Jeśli spodziewasz się, że ta książka odpowie na twoje najważniejsze pytania lub
ukoi twoje widzenie siebie i świata, to się mylisz. To w najwyższym stopniu niepoprawna politycznie książka roku, w której Robert Gong dotyka spraw
najbardziej bolesnych - utraty oczekiwanego dziecka, ukochanej żony,
wyrzutów sumienia, zdarzeń prowadzących do prawie ostatecznego upadku
głównego bohatera, ale również przeznaczenia, które podsuwa mu nadzieję
i podpowiada, jak naprawić wyrządzone bliskim zło.
To książka dla odważnych, którzy nie lękają się konfrontacji z własnym losem,
sumieniem czy duszą zrośniętą z nami do końca naszych dni, na dobre i złe.
Duszą będącą naszym osobistym wewnętrznym głosem, w której mieszkają
na równych prawach z nami nasze czyny. To one prędzej czy później nas osądzą i zmuszeni będziemy nie tylko wobec nich dać świadectwo odkupienia swojej winy.
Wydawnictwo: Alfa-Zet
Data wydania: 2015 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 290
„Anielska etiuda” Historia człowieka, który w swoim życiu napotyka liczne przeciwności. Człowiek nie docenia szczęścia, które ma dopóki tego nie straci – to też opisuje ta książka. Tematy poruszane w książce są trudne i – alkoholizm, aborcja , jednak czyta się ją bardzo szybko. Anielskiej etiudzie warto poświęcić wieczór
"Anielska etiuda" to książka, która obrazuje nam upadek współczesnego człowieka. Robert jest mężczyzną, który na swojej drodze w życiu napotyka wiele przeciwności, z którymi musi się mierzyć. Jego historia obrazuje jak łatwo z szczęśliwego człowieka każdy z nas może zmienić się w złamanego, który kompletnie nie radzi sobie w życiu.
Książkę wbrew poruszanym trudnym tematom czyta się bardzo szybko. Zdecydowanie polecam dla wszystkich, gdyż dotyczy życia, które toczy się wokół nas.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
"Anielska etiuda" opowiada historię Roberta Nowaka. Poznajemy go w pierwszym rozdziale, gdy jako ambitny student dwóch kierunków wybiera się na pielgrzymkę do Częstochowy. Tam upada mu termos, który toczy wprost pod nogi slicznej miejscowej dziewczyny, Basi... I ten wątek jest pierwszym, który wywował u mnie zażenowanie, bo kiedy młodzi zaczynają rozmowę natychmiast okazuje się, że Basia od października jedzie na studia do Warszawy i zaczyna kierunek, który obecnie studiuje Robert, więc będą często się widywać. Naprawdę? Nie padła nawet żadna nazwa uczelni. Za to Basia, skromna i pobożna dziewczyna od samego początku rzuca w stronę Roberta niemiłe, oceniające docinki, jakby znali się od lat. Wybierają się we dwójkę na spacer po mieście i podczas tej eskapady Basia opowiada, jak straciła zaufanie do chłopców, gdy jej były chłopak chciał ją zgwałcić. Prowadzi historię, jakby opowiadała, że rano chleb posmarowała masłem i nie przeszkadza jej to w spacerowaniu bocznymi uliczkami z chłopakiem, którego nie zna i całowaniu się z nim kilka godzin później na dworcu.
I tu autor rzuca nas w przyszłość. Robert jest po czterdziestce, jest doktorantem na uczelni, wdowcem po Basi i alkoholikiem. Jego pracodawca stawia mu warunek - albo podda się terapii, albo zostaje dyscyplinarnie zwolniony. Nic to! Robert wraz ze swoim wieloletnim przyjacielem, niespełnionym artystą, wybiera się do ulubionej knajpy, gdzie znowu się upija i wsiada do samochodu... Budzi się w szpitalu, tzn. nie do końca się budzi, bo okazuje się, że zapadł w śpiączkę, ale słyszy i rozumie wszystko, co dzieje się wokół, stąd też dowiaduje się, że przed knajpą nawet nie uruchomił silnika, lecz zasnął w aucie, w które uderzył inny kierowca. Do jego sali codziennie przychodzi sprzątaczka, kobieta po czterdziestce, której buzia się nie zamyka. O czym mówi? Pomimo, że jest w wieku Roberta, zwraca się do niego jak do dziecka. Opowiada ze szczegółami o swoich seksualnych podbojach i jak założyła stringi do pracy, żeby skusić lekarza, którego biuro sprzątała. Jej wypowiedzi to zdecydowanie najbardziej żenujący wątek tej książki pod względem językowym.
Podczas śpiączki Roberta dowiadujemy się, jak dokładnie zmarła Basia - podczas aborcji ich nienarodzonego dziecka, które miało być przeszkodą w rozwoju ich kariery. Dziecko, dziewczynka o wdzięcznym imieniu Zygotka (!) nawiedza Roberta w snach. Prowadzi go na wysypisko śmieci, gdzie mieszka z pieskiem i przez kilka dni go tam trzyma, a Robert przez całe te dni na zmianę śpi, myśli o swoim życiu i obżera się smakołykami, które przynosi mu nienarodzona córka. Na koniec Zygotka prowadzi go na cmentarz, gdzie odprawia swój pogrzeb. Zszokowany Robert budzi się w szpitalu, zrywa z siebie aparaturę i goniony przez cały personel szpitala dobiega na cmentarz, zeby rozkopać symboliczny grób Zygotki. Po przebudzeniu poznaje też śliczną panią doktor o zgrabnych nogach i oczywiście zakochuje się od pierwszego wejrzenia!
Mało? Robert wychodzi ze szpitala. Dalej chleje. Pani doktor okazuje się być kuzynką jego najlepszego przyjaciela, artysty. Pani doktor ma 16-letniego, sparaliżowanego od pasa w dół syna. Robert wprasza się na jego urodziny. Pani doktor jak się okazuje też jest już w nim zakochana (w końcu kobieta ambitna, a łobuz, którego prawie nie zna, będzie kochał najbardziej). Robert postanawia być dobrym zastępczym tatusiem i myje młodemu obsrany tyłek, za co w nagrodę dostaje noc z panią doktor.
Wciąż mało? Robert idzie do knajpy się upić. Zostaje napadnięty przy bankomacie i umiera. Zostaje pochowany. Budzi się w trumnie i reaguje na to tak, jakby "o, herbata wystygła". Zostaje uratowany przez dwóch rzezimieszków, którzy chcą okraść jego grób. Zostaje uratowany, ale luz, nic się nie zmieni, bo zakochana pani doktor z uśmiechem przystaje na to, żeby jej ukochany alkoholik napił się piwa, to przecież normalne!
Każdy ma prawo mieć inny czytelniczy gust - ja jednak zawiodłam się bardzo tą powieścią, która mogła nieść naprawdę mocne przesłania.
Bardzo mocna i skłaniająca do refleksji lektura, która na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Nie jest to lekka i przyjemna lektura na nudny wieczór. To książka którą na pewno będziecie przezywali i która na długo pozostanie w Waszych myślach.Bardzo mocna i skłaniająca do refleksji lektura, która na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Nie jest to lekka i przyjemna lektura na nudny wieczór. To książka którą na pewno będziecie przezywali i która na długo pozostanie w Waszych myślach.
W tej historii spotkamy się z Robertem i Barbarą. Młoda para stanie przez wieloma ciężkimi wyborami, a jeden z nich okaże się tragiczny w skutkach. Nie chce Wam za duż ozdradzać, ale w tej książce przekonamy się jak jeden wybór potrafi zmienić całe nasze życie. Jak jedna ciężka decyzja jest w stanie zniszczyć naszą przyszłość i nas samych. Książka warta przeczytania. Mam do niej kilka zastrzeżeń i wątpliwości, ale mimo to polecam ją.
Książkę odebrałam z serwisu Czytam Pierwszy.
Ta książka na długo nie pozwoli mi o sobie zapomnieć, a to wszystko przez główną tematykę, która wielu ludzi dzieli. Chodzi tu między innymi o aborcję.
Główny bohater, który ma to samo imię co autor, poznaje na początku śliczną, rudowłosą dziewczynę, z którą spędza resztę jej życia. W pewnym momencie, w ich życiu pojawia się problem, z który nie do końca chcą się zmierzyć, więc chcąc pozostać przy swoim wygodnym życiu, gdzie mogą spokojnie robić karierę decydują się na zabieg aborcji. Niestety na skutek powikłań po zabiegowych kobieta umiera, a sam bohater, mimo licznych sukcesów naukowych, oddaje się w ręce libacji alkoholowych, rozwiązłości seksualnej, o której wykłada na uczelniach.
W pewnym momencie dochodzi do wypadku, gdzie Robert ląduje w szpitalu, a następnie przez kilka dni wędruje ze swoim nienarodzonym dzieckiem, prowadząc bardzo trudną rozmowę dla bohatera.
Książka jak dla mnie jest warta przeczytania, skłania do refleksji i pokazuje, że nie zawsze nasze wybory są słuszne i kiedyś przyjdzie nam się z nimi zmierzyć. Bardzo często bojąc się podjąć właściwiej decyzji uciekamy się do najwygodniejszych rozwiązań. Nie przyzwyczajeni do ciężaru jakim jest odpowiedzialność za swoje czyny, bardzo często później żałujemy lekkomyślności.
Mam jedynie jedno zastrzeżenie co do zakończenia, gdzie dla mnie jest trochę nielogiczne, to mimo wszystko książkę czyta się szybko. Jest to moje drugie spotkanie z autorem i muszę przyznać, że choć nigdy o nim nie słyszałam, to myślę, że jego książki poruszają wiele trudnych tematów, o których bardzo często nie lubimy rozmawiać. Przeczytałam ją właśnie na promocji w portalu czytam pierwszy, gdzie właśnie było kilka jego książek. Mimo, że może okładki i opisy niezbyt zachęcają (w moim przypadku nawet nie czytałam opisów), to czas spędzony z tą pozycją, jak najbardziej uważam za dobrze wykorzystany i już nie mogę się doczekać kolejnej powieści tego autora. Książkę mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, a zwłaszcza osobom, które znajdują się często w bardzo ciężkiej sytuacji i nie widzą innego wyjścia. Za przyjemność przeczytania dziękuję portalowi czytam pierwszy.
Barbara i Robert poznają się podczas pielgrzymki na Jasną Górę. Zbieg okoliczności chce, że oboje będą studiować na tej samej uczelni. Robert - kilka lat starszy od Basi, przystojny, inteligentny, nieśmiały. Basia - zawsze pomocna, pełna empatii, idealistka. Zakochują się w sobie, ale nie dane im będzie długo cieszyć się swoją miłością. Robert, gdy dowiaduje się, że Basia spodziewa się jego dziecka, namawia ją na zabieg usunięcia ciąży, aby dalej razem mogli robić karierę. Podczas zabiegu, kobieta umiera. Mija dwadzieścia lat, a mężczyzna nadal ma wyrzuty sumienia związane z tym wydarzeniem, przez co popada w alkoholizm. Wkrótce Robert ulega wypadkowi samochodowemu, w wyniku, którego zapada w śpiączkę. W trakcie śpiączki ma sen, w którym spotyka swoją nienarodzoną córeczkę. Przebędzie długą drogę do przeszłości. Odżyją dawne wspomnienia, z którymi będzie musiał się zmierzyć. Czy uda mu się jeszcze wyjść na prostą, porzucić nałóg, spotkać kobietę, którą pokocha?
Ach, gdyby tak dało się cofnąć czas. Wszystko zrobiłbym inaczej. Cisnąłbym tym przeklętym doktoratem w kąt. Zakasał rękawy. Wziął się nawet za fizyczną pracę, a mój kochany piegusek żyłby do dziś. Żyłby, a razem z nią nasz maleńki, słodziutki dzidziuś.
