W życiu nigdy nie jest idealnie. Wywiad z Kamilą Mitek
Data: 2021-08-04 09:55:52– Kiedy codziennie budzimy się z poczuciem, że coś jest nie tak, że nie jesteśmy do końca zadowoleni i spokojni, ani pogodzeni z tym, co mamy, to znak, że czas wziąć się za siebie. Taki stały wewnętrzny niepokój, pewien smutek lub znużenie powinny być dla nas sygnałem, że być może nastał czas na zmiany – mówi Kamila Mitek, autorka powieści Moje greckie lato.
Jak wygląda lato w Grecji?
Jak marzenie. Marzenie każdego, kto żyje w kraju, w którym pogoda aż tak bardzo nie rozpieszcza, a kto kocha słońce, turkus morza, piękne krajobrazy.
A jak smakuje?
Smakuje równie cudownie. Nie znałam wcześniej tradycyjnej kuchni greckiej i odkrywanie jej było niezwykłą przygodą. Nie spotkałam potrawy, która by mi nie smakowała. Warzywa są chrupiące i słodkie, a dania mięsne niezwykle aromatyczne.
Ale są i pewne smaki nie do końca udane - na przykład pewien klasyczny deser, który ulega w Pani powieści „drobnym” modyfikacjom, stając się karykaturą samego siebie…
Ha, ha! To prawda, ale muszę zdradzić, że z nowym wariantem mojego ukochanego tiramisu spotkałam się w Kołobrzegu, nie w Grecji. To u nas pewien szef kuchni starał się przechytrzyć włoskich cukierników i zamiast amaretto dodał do deseru brandy. Takiej modyfikacji mówię stanowcze nie, czego dowód dałam w powieści, oczywiście w żartobliwy sposób.
Wszystkie te smaki i zapachy ma okazję dopiero odkryć bohaterka Pani powieści Moje greckie lato, Agata.
Niektórzy czytelnicy dziwią się, że Agata, która na co dzień zawodowo zajmuje się gotowaniem, kompletnie nie zna greckiej kuchni. Ale postanowiłam właśnie tak to pokazać, bo sama pierwszy raz zetknęłam się z jej dobrodziejstwem i moim celem było oddanie tego zachwytu, zaskoczenia… Dlatego proszę o wyrozumiałość dla mnie i mojej bohaterki w tym względzie. Obie po raz pierwszy odkrywałyśmy te cudowne smaki.
Agata nie jest jednak typową turystką. To osoba przedsiębiorcza, prowadząca własną firmę cateringową i mająca na głowie cały dom...
Moja bohaterka jest osobą uporządkowaną, pracowitą i odpowiedzialną. Mimo że jej mąż Radek od kilku lat pozostaje na jej utrzymaniu i nie kwapi się do podjęcia pracy, ona wciąż nie rezygnuje z tego związku, nadal walczy. Ciągle ma nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. I czasem tak jest, ale czy zawsze? Czy możemy kogoś obudzić do życia, akceptując wszystkie jego słabości? Agata wierzy, że tak, ale jednocześnie czuję się przeraźliwie samotna. Na szczęście może liczyć na wsparcie rodziny, szczególnie swojej siostry.
Mimo tego jednak, nie jest jej łatwo.
W życiu nigdy nie jest idealnie i związek z mężem jest dla Agaty burzową chmurą na niebie, która zawsze wisi nad jej głową. Sprawia, że nie może w pełni cieszyć się tym, co udało się jej osiągnąć, przez co stale czuje niepokój i osamotnienie.
Na dodatek niektóre sny nie dają jej spokojnie spać...
Agata doświadcza powtarzającego się snu o tonącym chłopcu. Nie jest w stanie zidentyfikować miejsca, w którym rozgrywa się ta scena. Jest nią jednocześnie przerażona i podświadomie czuje, że musi komuś pomóc. Kiedy jedni z jej zamożnych klientów oferują jej pracę w ich wakacyjnej willi na Kefalonii, kobieta się waha, ale siostra przekonuje ją do wyjazdu. Uważa bowiem, że Agata potrzebuje zmiany, oderwania się od rzeczywistości, w której żyje oraz że prześladujący ją sen nie jest kwestią przypadku.
Może się mylę, ale turystycznie popularnością Kefalonia ustępuje innym greckim wyspom, chociażby Krecie?
Tak, Kefalonia nie jest tak znana jak inne greckie wyspy i właśnie to stanowi jej urok.
Jak Pani tam dotarła?
Kiedy planowaliśmy urlop z naszymi przyjaciółmi, to oni natknęli się na blog o Kefalonii. Wyczytali, że wyspa jest nadal zaciszna, a jednocześnie oferuje wspaniałe atrakcje i piękne krajobrazy. Nie wahaliśmy się długo i prawie od razu zabukowaliśmy lot i apartamenty.
I w ten sposób wakacje zmieniły się w pracę, bo pewnie potrzebowała Pani sporo researchu, by opisać tę wyspę na stronach swojej książki?
Już wylatując, miałam w głowie strukturę powieści. Główni bohaterowie skrystalizowali się także na etapie przygotowań do wyjazdu. Nie wszyscy mieli ostateczne imiona, niektórzy otrzymali je już na Kefalonii. Faktycznie, urlop był jednocześnie misją reporterską. Skrzętnie notowałam wiadomości o wyspie, rozpytywałam o szczegóły potrzebne do powieści, robiłam jak szalona zdjęcia, zapisywałam w pamięci wszystkie wrażenia.
Dla Agaty wyjazd do Grecji staje się okazją do zmiany własnego życia. Czasami potrzebujemy dystansu, by „przepracować” swoje kłopoty, by w końcu zrobić coś ze swoim życiem, by rozwiązać problemy, które wydawały się nie do rozwikłania?
Zdecydowanie tak. Agata musiała spojrzeć na swoje życie z pewnej perspektywy. Ten wyjazd jej to umożliwił. Ogromną rolę odegrali przy tym nowo poznani ludzie. I nie był to jedynie Makis, przystojny właściciel restauracji w Argostoli, lecz także jego rodzina oraz klienci Agaty – rodzina Smurzyńskich.
Taka podróż może być też początkiem wielkich zmian?
Jak najbardziej, bo sprawia, że otwieramy się na nowe. Może częściowo ulatuje z nas strach przed nieznanym, bo jesteśmy już w nowym otoczeniu i musimy sobie radzić. Instynktownie reagujemy na wydarzenia, poznajemy innych ludzi, ich problemy. Przez ten pryzmat możemy inaczej spojrzeć na własne.
Ale nie tylko dystans bywa dobrą wskazówką na drodze życiowej. Dla Agaty drogowskazami bywają także znalezione przypadkiem – a może właśnie nie przypadkiem – wiersze. Nie są to jednak cytaty ze znanych poetów, ale wiersze tworzone specjalnie na potrzeby książki?
Są to moje wiersze, które tworzę niezależnie od prozy i którymi pragnę w jakiś sposób podzielić się z czytelnikami. To dlatego wplatam je w fabuły powieści obyczajowych. Myślę, że to je ubarwia. Poprzez poezję przekazuję także swoje przemyślenia o życiu.
Poezja bywa i dla Pani takim drogowskazem?
Bywa możliwością wyrażenia siebie, pokazania swojej wrażliwości i wewnętrznego świata. Cieszy mnie to, że jest odbierana jako bardzo uniwersalna, a nie stanowi tylko osobistego zapisu moich przeżyć i emocji. Niektórzy mówią, że ma aspekt terapeutyczny.
Nim Agata zajmie się swoimi kłopotami, najpierw mocno pomoże innym rozwiązać ich problemy. Ta umiejętność wnikania w problemy innych jest jej szczególną cechą? A może po prostu czasem potrzebujemy, by ktoś inny spojrzał na nasze życie i powiedział: o, to właśnie trzeba zmienić!
Wszystkie moje kobiece bohaterki pozostają w ścisłej interakcji z otoczeniem, to znaczy nie tylko one się zmieniają, lecz także same wpływają na inne osoby. Bo tak właśnie zbudowany jest świat. Wpływamy na siebie nawzajem, pomagamy sobie nawzajem. Dlatego zawsze tak to przedstawiam. Nikt tu nie jest nadrzędny względem kogoś, wszyscy jesteśmy sobie równi w naszych troskach, kłopotach, ale i radościach.
Zdarza się jednak, że za mocno zdajemy się na innych, że zbyt często pozwalamy, by inni nas ratowali, kierowali naszym życiem. To przypadek innej bohaterki powieści, Klaudii…
To prawda. Może się tak zdarzyć, kiedy mocno się pogubimy, tak jak Klaudia. To wynika jednak z jej wcześniejszych doświadczeń z oschłą i zdystansowaną matką. Klaudia szuka miłości w ramionach mniej lub bardziej przypadkowych mężczyzn, ale dopóki jej relacja z matką nie zostanie wyjaśniona, nigdy nie zazna spokoju.
Ale w powieści są również mężczyźni. Mężczyźni wyjątkowi, którzy mają szansę zupełnie zmienić życie Agaty...
Uwielbiam tworzyć męskie postacie, choć nie jest to łatwe dla kobiety. Nigdy do końca nie pojmiemy, jak działają nasze umysły na poziomie płciowości. Mieszkam z trzema mężczyznami i ciągle się uczę, ciągle popełniam błędy i dziwię się ich niektórym reakcjom. Na szczęście mąż i synowie mi to wybaczają, bo sami także błądzą i naruszają moje kobiece granice. To taka nauka na całe życie. Droga w kierunku porozumienia. Bardzo lubię tworzyć męskich bohaterów, którzy są jednocześnie serdeczni i otwarci, ale także niewolni od wad, jak na przykład przesadnej dominacji. Chcę pokazać, że kobiety i mężczyźni nawzajem siebie potrzebują i uzupełniają. Są dla siebie nawzajem motorem do zmian.
Wydaje się, że chyba wszyscy w Moim greckim lecie potrzebują dużych zmian w życiu. Jak odkryć, że to właśnie ten moment, że trzeba wziąć się za siebie?
Chyba wtedy, kiedy codziennie budzimy się z poczuciem, że coś jest nie tak, że nie jesteśmy do końca zadowoleni i spokojni, ani pogodzeni z tym, co mamy. Taki stały wewnętrzny niepokój, pewien smutek lub znużenie powinny być dla nas sygnałem, że być może nastał czas na zmiany.
Impuls jest ważny, ale do wszelkiego rodzaju zmian, „życiowych rewolucji” trzeba także dojrzeć.
Oczywiście, nie zawsze jesteśmy na nie gotowi. Nie da się też tego przeprowadzić na siłę, ale zmiana otoczenia może przyspieszyć ten proces.
Myśli Pani, że życie Agaty zmieni się na dobre? I – co ważniejsze - czy planuje Pani jeszcze do niej zajrzeć w jakiejś książce?
Na pewno zmieni się na dobre, bo właśnie to dla niej zaplanowałam. Czy do niej jeszcze zajrzę? Zdradzę, że chętnie zajrzałabym do Klaudii i… przy okazji do Agaty.
Książkę Moje greckie lato kupicie w popularnych księgarniach internetowych: