Róż" wzorowany był na historii Pięknej i Bestii, natomiast drugi nawiązuje do mitu o Persefonie. Sarah J. Maas powraca ze zdwojoną siłą i niszczy serca czytelników. Choć to dopiero początek roku, to już teraz wiem, że ,,Dwór Mgieł i Furii" jest jedną z najlepszych powieść, jakie zostaną wydane. Nie spodziewałam się, że aż tak bardzo mnie poruszy. Rozdzierająca serce, wkradająca się w dusze książkę zniszczyła mnie całkowicie i sprawiła, że moje serce krwawi. Zapraszam na recenzję!  

,,-Podejdź panno młoda - przemówiła Iantha łagodnie - i połącz się ze swoim ukochanym. Podejdź i niech w końcu zatriumfuje dobro.Dobro. Nie byłam dobra. Byłam niczym, a moja dusza - moja nieśmiertelna dusza - była skazana na potępienie..."
Między światłem a ciemnością rozgrywa się walka, w której stawką są losy całego świata. A w magicznym świecie Fae przyjaciele potrafią być bardziej niebezpieczni niż wrogowie… Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. W Przed nią długie i szczęśliwe życie… Tylko że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina – Rhysand, Książę Dworu Nocy. Władca ciemności chce ją wykorzystać do swoich celów. Chyba że to nie Rhysand jest tym, kogo Feyra powinna się obawiać... Na Dworze Wiosny również bowiem nie jest bezpiecznie, a sam Tamlin ma przed ukochaną coraz więcej tajemnic. Czy rzeczywiście tylko po to, by ją chronić? Nadciąga widmo wojny tak groźnej, jak żadna dotąd, a Feyra musi zdecydować, komu może ufać.
,,Ściany naparły na mnie. Cisza, strażnicy, spojrzenia. To, co widziałam dzisiaj podczas przyjmowania daniny.-Ja tonę - wydusiłam z siebie. - Ja tonę. A im bardziej się starasz, im więcej jest strażników... Równie dobrze możesz mi wpychać głowę pod wodę.Pustka w oczach, pustka na twarzy.Aż nagle...Krzyknęłam i instynkt przejął władanie nade mną, gdy jego moc wybuchła i pomknęła przez pomieszczenie.Okna rozbite w drobny mak.Meble w drzazgach.Pudełko farb, pędzli i papieru......zmieniło się w chmurę pyłu, odłamków szkła i połamanego drewna."
Piękny, zaczarowany Prythian wieki temu został napadnięty i zniszczony przez sługę zła - Amaranthę. Mieszkańcy żyli w strachu, a władcy nie mogli powiedzieć chociaż słowa, by powstrzymać destrukcję. Zostało zabrane im wszystko - nawet nadzieja. Aż pewnego dnia na dworze Wiosny pojawiła się zwyczajna dziewczyna, o niezłomnym sercu. By ocalić swojego ukochanego, podjęła walkę i ocaliła całą krainę. Bajka dobiegła końca. Nadszedł czas na szczęśliwie zakończenie. Wystarczy tylko powiedzieć: żyli długo i szczęśliwie... Ale czy na pewno? Feyra nigdy nie chciała być księżniczką. Choć jej serce należy do Tamlina, to nie potrafi wytrzymać na odradzającym się dworze Wiosny. Czuje się jak w złotej klatce. Ubezwłasnowolniona, zapomniana nie ma prawa głosu. Relacje między nią a ukochanym siępogarszają, a nowo powstała Fae coraz bardziej się dusi. Wie, że pobyt w tym zamku ją niszczy i dłużej tak nie wytrzyma. Zdeterminowana postanawia uświadomić Tamlinowi, że należy się jej wolność, ale życie pisze różne scenariusze. W dniu ślubu książę dworu Nocy pojawia się i przypomina dziewczynie o umowie, którą zawarli. Feyra musi z nim spędzać tydzień w miesiącu do końca swojego istnienia. Rhysand jest najbardziej okrutnym władcą, który kiedykolwiek istniał i pragnie dziewczyny. Tej umowy nie można zerwać, a młoda Fae musi poradzić sobie na nowym dworze. Z czasem zaczyna dostrzegać w Rhysandzie coś więcej, ale czy zaryzykuje swoją miłością, by dowiedzieć się prawdy o księciu Nocy? Czy uratuje swój związek z Tamlinem? Wojna nadciąga, a Feyra musi podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu...
,,-Są różne rodzaje ciemności - powiedział Rhys. Nie otworzyłam oczu. - Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi; ciemność, która daje odpoczynek. - Wyobraziłam sobie każdą z nich. - Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra."
,,Dwór Mgieł i Furii" to wstrząsająca, poruszająca, wciągająca powieść, która raz po raz niszczyła moje serce. Wiem, że możecie mieć dosyć pieśni pochwalnych dotyczących bardzo promowanych powieści, ale moja recenzja nie może być inna. Nie wiem, jak Sarah J. Maas to zrobiła, ale nie potrafiłam się oderwać od kontynuacji historii Feyry. Z jednej strony pragnęłam jak najszybciej poznać zakończenie, a z drugiej odrywałam się na parę minut, by móc dłużej przeżywać te momenty, które wstrząsnęły moją duszą. Fenomenalnie napisana, pełna emocji, mistrzowsko zakończona - ta książka jest jedną z najlepszych wydanych w 2017 roku. Opowiada o odkrywaniu wewnętrznej siły, uwalnianiu się z kajdan niewoli, walce o lepszą przyszłość, poszukiwaniu prawdziwej miłości, poświęceniu dla rodziny i ojczyzny. Ukazuje, że pierwsza miłość i dobrobyt wcale nie dają szczęścia, a dopiero pożądanie i zaufanie sprawiają, że to uczucie okazuje się nierozerwalne. Autorka podkręciła akcję o wiele stopni. Nie spodziewałam się, tak świetnie skonstruowanej i poruszającej struny duszy powieści. ,,Dwór Mgieł i Furii" jest jak czekolada - uzależnia i przyciąga, by porwać w ramiona i nigdy nie puścić. Kreacja bohaterów zachwyca, a ich historie sprawiają, że łzy cisną się do oczu. Piękna, odważna, spektakularna - tak mogłabym ją określić. Nie mogę się doczekać trzeciego tomu. Nie wiem, co jeszcze wymyśli pani Maas i trochę się tego boję, bo wiem, że lubi szokować. Czasami nadchodzi taki moment w życiu czytelnika, kiedy zaczyna rozumieć, że postać, której nie potrafił zrozumieć, tak naprawdę nosi maskę, a wtedy przepada bez reszty. Seksowna, śmiała, niezwykła - musicie ją przeczytać!
,,-Myśl za myśl - zaproponowałam. - Tylko proszę, bez żadnych ćwiczeń.Zachichotał, opróżnił kieliszek i odstawił go na tacę. Potem przyglądał się, jak pociągam solidny łyk z mojego.-Tak sobie myślę - powiedział, gdy oblizałam dolną wargę - że gdy patrzę na ciebie, czuję się, jakbym umierał. Jakbym nie mógł zaczerpnąć oddechu. Myślę sobie, że pragnę cię tak bardzo, że przez sporą część czasu, gdy jestem przy tobie, nie mogę się skoncentrować, a ten pokój jest zbyt mały, abym mógł ci dać odpowiednią rozkosz. Zwłaszcza ze skrzydłami."
Feyra od zawsze pragnęła spokoju i bezpieczeństwa. Śmierć matki, choroba ojca i siostry, którym musiała zapewnić pożywienie, odbierały jej radość życia. Kiedy w jej życiu pojawił się Tamlin, z chęcią wskoczyła w jego objęcia. Waleczna, nieufna dziewczyna po pokonaniu Amaranthy stała się cieniem samej siebie. Nie wie, jak posługiwać się nową mocą. Jej stosunki z ukochanym cały czas się pogarszają, a jego nadmierna kontrola sprawia, że dziewczyna tonie. Kiedy musi spłacić swój dług w stosunku do Rhysanda, odżywa. Na dworze Nocy może być, kim chce. Odzyskuje ikrę i pierwszy raz ukazuje swoją prawdziwą twarz - odważnej, sarkastycznej dziewczyna, która nie wystrzega się walki. Nie spodziewałam się, że aż tak polubię jej postać. Mam wrażenie, że to nie jest ta sama osoba, którą spotkałam w ,,Dworze Cierni i Róż". Tamlin po wygranej staje się opiekuńczy. Pragnie chronić Feyrę przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem, czym tłamsi jej energię. Apodyktyczny, waleczny mężczyzna nie potrafi poradzić sobie ze swoimi demonami. Rhysand od początku był jedną z moich ulubionych postaci. Książę dworu Nocy, który pod maską chłodu i bezwzględności skrywa oblicze dobrej, pełnej współczucia osoby, która ryzykuje własnym życiem dla istot, które kocha. Nie mogę zbyt wiele wam zdradzić, ale przygotujcie się na istny rollercoaster. W drugim tomie nowej serii pani Maas pojawia się wiele postaci, które zasługują na małą wzmiankę. Kasjan to istna petarda. Wybuchowy, sarkastyczny wojownik, który nie boi się wyzwań, a zarazem opiekuńczy w stosunku do swoich najbliższych. Podbił moje serce swoją przebojowością i poczuciem humoru. Nesta choć przez wielu może być znienawidzona, dla mnie jest jedną z najlepiej wykreowanych postaci. Chłodna, odważna, waleczna młoda kobieta, która budzi postrach. Mam nadzieję, że w trzecim tomie autorka pokaże czytelnikom więcej rozpoczynającej się relacji między nią a Kasjanem. Azriel to cichy, wycofany, bezwzględny szpieg, z tragiczną przeszłością. Czy istnieje kobieta, która nie chciałaby ukoić jego serca? Mor to istny wulkan energii i radości, a Amrena, choć wycofana i tajemnicza tak naprawdę jest dobrą istotą. Naprawdę ciężko jest mi pisać tę recenzję, ponieważ emocje po przeczytaniu tej książki nadal nie opadły, a serce nie chce się uspokoić. Mam nadzieję, że trzeci tom zostanie wydany u nas jak najszybciej.
,,Prawda jest niebezpieczna. Prawda jest wolnością. Prawda potrafi łamać, naprawić i spajać."
,,Dwór Mgieł i Furii" to wstrząsająca, seksowna, fantastyczna powieść, po której nadal nie mogę się pozbierać. Każdy kolejny moment tworzy bombę, której wybuch niszczy serce. Magiczna książka przyzywa do siebie. Musicie koniecznie ją poznać. Nie bójcie się tego, ponieważ was zachwyci. Wystarczy zaryzykować i wpaść w głębię ciemności, by wydobyć z niej dobro. Zachwyciła mnie i pozostawiła złaknioną trzeciego tomu. Mroczna, zmysłowa, tajemnicza powieść sprawia, że czytelnik zapada w głęboki sen, z którego nie chce się obudzić. Polecam!