Bohaterowie budzą wiele kontrowersji. Można ich zarówno polubić, jak i znielubić. Podobały mi się cięte riposty Basi, którymi strzelała na każdą uwagę i pytanie Roberta. Bohaterką, która zwróciła moją szczególną uwagę jest pani Helenka, salowa pracująca w szpitalu. Nie sposób jej nie polubić. Jej opowieści na temat mężczyzn, z jakimi była w związkach, i jakich określeń w stosunku do nich używa, było dla mnie naprawdę niekiedy zabawne (zwłaszcza, kiedy porównywała ich do nazw zwierząt).
Ważne miejsce w tej książce zajmują odwołania do religii i Bibli. Ale nie są one w żaden sposób nachalne, wszystko wypływa naturalnie, tak mimochodem, czy to w dialogach, czy to w przemyśleniach bohaterów. Natomiast sceny opisujące zabieg usunięcia ciąży są drastycznie przedstawione. Autor niczego nie pomija, opisuje tak, jak jest.
Robert Gong porusza trudne i bolesne tematy: utrata dziecka i żony, wyrzutów sumienia. Zmusza nas przy tym do zastanowienia się nad naszym własnym systemem wartości, a przede wszystkim nad nami samymi. Nie daje jasnych odpowiedzi na nurtujące nas pytania. To my sami musimy dojść do pewnych wniosków, zaglądając w głąb siebie. Ale czy każdy z nas ma na tyle odwagi?
Książka okazała się dla mnie nadzwyczaj zaskakującą lekturą. Jeszcze długo po jej skończeniu rozmyślałam nad tym, co autor chciał mi poprzez nią przekazać.
Anielska etiuda to powieść mocna i poruszająca. Otwiera oczy na wiele kwestii, zmusza do refleksji. Z jednej strony dramatyczna, a z drugiej nie pozbawiona humoru.
„To w najwyższym stopniu niepoprawna politycznie książka wolnej Polski, w której Robert Gong dotyka spraw najbardziej bolesnych” – te słowa możemy przeczytać na odwrocie „Anielskiej etiudy” Roberta Gonga. Brzmi fascynująco i tajemniczo, ale w praktyce dostajemy tylko namiastkę obiecywanych przeżyć. Dlaczego?
Muszę przyznać, że od pierwszych stron czułam się zażenowana. Najpierw dość tandetna historia miłosna: Robert Nowak, młody student wybiera się na Jasną Górę. Gdy czeka już na pociąg powrotny, z ławki spada jego termos. Ten schyla się po niego, a gdy podnosi głowę jego oczom ukazuje się Basia. To musi być miłość od pierwszego wejrzenia, zresztą nie jedyna w powieści. Zaczynają rozmawiać i już tutaj odbiorca zaczyna odkrywać, że coś z tym stylem i językiem jest nie tak. Czyta jednak dalej. Okazuje się, że kilkanaście lat później bohater leży w śpiączce w szpitalu. Słyszy i rozumie wszystko, jednak nie może się poruszać. Jest zmuszony wysłuchiwać historii pani Helenki – salowej. Ta z chęcią opowiada o swoich erotycznych upodobaniach, czerwonych stringach czy miłosnych zawodach. Właściwie bohater poznaje całą historię jej życia łóżkowego. Język pani Helenki jest jednak nieudolnie stylizowany, co tylko potęguje niesmak tych scen. Potem Robert Nowak widzi w snach dziewięcioletnią dziewczynkę, która mówi mu, że jest jego nienarodzoną córką i nazywa się Zygotka (sic!). Zaprasza go do swojego domu znajdującego się obok wysypiska śmieci, a potem na cmentarz, na którym razem ze swoim pieskiem chowa się do trumny i znika pod ziemią. Można by długo wymieniać takie fabularne perełki.
Książka naprawdę miała potencjał. Pomysł był dobry, ale niestety autor nie poradził sobie z pociągnięciem tematu. Choć Robert Gong jest z wykształcenia psychologiem, książce brak podłoża psychologicznego. Najpierw bohaterka opowiada o podjętej wobec niej próbie gwałtu w taki sposób, jakby mówiła o pogodzie nalewając przy tym herbaty. Niepełnosprawny nastolatek, po kilku dniach znajomości z chłopakiem matki (którym także jest od bardzo niedawna) zgadza się nazywać go ojcem. Na koniec główny bohater budzi się w trumnie, a jego reakcja jest podobna do tej, jaką mógłby się wykazać budząc się w pierwszy lepszy pochmurny dzień. Autor podejmuje próbę przekazania konkretnych poglądów i systemu wartości. Próbuje ukazać tragizm niektórych decyzji, wzbudzać w czytelniku emocje. Niestety wszystko to jest płytkie i przesycone stereotypami, a przez to mocno odrealnione.
Nawet sam język jest dosyć ubogi. Cały czas ktoś jest „przyparty do muru” lub coś dzieje się „bez pardonu”. Dialogi bohaterów są sztywne, a opisy przeżyć wewnętrznych sztucznie emocjonalnie pompowane. Gdy odbiorcy uda się przebić przez warstwę języka, może czytać z pewnym zainteresowaniem, ale z pewnością nie jest to głębokie przeżywanie. Szkoda, bo opis książki nastawiał raczej na mocną powieść; jedną z tych, których da się pochłonąć w jeden wieczór. Doznania po tej lekturze są raczej podobne do tych, które towarzyszą człowiekowi po obejrzeniu paradokumentu.
Przyznaję, że „Anielska etiuda” mnie zawiodła. Zamysł był świetny, jednak bijąca od książki sztuczność skutecznie zniechęca. Moja ocena: 2/10
Książka została uzyskana dzięki platformie recenzenckiej czytampierwszy.pl
Paulina
http://pscriptum.pl/
Książka skłania do refleksji nad sobą i swoim życiem. Główny bohater Robert swój cel w życiu postawił na robienie kariery, przez co stracił żonę i dziecko. Po stracie żony co prawda robi karierę, ale też wpada w alkoholizm. Wypadek sprawia, że w trakcie śpiączki "przychodzi" do niego nienarodzona córka i uzmysławia mu, że popełnił wiele błędów życiowych.
Podobała mi się rozmowa córki z ojcem o śmierci. Zdawało by się, że książka kończy się tragicznie. Ale nie! Końcowy wątek bardzo mi się podobał i ukazał mi się na twarzy uśmiech. Każdy człowiek może się zmienić.
Bardzo polecam tę książkę. Warto ją przeczytać, choćby po to aby pomyśleć o sobie. Czy jesteśmy dobrymi ludźmi. Czy po śmierci " ... ile dobra, a ile zła za sobą zostawiasz, czy ludzie będą na ciebie pluć, czy też cię dobrze wspominać.".
Kokainowa miłość to trzecia sensacyjna powieść Roberta Gonga.Autor ukazuje toksyczne uczucie sławnego amerykańskiego pisarza.Tłem tej miłości do pięknej...
Powieść science-fiction, doskonała baśń, czarna groteska czy też po prostu humoreska? Bez względu na to, do jakiego gatunku literackiego ją zaliczymy,...
Przeczytane:2021-01-31,
"Anielska etiuda" to bardzo wartościowa książka, opisująca upadek człowieka. Jest również potwierdzeniem, że nie doceniamy tego co posiadamy, a robimy to dopiero w momencie, gdy to stracimy. W książce poruszane są ważne kwestie takie jak alkoholizm i aborcja. Poznajemy głównego bohatera - Roberta, który stracił przed wielu laty ukochaną. Wydaje się, że rzeczą, dzięki której radzi sobie z tą sytuacja jest alkohol, jednak jego życie się zmienia, gdy ulega wypadkowi, a w śpiączce poznaje swoją nienarodzoną córkę. Książkę odebrałam za punkty z portalu czytampierwszy.pl