GDZIE NIEDŹWIEDZIE ZIMUJĄ
Mimo że nie wyobraża sobie, by na stałe wyjechać z Polski, trudno mu żyć bez corocznych długich wypadów na ,,koniec świata". Marek Niedźwiecki fotografuje Australię od piętnastu lat, zjechał ten nadzwyczajny kontynent wzdłuż i wszerz. Mieszkał w wiosce wielorybników, wspinał się na drzewa giganty, stawał twarzą w twarz z ospałym misiem koala i oko w oko ze śmiertelnie jadowitym wężem brązowym. Spacerował po Sydney, Melbourne, Perth, Darwin, Hobart. Zasnął podczas przechadzki dwukilometrowym molo. Nie wszedł na Górę Kościuszki, czego się trochę wstydzi i na Ayers Rock, z czego jest bardzo dumny. Stał się miłośnikiem australijskiego wina, australijskiego miodu, australijskich ryb i australijskiego sposobu skracania słów... Stał się po części - ,,Australijczykiem".
Ta książka pełna jest miłości do Australii.
Jean Dunn
Ambasador Australii w Polsce
Mimo wyraźnych różnic Australię z Polską łączy wiele. Przede wszystkim fakt, że do obu krajów przyjeżdża się raz, a potem już ciągle wraca! Potwierdzeniem tego jest "australijska miłość" Autora tej wspaniałej książki, Pana Marka Niedźwieckiego. Gorąco polecam ją wszystkim Polakom i Australijczykom, którzy pragną pokonywać bariery geograficzne, aby jak najwięcej dowiedzieć się wzajemnie o sobie i o swoich krajach.
Paweł Milewski
Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Australii
Marek Niedźwiecki (ur. 1954) - dziennikarz muzyczny, jeden z najwspanialszych głosów w historii polskiego radia, twórca Listy Przebojów Programu Trzeciego, pomysłodawca wielu serii płytowych, m.in. Smooth Jazz Cafe i Muzyka Ciszy, autor książki Radiota (Wielka Litera 2014). Samotnik, podróżnik, wieczny prowincjusz.
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2015-11-04
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
Liczba stron: 336
Język oryginału: polski
Wychowana na "Tomku na tropach kangurów" i "Ptakach ciernistych krzewów" mam tęsknotę za Australią wpisaną pod skórę. Lekko ją zaspokoiłam książką "Busem przez świat. Australia za 80 dolarów", ale dopiero Marek Niedźwiecki podarował mi ją w pełnej krasie.
Pełna przecudownych, zniewalających pięknem zdjęć i krótkich, ale metaforycznych wpisów Trójkowego Niedźwiedzia daje niezwykły przedsmak kraju z końca świata.
Trzecie spotkanie z wrażliwością Pana Marka ugruntowało mnie w przekonaniu, że to bardzo ciekawy i fajny człowiek, taki niedzisiejszy i niszowy. A Australia wespół z Tasmanią dobrze się wpisują w Jego aurę. Dobrze jest patrzeć na nią Jego oczami.
Dla mnie to też byłoby wyjątkowe miejsce, pewnie w znacznej mierze przez swoją inność i oddalenie od wszystkiego, co znamy, a także przez bezkres i osamotnienie.
Warto się tam udać, choćby mentalnie..
Marek Niedźwiecki. Dla jednych: najsłynniejszy głos Polskiego Radia. Dla drugich: wychowawca kolejnych pokoleń słuchaczy, autor audycji będących wentylem...
Nazywam się Marek Niedźwiecki. Pracuję w radiu. Wymarzyłem sobie tę pracę jeszcze w dzieciństwie. (.) Kiedy w kwietniu 1982 roku Trójka wracała do życia...
Przeczytane:2016-01-19, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam, Przeczytane,
"Australijczyk" to książka podróżnicza Marka Niedźwieckiego, w której wspomina swoje wyprawy na "koniec świata".
Marek Niedźwiecki to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich radiowców. Swojej pasji poświęcił przede wszystkim życie osobiste. Jednak radio to nie jedyna jego miłość, tak samo mocno kocha Australię. I właśnie o niej napisał swoją najnowszą książkę.
"Australijczyk" to książka podróżnicza, stanowiąca zbiór wspomnień Marka Niedźwieckiego z podróży po Australii. Książka została podzielona na 6 części: Podróż do piekła (wywiad z autorem), Australia Zachodnia, Australia Południowa i Terytorium Północne, Kimberley, Queensland i Nowa Południowa Walia, Wiktoria oraz Tasmania. A w każdej z nich są krótkie rozdziały dotyczące danego miejsca.
Marek Niedźwiecki jest autorem dwóch innych książek - "Nie wierzę w życie pozaradiowe" oraz "Radiotę". Jak się okazuje dużo wcześniej zaczął pisać o Australii. Jak wspomina w wywiadzie z Pawłem Szwedem: Miała być tylko i wyłącznie ta jedna jedyna książka o Australii. Ale gdy zaczynałem coś pisać, wydawcy robili z tego moje wspomnienia. Mówili, że Australia musi poczekać, bo Szadek i radio są ciekawsze. Radio możecie państwo w każdej chwili włączyć, serdecznie też zapraszam do Szadku. Ale tymczasem - wreszcie - "welcome to Australia"... Co ciekawe, książka miała nosić tytuł "Ucieczki do Australii".
Jak zaczęła się jego przygoda z Australią? I czy zawsze marzył o podróży do tego kraju? Może pierwszy był Tomek w krainie kangurów Alfreda Szklarskiego? Nie, Tomek musiał być później, bo w dzieciństwie nie dawałem się niestety zagonić do czytania. A może film "Żona dla Australijczyka" z Elżbietą Czyżewską i Wiesławem Gołasem? (...) Chociaż w filmie nie widać Australii, zadziałał na moją wyobraźnię - też chciałem na antypody. Ale to było takie samo marzenie jak zostać kosmonautą. Albo trafić do radia... Premiera filmu była w czerwcu 1964 roku i jakoś w tym czasie wyjeżdżał z mojego rodzinnego Szadku do Sydney pan Woszczalski z rodziną. Na stałe. Miałem dziesięć lat.
Australia nie była przeznaczeniem, do którego dążył przez całe życie. Pierwsza podróż to całkowity przypadek. W 1995 roku koleżanka z radiowej Trójki, która wyjechała do Australii przedstawiła mu propozycję nie do odrzucenia. ...cztery polskie stacje z czterech australijskich miast chcą, żebym przyjechał na miesiąc i spędził tydzień w każdym mieście. Płacą za przelot i pobyt. Perth, Adelajda, Melbourne, Sydney. Pomyślałem - czemu nie? Jak można by było odrzucić taką szansę. Nie można!
Od pierwszego pobytu wiedział, że będzie tam wracał. I stara się bywać tam tak często, jak tylko się da. Nie straszne mu 60-stopniowe różnice temperatur czy ponad 20-godzinna podróż samolotem z dwoma przesiadkami. Wciąż obiecuje sobie, że to ostatni raz, tak naprawdę tylko się łudzi...
Choć Marek Niedźwiecki jest zakochany w Australii (to miłość od pierwszego wejrzenia), to nie wyobraża sobie, by na stałe wyjechać z Polski. Jednocześnie nie może żyć bez corocznych wyjazdów na "koniec świata".
Od 20 lat podróżuje do Australii i fotografuje najpiękniejsze i najciekawsze miejsca. Z jednego miejsca potrafi zrobić nawet 700 zdjęć (ciągle marzy mi się aparat fotograficzny w gałce oka. Mrugam powieką, zdjęcie gotowe. Potem trzeba je tylko przerzucić do komputera), to się nazywa pasja. Zwiedził ten kontynent wzdłuż i wszerz. Odwiedził Sydney, Melbourne, Perth, Darwin, Hobart. Podczas owych podróży przeżył niezapomniane przygody, m.in. mieszkał w wiosce wielorybników, wspinał się na drzewa giganty czy stanął oko w oko ze śmiertelnie jadowitym wężem brązowym. Nie udało mu się wejść na Górę Kościuszki, za to wdrapał się na Ayers Rock.
Został miłośnikiem australijskiego wina, miodu, ryb i skracania słów. Można powiedzieć, że po części stał się Australijczykiem. Co poleca zwiedzić w tym pięknym kraju? Uluru i Kata Tjuta (święte góry Aborygenów), Park Narodowy Kimberley, Dwunastu Apostołów (gigantyczne skały, które wyłaniają się z oceanu), Sydney i Melbourne, Tasmanię (wyspę pełna atrakcji), Blue Mountains (góry osnute niebieskawą mgiełką), Fraser Island (największą piaskową wyspę świata), Kangoroo Island (wyspę kangurów), Wave Rock w Australii Zachodniej (100-metrową skałę w kształcie morskiej fali) oraz Kings Canyon (największy kanion w Australii).
Muszę przyznać, że zawsze marzyłam o podróży po Stanach Zjednoczonych. Jednak po lekturze książki Niedźwieckiego, chciałabym także odwiedzić Australię - najlepiej, gdy za oknem śnieg i mróz. A tam lato, w południe nawet 60 stopni Celsjusza. Chociaż australijska zima też niczego sobie, 30 stopni Celsjusza (oczywiście zależnie od regionu, bo w niektórych spada śnieg... w lipcu czy sierpniu). Zdecydowanie mogłabym tam mieszkać.
Zafascynowało mnie szczególnie Grindelwald, miasteczko szwajcarskie w Tasmanii (wybudowane w latach 1980-1989 przez Holendra Rolfa Vosa, wygląda jak mała Szwajcaria), Elephant Cove (skały przypominające słonie) oraz Czekoladowa Góra na Windjana Gorge.
Książkę czyta się szybko, dzięki lekkiemu językowi, dużym literom i krótkim tekstom. Autor potrafi ciekawie opowiadać o miejscach, które odwiedził i o tamtejszej kulturze. Do tej pory wiedziałam o Australii niewiele, że żyją tam kangury i diabły tasmańskie oraz kojarzyłam najsłynniejszy australijski budynek - Operę w Sidney. Teraz moja wiedza wzbogaciła się o nowe informacje - m.in. skąd wzięła się nazwa kangur, jak wyglądają święta Bożego Narodzenia, kiedy ubiera się choinkę, kiedy nastąpi koniec świata według australijskich wierzeń, jak przezywani są mieszkańcy poszczególnych regionów Australii.
Niestety opowieści są trochę za krótkie i bardziej przypominają komentarze do licznych fotografii, które zrobił Marek Niedźwiecki na antypodach. Szkoda, że zdjęcia zdominowały książkę. Moim zdaniem powinno być więcej tekstu - tak jak to było w "Radiocie". Niemniej jednak polecam tę książkę miłośnikom Australii oraz Marka Niedźwieckiego, jednego z najlepszych radiowców wszech czasów.