Link do opinii
Feyra ocaliła Prythian, jednak by tego dokonać poświęciła swoje życie. Doświadczyła bólu i upokorzenia, dlatego tak bardzo liczyła na odrobinę wolności i spokoju. Niestety Kocioł nie jest łaskawy, bo Tamlin ma coraz więcej tajemnic, książę Dworu Nocy upomina się o spłatę długu, nowe moce Feyry są trudne do opanowania, a Prythian ponownie jest zagrożony. Tajemnice przytłaczają, walka przeraża, a miłość i przyjaźń mogą ocalić lub zburzyć świat. Sarah J. Maas ma talent, który zachwycił wielu czytelników. Nie wiem jak Ona to robi, ale tworzy historie zawiłe i nieprzewidywalne, a bohaterowie zmieniają się i często szokują. Śledząc losy bohaterów dosłownie oniemiałam. Rzadko się zdarza bym znienawidziła jakiegoś bohatera, nawet tych złych potrafię zignorować, czy też zaakceptować, bo bez czarnego charakteru byłoby nudno. Jednak moja złość i mordercze zapędy rosły z każdą mijaną strona, a na końcu miałam ochotę rozszarpać Tamlina gołymi rękami. Autorka z bohaterami robi przedziwne rzeczy. Czytelnik pała do nich silnymi uczuciami. W przypadku Tamlina jest to złość i zniesmaczenie, choć każdy zapewne odbierze to inaczej. Rhysand rozkocha żeńskie grono czytelników, a w męskim wzbudzi podziw, ponieważ dla swojego Dworu jest on w stanie poświęcić wiele, nawet własną godność. Bohaterowie nie rozczarowują, a w tej części poznacie czwórkę nowych, którzy są wyraziści i szybko wkupią się w wasze łaski. Bohaterowie mają zadanie do wykonania, do którego dążą powoli, jednak akcja nie jest nudna. Książka jest wypełniona walką, treningami, bolesnymi wspomnieniami i dialogami ostrymi jak nóż. Kiedy już wnikniecie w świat Feyry, trudno go opuścić. Rzeczywistość przedstawiona w powieści jest magiczna i piękna, lecz również przesycona okrucieństwem. Niektóre sceny są brutalne i zapadają w pamięci, dlatego iż krew nie przestaję płynąć, co raduje szerokie grono bohaterów i w pewnym stopniu również czytelnika. Wątek miłosny nie dominuję, lecz cały czas czułam napięcie między bohaterami, a towarzyszące temu wybuchy namiętności dodatkowo go podkreślały. Typowy romans z całą pewnością to nie jest, bo los Prythianu jest tu najważniejszy. Liczne gierki polityczne fascynują i zmuszają do przemyślenia każdej zawiłej wypowiedzi bohaterów. Połączenie romansu, przygody i polityki jest doskonałym pomysłem, a w wykonaniu Sarah J.Maas wręcz rewelacyjnym. ,,Dwór mgieł i furii" całkowicie zdeklasował pierwszą część, co rzadko się zdarza, ale dawno nie czytałam tak dobrej książki. Nieprzerwana akcja i rozpalająca namiętność całkowicie mną zawładnęły i pragnę więcej Feyry, Rhysa, krwi i bólu! Powieść wyzwala pierwotne uczucia, szalone myśli i ogromny zachwyt nad Prythianem i jego magicznymi mieszkańcami. Polecam 6/6!
Link do opinii
Autorka ta od dłuższego czasu nie dawała mi spokoju, ponieważ słyszałam wiele dobrego o serii Szklany Tron i bardzo się na nią napaliłam, jednak ze względu na stos książek oraz brak funduszy musiałam jak zwykle odłożyć ten szczytny cel na później. Aż do pewnego dnia, kiedy otrzymałam informację o premierze Dworu mgieł i furii, która jest drugą częścią cyklu. Pierwszej (Dwór cierni i róż) nie czytałam, choć też wiele o niej słyszałam, ale ostatecznie postanowiłam skorzystać z okazji, w końcu