Usta mordercy to mocna, pełna dynamicznych i ostrych scen powieść sensacyjna z wyraźnym wątkiem kryminalnym. Wątków jest w niej kilka, splatają się w jeden nurt, ale toczą się równolegle, podnosząc jeszcze bardziej tempo akcji. Fabuła rozpoczyna się ciekawą sceną z więzienia, gdzie osadzony Mirosław Koza, pełniący funkcję więziennego bibliotekarza, wypożycza kolejną powieść sensacyjną. To trudny dzień dla Kozy, tego dnia mija dwadzieścia lat od chwili, gdy utracił wolność.
Ten interesujący wstęp jest chyba jedynym spokojnym elementem fabuły. Potem historia pędzi z prędkością sportowego ferrari, by na końcu zamknąć opowieść ładną, klasyczną klamrą. Ale po kolei.
W maleńkich Mordach, czyli miejscowości, która mogłaby się znajdować wszędzie i nigdzie, lokalny przedsiębiorca wraca do domu po ciężkim dniu. Interesy nie idą mu pomyślnie. Wie, że oprócz źle zainwestowanych i straconych pieniędzy musi jeszcze znieść zrzędzenie żony, która chętnie korzysta z dopływu gotówki przynoszonej przez przedsiębiorczego męża, ale potrafi uprzykrzyć mu życie w chwili, gdy niefortunny zbieg okoliczności sprawia, że biznesy idą słabo. Zmęczony i zniechęcony Zbyszek Robak postanawia zrelaksować się w okolicznej żwirowni, gdzie kiedyś, jako młody chłopak, skakał z kolegami do wody. Butelka wódki i wspomnienia towarzyszą mężczyźnie do chwili, gdy nad gliniankami pojawia się ktoś niezapowiedziany. I tu akcja jeszcze bardziej przyspiesza.
Dwoje autorów powieści Usta mordercy – Artur Kawka, autor Niebezpiecznego sąsiedztwa i Monika Wysocka, badaczka poezji Haliny Poświatowskiej, stworzyli wielowątkową historię, w której jest chyba wszystko. Po pierwsze: mamy kilkutorowe śledztwo, obejmujące także wątki międzynarodowe. Grupa specjalistów z Mord, wspierana przez sympatycznego Maćka Krupińskiego, świeżo przybyłego policjanta z Warszawy, który pragnie zostawić za sobą przeszłość, a także panią prokurator Jolantę Celeban, rusza tropem zbrodni na uroczą grecką wyspę. Stamtąd ślady wiodą jeszcze dalej, a intryga zapętla się i wikła, wzbogacona co i rusz o nowe odkrycia. I gry już prawie zaczynamy odczuwać kierunek, który może nas, czytelników, doprowadzić do wskazania zabójcy, pojawia się Frank Wilmowski. Po drugie: wiedziony uczuciem do pewnej uroczej członkini klubu swingersów Frank wie coś, za co inni są gotowi zabić, więc gdy mężczyzna znika, jego tropem rusza Tom, wyszkolony w elitarnych jednostkach wojskowych kolejny członek rodziny Wilmowskich. I wtedy zaczyna się prawdziwe piekło.
W tej historii są narkotyki, ciężkie pieniądze, skorumpowani politycy, piękne i silne kobiety oraz mnóstwo broni, która strzela, podkręcając napięcie. Pędzimy wraz z bohaterami przez ponad czterysta stron dynamicznej akcji, usiłując czasami złapać oddech. Nic nie jest tu słodkie ani niewinne. Świat, w który wkraczają bohaterowie Ust mordercy, jest zły, przygnębiający i skażony przemocą. Co nie oznacza, że nie ma w nim miłości i tego, czego ludzie pragną równie mocno, jak władzy i pieniędzy – spokoju i szczęścia.
Narrator nie rozczarowuje, prowadząc nas przez piekło tego świata, wskazuje drogę do happy endu – może nie do końca bajkowego, ale szczęśliwego zakończenia.
Usta mordercy to solidnie napisana powieść, której przeczytanie zajmie dwa, może trzy wieczory. Polecam ją miłośnikom książek Iana Fleminga i tym, którzy lubią historie, gdzie zło zostaje ukarane, a zwykli ludzie znajdą odrobinę sprawiedliwości.