Wszystkie psy doskonale wiedzą, że życie ma sens tylko u boku ukochanego człowieka
Bailey - bohater bestsellera "Był sobie pies" - powraca z nową misją!
Mała Clarity June opuszcza ukochaną babcię oraz jej psa i wyjeżdża z matką do wielkiego miasta. Psiak przeżył już wiele wcieleń i sporo się o ludziach nauczył. Miał różne imiona: Bailey, Toby, Ellie, Koleżka...
Tym razem powraca, aby wypełnić nowe zadanie. Spotyka dorastającą Clarity, wnuczkę ukochanego przyjaciela Ethana. Dziewczynka ma talent do pakowania się w kłopoty, więc Bailey w swoim nowym wcieleniu musi jej strzec i zrobić wszystko, żeby była szczęśliwa. Razem czeka ich mnóstwo przygód pełnych wzruszeń i radości!
Ten oddany i kochany pies pomoże swojej pani zrealizować jej marzenia i odnaleźć prawdziwą miłość. Czasami będzie musiał odejść, by zaraz znów powrócić jako inny czworonożny przyjaciel. Jednak nie zamierza się poddawać - musi być dzielnym psem! Jedno wie na pewno: życie jest na tyle pomerdane, że zawsze warto trzymać się razem.
Oto zabawna i wzruszająca opowieść o przyjaźni, oddaniu i poświęceniu, która wielokrotnie cię zaskoczy. Odkryj świat widziany oczami psa i przekonaj się, że psia miłość jest wieczna.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2019-09-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 408
Tytuł oryginału: A Dog's Journey: Another Novel for Humans
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska
Ponosisz porażkę tylko, jeśli sobie to wmówisz, pamiętasz?
Często zdarza nam się myśleć, że po wypełnieniu danego celu, w który włożyliśmy ogrom wysiłku i pracy, wreszcie możemy odetchnąć. Wziąć głęboki wdech i wykrzyczeć magiczne: „Nareszcie święty spokój!”. Zapominamy jednak, iż niestety tak się nie da. Choć jedno zadanie zostało ukończone, gdzieś tuż za rogiem, w kolejce, mogą ustawiać się kolejne. I to właśnie one zadecydują przy wyborze kolejnej życiowej ścieżki.
Bycie Koleżką miało być jego ostatnim wcieleniem. Należycie wypełnił swoją rolę, dlatego kiedy nadszedł ten nieunikniony moment, liczył się z tym, że zaśnie i nigdy więcej się nie obudzi. Niedoczekanie! Nasz czworonożny bohater jeszcze nie wiedział, że pojawienie się w jego życiu Clarity spowodowało, iż przyjdzie mu powrócić z kolejnym ważnym celem. Miał zadbać o nią, tak jak kiedyś opiekował się Ethanem. Czy to mu przeszkadzało? Mowy nie ma. Psiak był gotowy zrobić dosłownie wszystko, aby jego dziewczynce ani jeden włos nie spadł z głowy!
JA NIE PŁACZĘ, JA PO PROSTU UTOŻSAMIAM SIĘ Z JESIENNĄ PLUCHĄ. TAK… ZNOWU TO SOBIE ZROBIŁAM...
