Wojtek i Mikołaj zostali przeniesieni w czasie. Poznali bohaterów powstania warszawskiego, a nawet sami brali w nim udział!
Marysia spełniła swe rybie marzenie, założyła akwarium i zaprzyjaźniła się z jego mieszkańcami.
Pora na Zosię.
Tym razem to najmłodsza córka Moniki Kowaleczko-Szumowskiej (autorki Galopu ’44, Gupikowa oraz Fajnej ferajny) została narratorką książki swojej mamy. Ale na kartach Wybryków z Ameryki spotkamy, oczywiście, także pozostałych członków rodziny – odważnego, choć trochę nerwowego tatę, rozpoczynającego studia Wojtka, szykującą się do matury Marysię oraz zawsze dalekiego myślami od szkolnych spraw Mikołaja. Tym razem wszyscy (dodatkowo z Anią – dziewczyną Wojtka) wyruszają w podróż po Stanach Zjednoczonych – kraju najbardziej egzotycznym i zaskakującym właśnie dla dziesięcioletniej Zosi, która jako jedyna z rodzeństwa w nim się nie urodziła.
Na czym polega ta egzotyka? Przecież w wypadku opisanej podróży wyprawa za ocean nie oznacza tak naprawdę zmiany kręgu cywilizacyjnego. Jednak ratowanie nowonarodzonych żółwi w Alabamie, spacer nad brzegiem Wielkiego Kanionu, bezpośrednie spotkanie z niedźwiedzicą czy podziwianie najwyższych żywych organizmów (sekwoi) nie należą bynajmniej do codziennych doświadczeń Polaków.
Mimo tego bohaterowie Wybryków nie przestają być bliscy czytelnikom. W końcu jeśli we wspólną podróż wyruszają rodzice z czwórką (a właściwie - piątką) dzieci, ich zwyczajne rodzinne życie wciąż trwa – z codziennymi konfliktami, przepychankami, docinkami, sprzeczkami, słabostkami. I może na tym właśnie polega główny urok książek Moniki Kowaleczko-Szumowskiej? Zarówno Gupikowo, jak i Wybryki... stanowią zaproszenie do odwiedzenia ciepłej, serdecznej, zżytej rodziny i towarzyszenia jej członkom w ważnych dla nich wydarzeniach. A z pewnością trudno tej rodziny nie polubić (i na przykład nie zrozumieć jej najmłodszych członków - zwłaszcza, gdy za wszelką cenę próbują wymigać się od obowiązku szkolnego). Wszyscy opisani zostali z humorem oraz serdeczną ironią – czy raczej autoironią, bo często odnosi się ona do mamy narratorki, czyli… prawdziwej autorki książki.
Oczywiście trudno porównać zakładanie akwarium z sentymentalno-turystyczną podróżą po Stanach Zjednoczonych. Ta ostatnia na pewno może wydać się młodym czytelnikom czymś znacznie bardziej niezwykłym. Na szczęście została opisana z dużą dozą naturalności, a przy tym z dbałością o szczegóły i precyzję informacji. Dzięki temu czytelnicy wraz z Zosią poznają elementy amerykańskiej rzeczywistości – niby nie całkiem obcej, a jednak wciąż zaskakującej.
Wzruszające, barwne i niepozbawione humoru wspomnienia dzieci z Powstania Warszawskiego. Przeżyli Powstanie Warszawskie, choć nieraz byli w poważnych...
Zabawne perypetie czwórki rodzeństwa, wesołej opiekunki Madzi i bardzo wielu ryb akwariowych. Trzynastoletniej Marysi udaje się zrealizować marzenie o...