W równym stopniu zabawna, co chwytająca za serce, pełna żarliwych uczuć opowieść o ojcach, synach i autyzmie
Ben Jewell opisał przełomowy moment swojego życia. Jego dziesięcioletni syn, Jonah, nigdy nie zaczął mówić. Gdy Ben i Jonah zostają zmuszeni do wprowadzenia się do starszego i zrzędliwego ojca Bena, trzy pokolenia mężczyzn - jeden, który nie umie mówić i dwóch, którzy nie chcą - zostają zamknięte razem w małym domku w północnym Londynie.
Gdy Ben musi zacząć się mierzyć z samotnym ojcostwem, łańcuchem pełnym dobrych chęci pracowników socjalnych i urzędników oraz własnymi demonami, poznaje kilka trudnych domowych prawd.
Jonah, zażywający wiecznej szczęśliwości w swej niewinności, staje się katalizatorem, dzięki któremu wreszcie dochodzi do przerwania ,,emocjonalnej ciszy" i rozwikłania plątaniny wątków związanych z tożsamością, historią rodziny i wzajemnymi nieporozumieniami.
Cisza to opowieść o rodzinie, stracie, odkrywaniu siebie i wybaczaniu, która poruszy czytelnika w każdym wieku.
,,Bez względu na to, czy podejdziesz do Ciszy jak do powieści o autyzmie, czy o małżeństwie (a jest o obu tych rzeczach), w końcu się zgodzisz, że jest to historia o miłości, przepełniona dowcipem, wdziękiem i głębokim szacunkiem dla skomplikowanego piękna złamanych dusz".
Jonathan Tropper, autor Powiedzmy sobie wszystko
,,Jem Lester pisze tak pięknie, że ma się wrażenie, jakby podsłuchiwało się rozmowę. Cisza to książka z prawdziwym sercem i duszą, podobało mi się w niej każde słowo".
Joanna Cannon, autorka Owieczki dobre, owieczki złe
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2017-10-02
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 344
Tytuł oryginału: Shtum
Historia autystycznego chłopca, rozpadu jego rodziny, tajemnica żydowskiego pochodzenia, walka o godnośc i lepszą przyszłość dla chorego dziecka nie zapowiadają raczej radosnej książki. Raczej spodziewałam się smutnej opowieści o poświęceniu, zwątpieniu i oddaniu. I właściwie nie pomyliłam się, bo wszytsko to, jest w tej hirotrii. Ale szczerość z jaką opowiedziane są losy bohaterów sprawia, że nie ma winnych, ale każdy z rodziców Jonaha znajduje swoją drogę wzięcia odpowiedzialności za swój los. Bardzo serdecznie polecam, bo jest to historia przemiany, wybaczenia i zrozumienia przede wszytskim siebie samego.
Recenzja znajduje się również na stronie www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Jedno słowo, które idealnie przedstawia historię tej rodziny. Rodziny, która ze sobą nie rozmawia, nie wyraża swoich uczuć, pozostaje martwa w środku. Cisza. Brzmi wymownie.
Cisza to nie jest powieść bazująca na filmach, opowieściach i dobrym research, ale historia, którą napisało życie. Autor opiera się na własnych doświadczeniach, tworząc przejmujący i przerażający obraz rodzica walczącego z urzędami o dobro dla swojego autystycznego dziecka.
„Korytarz jest zasłany zmiażdżonymi oreo, wyplutymi kawałkami chleba i czymś, co wygląda jak tysiąc drobnych owadów – po bliższym przyjrzeniu się widać, że to sezam.”
Jest to wielowątkowa powieść o trzech pokoleniach mężczyzn, którzy starają się znaleźć wspólny język, by móc się w końcu porozumieć. Ogniwem łączącym dwoje z nich okazuje się być Jonah, który choć nie mówi i nie komunikuje się, wydaje się być bardziej realny w swoich odczuciach od pozostałych.
Jem Lester okrutnie wrzuca nas w swój świat i nawet nie sili się na jakiekolwiek wyjaśnienia. Bez emocji opowiada nam o swoim codziennym koszmarze, o koszmarze Jonaha. Nie skupia się jednak tylko na negatywnych stronach choroby, nie przedstawia tylko krzywdzących zachowań autystycznego dziecka, ale również pokazuje jego uroki. Na przykład jego radość z tak banalnych rzeczy jak kąpiel z bąbelkami. Obserwujemy chłopca, który cieszy się, gdy biega nago po ogrodzie, który gryzie swoje ręce, gdy się denerwuje. Obserwujemy go każdego dnia, każde jego zmaganie z codziennością, wysnuwamy wnioski, współczujemy, ale tak naprawdę nigdy nie zrozumiemy, jeśli nie znajdziemy się na jego miejscu czy miejscu jego opiekuna. Jem Lester pozwala nam podglądać swoją rutynę, nadając jej tylko otoczkę fikcyjnego świata, wykreowanego na potrzeby powieści.
