Dla Amandine koszmar stał się rzeczywistością. Myślała, że ucieczka była jedyną drogą, by uwolnić się od codziennego piekła.
Dla Evana zdrada ukochanej żony okazała się ciosem prosto w serce. Myślał, że ucieczka na inny kontynent pozwoli mu o tym zapomnieć i wieść spokojne życie.
Czy się pomylili?
Dwie osobowości. Dwie pokaleczone dusze, które los postanawia splątać na pustkowiu w spalonej słońcem Australii. Niepewni, czy demony przeszłości ich dopadną, szukają swego miejsca na Ziemi, pragnąc miłości i zrozumienia.
Wydawnictwo: WasPos
Data wydania: 2020-01-30
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 330
Język oryginału: Polska
Tym razem wpadła w moje ręce książka w australijskim klimacie, czyli „Amandine. Pragnienie miłości” Anett Lievre. Zanim sięgnęłam po tę książę, stwierdziłam, że fajnie byłoby ją przeczytać, bo bardzo zainteresowała mnie fabuła. Na szczęście stało się to możliwe, za co bardzo dziękuję i zapraszam do recenzji.
Akcja książki dzieje się w Australii, gdzie dwudziestosiedmioletnia Amandine ucieka przed znęcającym się nad nią fizycznie i psychicznie mężem. Przypadkowo natrafia na Evana, który po zdradzie byłej żony uciekł na ten kontynent, by odnaleźć spokój i zapomnieć o tym ciężkim przeżyciu. Mężczyzna zapewnia schronienie w swoim domu na farmie Amadine, która zostawiła swoje dotychczasowe życie i pozostała z niczym. W końcu nawiązuje się między nimi uczucie... Czy pomimo ciężkich przeżyć zapomną o przeszłości i będą razem szczęśliwi?
W książce występuje narracja pierwszoosobowa. Rozdziały nie są ani za długie, ani za krótkie, są za to napisane z perspektywy Amandie i Evana. Dzięki temu można poznać punt widzenia głównych bohaterów. Występują również opisy z przeszłości Amandie, takie jak jej ciężka wczesna młodość oraz nieudane małżeństwo. Zostało bardzo prawdziwie opisane uczucie, jakie łączy naszych bohaterów. Oboje opiekują się sobą oraz dbają o siebie pod wieloma względami. Evan jest cierpliwy w stosunku do Amandine, która jest zastraszona i ciężko jej zapomnieć o swoim dziewięcioletnim małżeństwem, które pozostawiło ślady na jej psychice. Jak to bywa w romansach, nie zabrakło również w książce erotycznych scenek. Niestety ze względu na ciągłe ukrywanie się Amandie przed mężem czuć w powietrzu ciągłą niepewność, że to bezpieczne życie na farmie w końcu zostanie zakłócone....
„Amandine. Pragnienie miłości” jest gatunkiem literackim, do którego ciągnie mnie ostatnimi czasy, czyli jest połączeniem powieści obyczajowej oraz romansu. Książkę czytało mi się szybko i przyjemnie ani trochę nie wiało nudą. Gdyby czas mi pozwolił, przeczytałabym ją nawet w jeden dzień, bo trudno mi się było od niej oderwać. Cieszę się, że dzięki tej książce mogłam poznać twórczość tej autorki, której nie znałam do tej pory. Polecam tę książkę każdemu.
Dwoje zranionych przez los ludzi i ich przypadkowe spotkanie. Ciekawe, jak wpłynie na ich wzajemne relacje? Czy los będzie im sprzyjał i pozwoli zapomnieć o traumatycznej przeszłości i z nadzieją patrzeć w przyszłość? Czy będę w stanie wyzwolić się z pęt wspomnień, aby z czystą kartą rozpocząć nowe życie? Przekonajcie się sami, wybierzcie się w daleką i sentymentalną podróż z Amandine. Zapewni wam miłe i przyjemne chwile, pozwoli na chwilę oderwać się od trosk dnia codziennego ...