W poprzedniej części zdarzało się, że Bailey mijał się ze swoim chłopcem. Odradzał się z dala od niego, przez co ich ścieżki życiowe nie zdołały raz jeszcze się przeciąć. Tym razem autor postawił na przywiązanie, gdyż czworonożny bohater, pewnym zrządzeniem losu, raz za razem lądował w ramionach ubóstwiającej go Clarity. I jeśli ktoś myśli, iż to spowodowało, że w książce zapanowała monotonność oraz nuda – jest w ogromnym błędzie. Sama na początku nie przypuszczałam, że takie rozwiązanie okaże się dobre. Wydawało mi się to wręcz nierealne (jakby sam element odradzania się takowy był, ale lepiej to przemilczmy), bo jak można poprowadzić fabułę bez słynnych przerywników? Nawet w głowie narodziła mi się myśl, jakoby autor sam wymierzył sobie strzał w kolano. Tyle że to z czasem zaczynało oddziaływać. Przewrotna akcja, gdzie „dziewczynkę” nie omijały problemy codzienności oraz nadprogramowe kłopoty, doprowadziła do swego rodzaju przywiązania. Zżyłam się z tą dwójką, dlatego też łzy stawały mi w oczach, kiedy psiak musiał raz jeszcze się z nią pożegnać. Ba, nawet słyszałam, jak pękały szwy ledwo co zszytego serca, przez co na nowo ulegało deformacji. Każdy nawet najdrobniejszy element, choć wydawałby się wyrwany z kontekstu, prędzej czy później wskakiwał na właściwe miejsce, doprowadzając do wrzenia rozszalałych emocji. Samo zakończenie rozłożyło mnie totalnie. Wpatrywałam się w ostatnią stronę, nie wiedząc, kim jestem i co tak właściwie się wydarzyło. Nie chciałam tego, a zarazem chciałam. Miałam setki, jak nie tysiące myśli w głowie, przez co uporządkowanie ich przypominało walkę z wiatrakami. Wdech… wydech…
„Był sobie pies 2” przeżywałam znacznie bardziej, niż poprzednią część, choć nie da się nie zauważyć, iż czegoś brakowało. Dramatyzm historii Clarity przysłaniał jaśniejsze barwy życia. Owszem, zdarzały się szczęśliwe momenty (same ponowne spotkania tej dwójki aż kipiały radością), przy których uśmiech nie schodził z twarzy, ale nie da się ukryć, że wraz z postawieniem na przywiązanie do jednej osoby, pan Cameron znacznie poważniej podszedł do tego tematu, nad czym odrobinę ubolewam. Rozumiem jednak, iż było to konieczne. Tym oto sposobem ta książka stała się dojrzalsza. Bogatsza w prawdziwe trudy dorosłości, które nie zawsze da się przeskoczyć rozczulającym zdarzeniem. Dająca jeszcze większego kopa do walki o lepsze jutro.
Z TOBĄ MOGŁABYM NAWET KOPAĆ DZIURY W OGRÓDKU, GRYŹĆ ŚMIERDZĄCĄ KOŚĆ I OBSZCZEKAĆ IRYTUJĄCEGO SĄSIADA. KOLEJNOŚĆ NIE ZOBOWIĄZUJE.
Jeżeli jeszcze jest ktoś, kto nie pokochał czworonożnego bohatera tej książki, to przy tej części na pewno to się zmieni. Ja już zdążyłam obdarzyć go uczuciem, które nadal tli się we mnie i nie pozwala na to, by powiedzieć o nim choć jedno złe słowo. Może Bailey (pod różnymi postaciami) miewał wzloty i upadki, ukazując swoje umiejętności lub czekając na odpowiedni moment, aby je ujawnić, rozczulał i nie pozwalał na to, by być obojętnym na jego obecność. Stał się najlepszym kompanem zadziornej, pragnącej wyrwać się spod opieki zapatrzonej w siebie matki Clarity. To właśnie on powodował szczery uśmiech na jej twarzy nawet wtedy, gdy wpadała w tarapaty lub ukazywała swoje największe słabości. Stanowili, niczym swego czasu z Ethanem, doskonale dobrany duet, gdzie nie wyobrażałam sobie, by którekolwiek z nich przebywało z dala od tego drugiego. Clarity June, a raczej CJ, popełniała w życiu wiele błędów, przez które prędzej czy później musiała odpokutowywać, jednak zdobyła moją sympatię determinacją oraz wyraźnym sprzeciwianiem się rodzicielce. Brzmi to dość drastycznie, lecz przyrzekam, że nikt nie chciałby mieć do czynienia z Glorią, jej matką. Kobieta niejednokrotnie doprowadzała mnie do szału swoim zadzieraniem nosa. Zachowywała się jak rozkapryszona diva, której w niesmak było macierzyństwo, jednak największym potworem okazywała się w chwilach, gdy tuż obok niej pojawiał się nasz czworonóg. Uwierzcie mi, nieraz chciałam potraktować ją tak samo, jak ona jego. Ba, nawet gorzej (żadna nowość, prawda?)! Można nie przepadać za zwierzętami, ale czy nie lepiej je jawnie ignorować, niżeli wymyślać tak drastyczne rozwiązania pozbycia się ich z domu? No i samo to, w jaki sposób się prowadzała… Nie była doskonałym wzorem do naśladowania, choć ona miała odmienne zdanie. Nawet teraz krew mnie zalewa, gdy o niej myślę!