Nie przemawia za mną niestety styl autora. Pozbawione uczuć relacje (wiem, że takie było założenie, by relacje łączące tych ludzi były zdystansowane i chłodne, ale tutaj ta obojętność wręcz mrozi); wymuszone dialogi, a najczęściej ich brak. Przez takie zabiegi czytelnik nie angażuje się zbytnio w historię, nawet jeśli porusza ciężki i bolesny temat. Wchodzimy z buta do środka, łamiemy sobie serce, a później szybko wychodzimy, w końcowej rozgrywce nie czując nic. Brakowało mi również konsekwencji w prowadzeniu akcji. Nie wszystko było spójne, niekiedy przeskoki czasowe wyprowadzały mnie z równowagi, a brak logiki w poszczególnych momentach aż bił po oczach. Za przykład mogę podać między innymi bezbłędną jazdę po alkoholu i to w znacznej części powieści. I nie było w tym nic dziwnego ani podejrzanego! I tutaj kolejne potknięcie – zbyt dużo pijaństwa. Miałam wrażenie, że czytam książkę, w której główny wątek stanowi alkoholizm, a autyzm jest po prostu tłem. Bogatym, dobrze i emocjonalnie opisanym, ale nadal tłem.
Jednak warto dać tej historii szansę. By przekonać się, że uczucia również mogą odżyć i nadać nowy sens rzeczywistości. By wejść w buty ojca, który codziennie zmaga się z trudem wychowania chorego dziecka. By zrozumieć jak czuje się ojciec, którego syn nigdy z nim nie porozmawia, nie przytuli się dobrowolnie, nie będzie chodził na imprezy i buntował się jak zwyczajny nastolatek. By zrozumieć trudną, bolesną miłość.
„Cisza” to powieść zainspirowana doświadczeniami autora – ojca autystycznego syna. Jem Lester wzrusza perypetiami głównych bohaterów i rozprawia się z różnymi mitami na temat autyzmu. Robi to szczerze, bezkompromisowo i przekonująco.
Narratorem „Ciszy” jest Anglik Ben Jewell, ojciec dziesięcioletniego Jonaha i syn leciwego właściciela firmy organizującej okolicznościowe przyjęcia.
Gdy wszystko wali się Benowi na głowę, wyprowadza się on wraz z synem do mieszkającego samotnie taty, z którym przez lata nie utrzymywał kontaktu. Między dziadkiem i wnukiem zawiązuje się bliska więź, czasem jednak dochodzi też do spięć i nieporozumień.
Ben ma nadzieję, że wkrótce wróci do własnego domu. Tak naprawdę przeprowadził się do ojca, by pozorować separację z żoną. Sądzi, że dzięki temu uda mu się zmiękczyć pracowników socjalnych, którzy decydują o dalszej edukacji Jonaha. Los przynosi jednak niespodzianki, które zaskakują wszystkich. I nie są to wcale oczekiwane zmiany.
Opowieść Bena skupia się na codziennym życiu, które obfituje w problemy i katastrofy. Jego autystyczny syn jest nieobliczalny, bywa agresywny, potrafi się okaleczyć i wybrudzić wszystko odchodami. Wciąż nosi pieluchę, nie mówi i niewiele rozumie.
Badający go specjaliści oceniają różne zachowania i umiejętności chłopca na poziomie dwulatka. Jedni dają Benowi nadzieję na pozytywne zmiany i rozwój syna, inni tę nadzieję odbierają.
Jakby tego było mało, sfrustrowany ojciec musi zmagać się z biurokracją urzędników, od których decyzji zależy, do jakiej szkoły trafi Jonah. Zmagania Bena przypominają walenie głową w ścianę i walkę z wiatrakami.
Bezradność człowieka wobec urzędniczej machiny budzi w czytelniku bunt, porusza i irytuje. Chciałoby się powiedzieć: „to się w głowie nie mieści”. Jednak musi pomieścić się w głowie Bena, który jest permanentnie zmęczony opieką nad synem, kłótniami z ojcem i żoną, problemami w pracy oraz wrogimi reakcjami postronnych ludzi, którzy przyjmują zachowania Jonaha jako wybryki rozpuszczonego dzieciaka.
