Conspiracy thriller w warunkach kosmicznej próżni
Drugi tom Rubieży Imperium nadszedł był już - jak wiatr od Słońca - jakiś czas temu. No, ale skoro czas tak naprawdę to tylko jedno wielkie złudzenie, to nie ma się nad czym zastanawiać. Wszak to tak, jakby premiera była dziś.
Żar tajemnicy to kontynuacja Krańca nadziei. W sumie ten sam klimat, postacie, problemy. To raczej spacer już przetartą ścieżką niż odkrywanie czegoś nowego, choć są różnice w akcentach. Kapitan Aidan Samuels rusza z tajną misją. Musi coś sprawdzić w Kosmosie. Coś bardzo dziwnego i przez to interesującego wiele grup. Misja jest zarówno tajna, jak i - na ile to możliwe - dyskretna. To drugie jednak okazuje się złudzeniem takim, jak powszechna równość. Ściany mają uszy, a ludzie mają często zbyt długie i zbyt aktywne języki. Na okręty misyjne czekają bojowo nastawieni piraci. I nici z cichej niespodzianki. Przychodzi czas na łomotaninę, przy której kosmiczne tajemnice bledną, przynajmniej na jakiś czas. Przyciągająca jak magnes tajemnica, której żar zapłonął w pierwszym tomie, czeka jednak cierpliwie.
Żar tajemnicy to sprawnie pod względem rozwoju akcji napisana i na swój sposób wciągająca historia. Oparta na tak (oficjalnie) nielubianych stereotypach. Akcja jest dynamiczna, ale postacie już nie zawsze jej dorównują. Są ukazane tak, jakby zostały żywcem wyjęte z podręcznika dla początkujących pisarzy, skromnych debiutantów. Takie jest przynajmniej pierwsze wrażenie, potem jest troszeczkę lepiej. Dialogom brakuje naturalności, nie brak zaś wulgaryzmów, które mają je jakoś ożywiać i ubarwiać. Podobnie jak w zwykłej rozmowie czasem brakuje słów i „leci“ jak kabarecik wiązanka (nie, nie granatów) zamiast głębszej czy ciekawszej myśli. Gorsza jest jednak maniera tłumaczenia maluczkim (to znaczy czytelnikom), co i jak. Czy nie lepiej było zostawić pole dla domysłów, podobno drogim odbiorcom słowa pisanego? Tu dominuje „łopatologia stosowana". W Żarze tajemnicy, podobnie zresztą jak w Krańcu nadziei, nie brak za to polityki, politykierstwa, knowań na wielu szczeblach, przeciskania się przez tunele zdrady. Trochę zmieniają się dotychczasowe akcenty, lepiej poznajemy kilka postaci, na przykład inkwizytora Lermę (który zresztą - podobnie jak Samuels - ożywia zarówno tajemnice jak i nadzieje).
Książkę czyta się nierówno i bez zachwytów. Nie jest to lektura dla bardziej wymagających. Trudno orzec też jednoznacznie, który tom cyklu jest lepszy. Każdy ma swoje mocniejsze i słabsze strony. Efekt końcowy jest taki, że niewiele w głowie zostaje już po kilku miesiącach. Tak było w przypadku Krańca nadziei i tak zapowiada się w przypadku Żaru tajemnicy.
W przestrzeni kosmicznej każdy jest samotny, nawet jeśli przebywa wśród ludzi. Ale niektórzy są naprawdę samotni, zwłaszcza gdy nie wiedzą, czy ogarnia...
Powiadają, że na bezbrzeżnych piaskach pustyni rycerze trzeciej krucjaty i władcy Arabii toczyli walkę ze złem. Powiadają, że nie przyniosła im ona nieśmiertelnej...