Styl pisania autora ani odrobinę się nie zmienił. Nadal nie można po nim oczekiwać arcydzieła, za które zgarniałby liczne nagrody literackie, jednak śmiem przypuszczać, że „Był sobie pies 2” lada moment również stanie się bestsellerem w każdej księgarni. Pan Cameron udowadnia, iż nie trzeba wiele, aby oczarować czytelnika i doprowadzić go do granic wytrzymałości. Niemal bezczelnie bawi się uczuciami, raz częstując słodyczami, by za chwilę, prawie niepostrzeżenie, zaaplikować w nie truciznę. No i – przede wszystkim – raz jeszcze uczy empatii oraz uświadamia, że możesz pojawić się choćby na chwilę w czyimś życiu, by coś w nim zmienić. I tylko od ciebie zależy, czy pójdzie to w dobrym kierunku.
Podsumowując. „Był sobie pies 2” to jedna z tych książek, gdzie wiesz, co prędzej czy później czeka bohatera, jednak kolejne rozstania stają się boleśniejsze. Również nie zaleca się, po zakończeniu, czytania wyrywkowych fragmentów czy powracania do zakończenia, bo rozpacz tylko czeka, by znowu opanować ciało.
Emocjonująca, ukazująca piękno prawdziwej, bezwarunkowej przyjaźni oraz miłości historia, która uczy, że nie można podejmować się samodzielnej walki z potworami codzienności. W tej rywalizacji warto mieć przy sobie kogoś, kto wesprze dobrym słowem, a nawet donośnym szczeknięciem. Wzruszająca, pozbawiająca tchu na znacznie dłużej, niż to zalecane. Po lekturze odbądź rozmowę ze swoim czworonożnym towarzyszem. Przytul go i podziękuj za to, że jest przy tobie i pomaga przetrwać nawet najgorszy dzień!
Kiedy sięgnęłam po pierwszą powieść W. Bruce'a Camerona pt."Był sobie pies" moim zachwytom nie było końca. Historia Bailey'a i jego następnych wcieleń zapadła mi głęboko w serce. W myśl zasady, że "WSZYSTKIE PSY IDĄ DO NIEBA... CHYBA ŻE MAJĄ NIEDOKOŃCZONE SPRAWY NA ZIEMI" z taką samą ekscytacją sięgnęłam po kolejną część psich przygód w pomerdanym świecie zatytułowaną "Był sobie pies 2".
Autor i tym razem przedstawił nam rzeczywistość z psiego punktu widzenia. Koleżka, który do samego końca opiekował się Ethanem, a potem towarzyszył w codzienności jego żonie Hannah otrzymał do wykonania szczególne zadanie, które kazało mu kolejny raz powrócić do ludzkiego świata. Jego misja nie została jeszcze zakończona. Teraz pod postacią przemiłej suczki Molly miał czuwać nad bezpieczeństwem wnuczki Ethana - Clarity June, która wyjątkowo potrzebowała mądrej psiej towarzyszki. Molly - przemiły pudelek nie zdołał jednak wypełnić zadania do końca, więc los postawił na drodze CJ Maxa - malutkiego yorka z wielkim charakterem, a potem skrzyżował jej ścieżki z uroczym beaglem Tobym. I tak historia pt. "Był sobie pies" zatoczyła koło...
