Kontynuacja bestsellerowej dylogii Amethyst!
Czym jest prawdziwa wolność? I co warto dla niej poświęcić?
Świat Veriny Berry zawsze stał na kruchych fundamentach, a teraz wygląda na to, że i one obróciły się w proch. Dziewczyna nie wie już, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Pogrążona w niepewności, desperacko szuka jakiegoś punktu zaczepienia, podczas gdy wszyscy, których znała, okazują się zupełnie innymi osobami. Pokazują swoje prawdziwe, skrywane dotąd oblicza: rodzice, Caroline… i on.
Zena, bogaty, przystojny i wyjątkowo niebezpieczny mężczyzna. Kim jest? Psychopatycznym gangsterem, który dla kaprysu zamieszał w życiu Rin? A może przeciwnie ― wybawcą, który ocalił ją przed najgorszym? Dziewczyna wie jedno: jest do granic szaleństwa groźny i… do granic szaleństwa zdeterminowany, by ją zatrzymać przy sobie. Czy powinna się cieszyć, czy raczej obawiać?
Czułam się bardziej poturbowana niż przez ostatnie dwadzieścia lat mojego życia. Wszystko zwaliło mi się na głowę w jednym momencie.
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2023-01-25
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 432
Język oryginału: polski
Gdy na początku miesiąca skoczyłam czytać pierwszą część tej dylogii, miałam zdecydowanie apetyt na więcej. Wręcz nie mogłam doczekać się, żeby dowiedzieć się, jak zakończy się historia Veriny i Zeny, więc wyczekiwałam na kontynuację, jak na najlepszy bożonarodzeniowy prezent licząc, że może jednak będzie można dostać ją na chwilę przed premierą.
A gdy wreszcie publikacja znalazła się w moich dłoniach, nie pozostało mi nic innego, jak tylko zabrać się za czytanie!
Czasami mam wrażenie, że od książek, na których premierę czekamy się z niecierpliwością, oczekujemy zdecydowanie więcej, niż ostatecznie otrzymujemy. Czy również tak było w tym przypadku?
Z ręką na sercu odpowiadam, że tym razem było wręcz odwrotnie!
Jednak zanim przybliżę Wam dlaczego, po prostu muszę wspomnieć, że przez tę książkę, nabawiłam się zwierzęcej manii. Pokochałam wyderki Zeny równie mocno, jak Verina, więc teraz obsesyjnie oglądam wszelkiego rodzaju filmiki z tymi zwierzętami w roli głównej.
Ale wracając do meritum...
Druga część dylogii "Amethyst" autorstwa FortunateEm dosłownie wbiła mnie w fotel. Po przeczytaniu pierwszej miałam bardzo duży niedosyt, z uwagi na zakończenie, jakie zaserwowała nam autorka. Po skończeniu drugiej wiem, że mimo iż mamy dopiero styczeń, będzie to jedna z książek, które znajdą się w moim top 10 tego roku!
W tej części świat ponownie zawalił się Verinie na głowę. Przez wydarzenia, które miały miejsce w pierwszej części, nie ma pojęcia czy będzie potrafiła komukolwiek ponownie zaufać. Dlatego z początku wydaje się zagubiona. Wyraźnie boi się Zeny, który przecież jeszcze niedawno był dla niej wszystkim. Jednak czy rzeczywiście nadal jest tą kruchą istotą, którą była na początku?
Zdecydowanie nie.
Tym razem poznajemy zupełnie inną Verinę. Silną, nieustępliwą i gotową na to, by pokazać Zenie, że odzyskanie jej zaufania to ciężki kawałek chleba. Zatem, jak łatwo się domyślić, w „Amethyst. Yes, please” role trochę się odwróciły. Teraz to Verina, rozdaje karty, a Zena z pokorą spełnia wszystkie jej życzenia i rozkazy, przez co akcja książki wciąga już od samego początku.
W tej części dość często odbywamy wycieczki do przeszłości, którą Zena postanawia odkryć przed swoją ukochaną. Dzięki temu możemy zrozumieć, dlaczego w pewnych kwestiach mężczyzna zachowywał się tak, a nie inaczej. Muszę przyznać, że jego historia niesamowicie wzrusza i naprawdę chwyta za serce.
Nie wiem, jak było w Waszym przypadku, ale ja już poprzednio zastanawiałam się nad motywami jego postępowania i muszę przyznać, że strasznie się pomyliłam w niektórych kwestiach, zakładając zbyt banalne powody jego zachowania. Autorka naprawdę bardzo mnie zaskoczyła, co oczywiście traktuję, jako wielki plus.
Jednak to, co podobało mi się w tej części najbardziej, to powrót postaci, które doskonale znamy z pierwszej części cyklu Kamienie Miami. Dzięki temu obie historie wydają mi się kompletne. Jednakże nie myślcie sobie, że był to koniec całego cyklu! Autorka bowiem zapowiedziała już kolejny tom, więc z wielkim podekscytowaniem będę wyczekiwać premiery kolejnej części, której tytuł będzie brzmieć "Rubin. Bloody Valentine".
" (...) tak naprawdę człowiek jest wart tyle, ile jego słowo."
"Amethyst. Yes, please" to kontynuacja losów Veriny i Zeny. Pary, która przeszła już niejedno, a samo zakończenie poprzedniej części mocno namieszało w ich relacji. Teraz przed tą dwójką najtrudniejszy test. Verina musi zmierzyć się z faktem, że kolejna osoba ją zawiodła, a wszystko w co wierzyła było kłamstwem. Droga do odzyskania zaufania będzie wyboista i niekoniecznie łaskawa, jednak Zena nie podda się tak łatwo.