nie pierwszy raz zaczynam serię nie po kolei. Magicznie i fikcyjnie, czyli co ja o tym sądzę? W przypadku jakichkolwiek cyklów czy serii decydujący wpływ na fabułę ma oczywiście pierwszy tom. W następnych częściach, bowiem trzeba zrealizować rozpoczęty ciąg akcji, a kreatywności często brak. Zapewne wielu z Was tak jak ja, nie raz zaczyna się nudzić i dusić w tym samym książkowym świecie, gdzie coś jest pisane na siłę i wiele można przewidzieć. W tej książce póki co nie miałam tego problem, ponieważ tak jak wspomniałam na początku, nie miałam do czynienia z poprzednikiem i bardzo tego żałuję, ponieważ dużo wydarzeń nawiązuje do tego, co się tam wydarzyło, zwłaszcza na końcu i jest właśnie tym ciągiem. Pojawiają się też ci sami bohaterowie i było to dla mnie wielkim utrapieniem, nie wiedzieć o nich prawie nic, czy byli dobrzy czy źli. Niemniej jednak jakoś się połapałam. Informacja świadcząca o tym, że wszystko może okazać się inne niż jest, była dla mnie kluczowa, ponieważ już przed rozpoczęciem czytania bardzo łatwo domyślić się tego, co się stanie. Miłym zdziwieniem była dla mnie obszerność książki - 766 stron - gdzie no po prostu musi wydarzyć się wiele. Pomimo tego większość książki opisuje drogę Feyry, podczas której odkrywa siebie i swój cel życiowy, a wojna, która miała być tematem przewodnim, pojawia się w postaci zalążka na samym zakończeniu, co trochę mnie zezłościło, a przez ten czas nie dzieje się tak naprawdę dużo. O fabule mogę powiedzieć na pewno, że w całości mnie wciągnęła do swojego wnętrza, gdzie pojawił się powszechny problem książkoholika, a mianowicie chęć skończenia i nie skończenia książki. Dwór mgieł i furii niewątpliwie posiada magiczny klimat i urokliwość, choć akcja nie okazała się brawurowa. Dla mnie zbyt przewidywalna, autorka nie wykazała się tutaj zbyt wielką pomysłowością i zaskakującymi wydarzeniami, które sobie bardzo cenię, chociaż muszę przyznać, że w paru momentach czytałam w napięciu. Niedosmak dopełniają świetnie wykreowani bohaterowie, a zwłaszcza mieszkańcy Dworu Nocy (Rhysand, Mor, Azriel, Kasian, a oprócz nich siostry Feyry, Tkaczka oraz tajemnicze królowe), którzy wprost chwytają za serce swymi historiami, ale głównie zachowaniem. Pokochałam ich z całego serca! Wyjście z portalu - ocena Sarah J. Maas niewątpliwie w swojej nowej książce chciała pokazać czytelnikom świat pełen magi i uczuć, gdzie niezwykle ważną rolę odgrywają przyjaciele i właściwy dobór uczuć. Cel ten został w większej części spełniony. Dwór mgieł i furii posiada nastrój, klimat, urok, a czasem nawet tajemniczość. W dużej dawce odczułam tutaj mój ukochany gatunek fantasy, a także całkiem pokaźną paletę emocji. Minusem, niestety jest fabuła, która jest zbyt przewidywalna, a pomimo tylu stronic, miałam odczucie jakby nie wiele się wydarzyło. Na moje szczęście w nieszczęściu, nadrabiają to cudowni bohaterowie oraz bardzo ciekawe zakończenie! Pozostaje mi tylko czytać szybko Dwór cierni i róż i oczekiwać na trzecią część. A Wam moi drodzy książkomaniacy, z całego serca polecam przy filiżance czegoś dobrego! Recenzja pochodzi z http://filizanka-ksiazkoholika.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - millawia
millawia
Przeczytane:2024-08-22, Ocena: 5, Przeczytałam,

