Nowa powieść Stefana Dardy – „Czarny Wygon” – nawiązuje klimatem do dzieł Stephena Kinga. Bohaterem książki jest Witold Uchmann, doświadczony dziennikarz po pięćdziesiątce, który od jakiegoś czasu zajmuje się w ogólnopolskim czasopiśmie opisywaniem zjawisk paranormalnych. Pewnego dnia, po awanturze z szefem postanawia złożyć wypowiedzenie. W ostatniej chwili jego decyzję zmienia e-mail otrzymany na redakcyjny adres. Młody mężczyzna informuje Uchmanna, że na Roztoczu, niedaleko Zwierzyńca, jest przeklęte miejsce, o którego istnieniu nie wie nikt poza tajemniczym nadawcą wiadomości. Dziennikarz, pomimo ostrzeżenia, które przekazuje mu najbliższy przyjaciel, decyduje się na spotkanie z informatorem. Dociera do wioski, która już od pierwszych chwil sprawia dziwne wrażenie. Spotkania z kolejnymi osobami i otrzymany od tajemniczego mężczyzny zeszyt przekonują go, że warto bliżej przyjrzeć się sprawie. Czy wszystko okaże się wyłącznie rojeniami chorego umysłu młodego człowieka, czy może w historii opisanej w brulionie jest część prawdy i rzeczywistość skryta pod sielsko brzmiącą nazwą „Słoneczna Dolina” okaże się naprawdę przerażająca? Znalezienie odpowiedzi na to pytanie nie będzie proste, jednak Uchmann podejmuje się tego zadania. W pewnym momencie uświadamia sobie, że wiele by dał za to, aby jego nowy znajomy był po prostu wariatem…
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2010-02-09
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 272
Słoneczna Dolina to pierwszy tom sagi Czarny Wygon autorstwa Stefana Dardy. W przeciwieństwie do dość radosnego tytułu (wszak słowo słoneczny kojarzy się ze szczęściem) otrzymujemy kawał dobrego horroru. Najlepszą recenzją będzie, jeśli powiem, że nocą zaraz po przeczytaniu książki miałam urojenia w postaci małej dziewczynki w czerwonej sukieneczce stojącej tuż za moimi plecami. Uciekłam pod kołdrę szybciej niż ludzie wbiegający do Lidla po crocsy.
Zainteresowani? To zapraszam! :)
Historia opowiadana jest z dwóch perspektyw. Pierwsza dotyczy poniekąd głównego bohatera, Witolda Uchmana, pięćdziesięcioletniego dziennikarza z Warszawy, który po otrzymaniu dziwnego e-maila jedzie na spotkanie aż do Guciowa (wioska w pobliżu Zwierzyńca) z Krzysztofem Piaseckim. Piasecki wciska mu w dłonie brulion opisujący losy przyjaciela, każe na siebie uważać, bo podobno grozi mu niebezpieczeństwo, po czym odjeżdża z miejsca spotkania. Z początku Witold nie podchodzi zbyt entuzjastycznie do sprawy, ale kiedy zaczyna czytać brulion, powoli zmienia zdanie.
I tu otrzymujemy drugą perspektywę. Mieszkańcy nieistniejącej/zapomnianej Starzyzny walczą z klątwą, która po pewnych sekretnych i tragicznych wydarzeniach ogarnęła całą wioskę. Trześniowski, sołtys, w Wielki Piątek postanawia przejść się po okolicy, wbrew panującym regułom. Wtedy też wpada w lesie na młodego chłopaka, który wygląda i gada, jakby był z innego świata. Rafał Gielmuda, bo tak mu na imię, zamierzał jedynie odpocząć przed dalszą drogą, przespać się w samochodzie na poboczu, by nie zasnąć w trakcie jazdy i nie spowodować wypadku. Rafał nawet nie zdaje sobie sprawy, w jakie szambo wpadł. Nocą po Starzyźnie chodzą upiory - ich jedynym celem jest nakłonienie kolejnych mieszkańców do samobójstwa.
A w międzyczasie spotykamy się z prawie dwumetrowym karkiem siejącym postrach wśród okolicznych wiosek oraz z głowami psów wlatującymi przez okna...
Słoneczna Dolina to powieść, która przeplata ze sobą tajemnicę z dużą dozą grozy. Autor świetnie operuje językiem, co w niektórych momentach wywołuje dreszcze i gęsią skórkę. W książce spotykamy się z brutalnymi wydarzeniami, ze śmiercią, z upiorami, mordercami czy małą dziewczynką z gołymi białkami bez tęczówek - dość przerażającą, by wystraszyć dwudziestopięciolatkę (tak, mowa o mnie).
