Ja też się tego nauczę! Zacznę odkładać każdy grosz. Wpadnę na jakiś pomysł, zaciągnę pożyczkę. Najmę kogo trzeba. Wyleję, kogo zechcę. Whiskey będę trzymał w dolnej szufladzie biurka, a moja żona będzie miała biust XXL i taką dupę, że gazeciarz na rogu spuści się w spodnie, gdy zobaczy jak potrafi nią kręcić. Nieraz ją zdradzę, a ona uda, że nic o tym nie wie, aby tylko żyć sobie w moim domu i korzystać z mego bogactwa. Mężczyzn będę wyrzucał z pracy tylko po to, by zobaczyć ich przerażone twarze. Kobietom też nie przepuszczę.
Tak marzy włóczący się po USA dwudziestowieczny sowizdrzał Henry Chinaski, pijaczyna, początkujący pisarz i niedoszły trubadur naszych czasów. Nie kocha tego, co widzi, bo jak tu pokochać pakownię przesyłek, zakład sprzedający rowery czy brudny bar, gdzie pracodawca nie zamierza zapłacić za wykonaną pracę. A jednak zagubiony w tym karnawałowym kołowrocie pijaństwa i trzeźwienia bohater próbuje zachować jakąś czystość, pozorną uczciwość, jeśli nie wobec świata, to przynajmniej wobec siebie.
Alter ego Charlesa Bukowskiego, Henry Chinaski, nie ma wykształcenia, nie ma kwalifikacji do żadnej pracy. Nieustannie pisze opowiadania, cztery czy pięć tygodniowo, i wysyła je do miesięczników zajmujących się literaturą. Ma nadzieję, że w końcu ktoś go dostrzeże, że będzie sławny i bogaty. Tymczasem jednak musi zarobić na chleb, bo mieszkanie u rodziców, gdzie rodzony ojciec wylicza mu koszty utrzymania, jest dla niego finansowo nie do udźwignięcia. Ledwie też jest w stanie unieść na barkach świat, który wymaga od niego przyjęcia zasad, krótką drogą prowadzących do piekła małej stabilizacji.
Sama myśl o tym, że znowu znajdę się naprzeciw jakiegoś siedzącego za biurkiem faceta i będę musiał mu opowiadać, jak mi zależy na pracy, jakie mam nadzwyczajne kwalifikacje, była dla mnie nie do zniesienia. Powiem szczerze: byłem przerażony życiem, tym wszystkim co człowiek zmuszony jest robić tylko po to, by mieć na jakąś strawę, kąt i odzienie.
Chinaski nienawidzi swoich wyborów i płaci za nie, upijając się co wieczór. Nie ugania się za kobietami, one same trafiają do jego łóżka, widać kuszone jakimś ulotnym urokiem ćmy barowej, która nie robi z niczego problemu. Henry nie obiecuje miłości i domku za miastem. Daje chwilę ułudy i namiastkę szczęścia. Ot, średniowieczny Dyl Sowizdrzał, któremu prawda przeszkadza żyć, a alkoholowe wizje ratują psychikę. Chinaski istnieje tylko w opozycji do tego, czego nienawidzi. Gdyby rzeczywiście nie musiał zarabiać, bo nie potrzebowałby jedzenia i schronienia, jego filozofia ległaby w gruzach. Kogo i po co miałby mamić? Jakich szukać pretekstów, by sięgnąć po butelkę?
Zekranizowana w 2005 roku z Mattem Dillonem jako Henrym druga powieść Charlesa Bukowskiego, syna niemieckich emigrantów, odzwierciedla charakterystyczny dla autora sposób pisania, oparty na prostym, często wulgarnym języku, którym ukazuje świat mocno nieprzystający do modelu American Dream. Jego bohaterowie to podstarzałe prostytutki, zniszczeni pracą i alkoholem robotnicy, złodzieje i chorzy psychicznie ludzie, którzy wydają się istnieć tylko dlatego, że tzw. kulturalny świat za bardzo się nimi brzydzi, aby poświęcić im nieco uwagi. Ich jedyną rozrywką są brudne knajpy i przygodny seks. A jednak, o dziwo, Chinaski znajduje w nich marzenia i uczucia, które dzielą z nimi również piękni i wiecznie młodzi pogromcy świata.
Proza Bukowskiego niezmiennie zaskakuje, budzie sprzeczne emocje, drażni wulgarnością i zachwyca dosadnością. Faktotum to także jedna z najbardziej brutalnych opowieści Bukowskiego, opisująca naturalizm zachowań ludzi w trudnych sytuacjach. I potrzebę przetrwania pomimo wszystko. Jeśli możemy odwołać się do jakiejkolwiek formy bergsonizmu, tak wyrazistego w innych utworach Bukowskiego, to w Faktotum przyjął on najbardziej dramatyczny wymiar. Polecam.
Na tom Fragmenty winem polamionego notatnika Charlesa Bukowskiego składają się utwory prozatorskie, które od ukazania się w podziemnych gazetkach...
Charles Bukowski w nowym wydaniu! Na południe od nigdzie to zbiór dwudziestu siedmiu opowiadań. Ich podtytuł - Zapiski żywcem pogrzebanego - nie tylko...