Amandine ucieka od męża tyrana, który od lat dręczył ją psychicznie i fizycznie. Była dla niego zabawką, która na każde skinienia musiała zaspokajać jego wszelkie potrzeby. Musiała mu służyć i być jego ozdobą, najlepiej o nic nie pytając. Uważał, że za bogactwo, jakie jej ofiaruje, powinna być mu dozgonnie wdzięczna. Była zamknięta w złotej klatce, z której nie miała prawa nigdzie wyfrunąć. Jednak szala koszmaru się przelała i Amandine uciekła z domowego piekła. I tak przypadkiem trafiła na Evana, który też leczył ból po zdradzie żony. Uciekł do Australii, gdzie postanowił rozpocząć nowe życie i zapomnieć o byłej żonie.
Ich przypadkowe spotkanie zaważy na ich przyszłości, tylko czy będą razem? Czy dwie zranione dusze będą potrafiły stworzyć szczęśliwy związek?
Amandine. Pragnienie miłości to historia o krzywdzie wyrządzonej przez bliskich i próbie zapomnienia o nich. Ciepła i sympatyczna powieść o nadziei na odnalezienie prawdziwej i szczerej miłości, spełnieniu marzeń i pragnieniu bycia szczęśliwym. Autorka uzmysławia nam, że zawsze trzeba mieć nadzieję, że wcześniej czy później ta prawdziwa miłość nas nie ominie. Każdy na nią zasługuje. To, że czasami trafiamy na niewłaściwych ludzi, nie oznacza, że za wszelką cenę musimy poświęcić swoje szczęście, tylko, aby przy nich trwać. Nikt nie ma prawa krzywdzić drugiej osoby i nie powinniśmy dawać na to przyzwolenia. O szczęście trzeba walczyć i odważnie kroczyć ku lepszej przyszłości.
Powieść czyta się szybko i przyjemnie, chociaż nie brakuje w niej smutku, bólu i krzywd. Jest delikatna i subtelna, cała historia Amandine i Evana jest pokrzepiająca i napełniająca serca nadzieją i ufnością. A wszystko dzieje się w pięknym miejscu, które tylko potęguje nasze doznania i wyzwala uśpione zmysły.
Świetnym zabiegiem jest stosowana coraz częściej przez autorów prowadzona dwutorowo narracja. Poznajemy całą historię z punktu widzenia Amandine i Evana. I od razu zauważamy, jak spojrzenia kobiety i mężczyzny różnią się, jak inaczej pojmują określone sprawy, jak inną mają mentalność i przeżycia. Przez to odczucia czytelnika są wzbogacone i może wyrobić sobie obiektywne spojrzenie na postępowanie bohaterów.
Czy ta powieść mnie czymś zaskoczyła? Nie będę ukrywać, że od pierwszych stron przewidywałam, jak rozwinie się akcja i przyznam, że autorka w żaden sposób mnie nie zaskoczyła. Brakowało mi nieprzewidywalności, napięcia i większych emocji. Liczyłam bardzo na większe zagłębienie się w przeżycia bohaterów, przecież tak wiele w życiu wycierpieli. A tego mi zabrakło, bardzo pobieżnie dotykamy sferę ich przeżyć, emocji, zmagań się z przeszłością, wewnętrznej walki z demonami przeszłości. Delikatną namiastką tego są wspomnienia Amandine, ukazanie trudnych chwil i momentów z przeszłości. Ale to za mało jak na taką historię.
Ale to nie znaczy, że nie warto sięgnąć po tę powieść. Polecam, ciepła i serdeczna, porusza istotne życiowe prawdy, pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość. I przede wszystkim miło się spędza czas w towarzystwie tej znakomitej pary. Bywały chwile, że miałam ochotę zamienić się z Amandine miejscem ...
„Wtedy mnie złamał. Stałam się mechanicznym robotem, seksualną zabawką, workiem treningowym. Stałam się wszystkim tym, czego oczekiwał ode mnie mąż”.
Amandine jest młodą kobietą okrutnie doświadczoną przez życie. Evan to odludek, po bolesnych doświadczeniach ze swoją żoną, która notorycznie go zdradzała, zamieszkał na całkowitym pustkowiu. W pewnym momencie ich drogi krzyżują się. Obydwoje przeszli bardzo dużo, pogubieni, niepewni, boją się kolejnego odrzucenia, bólu. Czy będą wstanie ponownie zaufać? A może uda im się stworzyć coś więcej? Koniecznie sprawdźcie, emocje gwarantowane!
Akcja powieści toczy się w Australii, zaskakuje i głęboko porusza. Mamy czasy współczesne i liczne powroty, wspomnienia Amandine do jej bolesnej, dramatycznej przeszłości. Autorka snuje swą opowieść w sposób bardzo płyny i lekki. Jest mocno, szczerze, boleśnie, brutalnie, bez zbędnego słodzenia. Czytanie było przyjemnością i dużą dawką emocji. Narracja prowadzona jest naprzemiennie z perspektywy naszych bohaterów. Dzięki czemu doskonale widzimy co mają w sercach, o czym myślą, czym się w życiu kierują. Obserwujemy ich strach, niemoc, wątpliwości. Widzimy jak stopniowo nawiązuje się między nimi nic porozumienia, wzajemnej fascynacji, pożądanie. Dostrzegamy uczucie, które zaczyna ich łączyć. Polubiłam oboje, jednak to Evan skradł moje serce - niesamowity facet.
Powieść przykuła moją uwagę, całkowicie mną zawładnęła. Losy bohaterów, zwłaszcza Amandine głęboko mną poruszyły. Ta dziewczyna przeszła piekło na ziemi. Jej ukochany okazał się potworem bez serca, zniewolił ją, odgrodził od świata, znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. Gwałty, liczne poronienia, próby samobójcze, restrykcyjna dieta, bulimia. Czy po takich przeżyciach dziewczyna będzie wstanie normalnie żyć? Pani Anett bardzo trafnie, szczerze i z dużą empatia ukazała zmagania Amandine ze sobą, swoimi koszmarami, nieustannym strachem, próbę jej powrotu do normalnego życia. Wie, jest w pełni świadoma, że jej mąż nie odpuści będzie szukał jej tak długo, aż ją znajdzie. Ona jest jego własnością. Toksyczna miłość, bezwzględne posłuszeństwo, mafia, ogromne pieniądze za które można kupić wszystko i wszystkich. Brak samoakceptacji, głęboko zakorzenione niskie mniemanie o własnej wartości, przekonanie o złym, odpychającym wyglądzie.
Wciągający romans i bardzo dobra powieść obyczajowa w jednym. Powieść niesie nadzieję, otuchę. Jest takim światełkiem w tunelu, że w końcu kiedyś zaświeci słońce i będzie lepiej, bezpiecznej, normalnie. Zakończenie zaskoczyło mnie i wywołało szczery uśmiech. Polecam :)
Szczęście czasami w mig zamienić się w horror. Radość i miłość w piekło na ziemi. A każdy potrzebuje ciepła, szacunku, zrozumienia - swojej bratniej duszy. Kogoś kto będzie kochał całym sercem i dla kogo najważniejsze będzie szczęście drugiej połówki ponad wartości materialne i własną przyjemność.
Amanda Wilson po ciężkim dzieciństwie, doświadcza jeszcze gorszego u progu dorosłości. I to ze strony najbliższych. Gdy przypadkiem poznaje Ethana sądzi, że w końcu udało jej się złapać szczęście za nogi. Niestety idylla nie trwa zbyt długo. Jej mąż staje się katem a ona marionetką na każde jego skinienie. Na domiar złego zostaje jej odebrane to, o czym tak bardzo marzyła. Gdy w końcu udaje jej się uciec trafia na bezkresne pustkowia Australii. To tu wycieńczoną i okrutnie pobitą, u kresu wytrwałości znajduje ją Evan. Mężczyzna, która na własne życzenie opuścił miasto i przeszłość za sobą. Swoją byłą żonę, która nie daje o sobie zapomnieć. Tych dwoje w drewnianym domu, z dala od złego i przeszłości będą dla siebie lekiem i ... pokusą. W ciszy i spokoju, pod okiem strusi Amandine i Ethan odnajdą nić porozumienia. Staną się dla siebie powiernikami. Choć połączy ich romans, tak ona nie może ani na chwilę zapomnieć o Ethanie. O tym, że nie jest bezpieczna. Że na każdym kroku i w każdej chwili mogą ją znaleźć.
Amandine to postać rozchwiana emocjonalnie. Chciałaby a się boi. To taki struś - piękny i pewny siebie ale lękliwy. Pragnie ciepła i miłości a gdzieś tam za uchem siedzi jej złośliwy duszek zadając ból wspomnieniami.
Evan zaskoczył mnie - okazał się być ciepłym i wrażliwym mężczyzną. Wie, kiedy zamilknąć, a kiedy połechtać komplementem. Cierpliwość też jest jego mocną stroną. Choć swoje przeszedł nie boi się zerkać z ufnością w przyszłość.
Autorka barwnie opisała krajobraz tajemniczej Australii. Nie zabrakło także wzmianek o Aborygenach. Gorące sceny miłosne przeplatały się z brutalnymi i szokującymi wspomnieniami Amandine. Ale nie znalazłam tu dzikich orgii a romantyczne uniesienia i przełamywanie barier. Całe postępowanie Evana było z wyczuciem. Płomienista rudość włosów odzwierciedla jej zamknięty w skrzyni na dnie serca temperament, do którego jej wybawca znalazł klucz. Niestety drzwi były zaklinowane a przez szczelinę ciężko było mu się dostać do środka.
Ogólnie cała historia jest bardzo fajna. Etapy docierania do serca uciekinierki były w punkt. Jedno na czym się zawiodłam to wątek z mężem Amandine. Nie chcę zdradzać szczegółów ale dla mnie było zbyt mało mroku. Taki typ i takie macki a .... No właśnie. Poza tym autorka poruszyła temat bulimii. Niszczenie psychiki i wartości siebie. Chęci znalezienia swego miejsca i wolności. Decydowania o sobie. Uwolnienia się od przeszłości. Rozpięcia tych kajdan, by móc czerpać z życia pełnymi garściami. A także swoiste porównanie: mąż czy żona - bez różnicy. Każde z nich może okazać się być tym, który chce zniszczyć związek i tym samym drugiego człowieka.
Ten debiut przeczytałam ekspresowo. Przyjemnie spędzony czas na historii dwojga obcych ludzi, których połączyła miłość - choć przecież właśnie od niej uciekli.
Jeśli kochasz romanse, to jest to historia dla Ciebie.
Przez tragiczne wydarzenia Elena była zmuszona porzucić wszystko to, co kochała najbardziej. Rodzinną ziemię. Dom. Stadninę. Konie. I to za sprawą przerażającej...
Połączyło ich przypadkowe spotkanie, a potem namiętna noc, która nie zakończyła się tak, jak sobie zaplanowali. Rozstali się, mając nadzieję, że...
Przeczytane:2020-08-06, Ocena: 6, Przeczytałem, Ulubione, Mam,
Nieszczęście spotyka wielu z nas, jedni sobie z tym radzą, inni się tylko nad sobą użalają, a jeszcze inni zamykają się w sobie by po pewnym czasie odejść z tego świata z powodu niewytrzymania ciągłego napięcia organizmu, a niekiedy samemu sobie w tym pomagając popełniając samobójstwo. W obecnych czasach ileż jest nieudanych związków, niedługo rocznie będzie więcej rozwodów niż samych ślubów, aż zaniknie potrzeba wiązania się poprzez powiedzenie tego sakramentalnego „tak”. Pół biedy gdy nie ma jeszcze dzieci, bo w takich przypadkach to one najbardziej cierpią i chyba nie ma na to lekarstwa, no może oprócz pewnego procenta przypadków zabrakło tej zwykłej, szczerej, uczuciowej rozmowy. Taki związek możemy znaleźć w „Amandine. Pragnienie miłości”, choć słowo nieudany jest moim zdaniem dużym niedopowiedzeniem.
Zarys fabuły
Amandine ucieka od zwyrodniałego męża tyrana w nieznane, wprost przed siebie, jest mocno wystraszona i pobita, a ponieważ mieszka w Australii to po pewnym czasie pieszej wędrówki przez pustkowie, bez wody niezbędnej do życia, słabnie i traci przytomność. Evan samotny rozwodnik wyrusza ze swojego rancza w celu przeżycia miłosnej przygody, w trakcie jazdy dostrzega na poboczu lezącą, zakrwawioną kobietę. W chwili przebłysku świadomości Amandine prosi by nie jechać do szpitala, bo mąż ją tam znajdzie. Evan zabiera dziewczynę do siebie pomagając później w wygojeniu się ran, po pewnym czasie zaczynają coś do siebie czuć. Czy uczucie będzie trwałe? Co dalej z mężem tyranem? Jak ułoży się dalsze życie głównych bohaterów? O tym znajdziemy odpowiedzi w książce.
