Lubieżny Cukiereczek
Obnażony garbus leżał na boku niczym ogromny embrion, kiedy nagle stanęła przed nim Candy. Znieruchomiała na chwilę w soczystej, rozkwitłej piękności jak nagi anioł, przynoszący największy dar na świecie (…) – ten dar to niewinność, naiwność i namiętność w pierwotnej postaci, jaką reprezentuje Candy Christian. Ten słodki „Cukiereczek”, stanowiący obiekt pożądania każdego, kto tylko stanie na jej drodze, to bohaterka skandalizującej powieści, wydanej po raz pierwszy w 1958 roku w Paryżu. Wydawnictwo Olympia Press, znane z publikacji książek takich osobowości świata literackiego, jak Vladimir Nabokov czy Henry Miller, zaryzykowało wypuszczenie na rynek erotycznego i prześmiewczego tekstu, który w krótkim czasie podbił serca czytelników.
Na polski rynek Candy wprowadziło wydawnictwo Officyna. Autorzy, Terry Southern i Mason Hoffenberg, stworzyli parodię Kandyda, a zarazem książkę, co do której – takie odnoszę wrażenie – za wszelką cenę próbuje dopisać się ideologię. Tym samym niesmaczny tekst, nasycony mniej lub bardziej wysublimowanymi scenami erotycznymi, urósł do rangi satyrycznego spojrzenia na kulturę amerykańską, oglądaną przez pryzmat przygód głównej bohaterki. Przygód nasyconych scenami i podtekstami seksualnymi - należy dodać…
Absurdalność sytuacji (i relacji), w jakie wikła się główna bohaterka, może przyprawić o ból głowy. Atrakcyjna dziewczyna z Wisconsin, wychowana przez troskliwego ojca, charakteryzuje się nie tylko walorami estetycznymi, ale i dobrym sercem. Ta uczuciowość i empatia, a także głębokie pokłady współczucia, skłaniają ją do występowania w roli erotycznej zabawki zdeprawowanych samców. Jej słodkiemu uśmiechowi (choć, według autorów, nie tylko uśmiech miała słodki) nie może się oprzeć profesor Mephesto, wielki autorytet, który udziela jej prywatnych „konsultacji”, ona sama zaś z litości dla biednego meksykańskiego ogrodnika próbuje obdarzyć go swoim ciałem. Zwabia go i chwyta niczym pająk w sieć, kusząc nagim ciałem i obietnicą spotkania w jej pokoju. Spotkania, które ma tragiczne konsekwencje i w wyniku którego jej ojciec kończy z rydlem wbitym w głowę.
Tu jednak Candy jest dopiero istotą u progu dojrzałości, która dopiero zdaje się odkrywać siłę swojej kobiecości, która nie widzi nic złego w igraszkach ze swoim wujem Jackiem, bratem-bliźniakiem ojca. Pozostawał z nią w bardzo zażyłych stosunkach, a w swoim towarzystwie często (…) oddawali się różnym niewinnym pieszczotom manualnym – piszą autorzy. Choć ta relacja zmieniła nieco charakter, kiedy u boku wujka pojawiła się ociekająca lubieżnością i wulgarnością żona, to pobyt ojca w szpitalu nie powstrzymał ani Candy, ani dorosłego przecież mężczyzny, przed wznowieniem igraszek. Przyłapani na gorącym uczynku, czyli na próbie kopulacji pod łóżkiem chorego, nie znajdują w tej sytuacji nic zdrożnego. Tak naprawdę jednak prawdziwe życie (w tym życie erotyczne) Candy rozpoczyna się po przeprowadzce do Nowego Jorku…
Candy, jak widać, nie jest wybredna. Niezależnie od tego, czy palce (i nie tylko palce) w intymne części jej ciała wsadzają: wuj, biedny ogrodnik, podstarzały profesor, doktor Krankeit (psychiatra, autor wiele mówiącej książki Czas Masturbacji), doktor Howard Johns (przeprowadzający badanie w klubowej toalecie), chory umysłowo garbus, czy też jej guru z obozu Blagierów, który zdecydowała się wesprzeć swoją pracą i ciałem, Candy jest tak samo wniebowzięta i gotowa do niesienia pomocy.
Nie jestem pruderyjna, nie mam oporów przed czytaniem o seksie czy deprawacjach, natomiast Candy, zamiast zachwytu, budzi we mnie wyłącznie niesmak. Nie potrafię i nie chcę dostrzec tu satyry, widzę natomiast lubieżnych mężczyzn, gotowych wykorzystać naiwność i otwartość (żeby nie powiedzieć: głupotę) dziewczyny. Przeintelektualizowane interpretacje, doszukiwanie się podtekstów, ról społecznych czy masek, jakie przybiera społeczeństwo, jest dla mnie zabiegiem zbyt daleko idącym. Być może jest to po prostu próba znalezienia odbiorcy docelowego dla książki, po którą nie sięgnęłyby nawet fanki Christiana Greya.