Wszystko, co razem przeżylismy.
Byłam pewna, że znam to miejsce.
Ściany, obrazy, lustra.
Tak znałam to miejsce jednak wyglądało inaczej, niż w mojej pamięci.
Zapewne tak wyglądało za czasów swojej świetnosci.
Stałam sama w sali balowej, zachwycając się jej pięknem.
Naprzeciw mnie wisiały lustra, a w rogu stał fortepian. Usłyszałam czyjeś kroki i wystraszyłam się, wiedziałam, że nie powinnam tu być.
Odwróciłam się i okazało się, że nie miałam powodu do zmartwień, powodu do lęku. Za mną stał Eryk, usmiechając się szeroko i wyciągając do mnie ręke na znak, abym do niego podeszła. Zbliżyłam się wówczas mocno uścisnął mnie w pasie, a dłonią drugiej ręki objął moją dłoń. Zaczęliśmy tańczyc, przy fortepianie pojawił się grający na nim mężczyzna, a na sali pary, wirujące wraz z nami w tańcu. Nareszcie byłam szczęsliwa, uśmiechałam się do Eryka, całkowicie mu się poddając i pozwalając, by mnie prowadził. Po chwili muzyka ucichła, Eryk ukłonił się, składając na mej dłoni czuły pocałunek.
- Chciałabym, by ta chwila mogła trwać wiecznie - wyszeptałam.
- Ja również, niestety teraz muszę już odejść.
Nie może mnie znów opuścic pomyślałam, nie po tym, co razem przeżyliśmy- pomyślałam, czując jak świat wali mi się pod nogami.
Nie zdołam przeżyć naszego rozstania po raz drugi.
Chwyciłam go za rękę, nie chcąc pozwolić mu odejść, lecz moje próby w niczym nie pomogły, wyrwał się z mojego uścisku i odszedł wciąż się do mnie uśmiechając. Wraz z nim zniknęła sala jak z bajki, stałam sama wśród zgliszczy patrząc na obdrapane ściany i zniszczone drzwi.
Oprzytomniałam, wybiegłam z sali na korytarz, a następnie na dwór.
Wiatr wiał mi prosto w twarz, a łzy dusiły i nie pozwalały złapać powietrza. Szłam po omacku.
Pomimo ciemności i zimna, szłam przed siebie, nie zamierzałam zrezygnować, nie chciałam zawrócic, bo wiedziałam, że mam zbyt wiele do stracenia.
Nie bacząc na nic, podążałam przed siebie, szukając w ciemności Eryka.
Zachaczyłam o coś nogą, potknęłam się i upadłam. Wysunełam ręke chcąc dowiedzieć się, co leżało na ziemi. Wyczułam jakiś przedmiot i rozpoznałam palcami rysy czyjeś twarzy, były zimne i twarde, nie jak rysy człowieka.
Zniżyłam dłoń i wyczułam otwór w miejscu gdzie jest usytuowane serce.
Dostrzegłam w oddali światło, które stawało się coraz wyraźniejsze.
Ucieszyłam się, że ktoś się do mnie zbliża i zamarłam, gdy okazało się, że to Mojra. Skierowała światło na leżący obok mnie przedmiot, okazało się,że to posąg o twarzy Eryka.
- Mój ukochany- powiedziałam dotykając jego bladej, kamiennej twarzy, po czym dotknęłam szpary na wysokości jego serca.
- Zobacz sama, co uczyniła twoja miłość i gdzie jest twój ukochany. On nigdy już nie będzie twój.
Obudziłam się ocierając łzy.
Byłam bezradna i samotna.
Pewna jedynie tego, że nie mam już na co czekać, nie mam już nic do stracenia.