Recenzja książki: Cóś

Recenzuje: Magdalena Galiczek-Krempa

W „chceniu” nie ma nic złego. Nie ma, dopóki zachcianki mieszczą się w rozsądnych granicach, a ewentualna odmowa dostarczenia, zakupu lub sprezentowania wymarzonej rzeczy nie skutkuje z szantażem, wyzwiskami czy obrażaniem (się i wszystkich wokół). O rozbuchanej potrzebie posiadania, o przekraczaniu wszelkich granic przyzwoitości i szacunku wobec rodziców, a także o tym, jak kończą (lub zaczynają nowe życie) rozbestwione (dosłownie!) dzieci, opowiada David Walliams w kierowanej do młodych czytelników książce Cóś.

Pelargonia przyszła na świat w rodzinie Potulnych. Jednak poza nazwiskiem, niewiele wspólnego ma ze swoimi rodzicami. Mama i tata dziewczynki to spokojni, przestrzegający zasad i konwenansów, do przesady ostrożni, kulturalni i cisi bibliotekarze. Pelargonia to dziesięciolatka, która wykorzystując „potulność” swoich rodziców, wymaga od nich coraz większych i coraz trudniejszych do zdobycia podarków. Bez znaczenia, że dziewczynka ma już prawie wszystko (a jeśli w danej chwili nie ma, to za moment będzie to miała, bo po prostu się o to DOSADNIE upomni). Pewnego dnia Pelargonia wymyśla, że chciałaby dostać CÓŚ. I chociaż sama nie wie, czym to CÓŚ jest lub czym mogłoby być i czy w ogóle coś takiego istnieje, rozkazuje swoim rodzicom, żeby CÓŚ jej dostarczyli. Teraz. Zaraz. NATYCHMIAST.

Nie mając żadnego wyboru, rodzice muszą odkryć, a potem wyruszyć w podróż na poszukiwanie CÓSIA. Szybko okazuje się, że kolejna zachcianka dziewczynki staje się początkiem prawdziwej katastrofy.

David Walliams w swoich książkach dedykowanych młodym odbiorcom nie stroni od fizjologicznych żartów, które nierzadko przekraczają wszelkie granice dobrego smaku. W Cósiu ich kumulacja osiąga niewyobrażalne rozmiary. Jednak podczas, gdy wielu rodziców zastanawiać się będzie, jaki cel przyświecał autorowi, ich pociechy zaśmiewać się będą z tych żartów do łez. Proste, bezpośrednie dowcipy rozładowują gęstniejące z każdą stroną napięcie i dają mu ujście pod postacią śmiechu. Na zastanowienie, wnioski i refleksję (nie mylić z refluksem!) przyjdzie jeszcze pora.

Problemem, jaki na stronach książki porusza David Walliams, jest roszczeniowe i konsumpcyjne podejście dzieci (często nawet tych najmłodszych) do życia. Oczywiście Pelargonia jest mocno przerysowanym (ale czy na pewno?) przykładem, jednak z pewnością nierzadko zdarzało się czytelnikowi widzieć w supermarkecie / na placu zabaw / na urlopie wrzeszczące, kładące się na ziemi, czy kopiące swoich rodziców dzieci – a wszystko to tylko dlatego, że ci nie kupili czegoś, co w danej chwili chciałyby dostać. Pelargonia jest właśnie takim dzieckiem, tylko jeszcze bardziej: jest jeszcze bardziej nieznośna, głośna, niekulturalna, bezczelna, pozbawiona wszelkich zahamowań i szacunku do rodziców, którzy przecież chcą dla niej jak najlepiej.

Rodzice Pelargonii ukazani są w roli ofiar: dziewczynka krzywdzi mamę i tatę fizycznie i psychicznie. Trudno szukać wytłumaczenia dla takiego zachowania, trudno je usprawiedliwiać czy szukać „winnych” takiego stanu rzeczy. Prawda jest taka, że rodzice poddali się manipulacjom córki i tańczą, jak ta im zagra. Czy jest to kwestia charakteru Petroneli i Pankracego, którzy dosłownie weszli w rolę „potulnych”? Czy to efekt braku autorytetu? A może po prostu ustępliwość i chęć zadowolenia dziecka przysłoniła rodzicom zadanie wychowania (a nie rozpieszczania!) Pelargonii? Trudno powiedzieć. Dość, że historia kończy się w duchu tradycyjnych bajek dla dzieci, gdzie złe charaktery przegrywają, a dobre – wygrywają.

Cóś nie mogło obyć się bez ilustracji i oryginalnej szaty edytorskiej. Rysunki Tony’ego Rossa dodają opowieści charakteru, a przedstawiona na nich Pelargonia wydaje się być jeszcze bardziej zła (wyprowadzona z równowagi, wkurzona, rozwścieczona) niż sugeruje to autor. W książce (podobnie zresztą, jak we wcześniejszych publikacjach autora, które ukazały się na polskim rynku wydawniczym) zauważymy zabawę czcionkami: ich wielkością, rodzajem czy ułożeniem na stronie. Zdania lub poszczególne wyrazy zdają się żyć własnym życiem, co dodaje historii smaczku, charakteru i niesie sporo zabawy.

Książka Davida Walliamsa niesie też dzieciom proste przesłanie: co za dużo, to niezdrowo. Przypomina też o tym, że lepiej „być” niż „mieć”. Konsekwencje ignorowania tych banalnych prawd mogą być tragiczne, o czym dosadnie informuje autor w ostatnim zdaniu Cósia.

Tagi: dla dzieci

Kup książkę Cóś

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Cóś
Książka
Cóś
David Walliams
Inne książki autora
Megamonstrum
David Walliams 0
Okładka ksiązki - Megamonstrum

W odległym zakątku świata…  Na wulkanicznej wyspie, otoczonej burzliwymi wodami pełnymi krwiożerczych rekinów, znajduje się AKADEMIA BEZLITOSNA...

Pan Smrodek
David Walliams0
Okładka ksiązki - Pan Smrodek

Kąpie się tylko w oczku wodnym! Włóczęga, bezdomny, tułacz, kloszard. Pewnego dnia po prostu zjawił się w miasteczku i zajął parkową ławkę. Skąd przyszedł...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy