Pęknięcia rzeczywistości
Podróż w przeszłość, tę lepszą, pełną miłych wspomnień, nie zaczyna się dla Nathana najlepiej. Jego terenówka psuje się blisko celu. Gdyby nie pomoc małomównego faceta, Skinnera, problem mógłby być znacznie poważniejszy. Nathan zmierza do zapomnianego, prowincjonalnego Nonstead. Miejsca, w którym przeżył miłe chwile ze swoją dziewczyną, Fioną, ale zarazem miejsca, od którego zaczęły się zgrzyty w ich pełnym młodzieńczego zauroczenia związku. Nathan McCarnish chce odpocząć, chce powrócić do tego, co dobre, a co - ma nadzieję - może jeszcze powrócić. Chce na chwilę zapomnieć o oszałamiającym sukcesie jednej, jedynej książki, którą napisał, o fanach, kosztach sławy, pieniądzach, problemach. Pytanie tylko, czy miasteczko takie, jak Nonstead, może mu to umożliwić? Szybko przekonuje się, że nie. Atmosfera staje się coraz gęstsza. Świat zdaje się pogrążać w szaleństwie, a Nathan ma wrażenie, że sam staje się jego cząstką. Dziwaczni mieszkańcy Nonstead zdają się ukrywać prawdę o samych sobie. O złu, które pleni się w ich domach.
Na ściany wypełzły cienie, posępne i groźne.
Nie jestem wielbicielem horroru, choć lubię czasami dla odmiany sięgnąć po książki z tego gatunku. Ta powieść, mimo, że napisana nie najgorzej, nie zmieni zasadniczo mojej opinii. Sposób budowania nastroju przypomina zasadniczo powieści gotyckie. Mamy zatem wiatr, deszcz, zeschłe liście, mgły, pustkę, cienie, chmury, nieprzyjemne światło, ponure myśli, świszczącą antenę, śmierdzące papierosy. Nieprzychylna pogoda, depresyjne myśli, dziwnie zachowujący się ludzie, odludne miejsca, budzące w sercach niepokój, solidna dawka wulgaryzmów - to podstawa kreowania literackiej wizji w Miasteczku Nonstead. To forma "straszenia" na tyle odrealniona, że na dłuższą metę wcale nie taka straszna. Próby udziwniania opisów, nurzania się w nieomal turpistycznej poetyce dają czasami efekt przeciwny, nie tyle niepokoją co - bawią. Rozumiem, że taka jest konwencja, ale jest w tym jakaś niepotrzebna słabość, powtarzalność i przewidywalność.
Budził się długo. Sen trzymał go w lepkich objęciach, darł na strzępy świadome myśli, wciągał w ciemność (...)
Pomysł na książkę był całkiem niezły, zabrakło nieco lepszego wykonania. Wydaje się, że o wiele bardziej niepokojące są powieści, w których rzeczywistość jest podobna do tego, co widzimy za oknem, a najbardziej straszą nas nieoczekiwanie pojawiające się pęknięcia w jej pozornie jednolitej tafli. Kiedy przesadza się z udziwnieniami, efekt potrafi być odmienny od zamierzonego. Umiar jest cnotą nie tylko w życiu, również w literaturze. Klimat można budować oszczędnymi słowami, nie starając się nieomal w każdym zdaniu szokować negatywnymi kolażami słownymi. Większą rolę powinny odgrywać kontrasty, unikanie monotonii. Jeśli przez cały czas działają podobne bodźce, przyzwyczajamy się do nich, przestajemy reagować.
Osaczała ich lepka, drwiąca cisza.
Bohaterowie wywierają różne, czasami sprzeczne wrażenia. Całkiem nieźle zarysowany jest główny bohater, Nathan, mocno wiarygodny wydaje się Skinner, nie zawodzi agent literacki Dartsworth. Sylwetki Fiony, Anny, Owena czy pastora Ransberga aż proszą się o pogłębiony rys psychologiczny. Obserwowanie ich rodzi niedosyt.
Część dialogów jest zbyt literacka, mało wiarygodna. Czytając je, trudno wyobrazić sobie pełnokrwiste, żywe postaci. A przecież o to chodzi, by tekst pobudzał wyobraźnię, a opisywany świat zawładnął nami przynajmniej na czas lektury.
Ciekawym, najbardziej przekonującym i dobrze rozwiniętym pomysłem jest zapis myśli i fragmenty internetowego forum drugiego głównego bohatera powieści. Co prawda, towarzyszy temu pewien dysonans poznawczy (prosty pracownik marketu - nie takie proste opisy), ale efekt jest niezły.
Powieść Miasteczku Nonstead pokazuje, że jej autor, Marcin Mortka, ma spore możliwości. Mam tylko wrażenie - może niesłuszne - że cierpi na tę samą przypadłość, co duża część polskich literatów: braki warsztatowe. Na Zachodzie prowadzi się kursy pisania, które uczą zasad budowania napięcia, przedstawiania bohaterów, rozwijania fabuły. Oczywiście, taki kurs nie stworzy z kogoś pozbawionego talentu mistrza, ale komuś, kto ma oczekujące na odpowiednią chwilę zdolności może pomóc uporządkować warsztat, rozwinąć umiejętności. Pisarstwo Mortki, z którym zetknąłem się po raz pierwszy, jest zachęcające i ciekawe. Mam jednak nadzieję, że najlepsze jeszcze przed tym autorem.
Los ponownie wystawia Drużynę na ciężką próbę W Dolinie rozhulały się jesienne wichry, co z reguły jest złym znakiem - nie dość, że zimno, to jeszcze...
Na smaganej zimnymi wichrami Północy walkirie znów szykują krwawe żniwo.Po śmierci Eryka Białego Jastrzębia nadal toczy się zaciekła walka pomiędzy zwolennikami...