W. Bruce Cameron ma prawdziwy dar realistycznego i wiarygodnego odmalowywania rzeczywistości z punktu widzenia czworonożnego psiego bohatera. Ludzki świat widziany oczami Koleżki, Molly, Maxa, czy w końcu Toby'ego jest autentyczny, nosi znamiona dobra i zła, choć przecież jest zupełnie pomerdany. Misja psiaka bez względu na jego rasę, wielkość, czy charakter jest wyjątkowa i musi zostać doprowadzona do samego końca. Pomysłowość i kreatywność autora co do kolejnych wydarzeń nie ma sobie równych. Kolejnym zdarzeniom towarzyszą emocje, a psia wierność i poświęcenie oraz bezwarunkowa miłość i oddanie nie raz graniczą z prawdziwym bohaterstwem. Psie uczucia wobec wybranego pana zasługują na najwyższe uznanie i nigdy nie przemijają. Bo żaden zwierzak nie potrafi tak kochać jak pies...
Powieść Camerona wnosi wiele ciepła i pozytywnej energii do naszego życia. Pozwala nieco lepiej poznać psią psychikę, a na pewno wzbudza tęsknotę za czworonożnym przyjacielem. To optymistyczna opowieść zarówno dla dużych, jak i małych czytelników, którym można psie przygody czytać do poduszki. Pozostaję pod dużym wrażeniem tej historii i jestem przekonana, że jeszcze kiedyś po nią sięgnę. Chętnie obejrzę też ekranizację, która kilka dni temu weszła na kinowe ekrany.
Muszę jednak przyznać, że pierwsza część wywarła na mnie większe wrażenie. Być może dlatego, że sposób narracji i pomysł były dla mnie czymś zupełnie nowym i niespodziewanym. Niestety czytając kontynuację w zasadzie nie przeżyłam wiekszego zaskoczenia. Tamte, wcześniejsze wydarzenia wydały mi się też bardziej emocjonujące, chociaż i tym razem był moment, kiedy łezka zakręciła mi się w oku.
Jedno jest pewne - obie części historii "Był sobie pies" mają wymowę ponadczasową. Podejmują tematy, o których warto i powinno się mówić. Lektura pozwala całkowicie zatracić się w pomerdanym świecie powieści i zatęsknić za choćby nawet najmniejszym psim towarzyszem, który jest najlepszym kompanem do dzielenia się radościami i najskuteczniejszym lekarstwem na nawet największe smutki. To opowieść, przy której można się uśmiechnąć, ale i uronić łezkę. Warto się z nią bliżej zaznajomić lub zamieszkać z nią na dłużej. Polecam serdecznie.
Sensem życia każdego pieska jest bycie przy swoim ukochanym właścicielu. Bailey to pies, który odradzał się kilkukrotnie i przeżywał naprawdę wiele przygód. Gdy zmarł Ethan, sądził że jego misja dobiegła końca. Jednak los miał dla niego kolejne zadanie. Teraz będzie musiał zająć się wnuczką swojego chłopca Clarity, która lubi wpadać w kłopoty.
Był sobie pies sprawił, że uroniłam nie jedną łezkę, Psiego najlepszego nie było już tak dobre, a jak wypadł Był sobie pies 2? Moim zdanie plasuje się gdzieś tak pomiędzy dwoma wcześniej wspomnianymi. Ta powieść była zabawna, urocza, smutna i pokazywała dziewczynę, która nie miała w życiu lekko i zmagała się z wieloma przeciwnościami. Jednak to wszystko nie sprawiło, że znowu polały się u mnie łzy, choć końcówka łapała za serduszko!
