Młody, gniewny, pogubiony, zbuntowany, więzień-recydywista Patryk Galewski dostaje w ramach jednego z wyroków do odpracowania prace społeczne i trafia do hospicjum prowadzonego przez księdza Jana Kaczkowskiego. Wielka, wspaniała przyjaźń rozpoczyna się od chwili, gdy ksiądz Jan uświadamia Patrykowi coś ważnego:
- Wiesz, zajmuję się ludźmi, którzy daliby wszystko, żeby być w twojej sytuacji. Bo oni mają przed sobą dni, najwyżej miesiące życia. A ty masz lata. Długie lata. I ty możesz decydować, co z tym życie zrobić. Masz czas. (...) Zamiast wciąż czekać, zacznij żyć – właśnie dziś. Jest o wiele później, niż ci się wydaje.
Świadectwo Patryka, który mimo trudnego dzieciństwa, deficytu miłości ze strony ojca-alkoholika, a – w konsekwencji – wkroczenia w młodym wieku na drogę przestępczą, zmienia swoje życie. Ksiądz Jan Kaczkowski:
Mógł mnie olać i w sumie – powinien. Ale potraktował mnie jak... szukałem właściwego słowa. To, które przyszło mi do głowy, było banalnie oczywiste, ale też w jakiś sposób zaskakujące. Człowiek. Zobaczył we mnie człowieka.
Opowieść o wielkiej przyjaźni, przyjaźni niemożliwej – bo jak to, ksiądz przyjaźni się z recydywistą? Pochwała życia w obliczu wszechobecnej śmierci. O głębokiej duchowej przemianie człowieka skazanego na potępienie w społeczeństwie. Ksiądz Jan Kaczkowski pokazał drogę, dał kredyt zaufania, ale to Patryk podjął trud bycia dobrym człowiekiem. Pracował, pomagał pacjentom i księdzu Janowi. Towarzyszył mu w zabieganiu o pieniądze dla hospicjum, w codziennej walce z przeciwnościami losu, systemu i nieprzychylności Kościoła, w codziennych obowiązkach, ale i w trudach zmagania się z nowotworem mózgu. Aż w pewnym momencie Patryk zrozumiał, że: Teraz, mając już perspektywę, wszystko układa mi się w logiczną całość. Musiałem przez to wszystko przejść, aby być tu, gdzie jestem. I pewnie po to, by opowiedzieć swoją historię i może komuś otworzyć oczy, pomóc. I opowiedzieć o Johnnym, bo takich księży, takich ludzi świat dzisiaj potrzebuje jak nigdy. Tak myślę. To też opowieść w sile własnej determinacji, w ogromną wiarę, że jeśli czegoś bardzo pragniesz, to wszystko jest możliwe, nic i nikt cię nie zatrzyma i nie przeszkodzi w spełnianiu twoich marzeń. Ksiądz Jan i Patryk dali temu świadectwo.
Trudna, smutna, choć momentami radosna, przepełniona miłością historia opowiedziana przez autora Marka Kraszewskiego z ogromną dozą empatii i z wyczuciem, doborem odpowiednich słów. Opowiedziana językiem księdza Jana Kaczkowskiego i Patryka: prawdziwym, mocnym, dosadnym, bez cukru pudru i lukru. Powieść-petarda, bo taki był ksiądz Jan. Na każdym kroku towarzyszy nam uśmiech, śmiech aż do łez w zderzeniu ze smutkiem i żalem po śmierci, łzą ze wzruszenia, łzą bólu i niezgody.
Mam nadzieję, że ta historia będzie „petardą”, zapalnikiem do zmian dla tych, którzy nie wierzą, że mogą być dobrymi ludźmi.
Kupił mi kurs gotowania w pięknym zamku w Krokowej. Ja w życiu zwiedziłem wiele zamków, ale wytrychem.
Zawsze byłem dobry z matematyki. Język polski był wyzwaniem, ale przeczytałem wszystkie lektury i wiedziałem, że dopełniacz to nie jest barman, a narzędnik to nie majster.
Więcej