Deana Koontza przedstawiać nie trzeba. Wręcz nie powinno się tego czynić, gdyż każdy szanujący się miłośnik horroru ma w swoim czytelniczym dossier te personalia podkreślone grubą kreską. Prawdą jest bowiem, że powieści tego pisarza nie tylko cieszą się niesłabnącą popularnością od wielu lat, ale są prawdziwymi rarytasami dla tych, którzy strach uznają za potężną dawkę rozrywki. Autora Przełęczy śmierci stawia się w jednym szeregu z takimi klasykami, jak Stephen King czy Graham Masterton, a to, nie da się zaprzeczyć, doborowe towarzystwo.
Wznowione nakładem wydawnictwa Albatros Złe miejsce mimowolnie nasuwa skojarzenia z filmowym dziełem Christophera Nolana zatytułowanym Memento. Zarówno bohatera Koontza, jak i postać odgrywaną przez Guya Pearce’ego łączy nabyta w raczej nieoczekiwanych okolicznościach amnezja, która uniemożliwia im normalne funkcjonowanie. Ciągłe budzenie się w miejscach, których kompletnie się nie rozpoznaje, brak łączności z przeszłością i wydarzeniami z nią związanymi, przyczynia się do nieustannego dysonansu psychiki, rozstrojenia rodzącego ciągłą niepewność co do podejmowanych decyzji i ich konsekwencji.
Protagonista Koontza, by całkowicie nie pogrążyć się w chaosie poznawczym, posiłkuje się pomocą detektywów – Bobby’ego i Julie Dakotów. Jedynym wyjściem, by ustalić, co takiego złego dzieje się z mężczyzną, jest odizolowanie go w pomieszczeniu zamkniętym. Wynajęta para z agencji umieszcza zatem Franka Pollarda w szpitalu. Strategia ta owocuje odkryciem niezwykłych umiejętności bohatera – teleportacji. Wyjaśnienie zagadki tajemniczych zniknięć Franka nie jest ostatnią z nieodsłoniętych kart w zaprezentowanej historii. Pytania mnożą się same, a psychopatyczny morderca władający nadnaturalnymi mocami, wciąż pojawiający się w konfiguracji z cierpiącym na amnezję Frankiem, do końca kryje twarz w mrokach tajemnicy.
Autor W okowach lodu posiada fenomenalne wyczucie jeśli chodzi o dozowanie napięcia. Zagłębiając się w fabułę Złego miejsca, jedynie miejscami mamieni jesteśmy chwilowym przejściem w stan stagnacji. Przestoje, o których mowa, są niczym pułapka zakleszczająca odbiorcę w sidłach następującej gwałtownie eskalacji strachu. Odskocznia od tzw. „horrorowej nerwówki” jest więc tylko ułudą, potrzaskiem, w którym i tak prędzej czy później znajdziemy się wespół z głównym bohaterem.
Złe miejsce to prawdziwy koktajl Mołotowa. Mieszanka wybuchowa, która wstrząśnie niejednym "starym wyjadaczem" opowieści z dreszczykiem w tle. Mamy tu bowiem nie tylko klasyczną powieść grozy, ale też elementy fantastyki naukowej, horroru medycznego, ghost-story, a także, na co wskazuje detektywistyczna dwójka bohaterów, kapkę opowieści rodem z rasowego kryminału. Sam ten konglomerat jest gwarantem, że nuda i rutyna w progi tej powieści nie mają prawa wstępu, za to ekscytacja i wzmożona produkcja adrenaliny są jak najbardziej mile widziane.
Choć premiera wznowionej powieści Koontza miała miejsce dwadzieścia jeden lat temu, nic nie stoi na przeszkodzie, by sięgnąć po nią ponownie. Renoma nazwiska mówi tu sama za siebie. Doskonała, nietuzinkowa fabuła dookreśla całość. Beletrystyka na najwyższym poziomie! A kto boi się Koontza, niechaj zaraz idzie spać. Złe miejsce jest dla tych, co się lubią bać…
W życiu autora powieści grozy Martyego Stillwatera wszystko układa się doskonale. Wraz z kochającą żoną Paige i dwoma córkami tworzy modelową amerykańską...
Pewnego dnia w Santa Ana w Kalifornii ginie w wypadku samochodowym Eric Leben, błyskotliwy naukowiec zajmujący się eksperymentami genetycznymi, prezes...