O bohaterach też ciężko cokolwiek powiedzieć. Bailey w ciągu całej powieści odradza się kilkukrotnie. Stara się pomagać swojej dziewczynce, a przy okazji za każdym razem uczy się czegoś nowego. Jest tak oddanym czworonogiem, że mieć takiego zwierzaka to największy skarb. Clarity to osoba, która często wpada w kłopoty, lubi się buntować i nie słucha się nikogo. Ma twardy charakter i jest zawzięta.
Moim zdaniem książka w pewnym sensie była potrzebna, by w pełni zakończyć tą historię. Pokazuje, jakie misję miał ten psiak i jak ze wszystkich sił starał się je wykonać. Mamy okazję jeszcze raz spotkać postacie z pierwszej części i przeczytać co tam u nich.
Dlatego podsumowując, “Był sobie pies 2” to książka warta poznania. Przeczytacie ją szybko, ponieważ jest bardzo wciągająca i lekka. Przez nią się wręcz płynie. Powiem tak, nie zawiedziecie się na tej książce, ale też nie będzie to najlepsza historia jaką w życiu przeczytaliście. Uważam, że jeśli znacie pierwszą część, to wiecie czego się spodziewać po kontynuacji.
Dwa lata temu miałam okazję czytać pierwszą książkę autora wydaną w Polsce "Był sobie pies". Niezwykle emocjonalną i wciągającą historię miłości chłopca i psa, a także ich ponownego spotkania po latach. Teraz pojawia się kontynuacja przygód czworonożnego przyjaciela, który w ostatnim wcieleniu był Koleżką. Jego pan odszedł, ale on nadal ma misję do wykonania. Jak poradzi sobie tym razem i czy autor dobrze zrobił tworząc drugi tom?
Koleżka przeżył już kilka żyć. Teraz w spokoju żyje na farmie, choć Ethan odszedł już z tego świata. Pies nie może się już doczekać spotkania ze swoim chłopcem, ale okazuje się, że nie jest mu to dane. Musi opiekować się wnuczką Ethana, małą Clarity. Jego przygoda jeszcze będzie trwała, a on w coraz nowym wcieleniu będzie odnajdywał dziewczynkę. Jak skończy się ta historia.
Autor stworzył opowieść, która początkowo może zastanawiać. Czy warto kontynuować coś, co zakończyło się w idealnym momencie? Okazuje się jednak, że druga część jest równie dobra, emocjonalna i dająca do myślenia. Tym razem podopieczna Koleżki, Molly, Maxa i Tobby'ego to dziewczynka trochę pogubiona w życiu, a przede wszystkim żyjąca z matką, która nie do końca dorasta do tego miana. Wszystkie problemy które pojawiają się w domu bardzo mocno wpływają na Clarity. I to pies jest jej opoką, która pozwala trzymać się na powierzchni.
Historia opowiedziana z perspektywy psa jest niezwykła, pokazuje trudne problemy ludzkie prosto, bez patosu i finezji. Wszystko widzimy z poziomu czworonoga, który bardzo często nie rozumie niektórych rzeczy. Dla niego wszystko jest proste. Najważniejsze są uczucia, szczęście, zabawa i kochanie swojego człowieka. Na początku miałam problem z takim przedstawieniem sprawy. Niektóre kwestie były za ważne żeby pokazywać je w taki infantylny sposób. Ale w pewnym momencie zrozumiałam że to my tworzymy często problemy tam gdzie ich nie ma. I dzięki temu złapałam dużo dystansu.
Autor pokazuje też inną ważną prawdę i pozwala się nam razem z kudłatym bohaterem zastanowić. Czy pies może kochać więcej niż jednego człowieka. Czy może go traktować jako swojego największego przyjaciela. To pytanie pojawia się w głowie każdego kolejnego czworonoga, który początkowo opiekuje się dziewczyną z obowiązku, a potem coraz bardziej mu na niej zależy.
Książka wielokrotnie wzrusza, można na niej wylać morze łez i to nie tylko w sytuacjach związanych bezpośrednio z psem, ale również z ludźmi. Ale to czworonóg jest nam najbliższy, to jego przemyślenia są z nami podczas całej historii. To co dzieje się wokoło poznajemy jedynie z drugiego planu, z zachowań i wypowiedzi pozostałych bohaterów.
Zakończenie wywołuje morze łez, ale możemy mieć już pewność, że Bailey, Toby, Ellie, Koleżka, Molly, Max i Tobby, ta psia dusza zakończyła swoje zadania na Ziemi. Piękna scena, która wieńczy tyle wcieleń i pozwala na radość.
"Był sobie pies 2" to wspaniała kontynuacja która doskonale dorównuje pierwszej części. Tym razem autor stworzył historie ludzi bardziej problematyczne i to właśnie pies, najlepszy przyjaciel, staje się podporą i opoką. Jeśli wahacie się, czy warto po nią sięgać - Warto! I przygotujcie się na wiele wzruszeń!
Kocham wszystkie czworonogi, lecz najbardziej moją psią kluseczkę Beletha. Bardzo długo wahałam się nad przygarnięciem tak wymagającego zwierzęcia, jednak teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. Ten shihtzu jest najlepszą decyzją, jaką w życiu podjęłam. Stał się moim najlepszym przyjacielem, tak jak w „Był sobie pies” Bailey był najlepszym przyjaciel Ethana.
Przyznam szczerze, że pierwszej części o ich przygodach do dnia dzisiejszego ciągle nie przeczytałam, choć książka od dawna znajduję się na mojej półce. Film, jednak obejrzałam z nieskrywaną przyjemnością, dlatego kiedy usłyszałam o premierze „Był sobie pies 2” postanowiłam, że tym razem muszę przeczytać najpierw książkę. Była to moja najlepsza decyzja czytelnicza, jaką podjęłam ostatnimi czasy.
„Wszystkie psy wiedzą, że życie ma sens tylko u boku ukochanego człowieka.”
W. Bruce Cameron posługując się lekkim, przyjemnym, ale niezwykle oddziałującym na wyobraźnie językiem, opowiada niesamowitą historię, pełną ciepła i radości o psiej miłości do człowiek. Trudno naprawdę się w niej nie zakochać, ponieważ drugiej tak pięknej i wzruszającej powieści nie ma chyba na rynku wydawniczym. To naprawdę niezapomniana przygoda, od której nie sposób się oderwać. Zawdzięczająca swój fenomen przede wszystkim wartkiej akcji i świetnej fabule poprowadzonej z psiej perspektywy. Obserwowanie świata ludzi oczami Baileya pozwala czytelnikowi odkryć go na nowo, na swój pomyrdany sposób i dostrzec rzeczy, tak często na co dzień dla nas niewidoczne.
Z pozoru mogłoby się wydawać, że ta radosna i merdająca ogonem książka pozwala miło i przyjemnie spędzić czas, bez większego zaangażowania. Nic jednak bardziej mylnego, ponieważ ta historia nie tylko bawi i umila czas, ale również posiada głębsze dno, które nie raz zmusi czytelnika do refleksji. Autor w tą prostą historię umiejętnie wplata również poważniejsze tematy, takie jak wykrywanie chorób nowotworowych przez czworonogi, problem bulimii u nastolatków, kiepskie relacje z rodziną i wiele, wiele innych.
Jeśli jesteście miłośnikami czworonogów to uważam, że koniecznie musicie przeczytać całą serię „Był sobie pies” autorstwa W. Bruce’a Camerona. Ta książka rozrywa serce na strzępy, a potem psią miłością składa je na nowo. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie czytałam drugiej tak pięknej historii o bezwarunkowej i bezinteresownej miłości, jak ta którą Bailey obdarzył najpierw Ethana, a potem Clarity. Coś naprawdę niesamowitego.
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Był sobie pies 2” autorstwa W. Bruce Cameron.
Więcej na :
Oj dawno już nie płakałam tak bardzo i tak często podczas czytania książki. Jest tak nieprawdopodobnie wzruszająca, chwytająca za serce, ale też dająca ukojenie każdemu opiekunowi zwierzaka (nie tylko psa) i chyba nawet trochę "głaszcze" naszą tęsknotę za tymi naszymi Braćmi Mniejszymi, którzy odeszli za tęczowy most.
Przepieknie opowiedziana historia
Wracamy do przygód naszego psiaka z poprzedniej części. Tym razem Bailey, a raczej Molly, opiekuje się wnuczką Hannah. CJ nie dogaduje się z matką, a gdy bierze psa z hodowli, jej życie jeszcze bardziej się komplikuje. Nie tylko musi stawić czoła Glorii, ale jeszcze dodatkowo innym problemom, które przygotowało dla niej życie. Piękna historia o powrotach i o uzyskaniu spokoju przez naszego dzielnego psiaka. Jego rola już się skończyła- miał opiekować się Ethanem, a później CJ. Zadanie zostało wykonane w 100%.
Cudowna opowieść o życiu pieska ? śmiech i płacz przy Molly, Maxie i Tobby to już norma od pierwszej części. Bardzo polecam całym serduchem. Może ją czytać rodzic dziecku jak i dla siebie, żeby nie popełniać tych błędów co Gloria. Przeczytajcie ja nie pożałujecie!!!
To chyba najbardziej emocjonująca i wyciskająca łzy książka, jaką przeczytałam w tym roku (choć w sumie głupio tak teraz pisać, skoro przeczytałam ich na razie cztery ;-D). Nie pamiętam, jakie emocje wywołała we mnie pierwsza część, ale ta, to prawdziwe mistrzostwo w ukazywaniu istotnych dla człowieka problemów. Mało który autor potrafi sprawić, że serce mi się kraje przy lekturze, a W. Bruce Cameron tego dokonał. Po takiej książce ciężko się pozbierać - wzrusza, skłania do myślenia, lub do przeklinania niektórych postaw... Cudo. Na pewno "Był sobie pies 2" na długo pozostanie w moim sercu i pamięci. Gorąco polecam.
Po śmierci Ethana wiele wskazuje na to, że misja Bailey'a jest zakończona. Kiedy odchodzi w spokoju cieszy się, że wkrótce może znów spotka swojego chłopca. Jednak los ma dla niego inne plany i... Bailey znów jest szczeniakiem! Oreirntuje się, że teraz jego zadaniem jest opieka nad wnuczką Ethana, Clarity June (zwanej przez wszystkich CJ). Dziewczynka nie ma łatwego życia ze swoją matką, dla której CJ wydaje się być balastem. Bailey wykonuje wspaniale swoją misję - daje CJ to, czego potrzebuje najbardziej, czyli bezwarunkową miłość. Kiedy rodzi się w kolejnym wcieleniu i dostaje imię Toby, Bailey orientuje się, że jego historia zatacza koło. Wkrótce nie będzie miał już kim się opiekować i jego misja na ziemi dobiengnie końca.
Tak, znów wylałam przy lekturze morze łez. Był sobie pies 2 to kolejna wzruszająca opowieść o tym, jak bezwarunkową miłością darzą nas zwierzęta. Tak samo jak w przypadku poprzedniej części, na pewno wróce do tej książki.
Molly to śliczna i wesoła suczka, która sprawia, że życie małej CJ staje się pełne radości. Jednak mama dziewczynki nie zgadza się na posiadanie...
AUTOR BESTSELLEROWYCH KSIĄŻEK ,,BYŁ SOBIE PIES" ORAZ ,,PSIEGO NAJLEPSZEGO" ODDAJE GŁOS SZCZENIAKOM! Seria Był sobie szczeniak to opowiedziane na nowo...
Czasami coś nie jest praktyczne, ale i tak to robisz, bo to jest słuszne.
Więcej