Ta biografia była zaplanowana na 75. rocznicę urodzin Krzysztofa Krawczyka.
Stało się inaczej - Krzysztof Krawczyk odszedł, a książka ukaże się jako pierwsza niezależna biografia artysty po jego śmierci.
Krzysztof Krawczyk przez niemal sześćdziesiąt lat był obecny na polskiej scenie muzycznej przez pierwsze dziesięć lat jako członek zespołu Trubadurzy, a przez prawie pół wieku jako artysta solowy. Obdarzony niezwykłym barytonowym głosem piosenkarz wypromował wiele przebojów, pracował z cenionymi artystami z Polski i świata, koncertował jak sam śpiewał od Las Vegas po Krym. Równie barwne jak życie zawodowe było jego życie prywatne.
Autorka, dziennikarka Anna Bimer, wnikliwie zgłębiła życiorys piosenkarza. Chciałem być piosenkarzem to efekt wielu miesięcy pracy i dziesiątek rozmów z osobami, które towarzyszyły Krzysztofowi Krawczykowi na różnych etapach jego życia. To książka o artyście i o człowieku. Książka warta przeczytania.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2021-08-31
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 0
Krzysztof Krawczyk, ikona polskiej muzyki rozrywkowej, artysta jakich mało. Wielu ludzi wypowiada się o nim w samych superlatywach. Człowiek o wielkim sercu, ale również wielu słabościach.
„Chciałem być piosenkarzem. Biografia Krzysztofa Krawczyka” zaplanowana była na 75. urodziny artysty, które przypadały 8 września. Jednak piosenkarza nie ma już z nami, pozostały piosenki i różnego rodzaju publikacje, m.in. biografia napisana przez Annę Bimer, z której dowiadujemy się jakie barwne życie miała Krzysztof Krawczyk, ale nie obyło się również bez chwil zgrozy i zwątpienia.
„Chciałem być piosenkarzem
Chciałem mieć pełne sale
Podróżować, zwiedzać świat
I wiele pięknych, pięknych kobiet znać”
Książka ta zawiera wiele ciekawych anegdot z życia artysty, wiele różnych fotografii, mnóstwo wspomnień.
„…jego brak pokazał, jak bardzo był ważny i drogi wielu ludziom należącym do co najmniej trzech pokoleń”.
Osobiście uwielbiam piosenki pana Krzysztofa i lubię czytać o jego życiu. Uważam, że ta biografia jest bardzo dobrze napisana. Przede wszystkim pokazuje dwie strony medalu. To jakim był wspaniałym człowiekiem i piosenkarzem, ale również poruszony jest temat ojcostwa, o którym pan Krzysztof przyznał, że „mu nie wyszło”.
Polecam
Chciał być piosenkarzem.
I był jednym z największych.
Biografia napisana przez autorkę była zaplanowana na 75 rocznicę urodzin Krzysztofa Krawczyka.
Stało się inaczej, a książka ukazała się jako pierwsza niezależna biografia artysty po jego śmierci.
Krzysztof Krawczyk przez prawie sześćdziesiąt lat gościł na scenie muzycznej.
Początkowo jako członek zespołu Trubadurzy, później jako artysta solowy.
Obdarzony głosem barytonowym czarował nas cudownymi piosenkami.
Koncertował wszędzie i jak to śpiewał "od Las Vegas po Krym".
W książce autorka pisze o jego życiu zawodowych jak i prywatnym.
Bardzo ciekawie napisana książka, autorka ma lekkość pisarską.
Oprócz ciekawych faktów z życia artysty dostajemy pięknie wydaną książkę w twardej oprawie z ogromną ilością fotografii.
Dzięki czemu lektura jest bardziej ciekawa i możemy przenieść się w tamten czas. Dla niektórych z nas będzie to podróż w przeszłość, a dla młodszych czytelników prawdziwa skarbnica wiedzy o piosenkarzu.
To miała być jubileuszowa księga (75. urodziny), a stała się okazją do wspomnień, poszerzenia wiedzy o niespodziewanie zmarłym... Znanym wielu z nas, ale chyba dość powierzchownie.