Walka o przyszłość autystycznego chłopca przypomina drogę przez mękę. Narrator opowiada o tym bezpośrednio, szczerze, nieraz nie przebierając w słowach.
Opisując ciężką codzienność rodziny autysty, autor powieści rozprawia się bezlitośnie z różnymi mitami na temat wciąż nie do końca zbadanej choroby.
Przede wszystkim ubolewa nad tym, że w społeczeństwie pokutuje obraz utrwalony przez głośny film „Rain Man” , którego bohater – doskonale zagrany przez Dustina Hoffmana – okazuje się człowiekiem wybitnie uzdolnionym. W rzeczywistości jednak sawanci trafiają się wśród autystów niezwykle rzadko.
Jem Lester wyszydza też mity związane z pochodzeniem choroby. Do dziś wiele osób wierzy w to, że autyzm może być efektem oziębłości ze strony matki czy podaniem szczepionek.
Autor podkreśla, że dla wielu rodziców nie jest istotne to, dlaczego dziecko ma autyzm, tylko to, jak z nim walczyć, jak sprawić, by życie i dziecka, i rodziców stało się łatwiejsze, znośniejsze, chociaż trochę przypominające tzw. normalność.
Pisarz wiele razy zaznacza, jak ważna w przypadku osób autystycznych jest codzienna terapia. To praca niezwykle ciężka, nieraz frustrująca, gdyż na efekty trzeba długo czekać, a bywa i tak, że wyznaczonych celów nigdy się nie osiąga.
Osobnym, bardzo ważnym wątkiem „Ciszy” są skomplikowane relacje między Benem i jego starym ojcem, który jako dziecko przeżył Holokaust i nigdy nie lubił o tym mówić. By poznać bolesną przeszłość skrytego człowieka, trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale warto to zrobić, gdyż jego historia jest jednym z najciekawszych fragmentów powieści. Stanowi też klucz do zrozumienia wielu faktów z teraźniejszości.
Całość czyta się szybko i z zapartym tchem, niezmiennie kibicując poczynaniom Bena, współczując mu i wczuwając się w przeżycia bohaterów.
Obok „Ciszy” nie da się przejść obojętnie. To powieść, która porusza do żywego, skłania do refleksji i pozostaje w czytelniku długo po odłożeniu jej na półkę.
BEATA IGIELSKA
Przeczytane:2019-03-10,
Nie da się jednak zaprzeczyć, że mimo tak głębokiego przesłania „Cisza” to jednak książka o chorobie. Autyzm Jonaha ma najbardziej krańcową postać – chłopiec nie potrafi korzystać z toalety, ma problemy z samodzielnym ubieraniem się, nie radzi sobie również ze swymi emocjami: każda zmiana czy przeszkoda wywołuje u niego atak dzikiej furii, podczas którego jest niebezpieczny zarówno dla siebie, jak i dla swojego otoczenia. Choroba Jonaha została tu przedstawiona bardzo realistycznie, a wręcz naturalistycznie – czytamy m.in. o zmianie pieluchy, jej zawartości, zapachu, jak również o tym, co dzieje się gdy ktoś zapomni tej pieluchy założyć... Jem Lester, jako ojciec autystycznego dziecka, nie ukrywa również uczuć miotających uczuciami chorego. Choć Ben stara się zapewnić synkowi jak najlepsze warunki rozwoju, chętnie przytula go, głaszcze i zapewnia o swojej miłości, jak każdy człowiek jest czasami po prostu wyczerpany i zdarza mu się powiedzieć „Kocham cię, Jonahu, ale czasami żałuję, że się urodziłeś”. Posiadanie chorego dziecka to także ciągła walka o jego prawo do godnego życia, a co za tym idzie – zmaganie z nieludzką biurokracją i służbą zdrowia. Motorem większości działań Bena jest potrzeba umieszczenia Jonaha w specjalnej szkole dla dzieci chorych na autyzm, którą – według brytyjskiego prawa – mają finansować władze lokalne, a te nie są do tego takie skore. Niestety, z tym głównym wątkiem wiąże się też praktycznie jedyna wada tej powieści – wszelkie prawne potyczki w walce o przyszłość Jonaha bardzo spowalniają akcję i są dość nudne, poza tym odnoszą się one ściśle do brytyjskich realiów i wielokrotnie dla mnie były po prostu niezrozumiałe. Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat Powieści": http://swiat-powiesc.blogspot.com/