Recenzja książki: Kocham Nowy Jork

Recenzuje: secretelle

Start spreadin' the news / I'm leaving today / I want to be a part of it / New York, New York... - śpiewał Frank Sinatra. Któż by nie chciał stać się częścią Nowego Jorku - miasta, które nigdy nie zasypia? Kto nie chciałby zamieszkać w luksusowym apartamentowcu gdzieś w pobliżu Upper East Side, co rano wstępować na moment do Starbucksa po ulubioną kawę, z uśmiechem na twarzy i świadomością, że kolejny dzień będzie pełen wrażeń, jeść lunch w ekskluzywnej restauracji i - co jakiś czas - oficjalnie w ramach służbowych obowiązków udawać się na wyprzedaż próbek Diora? Taka wizja wydaje się wspaniała, jednak aby móc pozwolić sobie kilka razy dziennie na trochę kofeinowej energii, zabójczo drogie kolacje i drinki, a do tego ubrania od najlepszych projektantów, trzeba... harować w kancelarii prawniczej od rana do późnej nocy.
Catherine Lambert wydawało się, że propozycja przeprowadzki z Paryża do Nowego Jorku i objęcia posady w centrali firmy to jedna z ofert nie do odrzucenia. Zachęcona wizją wyższych zarobków i życia w niezwykłym mieście, nie wahała się długo. Ale kiedy po raz pierwszy znalazła się w nowym miejscu pracy... Cóż, przestało być tak kolorowo. Szefowa okazała się bardziej wymagająca niż pewien diabeł ubierający się u Prady, liczba godzin do przepracowania, aby zapewnić sobie przyszłość w firmie zdecydowanie ją przytłoczyła, a na to nałożyły się jeszcze kłopoty z wynajęciem mieszkania, zbyt wielu klientów oraz zbliżający się wielkimi krokami egzamin do nowojorskiej palestry. Cóż z tego, że ziścił się american dream Catherine, skoro przez pracę nie może ona cieszyć się życiem?
 
Bez obaw: Kocham Nowy Jork to nie powieść o wiecznie przemęczonej zapracowanej trzydziestokilkulatce z masą problemów, utyskującej na okrutny los. Fakt faktem, praca w kancelarii bywa dla głównej bohaterki utrapieniem i niekiedy spędza jej sen z powiek, jednakże Catherine to kobieta pewna siebie, inteligentna, momentami - przebiegła i z całą pewnością nie dająca sobie w kaszę dmuchać, zatem z każdej sytuacji wychodzi obronną ręką, z uśmiechem na twarzy i pozostałością po życiu we Francji: paryskim szykiem. Catherine ma swoje atuty i słabsze strony, co czyni ją kobietą z krwi i kości, która mogłaby istnieć również w rzeczywistym świecie. Odnieść można tylko wrażenie, iż autorka nieco zbyt pobieżnie ją przedstawiła, skupiając się raczej na prowadzeniu akcji. Nie jest to poważna wada powieści, lecz w ewentualnej kontynuacji oczekiwać należałoby większego dopracowania portretów bohaterów.
 
Spójrzmy prawdzie w oczy: powieść Isabelle Laflèche nie jest przykładem literatury pięknej, ale... co z tego? Miała być przyjemną, lekką lekturą - i taka właśnie jest. Przy czym warto zauważyć, że "lekka" nie znaczy "płytka". Kocham Nowy Jork przypomina połączenie pisarstwa Helen Fielding, Lauren Weisberger i Sophie Kinselli. Powieść czyta się z zainteresowaniem i uśmiechem, wywołanym znakomicie zaplanowanymi, nieprzewidywalnymi sytuacjami, w których - zazwyczaj - główna bohaterka ma okazję się wykazać swą błyskotliwością i sprytem. Autorka potrafi zaciekawić czytelnika, bo choć fabuła powieści obraca się w światku prawniczym, nie należy się obawiać natłoku typowych dla tej grupy zawodowej terminów czy profesjonalizmów i skomplikowanych rozmów Catherine z klientami lub współpracownikami. Wprawdzie na pierwszy plan w książce wysuwa się dążenie do wymarzonej posady, ale Laflèche pisze też o modzie, wrednych współpracownicach, biurowych romansach, o walce serca z rozumem, niespełnionych marzeniach, a także o zaufaniu w świecie pełnym rywalizacji, zazdrości i wszechobecnych przekrętów. Nietrudno się domyślić, że w powieści pojawi się również wątek miłosny. I tu niespodzianka: nie przesłodzony czy wymuszony, a po prostu normalny, co - biorąc pod uwagę setki powieści obyczajowych, w których sfera uczuć przedstawiona jest w sposób naciągany i trącący banałem - czyni go w pewnym sensie oryginalnym.
 
Była przezabawna Bridget Jones, wielbiąca róż Elle Woods, zdobywająca uznanie samego diabła Andrea Sachs, a teraz przyszedł czas na Catherine Lambert. Ta postać literacka ma szansę stać się bardziej rozpoznawalna niż wyżej wymienione bohaterki razem wzięte. Warto dać szansę nietuzinkowej, przebojowej prawniczce, która sympatię zdobywa nie przez swe rozgadanie i osobliwe poczucie humoru, lecz za sprawą umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach, rezolutność, dobre maniery i paryski szyk. Warto przeczytać książkę Isabelle Laflèche, zakochać się w Nowym Jorku i perfumach Diora, warto dołączyć do grona czytelników wyczekujących niecierpliwie kontynuacji i przeniesienia historii Catherine na ekrany kin. To będzie hit! Serdecznie polecam.

Kup książkę Kocham Nowy Jork

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Kocham Nowy Jork
Książka
Kocham Nowy Jork
Isabelle Lafléche
Inne książki autora
Kocham Paryż
Isabelle Lafléche0
Okładka ksiązki - Kocham Paryż

Urzekający świat haute couture kontra bezwzględni fałszerze Catherine, bohaterka bestsellerowej powieści "Kocham Nowy Jork" wraca do rodzinnego miasta...

Kocham Rzym
Isabelle Lafleche0
Okładka ksiązki - Kocham Rzym

A weekend w Rzymie miał być taki romantyczny... Świat haute couture to nie tylko glamour i piękne ubrania. To także bezwzględny biznes. Intrygi, nieczyste...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy