Rok w toskańskim raju
Czy książka może pachnieć słońcem, schłodzonym winem, pomarolą, crostini bądź prosciutto? Okazuje się, że tak, czego ewidentnym przykładem jest znakomity dziennik Małgorzaty Matyjaszczyk „Mój pierwszy rok w Toskanii. Zapiski spełnionych marzeń”.
To właściwie blog uzupełniony o komentarze i przepiękne zdjęcia, w pełni oddające klimat toskańskich miasteczek i zabytków oraz rysunki samej autorki. Koniec czerwca 2007 roku dla Małgorzaty Matyjaszczyk stał się „początkiem wszystkiego” czyli nowym etapem w życiu wypełnionym paletą barw, pochłanianiem chwil i delektowaniem się nimi. Ta instruktorka plastyki i teatru w gminnym ośrodku kultury w pełni kobiecości (o damskim wieku się nie pisze!) rezygnuje ze stabilizacji w Polsce i wyrusza na wyprawę do Włoch. Tam, pod niebem Toskanii, pełni funkcję perpetua czyli gospodyni księdza Krzysztofa. To przyjaźń z duchownym doprowadziła ja do San Pantaleo, gdzie Małgorzata wyraźnie rozkwita, otoczona pięknem, serdecznością i wyzwaniami.
Oprócz osobistej tragedii autorki, w książce nie znajdziemy smutków, smuteczków, w ręku trzymamy bowiem zapiski „spełnionych marzeń” o spokojnym i pełnym harmonii życiu, o własnej pracowni, smakowaniu Toskanii i o zapuszczaniu korzeni we właściwym miejscu.
Słodko i leniwie płynie nasze mieszkanie (i zaczytanie) z Matyjaszczyk, a dni spędzamy na odnawianiu plebanii, długich spacerach z psami i jeszcze dłuższych spotkaniach przy biesiadnym stole. Ach, jakie smaki i aromaty roztacza przed nami autorka! Wprost nie sposób się oprzeć! Szczególnie, że część z nich możemy, jak to sama autorka określa, „popełnić”, bowiem w zapiski wplecione są przepisy (już wypróbowałam sernik ze strony 205 - palce lizać!).
Kiedy już nasycimy nasze ciało podczas zupełnie nietrywialnych czynności - jak spożywanie tych delicji, nastaje czas na strawę duchową.
Autorka serwuje nam sporą ilość cieszących oko dekupaży czy pieczołowicie odlewanych świec, ale dopiero wspólne wędrówki po okolicznych miasteczkach stanowią prawdziwą rozkosz. Nie bez przyczyny funkcjonuje określenie „syndrom Stendhala” na określenie przeżycia tak głębokiego, że aż graniczącego z bólem. Szok florencki to stan porównywany do odurzenia lub fatalnego zauroczenia pięknem. Ale jak tu się nie zachwycać muzyką Piotra Tomaszewskiego na Piazza Della Signoria, kościołem San Miniato al. Monte we Florencji, katedrą sieneńską z posadzką pokrytą obrazami czy też wielkimi antyfonarzami i graduałami z cudownymi miniaturami i „mieszkającymi” w Libreria Piccolomini.
„Mój pierwszy rok w Toskanii. Zapiski spełnionych marzeń” to niezwykle smakowity kąsek nie tylko dla podróżników, ale też dla wszystkich, którzy w zaciszu czterech kątów chcą przeżyć przygodę. Pełne smaków i smaczków zapiski przybliżają kulturę i sztukę Toskanii, ale też specyficzną aurę codziennego życia. Życia „pod słońcem i w deszczu Toskanii”.
Małgorzata Matyjaszczyk kilka lat temu zdecydowała się przeprowadzić na stałe do Toskanii. Z wykształcenia i zamiłowania jest plastykiem, maluje, rysuje...
"Wydaje się, że czas nie rządzi ludźmi. Jest potrzebny tylko w przybliżeniu".
Więcej