Niewielka miejscowość Conetoe, zagubiona wśród pól, lasów i mokradeł. Wszyscy się tu znają, wszyscy są powiązani ze sobą nawzajem. Życie toczy się stałym, niezmiennym rytmem, którego niemal nigdy nie przerywają wydarzenia bardziej dramatyczne niż złamanie nogi przez jednego z mieszkańców. Tymczasem jednak panuje spokojne, leniwe, upalne lato. Trzy siostry, Elenor, Clementine i Ginger, piekielnie się nudzą. Spacerują po okolicy, wiele czasu spędzając w starym, opuszczonym domu, którego właścicielka od lat nie żyje. Przyciągają je niepokojące malowidła na ścianach i niezwykła atmosfera tego miejsca. Jest też coś jeszcze. Coś, co każe im od czasu do czasu z nieufnością rozglądać się dookoła. Czyżby groza otulająca nocą tutejsze mokradła i najmroczniejsze zakątki lasu miała wkrótce przybrać niebezpiecznie konkretną formę?
Gdy w lesie, który siostry Marsden jeszcze niedawno przemierzały, znalezione zostają szczątki nieżyjącego od wielu lat człowieka, nasze bohaterki staną w obliczu tajemnicy. Spróbują ją zgłębić, mierząc się przy okazji z przeszłością własnej rodziny i konfrontując się z własnymi lękami oraz pragnieniami.
Autorka bardzo sprawnie tworzy sylwetki swoich bohaterek, a także ich bliskich. Elenor, Clementine i Ginger to postaci wyraziste i interesujące, bardzo różne, choć połączone więzami krwi. W ich losach znajdujemy echa powieści inicjacyjnej, coś z Małych kobietek i coś z Trzech sióstr Czechowa. Postaci drugoplanowe również mierzą się tu z własnymi problemami i demonami. Stępień pokazuje, jak dramatyczne wydarzenia z przeszłości odcisnęły się na ich życiu piętnem, jak je zmieniły, nie pozwalając zaznać spokoju.
Karolina Stępień bawi się z czytelnikami, tworząc współczesną wersję powieści gotyckiej. Autorka wykorzystuje znane rekwizyty i środki wyrazu, znane z horroru, powieści grozy i literatury gotyckiej właśnie. Piętrzy elementy tworzące atmosferę tego rodzaju prozy, w swą powieść wplata też nawiązania do popularnych dzieł kultury. Całość – czytana dosłownie – wypada intrygująco, bo Karolina Stępień jest po prostu sprawna warsztatowo. Nastrój niepokoju i napięcia tworzony jest tu wzorcowo, autorka przykuwa uwagę czytelnika, nie pozwalając oderwać się od lektury aż do wyjaśnienia tajemnicy, która stała się osią fabuły. Ale największą radość sprawia odnajdywanie podsuwanych przez autorkę tropów, rozkładanie na części pierwsze jej powieści, badanie nitek, które Stępień tak misternie splata.
Wielu czytelników doceni więc Szczęście rodziny Marsdenów jako kryminał, część odbiorców uzna tę książkę za współczesną odpowiedź na konwencję powieści gotyckiej, jeszcze inni trafnie odczytają ją jako opowieść o pragnieniu odrobiny nieprawdopodobieństwa w życiu, o urokach i niebezpieczeństwach poszukiwania czegoś więcej niż to, co widać na pierwszy rzut oka. Karolina Stępień mówi w swej powieści o skomplikowanych relacjach rodzinnych, o poświęceniu, o żałobie za kimś, kogo się nie znało i o poszukiwaniu szczęścia. Lektura Szczęścia rodziny Marsdenów zaś przynosi sporo satysfakcji – niezależnie od tego, w jaki sposób i na jakiej płaszczyźnie będziemy tę książkę odbierać.
Odkąd Quinn pamiętał, miał być mieczem i tarczą, mimo że nigdy nie miał pewności, co to dokładnie oznacza. Jego pan, liczący kilka tysięcy lat bóg...