W tej biografii pojawiaja się wątki mniej znane. Poznajemy drogę do sukcesu Pana Krzysztofa Krawczyka, blaski i cienie Jego kariery, okoliczności powstawania przebojów, które zapisały się w historii muzyki rozrywkowej w naszym kraju i nie tylko.
Krzysztof Krawczyk postać nietuzinkowa, o bogatym repertuarze muzycznym, śpiewanym głębokim barytonem. Burzliwe życie rodzinne i miłosne, kariera w Ameryce, używki ale też nawrócenie i głęboka wiara w Boga. Jedno można powiedzieć, miał życie bogate i pełne wrażeń. Moja siostra, mimo że dużo ode mnie młodsza, uwielbia Krawczyka, na każdej imprezie musi się pojawić jego utwór, "Za Tobą pójdę jak na bal" weszło już mi tak w krew że raz na jakiś czas muszę posłuchać. Chyba z tego powodu, kiedys dostałam od wydawnictwa rebis propozycję recenzji biografia artysty, nie zastanawiałem się ani chwili. Książka miała ukazać się na 75 urodziny Krawczyka, niestety to nie nastąpiło, Krzysztof Krawczyk odszedł, w wiadomość o tym było ciężko uwierzyć. Artysta ponad 60 lat gościł na scenie muzycznej. Nie można powiedzieć że Krawczyk był osobą świętą, mimo jego powrotu do religii, jego życie można porównać do niejednego amerykańskiego artysty który zachłysnął się swoim talentem i sławą. Trzy żony, każdą zostawiał dla kolejnej. Syn, który tak naprawdę nie miał ojca, ani matki. Wypadek spodowowany przez artystę w którym ucierpiał on sam, a najbardziej ucierpiał syn, który walczył o życie, a teraz już zawsze będzie musiał męczyć się ze swoją niepełnosprawnością. Słuchając teraz jak Krzysztof Junior walczy z macochą o spadek, to obojętnie jaki jest, za zmarnowane życie to mu się po prostu należy. Krawczyk miał przygody z narkotykami, czego nie ukrywa. Korzystał z życia na maksa, nie patrząc na konsekwencje. Oczywiście jest też kariera, tu też chyba imał się każdego stylu muzycznego. Od Trubadurów, zespół w strojach muszkieterów robił imponującą karierę, poprzez karierę solową, próbę podboju Ameryki, po disco polo. Dopiero wspólna płyta z Bregoviczem sprawiła że o Krzysztofie znowu zrobiło się głośno, a piosenka w duecie z Edytą Batorsiewicz podbiła tylko tą popularność. Na co zwróciłam uwagę to, że osoby wypowiadające się w książce, nie darzą jakaś specjalną sympatią, obecną żonę Ewę. A artysta, cóż żył burzliwie z pompą, z taką samą pompą został pożegnany. Polecam przeczytać i samemu wyrobić sobie zdanie.
Biografia naszego ponadczasowego bohatera była dla mnie bardzo interesująca. Poznałam go jako człowieka, który na rodzinnych imprezach więcej czasu spędzał przy kranie w kuchni, niż wśród przyjaciół. Był nieco rozrzutny i przy jakiejkolwiek pracy lubił stawiać piwko znajomym. I to nie po, a przed wykonaniem zadania. Mogę powiedzieć, że był człowiekiem wolnym, choć nieco ograniczonym. Dopiero z tej książki dowiedziałam się, że on nie pisał swoich piosenek, tylko robił to dla niego ktoś. Czasem żal gdzieś go obejmował, bo czuł, że nie wykorzystuje w pełni swojego głosu. Prawdopodobnie czekał na kogoś, kto wyciągnie z niego ukrytą energię i wysokie nuty, jednak nie dane mu było tego doczekać. Gdyby mógł, dużo wcześniej zrezygnował by z występów estradowych, jednak zobowiązania finansowe mu to utrudniały. Nie chciał obarczać rodziny niepotrzebnymi długami, dlatego śpiewał do utraty tchu.
