Para Anglików, Victoria i Joe, skończyła właśnie przebudowę swojego życiowego nabytku - przytulnego domu w spokojnym, andaluzyjskim miasteczku. Trudy budowy oraz przetrwanie pierwszej hiszpańskiej zimy w opustoszałym El Hoyo zbliżyły Vicky i Joe do lokalnej społeczności. Teraz nasi bohaterowie wiodą ustabilizowane, wypełnione słońcem i dobrą kuchnią życie. Kiedy wydaje się, że już nic nie może zakłócić tej idylli, pod sąsiedni dom zajeżdża z impetem furgonetka z napisem ?Ufarte. Ryby?. Jednak zamiast kontenera świeżych ryb, z ciężarówki wyłania się typowo hiszpańska rodzina. Mama Ufarte, Tata Ufarte, Babcia Ufarte, piątka dzieci Ufarte, a szóste w drodze. W jednej chwili spokój miasteczka El Hoyo zostaje zagrożony?
Pełen humoru i autoironii styl autorki sprawia, że Andaluzja, Ole! jest idealną lekturą na wakacje oraz antidotum na wszelkie smutki. Galeria rewelacyjnie nakreślonych postaci na czele z Rodziną Ufarte oraz Geronimo, lekko podstarzałym i wiecznie ?na gazie? fanem Realu Madryt, jest gwarancją, nieustających salw śmiechu. A pełne słońca i południowych smaków przepisy przeniosą nas do kraju hucznej fiesty i prawdziwej, latynoskiej radości życia. Która mimo pozorów senności tkwi w każdym hiszpańskim miasteczku.
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2012-07-25
Kategoria: Przewodniki turystyczne
ISBN:
Liczba stron: 414
Druga i nie ostatnia, jak zapowiada autorka, część jej wspomnień z Andaluzji. Książka okazała się bardzo ciekawą, lekką i przyjemną lekturką na wieczór. Stylem i formą nie odbiega od „U mnie zawsze świeci słońce”, a ponowne spotkanie z mieszkańcami El Hoyo dostarcza miłych wrażeń.
Vicky i Joe od pięciu lat mieszkają w Andaluzji i jak widać ich plan pięcioletni został zrealizowany. Prace związane z remontem domu właśnie zakończono, Joe zaaklimatyzował się w Andaluzji, Victoria po sukcesie swojej pierwszej powieści zamierza pracować nad jej kontynuacją i wydaje się, że w życiu bohaterów nic już wielkiego nie może się wydarzyć. A jednak…
Na początek do opuszczonego od lat domu na sąsiedniej posesji wprowadza się rodzina Ufarte. Rodzice i piątka, a niebawem szóstka, dzieci wraz z ciągle „śpiącą” babcią, towarzyską ciotką i zawadiacką suczką Fifi powodują, że życie Vicky i Joego przestaje być takie spokojne i zaplanowane, a senne jak dotąd El Hoyo nie tylko w weekendy rozbrzmiewa gwarem ludzi…
W małym, górskim miasteczku, gdzie na codzień mieszka ledwie garstka stałych mieszkańców ma powstać apartamentowiec. Władze chcą wypromować El Hoyo i ściągnąć do niego turystów.
Jak na to zareagują mieszkańcy?
Zima w Andaluzji zawsze bywa deszczową porą roku, śniegu jest tam niewiele, a i temperatura rzadko spada poniżej zera. Jednakże ulewy trwające przez ponad sto dni okazują się anomalią pogodową i są trudne do zniesienia dla mieszkańców. Dachy domów przeciekają, ulicami płyną wartkie potoki, które spływają z okolicznych gór w coraz to nowych miejscach. Ziemia jest tak nasiąknięta, że nie chce przyjmować więcej wody. Wszyscy niecierpliwie wyglądają słońca i błękitnego nieba, na które latem zdarza im się narzekać.
Victoria jednak odnosi wrażenie, że jej mąż nie jest do końca szczęśliwy w El Hoyo. Trudno jej jednak wybadać o co tak naprawdę chodzi. Kiedy wreszcie poznaje przyczynę rozterek męża jest mocno zaskoczona. Joe chciałby wrócić do nauczania w szkole co wiąże się z jego czasową przeprowadzką.
Czy Joe znajdzie sobie pracę i czy Victoria zgodzi się na ponowną rozłąkę z mężem?
Skąd się wzięła decyzja o wspólnej podróży do odległego Bahrajnu?
O tym wszystkim dowiemy się z drugiej części pamiętnika Victorii Twead napisanego pod wdzięcznym tytułem „Andaluzja Ole!”. Obok dawnych bohaterów poznamy nowe osoby, będziemy mogli skorzystać z przepisów hiszpańskiej kuchni i towarzyszyć bohaterom w ich codziennym życiu. Książka nie jest wymagająca, dostarcza sporej dawki humoru i zapewnia czytelnikowi wspaniały relaks na wieczór.
Polecam.
Victoria wraz z mężem, Joe, przyjmują posady nauczycieli w prywatnej szkole angielskiej w Bahrajnie. Pełni obwa, ale też spragnieni poznania nowej kultury...
Może porzucić szarą codzienność, przeprowadzić się do malowniczej wioski w słonecznej Andaluzji i tam znaleźć swój raj na ziemi? Victoria namawia męża...
Przeczytane:2016-04-16, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki - 2016, Lit. angielska, Lit. współczesna, Wypożyczone z biblioteki,
Andaluzja to największy hiszpański region w południowej części kraju, który identyfikuje się ze słońcem, plażą, fiestą, siestą, flamenco i korridą. To właśnie tu położone jest małe miasteczko El-Hoyo, do którego powracamy wraz z głównymi bohaterami Victorią i Joe.
Książka jest kontynuacją "U mnie zawsze świeci słońce". Opowiastki o małżeństwie, które postanawia zamienić deszczową Anglię na słoneczną Hiszpanię. Opowiastki o poznawaniu nowej kultury, zwyczajów, akceptacji lokalnej społeczności, problemów z jakim przyszło im się borykać w zupełnie obcym miejscu,ale także przezabawnych perypetii.
W książce czytelnik spotyka bohaterów, których poznał w części pierwszej. Zatem nie zabraknie Geronima (fana Realu Madryt) i jego osła, czy zakręconej rodziny Paco. Ale do grona sąsiadów dołącza nowa rodzina Ufarte, z wiecznie śpiącą w fotelu babcią na czele. Dalej pokazuje się piątka niesfornych dzieciaków, a do tego suczka Fifi, która "ubóstwia" Joe'go. Z pewnością ta historia wywoła wiele uśmiechu na waszej twarzy, ale też sprawi, że łezka zakręci się w oku.
Sielanka mogłaby trwać wiecznie, ale nie zapominajmy o planie tzw. pięcioletnim. W tym okresie Państwo Twead postanowiło wyremontować dom, zaaklimatyzować się oraz poznać nową kulturę i społeczność. Po tym czasie mieli podjąć decyzję, czy zostają w tytułowej Andaluzji na stałe, czy też nie. 5 lat strzeliło w oka mgnieniu, zatem trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw. Victoria przystosowała się znakomicie, jest bardzo szczęśliwa, ale dostrzega, że jej mąż ostatnimi czas stał się przygnębiony. Troskliwa małżonka postanawia przeprowadzić małe śledztwo, a rezultat okaże się zdumiewający.
"Andaluzja Olé!" to lektura, która napisana jest prostym językiem i jest rodzajem pamiętnika. Autorka pisze z niezwykła lekkością i poczuciem humoru, chociaż przedstawione sytuacje nieraz zakrawają o szczyt absurdu. Tylko w El-Hoyo nie ma sklepów, produkty przywozi ciężarówkami, telewizor wystawia się na dwór i ogląda się mundial. Ale to właśnie takie szczegóły decydują o jedności tegoż małego społeczeństwa. Trzeba też wspomnieć, że Victorii i Joe'owi nieustannie towarzyszą zwierzęta, w tej części oprócz znanych już kurczaków pojawiają się inni towarzysze. Uzupełnieniem lektury są liczne ciekawe przepisy, zatem fani kucharzenia znajdą coś dla siebie. Na dowód swoich słów autorka także zamieściła linki do filmików na Youtubie.
Książka jest szalenie przezabawna, jednak w moim odczuciu czegoś mi zabrakło. Może autorka chciała napisać tą drugą część na siłę, może to mój kac książkowy, gdyż czytałam dwie części za koleją. Nie mniej jednak, uważam, że to bardzo dobra pozycja rozrywkowa, która trafnie opisuje przemyślenie i pokazuje nowe życie, w nowym miejscu. Świetnie się sprawdzi dla osób, która są wyemigrować, lub już to uczyniły, albo dla tych co chcą się pośmiać.