Na okładce średnio zadowolony z życia brudny na buzi dzieciak. Tytuł wymowny: Wstręt do tulipanów.
Akcja zaczyna się współcześnie. Emerytowany już Joop otwiera drzwi, za którymi stoi jego młodszy brat, Willem. Nie widzieli się sześćdziesiąt lat. Willem wyjechał razem z ich matką do Stanów zaraz po wojnie. Teraz wraca do Holandii, by porozmawiać z bratem. Chce lepiej poznać swoje korzenie, swoją historię. Spotkanie jest okazją do wspomnień, Joop rozpoczyna więc swoją opowieść o wojnie. Gdy wybuchła, mieszkali w Amsterdamie, początkowo z dala od Historii, Hitlera i Żydów. Po kilku miesiącach jednak wszystko, co złe, dotarło i do nich. Matka Joopa urodziła bliźniaki, zaczęła się trudna walka o przetrwanie. Rodzina nie angażowała się w walki. Jedynie brat matki, wuj Frans, zapisał się do organizacji nacjonalistycznej, po czym wyjechał do Rosji u boku Niemców. Wrócił bez nóg po sromotnej klęsce.
Wojna w Holandii objawiała się przede wszystkim głodem i codzienną walką o przetrwanie, o zdobycie najprostszych produktów: ziemniaków, jajek, pieniędzy. Nastoletni Joop musiał zaangażować się w utrzymanie rodziny. Zamiast szkoły - praca, zamiast zabawy na podwórku - szukanie zarobku. Jak wielu mu podobnych, musiał szybko wydorośleć. Kolejne lata wojny przynoszą coraz bardziej dotkliwy głód. Na skutek choroby umiera jeden z bliźniaków. Śmiertelnie chory jest także ojciec rodziny. Jedyne, co może im pomóc w trudnych czasach, to dwa jajka dziennie. Nie ma innych lekarstw. By zdobyć potwornie drogie jajka, trzeba mieć pieniądze, układy, znajomości. Joop postanawia uratować ojca za wszelką cenę, ponieważ już i tak obarcza się odpowiedzialnością za śmierć brata. W ostatnim roku wojny głód jest już tak wielki, że jada się cebulki tulipanów.
Jest jednak w tej opowieści coś więcej. Sprawa Anny Frank, młodej, ukrywającej się Żydówki, która została wydana i z całą rodziną przewieziona do obozu, gdzie potem zmarła. Hitlerowska propaganda czyni z Żydów sprawców całej sytuacji. To przez nich jest wojna, głód i choroby. To bogaci Żydzi, ukrywając się, są bezpieczni, płacą bowiem swoim opiekunom i jako jedyni mają dostęp do lepszej żywności. Nieoficjalnie powstaje cennik za wydanie Żyda Niemcom. Wystarczy tylko wskazać kryjówkę, szepnąć komu trzeba, gdzie dostarczane są większe ilości żywności.
Po wielu latach Joop decyduje się przeczytać słynny dziennik Anny Frank. Nie uważa jej za bohaterkę, a za rozkapryszoną dziewuchę, która marudzi, że musi jeść codziennie truskawki, podczas gdy reszta jej rówieśników żywi się cebulkami tulipanów. Jest małą bogata snobką, która spisuje listę rzeczy, jakie zamierza sobie kupić po wojnie; mijając mnie na ulicy na pewno zadzierałaby nosa. (…) Myśli, że wszystko, co dotyczy jej samej, jest interesujące - dla ludzi i dla Boga.
Jej stawiają pomniki, dom staje się muzeum, a tysiące anonimowych Holendrów ginęło z głodu i chorób. Joop nie może się z tym pogodzić. Ma świadomość, że być może ma na sumieniu życie dziewczyny i jej rodziny, ale z drugiej strony jest przekonany, że ona uczyniłaby na jego miejscu tak samo, by ratować życie swoich bliskich. Joop usprawiedliwia się przed sobą i swoim bratem, któremu zdecydowanie nie podoba się ta historia.
Richard Lourie nie wartościuje, nie mówi wprost, czy coś było dobre, czy też złe. Próbuje natomiast przede wszystkim zrozumieć, dlaczego ludzie postępują tak, a nie inaczej. Z pewnością w czasach pokoju takie wybory są oczywiste. Wobec zagrożenia życia - już mniej jednoznaczne. Z pewnością Wstręt do tulipanów to ważna opowieść, która na nowo odkrywa niejednoznaczność ludzkich postaw i wyborów.
To, co opisano w książce, zdarzyło się naprawdę.Autor był obserwatorem na procesie Andrieja Czikatiły - ukraińskiego maniakalnego mordercy - i niezwykle...