Tym tytułem autorka udowadnia, iż potrafi zaskoczyć czytelnika i utrzymać go w niepewności. Fabuła tej części spodobała mi się znacznie bardziej niż "Of, course sir". Choć z początku drażniły mnie te ciągłe powtórzenia "mój były szef" i sama akcja, która dosłownie bardzo powoli się toczyła, tak gdy tylko później lawina ruszyła, cała historia otrzymała potrzebną dynamikę i akcję. Akcję, od której nie można było się oderwać. Starzy wrogowie, nowe postacie i niespodzianki, które wyskakują nam raz za razem.
Zdecydowanie ten tom jest o wiele bardziej emocjonalny niż poprzednia część. Tutaj dostajemy wielki wór uczuć i emocji, oraz przeszłość, która brutalnie niszczy nam pewne wyobrażenie. Zwierzenie Zeny z traumatycznych przeżyć jakie ukształtowały jego charakter totalnie roztrzaskały moje serce na milion kawałków. Wątek, który tutaj został poruszony, zawsze bardzo mnie dotyka i sprawia, że ciężko jest przejść obok niego obojętnie. Autorka rewelacyjnie odwzorowuje uczucia i emocje jakie mogły gości w bohaterach, więc nawet pomimo całego przepychu ja widziałam w nich realne postacie, które posiadają swoje demony z przeszłości.
Pozostając na moment przy postaciach, tym razem przepadłam całkowicie jeśli chodzi o kreację Zeny oraz o zgrozo Kellera. Ci panowie totalnie mnie rozbroili. Potrafili zarówno mnie rozśmieszyć do łez ( w szczególności czarny humor tego drugiego) jak i wzruszyć ( i tutaj całkowicie mówię o Zenie, który pokazał nam swoją prawdziwą twarz).
Jednym z moich ulubionych wątków jeśli chodzi o tą fabułę są "tortury" Veriny skierowane w kierunku Zeny. Były one zarówno hardkorowe jak i kreatywne - mi osobiście miło się na to patrzyło. Bardzo dobrze czułam się czytając te fragmenty, gdyż ten lekki klimat wprowadzony przez autorkę mega mnie przyciągał. Cieszę się, że ta chemia między nimi nie stopniała, a jeszcze bardziej się nasiliła. Czerpałam samą przyjemność zatracając się w tej lekturze.
Niech was nie zmylą jednak moje same ohy i ahy, w środku ponownie pojawia się niebezpieczeństwo i nutka dramaturgii. Tak jak wspomniałam pojawiają się starzy wrogowie, którzy tak łatwo nie odpuszczą. A co najistotniejsze nowe postacie, również porządnie namieszają. Zaufanie to waluta, którą nie szasta się na prawo i lewo. Czy nasi bohaterowie wybiorą dobrze i zaufają swojemu wrogowi? Jaką cenę będą musieli za to zapłacić?
Oczywiście tego Wam nie zdradzę. Jednak mam nadzieję, że troszkę zachęciłam Was do przeczytania. Ja, jak najbardziej polecam tą historię i gwarantuję, że z każdym kolejnym rozdziałem ta historia jest coraz lepsza. Sama, nie mogę doczekać się kolejnej historii z tej serii, gdyż czuję, że to tam będzie się dopiero działo.. ?
Nowy thriller erotyczny autorki bestsellerowej powieści Emerald!1 milion odsłon na Wattpadzie!Czy cena za wolność może być za wysoka? Verina Berry, przez...
Gdy życie rodzinne jest piekłem, ból może się okazać ucieczką Vafara Dahle ma dwadzieścia cztery lata i rodzinne kłopoty. Przede wszystkim z matką, "panią...
Przeczytane:2024-06-21, Ocena: 5, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku,
[Recenzja książki z prywatnej biblioteczki]
Czasami ma się wrażenie, że wszystko co najgorsze już za nami. A to tylko złudzenie. Zaślepienie przez los, który czeka na dogodny moment, by wyciągnąć najcięższe działa.
Verina i Zena przeszli wiele. Mieli wzloty i upadki. A najgorsze mimo wszystko miało dopiero nadejść. Cisza przez burzą w tym przypadku była ogromnie melodramatyczna. I słusznie, bowiem szambo jakie wypłynęło zmietło wszystko. Prawda jaka ujrzała światło dzienne okazała się być wstrząsająca, okrutna, wręcz bestialska.
W pierwszej części już polubiłam bohaterów. Nie tylko Verinę, która zarażała optymizmem i niosła serce na dłoni. Zena i jego pracownicy również w jakimś stopniu skradli moje serce. Każdy z nich miał swoją, indywidualną osobowość, obok której nie można było przejść obojętnie. Nawet Keller, heheh. Paczka bomba. Do tańca i do różańca. Jedna wielka nieszablonowa rodzina.
Fabuła została przemyślana i dopieszczona. Idealnie poprowadzona przez meandry losu. Z całym zapleczem emocjonalnym. Emocje zmieniały się niczym w kalejdoskopie i nie sposób było przewidzieć tego, co się za chwilę wydarzy i jak zmieni się przebieg wydarzeń.
Elektryzujące, szokujące, pełne trwogi i przerażenia. Ale także pełne uczucia, pasji, przyjaźni, rodziny, ciepła i troski. Nie zabrakło również gorących i odważnych scen uniesień. Takie było drugie spotkanie z bohaterami. Lektura okazała się być satysfakcjonująca.
Zachęcam do czytania ale z zachowaniem chronologii. I to tyczy się nie tylko "Amethystu", której części są bezpośrednią kontynuacją. "Emerald" też ma tutaj odnośnik i aby sobie nie spojlerować zdecydowanie lepiej czytać po kolei. A ja już zacieram łapki na "Ruby" - coś czuję, że będzie wesoło i przerażająco, hehehe.
Polecam