Zranione serca kontra pragnienie wolności
Główna bohaterka moim zdaniem zasługuje na szczególną uwagę, gdyż nie wiele kobiet wytrzymałoby tyle cierpienia przez większość życia, a mimo to nie poddała się i walczyła o siebie. Można śmiało stwierdzić, iż jest przykładem jak powinno się postępować w trudnych przypadkach, no może trochę zbyt długo zwlekała, ale wcale się jej nie dziwię bo ofiara zwykle jest zastraszana i myśli, że nigdzie nie znajdzie pomocy. Opinia publiczna zawsze twierdzi, że nic się nie działo w takich rodzinach, są zaskoczeni po wizycie organów ścigania bądź telewizji, że ofiara nic nie mówiła, nie szukała ratunku. Za zamkniętymi czterema ścianami często mamy do czynienia z piekłem rodzinnym, ale że oprawca stosuje zabiegi typu zastraszanie na przemian z błaganiem o wybaczenie to niestety pokrzywdzeni długo to ukrywają, aż najczęściej dochodzi do tragedii. W przypadku Amandine bardzo dobrym przykładem, że przemoc rodzi przemoc był odwet na babci przy użyciu tej samej broni, którą się wyżywała na wnuczce tj. laski (nie pochwalam takich zachowań, ale duchem byłem z bohaterką). Natomiast Evan był „ofiarą” niewiernej żony, która zdradzała go z każdym napotkanym mężczyzną, tu był typowy przebieg: mąż nie wierzył, aż sam ich nie nakrył, potem rozwód i przeprowadzka jego w tym przypadku do Australii. Oboje chcieli być wolni, a jednak los ich zetknął ze sobą, jak dla mnie pasowali do siebie, gdyż on był uczuciowy, troskliwy, tak samo jak Amandine. Czasem tak jest, że początkowo los nas negatywnie doświadcza po to byśmy później docenili to co nowego nam da.
Wsparcie drugiego człowieka
W podejmowaniu trudnych decyzji często potrzebne jest wsparcie drugiego człowieka, najlepiej kogoś zaprzyjaźnionego, znającego najskrytsze uczucia. Nasi bohaterowie podczas nieudanych związków mogli liczyć tylko na siebie, choć i tak Evan miał lepiej gdyż posiadał wspierającą rodzinę. Dopiero gdy Amandine wyjechała do innego miasta by przemyśleć swoje uczucia, to wtedy poznała Stephanie i Dereka i od razu się zaprzyjaźnili. Czasem dystans do pewnych spraw i porada kogoś z zewnątrz daje nam odpowiednie rozwiązanie nawet najgorszych zawiłości losu. Właściwie trzeba by się zastanowić, co Amandine by spotkało w życiu gdyby nie Evan i jej nowi przyjaciele i tak samo samotny Evan wśród swoich strusi zagubiony na tym zapomnianym pustkowiu. Otóż gdyby nie te przypadki ich życie najprawdopodobniej do samego końca byłoby w odcieniach szarości, no bo przecież ile znamy wśród znajomych ludzi którzy czegoś żałują i się męczą w samotności, a najgorsza jest ona na starość. Warto wyciągnąć wnioski z tej fabuły i zacząć postępować właściwie by później nie myśleć o życiu jak o przegranej w totolotka.
Podsumowanie
Książkę się czyta lekko i przyjemnie, jest bogata w uczucia te pozytywne: radość, miłość, ale i te negatywne: strach, rozczarowanie, zwątpienie, żal. Na uwagę zasługuje wspaniała, błyszcząca okładka przedstawiająca piękną rudowłosą dziewczynę, co już przyciąga uwagę czytelnika. Pozycja jest przeznaczona dla osób, które są gotowe na przeżywanie niedoli bohaterów, a czasem wręcz może prowokować wrażliwych czytelników do łez, jednakże przeczytać może ją każdy, gdyż warto zobaczyć jak ciężko wyjść z rodzinnego piekła i zacząć układać życie od nowa. Z całego serca polecam tę książkę do przeczytania zwłaszcza teraz, w ciepłe letnie wieczory.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Waspos