Naprawdę cudowanie bawiłam się podczas lektury ,,Dworu mgieł i furii". To szalenie przyjemna w odbiorze, emocjonująca, przepełniona przygodami i romansem opowieść, w której pisarka wprowadziła szereg fascynujących postaci, których nie sposób nie polubić.

Link do opinii
Avatar użytkownika - foreelock
foreelock
Przeczytane:2023-03-22, Ocena: 5, Przeczytałam,

Pierwsza część była dość mdła w porównaniu do drugiego tomu. Mogę szczerze przyznać, że Dwór mgieł i furii zrobił robotę i jest świetnie napisanym ciągiem dalszym. Od początku coś się dzieje i nawet przydługie opisy czy powtarzające się słowa Feyry nie są wystarczające by zniechęcić do czytania tego tomu.

Wydarzenia z pierwszego tomu złamały dziewczynę doszczętnie a jej partner, książę Dworu Wiosny nie potrafił tego dostrzec. Pozostawił ją nie tylko samej sobie ale też na pożarcie starej przyjaciółce, kapłance Iancie, która od początku zyskała moją niechęć. Autorka tak ją przedstawiła, że od razu można wyczuć, że będą z nią problemy. I defakto tak było. 

Od ślubu ratuje Feyre Rhys, który zdawać by się mogło, że naigrywa się z Tamlina a dziewczynie gra na nerwach ale jego zachowanie nie jest takie oczywiste. Gdy przyjrzymy się temu jak on traktuje stworzoną istotę, gołym okiem widać, że różni się to od zachowań księcia Dworu Wiosny. Rhys zdaje się martwić o to jak złamana psychicznie jest dziewczyna, naciska na nią by się podniosła. On ją po prostu zauważa i słucha. Czara goryczy się przelewa gdy ukochany zamyka ją jak więźnia na Dworze Wiosny, panika, złość, gniew przywołuje Rhysanda, który od tej pory w zasadzie nie odstępuje dziewczyny, zbliżają się do siebie. I ten z pozoru czarny charakter, okazuje się tym najbardziej prawdziwym i wartym uwagi.

Autorka świetnie przedstawia magię. Wszystko ze sobą współgra. Dla mnie to ciut nie majstersztyk. Naprawdę wciągająca powieść. Cieszę się z rozwinięcia. Tu się ciągle coś działo. 

 

Jeśli zastanawiacie się czy po nią sięgnąć, bo owszem, pierwszy tom był mizerny, to tutaj nie będziecie się nudzić. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - raspberry97
raspberry97
Przeczytane:2022-03-10, Ocena: 6, Przeczytałem,

"[...] To Ty decydujesz o swoim losie,to Ty podejmujesz decyzje.Nie ja. Wybrałaś wczoraj.Będziesz wybierała każdego dnia.Zawsze."
Drugi tom stworzonej przez Sarah Maas serii wciąga czytelnika w jeszcze bardziej baśniowy klimat. Otwierają się przed nami drzwi do niemal całego Prythianu. Klimat w tym tomie staje się gęsty niczym cienie otaczające jednego z bohaterów - Azriela. Autorka rozbudowuje wątki, które jak się okazuje oglądaliśmy wcześniej przez dziurkę od klucza, a teraz drzwi otworzyły się na oścież, abyśmy dalej odkrywali przygodę wśród krain fae i ludzi. Bohaterami targają skrajne emocje od euforii po łzy i rozpacz. Jednocześnie każde z nich jest na swój sposób wyjątkowe. Sarah Maas nie używa przy ich kreowaniu kalki. Zakończenie książki jak zwykle silnie wpływa na czytelnika i pozostawia niedosyt i nasuwające się pytania o to, jak dalej potoczy się ta przygoda.

Link do opinii
Avatar użytkownika - igmoniczyta
igmoniczyta
Przeczytane:2021-03-25, Ocena: 5, Przeczytałem,

Zakochałam się w tym magicznym świecie, w którym nic nie jest oczywiste. W świecie, który łączy ze sobą dobro i mroczne zło. W świecie, w którym wszelkie życie dzieli się na rasy i klasy społeczne. W świecie, który został uratowany przez Feyrę. Walka z Amaranthą to dopiero początek. Władca Hybernii szykuje swoją armię do wojny.

Przez tydzień towarzyszyłam bohaterom w ich zmaganiach z wrogami. Razem z nimi odczuwałam chwile radości, ekstazy, poczucie porażki, ból i strach. Kibicowałam im na każdym kroku wierząc nieubłaganie, że dobro wygra ze złem, że w końcu wszyscy staną się wolni i równi. Czy tak będzie?

Gdyby nie @justus_reads to z pewnością nawet bym tej serii nie zaczęła. O ile fantastyka jest ostatnim gatunkiem po który sięgam, to Dwory okazały się fantastyczną odskocznią od rzeczywistości. Jeśli jeszcze nie czytaliście, to oczywiście polecam.

Link do opinii

Feyra zobowiązana jest wywiązać się z umowy i jednocześnie nauczyć się żyć jako Fae. Musi jednak dokonać wyboru komu może zaufać. Tamlinowi czy Rhysandowi.
Jednakże nad Prythian nadciąga kolejne niebezpieczeństwo - król Hyberni.

O fabule nie można zdradzić zbyt wiele, ponieważ byłby to zbyt wielki spoiler. Więc przejdźmy do bohaterów. Dostajemy porcje nowych bohaterów z Dworu Nocy, między innymi : Azriela, Kasjana, Amrenę i Morrigan. W tej części wreszcie poznajemy inne Dwory. Cieszę sie, że w tej części wreszcie ukazuje się nam oblicze prawdziwego Rhysanda, ktory skrywa się pod maską księcia Dworu Nocy. Jednak strasznie nie pasowała mi ta nagła zmiana zachowania Tamlina, chociaż podczas Święta Wiosny w pierwszym tomie zachował się, jak kretyn. Ten tom jest o wiele lepszy od wczesniejszego. Naprawdę warto przeczytać tą cegiełeczkę. :) 

Link do opinii
Inne książki autora
Zabójczyni i władca piratów
Sarah J. Maas0
Okładka ksiązki - Zabójczyni i władca piratów

Chcesz wiedzieć, co działo się z zabójczynią Celaeną przed akcją Szklanego Tronu? Oto pierwsza z czterech nowelek, które opowiadają o jej...

Dom nieba i oddechu: Część 1
Sarah J. Maas0
Okładka ksiązki - Dom nieba i oddechu: Część 1

Bryce Quinlan i Hunt Athalar próbują wrócić do normalności. Bohaterowie, którzy uratowali Księżycowe Miasto, są zmęczeni. Po dramatycznych wydarzeniach...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy