Żyją na pustyni. Ich historię opowiadają niesione wiatrem ziarenka piasku i kolejne supełki plecionych bez końca dywanów. Skromnie, biednie, nielekko. W dalekiej Oce, o której nikt nie pamięta. A jednak napisano o nich przepiękną historię.
Anna Badkhen stworzyła niezwykły portret ludzi, którzy mają niewiele, ale skłoni są dzielić się tą odrobiną z obcymi. Opowiedziała o tych, którzy każdego dnia od nowa mocują się z życiem, biorąc na swe barki wielkie ciężary. Pokazała istoty ubogie, często nie posiadające więcej niż stare ubrania i kilka motków wełny, a jednak pogodzone z losem i na swój sposób szczęśliwe. Ukazana przez nią społeczność mocno różni się od nas. To ludzie prości, biedni, nie mający szans na lepsze jutro, ale potrafiący czerpać radość z prostych czynności i niewielu drobiazgów. Marzący o lepszym jutrze, ale zadowalający się tym, co mają. Bo czego innego mogliby oczekiwać?
W portrecie tym doszukać się można smutku i melancholii. Niesprawiedliwość losu, poniewierającego Okańczykami, uwiera coraz bardziej z każdą przeczytaną stroną. Trudno uwierzyć, że na świecie są miejsca, w których ludzie dzielą niewielką przestrzeń ze zwierzętami, załatwiają się za domem, mieszkają całymi rodzinami w jednej izbie, mogą zostać okaleczeni za sprawą rozsianych na pustyni min, karmią się opium, by stłumić apetyt, a na obiad jedzą suchy chleb. Ten obraz jest rzeczywiście wstrząsający - zwłaszcza, kiedy czytamy, że mimo biedy w ludziach tych tkwią dobroć i chęć dzielenia się tym, co mają.
Autorka opowiada szczerze, szczegółowo. Chętnie wspomina wielkie troski i małe radości, które dzieliła z mieszkańcami wioski. Nie próbuje niczego ukrywać, nie skrywa trudnych tematów za pojęciem tabu. Ale też nie koloryzuje i nie próbuje przesadnie dramatyzować. Prostymi słowami opowiada o prostych wydarzeniach - suchych porankach, pocałunkach słońca na skórze, muśnięciach wiatru, ciepłym piasku, skromnych rodzinnych posiłkach i pleceniu dywanów. Badhken stała się częścią życia tych ludzi i razem z nimi celebrowała codzienność. A potem skrawek tej rzeczywistości przekazała za pomocą swej opowieści. Co więcej: sprawiła, że możemy poczuć się, jakbyśmy towarzyszyli jej w tej podróży.
Ale dywan Saury, jak każdy dywan tkany ręcznie, będzie się subtelnie różnił od innych. Będzie tylko jej. Będzie stanowił jej autobiografię, jej pamiętnik z tego roku, jej kronikę zimy, z zasmuconymi zygzakami, marzycielskimi zawijasami, melancholijnymi pętelkami i pełnymi radości węzłami.
Ta książka to skarbnica wiedzy o biednej ludności Afganistanu. O ich podejściu do życia, szacunku do drugiego człowieka, stosunku do religii, ale także o rytuałach i obyczajach. Za sprawą publikacji Anny Badkhen możemy dowiedzieć się więcej również o mniej znanych zwyczajach - jak choćby o wymienianiu się siostrami w procesie planowania zaślubin. Nie masz wystarczająco dużo pieniędzy, żeby zapłacić rodzinie panny młodej? Nie szkodzi, możesz zaoferować bratu narzeczonej rękę swojej siostry.
Historia mieszkańców Oki jest smutna, ale piękna i wyrazista. Przybliża nas do kultury i tradycji, których raczej nie będziemy mieli okazji poznać w inny sposób. Szkoda, że życie Okańczyków nie jest tak piękne, jak tworzone przez nich dywany i mieniące się tysiącami kolorów. A może właśnie - przy całej swej biedzie i niedoli - jest właśnie tak piękne?
Anna Badkhen, dziennikarka portretująca życie w ekstremalnych warunkach, od rozdartego wojną Afganistanu po tereny amerykańsko-meksykańskiego pogranicza...