Ponad trzy czwarte książki trwałam w niepewności, nie mogąc doczekać się zakończenia. Marzyłam, by poznać prawdę, by móc zespolić większość wątków w całość. Ostatnie fragmenty to była istna magia - lepszej końcówki nie mogłam przewidzieć. I choć niektóre wątki faktycznie zostały wyjaśnione, tak inne zrodziły tylko więcej pytań, na które odpowiedzi zamierzam odnaleźć w drugim tomie.
Narracja płynęła niespiesznie, co uważam za ogromny plus, bo wprowadzała fenomenalny klimat. W chwilach grozy przyśpieszała, a kolejne zdania po prostu pożerałam wzrokiem. Serio. Już dawno książka nie wciągnęła mnie tak mocno w swoją fabułę. Poza emocjonalnością Słonecznej Doliny świetnie zaprezentowali się również bohaterowie. Mieszkańcy Starzyzny żyli w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku, a ich codzienność została przedstawiona naprawdę wiarygodnie. Szczególnie gwara i typowe dla tamtych czasów słowa finezyjnie urozmaicały książkę i dodawały dużo smaczku.
Czarny Wygon. Słoneczna Dolina polecam osobom uwielbiającym bawić się emocjami, bo można tu odnaleźć strach, ciekawość, niepokojącą niepewność, wzruszenie, smutek, a chwilami i niewielkie szczęście. Jeśli lubicie spójną fabułę, oryginalny temat, trochę brutalności i tajemnice zapomnianych wiosek, to książka jest dla Was. Tylko uważajcie! Bo jak wpadniecie w wir wydarzeń, ciężko będzie się wydostać!
Bohaterem powieści jest Witold Uchmann, dziennikarz, który od jakiegoś czasu zajmuje się opisywaniem zjawisk paranormalnych dla czasopisma, którego pracuje. Dostaje on tajemniczą przesyłkę od kolegi z redakcji, który jakiś czas temu zaginął. Historię kolegi poznajemy z notatek, które wysłał Adamowi. Zaczynamy wchodzić w dziwny, nierealny świat wioski o nazwie Starzyzna. Jej mieszkańcy nie mogą zginąć, czas się tutaj zatrzymał. Samobójstwo spowodowałoby jeszcze większą mękę wiecznej tułaczki. Wątek Starzyzny przeplata się z wątkiem świata realnego, tego co się w nim dzieje, czyli Krasnobrodzie - tam trafił nasz dziennikarz, Witold. Mieszkańcy Starzyzny wpadli na sposób, aby wrócić do normalnego życia. Nie wszystkim się to jednak podoba.
Jest to książka w książce. Taką konstrukcję obrał Darda tworząc pierwszy tom "Czarnego wygonu". To klasyczny horror, mroczny i pełen napięcia. Do tego lekko i swobodnie napisany. Bohaterowie nie są plastikowi, wielu z nich mówi gwarą co dodaje realizmu. Mają swoje zalety, ale każdy posiada również słabości. W jakiś dziwny, wiarygodny sposób losy ludzi łączą się, nie wyczuwa się sztuczności.
Dostaliśmy bez wątpienia jeden z lepszych rodzimych horrorów. Do tego świetna okładka Darka Kocurka robi świetną robotę. Dla wielu czytelników może to być najstraszniejsza wycieczka w życiu.
Zaciekawiona opisem książki na stronie wydawcy, postanowiłam, że koniecznie muszę przeczytać pierwszy tom Czarnego Wygonu.
Bohaterem powieści Stefana Dardy jest Witold Uchmann, warszawski dziennikarz, zajmujący się sprawami paranormalnymi. Pewnego dnia otrzymuje on tajemniczy e-mail od Krzysztofa Piaseckiego, mężczyzna prosi w nim o spotkanie na malowniczym Roztoczu, ponieważ twierdzi, że ma sprawę, którą jedynie dziennikarz może rozwikłać. Po przyjeździe na wschodnie tereny Polski bohater zjawia się w umówionej z autorem maila gospodzie, tam otrzymuje brulion opisujący wydarzenia, które miały miejsce w tak zwanej Słonecznej Dolinie. Międzyczasie, wokół Witolda zaczynają mieć miejsce dziwne wydarzenia, które skłaniają go do ucieczki z przytulnej gospody w Guciowie. Trafia on pod dach Piaseckiego, gdzie zagłębia się w otrzymane opowiadanie. W pewnym momencie dziennikarz uświadamia sobie, że Dolina, o której czyta, jest bardziej przerażająca, niż by kiedykolwiek sobie to wyobrażał, a jego klient nie jest tym, za kogo się podawał.
“Nie narzekaj, że wszystko przemija, bo gdyby czas się zatrzymał, to dopiero miałbyś prawdziwy problem.”
O akcji książki można powiedzieć, że rozwija się miarowym tempem, wciągając czytelnika w świat stworzony przez Dardę. Autor powoli buduje napięcie, używając obszernych retrospekcji, będących treścią otrzymanego przez głównego bohatera brulionu opowiadania od Piaseckiego. Na każdym kroku fabuły podtrzymywany jest dreszczyk grozy, który wywołuje coraz większą ciekawość "co się stanie dalej". Szczegółowe opisy, zarówno te w retrospekcjach, jak i i te z udziałem głównego bohatera sprawiają, że klimat książki odczuwa się na własnej skórze.
Najciekawszymi postaciami wydały mi się te z retrospekcji, ponieważ to one nadają najbardziej klimatu książce, nawet bardziej niż ich historia. Można powiedzieć, przyćmiewają swoją obecnością, głównego bohatera, który mógłby być nawet postacią drugoplanową w tej historii.
"Słoneczna Dolina" jest pierwszą książką, jaką czytałam autorstwa Dardy, opis wzbudził we mnie bardzo duże nadzieje. Powieść czytało mi się bardzo lekko, przyjemnie, czytając każdą, stronę odczuwałam coraz większe zaciekawienie. Jednak dwie rzeczy trochę mnie zawiodły. Moim zdaniem autor przesadził trochę z obszernością retrospekcji, w pewnym momencie odniosłam wrażenie, że to one są głównym wątkiem w tej książce, drugą rzeczą jest zakończenie. Tu miałam odczucie jakby autor po trzech czwartych książki, postanowił bardzo szybko ją zakończyć. Mimo tego, że, po świetnie rozwijającej się cały czas akcji, liczyłam na mocny koniec, autor jednak zastosował najprostsze zakończenie.
Czy sięgnę po drugi tom? Pewnie, polubiłam twórczość Stefana Dardy. "Słoneczna Dolina" jest dla mnie tym ulubionym rodzajem książek, które pochłaniam jednym tchem, bo potrafi wciągnąć i zatopić się w lekturze przez cały wieczór.
“To znamienne, że jeśli człowiek zdecyduje się zrobić coś dobrego, cały świat wydaje się ładniejszy.”
Czy polecam tę książkę?
Jak najbardziej tak. Książka jest idealna dla osób lubiących książki w klimatach grozy. Nie przeraża, ale pozwala poczuć przyjemny dreszczyk emocji na skórze i pozostawia po sobie pozytywne wrażenie.
Szczerze mówiąc, biorąc do ręki tą książkę, nie wiedziałam czego mam się spodziewać bo zdania na temat twórczości Dardy są różne opinie. Ale stwierdziłam, że zaryzykuję. I nie żałuję.
Jest to historia pewnej przeklętej osady. Dawno temu wydarzyło się coś strasznego, co spowodowało, że wioska zniknęła z powierzchni ziemi. Dosłownie. A bohaterów jest kilku. Każdy z nich snuje swoją opowieść, które się wzajemnie uzupełniają. Całość jest ciekawie skonstruowana. Pewien dziennikarz otrzymuje zapiski przyjaciela, który opisuje historię zapomnianej osady, którą poznał dzięki zapiskom innej osoby. Taka opowieść w opowieści. Nie wiem dlaczego, ale skojarzyło się mi to trochę z "Incepcją". Całość jest bardzo mroczna, pełno jest tajemnic, z których tylko kilka znajduje rozwiązanie. Ale ten klimat... Coś niesamowitego. Miałam wrażenie jakbym sama przeniosła się do Słonecznej Doliny. Ciężko było mi się oderwać od lektury.
Rzadko sięgam po książki grozy, horrory. A z panem Dardą to było moje pierwsze spotkanie. Historia dziwna, akcja powolna i ociężała, atmosfera duszna. Trochę toporne dialogi ale ogólnie całkiem poprawna książka. Mam nadzieję, że fabuła była tylko wynikiem wybujałej wyobraźni autora. Istnienia takiej miejscowości w rzeczywistości sobie nie wyobrażam i nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłaby się ziścić. Nie polubiłam specjalnie żadnego z bohaterów ale na myśl o Anielce dostaję "gęsiej skórki". Sięgam po druga część, ponieważ chcę poznać tajemnicę, która zawiesiła istnienie wioski w niebycie.
Kolejna, polecona przez przyjaciółkę, książka Dardy, za której polecenie jestem ogromnie wdzięczna.
W „Słonecznej Dolinie” poznajemy dziennikarza, Witolda Uchmanna, który ma już dość pracy w redakcji i jest gotów złożyć wypowiedzenie. Jednak otrzymany nagle mail od Krzysztofa Piaseckiego sprawia, że Witek zmienia zdanie. Postanawia się przyjrzeć bliżej sprawie „przyjaciela Piaseckiego” i w tym celu jedzie do Krasnobrodu. Kiedy Witek zagłębia się w historię zapomnianej wioski, Starzyzny, zaczyna mieć ulotną nadzieję, że Piasecki jest wariatem, a cała historia jest wyssana z palca.
Co prawda w „Słonecznej Dolinie” nie ma aż tyle grozy co w „Domu na Wyrębach”, ale to jednak tutaj częściej podskakiwałam ze strachu. Świetnie poprowadzona akcja, wyraziści bohaterowie i teraźniejszość przeplatana z dziennikiem Rafała sprawiają, że lektura jest bardzo przyjemna. Kolejne tomy już czekają w kolejce, a ja ze zniecierpliwieniem czekam na moment, kiedy będę mogła je wziąć w ręce i wrócić do przeklętej wioski na Roztoczu.
S. Darda po raz kolejny mnie nie zawiódł. Książkę przeczytałam bardzo szybko ponieważ wciąga jak nie wiem co. Chwilami przerażająca, lecz napewno sięgnę po nią w niedalekiej przyszłości.
Po znakomitym początku roku, czyli pochłoniętej przeze mnie serii Stefana Dardy o Wyrębach od razu bez wahania zaczęłam czytać kolejny cykl jego autorstwa. „Słoneczna Dolina” to pierwsza część świetnie się zapowiadającego horroru, czy też może raczej powieści grozy.
Witold Uchmann jest dziennikarzem, jego specjalnością są zjawiska paranormalne. Pewnego dnia otrzymuje dziwną wiadomość i postanawia sprawdzić, czy rzeczywiście, jak pisze jego informator, na Roztoczu dzieją się rzeczy paranormalne. Uchmann jest przekonany, że ten wyjazd pozwoli mu uciec od problemów, od codzienności i stanie się szansą na dobrze sprzedający się artykuł. Jednak okazuje się, że Witold nie trafia na zwykłą opowieść szaleńca, jakiej się spodziewał. Opowieść, jakiej wysłucha i jaką przeczyta już na zawsze zmieni jego życie. Witold zostaje wplątany w niezwykłą historię, której korzenie sięgają kilkadziesiąt lat wstecz.
Darda ma niezwykłą umiejętność stopniowania napięcia, budowania atmosfery grozy, poczucia strachu i niepokoju. Pochłonęłam tę powieść jednym tchem i nie mogę się już doczekać, co będzie dalej! Nie wiedziałam, że czytając horror można się wzruszyć, a tu zdarzyło mi się uronić łzę. Niezwykła to jest opowieść, teraz jestem już pewna, ze autor staje się jednym z moich ulubionych! Gorąco polecam!
Pierwszy zbiór krótszych tekstów jednego z najpopularniejszych polskich pisarzy grozy. W publikacji można znaleźć opowiadania, które czytelnicy mogli poznać...
Niejeden z nas marzy o wyprowadzce do własnego domu na wsi. Niektórzy realizują swoje plany. Zrealizował je także bohater powieści "Dom na wyrębach"...
Przeczytane:2024-08-16, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,
Z twórczością autora polubiłam się od pierwszej przeczytanej książki, nawet nie pamietam która to była. "Słoneczna Dolina" trochę odczekała na półce, kilka dni temu przypomniałam sobie o niej. Wiem, że książka zbiera skrajne opinie, tym bardziej byłam ciekawa, czy mi się spodoba.
Krótki opis fabuły. Witold jest dziennikarzem, pewnego razu zgłasza się do niego nieznany mu mężczyzna z zagadkową informacją. Panowie spotykają się, Witold otrzymuje pewne zapiski, dotyczące niewielkiej mieściny zwanej Starzyzna. Dlaczego to miejsce jest przeklęte i co tam się wydarzyło ?
Cała historia jest ciekawa, chociaż pewne motywy pojawiły się już wcześniej w literaturze, czy w filmach, to mnie się podobała. Książkę należy czytać na spokojnie i powoli, żeby niczego nie lrzegapić i żeby wczuć się odpowiednio.
Po przeczytaniu przypomniałam sobie dlaczego lubię książki z takim mrocznym klimatem, coś minsię zdaje, że tej jesieni jeszcze nieraz sięgnę na półkę z książkami w tym gatunku. To kolejna książka autora, na której się nie zawiodłam, dla mnie super lektura. Teraz koniecznie muszę znaleźć kontynuację, której niestety jeszcze nie mam.
Polecam.