Jest to osoba, która wielokrotnie dostawała po nosie. W zależności od sytuacji, potrafił wyjść temu na przeciw i brał nauki całym sercem, choć bywało i tak, że te przestrogi gdzieś tam się ulatniały i popełniał kolejne błędy. Nie lubił gdy ktoś nazywał go gwiazdą, gdyż był przekonania, że na ten tytuł trzeba sobie zasłużyć.
Jeśli chcecie go bliżej poznać, to zachęcam do lektury. W książce jest wiele zdjęć, które były robione od początku jego kariery, prawie do końca. Znajdziecie tam też inne gwiazdy, które wpisały się w jego czasy. Tak jak i każda inna gwiazda, był lubiany i nienawidzony. Ja osobiście bardzo lubiłam jego piosenki, gdyż jak dla mnie, śpiewał tak szczerze, bez zbędnych sztuczności. Nie udawał kogoś, kim nie był, tylko dostosowywał swój głos do tekstów, by brzmiały naturalnie.
Jest wiele piosenkarzy na świecie, jednak on jest jednym z tych, którego ludzie zapamiętają. Przez całe życie jego wizerunek był taki sam. Zawsze bujny gęsty lok, wąsy i czasem okulary. Ikona tak jak Kora czy Budka Suflera.
W mojej opinii biografia jest bardzo interesująca i konkretna. Motyw wciągnięcia rozwinie się tylko u tych osób, którzy lubili jego twórczość;-)
Opowieść Anny Bimer o Macieju Macierzyńskim - o pracy fotoreportera, o wielkiej miłości, o wspólnym życiu, o chorobie i o śmierci. O wojowniku. Wojownik...
Mówi się, że za każdą karierą mężczyzny stoi kobieta. Potwierdził to Jan Machulski, deklarując: ,,Bez Haliny nigdy bym tyle nie osiągnął". Jego żona wywarła...
Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Jakiś czas temu czytałam biografię Andrzeja Zauchy, recenzję oczywiście znajdziecie w zakładce, ale chciałam napomnieć, że graficznie utrzymana jest w tym samym stylu. Podobizna Krawczyka, specyficzne kolory, czy nawet twarda oprawa. Dobrze wydana książka, która dobrze się będzie prezentować na półce. Tak teraz mi przyszło na myśl, że chętnie bym przeczytała z Wydawnictwa REBIS, gdyby wydało oczywiście, biografię Zbigniewa Wodeckiego... :) Białe kartki w środku, czcionka duża, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane, literówek brak. Masa zdjęć idealnie dopełnia całość.
Czytałam tę książkę krótko, w wolnych chwilach, maksymalnie w trzy dni. Byłam ciekawa tego, co skrywa w środku. Od razu jak na nią patrzyłam, to przypominał się Sylwester za dzieciaka, gdzie w domu rozbrzmiewała płyta z jego piosenkami w radiu w kuchni, gdzie wcześniej rodzice kupili ją w jakiejś gazecie. Mam ją zresztą do dziś. I ta piosenka "Za tobą pójdę jak na bal" rozbrzmiewała mi w uszach cały czas. Sentyment to jednak sentyment... dlatego też ciekawiło mnie, czy będę zadowolona po jej skończeniu. Może nie zawsze utrzymuje się samego życia, a warunków, w jakich piosenkarz żył. Widzimy tutaj jego błędy, brudy - nikt tego nie wybiela. Ciesze się, że to, co miał za uszami, nie było ukrywane. I szkoda, że odszedł z tego świata, miałby fajny prezent na urodziny... Wywinął nam numer, ale oby tam w górze było mu lepiej.
Polecam wszystkim ciekawym biografii tej osoby, ale i pozostałym, którzy lubią czytać biografie. Ja zazwyczaj sięgam tylko wtedy, gdy dana osoba mnie po prostu ciekawi. Ciekawa jestem, czy Dom Wydawniczy Rebis planuje inne biografie, które będą utrzymane w tym stylu i które szatą graficzną będą pasować do siebie. Moja ciekawość co do postaci K.Krawczyka została wyczerpana. Jestem zadowolona, że ją poznałam i że może stać w mojej biblioteczce. A mi przychodzi tylko jedna myśl...
Dlaczego nasze życie jest takie ulotne...?