Krajobraz po bitwie
Krajobraz po bitwie - tak można by w skrócie określić sytuację w świecie Namid. Starsi, czyli kły i pazury Namid, wymierzyli po swojemu rozumianą sprawiedliwość - za działania niektórych zapłacili wszyscy, którzy byli w pobliżu. Winni i niewinni, w myśl zasady, że nikt tak naprawdę nie jest bez winy, a racja i tak należy do silniejszego. Inni zemścili się za śmierć swoich pobratymców. Wiele ludzkich miast zostało skutecznie pozbawionych mieszkańców. Teraz niektóre z nich wracają do życia. Te, które Inni pozwalają zasiedlić. Niektórzy ludzie nie wyciągnęli jednak żadnych wniosków z sytuacji. Wciąż próbują mierzyć się z terra indigena. Taką osobą jest Cyrus, brat porucznika Montgomerego. Człowiek unikający jak ognia jakiejkolwiek pracy, kombinator i manipulator. Pojawia się w Lakeside wraz z dysfunkcyjną rodziną (choć nie mają założonej niebieskiej karty) i zmienia bieg wydarzeń. Przewrotne w tym wszystkim jest to, że jego pobyt w tym miejscu wymuszają Starsi. Tak, chcą oni obserwować ludzi, zachowanie ludzkiego stada w sytuacji wyrazistych konfliktów, w sytuacji walki o dominacji w stadzie. Chcą zobaczyć, jak ludzie radzą sobie z jednostkami skutecznie niszczącymi istniejące status quo. Ze swego rodzaju rewolucjonistami, burzącymi zaistniały porządek. O ile jednak przywódcy LPiNW działali na dużą skalę, podburzając większe grupy ludzi i wpływając na los narodów, o tyle Cyrus jest sprytnym manipulatorem w dużo mniejszej skali. To nie znaczy, że łatwym do zignorowania i mało uciążliwym. Potrafi on bezwzględnie wykorzystywać nie tylko najbliższych, ale też prawie każdego, kogo napotka. Takie jednostki budzą zainteresowanie części Innych, którzy chcą wiedzieć, kto stwarza dla nich największe zagrożenie i jak sobie z nim radzić bez mordowania tysięcy ludzi.
Wprowadzenie Cyrusa jest swoistym zastrzykiem świeżości w wielotomowej opowieści Anne Bishop o świecie zamieszkałym przez ludzi i terra indigena. Choć jest to postać zdecydowanie negatywna, to skutecznie służy ukazaniu problemów mniejszych społeczności, grup, które mogą być niszczone od wewnątrz przez pozornie mało wpływowe, niespecjalnie charyzmatyczne jednostki.
Styl Bishop w Zapisanym w kartach - piątym już tomie cyklu Inni - nie zmienia się, choć jest to tym razem historia bardziej niż dotąd skupiona na różnorakich relacjach. Na interakcjach między ludźmi, między terra indigena, między przedstawicielami różnych grup i ras. Tempo wydarzeń nie jest zawrotne. Ich miejsce w zasadzie ogranicza się do Lakeside. Nie pojawia się zbyt wiele nowych postaci. Te, które już spotkaliśmy, możemy zwykle lepiej poznać.
Kopernik (według niektórych będąca kobietą) odkrył, że Ziemia krąży wokół Słońca. Anne Bishop udowadnia, że akcja cyklu INNI „kręci się” głównie wokół pewnej wieszczki. Wokół Meg Corbyn. Meg obserwuje, Meg się denerwuje, Meg się ubiera, Meg się śmieje. Meg ma wizje. To ją wszyscy lubią. Jak ją rozboli głowa, gdy coś ją zasmuci lub zdenerwuje, wokół gromadzą się tłumy - przede wszystkim Innych. Bo to jest po prostu ICH Meg. Cykl INNI jest Megocentryczny. W drugiej kolejności jest Innocentryczny. Inni są przyzwoici, choć wegeterianizm jest im zupełnie obcy, a jedzą nie tylko śliczne króliczki, zostawiając nieogryzione kosteczki, nie gardzą nawet surową ludziną. Są ogólnie fajni, choć lubią mięso i nie przepadają za jogurtem. Są groźni, ale mają zasady, mściwi - ale słusznie, pamiętliwi - ale nie bez powodu. Są ciekawscy, ale zdrowo. Są bliżej natury i bliżej idei dura lex sed lex niż ludzie. Są jacyś tacy wyidealizowani.
Choć zmienia się trochę rozłożenie akcentów, to nie zmienia się opowieść snuta na kartach kolejnych tomów cyklu. Pewne wątki są rozbudowywane, pewne - chwilowo zapomniane bądź pomijane. Cykl się rozrasta i zaczyna tworzyć coś w rodzaju sagi. Na stronach powieści Zapisane w kartach wydarzenia śledzimy niemal dzień po dniu. Rzeczom istotnym towarzyszą detale. Wydarzeniom znaczącym - drobiazgi z życia różnych postaci. Trudno jednak mówić o szerokim tle, choć opis społeczności Lakeside bywa wzbogacany o nieliczne nowinki z innych miejsc. Wizje Meg nie mają już tej mocy i siły rażenia, skala wydarzeń jest zdecydowanie bardziej lokalna, choć konsekwencje mogą być szersze. Związek Meg i Simona rozwija się, choć jak na współczesne standardy wyjątkowo wolno i według zdecydowanie staromodnych zasad. Może po prostu za takim właśnie bardziej romantycznym, mniej skoncentrowanym na seksie związkiem tęsknimy? Wydaje się, że ten wątek skutecznie przyciąga uwagę wielu czytelniczek.
Słabszą stroną tego tomu, jak i całego cyklu, są powtórzenia. Pewne myśli wracają jak bumerang i uderzają po raz kolejny w to samo miejsce w pamięci czytelnika. To może zaboleć. Ilość mało istotnych detali jest spora, uśmiechają się do nas radośnie z niemal każdej strony. Z drugiej strony - budują dokładny obraz codzienności kilku powieściowych postaci. Z jeszcze innej strony - życie wielu postaci, również tych skądinąd mocno intrygujących, pozostaje dla nas tajemnicą, spowitą hmmm.... chociażby dymem. Cóż, takie, a nie (znów to słowo) inne rozłożenie akcentów. Brakuje też humoru. Fantasy jest dark, ale poczucie humoru wniosłoby trochę światła rozjaśniającego atrakcyjne mroki. To, co możemy napotkać na kartach książki, to naprawdę niewiele, biorąc pod uwagę jej objętość.
Zapisane w kartach ma zakończyć cały cykl. Czy tak się stanie? Wie to tylko Anne Bishop. Czasami bowiem - jak uczy doświadczenie - niespodziewanie pojawiają się prequele, sequele czy tomy o tajemniczych połówkach (np. 1,5), w których rozwijane są wątki poboczne z danego powieściowego uniwersum. Ponieważ właściwe odżywianie się jest w cyklu bardzo podkreślane, to warto chyba zakończyć optymistycznie brzmiącym cytatem: Prędzej czy później wszystko zostanie zjedzone.
An encroaching evil threatens the lives of every witch, woman, and Fae in the realm. And only the Bard, the Muse, and the Gatherer of Souls possess the power to stop the bloodshed....
POTĘGA MA SWOJĄ CENĘ – MIŁOŚĆ RÓWNIEŻ Wskutek młodzieńczego błędu reputacja lorda Dillona zostaje poważnie nadszarpnięta. Staje się on przez to...